20. Nie-podwójna randka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Screaming, who could ever leave me, darling
But who could stay?

The Archer — Taylor Swift

Connor

Zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi Bennettów. Przebierałem nogami, pocierając o siebie zmarznięte dłonie.

Musiałem przyznać, że pogoda nie sprzyjała wypadowi na łyżwy. Było okropnie zimno. Chociaż i tak jechałem autem, przejście tych kilku metrów wystarczyło, by mróz zaczął nieprzyjemnie szczypać moje policzki.

Ponowiłem poprzednią czynność. Zastanawiałem się, dlaczego dziewczyna do tej pory mi nie otworzyła. Byłem punktualnie o umówionej godzinie. Ponadto napisałem do niej krótką wiadomość z informacją, że dotarłem pod drzwi jej domu.

– W końcu – wysapałem, gdy drzwi stanęły przede mną otworem. Już miałem dodać coś więcej, jednak widok osoby, która postanowiła wpuścić mnie do środka, spowodował, że słowa ugrzęzły mi w gardle.

Przede mną stała Noel Kelley. Nieszczególnie zmieniła się przez te dwa lata. Jej ciemne gęste włosy opadały na jej ramiona delikatnymi falami, a niebieskie oczy spoglądały na mnie spod wachlarza długich rzęs.

– Hej, Sheila jest jeszcze w łazience. Poprosiła mnie, żebym ci otworzyła.

Kiwnąłem głową. Dziewczyna przepuściła mnie w drzwiach. Wszedłem do niewielkiego holu, czując, jak otula mnie przyjemne ciepło. Zdjąłem mokre od śniegu buty i odwiesiłem zimową kurtkę na jeden z wieszaków. Skoro Sheila była jeszcze w łazience, oznaczało to, że prawdopodobnie będę zmuszony na nią poczekać.

Między mną a Noel zapadła chwilowa cisza. Dopiero po paru minutach dziewczyna odważyła się ją przerwać, przenosząc na mnie swoje spojrzenie.

– Napijesz się czegoś? Jakiejś herbaty?

– Nie trzeba – odparłem. – W zasadzie... Co tu robisz?

Nie chciałem zabrzmieć niemiło. Wiedziałem, że ona i Sheila wciąż się przyjaźniły, więc obecność Kelley w domu państwa Bennett nie powinna mnie dziwić. Jednak wiedza, że byłem umówiony z jej przyjaciółką, stała się przyczyną mojej podejrzliwości.

– Sheila poprosiła mnie o to, bym wcześniej wytłumaczyła jej jakieś zagadnienia na studiach. To znaczy... nie mam pojęcia, skąd wziął jej się pomysł, że ja to wiem, ale z małą pomocą internetu coś wymyśliłam. – Uśmiechnęła się pod nosem. – Ale pewnie był to tylko pretekst, żebym pomogła jej wybrać jakieś ubrania – dodała, siorbiąc łyka czarnej kawy. – A co u ciebie?

– W zasadzie to wszystko dobrze. Zacząłem pracę w warsztacie, poprawiłem kontakt z rodzicami i... – zaciąłem się. – Właściwie, dlaczego cię to interesuje? Myślałem, że...

– Że cię nienawidzę? – dokończyła za mnie, nie kryjąc rozbawienia. – Daj spokój.

– Ale...

Przerwała mi gestem ręki. Zacisnąłem usta w cienką linię. Byłem ciekawy tego, co ma mi do powiedzenia.

– Z początku... miałam do ciebie żal. Ogromny. Patrzyłam, jak moja przyjaciółka płacze i każdego dnia czeka na jakiegokolwiek informacje, czy wszystko u ciebie dobrze – podjęła, spoglądając na mnie smutno. – Dopiero z czasem zdałam sobie sprawę, że również zraniłam Sheilę i że wcale nie byłam lepsza. Jestem ostatnią osobą, która powinna mieć do ciebie jakiekolwiek pretensje.

– Nieprawda, Noel. Oboje wiemy, że zachowałem się okropnie. – Pokręciłem głową. – To ty przez cały czas wspierałaś Sheilę i przy niej byłaś.

Dziewczyna westchnęła.

– Wtedy, na wakacjach... podobałeś mi się. To znaczy... to było tylko głupie zauroczenie. Doskonale wiedziałam, że nam nie wyjdzie. – Machnęła ręką. – Kiedy upiliśmy się, powiedziałeś mi o swoim planie. O tym, że chcesz zranić Sheilę, a ja... przez ten cały czas cię kryłam.

Unikała mojego spojrzenia, a jej twarz pobladła. Miałem wrażenie, że dusiła w sobie te słowa przez ostatnie dwa lata. Jakby ta cała sytuacja była jej niedokończoną sprawą; czymś, co od dawna nie dawało jej spokoju.

– Nie powiedziałam Sheili, chociaż wiedziałam, że chcesz ją zranić. Patrzyłam, jak się w tobie zakochuje, bo wierzyłam, że wcale taki nie jesteś. Że to wszystko to tylko głupi żart.

Wbiłam wzrok w miękki dywan. Poczułem nadciągającą falę wstydu i poczucia winy. Nie dość, że zniszczyłem swoją relację z Sheilą, o mało co nie doprowadziłem do upadku jej przyjaźni z Noel.

– Jest coś, co nas łączy, Connor – odważyła się przerwać ciszę, która na moment zapadła między nami. – Oboje ranimy tych, na których najbardziej nam zależy, chociaż nigdy nie mamy złych intencji.

Patrzyłem na tę wiecznie żywą dziewczynę, pierwszy raz widząc na jej twarzy ból, który musiała skrywać głęboko w sobie.

– Nie wiń się, Noel. To moja wina – odezwałem się. Jej tęczówki opadły na moją twarz, a usta rozchyliły się z zaskoczenia. – Zachowywałem się jak skończony idiota. Prawie zniszczyłem waszą relację. Już nie wspominając o tym, że byłem o nią po prostu zazdrosny...

Dziewczyna przyglądała mi się chwilę w milczeniu. Każda sekunda dłużyła się, a czas, który Bennett spędzała w łazience, zdawał się wiecznością.

– Sheila mi wybaczyła – zaczęła niepewnie. – Tobie również wybaczy. Znasz ją. Chociaż się zmieniła i poznała swoją wartość, wciąż potrafi się poświęcić. Tylko tym razem... nie łam jej serca, okej? Jest ostatnią osobą, która na to zasługuje.

Kiwnąłem głową. Wiedziałem o tym.

– Wiesz, że ty też zasługujesz na szczęście, prawda? Nie obwiniaj się o to wszystko. Byliśmy... tylko nastolatkami. Oboje chcieliśmy dobrze. Ważne jest to, co jest teraz i na tym się skupmy.

Oczy Noel rozbłysły, a kąciki jej ust delikatnie drgnęły ku górze.

– Naprawdę się zmieniłeś, Connor – stwierdziła. – I tylko upewniasz mnie w tym, że jesteś odpowiednim wyborem dla Sheili. Zresztą... od kiedy wróciłeś, cały czas staram się powtarzać jej, by pozwoliła dać ci szansę. Chociaż dwa lata temu się na tobie zawiodłam, wciąż wierzę, że jesteś dobrą osobą. Gdybyś nie był, Sheila nigdy nie czułaby się tak szczęśliwa przy tobie.

Uśmiechnąłem się szczerze.

– Swoją drogą, nie wierzę, że kiedyś mi się podobałeś – dodała nieco złośliwie. Zmrużyłem oczy.

I w tamtej chwili wróciła ta Noel Kelley, którą znałem.

– Nie wierzę, że kiedyś naprawdę upiłem się z tobą w barze. Rany, to musiał być serio jakiś akt desperacji.

Noel zaśmiała się.

– Nigdy więcej.

Kiwnąłem głową. Nie potrafiłem się nie zgodzić.

Rozmowę przerwał nam dźwięk otwieranych drzwi od łazienki. Sheila niemal z nich wybiegła, lecz gdy tylko zobaczyła mnie w towarzystwie Noel, stanęła jak wryta. Przyjaciółka zaczęła się z niej śmiać.

– Piętnaście minut spóźnienia – wypunktowała. – Żaden chłopak nie miałby do ciebie tyle cierpliwości, co Connor.

Uśmiechnęła się złośliwie, co spotkało się z prychnięciem Sheili.

Obie dziewczyny wstały, by następnie zabrać z wieszaka swoje kurtki i włożyć zimowe buty. Podążyłem ich śladem.

Pożegnaliśmy się z Noel, która, nim ruszyła w swoją stronę, puściła mi oczko. Uśmiechnąłem się pod nosem. Dobrze było mieć ją po swojej stronie.

Sheila odchrząknęła, przyciągając moją uwagę. Otworzyłem drzwi od strony pasażera. Dziewczyna podziękowała mi cicho, choć sprawiała wrażenie zakłopotanej.

Kiedy usiadłem na miejscu kierowcy i odpaliłem silnik, pierwsze co zrobiłem, to włączyłem ogrzewanie. Kątem oka zerknąłem na Sheilę, która spoglądała na mnie niepewnie.

– Przepraszam za to spóźnienie... – w końcu odważyła się zabrać głos. – Myślałam, że się wyrobię, ale ze stresu zapomniałam o umyciu włosów i musiałam ogarnąć to na ostatnią chwilę. Jeszcze Noel tłumaczyła mi coś, bo ostatnio ominęłam kilka zajęć przez chorobę, a wydawało mi się, że przerabiała coś podobnego. Jednak trochę się przeliczyłam i okazało się, że mamy o tym takie samo pojęcie, czyli w sumie zerowe. Pomogła mi przynajmniej tak, że wybrała mi ciuchy, ale kiedy na nie spojrzałam, myślałam, że się popłaczę. Koronkowy top chyba nie nadaje się na zimę. – Na moment przerwała, biorąc oddech. Nim jednak zdążyłem się odezwać, kontynuowała. – Mniejsza z tym. Po prostu przepraszam.

Zamrugałem parę razy, analizując jej słowa.

Ten monolog był dłuższy, niż wszystko, co powiedziała do mnie w ciągu miesiąca.

– Nic się nie stało – stwierdziłem. – Zresztą nie rozumiem, czemu tym się tak stresujesz. Przecież zawsze na ciebie poczekam, ile będzie trzeba.

Dopiero po chwili dotarło do mnie, że patrząc na naszą sytuację, moje słowa mogły mieć drugie dno.

– Mam nadzieję, że Noel cię nie zanudziła.

Uśmiechnąłem się pod nosem.

– Właściwie to... miło było z nią porozmawiać – przyznałem.

– Mhm.

Jak zwykle zamilkła. Musiałem przejąć inicjatywę.

– Kto będzie oprócz nas? – zagadnąłem, gdy staliśmy na światłach.

– Catherine i Neil. Pracujemy razem w kawiarni – odparła z uśmiechem. – Szczerze mówiąc, stresuje mnie fakt, że ich poznasz. To jak zderzenie dwóch światów – zaśmiała się.

Przygryzłem wargę. Neil. Tak, jak się spodziewałem.

– Będzie dobrze – zapewniłem.

A przynajmniej taką miałem nadzieję.

Sheila

Kiedy dojechaliśmy pod lodowisko, Neil i Catherine już na nas czekali. Czułam się trochę głupio, ponieważ z mojej winy dotarliśmy na miejsce spóźnieni. Nawet jeśli ani Connor ani moi znajomi nie wydawali się mieć mi tego za złe, towarzyszyło mi dziwne uczucie w żołądku.

Kiedy przedstawiłam Cath i Neilowi Connora, spoglądałam na ich reakcję. Martin jedynie kiwnęła głową z nikłym uśmiechem, natomiast Fowler jak zwykle posłał chłopakowi szczery uśmiech, ściskając jego dłoń.

Bałam się, że zderzenie tych światów okaże się naprawdę niezręczne. To tak, jakby ktoś połączył ze sobą moją przeszłość ze znacznie różniącą się od niej teraźniejszością. Nie miałam pojęcia, jaki przebieg może mieć taka reakcja. Miałam jednak nadzieję, że nie narobi większych szkód.

Stanęliśmy w kolejce do kasy i już po chwili zapłaciliśmy za wstęp. Wypożyczyliśmy odpowiednie łyżwy i włożyliśmy je, gdy dotarliśmy do trybun. Tego dnia było wyjątkowo mało ludzi. Być może wpływ miała na to pogoda, a dokładniej niska temperatura, od której już zdążyły zamarznąć mi policzki. Liczyłam, że wraz z wejściem na lód i postawieniem pierwszych kroków, zrobi mi się choć trochę cieplej.

Umiałam jeździć na łyżwach. Chociaż nie robiłam tego często, kiedyś sprawiało mi to ogromną radość. Gdy byliśmy młodsi, rodzice moi i Connora uwielbiali zabierać nas na lodowisko. Czasem wchodzili na lód razem z nami i urządzali różne wyścigi, gdzie przegrany musiał wykonać jakieś głupie zadanie. Raz mój tata musiał zrobić jedno okrążenie bez kurtki, pozostając jedynie w koszulce z krótkim rękawem. Innym razem Paul został zmuszony do przejechania tego samego dystansu tyłem. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tych przyjemnych wspomnieniach. Dopiero głos Neila przywrócił mnie do rzeczywistości.

– Idziesz, kwiatuszku?

Przetarłam dłońmi twarz na sam dźwięk tego żenującego przezwiska. Przewróciłam oczami, a następnie ruszyłam w kierunku chłopaka, który opierał się o bandę. Domyślałam się, że chciał ze mną porozmawiać na osobności, dlatego nie czekał na Catherine i Connora, którzy wciąż męczyli się z zapięciem łyżew.

– Nie czekając na Cath, na pewno się do niej nie zbliżysz – wytknęłam, gdy Neil odepchnął się od podłoża, jadąc przed siebie. Starałam się dostosować do niego swoje tempo, jednak szybko zaczęłam mieć problem z nadążaniem.

– Nie mogę być taki bezpośredni – odparł jedynie.

Uniosłam brew.

– A to nie tak, że ona ma cię jedynie za swojego przyjaciela i w ten sposób wciąż będzie postrzegać cię w ten sposób?

– Okej, to zabolało – przyznał, lecz na jego twarz wypłynął niewielki uśmiech. – Właśnie dlatego nie mogę być bezpośredni.

– Dziwna taktyka – oceniłam. – Na twoim miejscu poczekałabym na nią, wzięła za rękę i zapytała, czy przejedzie ze mną jedno kółko.

– Czy Catherine wygląda na zainteresowaną romantyczną jazdą za rękę? – spytał, na co od razu prychnęłam. Zdecydowanie Cath nie była takim typem osoby. – Masz odpowiedź.

– Więc co zamierzasz zrobić?

– Udawać, że jestem bardziej zainteresowany tobą i zgrywać niedostępnego – odparł z dumą.

Zamrugałam parokrotnie, myśląc, że się przesłyszałam.

– To głupie.

– Sama jesteś głupia.

Zaśmiałam się cicho, wiedząc, że nie mówi tego na serio, a jedynie chce mi dogryźć.

– Przejedź z nią następne okrążenie – poleciłam. – Wiem, że zdobycie serca Cath to skomplikowana misja, ale po prostu bądź sobą, Neil. Nie musisz nikogo udawać.

– Jeny, brzmisz jak moja matka – zaśmiał się, nieco zwalniając. Teraz jechaliśmy praktycznie obok siebie.

– W takim razie masz mądrą mamę.

Neil uśmiechnął się, lecz nim zdołał coś dodać, dotarł do nas głos za nami.

– O czym rozmawiacie?

Connor pojawił się obok chłopaka.

– O mojej mamie – odparł Neil z pełną powagą. – Dobra, zostawiam was samych i jadę do Cath.

– Powodzenia – powiedziałam, gdy zdołał przejechać kawałek. Odwrócił się w moją stronę i pokazał mi uniesiony kciuk.

Chwilę jechałam obok Connora w ciszy, której nie potrafiłam przerwać. Żaden sensowny temat nie przychodził mi na myśl. Dlatego w duchu ucieszyłam się, gdy chłopak odważył się zadać mi pytanie.

– Opowiesz mi trochę o swoich znajomych? – Uniosłam brwi. – O Cath i Neilu? – doprecyzował.

– Dlaczego?

– Bo chcę lepiej poznać twoje teraźniejsze życie – odparł. – A poza tym wiesz, że uwielbiam cię słuchać, a ta cisza powoli zaczyna mnie męczyć.

Uśmiechnęłam się pod nosem. Miałam podobne odczucia.

– Catherine to największa fanka rocka, koloru czarnego i narzekania. Może wydawać się trochę gburowata – powiedziałam, wbijając spojrzenie w taflę lodu. – Czasem nie umiem się z nią dogadać, ale na ogół jest naprawdę w porządku. Z kolei Neil to... najbardziej typowy golden retriever, jeśli wiesz, co mam na myśli. – Przerzuciłam wzrok na jadącego obok chłopaka, który kiwnął głową. – Tak, jak ci mówiłam, to osoba, która zawsze wie, co powiedzieć, by kogoś pocieszyć. Jego jedyną wadą jest to, że czasem gada jak potłuczony, ale bywa to całkiem zabawne.

– Jak sztywno zabrzmi, jeśli powiem ci, że cieszę się, że trafiłaś w swoim życiu na fajnych ludzi?

– Bardzo sztywno – stwierdziłam. – Ale nie szkodzi. Mogę powiedzieć coś bardziej sztywnego.

– Ah tak? – spytał.

– Na przykład to, że mimo tego wszystkiego, co się stało, dobrze mieć cię z powrotem w Malibu.

Chociaż na początku powrót Connora wiązał się dla mnie ze stresem, po tych kilku tygodniach śmiało mogłam powiedzieć, że... kiedy wrócił, wszystkie elementy tej dziwnej układanki zaczęły powoli odnajdywać swoje miejsce. Tak, jakby ten chłopak był jednym, brakującym puzzlem.

Nim Connor zdążył coś powiedzieć, niefortunnie postawiłam nogę za daleko. Zaczęłam przechylać się do tyłu i gdy już byłam pewna, że zaliczę spektakularny upadek, lądując na tyłku, czyjeś ramiona mocno oplotły mnie w talii. Gdy stanęłam na równe nogi, chwyciłam znajdującą się nieopodal bandę. Ucisk dłoni na moim ciele zelżał, by za chwilę całkowicie ustąpić.

Spojrzałam na nieco przestraszoną twarz Connora, który skanował moją sylwetkę wzrokiem tak, jakby starał się upewnić, że na pewno wszystko jest w porządku.

Tymczasem moje myśli na moment powędrowały w zupełnie innym kierunku. Przeniosłam się do pamiętnych wakacji, gdy objęcia Connora nie były dla mnie obce, a jego dotyk wzbudzał we mnie silne emocje.

Przyspieszone bicie serca jak na zawołanie przywróciło mnie do rzeczywistości.

– Dziękuję – odezwałam się, potrząsając głową.

Uśmiechnął się.

– Nie ma za co.

Jechaliśmy blisko siebie, skupiając wzrok na tafli lodu. Po tym, jak prawie zetknęłam się z jej twardą nawierzchnią, wolałam być ostrożna i patrzeć, jak stawiam kolejne kroki. Nie chciałam nabijać sobie siniaków i przez następne dni znosić ból spowodowany tym, co powinno być przyjemnością.

Nie mogłam się jednak powstrzymać i kątem oka zerknęłam na Connora. Wyraz jego twarzy pozostał skupiony przy wykonywaniu całego okrążenia.

– Kiedy ostatnio jeździłeś na łyżwach? – rzuciłam nagle losowym pytaniem, które mimo wszystko wydało się całkiem adekwatne do sytuacji.

– Ostatnim razem byłem na lodowisku może na początku liceum. Coś takiego.

– Serio? – zdziwiłam się, unosząc brwi.

– Tak – odpowiedział nieco rozbawiony moją reakcją.

– Mam wrażenie, że masz talent do wszystkiego – stwierdziłam, opierając się łokciami o bandę. Connor powtórzył mój ruch, a na jego twarz wypłynął bezczelny uśmiech. Oboje uznaliśmy ten moment za dobrą chwilę na złapanie oddechu. – Za co byś się nie zabrał, dobrze ci to wychodzi.

– Albo się przesłyszałem, albo naprawdę usłyszałem komplement z ust Sheili Bennett – wytknął żartobliwie.

– Ale poważnie. W jakiej ja stałam kolejce, kiedy rozdawali talenty?

Oczy Connora na moment rozbłysły.

– Po dobre serce i urodę – odpowiedział bez wahania.

Zamrugałam parę razy.

– Ścigamy się do końca tego odcinka? – spytał, nim zdążyłam coś powiedzieć.

Przez chwilę biłam się z myślami. Wolałam raczej nie narażać się na kolejne upadki. Z drugiej strony wyczekujący wzrok Connora zdawał się mieć jakąś moc przekonywania, dlatego ostatecznie podjęłam ryzyko.

– Jasne – przytaknęłam. – Jakaś nagroda dla wygranego?

– Może przegrany postawi gorącą czekoladę z piankami? – zaproponował.

Na samą myśl o słodkim napoju, oblizałam dolną wargę.

– Szykuj portfel, Chambers.

Uśmiechnął się do mnie. Nie był to jednak ten wymuszony uśmiech. Przypominał bardziej ten, który widywałam praktycznie codziennie tamtego lata.

I chociaż podejrzewałam, że chłopak dał mi fory, udało mi się wygrać nasz mały wyścig.

~ ❆ ❅ ~ ❆ ❅ ~ ❆ ❅ ~

Do niedawna uważałam, że zimą nic nie smakowało lepiej niż gorąca czekolada z piankami.

Myliłam się.

O wiele lepiej smakowała gorąca czekolada z piankami kupiona za pieniądze Connora Chambersa.

Kiedy chłopak płacił za moje zamówienie, zwróciłam uwagę na podejrzliwe uśmiechy Neila i Catherine. Zresztą przez całe nasze wyjście ta dwójka namiętnie o czymś ze sobą dyskutowała. Nie wtrącałam się, chcąc dać im odrobinę przestrzeni, jednak... zaczynałam mieć coraz większą pewność, że ja i Connor padliśmy ofiarami ich plotkarstwa.

Nie mogłam jednak ich o to bezpośrednio spytać, ponieważ od ostatnich dwudziestu minut siedzieliśmy w czwórkę przy tym samym stoliku na czerwonych kanapach. Każde z nas piło gorącą czekoladę. Z tym że Cath przystała na wersję bez pianek, zostając przy samej bitej śmietanie.

Byłam pewna, że atmosfera między nami będzie niezręczna. W końcu zarówno Cath, jak i Neil byli z mojej winy w mniejszym lub większym stopniu uprzedzeni do Connora. Moje przeczucia i tym razem okazały się niesłuszne.

Nawet w najdziwniejszym śnie nie spodziewałabym się, że Connor i Neil zaczną ze sobą naprawdę rozmawiać i wspólnie żartować.

Wszystko zaczęło się od wzmianki mojego przyjaciela o siatkówce. Chambers od razu podłapał temat i wypytał chłopaka o ulubione drużyny i zawodników. Po trzecim nazwisku przestałam skupiać się na ich rozmowie, pozostając przy ostrożnej obserwacji przebiegu wydarzeń.

Najcichsza pozostała Catherine, która zdawała się pogrążona we własnych myślach. Siorbała swój napój, od czasu do czasu nerwowo przeczesując włosy. Posłałam jej pytające spojrzenie.

– Wszystko okej? – spytałam cicho.

Dziewczyna kiwnęła głową.

– Tak, tylko... – westchnęła, a następnie zacisnęła na moment usta. Wiedziałam, że coś musiało być na rzeczy. – Nie przeprosiłam cię za tę ostatnią sytuację. Zachowałam się słabo.

Machnęłam ręką.

– Już o tym zapomniałam – przyznałam. – Wiem, Cath, że twoje życie jest... dość skomplikowane. – Po tych słowach dziewczyna wygięła usta w uśmiechu. – Rozumiem to. Jesteś osobą, za którą czasem ciężko nadążyć, ale wiem, że nigdy nie masz złych intencji.

Catherine kiwnęła głową.

– Staram się trochę odżyć po tej zdradzie, ale nie potrafię zapomnieć o Bruce'ie – wyznała nagle. – Staram się. Jednak... wszystko mi o nim przypomina, wiesz?

Położyłam dłoń na jej zaciśniętej pięści. Chociaż tak chciałam dodać jej otuchy.

– To wymaga czasu – odparłam. – Ale jestem pewna, że dasz sobie radę.

– Jak wiele?

Wzruszyłam ramionami.

– To zależy – odpowiedziałam. – Ale jestem pewna, że z odpowiednim wsparciem nie będziesz miała nawet czasu na myślenie o nim. Wiem, jak ciężko jest zapomnieć o kimś, kto był dla ciebie całym światem. Czasem mam wrażenie, że nie da się ot tak wymazać kogoś ze swojej pamięci i ten ślad na zawsze z nas pozostaje. Ale na pewno można ruszyć do przodu i... wyciągnąć z tego wnioski.

– Jakie? Że chłopcy to zdradzieckie świnie?

Mimowolnie parsknęłam śmiechem.

– Nie wszyscy tacy są – odparłam, uprzednio upijając łyk czekolady.

Wskazałam głową w kierunku Neila, który za tę reklamę, będzie wisiał mi przysługę.

Catherine posłała mi uśmiech.

– Sama widzisz – dodałam, mając pewność, że dziewczyna podłapała moją myśl. – Nie każdy ma złe intencje. A nawet jeśli, pamiętaj, że karma zawsze do nich wróci.

Nasz rozmowa zakończyła się w momencie, gdy Connor i Neil również ucichli. Chwilę później skończyliśmy pić swoje napoje i w dobrych nastrojach pożegnaliśmy się, by ruszyć do domu. Zdążyło się już ściemnić, a na niebie dostrzegłam półkolisty księżyc otoczony przez kilka pojedynczych gwiazd.

Wsiadłam do samochodu i potarłam zmarznięte dłonie. Connor od razu włączył ogrzewanie, po czym ruszyliśmy z miejsca.

– Neil powiedział mi, że nie było żadnej zniżki dla grup.

Gdy dotarły do mnie słowa Connora, zacisnęłam wargi, czując, jak policzki zaczynają mnie piec. Jak Neil mógł się wysypać?

– Coś musiało nam się pomylić – rzuciłam pierwszą lepszą wymówką.

– A mi się wydaje, że po prostu chciałaś, żebym tutaj był.

Kątem oka dostrzegłam jego uśmiech.

– Nie jesteś zbyt pewny siebie?

– Ale nie powiesz mi, że dzisiaj ci się nie podobało.

I tu mnie miał.

– Było fajnie – przyznałam. – Ale to był ich pomysł, żebym cię zaprosiła.

– Po co chcieliby mnie zapraszać? – Uniósł brew.

Teraz to ja się wygadałam. Sytuacja z każdą chwilą wymykała się coraz bardziej spod kontroli.

– Chcieli sprawdzić, czy... jesteś w porządku. – Wbiłam spojrzenie w palce, którymi zaczęłam się bawić.

Spodziewałam się, że moje słowa zirytują Connora. Jednak on... po prostu zaczął się śmiać!

– Chyba muszę spytać, czy zdałem test.

Kącik moich ust mimowolnie drgnął ku górze.

– Jestem pewna, że zdałeś. Neil przegadał z tobą więcej niż ze mną w ciągu tygodnia.

– A u ciebie, moja egzaminatorko?

Prychnęłam pod nosem na to beznadziejne określenie.

– Chyba musisz się bardziej postarać.

Zgrywałam się. W rzeczywistości Connor zdawał wszystkie moje testy, sprawiając, że powoli przejmował moje myśli. Na każdym kroku udowadniał mi, że naprawdę się zmienił.

Sama rozmowa z nim była... inna. Przestała być aż tak sztywna, a pomiędzy nasze słowa wkradały się żarty. Tak, jakby porozumienie przychodziło nam z coraz większą łatwością.

A ja zaczynałam chcieć spędzać z nim czas. Mając tylko nadzieję, że ceną tego nie będzie moje serce, które nie wytrzymałoby ewentualnego kolejnego ciosu.

==

Hej!

Kolejny rozdział za nami. Dacie wiarę, że jest to już 20? Dajcie znać, jak wrażenia. Od razu z góry przepraszam za ewentualne błędy, ale część dopisywałam dzisiaj i mogłam czegoś nie wyłapać przy sprawdzaniu.

 Dziękuję wam bardzo za wyświetlenia, gwiazdki i komentarze. Wielkimi krokami zbliżamy się do 6 tysięcy wyświetleń, za co jestem wam naprawdę wdzięczna <3 

Do następnego!! (prawdopodobnie do środy) <3


Tiktok: @ametsa.watt

Twitter: _ametsa_

#GSZPwattpad

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro