Kłopoty z Eronem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy maść z orangowca była gotowa pojawił się pierwszy bardzo istotny problem. Mianowicie, uciekający Eron. Tak, herold wiatru, nie bojący się Darkan bał się zwykłej maści-

Naprawdę ciekawa sytuacja czyż nie? Jednak wracając do głównego tematu tego rozdziału czyli spierdalającego przed maścią Erona.

Mijała już trzecia godzina odkąd niebiesko-włosa strażniczka przeszukiwała Wieże w poszukiwaniu swojego wietrznego przyjaciela. Pewnie poszłoby jej szybciej gdyby jednak zgodziła się na to żeby Wieża jej po prostu powiedziała gdzie on jest. Po kolejnej godzinie bezowocnego szukania Erona, Luna zgodziła się na to żeby Wieża jej podpowiedziała.

-W lesie? On aż tak się boi tej maści? Dziwne- mruknęła wychodząc z wieży i stając na tarczy. Czas lecieć po tego idiotę. Zresztą z jego obolałymi plecami, pewnie daleko nie zaszedł.

∞ ҉ ∞

W końcu, po półgodzinnym łażeniu po lesie, Luna znalazła swojego przyjaciela, a bardziej to Wrago ją doprowadził. W końcu, aportujący smok raczej nie jest zbyt częstym widokiem, nawet na Gormie. Co się działo obecnie? Obecnie Eron wierzgał jak potłuczony w bańce Luny. Tak, zamknęła go. Nie miała innego wyjścia, jeszcze by spierdolił i co w tedy?

-Eron, ja cię proszę. Nie. Wierzgaj. Tak. Nic ci to nie da, z resztą to tylko maść!- fuknęła wkurzona niebiesko włosa. Jednak od razu doczekała się odpowiedzi od wietrznego

-Zwykła maść? Luna, weź. N-nie musisz! Mnie już wcale nie bolą plecy! Serio!- ta, na pewno. Bo to wcale nie tak że jak tylko mógł unikał leżenia na plecach i prostowania się, przez co chodził lekko zgarbiony. Wcale.

Luna chciała już odpowiadać kiedy obok twarzy przemknął jej klajster

-Zotobbo- mruknęła zdziwiona lawendooka odwracając się w kierunku z którego przyleciał klajster, podczas gdy Eron żądał uwolnienia z bańki i krzyczał coś o jakiś Darkanach...

CHWILA DARKANACH?! Przecież zostali wygnani eony temu! Aaaale po co wtedy byliby potrzebni heroldowie? No właśnie. Wracając. Luna miała dość długą przerwę od walki. Prawie 200 lat. Tak więc księżycowa musiała uwolnić Erona. Co jednak nie dało oczekiwanych rezultatów, wietrzny co prawda wezwał gormiti, tyle że zamiast na skupieniu energii wiatru, skupiał się bardziej na jego bolących plecach, co nie pomagało Zefirowi. Jednak Xathor wydawał się wręcz zachwycony słabością rycerza i jego herolda.

-Wygląda na to że twój herold słabnie gormiti!- zawołał mroczny mag, wzmacniając swój atak.

Podczas gdy Zefir i Eron dawali z siebie wszystko, niestety i tak przegrywając z Xathorem, Luna stała z boku obserwując. Wietrzni przegrywali! Nie tak powinno być! Powinno być zupełnie na odwrót!

...

Nie, Luna nie mogła zostawić swojego przyjaciela na łaskę Darkanina! Co gorsze, gdyby Eron przegrał tą bitwę, mogła rozpętać się wojna! A to ostatnie czego brakowało Gormowi.

Luna mimo protestów swojej rezolutnej strony, wołającej o to żeby Luna zostawiła walkę heroldom i ich gormiti, niebiesko włosa unosząc się honorem, bezpieczeństwem Gormu i Erona, a także Ao-ki, Riffa, Treka, no i Igora, stanęła pewnie przed Zefirem i osłaniając ich największą jak dotąd tarczą i wydając gormiti „rozkaz" aby przerwał atak, co ten zrobił (i to bardzo niechętnie) dopiero po tym jak księżycowa uniosła na niego głos. Trudno opisać zdziwienie mrocznego maga, kiedy zobaczył drugą strażniczkę, jednak to nie zniechęciło go do walki. Wręcz przeciwnie, nakręciło go. Całe szczęście że Xathor nie miał pojęcia że tarcza Luny była tylko dywersją którą miał się zająć podczas gdy Eron coraz bardziej skupiał się na wezwanym przez siebie gormiti. W końcu nadszedł czas.

-Gotowi?- spytała księżycowa na co Zefir i Eron odpowiedzieli jednoczesnym „Gotowi". Atak mrocznego maga został odepchnięty przez tarczę Luny, tarcza rozpłynęła się w powietrzu, Luna zeszła z linii strzału, a Xathor został trafiony strzałem gormiti wiatru, który skutecznie wywalił Darkanina do Darkoru (Masło maślane ale cóż~ dop.Mira)

∞ ҉ ∞

Po powrocie do Wieży-oczywiście Eron w bańce- przyszedł czas na coś czego z całej siły chciał uniknąć Eron. Maść. Niestety pomóc musiała Ao-ki, a smarowanie Erona nie mogło obyć się bez użycia siły fizycznej. Dopiero na korytarzu siostry się do siebie odezwały.

-Nie wiedziałam że aż tak można się bać zwykłej maści- powiedziała Luna na co po chwili namysłu dostała odpowiedź od Ao-ki

-Może jakaś trauma z dzieciństwa? Albo lęk przed tego typu rzeczami.

-Miałoby to sens, po drodze musiałam go zamykać w bańce żeby nie zwiał, w dodatku ciągle powtarzał że nie muszę mu dawać tej maści, że plecy go już w ogóle nie bolą i inne takie... Mam co do tego złe przeczucia... Myślisz że w bibliotece będą księgi o tego typu rzeczach?- spytała księżycowa, wyglądało na to że już miała pewne plany na tę noc

-Myślę że pewnie będą, ale proszę cię. Nie siedź bibliotece całą noc. Ja już nie wyrabiam z chłopakami, a sama nie daje już sobie z nimi rady. Nie możesz zostawić mnie z nimi sam na sam bo zwariuję!- zawołała Ao-ki skręcając w korytarz do swojego pokoju, podczas gdy Luna zawróciła i pobiegła do biblioteki. Musiała poszukać informacji o tym dziwnym lęku Erona, a sam jej nie powie.

∞ ҉ ∞

Witam

793 słów

Żegnam

~Mira


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro