Rozdział 6 (poprawiony)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jack

Usiadłem przed telewizorem na kanapie z kolejną butelką piwa w ręku. Skakałem po kanałach ale tak późnym wieczorem nie leciało nic ciekawego. W końcu zatrzymałem sie na programie "1000 ways to die" (śmierć na 1000 sposobów) i zacząłem sie śmiać z kretynów występujących w odcinku.

- Jack... jesteś nawalony. - odwróciłem wzrok na Jeffa o którym prawie już zapomniałem. Chłopak siedział obok mnie na kanapie i aktualnie wbijał we mnie te swoje czarne oczy.

- Nnniiiieeee no coooo tyyyy Jefffuśśś... - czknąłem lekko i upiłem łyk z butelki. Kiedy chciałem wziąć drugi ale czyjaś ręka zabrała mi butelke.

- Nie no co ty wcale nie jesteś pijany tylko siedzisz i śmiejesz sie z gościa któremu właśnie szczury żywcem wyżarły twarz. Koniec Jack. Więcej nie pijesz. - powiedział Jeff odstawiając butelke na stół i siadając obok mnie.

- Allleeeee cz-czeeeemuuuu? - wydukałem delikatnie machając głową i obejmując kolana rękoma.

Jeff

"Bo jesteś zbyt słodki Jack" pomyślałem patrząc na chłopaka siedzącego koło mnie.

- Bo wystarczająco dużo już dzisiaj wypiłeś.

- Ty-tylko dwa piwaaaaaa... - wyjęczał niebieskooki patrząc na mnie tak słodko.

- Pięć, skarbie, pięć. I wódka. - westchnąłem odgarniając mu z czoła niesforny kosmyk włosów i zakładając za ucho.

- Czoooo? - bąknął wtulając twarz w moją ręke. Boże jaki on jest słodki.

- Wypiłeś już pięć piw a nie dwa. Pora położyć sie spać. - powiedziałem po czym wstałem z kanapy i wziąłem chłopaka na ręce. Zdawałem sobie sprawę że w obecnym stanie sam na pewno nie dostanie sie po schodach do swojego pokoju.

- Mhm... - Jack zamruczał zadowolony i objął rękoma moją szyję. Wszedłem na góre po schodach i kopniakiem otworzyłem drzwi do jego pokoju.

Jack

Wtuliłem nos w szyje Jeffa i zamruczałem cicho. Jak on ładnie pachnie...

- Jack... dusisz mnie... - bąknął Jeff stając przed moim łóżkiem. Niechętnie poluźniłem uścisk na jego szyi a on położył mnie na miękkiej pościeli. Chwyciłem go za nadgarstek i pociągnąłem w swoją stronę tak, że leżał obok mnie.

- Ładnie pachniesz. - mruknąłem wtulając nos w jego szyje. Swoją dłoń wsunąłem pod jego bluzę dotykając umięśnionego brzucha. Cholera gdyby nie to, że byłem najebany to zaraz bym sie pieprznął w ten głupi łeb. Chociaż gdybym był trzeźwy to bym go nie macał. Nigdy więcej wódki.

- Jack... co ty robisz? - zapytał Jeff przekręcając się na plecy i obejmując mnie ramieniem.

- Obmacuje cie. - powiedziałem z uśmiechem i przesunąłem dłonią po jego rozgrzanym ciele. Ziewnąłem głośno i mocniej sie w niego wtuliłem nadaj nie zabierając ręki z jego brzucha. Nagle Jeff podniósł sie i szybkim ruchem zrzucił z siebie górną część ubrania. Zarumieniłem się patrząc na jego wyrzeźbione ciało i zakryłem twarz dłonią żeby tego nie widział. Brunet położył się obok mnie i położył sobie moją głowe na swojej klatce piersiowej. Zaczerwieniłem sie jeszcze bardziej i wtuliłem w niego mocniej.

- Jesteś słodki wiesz? - mruknął Jeff i musnął ustami moją głowe. Zamknąłem oczy zadowolony i czując przypływ odwagi znowu położyłem swoją dłoń na jego brzuchu.

- M-moge tak leżeć, cz-czy m-mam...? - wydukałem zaczynając czuć sie niezręcznie. Już chciałem zabrać rękę kiedy on ją chwycił i położył na swojej rozgrzanej skórze.

- Zostaw ją tutaj. - mruknął i objął mnie mocniej. Uśmiechnąłem sie czując sie tak błogo i bezpiecznie.

- Jeff, będziesz kiedy sie obudze? - zapytałem cicho. Nie chciałem rano obudzić się sam bez mojego ulubionego, walecznego kaloryferka. Dobra, serio koniec z alkoholem bo zaczynam pierdolić głupoty. Kaloryfery nie walczą. Chyba.

- Będe. Obiecuje. - kiedy to usłyszałem uspokojony zasnąłem.






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro