Rozdział 14 Bolesna prawda

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sarah

Trzymając w dłoniach zimne, metalowe kraty karceru, z przerażeniem wyczekiwałam Charliego. Wiedziałam, że to właśnie dzisiaj dowie się o mnie całej prawdy. Znalazłam się w mrocznym zakamarku losu, w którym nie miałam już nic do ukrycia. Doszłam do ściany. Byłam zmuszona obnażyć się w końcu z głęboko skrywanych tajemnic. Wyglądałam dokładnie tak, jak się czułam. Posiniała szyja i odbite na skórze ślady palców pobudzały wyobraźnię tych, którzy mnie widzieli. Potargane, pourywane włosy nasuwały na myśl podobiznę ludzkiego strzępu. Zabrudzona, rozszarpana bluzka stanowiła dowód nadludzkiej wściekłości. Krwawiący łuk brwiowy, który zdążył już zakrzepnąć, na wstępie zdradzał, jak brutalną stoczyłam bitwę. Zastraszona, skrzywdzona, odarta z godności, przypominałam wyrzuconą na śmietnik książkę. Wytarte strony, nieczytelne słowa po cichu snuły historię spustoszenia mej duszy. 

Wreszcie na końcu burego korytarza aresztu zawibrował głos Charlesa. Jego obecność przez chwilę dodała mi otuchy, uwalniając ściśnięte z nerwów wnętrzności. W dalszym ciągu nie ułożyłam w głowie scenariusza, który mu przedstawię. Miałam tylko nadzieję, że człowiek, który działał jak plaster na rany, będzie w stanie mnie stąd wyciągnąć. Gdzieś w oddali rozbrzmiała dyskusja ze strażnikiem. Nie rozumiałam chaotycznego pogwaru, zważywszy na echo odbijające się od więziennych murów. Wydawało mi się, że mój wybawca żarliwie perswadował coś klawiszowi. Zapewne próbował go przekonać, że jest moim adwokatem. Nagle po betonowej posadzce rozniósł się stukot nadchodzących kroków dwóch osób. W pierwszej kolejności ujrzałam pracownika więzienia, który otworzył kratę, a po chwili zza jego pleców wyłonił się Charles. Wzburzenie przebiegło po jego twarzy niczym sztorm po oceanie. Sądziłam, że zdołałam się już wyciszyć, lecz gdy tylko go ujrzałam, rzuciłam mu się w ramiona i zaczęłam płakać. Charles natychmiast przyciągnął mnie do siebie, przycisnął głowę do swojej klatki piersiowej i jak zawsze cierpliwie czekał, aż przestanę szlochać.


– Już dobrze, jestem tutaj, nie musisz się już bać – powiedział tym swoim kojącym, niskim głosem, jednocześnie głaszcząc moje włosy.

Przetarłam dłonią mokrą twarz, zbierając z niej rozmazane łzy. Oddychałam głęboko, aby w końcu móc cokolwiek z siebie wydusić. Charlie tradycyjnie nie naciskał. Trzymał mnie tylko w zwartym uścisku i przyglądał się z wyraźnym przerażeniem, czekając, aż sama wykonam ruch. Gdy już trochę ochłonęłam, wypuścił mnie z objęć, stanął naprzeciwko i ujął trzęsące się dłonie.

– Ja tylko się broniłam, nie chciałam nikogo skrzywdzić! – wypaliłam od rzeczy.

– Dobrze, ale co się w ogóle stało? – Ściągnął brwi w przejęciu.

– On wrócił do domu. Od wejścia podpadło mi jego zachowanie. Krzątał się, wykonując nielogiczne ruchy, więc wywnioskowałam, że coś nie gra. Jego twarz wyrażała wściekłość, a oczy miał jak u szaleńca. Źrenice przybrały niebotyczną wielkość niczym nieustannie rozszerzająca się czarna dziura. Uświadomiłam sobie, że zażył jakieś świństwo. Nie wiem, dlaczego ponownie sięgnął po narkotyki, wiedząc, jak bardzo to na niego wpływa... Tym razem jednak totalnie mu odbiło. Zaczął mnie szarpać i wygadywać straszne rzeczy. Krzyczał, że tyle dla mnie zrobił, a ja jestem dla niego zimna jak lód. Mówił, że kiedyś mu się to podobało, ale teraz zaczęło go to męczyć, dlatego w tym miesiącu nie wykupi leku dla mojego brata. Gdy to usłyszałam, też wpadłam w gniew, a wtedy oboje rozpętaliśmy kłótnię. Powiedział, że nauczy mnie miłości i sprawi, że w końcu go pokocham. Wtedy z heroiczną, jakąś nadludzką siłą złapał mnie i wziął się za rozrywanie ubrań, które miałam na sobie. Patrząc w otchłań szaleńczego spojrzenia, poczułam, że jest zdecydowany wyrządzić mi krzywdę. Wiedziałam, że całkowicie stracił nad sobą kontrolę. Wrzeszczałam, miotałam się, wyrywałam, aż w końcu wyswobodziłam się z uścisku. Kiedy tylko ruszyłam do ucieczki, automatycznie wpadł w amok. Popchnął mnie, a wtedy upadłam. Chwycił mnie za włosy i ciągnął za nie po podłodze, wyrywając przy tym cały pęk, który pozostał mu w pięści. Podniosłam się resztkami sił. Prowadzona przez siły adrenaliny, nie czułam jeszcze bólu, który zadał mi z przyjemnością. Wtedy nagle uderzył mnie pięścią w głowę i zaczął dusić. Robił to tak mocno... Sądziłam, że to może być mój koniec, bo w jego oczach nie dojrzałam ani krzty zawahania. Zaciskał łapska na mojej szyi coraz brutalniej, bez opamiętania. Tracąc nadzieję na ratunek, w ostatniej chwili zerknęłam w kierunku komody, na której stała porcelanowa waza. Dosięgłam ją ręką, zamachnęłam się i walnęłam go w głowę. Natychmiast upadł na ziemię, a naczynie roztrzaskało się na milion drobnych kawałków. Nie miałam pojęcia co zrobić, on leżał nieprzytomny, a mnie wydawało się, że go zabiłam. Tak bardzo się przestraszyłam, byłam skołowana... Zadzwoniłam po karetkę. Pogotowie przyjechało razem z policją i w ten oto sposób trafiłam na dołek.

Charlie patrzył na mnie z niedowierzaniem, zupełnie tak jakbym opowiedziała mu film akcji.

– Boże... – westchnął i zacisnął zęby. – Dzięki Bogu, że przeżyłaś.

– Co ze mną będzie? Trafię do więzienia? – spytałam zlękniona.

– Nie martw się. Działałaś w obronie własnej. Poza tym on teraz jest w szpitalu, więc zrobią mu toksykologię, na której wyjdzie, że był pod wpływem narkotyków. Finalnie to on odpowie za napaść.

– Jezu, co teraz? – Zagryzłam usta.

– Spokojnie, nie pozwolę, żeby cokolwiek przeszło na twoją winę. Wpłacę za ciebie kaucję, pójdziemy zrobić obdukcję, czyli opis obrażeń i dołączymy go dokumentów, tak abyś w razie czego miała podkładkę.

– Charlie... Dziękuję, że jesteś. – Ukryłam twarz w dłoniach.

– Saro, chyba rozumiesz, że nie możesz ciągnąć dłużej tego małżeństwa – stwierdził, uważnie lustrując moje świeże rany. – Musisz od niego odejść. Natychmiast.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo bym chciała, ale... nie mogę tego zrobić. – Wykrzywiłam żałośnie usta.

– Dlaczego? Wspomniałaś coś o wstrzymaniu dawki jakiegoś leku, czy to ma z tym jakiś związek?

– Wyjaśnienie tego, na pewno zajęłoby mi całą noc. – Zrezygnowana zwiesiłam głowę.

– Dlatego zabieram cię do domu. Musisz mi wszystko opowiedzieć. Teraz albo nigdy – rzekł stanowczo.


Charles przeprowadził mnie przez wszystkie więzienne i obdukcyjne procedury i rzeczywiście wpłacił kaucję za moją wolność. Potwornie się tego wstydziłam, ale rozumiałam też, że tylko on miał moc sprawczą, aby wyciągnąć mnie z tego bagna. Tamtej nocy zawiózł mnie do swojego mieszkania. W innych okolicznościach skakałabym ze szczęścia i podniecenia pod sufit, lecz tym razem kierowała mną wizja strachu. Nadszedł czas, kiedy Charlie przekona się, jak bardzo jestem bezwartościowa, a wtedy odwróci się ode mnie na zawsze...


Lustrując aranżację apartamentu, natychmiast rzucił mi się w oczy chłodny, kawalerski styl tego mieszkania. Wnętrze było schludne, zadbane i czyste, lecz ewidentnie brakowało w nim kobiecej ręki. Wywnioskowałam to przede wszystkim po braku ozdób i małych detali, które uczyniłyby to miejsce bardziej przytulnym niżeli surowym. Mimo wszystko mieszkanie, choć niewielkie metrażowo, sprawiało wrażenie przestronnego i luksusowego. To wszystko dzięki wysokiemu sufitowi i ogromnym oknom sięgającym od samej podłogi, ukazującym piękny widok na manhattański rejon z trzydziestego piątego piętra wieżowca. Była już 1:00 nad ranem. Chyba żadne z nas nie spodziewało się, że biurokracja karna zajmie tyle czasu. Od razu naszły mnie wyrzuty sumienia, że Charlie nie wyśpi się tej nocy z mojej winy.


– Rozgość się, zrobię nam coś ciepłego do picia, na co masz ochotę? – zapytał, stając za wyspą kuchenną.

– Wszystko jedno – odparłam zamyślona.

– Kiedy w dzieciństwie miewałem kłopoty lub gorsze dni, mama zawsze przyrządzała mi gorącą czekoladę. – Uśmiechnął się z politowaniem.

– Brzmi świetnie, poproszę.


Charles zajmował się przyrządzeniem napojów, a ja spacerowałam po jego czterech kątach. Ukradkiem zajrzałam do gabinetu, który prezentował pokaźną kolekcję segregatorów, kodeksów i prawniczych ksiąg. Na półkach dumnie prezentowały się zdjęcia z mamą, siostrą oraz małą siostrzenicą. Ściany ozdabiały liczne dyplomy, między innymi świadectwo z wyróżnieniem absolwenta Columbia University, papiery świadczące o ukończeniu prestiżowych kursów i szkoleń, a także zawodowe licencje. Przyjrzałam się statuetce stojącej na regale po drugiej stronie pokoju. Była to nagroda w kształcie Temidy nadana przez Amerykańską Radę Prawniczą za imponujące wyniki. Cały gabinet wzbudzał podziw i napawał mnie dumą, jednak w głębi duszy ten widok też mnie zabolał.


Zachwycając się osiągnięciami Charliego, dotarło do mnie dotkliwie, jak bardzo kocha tę pracę i jak ogromny wysiłek włożył w swój rozwój. Zrozumiałam, że muszę zrobić wszystko, aby nie stracił tego z mojego powodu. Nie mogłam dopuścić do tego, aby nasze uczucie wyszło na światło dziennie. Powinnam z własnej woli usunąć się z jego życia, bo miłość do mnie w żaden sposób nie łączyła się z karierą, którą Henry w akcje zażartej zemsty zniszczyłby doszczętnie. Zresztą nie byłam nawet warta tak wielkiego poświęcenia. Im szybciej zdusimy uczucie w zarodku, tym prędzej dojdziemy do siebie. Otwarte, krwawiące rany być może kiedyś się zasklepią, choć w tym momencie ciężko mi było w to uwierzyć... Z lawiny myśli wyrwał mnie dotyk dłoni, który spoczął na mym ramieniu.


– Czekolada już gotowa. Zapraszam do salonu.


Rozsiedliśmy się na mięciutkiej sofie, ustawionej frontem do wielkich okien, za którymi rozbłysnął niedający ująć się wzrokiem miraż nocnego Manhattanu. Usadowiliśmy się tak, aby być naprzeciwko siebie. Charles wyglądał na bardzo przejętego i zestresowanego. Kiedy odstawiłam kubek z gorącym napojem, złapał mnie za obie dłonie i spojrzał głęboko w oczy.


– Nie mam pojęcia, od czego zacząć – podjęłam rozmowę, lecz natychmiast do oczu zaczęły napływać mi łzy.

– Wiem, że to o czym chcesz opowiedzieć, nie jest łatwe. Nie spiesz się, mamy czas. Możesz mi zaufać, niczego się nie bój – rzekł pewnie, pocierając kciukiem wierzch moich dłoni.

Wypuściłam ciężkie powietrze z płuc, zamknęłam oczy i zaczęłam snuć opowieść. Powiedziałam mu historię pechowej matni od samego jej początku. Opisałam, jak moje życie legło w gruzach, gdy rodzice zginęli w wypadku, kiedy John zachorował i kiedy zostałam zupełnie sama. Opowiedziałam o tym, że musiałam zrezygnować ze studiów i marzeń, aby jakkolwiek przeżyć i zaopiekować się Johnem. O tym, jak pracowałam na trzy etaty, ledwo wiążąc koniec z końcem, nie mając nawet czasu na przeżycie żałoby na swoich zasadach. O tym, jak robiłam wszystko, co w mojej mocy, a i tak życie Johna zmieniło się w dym, który usiłowałam złapać gołymi rękami. O tym, jak zbierałam pieniądze na najdroższy lek świata. O tym, jak poznałam Henry'ego i o tym, jak zetknęłam się z jego prześladowaniem. O tym, jak w końcu mnie złamał i wyszłam za niego za mąż, tylko i wyłącznie po to, żeby ratować brata. O tym, jak wykorzystywał moją duszę i ciało, a także o tym, jak z roku na rok wysysał ze mnie to, kim naprawdę byłam. O jego obsesji na moim punkcie i nieustannej manipulacji. O tym, jak zmuszał mnie do wszystkich swoich zachcianek, ciągle szantażując wstrzymaniem finansowania leku. O tym, jak zatraciłam całą siebie po to, aby nauczyć się przetrwać w związku, w którym nigdy nie chciałam być. O tym, jak z pełnej życia dziewczyny stałam się tylko powłoką człowieka. O tym, jak znęcał się nade mną psychicznie i fizycznie wtedy, gdy stawiałam opór i wyznaczałam granice.

Charlie nie przerywał mi nawet wtedy, kiedy robiłam pauzy po to, aby przełknąć łzy i wziąć oddech. Patrzył się tylko na mnie z wypisanym na twarzy niedowierzaniem i załamaniem, jakby ktoś wyssał z niego duszę, przeżuł ją i wypluł...

Po chwili zawieszenia mówiłam dalej.

– Już dawno zaszłabym z nim w ciąże, gdyby nie to, że po kryjomu biorę tabletki. Mam cały zapas schowany pod panelem podłogowym za jedną z szaf garderobianych.

– Boże...to niemożliwe. Nie wiem nawet co mam powiedzieć. Nie mieści mi się w głowie, ile cierpienia na ciebie spadło i ile musiałaś wytrzymać... – Pokręcił głową. – Tak cholernie mi przykro.

– Jest jeszcze coś. Jak już tak szczerze rozmawiamy, to muszę ci jeszcze wyjawić, że mam duży problem z seksem. Henry był moim pierwszym i jedynym i jak zapewne się domyślasz, musiałam to robić z przymusu, pod wpływem szantaży. Dlatego seks utożsamiam wyłącznie z bólem i cierpieniem i nie wiem, czy kiedykolwiek to się zmieni. Obawiam się, że moja psychika jest już spaczona na zawsze i umiałabym zamienić tego w coś dobrego. Nie mam pojęcia o żadnej przyjemności. Może wydawać ci się to dziwne, ale kiedy mnie pocałowałeś, to była jedyna i najcudowniejsza rzecz, jakiej doświadczyłam ze strony mężczyzny i jestem ci wdzięczna, że mogłam przeżyć coś tak wyjątkowego. 

– Saro... – Zamknął oczy.

– Zdaję sobie sprawę, że to, co między nami zaszło, nie oznacza, że chciałbyś ze mną być, ale załóżmy, że jednak tak by się stało... Wiedz, że to i tak nie miałoby sensu, chociażby pod względem seksu. Zapewne nie potrafiłabym się odnaleźć w sferze intymnej, a jak oboje wiemy, jest ona niezwykle istotna. Ja po prostu nie nadaję się do niczego, Charlie. Jestem wrakiem człowieka.

– Proszę cię, nie mów tak – szepnął. – Dla mnie jesteś idealna, z problemami, czy bez.

– Charlie! Ty naprawdę tego nie widzisz? Jestem nikim! Sprzedałam się za pieniądze, sprzedałam swoje dziewictwo, ciało i duszę za forsę. Jestem kimś gorszym od prostytutki, jestem nic niewartym śmieciem. Jestem skaleczona, niezdolna do fizycznej miłości, niezdolna do życia, ja umarłam w środku, rozumiesz?! – wybuchłam.

– Nawet nie mów takich bzdur! Wcale się nie sprzedałaś. Musiałaś uratować Johna i tylko i wyłącznie dlatego podjęłaś takie kroki. Przecież wiem doskonale, że nie zrobiłaś tego dla zabawy. Twój czyn był po prostu heroiczny i niewiele osób odważyłoby się na tak ogromne poświęcenie... Nie czyni cię to łasą na pieniądze, a już tym bardziej prostytutką czy śmieciem?! Twoje słowa na swój temat cholernie mnie ranią! Niezdolna do życia i miłości? Ja i wszystkie dzieci z Domu Dziecka sądzimy inaczej. Jesteś najwspanialszą, najwrażliwszą kobietą, jaką znam, o szczerym wielkim sercu, niekończącej się empatii i chęci niesienia pomocy. Jesteś cudem, jesteś...wszystkim. – Zaszkliły mu się oczy.

Nie panowałam już nad wylewającymi się łzami. Miał się mną brzydzić, miał mnie znienawidzić, a tymczasem mówi, że jestem wszystkim?

– A co do seksu... Rozumiem twój pogląd mówiący o tym, że jest to ważna część związku. Dużo w tym racji, ale jednocześnie uważam, że na tym świat się nie kończy. Fizyczność jest dopełnieniem relacji, ale bez niej też można doświadczać cudownej miłości. Istnieje też inny sposób. Jeśli dwojgu zakochanych zależy na bliskości, mogą też próbować, zbliżać się do siebie stopniowo, uczyć się siebie nawzajem, bo może się okazać, że kluczem do spełnienia będzie współżycie z właściwą osobą. Czasem konieczna jest pomoc terapeuty. Tak czy owak, jestem pewien, że nawet z takimi trudnościami dwoje ludzi może się obdarować szczerym uczuciem.

Nie byłam w stanie nic z siebie wydusić. Wymęczył mnie własny płacz.

– Wiem, że znamy się dopiero pół roku, ale tak wiele zmieniłaś w moim życiu... Pokazałaś mi, czym jest prawdziwe szczęście i autentyczna empatia. Nauczyłaś mnie miłości do świata i do samego siebie. Dzięki tobie stałem się wujkiem tych małych ludków, których mogłem nauczyć tak wiele i poczuć się w końcu ważnym. Nareszcie to ja Charles byłem komuś potrzebny, a nie Charles prawnik. Poczułem, że życie, które tak szybko biegło, w końcu zwolniło. – Uniósł mój podbródek palcem. – Zależy mi na tobie jak na nikim innym. Chciałbym, żebyś przestała cierpieć. Już wystarczy.

– Dziękuję za to, co mówisz... ale to niemożliwe. Nie mogę przestać być nieszczęśliwa. Jestem zmuszona kontynuować wszystko, co zaczęłam.

– Na pewno istnieje jakieś wyjście. Musisz go zostawić.

– Nie rozumiesz?! Naprawdę tego nie dostrzegasz? – Podniosłam głos. – Niosę na sobie odpowiedzialność za kilka żyć! Jeśli odejdę, Henry zabije Johna, wstrzymując podaż leku, jeśli wyda się to, co zaszło między mną a tobą, zniszczy ciebie i całą twoją karierę! To ślepa uliczka, nie ma z niej żadnego wyjścia. To pułapka...

Charles zwiesił głowę i przez chwilę zamknął oczy.

– Znajdę jakieś rozwiązanie – powiedział cicho, a mięśnie jego żuchwy zadrżały.

– Nie ma rozwiązania! A zresztą, po co marnować czas na jego szukanie?

– Po pierwsze, dlatego, że chcę, żebyś była szczęśliwa. Nie zniosę, jeśli on dalej będzie cię tak traktował. A druga sprawa... ponieważ chciałbym cię mieć, wiesz? Codziennie, każdego dnia, na zawsze – szepnął, wgapiając się w otchłań za oknem.

Napadła na mnie gwałtowna fala gorąca. Miłosna boleść ścisnęła mój żołądek.

– Charlie, chyba domyślasz się, że ja czuję do ciebie to samo. – Ściągnęłam brwi w lwią zmarszczkę.

– Naprawdę? – Rozpromienił się i w końcu na mnie spojrzał.

– Oczywiście, że tak. Jesteś najwspanialszym mężczyzną, jakiego poznałam, odpowiedzią na każdą modlitwę, nagrodą za każde najmniejsze cierpienie. – Uroniłam kolejną łzę.

Patrzył na mnie wzruszonym wzrokiem i wypisanym na twarzy zauroczeniem.

– Saro, przepraszam, może to nie jest najlepszy moment, ale muszę ci to powiedzieć. Zakochałem się w tobie... I mimo wszelkich starań nie potrafię przestać.

Nie mogłam uwierzyć w to, co właśnie usłyszałam. Czy to się dzieje naprawdę?

– Boże... – Zadrżałam. – Ja także się w tobie zakochałam Charlie. Odkąd pierwszy raz cię ujrzałam, zniewoliło mnie silne uczucie.

Zmienił miejsce i usiadł koło mnie. Nachylił się delikatnie i złożył słodki pocałunek na moich ustach, a jego twarz promieniała radością. Pogłaskałam go po policzku, obserwując przy tym z bliska piękne, błękitne tęczówki. Mimo marazmu sytuacji poczułam w swoim sercu ciepło. W myślach wciąż delektowałam się słowami, które przed chwilą mi wyznał.

– To, co teraz będzie? – zapytał z nadzieją.

– Teraz, kiedy wszystko już wiesz, pora zrobić to, czego najbardziej się boimy i to, czego cholernie nie chcemy...

***************************************

Moi drodzy, dajcie znać czy rozdział Wam się podobał! ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro