Rozdział 2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zdaje się, że Gloria nie będzie zbyt lubianą bohaterką. Ale nie oszukujmy się, jest tu czarnym charakterem. Zaś ta kochana kluska Dino musi się wziąć za siebie, jeśli nie chce zostać kupką popiołu^^


Don Steppanni wciąż nie wysłał odpowiedzi. Dino nie potrafił się uspokoić, odkąd tylko Romario znalazł umowę pomiędzy jego ojcem a dawnym przyjacielem rodziny. Zresztą potwierdzenie autentyczności mieli też w jednym z dzienników poprzedniego szefa Cavallone. Pisał o tym z nadzieją, że obie familie zbliżą się do siebie, że następcy będą szczęśliwi. Oczywiście nie przewidział, że Dino może się zakochać w innej kobiecie, bo czemu by miał? Nie wspominając już o tym, że wybranką okazała się córka Dziewiątego Vongoli, Anika.

Dobrze pamiętał dzień, w którym spotkał ją po raz pierwszy. Ojciec zabrał go ze sobą do Vongoli, miał coś do załatwienia z Dziewiątym, a Dino jako następca od najmłodszych lat był przyzwyczajany do obowiązków. Nie to, że w ogóle chciał. Od zawsze przecież był fajtłapą, która potrafiła potknąć się o własne nogi. Zresztą tamtego dnia też wyglądał jak kupka nieszczęść. Plastry na policzku i ręce, spodnie umorusane trawą – zupełnie nie przypominał kolejnego szefa. Nie chciał tam być i gdy tylko ojciec nie patrzył, dawał to do zrozumienia swoją miną.

I wtedy ją zobaczył. Towarzyszyła Dziewiątemu i Xanxusowi, ale w tamtej chwili widział tylko tę czterolatkę o pięknych, jasnobrązowych oczach i słodkim uśmiechu. To chyba właśnie tamtego dnia się w niej zakochał, choć byli dziećmi, a on przez swoją przypadłość nawet nie był brany pod uwagę jako kandydat do jej ręki. Musiały minąć lata, by wszystko się zmieniło, choć to głównie dzięki upartości Aniki, która z niego nie zrezygnowała. Nieważne, co mówili inni, córka Vongoli oddała mu serce i nie zamierzała tego zmieniać. Zupełnie owinęła go sobie wokół palca, a jemu to absolutnie nie przeszkadzało. Chciał być jej już na zawsze.

A teraz umowa pomiędzy jego ojcem a don Steppannim zmuszała go do tego, by zrezygnował z ukochanej i pojął za żonę Glorię. Miał złamać dwa serca, narazić swoje stosunki z Vongolą, bo wiele osób mu tam nie wybaczy. Dziewiąty może i zrozumie, ale będzie zawiedziony, skoro wiedział, jak bardzo jego ukochana córeczka kocha Dino. Tsuna pewnie nie do końca zrozumie, wciąż jeszcze był stosunkowo nowy w mafii, więc wszelkie zasady panujące pomiędzy rodzinami były dla niego zaskakujące. O Xanxusie już nawet Dino nie chciał myśleć. Przecież ten facet miał kompleks młodszej siostry. Anika jego także owinęła sobie wokół palca, a za każdą jej łzę groziła sroga kara w postaci straszliwej Varii. To się źle skończy. Żadnym ślubem, a pogrzebem.

Była pora obiadu, gdy służba zaanonsowała Glorię. Tym razem przybyła z walizką, co jeszcze bardziej nie podobało się Dino.

– Co to ma znaczyć? – zapytał, zupełnie nie kryjąc się z niezadowoleniem.

– Jak długo zamierzasz trzymać mnie w hotelu? – odparła niezrażona. – Zupełnie się mną nie interesujesz. Tatko będzie zły, że traktujesz mnie w ten sposób.

Dino miał ochotę warknąć, że nic go to nie obchodzi, ale nie chciał zaogniać zbliżającego się konfliktu. Przynajmniej do momentu, aż otrzyma odpowiedź od don Steppanniego. Na razie miał związane ręce.

– Powiedziałem już, że nie zamierzam się z tobą żenić, Glorio – odpowiedział spokojnie, choć Bóg wiedział, ile wysiłku musiał w to włożyć. – Nie jestem tobą zainteresowany.

– Zostałeś mi obiecany – przypomniała stanowczo. – Nie widzieliśmy się przez wiele lat, więc skąd masz wiedzieć, że będę złą żoną?

– Nie o to mi chodzi – warknął.

– Wiem, mówiłeś, że masz dziewczynę. Słodki jesteś, że wierzysz w miłość. – Uśmiechnęła się i o dziwo, nie było w tym złośliwości. – Jakby nie było, zamierzam zostać w twojej rezydencji. Chcę spędzać z tobą czas, Dino.

Cavallone miał ochotę się nie zgodzić. Wszystko mówiło mu, żeby się nie zgadzał, skoro wciąż jej do końca nie sprawdził. Jednak na miejscu mógł jej efektywniej pilnować, nim uda mu się to wszystko odkręcić. Dino zamierzał wymigać się od tej obietnicy za wszelką cenę. Gloria mogła twierdzić sobie, cokolwiek chce, jednak Cavallone ani myślał się z nią wiązać.

– Dobrze – powiedział w końcu. – Ale mam kilka warunków. Po pierwsze, nie pałętasz się sama po rezydencji. Diego będzie ci towarzyszył wszędzie poza przydzieloną ci sypialnią. Nie chcę słyszeć, że myszkujesz po domu, jakbyś była szpiegiem. Po drugie, nie wchodzisz ani do mojego gabinetu, ani do sypialni. Pod żadnym pozorem. Po trzecie, informujesz mnie o każdym zaplanowanym wyjściu.

– Zamierzasz mnie ograniczyć? – zapytała z oburzeniem.

– Możesz być córką przyjaciela mojego ojca, ale ja cię kompletnie nie znam. Nie pozwolę, by komuś w tym domu stała się krzywda. Jeśli warunki ci nie odpowiadają, możesz wracać do ojca – dodał.

Wyraźnie urażona Gloria przez chwilę biła się z myślami, ale w końcu odpuściła i pokiwała głową. Dino nie pokazał po sobie zadowolenia, przynajmniej na razie zamierzała grać według jego reguł.

– Usiądź do obiadu – polecił. – Potem służba przygotuje ci pokój.

Gloria zajęła miejsce na szczycie długiego stołu dokładnie naprzeciw Dino, co mógł potraktować jako szczyt bezczelności. Wolał zignorować tę jawną prowokację kobiety i nie psuć do reszty posiłku. Czuł, że następne dni będą ciężkie dla nich wszystkich. Nie zamierzał się jednak poddać. Chodziło o jego przyszłość i dobro rodziny, a tego nie mógł zlekceważyć.

Reszta obiadu minęła w milczeniu. Członkowie Cavallone ukradkiem spoglądali na Glorię, która uwagę poświęciła jedynie daniom przed sobą i samemu Dino. Przyglądała mu się, chcąc dojrzeć jak najwięcej różnic pomiędzy obecnym szefem rodziny a tamtym chłopcem, któremu obiecano jej rękę.

Dino poczekał, aż Gloria skończy jeść, choć już dawno mógł opuścić jadalnię. Zamierzał jednak zachowywać się jak na mafioza jego klasy przystało, nawet jeśli robił to z niechęcią. Poza tym Gloria w jednym miała rację – zupełnie się nie znali. Nie, żeby bardzo palił się do odnowienia kontaktu ze Steppanni, jednak dobre wychowanie nakazywało mu choć trochę zainteresować się gościnią.

Już wcześniej szeptem wskazał służbie, który pokój należy przygotować dla Glorii. Nie była to sypialnia zajmowana przez Anikę w czasie jej pobytu w rezydencji – nie czułby się z tym dobrze. Nie pozwolił też, by była to kwatera zbyt blisko jego własnej. Tak na wszelki wypadek, gdyby jednak Glorii strzeliło do głowy coś głupiego. Mimo to zadbał o komfort kobiety, jak na dobrego gospodarza przystało.

– Pokażę ci dom – oznajmił.

Gloria lekko się nastroszyła na jego ton, jednak zaraz pozwoliła się poprowadzić. Jeśli zależało jej na jego przychylności, musiała dać mu czas, by oswoił się z tą myślą, że Gloria Steppanni zostanie panią tego domu. Tak jak jej obiecano.

Nieszczególnie zainteresowała ją biblioteka, z której Dino był wyraźnie dumny, jednak na salę bankietową i ogrody nie narzekała. Taka przestrzeń aż się prosiła o przyjęcia z przeróżnych okazji, gości, którzy mogli docenić ich piękno. Rozumiała, że Cavallone nie miał głowy do takich rozrywek skupiony raczej na męskich sprawach. Temu domowi brakowało kobiecej ręki, pewnej przeciwwagi do mafijnych, ciemnych interesów, a widać było, że minęło sporo czasu, odkąd była tu ostatnia pani Cavallone.

Złego słowa nie mogła również powiedzieć o apartamencie, który przydzielił jej Dino. Był przytulny i spory.

– Twój pokój znajduje się na tym piętrze? – zapytała beztrosko.

– To piętro przeznaczone dla gości – odparł sucho. – Tak będziesz traktowana, dopóki nie załatwię sprawy z twoim ojcem.

– Chcę spędzić z tobą czas – oznajmiła.

Dino skrzywił się, jednak nie odmówił. Nie miał wyraźnej wymówki, a unikanie Glorii we własnym domu bez tego będzie trudne.

– Nie rób takiej miny – zbeształa go Steppanni. – Chcę cię bliżej poznać, Dino. Nie możemy zachowywać się jak obcy.

Gloria nie była aż tak uciążliwa, jak Dino się obawiał. Jadała z nim posiłki, wymagała również czasu po podwieczorku, jednak nie przeszkadzała mu w obowiązkach. Nie przepadała za jazdą konną, choć dała się przekonać do przejażdżki. Przy tym opowiadała o bzdurach, które go zupełnie nie interesowały.

Gorzej zachowywała się wobec pozostałych domowników. Najbliższych współpracowników Cavallone traktowała jak służbę i nawet nie próbowała się z nimi poznać. Dino to drażniło, ale przez kolejne trzy dni nie zwrócił kobiecie uwagi. Swoich ludzi zaś poprosił o zignorowanie kiepskiego charakteru gościni, obiecując, że nie będzie to trwało w nieskończoność.

W końcu otrzymał upragniony list od don Steppanniego. Mężczyzna zapewnił go, że wie o eskapadzie swojej jedynej latorośli i był bardzo wdzięczny, że Dino przyjął ją bez większych problemów. To rozwiązywało problem ewentualnego oszustwa. Na tym kończyły się jednak dobre wieści. Steppanni bowiem przychylał się do wypełnienia obietnicy, skoro do tej pory Dino nie oświadczył się żadnej pannie. Uważał młodego Cavallone za godnego ręki swojej córeczki i cieszył się, że taka możliwość nadal istniała.

Dino uderzył czołem o blat biurka, mając nadzieję, że ból wybudzi go z tego koszmaru. Nic takiego jednak się nie wydarzyło. Nadal tkwił w tym absurdzie z narzuconą narzeczoną, która panoszyła się po jego domu, jakby była u siebie. Do tego potencjalny teść nie wydawał się chętny do zerwania obietnicy, a Dino nie miał pojęcia, jakie argumenty zadziałają. Przecież nie będzie Steppanniemu groził. Nie chciał wojny. Do Vongoli też nie mógł się zwrócić o pomoc.

Sięgnął po czystą papeterię z zamiarem odpisania dawnemu przyjacielowi ojca. Musiał wyjaśnić, przekonać go do zmiany zdania, nim zaczną się plotki na ten temat i dotrą do niepowołanych uszu. Dino się z tego nie wykaraska. Jednocześnie nie chciał ranić najważniejszej obecnie dla niego osoby. Już i tak czuł się paskudnie z faktem, że gości w rezydencji inną kobietę, która rości sobie do niego prawo. Co innego uśmiech przypadkowej, obcej mu zupełnie dziewczyny, co przecież zdarzało się nagminnie, a co innego narzucona narzeczona. Nie chciał nawet wiedzieć, co Anika mogłaby sobie o tym pomyśleć.

Poza tym chodziło również o jego własną dumę. Do cholery, był szefem Cavallone, trzeciej siły w Sojuszu. Trenował go sam Reborn – o Arcobaleno Słońca nie chciał nawet myśleć, bo wiedział, że ten dałby mu popalić, gdyby całkiem stracił panowanie nad sytuacją. Tsuna traktował go jak starszego brata, przykład i wsparcie. Dino nie mógł tak po prostu dać sobą rządzić obcej kobiecie, która twierdzi, że zostanie jego żoną. Nie przywykł do wypełniania żądań byle kogo. Gloria mogła sobie być córką przyjaciela jego ojca, ale to nie dawało jej prawa do dyrygowania poczynaniami Brykającego Konia. To wciąż on miał ostatnie słowo w tym domu.

Z dokumentami wyniósł się na taras, chcąc złapać trochę świeżego powietrza. Odkąd Gloria pojawiła się w jego życiu, nie czuł się najlepiej podminowany sytuacją. Nie chciał martwić bardziej Romaria i reszty chłopaków. W każdym innym momencie byliby gotowi nawet wspomnieć Anice, że ich ukochany szef się przepracowuje, jednak teraz nie mogli ryzykować pojawieniem się młodej Vongoli w rezydencji.

Zresztą zwyczaj pracy na tarasie podłapał od ukochanej. Swoje obowiązki w Vongoli bardzo często wykonywała właśnie tam, korzystając z ładnej pogody. Wielokrotnie spędzali czas w tym miejscu, gdy przyjechał się z nią zobaczyć, a wciąż była zajęta. Czy analogicznie w rezydencji Cavallone, gdy w czasie pobytu Aniki Dina dopadały papiery.

Zignorował zbliżające się stukanie kobiecych obcasów, chcąc przed obiadem zrobić jak najwięcej. Zresztą spodziewał się, że za chwilę będzie musiał zostawić pracę na rzecz mniej ważnych spraw. Cokolwiek Gloria chciała, zaczynał żałować, że nie został w swoim gabinecie, gdzie kobieta nie miała wstępu.

Steppanni przystanęła przy stoliku, spoglądając na wciąż zajętego papierami Dino. Odczekała, aż odłoży dokument na stos gotowych. Rozumiała, że miał obowiązki do wykonania.

– Dino – odezwała się.

Cavallone podniósł na nią spojrzenie, nie kryjąc niezadowolenia. Naprawdę miał nadzieję, że kobieta zajmie się sobą. Już i tak wysłuchiwał skarg, że Gloria zaczyna wprowadzać swoje własne porządki przekonana, że zostanie tu na dobre.

– Jestem zajęty – oznajmił.

– Więc zajmę ci tylko chwilę – odparła.

Wyprostował się w fotelu, choć nie zaprosił jej, aby usiadła. Dał w ten sposób do zrozumienia, że wysłucha, co ma do powiedzenia, ale musi się pośpieszyć.

Brew Glorii poszybowała do góry na to zachowanie narzeczonego, jednak zignorowała go. Wciąż powtarzała sobie, że Dino potrzebuje czasu, by się do niej przekonać.

– Słyszałam od służby, że za tydzień ma się tutaj odbyć przyjęcie dla Sojuszu – oznajmiła. – Chciałabym pomóc w przygotowaniach.

– Mowy nie ma. Wszyscy wiedzą, co mają robić. Poza tym o tej porze już cię tu nie będzie, Glorio. Nie licz na to, że zostaniesz przedstawiona pozostałym szefom i ich rodzinom.

– Na wieść o naszych zaręczynach skończą się propozycje matrymonialne, za którymi nie przepadasz przecież – zauważyła.

"I skończy się moje życie" – przeszło mu przez myśl. Już widział, jak Xanxus bez problemu przyjmuje do wiadomości, że ukochany jego siostry znalazł sobie inną. Nie zamierzał na to pozwolić.

– Nie ma mowy – warknął.

Gloria obserwowała grę emocji na twarzy Dino i w końcu kiwnęła głową.

– Może rzeczywiście masz rację, że to jeszcze za wcześnie, żeby ogłaszać to wszem i wobec. W końcu moja rodzina ma niewielkie znaczenie, więc wieść o zaręczynach z zupełnie nieznajomą kobietą może sprawić problemy – stwierdziła. – Mimo to chcę pomóc przy przygotowaniach do przyjęcia. Mieszkam tu. Pozwól mi się jakoś przydać. Organizowałam przyjęcia w domu. Może nie na taką skalę, ale dam radę.

Dino nie chciał się zgodzić. Czemu miałby, skoro Gloria dodała mu tylko pracy? Z drugiej strony, jeśli da jej jakieś zajęcie, będzie miał ją z głowy na kilka dni. Miał nadzieję, że do czasu przyjęcia wszystko się ułoży.

– Dobrze. Możesz pomóc, ale nie ingeruj za mocno w zaplanowane elementy – odpowiedział. – Nie potrzebujemy dodatkowego zamieszania.

Gloria uśmiechnęła się szeroko.

– Możesz na mnie liczyć. Będziesz zachwycony oprawą.

Zaraz też Dino został na tarasie sam ze stosem papierów. Miał nadzieję, że nie pożałuje tej decyzji. Może powinien wsadzić Glorię do samochodu i po prostu odwieźć do ojca? Może szybciej byłoby rozmówić się ze Steppannim twarzą w twarz? Musiał przemyśleć tę opcję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro