13. Sheila Bennett nie była dziewczyną, o której łatwo dało się zapomnieć

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hej! Rozdział wcześniej z okazji Dnia Dziecka <3

It isn't hate, it's just indifference
It isn't love, it isn't hate
It's just indifference

I Forgot That You Existed — Taylor Swift

Sheila

Od dwóch lat sylwestra spędzałam hucznie. Wraz z Noel wychodziłyśmy na imprezy i witałyśmy nowy rok w otoczeniu plaży i fajerwerków wybuchających na nocnym niebie. Chciałyśmy się bawić, zostawiając za sobą wszystkie zmartwienia. Tak, aby z czystą kartą rozpocząć kolejny pełen emocji etap w życiu.

W tym roku postanowiłyśmy zrobić wyjątek. Żadna z nas nie miała ochoty na towarzystwo obcych ludzi, dlatego zgodnie postanowiłyśmy zorganizować kameralne spotkanie w domu. Sprzyjał temu fakt, że moi rodzice wychodzili wraz z Paulem i Shirley, dzięki czemu miałyśmy całą przestrzeń dla siebie. Mogłyśmy zorganizować własny babski wieczór bez obaw, że ktoś zakłóci nasz spokój.

Przygotowałam więc przekąski w postaci dwóch paczek paprykowych chipsów, miski żelków i cytrynowych czekoladek, które znalazłam na przednim siedzeniu swojego auta parę dni temu.

Musiałam przyznać, że byłam wdzięczna Connorowi za pomoc. Nie sądziłam, że zajmie się moim autem i w dodatku zostawi po sobie mały upominek, który naprawdę poprawił mi humor po dość stresującym dniu. Przez moment uwierzyłam nawet, że może kiedyś będzie jeszcze między nami normalnie, a cały ten żal odejdzie w zapomnienie. Szybko straciłam ten zapał. Przed nami była długa droga wypełniona ogromem pracy.

Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi. Od razu je otworzyłam i dostrzegłam Noel, która z szerokim uśmiechem wymachiwała butelką szampana. Miała na sobie czarną, przylegającą do ciała spódnicę i dobraną do niej białą bluzkę z niewielkim dekoltem. Wyglądała pięknie w długich pofalowanych włosach.

– Brakowało mi takiego wspólnego wieczoru – stwierdziła po zdjęciu swoich wysokich kozaków. Odłożyła kurtkę na wieszak i weszła w głąb salonu, dobierając się do żelków. – O jeju masz jogurtowe. – Jej oczy rozbłysły.

Uśmiechnęłam się. Pamiętałam, że to były jej ulubione.

– Od jakiego filmu zaczynamy? – spytałam, sięgając po pilota.

– Hmm... – zamyśliła się, biorąc do ust kolejną słodką przekąskę. – Może Purpurowe Serca?

– Niech będzie.

Włączyłam odtwarzanie, a następnie usiadłam wygodniej na kanapie tuż obok przyjaciółki. Kiedy lista ekranizacji, które chciałyśmy wspólnie obejrzeć, ostatnio znacznie się skurczyła, zaczęłyśmy wracać do filmów, które już widziałyśmy. Głowa Noel opadła na moje ramię, a ja starałam się skupić na ekranie. I tak mijały kolejne minuty, które przerodziły się w przyjemne godziny.

I było spokojnie. Do czasu, aż do naszych uszu dotarł odgłos przekręcanego zamku w drzwiach zmieszany z donośnymi śmiechami. Jak na zawołanie obróciłyśmy się w tym kierunku, dostrzegając moich rodziców. Byli przemoknięci do suchej nitki, lecz nawet szalejąca na zewnątrz śnieżyca nie psuła ich dobrego humoru.

– Dzień dobry – odezwała się Noel.

– Cześć. – Mama porwała ze stołu garść chipsów. Oczywiście nie zdjęła butów, przez co na podłodze zostały mokre ślady. – Nie chcieliśmy wam przeszkadzać, ale pogoda się popsuła.

Machnęłam ręką.

Obie zapomniałyśmy o naszym małym spięciu. Po prostu na następny dzień zaczęłyśmy normalnie rozmawiać. Żadna z nas nie wspomniała więcej o Connorze. Chociaż doskonale wiedziałam, że stosunek mojej mamy do chłopaka i mojej relacji z nim pozostał niezmienny. Nie ufała Connorowi. Ponadto uważała, że kategorycznie powinnam wybić go sobie z głowy i pogodzić się z tym, że to, co było między nami, zostało zaklęte w przeszłości.

– Chcecie zagrać w planszówki? – zaproponował tata. – Chyba że wolicie piąty raz oglądać to samo.

Wraz z Noel spojrzałyśmy po sobie, analizując jego propozycję.

– Nie, żeby coś, ale nie ma pan szans, by wygrać ze mną w uno – dziewczyna rzuciła wyzwanie, a w oczach mojego taty dostrzegłam determinację.

– To się okaże – odparł, odwieszając kurtkę na wieszak.

Chwilę później gra trwała już w najlepsze. Z bólem serca musiałam przyznać, że szło mi najgorzej. Dobrałam dobre dziesięć kart, ponieważ żadna z nich nie była zielona, ani znajdująca się na niej cyfra nie była trójką. W najlepszym położeniu — ku zdziwieniu wszystkich — była moja mama, która kazała swojemu mężu dobrać dwa razy po cztery karty, zapewniając sobie dogodną pozycję.

W wir rywalizacji wkręciła się nawet Noel. Sama rzadko grała w planszówki. Najczęściej robiła to ze mną i Joshem, gdy wspólnie spędzaliśmy wakacje. To my nauczyliśmy ją zasad naszych ulubionych gier. Dzięki nam i swojemu sprytowi parę razy wygrała w Twistera, a także ograła nas z Monopoly. Szybko się uczyła i co ważne, uwielbiała osiągać ustalone przez siebie cele.

Jęknęłam w duchu, gdy po raz kolejny zmuszona byłam dobrać sznur kart. Przeklęta niebieska dwójka.

Ostatecznie rozgrywkę przegrałam. Za to odegrałam się na pozostałych podczas gry w chińczyka, a następnie w przypadku chowanego. Było to całkiem łatwe, ponieważ podobnie, jak podczas świąt, ukryłam się w szafie.

Po tym, jak przeszła nam ochota na kolejne gry, mama zaproponowała upieczenie ciasteczek. Pracę zdecydowanie ułatwił nam mikser, który moi rodzice pożyczyli od Shirley. I nawet jeśli nasze wypieki nieco się przypaliły, ten fakt nie odebrał nam zabawy, jakiej dostarczył nam ten sylwestrowy wieczór.

Nie wiedzieliśmy nawet, kiedy rozpoczęły się pierwsze wystrzały fajerwerków, a zegary pokazały północ. Byliśmy w pełni pochłonięci swoim towarzystwem. I w tamtym momencie nie liczyło się nic innego niż czas, który spędzaliśmy razem.

Connor

Agnes przyjechała po południu. Odebrałem ją ze stacji i cudem udało nam się wejść do mojego mieszkania przed śnieżycą. Z początku dużo rozmawialiśmy przy kubkach parującej herbaty. Vargas opowiedziała mi trochę o tym, co słychać w Denver.

– W dużym skrócie, jest strasznie nudno – stwierdziła, mieszając łyżeczką gorący napój. – Nie miałam nawet ochoty wyjść na jakąś imprezę z Florą czy Rebeccą. Zdecydowanie wolę spędzać czas z tobą. Nawet jeśli w kółko nawijasz o tej Sheili.

– To... całkiem miłe – oceniłem, nie kryjąc uśmiechu.

– Jak tak dalej pójdzie, przeprowadzę się tutaj, gdy tylko skończę studia – stwierdziła półżartem. – Zostanę swatką, a dorabiać będę sobie jako niania dla twoich dzieci.

Zaśmiałem się.

– Taka z ciebie swatka, że cały czas stoję w miejscu, a Sheila wciąż bardziej mnie nienawidzi.

– Hej, swatka to nie wróżka. – Uniosła ręce w geście obronnym. – Wiesz, że musisz coś zrobić, żeby przekonać do siebie Sheilę? Od marudzenia jeszcze nic się nie zmieniło.

Przewróciłem oczami.

– Tylko żartowałem.

– A ja nie.

Upiłem łyk herbaty, by nie musieć nic więcej dodawać.

– Flora ostatnio o ciebie pytała – odezwała się nagle. Uniosłem brew.

– Po co? Przecież nie mamy kontaktu.

Szczerze mówiąc, zdążyłem już zapomnieć o tej dziewczynie. Oprócz pamiętnej i jedynej imprezy, na której byłem w Denver, nigdy więcej się nie spotkaliśmy. Przestaliśmy też wymieniać między sobą jakiekolwiek wiadomości. Zdarzyło jej się jedynie parę razy zapytać mnie o pracę, a raz poprosiła o pomoc w wymyśleniu prezentu dla Agnes, gdy ta obchodziła urodziny.

– Wydaje mi się, że wpadłeś jej w oko – stwierdziła. Mimowolnie się skrzywiłem.

– Mało rozmawialiśmy.

– Flora jest osobą, której wystarczy jedno spojrzenie, by coś sobie ubzdurała. Mogę powiedzieć jej, że, nie wiem, jesteś zajęty czy coś.

Skinąłem głową.

Chwilę później przenieśliśmy się do mojego pokoju. W kącie postawiłem walizkę Agnes.

Długo zastanawialiśmy się z rodzicami, gdzie powinniśmy zorganizować jej nocleg. Nie mieliśmy pokoju gościnnego, więc została jedynie kanapa w salonie. Nie chciałem jednak zostawiać jej samej z ciemnym pomieszczeniu, więc zaproponowałem rozłożenie materaca u mnie w pokoju. Mogłem odstąpić dziewczynie swoje łóżko. Chociaż robiłem to z niemałym bólem serca.

– Miło w twojej strony – skomentowała Agnes, gdy rozsiadła się na moim posłaniu tak, jakby to było jej własne.

– To pierwszy i ostatni raz.

– Mhm... jeszcze zobaczymy.

Westchnąłem.

– Obejrzymy coś? – spytałem, siadając koło niej. – Na plażę wyjedziemy pewnie po jedenastej – dodałem.

Agnes kiwnęła głową.

– Pewnie – odparła, biorąc do ręki pilota od telewizora. – Tylko ja wybieram film.

Przymknąłem powieki.

Zapowiadały się długie dwa dni spędzone w towarzystwie Agnes Vargas.

~ ❆ ❅ ~ ❆ ❅ ~ ❆ ❅ ~

– Wyglądasz dobrze – zapewniłem po raz kolejny. – Możemy już jechać?

Przystępowałem z nogi na nogę. Byłem pewny, że jeszcze chwila, a przegrzeję się nie tylko z powodu nałożonej na ramiona ciepłej kurtki, ale również narastającej we mnie irytacji.

Musiałem zanotować, że jeśli miałem wychodzić gdzieś z Agnes, powinna rozpocząć szykowanie się z co najmniej godzinnym wyprzedzeniem.

Plan wyjechania dziesięć minut temu legł w gruzach, gdy Agnes stwierdziła, że powinna się przebrać. Ilość ubrań, które wzięła ze sobą, wyjaśniała, dlaczego jej walizka była tak niepokojąco ciężka.

– Moment.

To samo słyszałem pięć momentów temu.

Po chwili dziewczyna wyszła z łazienki. Wykonała staranny makijaż, a włosy zaplotła w warkocz. Pospiesznie założyła płaszcz, a na stopy włożyła beżowe kozaki.

– Będzie ci zimno – oceniłem.

– Przynajmniej będę ładnie wyglądać. Nigdy nie wiesz, kiedy przypadkiem wpadniesz na miłość swojego życia.

Wzruszyłem ramionami.

– Twój wybór. Ale nawet nie licz, że pożyczę ci rękawiczki lub szalik.

Machnęła ręką.

– To jak? Jedziemy, czy będziesz komentować to, jak się ubrałam?

Przepuściłem ją przodem w drzwiach, a następnie zamknąłem za nami drzwi. Światło na klatce schodowej zapaliło się. Wyjrzałem przez przeszklone drzwi, dostrzegając, że śnieg na szczęście przestał padać. Miałem nadzieję, że drogi zostały choć trochę odśnieżone. Nie miałem ochoty skupiać się na jakichś objazdach.

Wsiedliśmy do samochodu i wyruszyliśmy w drogę na plażę. Dziewczyna siedziała koło mnie, przeglądając coś w telefonie. Sam kierowałem, co chwilę zmieniając stacje radiowe. Droga była nieco zakorkowana ze względu na tłumy nastolatków, które podobnie jak my, zdecydowały się przywitać nowy rok na plaży.

Nagle z głośników poleciała piosenka Olivii Rodrigo drivers licence. Spojrzałem przelotnie na Agnes, która wciąż siedziała niewzruszona, pisząc jakieś wiadomości.

– Nie wiedziałam, że lubisz piosenki o rozstaniach – wymamrotała, kiedy skończyłem surfowanie po kolejnych stacjach.

– Lubię wiele piosenek – przyznałem szczerze. – Nie tylko o rozstaniach.

– Często słuchamy takiej muzyki, która wpasowuje się w naszą sytuację życiową – zauważyła.

– Nie zawsze – odbiłem piłeczkę. – Możesz słuchać piosenek o miłości, kiedy nie jesteś zakochana.

– Ale z drugiej strony, może wtedy bardziej marzysz o miłości? – rzuciła.

Wzruszyłem ramionami.

– Widać, że przyszła pani psycholog – burknąłem, ponownie skupiając wzrok na jezdni.

And all my friends are tired
Of hearing how much I miss you, but
I kinda feel sorry for them
'Cause they'll never know you the way that I do, yeah
Today I drove through the suburbs
And pictured I was driving home to you

Czułem, jak mięśnie mojej twarzy się napinają. Odchrząknąłem, modląc się, by Agnes nie zwróciła większej uwagi na tekst piosenki. Jednak i tym razem się przeliczyłem. Dziewczyna przygryzła wargę i spojrzała na mnie tak, jakby domyślała się, o czym — a raczej o kim — w tamtej chwili pomyślałem.

– Wtedy, kiedy powiedziałam ci, że powinieneś zapomnieć o Sheili... Nie zrobiłeś tego, mam rację? – przerwała panującą między nami ciszę.

By uniknąć odpowiedzi na to pytanie, po prostu zwiększyłem głośność radia. Kątem oka spostrzegłem, jak Agnes wywraca oczami. Po uśmiechu, który starała się zamaskować, wiedziałem, że nie była zirytowana.

Rozbawienie zostało zastąpione przez powagę w momencie, gdy dziewczyna wyłączyła radio, tym samym przerywając piosenkę tuż po przedostatnim refrenie.

– No weź. Teraz miała być najlepsza część – powiedziałem oburzony.

– Czy ty myślałeś o niej przez ten cały czas? – spytała, nic nie robiąc sobie z moich słów. – Przez całe dwa lata?

Westchnąłem. Ostatecznie kiwnąłem głową. Jednocześnie starałem się myśleć o znalezieniu jakiegoś wolnego miejsca parkingowego.

– Czyli wszystko, co robiłeś... robiłeś z myślą o niej?

– Nie. Wszystko robiłem dla siebie. Jednak Sheila była moją motywacją. Gdyby nie ona... prawdopodobnie nigdy nie ruszyłbym do przodu.

Agnes uśmiechnęła się lekko. Przerzuciła wzrok na jezdnię, obserwując przebiegających przez ulicę nastolatków.

– To ona powinna być na moim miejscu.

– Nieprawda – zaoponowałem od razu. – Przyjaźnimy się. I naprawdę chcę spędzać z tobą czas. Nikt nie daje mi tak dobrych rad i nie potrafi tak skutecznie kopnąć w tyłek, by zmotywować mnie do działania.

– Podziwiam cię, Connor – wypaliła nagle. – Nie znam drugiej osoby, która byłaby tak oddana jednej dziewczynie. Jeśli wam się nie uda... przysięgam, że zorganizuję wam ślub w Vegas, zaprowadzając pod ołtarz podstępem.

Parsknąłem pod nosem.

Jakbym słyszał swoją matkę.

– Wierzę, że byłabyś do tego zdolna – wtrąciłem, parkując auto pod jedną z płaczących wierzb. – Nie mówmy już o Sheili, okej? Chcę spędzić czas z tobą i po prostu cieszyć się nowym rokiem.

Agnes uśmiechnęła się delikatnie. Nasunęła na głowę czapkę i zapięła płaszcz pod szyję.

– Chodźmy.

Wyszliśmy na plażę. Nie dostrzegłem żadnej znajomej twarzy wśród ludzi, którzy pili alkohol, tańczyli do jakiejś klubowej muzyki lub głośno się śmiali. Im dalej szliśmy, tym więcej osób zaczęło nas otaczać. W pewnym momencie musiałem złapać Agnes za rękę, by jej nie zgubić.

Wkrótce dotarliśmy do miejsca, które nie było szczególnie oblegane. Zostało parę minut do wybicia północy i rozpoczęcia nowego roku — w teorii nowego rozdziału w życiu. Sam jednak tak tego nie traktowałem. Miałem wrażenie, że rozpoczęcie kolejnego etapu miałem już dawno za sobą. W mojej intencji było teraz doprowadzenie go do końca. Szczęśliwego zakończenia, które było mi potrzebne w tym morzu niepewności.

Głośne odliczenie przywróciło mnie do rzeczywistości. Kątem oka spoglądałem na Agnes, która pozostała wpatrzona w nocne niebo, oczekując pierwszych fajerwerków. Kiedy te nadeszły, na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Kolejny barwy zalewały granatowe sklepienie. W oddali słychać było radosne głosy nastolatków, które z upragnieniem czekały na ten moment. Spojrzałem w bok. Jakaś para zaczęła się całować. Jakaś dziewczyna siedziała samotnie na śniegu. Jakiś starszy mężczyzna szedł, trzymając za rękę niewidomą kobietę.

Moje oczy mimowolnie się zaszkliły. Było tak wiele historii do opowiedzenia. Słów do wypowiedzenia. Momentów do przeżycia. Tymczasem ja przez ten cały czas czekałem. Nie potrafiłem wziąć spraw w swoje ręce. Zastanawiałem się nad tym, co by było gdyby, zamiast po prostu działać.

Bo kiedy Denver było miejscem, w którym zadbałem o swoje zdrowie psychiczne, Malibu miało być tym, które nada sensu mojemu życiu.

I wtedy do głowy wpadła mi myśl, której wypowiedzenia głośno na pewno bym się nie dopuścił. Była stwierdzeniem faktu. A jednocześnie przyznaniem się do mojej klęski.

Sheila Bennett nie była dziewczyną, o której łatwo dało się zapomnieć.

I gdzieś w środku mnie tliła się nadzieja, że ona również o mnie nie zapomniała. Nawet jeśli była tylko złudna, chciałem się jej trzymać.

==

Hej!

Jak wrażenia? Mam nadzieję, że ta akcja za bardzo was nie nudzi, bo trochę tego się obawiam

Życzę wam wszystkim szczęśliwego Dnia Dziecka. Pamiętajcie, żeby pielęgnować w sobie to wewnętrzne dziecko i czasem pozwolić sobie na robienie "głupich" rzeczy. Zawsze bądźcie sobą, nie bójcie się marzyć, nawet jeśli uważacie to czasem za naiwne. W końcu hej, Connor wciąż myśli o Sheili, chociaż wciąż miewa chwile zwątpienia. To w porządku, żeby czasem się gubić i szukać swojej ścieżki. Pamiętajcie o tym zawsze <3

Przy okazji dziękuję wam za wyświetlenia, gwiazdki i komentarze! Jestem wdzięczna za każdą uwagę, teorię czy po prostu opinię <3

A oprócz tego jak wam mija weekend? Wy też nie możecie uwierzyć, że dzisiaj zaczął się czerwiec? Przecież za równo 3 tygodnie zaczną się wakacje... Trochę przeraża mnie to, że ten czas tak leci

Życzę wam miłej reszty weekendu i wspaniałego tygodnia. Dbajcie o siebie <3

Do następnego!

Tiktok: @ametsa.watt

Twitter: _ametsa_

#GSZPwattpad

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro