Rozdział 2 (poprawiony)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jack

Otworzyłem drzwi do mojego pokoju i zobaczyłem go. Stał tam i patrzył na kartke wiszącą nad biurkiem. Nie mogłem sie powstrzymać. Podszedłem do niego i mocno dźgnąłem go palcem w pierś.

- Jeff czy to naprawde ty?

Jeff

Czy ten chłopak właśnie jak gdyby nigdy nic, podzzedł do mnie i zaczął dźgać?! Była to dość... niestandardowa reakcja na mój widok. Dlatego stałem jak taki ostatni jełop i nic nie mówiłem.

- Jeff czy to naprawde ty? - zapytał patrząc na mnie swoimi niebieskimi oczami.

- Eee... tak. - wydukałem stojąc zdziwiony jak taki debil. No ale kurwa pierwszy raz mi sie zdarzyło żeby osoba którą chciałem zabić zamiast zacząć histerycznie drzeć mordę, rozmawia sobie ze mną i usiłuje sprawdzić czy moja osoba egzystuje poprzez natarczywe dźganie. Czemu mówie chciałem? Bo teraz jakoś mi przeszło. Ja Jeff The Killer nie chce zabić tego chłopaka. Czemu? Sam nie wiem. Może dlatego, że w sumie głupio byłoby zabić jedyną osobę, która chyba jakoś tam cie lubi. Na swój sposób.

Jack

Byłem niesamowicie podekscytowany ale i troche przygnębiony. W końcu Jeff i tak mnie zabije. Odsunąłem sie od niego. Nadal mierzył mnie wzrokiem unosząc jedną brew ze zdziwieniem.

- Ładnie rysujesz. - mruknął Jeff odwracając wzrok.

- Serio?

- Serio. Mam chyba nawet ładniejszą twarz niż w rzeczywistości. - Jeff zaśmiał sie cicho. Chyba nerwowo.

- Możesz go sobie wziąć jak już mnie zabijesz. - westchnąłem i wzruszyłem ramionami. Ku mojemu zdziwieniu Jeff pokręcił głową.

- Nie zabije cie.

- A-ale czemu? - nie żebym sie nie cieszył ale to mi nie pasowało. Normalnie Jeff nie urządza sobie pogawędek. Ani dzień dobry, ani pocałuj  mnie w dupe, tylko wchodzi zabija i wychodzi. I już.

- Szczerze? Nie wiem. Po prostu nie chce ci zrobić krzywdy...

- Jack. - powiedziałem szybko.

- Co? - popatrzył na mnie jakby czegoś nie zrozumiał.

- Mam na imie Jack.

- Ładne imie. Pasuje do ciebie. Tak w ogóle masz ładne oczy Jack.

Jeff

"Masz ładne oczy". Kurwa co za drętwy tekst. Niczym z tureckiej telenoweli rodem z TVP 1 czy tam innego dziwnego kanału, co to chyba w jakiejś Polsce go mają. Ale nic nie poradzę, że naprawde ma ładne oczy. Niebieskie. Też kiedyś takie miałem. Jednak coś innego cały czas mnie zastanawiało.

- Jack... czemu ty sie mnie nie boisz? - zapytałem patrząc na niego.

- Nie widze powodu żeby siać panikę. Śmierć była, jest i będzie, a fakt że czasem pojawiają się ludzie, którzy chcą jej pomóc nie jest żadnym dziwnym zjawiskiem w społeczeństwie. Tak już jest, a poza tym moje życie jest już tak bardzo zniszczone, że już i tak gorzej nie będzie. Więc nie widze powodu dlaczego miałbym zacząć piszczeć i schować sie pod łóżko na twój widok. - mówił to takim tonem jakby spotkanie seryjnego mordercy w swoim pokoju było czymś zupełnie normalnym.

- Wszyscy...

- Ale ja nie jestem wszyscy Jeff. Jestem inny. Ja jestem Jack a nie wszyscy. - powiedział spokojnie. I jakby na dowód swojej inności podszedł do mnie i cmoknął w policzek. Tak sie chcesz ze mną bawić prowokatorze?

- Jack... - skutecznie mnie uciszył kładąc mi palec na usta.

- Idź już Jeff. Moja siostra Jenny tu idzie. - mruknął Jack.

- Okej. Wpadne do ciebie jutro. - powiedziałem i też odwdzięczyłem mu sie całusem w policzek. Potem obdarowałem go chytrym uśmieszkiem i szybko wyszedłem przez okno.

Jack

O cholera co tu sie właśnie stało? Ja chciałem się z nim trochę podrażnić, ale nie sądziłem że będe zdolny do czegoś takiego. Dotknąłem ręką policzka w który pocałował mnie Jeff. Myśli kotłowały mi się w głowie. Pewnie on tak tego nie przeżywał. W końcu ja jestem dla niego nikim. Tylko mi odpłacił pięknym za nadobne.

- Hej Jack wszystko w porządku? - zapytała Jenny wchodząc do mojego pokoju.

- Tak tylko szukałem koszulki do spania. - mruknąłem i szybko chwyciłem koszulke która leżała na łóżku i poszedłem pod prysznic. Już wykąpany wróciłem do pokoju i położyłem sie na łóżku. Nie mogłem sie doczekać kolejnej wizyty Jeffa. Jeśli przyjdzie. Będzie ciekawie, oj będzie. Zasnąłem z uśmiechem na ustach.

Jak obiecałam, robię poprawki niektórych rozdziałów. Mam nadzieję, że lepiej już wygląda.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro