* ° > Rozdział 2: Więź < ° *

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Używając Polimeryzacji, przywołuję Ostatecznego Niebieskookiego Białego Smoka! - Kaiba przejechał palcem po hologramie trzech kart w powietrzu po czym ich miejsce zastąpiła inna, z fioletowym obwodem, a u jego boku pojawiła się bestia o trzech głowach i skórze w kolorze metalowej bieli.
- 4500 ataku. 3800 obrony. - wycharczał status potwora i wskazał palcem na czarnoksiężnika Atema. Był to jego jedyny wystawiony potwór, chociaż miał jeszcze dwie schowane karty na polu. Kaiba jednak nie raczył się tym przejmować.
Minęło najwyżej piętnaście minut meczu, jednak szala zwycięstwa już mocno przechylała się na stronę Seto. Bardziej szczegółowo mówiąc, posiadał dwa tysiące czterysta punktów życia, kiedy Atem jedynie tysiąc trzysta.
- Niebieskooki! Zaatakuj Mrocznego Maga!
- Nie tak szybko, Kaiba! - Faraon odwrócił jedną kartę, w tym samym czasie aktywując jej efekt. - Zaprzestanie Ataku. To zaklęcie zmienia-
- Debilu, gramy ze sobą od trzech cholernych lat, wiem co do jednej robi ta karta, jej nazwa mówi sama za siebie. - Kaiba przerwał mu zniecierpliwiony, opuścił rękę i stanął w pozycji gotowości bojowej - Twój ruch.
Atem z niepewnością wyciągnął kartę. - Dobieram. - Chwilę przeglądał swoją dłoń, po czym z niezadowoloną miną wykonał ruch. - Ustawiam kartę potwora nieodwróconą i kończę swoją turę.
Seto uśmiechnął się triumfalnie na widok ( jego zdaniem) desperackiego ruchu obrony. I wtedy wpadł na pewien pomysł. Był pewien swojej wygranej, w końcu jeden cios w księcia i go pokona. To zawsze było jego marzeniem, jednak miał wrażenie, że jego rywal nie jest w formie na grę. Zapewne z nikim w zaświatach w nią nie grał. Fakt, dla wszystkich oprócz niego to bolesne wspomnienie, a w samej przeszłości gra posiadała trochę inną formę.
Dlatego tym bardziej chciał go sprowadzić z powrotem. Nie może zmarnować swojego talentu, nawet jeśli praktycznie nie żyje. Co na razie jednak "pobawi" się nim, zanim zakończy grę. Chciał przedłużyć złudną chwilę zwycięstwa.
- Dobieram - Zmaterializował kartę, połyskującą niebieskim światłem, ze swojego dysku i dodał do swojej dłoni.
- Wiesz, chyba trochę wyszłeś z formy. Powiedz, czy od kiedy tu jesteś chociaż jeden raz dla zabawy z kimś pograłeś w Potwory Pojedynków? - wyciągnął jedną kartę ze swojej dłoni - Ustawiam nieodwróconego potwora.
Po tym, wskazał w dość dramatyczny sposób na nieodwróconą kartę potwora swojego przeciwnika.
- Ostateczny Niebieskooki Biały Smoku, zaatakuj schowanego potwora! - Ze wszystkich trzech paszcz gada wystrzeliły lasery, wycelowane w oznajmioną kartę, a ta... została odwrócona.
- Aktywuję efekt Szkielanioła! Gdy ten potwór zostaje zniszczony, jego efekt pozwala mi dobrać jedną kartę z mojej talii!
Atem wyciągnął kartę i się do siebie uśmiechnął, po czym Szkielanioł został odesłany na cmentarz.
- Naprawdę, Yuugi? - Kaiba zaczął aroganckim głosem, podkreślając imię, przez które chłopak na przeciwko wzdrygnął się. - To słaba karta. Czemu masz ją w swojej talii?
- Nie ignoruj mocy dobierania. I serca kart.
- blablabla. Jak mi wiadomo "Serce Kart" to twoja umiejętność do oszukiwania w tej grze. Potrzebujesz magii aby coś wygrać. Wielki mi "Król Gier". - Seto kontynuował swoje przedrzeźnianie. Z kolejnym uśmiechem  pomyślał jakie to może być zabawne, gdyby udało mu się zezłościć Faraona. Chociaż nie był to najlepszy z ich pojedynków to się... cieszył. Wreszcie czuł się szczęśliwy po tym roku nieobecności swojego rywala. Tak bardzo, że aż czuł, że samą siłą woli jest w stanie przedłużyć swój pobyt w zaświatach bez rozproszenia się. Jednak... to nie znaczyło, że ten limit już nie istnieje.
- Kończę swoją turę - Atem puścił mimo uszu docinkę Kaiby, lecz za to zaczął się z lekkim niepokojem w niego wpatrywać. Materia jego ciała zdawała się być uszkodzona, natomiast czarny pył wydobywał się z tych uszkodzeń. Unosił się ku górze i rozpływał się w powietrzu. Jednak postawa Seto wskazywała na to, że nawet tego nie zauważa. Zmarszczył brwi.
- Kaiba... proszę, wróć do siebie. Nie chcę abyś stracił życie przez taki błahy powód jak ten pojedynek.
Niebieskooki z lekceważeniem przewrócił oczami i dobrał kartę.
- Firma da sobie radę beze mnie. Mokuba zna się na tym co robi. Może i nie posiada doświadczenia w byciu prezydentem firmy, ale nauczyłem go kilku sztuczek. W końcu w jego wieku oficjalnie ją przejąłem. Nikt nie poniesie większych szkód z powodu mojej nieobecności - Przeglądnął swoją rękę - Tak czy inaczej, jeśli nie wygram tego pojedynku... - Ustawił nieodwróconą kartę - Nie wrócę z powrotem do świata Żywych. I to nie nawet przez twoją karę.
Na twarzy Atema pojawiło się przerażenie. Przypomniało to mu, jak to trzy lat temu, Kaiba postanowił pozbawić siebie życia, gdyby przegrał podczas ich pojedynku o przepustkę do zamku Pegasusa. Potrząsnął głową na boki. Choć wtedy grali o dużo, teraz grali o siebie a nie o innych.
- Kończę turę - oznajmił nonszalancko Kaiba. 
Po swojej stronie posiadał Ostatecznego Niebieskookiego Białego Smoka, jednego nieodwróconego potwora i jedną nieodwróconą kartę, natomiast Atem miał wystawionego Mrocznego Maga oraz jedną nieodwróconą kartę.
- Wiesz, zawsze mógłbyś po prostu się poddać.
Przez chwilę nastała między nimi głęboka cisza. Atem wzniósł głowę i wyjął kartę nic nie mówiąc.
W końcu odezwał się szeptem:
- Wszystko zaplanowałeś... ten pojedynek i konsekwencje, prawda? - Wzniósł wzrok w jego stronę. - Od początku byłeś pewny swojej wygranej.
- Wcale nie byłem. Po prostu tak będzie.
Ponownie zapadła cisza. Faraon bez słowa aktywował kartę ze swojej ręki.
- Ririyoku. Ta karta pozwala mi zabrać połowę ataku twojego potwora i dodać ją do mojego. Osłabiam twojego Smoka, aby wzmocnić Mrocznego Maga. - Kaiba zaczął gapić się z niedowierzeniem, jak potwór Atema rośnie w siłę i przewyższa ją jego Asa w rękawie.
- Heh, kiedyś musiałeś wykonać ciekawy ruch, czyż nie?
- Kiedy ciebie pokonam, odeślę cię do świata żywych i zabiorę ci kostkę Aigamy.
- Nawet się nie waż.
- Oh, a jednak będę.
Atem wskazał Smoka.
- Mroczny Magu! Zniszcz Ostatecznego Niebieskookiego Białego Smoka!
Kaiba zaczął się śmiać.
- Dziękuję za aktywowanie mojej pułapki!
Seto odwrócił kartę.
- Zbroja Sakuretsu niszczy potwora, który zainicjował atak przeciwko mnie!
Mroczny Mag zniknął, zostawiając po sobie tylko złoty pył, a w oczach Atem zagościł strach. Koniec jego tury. Nie ma żadnych potworów, nic nie mógł już wystawić. Pozostawała jedynie jedna ukryta karta. To jego jedyna szansa. Smok Kaiby posiadał więcej ataku niż jego życie, nawet z tymczasowym osłabieniem Ririyoku, jednak kiedy nadejdzie tura Seto, potwór ponownie będzie posiadał tyle ataku, ile posiadał oryginalnie.
- Czy już widzisz że to koniec? Wygrałem. W taki sposób nic ci nie wyjdzie. To koniec twojej tury. Będąc szczery, mogłem cię pokonać już pięć rund temu. Ale musiałem nasycić się tą chwilą.
Seto zaśmiał się i skrzyżował ramiona
Faraon nie odezwał się ani nie uczynił żadnego ruchu. Jego wzrok wydawał się pusty, a jego usta... nie, całe ciało drżało.
- Na co czekasz? Już nic nie zrobisz, wiadomo że przegrasz. - ponaglił zniecierpliwiony Seto.
Kiedy przez następną minutę Atem się nie ruszył, Kaiba zerwał się, szybkim ruchem złapał jego włosy, odchylając tak, aby patrzeć na jego twarz.
- Wygrałem. Wracasz. Taka była stawka.
Wziął w dłoń układankę znajdującą się na szyji chłopaka i przyciągnął ją do siebie.
- Nie możesz... Świat-
- On mnie w ogóle nie obchodzi! Kiedy to do jednej zrozumiesz?!
Głos Seto załamał się. Atem patrzył bezradnie jak jego twarz nabiera pełną bólu ekspresję, jednak prawie od razu Seto opamiętał się i wrócił do swojego codziennego wyrazu. Faraon odwrócił od niego głowę. To było dla niego dziwnie bolesne.
- Musisz się z tym pogodzić. Nie mam powodu tam wracać. To nie mój świat... już nie. Wypełniłem ścieżkę, którą stworzył dla mnie los. Przepraszam - Dodał na końcu cicho spuszczając wzrok na ziemię. Kaiba złapał jego twarz i zmusił do poprzedniej pozycji.
- Nie przyszedłem tutaj, aby słyszeć takie bzdury. I powiedz mi, szczerze. Czy przypadkiem sobie nie zaprzeczasz? Czy wcześniej nie bałeś się tego wszystkiego? Czy ze wszystkich sił nie pragnąłeś trzymać się prawdziwego świata, wszystkich swoich przyjaciół, dopóki cię potrzebują?
Przybliżył głowę.
- Nie możesz tak po prostu odejść. Wszyscy cię potrzebują, nawet jeśli na to nie wygląda. I nie wierzę że to mówię, ale Ja też. Do życia. Jesteś jedyną osobą, przy której czuję szczęście z mojej pasji. Bez ciebie...
Kaiba zamilkł. Zaczął pusto wpatrywać się gdzieś za księcia. Pełne goryczy i zamyślenia spojrzenie. Zdawał się być na krawędzi płaczu. On. Na granicy płaczu. Jedna z najbardziej egoistycznych osób na całym świecie. Płacząca przez sytuację innej.
- Jakich kłamstw się najadłeś, Yuugi?
Atem nie odezwał się. Nie był pewny co powinien robić. Przekonywał siebie, że wszystko jest w porządku? Czy okłamywał siebie? Co jest realne? Nagle przez strażników przedostał się Mahaad. Wysoki mężczyzna jednym, szybkim susem rozdzielił ich i zasłonił Faraona.
- Nie pozwolę ci zabrać Atema. Nie pozwolę mu znowu odejść! - oznajmił pewnie czarownik, wpatrując się z wyższością w Seto, który odwrócił się i wrócił do swojego miejsca. Parsknął:
- Nie przeszkadzaj. On się zgodził na ten pojedynek i musi się liczyć z konsekwencjami.
- Ale nie-
Zanim Maahad powiedział jakiekolwiek słowo, usłyszał szept Atema:
- Kończę swoją turę.
Spojrzał pewnie na Seto, po czym westchnął.
- Walczę do końca.
- Ale Faraonie! Jest szansa że przegrasz, wielka. Zrób coś TERAZ. Chcesz nas znowu zostawić?!
Atem uśmiechnął się lecz starał się nie patrzeć na swojego przyjaciela.
- Nie martw się, ciągle jest nadzieja.
- Wiem, że macie swój moment - Kaiba im przerwał - ale jesteśmy w trakcie już przesądzonego meczu. Moja tura.
Przeszedł do fazy bojowej. Mahaad odsunął się od Atema, a ten odwrócił głowę w stronę Smoka czekając na uderzenie.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Odgłosy helikoptera stawały się coraz głośniejsze, chociaż Yuugi już od dawna nie znajdował się w pobliżu placu, gdzie usłyszał to nieszczęsne ogłoszenie. Znów go namierzają, oczywiście, czego się spodziewał. Ich zdaniem musi być dostępny przez cały czas. Tylko przecież nie ma przy sobie dysku do pojedynków. Westchnął. Jak wróci do domu przeszuka dokładnie swoje ubrania. 
Naprawdę Kaiba z tym grubo przesadzał. To nie pierwszy raz, kiedy go tak namierza. Zawsze kończyło się to jednym - pojedynkiem. Ciągle go na nie wyzywał i chyba próbował znaleźć w tym swoją pasję po raz kolejny. Widział to w jego oczach. Determinację. Przy kilku pierwszych razach grał z nim, próbując mu się uporać z tą całą sytuacją. Jednak jego stan nie zdawał się poprawiać, a nawet zaczął się pogarszać po tym całym incydencie z Divą. Z sukcesem Yuugi za każdym razem z nim wygrywał, co go oczywiście frustrowało. Więc próbował. I próbował. I próbował. Aż Motou zaczął unikać i chować się za każdym razem gdy usłyszał helikopter. Nie, tym razem nie będzie mu pomagał w niczym. Jego stan jest beznadziejny, próbował zrobić cokolwiek w jego mocy, ale Kaiba chce tylko jednej rzeczy, jednak od niego jej nie otrzyma. Nie jest w stanie mu w ten sposób pomóc.
Wiatr zaczął miotać jego spiczastymi włosami na boki, co zaczęło strasznie mu przeszkadzać. To jest ten czas, aby grzecznie odmówić współpracy. Trochę wkurzony stanął w miejscu i spojrzał nad siebie. Biało-niebieski kolor maszyny odbijał promienie słońca, przez co wydawała się błyszczeć. Na jego tylnym skrzydle znajdowało się logo firmy Kaiby - proste K i C ze sobą przeplątane a pod nią znajdowała się... malutka naklejka Niebieskookiego Białego Smoka? Nie wstydzi się tak latać?  Nie, oczywiście, że nie. W końcu gdzieś w swoim garażu posiada nawet samolot w kształcie tego stwora.
Z helikoptera w jego stronę poleciała drabina, a z tylnej części maszyny Mokuba wychylił głowę.
- Wskakuj!
Yuugi wpatrzył się w niego. Minęło trochę czasu od ich ostatniego spotkania i miał wrażenie, że coś zmieniło się w jego wyrazie twarzy. Nigdy nie widział w nim takiej powagi i zdenerwowania. Zdziwiony, stwierdził, że wygląda na smutnego. Może niepokoi się stanem Seto? To w końcu jego brat.
- Wchodź już.
Jego rozmyślania przerwał chłopak w helikopterze. Jednak zamiast słuchać jego słów, skrzyżował ręce.
- Niech zgadnę... czy Kaiba znowu chce się ze mną pojedynkować i także to PONOWNIE nadawać w telewizji? Dramatyzować, nie wiadomo po co? - zamknął oczy i spuścił głowę.
- Nie chce mi się teraz po-
- Nie, nie tym razem. Posłuchaj, muszę cię stąd odebrać i podrzucić do budynku firmy. Przepraszam, ale szczegółów nie znam.
Yuugi ponownie spojrzał na Mokubę. Nie wydawał się żartować. To było dziwne. Albo coś ukrywa, ale nie chce aby się o tym dowiedział.
"To ostatni raz" - przyrzekł sobie w duchu. Po chwili ciszy, chłopak złapał drabinę i wdrapał się na nią.  Nie mógł ukryć tego, że był ciekaw o co chodzi Kaibie. "To ostatni raz. Na pewno".
Maszyna zaczęła się wznosić do góry, co pobudziło go, aby szybciej wspiąć się do jej środka i zamknąć za sobą drzwi. Przymknął oczy, opierając się na siedzenie, na które udało mu się wspiąć i zatopił się w wyjątkowo wygodnym siedzeniu. W jakiś sposób, Kaiba stworzył szyby, które, choć nie były ciemne, chroniły oczy przed oślepiającymi promieniami słońca. Trzeba dać takie szyby do wszystkich samochodów. To by bardzo ułatwiło wszystkim ludziom na świecie jazdę, a Kaiba zdobyłby więcej pieniędzy. Dobrze to by dla niego wyszło. Ale jak zwykle interesuje się tylko Potworami Pojedynków.
Yugi odwrócił głowę w stronę szyby i zaczął się przypatrywać miastu nad którym przelatywał. Metalowo-ceglany labirynt bloków piął się po horyzont, wydający prawie nigdy się nie kończyć. A jednak, gdzieś znajdowało się to "wyjście"...
Chłopak potrząsnął głową i skarcił się za następne wspomnienie. Było to dla niego tak frustrujące, że miał już tego serdecznie dość. Dzisiaj nie było rzeczy, która by pozwoliła mu zapomnieć i skupić się na czymś innym. Czymkolwiek, Cokolwiek.
Ponownie zamknął powieki
- Mokuba.
Usłyszał dźwięki przesuwania się obok siebie 
- Tak? 
- Chyba nie ukrywasz przede mną żadnych informacji, prawda? Czy wiesz coś więcej?
- Nie, proszę, uwierz mi! Tak jak mówiłem, to na pewno nie następny pojedynek. To tyle. No i że muszę cię zabrać do głównej siedziby Kaiba Corp. Powiedziałem ci wszystko co wiem.
Yuugi westchnął nie za bardzo usatysfakcjonowany odpowiedzią.
- Skoro tak mówisz.
Chłopak zaczął wpatrywać się w ścianę nie mając pojęcia na czym spocząć wzrok, kiedy wszystko mu przypominało JEGO. Po dłuższej chwili ciszy z głośników poleciała spokojna muzyka, która wyrwała go z pustego zamyślenia. Była miła dla ucha, jednak dla nie wprawionego ucha, instrumenty były nie łatwe do odgadnięcia. Nagle, rozległ się jedwabny, kobiecy głos. Z jej każdym następnym słowem czuł się, jakby zapadał w dziwny trans pełen melancholii, jednak nie wiedział skąd ona pochodziła. Sam głos śpiewającej kobiety nie posiadał żadnych smutnych emocji. Było to takie niezrozumiałe. Nie był ekspertem, ani szczególnym fanem muzyki, ale mógł stwierdzić, że to dziwne. Piosenka dochodziła do końca, gdy Mokiba odezwał się.
- Myślałem, że duży brat będzie zbyt zajęty aby nadzorować twoje przybycie...
Fioletowooki odwrócił wzrok w stronę chłopca, który miał teraz twarz przyklejoną do szyby helikoptera. Faktycznie, na krawędzi dachu budynku stał Kaiba, obok znaku lądowania helikoptera. Wpatrywał się on w ich transport nie obecnym spojrzeniem.
Pilot zakręcił,  przygotowując się do lądowania, co zmusiło pasażerów do zmienienia okna do obserwacji. Seto stał na krawędzi dachu. Jego wzrok był teraz pewny siebie, przebijający duszę na wylot, takie, które wydawało się znać wszystkie jej tajemnice. Yugi wzdrygnął się i spojrzał bardziej na bok. W tej samej chwili silnik helikoptera zgasł, a drzwi otworzyły się, pozwalając zimnemu powietrzu dostać się do wnętrza.
Mokuba jako pierwszy wyskoczył z maszynu i pobiegł w stronę swojego brata, a Yugi powoli wychylił głowę. Kaiba stał na krawędzi dachu. Oczekująco się w niego wpatrywał.
Nagle zaczął mówić.
- Dwa razy.
Jego głos był chłodny.
- Dwa razy miałeś szansę nie zmieniać niczego, wrócić do starych dni.
Mokuba się zatrzymał w połowie drogi i odwrócił się w stronę wyjścia z helikoptera.
- Ale pozwoliłeś mu odejść! Nie zatrzymałeś go!
Mówił o tej samej osobie, o której myślał przez cały dzień. Oczywiście, że o niego mu chodzi. Kolejne słowa Kaiby zabolały go bardziej, niż się spodziewał. Chciał zaprzeczyć, powiedzieć że próbował, przerwać atak Seto, jednak jego umysł był pusty.
Nie wiedział co powiedzieć.
Więc zszedł na ziemię.
- Starszy... bracie? - Mokuba znowu spojrzał na przedsiębiorcę, po czym podszedł do niego, jednak spotkał się z jego zimnymi, niebieskimi oczami. Cofnął się.
- C-Co się dzieje, bracie...
- Skoro Powłoka nie pozwoli mi się z nim spotkać...
Yugi lekko się wzdrygnął na dźwięk tego określenia. Ostatni raz, kiedy ktoś go tak nazwał... była to ta sama osoba przed nim stojąca. Nie znosił kiedy wszyscy tak go porównywali do NIEGO, ale to już tak często się nie działo w końcu ON poszedł. Jego na tym świecie już nie ma. Chociaż chłopak sam chciał, aby to się inaczej skończyło.
Seto zrobił krok w tył, tuż przed krawędzią dachu. Widząc to, z helikoptera wypadł pilot, który ze strachem zaczął się zbliżać w jego stronę.
- Panie Kaiba, co pan wyprawia?
Ten tylko się uśmiechnął
- Sam wybiorę się do NIEGO.
Jeszcze jeden krok. Znalazł się za krawędzią. Jego ciało zaczęło opadać w dół. Dla wszystkich tam zebranych nagle sekundy zaczęły się dłużyć, aby później ponownie wrócić do szybkiego tempa zdarzenia.
Wiatr wiał, Dźwięki samochodów. Wszystko było słychać. Żaden krzyk nie nastał.
Yugi otrząsnął się z szoku, gdy usłyszał ciche łkanie Mokuby.
- A-Ale... ja nie rozumiem! SETO!
Kaiba popełnił samobójstwo.
Aby ponownie zobaczyć się z Atemem
To wszystko było jego winą, choć nie miał na to większego wpływu.
Serce zaczęło go kłuć, a w głowie zaczął panikować.
Jak mógł na to pozwolić?
Przeklinać będzie siebie przez całe życie
Jakby nie poszedł...
Jakby nie był taki ciekawski, może ta katastrofa by się nie wydarzyła!
Poczuł się słabo i zaczęło go ogarniać odrętwienie. Upadł na kolana i zaczął masować swoją głowę. Czuł się coraz bardziej zmęczony, chociaż próbował z tym walczyć. Nie chciał zemdleć, jednak nie mógł nad tym zapanować. Wszystko zaczęło się rozmywać.
Zanim stracił połączenie ze światem, usłyszał Pilota:
"Gdzie on się podział?"
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Aktywuję pułapkę, "Moc Lustra" i niszczę twojego smoka!
Atem ukazał swoją kartę i się uśmiechnął.
- Myślę, że wygrana nie jest jeszcze przesądzona, hm?
Jego ręka się trzęsła, jednak ciągle próbował promieniować determinacją. Niczego nie był pewny, nawet tego czy chce to wszystko wygrać. Przegrana była kusząca, ale nie mógł na nią pozwolić, nie.
- Książę! - Z radością wypisaną na twarzy, Mahaad wykrzyknął z triumfem, jednak Atem uciszył go ręką.
- Pojedynek jeszcze się nie skończył, ciągle nic nie wiadomo.
- Proszę, odeślij go do świata żywych, nie dopuszczę do tego, abyś ponownie od nas został odebrany!
Faraon odwrócił się w stronę Czarownika. Wśród straży wyróżniał się swoim bogatym strojem i wyższa posturą niż jakikolwiek z innych. Sami ludzie nie odezwali się ani słowem, jedynie obserwowali cicho przebieg pojedynku.
Mahaad wydawał się pełen nadzieji i oczami błagał Atema o spełnienie jego prośby.
- ...Nie mogę Mahaad.
- Ależ możesz!
Nagle dodał ciszej.
- Chyba że... chcesz wrócić?
Atem pokręcił głową i przyłożył dłonie do twarzy. Nic już nie wiedział. Był pewny, że chce zostać w zaświatach, że jest mu tu dobrze, że los go pokierował tutaj i to ma być już koniec ścieżki... ale przed nim znajduje się druga droga, skrót. Przybycie Seto wzbudziło w nim pragnienie powrotu i z każdą chwilą stawało się większe. Nie może jednak... nie. Musi się go pozbyć, to on pokazał mu tą ścieżkę, to właśnie on jest powodem jego niepewności. Ale ta szansa...
Odwrócił głowę w strony Kaiby i wzdrygnął się, widząc jego coraz bardziej znikające ciało, jednak tak jak wcześniej, Seto nie zdawał się tym przejmować. Stał  z małym uśmiechem na twarzy i skrzyżowanymi rękami na piersiach. Nie odzywał się. Czekał cierpliwie na jego ruch, co było w jego przypadku rzadką rzeczą. Widząc, że zwrócił na niego uwagę, uniósł lekko głowę i zaczął go prowokować.
- No dalej. Odeślij mnie. Nie będę stawiał oporu. A może jednak chcesz dokończyć pojedynek?
Atem otworzył usta i je od razu zamknął, nie wiedząc co powiedzieć. Wzniósł rękę z kartami nad dysk
- Zakończ turę, Kaiba.
Z tyłu usłyszał Mahaad wciągającego powietrze z dezaprobatą. Dlaczego nigdy nikomu nie może dogodzić?
- Jak sobie życzysz, królu. Kończę swoją turę. - Przedrzeźniając go, Seto lekko schylił głowę. W jego głosie można usłyszał cień ulgi.
- Dobieram. - Atem wyciągnął kartę ze swojej talii i przeglądnął rękę.
- Przywołuję Mężczyznę z Wdjat. - Na polu gry pojawiła się zakapturzona osoba ubrana w ciemną czerwoną szatę. Z pod ciemności kaptura było widać tylko dół jego twarzy a na jego czole świecił się złoty znak w kształcie oka.
- Zaatakuj Kaibę!
Z rąk mężczyzny wydobył się dym, które od razu wystrzeliły w stronę Seto i zostawił go z 800 punktami zdrowia. Ten natomiast się uśmiechnął.
- Nie uwierzysz jak bardzo mi pomogłeś.
Atem wzdrygnął się. Nie miał czasu na nagłe przejęcie pojedynku przez Kaibę. Jeśli ma się go pozbyć, musi to zrobić teraz. Mógłby teraz go odesłać, to prawda, ale chce spełnić jego prośbę pojedynku. Sam cicho miał ochotę na tą rozrywkę. Więc żadnych sztuczek, żadnego odsyłania przed zakończeniem pojedynku. To nie jest w końcu gra cieni albo coś w tym stylu.
- Kończę turę.
Kaiba bez słowa dobrał kartę. 
- Ustawiam nieodwróconego potwora i jedną nieodwróconą kartę. Kończę turę.
Jego głos powrócił do tonu znudzonego przedsiębiorcy.
Ale to nie zmniejszyło koncentracji Atema. Wiedział, że Seto coś knuł, w końcu mówił, że w czymś mu pomógł. I tak szybko zdecydował co wystawić. 
Westchnął. Raz kozie śmierć.
- Dobieram. - Wyciągnął kartę. Nie było to nic przydatnego w tej chwili. Mógłby użyć swojej mocy, ale to byłoby nie honorowe. Chwila. Już dwa razy sobie o tym pomyślał i dwa razy siebie skarcił za to. Ma tak wielką moc nad tym pojedynkiem i próbuje o tym zapomnieć. Może podświadomie chce sobie dać szansę na powrót...? Nie, chce być fair w stosunku do Kaiby... tak. Tak musi być.
Zamknął oczy, po czym je ponownie otworzył, wyciągając zamaszyście rękę do przodu.
- Mężczyzno z Wdjat! Zaatakuj schowanego potwora Kaiby!
Zanim jego potwór zdążył wykonać ruch, Seto odkrył jedną z jego kart, oraz jego stwora w defensywie.
- Aktywuję moją kartę metalmorph. Zwiększa ona atak mojej Starożytnej Wiwerny o 300 punktów. Co się równa 2000 punktów ataku! I to jeszcze nie wszystko. 
Kaiba odwrócił ostatnią kartę po jego stronie, a Atem z wrażenia aż się cofnął do tyłu. Mężczyzna z Wdjat przed nim zniknął i wrócił do jego ręki.
- Ostatnia tura. - Seto zaśmiał się z triumfem. - No dalej, wystaw potwora. Z metalmorph po mojej stronie nie myślę, abyś miał silniejszego potwora w swojej dłoni. Teraz się nie wymigasz, Yuugi.
Atem z przerażeniem musiał przyznać Kaibie rację. Miał tylko jednego potwora, który właśnie do niego wrócił z pola walki - Mężczyzna z Wdjat. Był on o 400 punktów słabszy niż wiwerna. To naprawdę koniec... ale chwila, może uda mu się jeszcze wyciągnąć kartę z większym atakiem, jeśli tylko w siebie uwierzy. To w końcu on decyduje jak to wszystko się skończy. Uniósł rękę nad talią, myśląc o Uczennicy Czarnego Czarownika, jednak po chwili przestał.
"Żadnych trików. Żadnych".
Powoli wyjął kartę i spojrzał na nią. Był to Kuriboh. Właśnie tak się dzieje, kiedy nie jest się pewnym czego się chce, ale cóż - już się stało. 
Zdjął koronę, co zdziwiło wszystkich obserwujących pojedynek i powoli odłożył ją na podłogę, po czym pomasował się po czole. Zaczęła go dziwnie uciskać. Czuł, że musiał to zrobić. Wystawił kartę.
- Ponownie przyzywam Mężczyznę z Wdjat.
- Atem! Czemu nie wyciągnąłeś silniejszej karty?!
Z naganą w głosie z boku wykrzyknął Mahaad, a Seto po przeciwnej stronie pola zaczął się śmiać, jednak o dziwo nie był to okrutny śmiech triumfu, a ten szczery, pełny szczęścia i ulgi. Wszystko zniknęło, a książę upadł na swoje kolana. Z jego ręki Diadhank rozsypał się w piasek. Usłyszał kroki, dochodzące od strony Kaiby. Nie słyszał, aby czarownik w tłumie się poruszył. Sami strażnicy zaczęli się rozpraszać. W oddali ujrzał resztę kapłanów, którzy się patrzyli to na niego, to na Seto. Zapewne obserwowali pojedynek w jakiś sposób z daleka już od jakiegoś czasu. Kaiba uklęknął przy Atemie i podał mu rękę. Książę przez chwilę się wahał, jednak drugi prawie od razu złapał go za nadgarstek i podciągnął do góry.
- Wszystko skończyło się w taki sposób jaki chciałem. - Jego głos był ciepły, chociaż zachował w sobie arogancki akcent. - Jednak to nie zmienia faktu, że nie mogę zatrzymać pewnego procesu.
Atem odsunął rękę od niego.
- Procesu?
- Coś na wypadek gdybyś się nie zgodził. Nazwijmy to... - Jego wzrok spochmurniał, ale wciąż na jego ustach miał uśmiech. - ...sekretną bronią.
Książę spojrzał na rękę Seto, którą w tym momencie podniósł do brody i ustawił w pozie myśliciela, patrząc gdzieś w dal. Na takie stwierdzenie był dosyć spokojny, choć sama informacja nie była normalną którą by mogło się wymienić podczas jakiegoś podwieczorku. Co on może nazwać "Sekretną Bronią" w świecie ludzi, którzy nawet nie pamiętają jak ma na imię? Jedynie stare zapiski, kamienie i...
Pobladł.
- Czy ty chcesz zrobić Yuugi'emu?! Nawet się kurna nie waż! - Wrzasnął w jego stronę, ale Seto błyskawicznie go uciszył, kładąc palec na jego ustach. Zamknął oczy.
- Nic się mu nie stało i się nie stanie. Jest cały i zdrowy. Może najwyżej przejdzie małą traumę...
- KAIBA. - Atem nagle skoczył na niego i oplótł ręce naokoło jego gardła. - Nie wybaczę ci. CO MU ZROBIŁEŚ?!
- Jeszcze nic, proszę puść - Usłyszał irytację w głosie Kaiby, ale w ogóle na to nie zwrócił uwagi.
- NIE. MUSISZ UMRZEĆ. TAK, UMRZEĆ. JESTEŚ W IDEALNYM MIEJSCU NA TAKI ZABIEG.
Seto wydawał się przez chwilę przyglądać twarzy Atema, po czym go uszczypnął i się zaśmiał.
- Dawno nie widziałem na twojej twarzy takiej ekspresji... Tęskniłem za tymi oczami.
Atem powoli zszedł z Kaiby ze zdziwioną miną.
- uhh, co?
- Nie dziwię się, że nie wiesz. W końcu nie macie tutaj luster. Ale twój morderczy wzrok... od lat go nie widziałem...
Seto wstał, otrzepał swój płaszcz z pyłu i odwrócił się tyłem do ciągle siedzącego na kaflach Atema.
- Czas się kończy. Właź do Układanki.
Nastała krótka cisza między nimi. Kolumny dawały coraz dłuższe cienie, a światło zmieniało się w ciepłą pomarańcz, choć w samo powietrze takie nie było. Atem wzdrygnął się czując na swojej skórze zimny pustynny wiatr oraz kilka zbłąkanych nasionek z pustyni. Z ziemi uniósł zimną, metalową koronę i wyciągnął ją przed siebie, aby jej się bardziej przyjrzeć, przedłużając chwilę decyzji. Złoto lśniło, błyszczało się, było szczere. Na środku korony był wygrawerowany Wedjet, a jej boki wyglądały jak dwa ptasie skrzydła. Przypatrując się temu, każdy by mógł stwierdzić, że można to bardziej nazwać Tiarą niż Koroną. Dopiero teraz zauważył, że ciężko oddychał. Uspokoił się, ale spuścił głowę.
- Nie. Nie...mogę...
W jego oku zakręciły się łzy. Nie do końca wiedział dlaczego. Los go o tym nie ostrzegł, nic nie mówił. Czy historia nie powinna się już skończyć? Jego czasy dawno minęły. Od tak dawna nie powinien tam już być.
Jego rozmyślania przerwał Kaiba.
- Nie masz wyboru.
Atem prawie że od razu wstał i zaczął ostrzejszym głosem.
- Oczywiście, że mam! To nie była Gra Cieni, ja ciągle mogę- huh?
Spojrzał na układankę. Z oka wydobywało się intensywne w światło, a na swoim czole czuł dziwne swędzenie. Złapał za nie i zaczął je masować, drżąc lekko.
- To wezwanie... nie... dlaczego czuję wezwanie układanki?!
Upadł na kolana. W tym samym czasie podbiegli do niego wszyscy kapłani i otoczyli w kręgu. Spróbowali mu pomóc, jednak nikt nie wiedział czemu coś takiego się dzieje. Nie wydawało się to mieć odpowiedzi.
- O proszę, jednak zadziałało. - Seto odrzucił włosy i zaczął wpatrywać się w księcia, zasłoniętego przez kapłanów, jednak nie fatygował się do niego podchodzić. - Moja Sekretna Broń. Przez wywołanie silnej emocji u Yuugi'ego aktywować waszą... więź. - Przeszedł kilka kroków w prawo. - I chociaż to jest absurdalne stwierdzenie, myślę, że już zdążyłeś się przez te 3000 lat związać z tą układanką, czyż nie?
Atem pokręcił głową intensywnie.
- Nie... ale ja nie mogę!
- Już podjąłeś decyzję, a ja dopiąłem swego. A teraz posłuchaj się układanki i do niej właź!
- Mówię ci, nie zmusisz mnie!
Oznajmił Atem z przekonaniem. W tej samej chwili z przedmiotu wyleciał ciemny dym, cień który odgrodził Atema od Kapłanów a wokół niego nastała ciemność. Chłopak nagle poczuł, jakby coś się w niego wlewało gorącym strumieniem, w tym samym czasie czując jakby się topił na dnie oceanu. Wrzasnął, chociaż tego pożałował, gdy poczuł brak tchu w płucach. Powoli tracił energię.
Nagle, tak szybko, jak się rozpoczęło, tak szybko ciemność została rozpromieniona przez blask i zniknęła bez śladu. Książę upadł na ziemię z wycieńczenia. Wyglądał trochę inaczej - skóra jaśniejsza, ubiór współczesny - jak w jego ostatniej chwili w świecie żywych, po ceremonialnym pojedynku.
Kaiba wyłączył swój dysk do pojedynków i zaczął iść w stronę leżącego księcia. Z każdym krokiem, jego buty wydawały donośny dźwięk na posadzkach pałacu, który przez echo rozbrzmiewał po całej sali. Nie musiał długo czekać, aby jego drogę zagrodzili przyjaciele z przeszłości Atema, kapłan Seto na czele, z morderczym wzrokiem w jego oczach.
- Przestań i daj mu spokój.
- Przegrał. I to przez siebie. Nie zwalajcie wszystkiego na mnie. - Podkreślił ostatnie słowa - On sam tak chciał.
Jak w odpowiedzi na jego słowa, Atem wstał z ziemi. Jego oczy wydawały się puste, a usta miał lekko rozchylone. Swoimi dłońmi obejmował układankę. Zdawał się być w innym świecie. W ciszy zaczął iść w stronę Kaiby. Oczy przysłoniła grzywką, jednak reszta jego twarzy była widoczna, wraz z ustami nie wyrażającymi żadnych uczuć. Stanął przed nim i wzniósł głowę do góry, choć nikt ciągle nie mógł ujrzeć jego oczu. Wyciągnął rękę w jego stronę.
- Chciałbym aby było inaczej... ale niestety masz rację.
Po tych słowach jego ciało rozpłynęło się w powietrzu, a układanka upadła na ziemię z metalicznym brzękiem, który echem przetoczył się przez salę. Przedmiot lekko jaśniał. Seto schylił się po nią, gdy nagle usłyszał głos dziewczyny.
- J-Jak to możliwe! Przecież... Bogowie by na to nie pozwolili!
Kaiba wziął układankę do ręki i spojrzał z irytacją na Manę. Dziewczyna z przerażeniem patrzyła się na niego, w oczach mając łzy. Z wyrazu jej twarzy można było wywnioskować, że chętnie by się na niego rzuciła, jednak się powstrzymywała.
- Jakoś tego nie zrobili. - Ścisnął układankę w swojej ręce. - A teraz zabieram coś co należy do mnie. Do nigdy.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł z pałacu zostawiając zszokowanych kapłanów na środku sali. Gdy wyszedł na połacie wiecznego piasku, słońce już prawie zaszło a na swojej skórze poczuł zimny wiatr. Przez jego ciało przeszedł dreszcz. Od czasu rozpoczęcia pojedynku wreszcie poczuł straszny ból, któremu towarzyszyło coraz szybsze znikanie jego ciała. Wyciągnął z kieszeni Kostkę Aigamy i postawił na ziemi. Przybliżył układankę do twarzy i przyłożył do swoich ust drżącymi rękami.
- Witaj... z powro...tem...

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Yugi obudził się na dźwięki pikania wydobywającego się gdzieś obok niego. 
- Ugh...
Bardziej owinął się kołdrą i spróbował znowu zasnąć, jednak nagle wspomnienia z wcześniej zaczęły pojawiać się w jego głowie - Helikopter, Dach, Seto...
Szybko wstał, ale od razu tego pożałował, gdy poczuł ból w okolicach swojego serca. Od razu ponownie opadł na materac. Z jego lewej strony wydobył się głos.
- Panie Motou, niech pan nie wstaje. Inaczej pan zrobi sobie krzywdę.
Otworzył oczy i spojrzał w tamtą stronę. Na krześle obok niego siedział mężczyzna w średnim wieku, w kitlu lekarskim. Szpital? Jaka krzywda? Czemu? Wcześniej zemdlał, tego był pewny, ale czy przez przypadek upadł na coś, co uszkodziło jego klatkę piersiową? Nie, to nie miało sensu. Czy coś przeoczył?
- Czemu tu jestem? 
Uznał, że to najlepsza rzecz o którą mógł zapytać.
- Pan Kaiba wydał polecenie aby nie mówić. 
- Mokuba? - Yugi przełknął ślinę. Wiedział, że to rodzeństwo jest spod tego samego nazwiska, ale zawsze gdy je słyszał, najpierw myślał o Seto to było trochę trudne do przetrawie-
- Nie, Pan Seto Kaiba.
Czekaj. Chwila. Co. 
Tym razem oparł ręce o materac łóżka i powolnym ruchem podniósł się, po czym oparł na barierkę łóżka przy ścianie. Przy tym poczuł też ból w kilku innych częściach ciała. Seto? Przecież on-
Zacisnął zęby.
- Gnój. - Warknął pod nosem. Zdziwił się gdy to słowo wyszło z jego ust, ale nie mógł znaleźć innego określenia na tą popierdoloną sytuację. To "samobójstwo" musiało być wyświetlane przez jeden z jego holograficznych wyświetlaczy. To by wyjaśniało dlaczego był nawet taki nieludzki w stosunku do Mokuby i nie pozwalał nikomu do siebie podejść. Bardzo śmieszne.
Lekarz podniósł ręce w znaku poddania się.
- To nie był jego pomysł! Szukamy właśnie osoby, która była odpowiedzialna za to wydarzenie. Wszystko zostanie wyjaśnione, obiecuję!
- I ja mam w to uwierzyć? 
Chłopak westchnął. Nic na ten temat z niego już nie wyciśnie, spojrzał na swoją rękę, gdzie czuł, że jedno ze źródeł dziwnego bólu się znajduje. Ah, no tak.
- Dlaczego całe ciało mnie boli? 
Chociaż powinien na to odpowiedzieć.
Lekarz odwrócił głowę w stronę okna, jakby co najmniej coś bardzo nie codziennego tamtędy przejechało. Nie odpowiadał, co go niezmiernie zezłościło. No dobra, niech tak będzie, sam to sprawdzi. 
Podciągnął rękaw koszuli szpitalnej, w którą go ubrali z jakiegoś nie znanego mu powodu i aż zaniemówił wpatrując się w swoją rękę. W miejscu, gdzie czuł ból ujrzał złoty znak. Błyszczał się jak złoto. Po dłuższej egzaminacji rozpoznał, że to kanji "światło".
- Co... to jest?
- Nie wolno mi mówić.
Mruknął pod nosem i odwrócił drugi rękaw. Tam w takim stylu znajdował się znak ciemności. Wydawało się  to takie nierealne i piękne w tym samym czasie. Przybliżył palec do jednego z tych znaków, ale zatrzymał się, zanim zdążył go dotknąć. Nie wiedział, czy to dobry pomysł, mógł jeszcze coś sobie zrobić, nie wie w jakim to stanie jest no i ciągle to go boli. Zamknął usta, które do tej chwili miał otwarte z zachwytu. Odwrócił głowę w stronę pracownika. Ten cicho obserwował jego poczynania.
- Mógłby Pan wyjść? Tylko na chwilę.
Mężczyzna bardziej przytomnym wzrokiem spojrzał na Yuugi'ego jednak po chwili znowu wrócił do rozmyślenia, jakby nie wiedział jak odpowiedzieć.
- Proszę.
Lekarz potrząsnął głową, ale wstał i udał się w stronę drzwi, mrucząc coś pod nosem o zakazie i Kaibie. Wziął klamkę i zamknął z cichym trzaskiem drzwi. Yuugi rozglądnął się po pokoju, poszukując lustra, a kiedy je zlokalizował, spróbował znaleźć na drodze do niego rzeczy, które mogłyby mu pomóc tam podejść. Nie wiedział w końcu jak solidnie będzie mógł stać. Wystawił nogi zza łóżko i powoli opuścił je na kafle podłogi, jednak od razu się wzdrygnął czując ich zimno. Po małej przerwie ponownie je postawił, tym razem wytrzymać przez to uczucie i się przyzwyczaić. Wstał, jednak chwilę później szybko złapał się za metalowy drążek przy jego łóżku. Totalnie o tym zapomniał, musi jeszcze odczepić te urządzenia. 
Odwinął rękaw gdzie miał wczepioną jedną z rurek, która odmierzała jego puls na ciągle pikającej maszynie. Był przytomny tylko przez chwilę, jednak już jego mózg zaczął ignorować te dźwięki. I dobrze, bo kiedy znowu je usłyszał, wskoczyły wysoko na jego rangę "najbardziej irytujących dźwięków na świecie". Przybliżył rękę do rurki i ją odczepił jednym ruchem, sycząc kiedy poczuł ból ukłucia. Rozglądnął się i wziął z szafki mały kawałek ręcznika, którym owinął bolące miejsce. To nie było profesjonalne w żadnym stopniu i dobrze o tym wiedział, ale nie chciało mu się teraz szukać jakiegoś specjalnego leczniczego materiału lub coś w ten deseń, w końcu za chwilę się zagoi. Chyba.
Wziął metalowy drąg ze sobą i powoli, ciężkim krokiem, zaczął się poruszać w stronę lustra. Kiedy do niego doszedł, obejrzał się od stóp do głów.
Jego gwieździste, trikolorowe włosy były bardziej roztrzepane niż zwykle, prawie tracąc swój charakterystyczny kształt, a jego jasna grzywka była zwrócona cienkimi włoskami we wszystkie strony świata. 
"Jak długo to leżałem?" - przeszła przez jego głowę myśl i skarcił siebie, że nie zapytał się jeszcze o tą rzecz. Cóż, niedługo ten lekarz powinien wrócić, więc będzie czas na zadawanie pytań. Ale skoro już tu jest...
Powoli rozpiął górę koszuli, w którą był ubrany i odsunął materiał, którą jego lewa strona piersi była przykryta. Zamarł.
Dokładnie w miejscu jego serca, prawie jak wszyta znajdowała się Główna część układanki. Złoto odbijało się w promieniach słońca, które wlewało się do pokoju przez pojedyncze, proste okno na pustej ścianie. Ściana ta była tak pusta jak większość tego pomieszczenia. Część wydawała się także sama z siebie emanować światłem.
Yuugi drżącymi rękami dotknął fragmentu i się wzdrygnął, kiedy poczuł od niej ciepło. Intensywnie potrząsnął głową. To już było ponad wszystko. W jego oczach pojawiły się łzy.
- To nie jest śmieszne! - wykrzyknął w nicość. 
Nie wiedział czy to straszny żart czy życzliwy prezent.
Nie wiedział już nic.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

hm. Dużo headcanonów tu dałam.  Also YAY wreszcie to napisałam... w trakcie kiedy piszę pierwszą wersję "posłowia" (13.01. 23:31) To jeszcze ma mnóstwo błędów. Tak zresztą myślę, muszę jeszcze trochę pozmieniać. Naprawdę by mi to pomogło jakby ktoś powiedział gdzie są bardziej zauważalne rzeczy.

Wracając kilka rzeczy muszę sprostować:
- Ta opowieść będzie opierała się mocno na headcanonach połączonych z sezonem 0 i jak Yuugi i Atem mieli tam relacje. Jak będę dalej pisała, to będzie bardziej widoczne. Ale tak czy inaczej tutaj jest np.: Kiedy Yuugi mdleje z jakiegokolwiek powodu oprócz snu, Atem jest w jakiś sposób popychany przez układankę aby przejąć kontrolę nad ciałem. Tutaj może też być wariacja że układanka zapamiętała zachowanie Atema kiedy pierwszy raz został przebudzony i robi to kinda na automacie. (... dlaczego to w mojej głowie miało więcej sensu...)
 - Fun fact: W oryginalnym szkicu, breakdown Yuugi'ego i breakdown Atema jest dokładnie a tym samym czasie (a.ka. po trzech kartkach). Czułam że to było potrzebne chociaż na pewno nie dzieje się to w tym samym czasie w przerobionej wersji lepszej już na watt.
- Another Fun Fact: Pozmieniałam efekty kilku kart (tak... 2 chyba. Pamiętam że NA PEWNO 1)
- Jeszcze na temat pojedynku - jest na podstawie Speed Duel (a.ka. Duel Links) więc proszę, żeby nikt się nie dziwił tym, jak one wyglądają jeśli chodzi o Etapy ^^;
- Nie wiem jak działa szpital i te wszystkie urządzenia, przepraszam.
- *inhale O mOj NiE uMiEm W kApŁaNóW i RoDzInĘ aTeMa
- Piosenka na górze idealnie moim zdaniem ukazuje Post-DSOD Prideshipping lol

That is all for now folks~

Also kinda fun fact - To jest najdłuższy przeze mnie napisany rozdział. Ever. 4x dłuższy od ostatniego rekordu (patrz poprzedni rozdział a.ka. 1800 około). Ten ma 5900 około lol

Pierwsza Poprawka Zakończona - (15.02 22:15) Proszę jeszcze raz o wytknięcie mi większych błędów, jeśli takowe znajdziecie. Dziękuję.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro