3 - Fuck you

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Willow:

Miałam płytki sen, od razu otworzyłam oczy, gdy usłyszałam skrzypienie drzwi.

Wystraszona podniosłam się do pozycji siedzącej, co skutkowało zawrotami głowy.

- Obudziłem cię..? - spytał speszony.

- Nie... już nie spałam - kłamstwo. - Chodź.

Chłopak podszedł do mojego łóżka i bawił się brzegiem kołdry.

- No chodź, przecież się zmieścimy razem. - posłałam mu delikatny uśmiech. Cieszyłam się, że przyszedł.

Chłopiec położył się obok mnie, poszłam w jego ślady. Leżeliśmy, wpatrując się w biały sufit.

- Jak u kolegi? - spytałam po chwili.

- Dobrze. Jak się czujesz?

- Jest okej. Dużo paliłeś u niego? - spytałam nonszalancko, jakby to nic nie znaczyło. A on się zawahał z odpowiedzią.

- I tak i nie.

- Mhmm...- wymruczałam.

- Jesteś zła? Skąd wiedziałaś?

- Znalazłam swoją paczkę papierosów pod twoją poduszką. I tak jestem zła, ale też smutna i przerażona.

- Przepraszam...ale tak się o ciebie bałem jak byłaś w szpitalu. To było straszne. Te papierosy chciałem ci oddać, zostawiłaś je na biurku. Nie chciałem, żeby rodzice byli na ciebie źli, wiedziałem, że jesteś smutna i w ogóle, ale nie przyszło mi do głowy, że... że chcesz mnie zostawić samego...

- Luka...- głos mi się łamał od łez. - Nigdy cię nie zostawię, już nawet nigdy nie spróbuję. Kocham cię, okej? Kocham cię najbardziej na świecie. Poza tym, kto cię będzie wkurzał jak nie ja?

- Też cię kocham Willow. Kocham cię i to jaka jesteś. Kocham się z tobą wygłupiać, mimo że mówisz zawsze "jestem na to za stara". Kocham cię, bo jesteś najwspanialszą siostrą na świecie. I nie wkurzasz mnie. - co najmniej dwa ostatnie zdania były kłamstwem...

Przytuliłam go, najmocniej jak tylko potrafiłam.

- Rodzice są w domu? - spytałam po chwili, uwalniając brata z uścisku.

- Mama pojechała do biura, a tata na zakupy. Oni nie radzą sobie Willow. Teraz są tak samo smutni jak ty. - powiedział przygnębiony.

- Jadłeś coś? - spytałam, a Luka zaprzeczył. - To zrobimy śniadanie.

Gdy zeszliśmy już na dół, rozległo się pukanie do drzwi.
Spodziewając się którzy to krzyknęłam.

- Przecież masz klucze! - po czym mimo wszystko podeszłam otworzyć drzwi. - Zgubiłaś czy zapomniałaś ?

Przede mną stała brunetka z zielonymi oczami. W czarnych legginsach i w takim samym kolorze T- shircie over size.

- Zapomniałam. Hej kochana. - Kim przytuliła mnie, wchodząc do środka. - Jak się czujesz?

Zamknęłam za nią drzwi i zastanawiałam się nad odpowiedzią. Jak skłamię, to ona to zobaczy i będzie zła albo zmartwiona. Jak powiem prawdę, to będzie zła albo zmartwiona.

- Hmmm jest lepiej. Trochę mi słabo i nie potrafię patrzeć w lustro, ale jest lepiej. - powiedziałam zgodnie z pół prawdą.

- Mhm, a kiedy masz psychiatrę? - zamarłam na te słowa. - Willow? Ja wiem, to słowo jest przerażające, ale trzeba nazwać rzeczy po imieniu.

- Za tydzień... nie chce. - szepnęłam.

- Wiem, ale pojadę z tobą. Odprowadzę cię, pójdę po kawę i wrócę po ciebie. Wypijemy sobie kawę i pogadamy. Co ty na to?

- Brzmi okej. - przyznałam.

- Willoooooooooooow! Co na to śniadanie!? - krzyknął Luka z kuchni.

- Naleśniki! - okrzyknęła Kim.

Chłopak wyszedł na korytarz, albo bardziej wychylił się za rogu.

- Hej Kim, jesz z nami? - spytał.

- Hejka, tak zjem wam pół lodówki. - dziewczyna uśmiechnęła się i poszła do kuchni. - Albo i nie. Nic tu nie macie! - krzyknęła, gdy weszłam za nią do pomieszczenia.

- Potrzebujemy mleko, mąkę, jajka i damy radę. Luka wyjmij patelnię. O, jeszcze olej.

- No tak, wiem co potrzeba do ciasta. Ale nie macie dżemu! - parsknęłam śmiechem.

- Czekolada jest w szafce do góry. Rozpuści ją, nada się. Ja i tak jem suche. - Kim posłała mi mordercze spojrzenie. - Zjem z miodem?

- Jedzenie suchych naleśników powinno być karalne. - wymruczałam pod nosem.

Po długim smażeniu naleśników i części wyrzucenia, bo Luka nie umie ich przewracać. Usiedliśmy do stołu.

Gdy ja ledwo ugryzłam pierwszego naleśnika, Kim i Luka zjedli już z trzy.

Przyjaciółka patrzyła na mnie smutno, jak powoli zjadam śniadanie.

- Co robimy po śniadaniu? - spytał chłopiec.

- Hmmm.... może pójdziemy na basen!?

- Może lepiej nie..? - spytałam, bojąc się tego, że ktoś miałby zobaczyć mnie w stroju kąpielowym i to z odsłoniętymi bliznami. - A może... pójdziemy na park linowy? Albo wiem! Kino! Co wy na to?

- No nie wiem. W kinie byłem ostatnio. Może ten park linowy?

- Albo chodzimy na zakupy!- zaproponowała przyjaciółka.

- Nie błagam tylko nie zakupy, wy wchodzicie do każdego sklepu, żeby i tak nic nie kupić. O, chodzimy na wystawę pająków! - powiedział podekscytowany chłopak.

- Chyba cię coś boli, a jak nie to zaraz zacznie. Mam arachnofobię. - odparła dziewczyna.

- A park trampolin? - spytałam. Nie słysząc protestów, kontynuowałam. - Kochana sprawdź autobusy, proszę.

- Brzmi fajnie. Jedz. Jak zjesz, to pojedziemy. - dziewczyna uśmiechnęła się do mnie niewinnie.

Po zjedzeniu całego naleśnika czułam się okropnie. Ciesze się, że Kim tego nie skomentowała, jedyne co to posłała mi wkurzone spojrzenie. Podsunęła mi też herbatę. Luka poszedł na górę się przebrać, a ja walczyłam z wyrzutami.

- Napij się i wyluzuj. To tylko jeden naleśnik. Pociesz się tym, że ja zjadłam cztery i uwaga, żyję. Ostatnio przytyłam, więc wiem, co myślisz, ale waga to tylko cyferki, twoje są za niskie. Musisz trochę przytyć, chociaż do najniższej normy.

- Weź, spierdalaj. Przytyłam już trzy kilo. Starczy. - odpowiedziałam zirytowana. - Poza tym nie widać po tobie, że przytyłaś. Nawet jak po jaraniu i gastrofazie waga ci podskoczyła, to ty już wróciłaś do poprzedniej przez amfę. Nie patrz tak na mnie. Z nas dwóch to ty ćpasz.

Moje słowa na pewno jej się nie spodobały. Już dwa razy próbowała odstawić amfetaminę, przez co paliła zioło. I tak w kółko, wiem, że nienawidzi, jak jej się to wypomina, w końcu walczy z tym jak może.

- Fuck you. Nie masz kurwa pojęcia, jak teraz wygląda moje życie! - fuknęła wściekła.

- A ty, jak moje! Tylko to twój brat jest dilerem, a chłopak ćpunem. - odpowiedziałam oburzona.

- Tak?! Ja przynajmniej nie jestem takim tchórzem i nie próbowałam się zabić! - jej przeszklone oczy i czerwone policzki... zabolało.

- Ja przynajmniej zdaje w szkole bez amfetaminy, i nikogo nie zabiłam! - dopiero jak to powiedziałam, zdałam sobie sprawę, jak przegięłam.

_______________________________________________________________________________________________________________________________________________________

Co myślicie?

Ja przyznam, że sama nie wierzę, skłóciłam najlepsze przyjaciółki. I to w trzecim rozdziale drugiej części!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro