Bolące plecy Erona i owoc orangowca

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęło kilka tygodni od tego jak heroldowie i Ao-ki dowiedzieli się od Wieży co nieco o Lunie. Niektórzy z Luną zdążyli się zakumulować, a inni byli nieco bardziej nie ufni. Ci pierwsi to przede wszystkim byli Eron i Ao-ki, wietrzny poznał się z księżycową jako pierwszy, potem dołączyła Ao-ki, za nią Riff i na samym końcu, po upływie kilku dni i Trek. Najmniej ufny nadal był Ikor.

Cały czas obserwował Lunę tak jakby zaraz miała ich wszystkich zabić jednym oddechem. Jednakże dzięki tym obserwacją zauważył że Luna łączyła sobie po jednej z cech każdego plemienia. Była ruchliwa i gadatliwa jak wietrzni przez co dogadywała się z Eronem, tak ta dwójka mimo swojej krótkiej znajomości już miała plany na coraz to nowsze, i coraz to głupsze figle, kawały i przygody. Ruchliwość tą zdawała się równoważyć dość duża potrzeba snu i niekiedy lenistwo „odziedziczone" zapewnie po plemieniu kamienia, do tego duma ognistych, zamiłowanie do ksiąg i logiczny typ myślenia lodowych były istną mieszanką wybuchową połączoną przez ostrożność należytą każdej strażniczce i cięty język i temperament samej Luny. Wszystkie te cechy tworzyły harmonijną całość.

∞ ҉ ∞

-Bez Erona i Luny jest tu wyjątkowo cicho, nie sądzicie?- spytał Ikor czytając jedną z ksiąg z biblioteki, poświęconą Gormiańskim minerałom. Na pytanie lodowego pozostała trójka odpowiedziała zgodnym jak jeszcze nigdy potwierdzeniem.

Jednakże nie nacieszyli się tym spokojem tak długo jakby chcieli. Czemu? Ponieważ niebawem Eron i Luna dosłownie po chwili od skończenia zdania przez Ikora wpadli do Wieży roześmiani wywalając się jeden na drugiego, najpierw na podłogę wywalił się Eron, a na Erona, Luna. Sądząc po wyglądzie tej dwójki, a konkretniej to rozwianych na wszystkie strony świata włosach w których tkwiły gałęzie i liście, ich zabawa była udana. Czy zaskoczę kogoś mówiąc że po wywaleniu się na siebie jeszcze bardziej się roześmiali? Hm, pewnie nie.

-Zgaduje że zabawa udana?- spytała Ao-ki do tej pory medytująca spokojnie na tarczy

-Żebyś wiedziała- odpowiedzieli jednocześnie siadając-Eron na stole, a Luna na podłodze, po sekundzie unosząc się na swojej tarczy- jednoczesna odpowiedź księżycowej i wietrznego spowodowała że jednocześnie wybuchneli śmiechem na nowo.

-A można wiedzieć po co poszliście do tego lasu?- spytał lodowy nie odrywając wzroku od tekstu w księdze

-Hahah, Eron znowu się obił i potrzebowałam owocu orangowca* do maści, ale Wieża powiedziała że tych owoców nie mamy już w magazynie, tak więc musiałam iść do lasu i nazbierać, a on się uparł że idzie ze mną-powiedziała Luna ocierając łzę śmiechu, a potem żucając Ao-ki woreczek wypełniony owalnymi pomarańczowymi owocami.

-Eron jakoś nie wygląda jakby coś go bolało- zauważył Trek przeżuwając slogusa, jedengo z jeszcze wielu slogusów które leżały na kupce przed nim. Jakim cudem on jeszcze nie zwymiotował po tych wszystkich slogusach? To było jedno z jeszcze kilkunastu pytań na które Luna nie znała odpowiedzi.

Na pytanie Treka chciał odpowiedzieć Eron, tyle że śmiech mu to skutecznie uniemożliwiał. Wszyscy wymienili się porozumiewawczymi spojrzeniami, najpierw popatrzyli po sobie, a potem na Lunę.

-Co? To że się z nim koleguje nie znaczy że czytam mu w myślach-mrukneła księżycowa podrzucając sobie jeden z owoców orangowca i przewracając oczami. Tak, oto jaki był charaktrek Lunki. (Takie zdrobnienie dla Luny jakby ktoś nie wiedział ~dop.Mira)

-Ej! Jakie koleguje? Jakie koleguje? Mówiłem ci coś na ten temat Luna!-krzyknoł Eron, magicznie się uspokajając w kwestii śmiechu. Jednakże jeśli chodzi o słowa Luny, to po prostu się odwrócił wielce obrażony. Po czym cicho syknoł z bólu

-Ojej, czyżby plecy bolały? A mówiłam żebyś nie skakał z Wrago z wysokości prawie trzech metrów? Mówiłam, a ty swoje. Masz za swoje, tyle ci powiem-powiedziała Luna podlatując do Ao-ki i zabierając woreczek. Po tym wylądowała a jej tarcza znikneła, podobnie jak strażniczka księżyca, która znikneła za drzwiami do innego pomieszczenia.

∞ ҉ ∞

*Owoc orangowca- pomarańczowy, lekko owalny owoc rosnący na drzewach niedaleko zbiorników wodnych, na Gormie jest on dodawany do maści na odleżyny, stłuczenia lub siniaki, ma ostry zapach i smak pomarańczy jednak jest nie jadalny.

637 słów jakby ktoś chciał wiedzieć

Tak

Teraz moi mili

Adios~

~Mira

666SłówHehe

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro