*°>Rozdział 1: Ryzyko<°*

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

TO. POSIADA. SPOILERY.

ZOSTAŁEŚ OSTRZEŻONY.

Kaiba strzepnął piasek ze swojego kombinezonu. Przez chwilę patrzył na swoje ręce, z których wydobywała się czarna materia, jego materia, rozpływająca się nad nim w powietrzu. Zaświaty to nie miejsce dla istoty żyjącej, każdy nie przeżyłby a nawet nie zobaczył tego miejsca... z wyjątkiem najbardziej zdeterminowanej i pełnej siebie osoby stojącej właśnie w piasku.
Przedsiębiorca oderwał wzrok od swoich rąk i spojrzał na miasto przed nim się znajdujące. Za siedzącymi figurami bogów egipskich znajdowały się kamienne domki a ludzie krzątali się przy nich, rozmawiając ze sobą, chodząc razem... tak jakby to był zwykły świat... raj, możnaby rzec. Za nimi wznosił się monumentalny pałac. Był szeroki na całe miasto, i wyższy niż jakikolwiek budynek przed nim się znajdujący. Kolumny wiły się z jednej i drugiej strony, a w środkowej części budynku znajdowało się wgłębienie z drzwiami do których prowadziły jasne schody. Biła od niego niesamowita siła, choć nawet Seto nie miał pojęcia jak ją nazwać, a w niebie, jakby to było jezioro, znajdowało się mętne odbicie monumentu.

Kaiba uśmiechnął się pod nosem i wznowił swoją wędrówkę przez piaski pustyni.
- Faraonie... nadchodzę.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Yugi skulił się na łóżku, przytulając złote pudełko. Siedział w tej pozycji już od początku dnia, nawet nie schodząc na śniadanie. Dzisiaj emocje wzięły górę i nie miał siły nawet wstać z łóżka. Nie mógł przestać myśleć o tym, co ostatnio się wydarzyło. On przybył... choć wszyscy wraz z nim wierzyli, że nie może ponownie wrócić do tego świata. Jedyną osobą która była tak uparta, aby nawet jeszcze raz złożyć Milenijną układankę... był Seto Kaiba. I to on miał rację, był tego tak pewny, że poświęcił się aby to on, Yugi pokonał Diva... albo Atem, choć wiedział, że jest więcej szans na to, że wszyscy przegrają. Przedsiębiorca nigdy się nie zmienił. To tak jakby całe jego życie obserwował Atema, a gdy ten odszedł do zaświatów to ciągle próbował go stamtąd wyciągnąć.

Chłopak oderwał się z zamyślenia i wyprostował nogi tak, że jedną miał swobodnie ułożoną na łóżku, a drugą zgiął i oparł na niej brodę, patrząc dokładniej na złote pudełko z okiem na samym środku. Teraz kosztowałoby ono fortunę. Ale teraz to naprawdę jego jedyna pamiątka po Faraonie, po tym jak ze sobą zabrał także Milenijne puzzle.
Czuł, że ciągle był mu potrzebny, chociaż podczas ich pojedynku to Yugi wygrał. Był... nie kompletny. Przez pięć lat, wydających się teraz tak odległym czasem, ciągle byli ze sobą, wspierali siebie. Wszystko robili razem. Brakowało mu tego, jak razem składali karty na następny turniej lub dzielili się swoimi myślami późno w nocy. I wtedy... jak wyznali sobie, że chcą ze sobą być na zawsze...

Chłopakowi właśnie kręciła się łezka w oku, gdy drzwi jego pokoju zostały powoli otwarte, wpuszczając światło do ciemnego pokoju. Ze szpary wychyliła się głowa siwych włosów.

- Yugi, wyjdź już na zewnątrz, wszyscy się martwią. - Zawołany, podniósł głowę i spojrzał w stronę jego Dziadka w milczeniu. Po chwili odwrócił głowę, odłożył pudełko i westchnął.

- Przepraszam... potrzebowałem małej chwili dla siebie. - pogłaskał swoją pamiątkę i wstał. - Za chwilę zejdę na dół.

Salomon włączył światło w pokoju, na co Yugi szybko zareagował, zasłaniając swoje oczy.

- Twoi przyjaciele czekają. - rzucił, zanim wyszedł, zamykając za sobą drzwi.

Gdy chłopak przestał słyszeć odgłosy kroków starszego mężczyzny, opadł na łóżku, ponownie trzymając puzderko w rękach.

Wydawało mu się, że w świetle błyszczało ono tak pięknie, jak pierwszego dnia gdy je uzyskał, gdy jeszcze układanka nie była złożona, gdy wszystko było przed nim. Z jego oka poleciała jedna łza. Zamknął oczy. W tym momencie oddałby wszystko, aby Tea usiadła obok niego i go uspokoiła. Albo...
Nie dokończył myśli i zaczął cicho szlochać.

- ... Tęsknię... - westchnął, uspokajając swój nagły, choć krótki wybuch i zaczął przygotowywać się do wyjścia.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Kaiba dumnie wszedł do pomieszczenia. Nikt nie próbował go zatrzymać, dobrze wiedział dlaczego. Faraon w końcu go zna. Wie po co tu jest.

Przed nim znajdował się tron, na którym siedziała osoba, której szukał, zaś obok niej stali strażnicy, wydający się jednak bardzo jedynakowi. Nie była jednak to jego wina, że prawie wszyscy w starożytnym Egipcie byli w jakimś sensie łysi. Zresztą plebs.

Siedzący uśmiechnął się w stronę Seto, po dłuższym się w niego wpatrywaniu, a kiedy wstał, przedsiębiorca ustawił się w pozycji bojowej z dyskiem do pojedynków w gotowości.

- Nie zmieniłeś się, Seto... nawet po moim odejściu znajdujesz mnie i wyzywasz pojedynek. Na dodatek łamiąc prawa natury. Naprawdę... - Faraon zaśmiał się, mówiąc bardzo spokojnie. - Jesteśmy teraz w zaświatach. Tutaj, stawki dla osób żywych mogą być... bardzo drastyczne. A nie zagram z tobą bez zakładu. - Jego uśmiech stał się bardziej szyderczy. Powoli zszedł ze stopnia, na którym się znajdował jego tron tak, że stał na poziomie Kaiby, choć trudno mówić o tym, jeśli dwie osoby są bardzo widocznie w różnym wzroście.
- Wiem... - z gardła przedsiębiorcy wydobyły się słaby głos. Nie posiadał dużo czasu. Jeśli się nie pospieszy, zniknie i tym razem nic go nie przywróci do życia, tak jak podczas walki z Diva. - niemożliwe zakłady to... te o które się najchę...tniej walczy.
- Cieszę się, że to zauważyłeś, Kaiba. Lecz przejdźmy do rzeczy. - Faraon założył na rękę DiaDhank, w tym momencie bardziej przypominający dyski do pojedynków produkowane przez Kaiba Corp. Piękne, złote jego zdobienia wydawały się robotą najlepszego rzemieślnika. Chociaż tylko chwilę podziwiał urządzenie na ręce rywala, ten zdążył to zauważyć i podniósł do góry swoją lewą rękę tak, żeby tamten mógł bardziej się jemu przyjrzeć.
- W zaświatach można robić tak wiele rzeczy... także i to. Chociaż tak naprawdę to tylko ja mogę coś takiego zrobić - wzruszył ramionami i spojrzał baczniej na Kaibę.
- Może ja zacznę. Idźmy z grubej beczki. Tak jak już musiałeś zauważyć, posiadam wszystko choć nic nie mam, więc kiedy wygram, nie oczekuję nagrody. Ty natomiast, jeśli ze mną przegrasz, otrzymasz... karę. Zostaniesz tu do końca wieczności, pracując jako jeden ze szczęśliwych chłopów na mułach Nilu. - W oczach Faraona można było dostrzec ekscytacje, a jego uśmiech urósł. - Ekstremalnie, to ekstremalnie. Teraz zdradź mi moją "karę" . Jednak powiem ci tyle. To zaświaty. nie żyję tak naprawdę od ponad pięciu tysięcy lat. Chociaż gdy zdobyłem życie na te pięć krótkich lat... czułem aię spełniony... - spuścił wzrok, i spojrzał ziemie, jednak potrząsnął głową ponownie podniósł głowę. - Jednak, to jest tak jak mówiłem, bezsens-
- Ukła...danka. - Seto wskazał na milenijny przedmiot zawieszony na szyji Faraona - Posiadasz... ją...
Atem otworzył usta, aby po chwili je zamknąć. Zdziwiony spojrzał na Kaibę - Ale ona nie będzie działać. Po co ci ona znowu? Dobrze wiesz że ona teraz nie jest niczym ważnym, nic w niej nie ma. - W jego głosie nie zostało noc z ekscytacji chwilę wcześniej, zastąpił ją zdziwienie i zszokowanie.
- Gdy ja wygram, zabiorę twoją duszę i milenijne puzzle spowrotem do świata żywych.
Przez chwilę obydwaj wpatrywali się w siebie, mniejszy w szoku, większy pełen pewności siebie. Nagle, Atem skinął głową na straż, która otoczyła dwójkę uczestników pojedynku.
Faraon odwrócił się w stronę Kaiby i się uśmiechnął, jednak przedsiębiorca mógł wyczuć nie pewność chłopaka, co uznał za swój triumf.
Egipcjanin stanął w pozycji bojowej
- Albo Ja albo Ty. Lubisz dużo stawiać na szali, prawda?
- Jeśli to... znaczy bycie... lepszym zawod...nikiem niż ty... tak.

Przez chwilę sprawdzili talie i włożyli je do dysków, Seto jeszcze na dodatek ułożył na oku wizjer, który pozwalał mu spojrzeć na hologramową wersję swoich pól.

- POJEDYNEK! - Wykrzyknęli obydwaj, w tym samym czasie i bitwa na skrawku życia i śmierci się rozpoczęła.

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

- Yuge, no dalej, mógłbyś choć trochę się rozchmurzyć. - Joey objął ramieniem swojego przyjaciela, który wpatrywał się w kieliszek z milkshakiem stojący przed nim. Czuł się o wiele gorzej niż jeszcze dzisiejszego poranka. Miasto rozpraszało go na każdym kroku, przypominając coś z tamtego okresu czasu. Nawet najzwyklejszy milkshake. Wszystko mu go przypominało. Zazwyczaj nie był w aż tak złym humorze... przecież już się pogodził z rozstaniem... prawda?
Yugi spojrzał na Joey'a, który z zapalczywością wilka zaczął jeść swój deser lodowy. Tristan, także będący obok niego, wyjątkowo spokojnie jadł sernik. Bakura wyjątkowo nie przyszedł z nimi na spacer, pogadać i tym podobne. Jakaś dziewczyna, psychofanka pokazała mu i całemu światu że się ożenią. Jutro zapewne to wszystko się rozwiąże.
Najmniejszy z nich wstał, rozglądając się po bokach. Siedzący spojrzeli na niego zdziwieni, ale on tylko machnął ręką. Rozmowa się nie kleiła, a w stanie w którym aktualnie się znajdował nie myślał, że się poprawi.
- Ja będę już wracał do domu... - odwrócił wzrok w przeciwną stronę. - przepraszam. Tak poza tym niedługo mam następny turniej i wolałbym jeszcze udoskonalić moją talię.
Blondowłosy wstał i pogłaskał Yugiego po jego ekscentrycznych, sterczących włosach. Na co mały, szybko zrobił krok do tyłu.
- Joey, przestań, ja nie jestem w podstawówce.
Jednak dzięki temu ruchowi, atmosfera się trochę rozluźniła.
- Powodzenia, Yugi - blondowłosy klepnął jego plecy, wrócił na swoje miejsce i kontynuował wypad wraz z Tristanem.
Yugi przez chwilę wpatrywał się w nich, na błyskawiczną rozmowę, która zainicjowali. Czasami lepiej dwa niż trzy. Wspomnienie przeleciało przez jego myśli, co zrzędło jego minę, więc się odwrócił i zaczął iść w stronę wyjścia. Nagle, wszystkie ekrany, znajdujące się na rynku, włączyły się i wyświetliły logo Kaiba Corp. Chłopak się zatrzymał i kątem oka spojrzał na jeden z nich. Mając tytuł Króla Gier i będąc jednym z najlepszych Zawodników na świecie wolał zostać i wysłuchać, aby dowiedzieć się co się dzieje.
Ekran ciągle posiadał w tle logo firmy, gdy z głośników wydobył się głos.
"W dzisiejszych czasach rzeczy niemożliwe są możliwe, a życie normalne zostaje niesamowitym."
Wyjątkowo to ogłoszenie... nie było mówione przez Kaiba. Było to zadziwiające słyszeć kogoś innego, kto ogłasza rzecz należącą do Kaiba Corp.
Dalsza część programu składała się z reklamy nowych dysków do pojedynków oraz nowej oferty wycieczek do kosmosu dzięki wieży Kaiba Corp. Chłopak nie chciał komentować ile za to oczekiwała ta firma.
Kiedy miał już iść dalej, zdziwiło go, gdy z ekranu dobiegło jego imię. Westchnął i ponownie zaczął się wpatrywać w urządzenie, na którym teraz znajdowała się głowa Kaiby, wpatrzonego w kamerę swym lodowatym, niebieskim wzrokiem. Chociaż to nie było możliwe, Yugi miał wrażenie, że właśnie on w niego się wpatruje, a po jego plecach przeszedł dreszcz.
"Oto specjalne ogłoszenie skierowane w stronę Yugi Motou. Nakazuję ci tutaj przyjść, albowiem mam pewną ważną sprawę, do której cię potrzebuję. Wiem, że teraz mnie słyszysz, wiem też gdzie jesteś. Teraz w twoją stronę leci helikopter, który zabierze cię do Wieży Kaiba Corp. I gdybyś się pytał, dlaczego nie zadzwonię jak normalny człowiek..." - Na chwilę przerwał swój monolog i zamknął oczy. Wyglądał jakby skupiał się na jakiejś rzeczy, po czym na jego usta wbiegł malutki uśmieszek. - "...Bo jestem Seto Kaiba i nic mnie nie powstrzyma". Komunikat się skończył, a ekran pociemniał. Kiedy Yugi odwrócił wzrok od ekranu ze zmieszanym wyrazem twarzy rozejrzał się. Wszyscy ludzie wpatrywali się w niego, jakby zobaczyli jakiegoś kosmitę. Szybkim krokiem udał się w ciemniejszy zaułek i usiadł na ziemi. Jeszcze brakowało tego, aby Kaiba go wyzwał na pojedynek. Normalnie bardzo pomagał. bardzo.
Jednak zastanawiał się nad tym czemu Kaiba naprawdę nie mógł zadzwonić go normalnie i musiał robić z tego całą aferę na placu. Westchnął.
Miał dziwne przeczucie, że Seto wpadł na zły pomysł.

-------------------------------
nie zwracajcie uwagi.
Jedyny raz odwołam się na moc fanfików, aby kontynuować zakończenie po DSoD. To może dalej iść, zresztą z mojego punktu widzenia. Ciagle musze obejrzec troche sezonow. I pojecia moga sie mylic.
Ale.
robie.
FANFIC.
*Inhale
dziekuje bardzo
baaaaj

ooo i dla tych co nie wiedza. Mozliwe wystepujace tu shipy to:
- Prideshipping / Timeshipping
- Puzzleshipping / Blindshipping

co ze mna nie tak. 1500 slow... jeden dzien (teorytycznie)
dumna jestem z siebie, ale zapewne ten tekst posiada wiele bledow, wiec sie nie dziwcie :V
powinnam naprawde popracowac nad MOJA ksiazka a nie ventowymi fanfikami.
coz.
TERAZ NA SERIO BAJ.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro