22. Gorzki smak obietnicy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

I had so many dreams about you and me
Happy endings, now I know

White Horse — Taylor Swift

Sheila

Przez kolejne dni długo rozmyślałam, jednocześnie unikając Connora. Policzki wciąż paliły mnie ze wstydu na samą myśl o wiadomościach, jakie do niego wysłałam. Tendencja do robienia lekkomyślnych rzeczy była głównym powodem, dlaczego nie powinnam pić alkoholu.

Z doświadczenia wiedziałam, że unikanie Connora w nieskończoność było niemożliwe. Żeby więcej go nie zobaczyć, musiałam wyemigrować na co najmniej inny kontynent. Nasze drogi zawsze się łączyły. Z reguły robiły to w najmniej odpowiednim momencie. O ile właściwie istniał jakiś odpowiedni dla nas moment.

Moja zmiana w kawiarni dobiegała końca. Razem z Catherine wycierałyśmy ostatnie stoliki, by doprowadzić ich stan do porządku.

Cath więcej nie wracała do tematu swojego planowanego odejścia z pracy. Być może była to tylko chaotycznie rzucona myśl, która nie miała większego pokrycia. Sama nie miałam ochoty drążyć tej kwestii. Musiałam nauczyć się, że pewne sprawy leżały poza moim zasięgiem i po prostu nie powinnam się w nie niepotrzebnie wtrącać.

Chociaż czas naszej pracy mijał za dwie minuty, a tabliczka informująca o zamknięciu lokalu widniała w drzwiach od dłuższej chwili, ktoś wtargnął do środka, wprawiając w ruch niewielki dzwoneczek. Skrzywiłam się na ten dźwięk, który niedługo zacznie nawiedzać mnie w koszmarach.

– Zamykamy – rzucił Neil, który chwilę temu wyłonił się z zaplecza. – O cześć, stary.

Uniosłam wzrok. Neil zbijał właśnie piątkę z Connorem. Zamienili dwa słowa, nim Chambers zwrócił się ku mnie.

– Hej, Sheila. Nie mieliśmy przypadkiem o czymś porozmawiać?

Sam widok jego zadziornego uśmiechu wystarczył, by moje policzki pokryła niechciana czerwień.

– Spadaj – odparłam jedynie. – Swoją drogą, co ty tu właściwie robisz?

– Pomyślałem, że może zrobię ci niespodziankę i... zabiorę cię w fajne miejsce.

Skrzywiłam się. Planowałam obejrzeć zaległe odcinki jednego z seriali i zjeść porządny posiłek. Na samą myśl o czekającym na mnie makaronie ze szpinakiem zaburczało mi w brzuchu.

– Przy okazji pojedziemy na pizzę – dodał, jakby ta propozycja miała mnie całkowicie przekonać.

– Co będę z tego mieć? – spytałam, chcąc się trochę podroczyć.

W rzeczywistości musiałam przyznać, że kupił mnie tą pizzą.

– Moje towarzystwo – odparł. Zrobiłam skwaszoną minę. – I dam ci spokój z tymi ostatnimi wiadomościami. Chociaż z drugiej strony chętnie posłuchałbym, co tak chodzi ci po głowie. Zawsze możemy...

Nie dokończył ze względu na moją dłoń, która znalazła się na jego ustach. Usłyszałam śmiech Catherine i Neila, którzy bacznie przysłuchiwali się naszej rozmowie.

– Potrzebuję wiedzieć więcej o tych wiadomościach.

Zgromiłam Neila wzrokiem, jednocześnie odrywając dłoń.

– Nie interesuj się – burknęłam tylko. – Poza tym czas naszej zmiany minął. Pogadamy jutro. – Utkwiłam wzrok w zegarku. Wskazówki już dawno wskazywały, że pełna godzina minęła, a co za tym idzie, skończyliśmy pracę.

– Do jutra będę o tym pamiętać. – Puścił mi oczko.

– A ja i tak ci nie opowiem.

– Zlitowałabyś się.

– Coś mówiłeś? – spytałam, ruszając na zaplecze w celu odwieszenia fartucha. – Słabo cię słyszę.

– Sheila, nie gadamy przez telefon – odparł wyraźnie rozbawiony.

– Co nie zmienia faktu, że i tak cię nie słyszę.

– Skoro mi odpowiadasz, to raczej mnie słyszysz.

– Pogadamy jutro – odparłam tylko.

W akompaniamencie śmiechów moich współpracowników ruszyłam w kierunku drzwi. Nie musiałam się nawet oglądać, a byłam pewna, że Connor podąża za mną.

~ ❆ ❅ ~ ❆ ❅ ~ ❆ ❅ ~

Droga do tajemniczego miejsca mijała nam całkiem dobrze. Mimo to wciąż czułam się skrępowana tymi głupimi wiadomościami, których treść przypominała mi się za każdym razem, gdy spoglądałam na Connora. Ten w skupieniu prowadził auto i kompletnie nie zdawał sobie sprawy z chaosu, który panował w mojej głowie.

Chociaż udało mi się spławić Neila, który do następnego dnia na pewno zapomni, o czym rozmawialiśmy, przechodząc do streszczania mi najciekawszych historii z akademika, wiedziałam, że z Connorem będzie inaczej.

– Przepraszam cię za te wiadomości – odezwałam się w końcu, przerywając ciszę, która między nami panowała.

– Nie przejmuj się tym. Możemy o nich po prostu zapomnieć – odparł.

Wypatrzyłam wzrokiem pizzerię, do której właśnie się kierowaliśmy.

– Ja na pewno nie zapomnę. Mam nauczkę do końca życia, żeby nie pić.

Connor uśmiechnął się pod nosem.

– Następnym razem przypilnuję cię, żebyś nie miała w ręce telefonu. – Uniosłam brew.

– Wprosisz się na mój babski wieczór z Noel?

– A nie zaprosicie mnie? Chętnie porobię sobie z wami jakieś maseczki i pooglądam jakieś filmy, zachwycając się względnie atrakcyjnymi aktorami – powiedział, co skwitowałam prychnięciem. – To znaczy fabułą. Miałem na myśli fabułę.

Rozbawiona jego słowami obserwowałam, jak parkuje auto na jednym z wolnych miejsc naprzeciwko pizzerii. Wkrótce wyszliśmy z samochodu i ruszyliśmy w kierunku niewielkiego lokalu. Connor przytrzymał mi drzwi, dzięki czemu jako pierwsza przekroczyłam próg klimatycznego pomieszczenia, w którym unosiła się mieszanka przyjemnych zapachów.

Przez chwilę dyskutowaliśmy na temat wyboru pizzy, ale ostatecznie poszliśmy na kompromis i zamówiliśmy pizzę capricciosa, zawierającą szynkę pieczarki i pomidory. Zajęliśmy miejsce przy jednym ze stolików w oczekiwaniu na nasze zamówienie, które planowaliśmy zabrać na wynos. Odpisałam na parę wiadomości w telefonie, aż nagle usłyszałam głos, który skądś kojarzyłam.

– Sheila? – Uniosłam wzrok na wysokiego chłopaka, który ubrany był w brązowy fartuch z logiem pizzerii. Rękawy eleganckiej koszuli podwinął do łokci, co uwydatniło jego tatuaże na przedramionach. Nerwowym ruchem poprawił swoje dłuższe, ciemne włosy, które spiął w niewielkiego koka. – Jestem Jaxon. Chodzimy razem na wykłady, może kojarzysz...

Zamrugałam parokrotnie. Nagle mnie oświeciło.

Jaxon podobnie jak ja studiował zarządzanie. Nie przywiązywałam większej wagi do znajomości z innymi studentami. Czasem mijaliśmy się na jakichś imprezach albo podczas mojej zmiany w kawiarni. Nasze kontakty ograniczały się raczej do krótkich przywitań i ewentualnych pytań dotyczących studiów.

– O cześć, kojarzę – odpowiedziałam po krótkiej chwili. – Pracujesz tu?

Nie, Sheila. Założył ten fartuch tak dla żartu.

Kątem oka spojrzałam na Connora, który niewzruszony przeglądał coś w telefonie. Byłam pewna, że mimo to przysłuchuje się naszej konwersacji i tłumi w sobie wszelkie oznaki rozbawienia.

– Tak – odpowiedział. – Zacząłem jakiś miesiąc temu.

Kiwnęłam głową.

Chłopak zamyślił się na moment. Spojrzałam na niego wyczekująco.

– Wiesz, planowałem już jakiś czas temu do ciebie zagadać. Chciałabyś może wyskoczyć gdzieś kiedyś po zajęciach? – spytał, na co rozchyliłam na moment wargi. – Nie musisz odpowiadać teraz. Może dałbym ci swój numer...

W jednej chwili ogarnęło mnie zakłopotanie.

Czysto teoretycznie, gdybym wzięła jego numer, nic złego by się nie stało, lecz z drugiej strony... wiedziałam, że potencjalna randka nie wchodzi w grę. Nie miałam nawet zbyt wiele czasu na to, by skupić się na nowej relacji.

Poza tym... chyba nie chciałam żadnej nowej relacji.

– Przepraszam, Jaxon, ale raczej odmówię. – Uśmiechnęłam się przepraszająco. – Mam dość napięty grafik, a poza tym...

– Jezu, masz chłopaka – dokończył nagle chłopak, dopiero teraz zwracając uwagę na siedzącego naprzeciwko mnie Connora. – Mogłaś mówić od razu. Przepraszam.

Zmarszczyłam brwi.

– Co? My nie...

– Wiesz co, odezwę się do ciebie na zajęciach, obowiązki wzywają – nawet nie dał mi dokończyć. – Przepraszam jeszcze raz.

Westchnęłam i przetarłam twarz dłońmi. Następnie spojrzałam na Connora, który wyglądał na nieco rozbawionego zaistniałą sytuacją. Sama czułam jedynie zażenowanie i nie musiałam nawet zgadywać, bo byłam pewna, że Jaxon więcej się do mnie nie odezwie.

– Słodziak – skomentował, obserwując oddalającego się w kierunku kuchni Jaxona.

– To się z nim umów – odparłam bez większego namysłu.

Connor zaśmiał się cicho.

– Brzmisz, jakbyś była zazdrosna.

Z moich ust wydobyło się westchnienie. Oparłam głowę na łokciu, który spoczął na pokrytym eleganckim obrusem stoliku, po czym uniosłam wzrok ku niebu.

– Tak, Connor, jestem strasznie zazdrosna, że bardziej zainteresowałeś się moim kolegą ze studiów i patrzyłeś na niego o pół sekundy dłużej niż na mnie przez ten cały dzień – rzuciłam ironicznie. – Wisisz mi teraz romantyczny wieczór, kolację przy świecach i wynajęcie prywatnego jachtu.

– Da się zrobić – odparł, rozsiadając się wygodniej na krześle. – Zresztą dobrze, że mu odmówiłaś. Wydawał się jakiś dziwny.

– Teraz to ty brzmisz, jakbyś był zazdrosny – odgryzłam się.

– Może trochę jestem.

Uśmiechnął się w taki sposób, że do końca nie byłam pewna, czy jego słowa były podszyte ironią. Nie miałam zbyt wiele czasu na zastanowienie się, gdy chwilę później blondwłosa kelnerka postawiła przed nami pudełko pizzy, dokładając do niej gratisowe sosy. Gdy dostrzegłam sposób, w jaki spojrzała na Connora, próbowałam zignorować to dziwne uczucie. Nie udało mi się jednak wyciszyć jednej myśli, która wybrzmiała w mojej głowie zbyt szybko.

Może trochę też jestem.

~ ❆ ❅ ~ ❆ ❅ ~ ❆ ❅ ~

Reszta drogi minęła nam dobrze, a atmosfera zdołała się rozluźnić. Sytuacja z Jaxonem na moment uspokoiła moje myśli dotyczące tych głupich wiadomości, przez co przestałam czuć się aż tak nieswojo. Okazało się, że Connor za cel naszej podróży obrał wzniesienie niedaleko mojego domu. Przed oczami mignęło mi wspomnienie tego jednego letniego wieczoru, kiedy przyjechaliśmy tutaj na deskorolkach.

Z tym, że kiedy wtedy beztrosko leżeliśmy na trawie, teraz siedzieliśmy na przywiezionym przez chłopaka kocu, który i tak powoli nasiąkał śniegiem.

Connor ułożył między nami kartonowe pudełko pizzy. Wyjęłam jeden kawałek i polałam go ketchupem.

Z perspektywy osoby trzeciej ta sytuacja musiała wyglądać całkiem zabawnie. Wyglądaliśmy jak dwójka kompletnych wariatów, która urządziła piknik w środku zimy. Tak, jakby wcale nie było zimno, a powietrze pachniało jak beztroskie dni lata.

– Dlaczego mnie tutaj zabrałeś? – spytałam, nie do końca rozumiejąc cel naszej wycieczki.

– Dlaczego się zgodziłaś? – odbił piłeczkę.

Spojrzałam wprost w jego oceaniczne tęczówki. Miałam wrażenie, że znalazłam w nich odpowiedź, która dziwnym trafem do złudzenia przypominała moją.

Bo lubię spędzać z tobą czas.

I mimo że oboje byliśmy tego świadomi, wtedy zabrakło nam odwagi, by wypowiedzieć te słowa na głos.

Jedliśmy pizzę, rozkoszując się widokiem, który rozpościerał się przed nami. Oświetlona panorama Malibu wyglądała naprawdę pięknie. Zwłaszcza w połączeniu z pierwszymi gwiazdami, które ujawniły się na ciemnym niebie.

W pewnym momencie Connor położył się i przesunął puste pudełko tak, by zmniejszyć panujący między nami dystans. Spojrzałam na jego przymknięte powieki. Nie wiedziałam, czy powinnam przyjąć podobną do niego pozycję.

Ostatecznie niemrawo ułożyłam się na kocu, podpierając głowę na łokciu. Ciężka kurtka zapięta praktycznie pod szyję zdecydowanie sprzyjała odczuwaniu dyskomfortu.

Nagle Connor wyciągnął rękę ku mojemu kącikowi ust. Potarł to miejsce kciukiem, opuszką palca zahaczając o moje spierzchnięte wargi. Poczułam się tak, jakby przez moment na nowo rozbudził we mnie to dziwne uczucie, którego słodko-gorzki smak zdążyłam już poznać.

– Ubrudziłaś się – wyjaśnił prędko.

Nawet jeśli byłoby to kłamstwo, prawdopodobnie bym się tym nie przejęła. Byłam tak zaaferowana tym małym gestem, że jego motyw nie miał dla mnie większego znaczenia.

– Ostatnio śni mi się, że... znowu mamy lato. Nasze lato – doprecyzowałam. – Że jesteśmy nastolatkami i wszystko jest piękne.

Connor uśmiechnął się pod nosem.

– To byłoby za proste dla nas.

Przytaknęłam nieco rozbawiona.

– Ostatnio zauważyłam, że nienawiść też jest zbyt prosta. Przynajmniej dla mnie.

– Co masz na myśli?

Przygryzłam wargę.

– Chyba to, że nie da się ciebie nienawidzić. Niezależnie od tego, jak bardzo mnie wtedy zraniłeś... jakaś część mnie nie daje mi o tobie całkowicie zapomnieć. Ale... boję się, Connor – przyznałam cicho. – Boję się, że znowu ci zaufam i... skończę sama.

Chłopak przyjrzał się mi chwilę, następnie ujął delikatnie moją dłoń.

– Mogę?

Kiwnęłam głową, choć nie miałam pojęcia, o co tak naprawdę pytał.

Connor odwrócił moją dłoń tak, byśmy widzieli jej wewnętrzną stronę. Po chwili schował wszystkie moje palce z wyjątkiem najmniejszego. Splótł go ze swoim. Dopiero teraz zrozumiałam.

Obietnica.

– Nigdzie się nie wybieram – odparł. Przez cały czas patrzył mi w oczy. W jego spojrzeniu nie dostrzegłam nawet najmniejszej oznaki kłamstwa. – Moje miejsce jest tutaj, w Malibu. Koło ciebie.

Na znak, że jego obietnica została zawiązana, ścisnął mocniej mój palec. Zabrałam dłoń, wciąż czując jego dotyk.

– Czasem okropnie żałowałem tego wszystkiego. Czułem się trochę jak w labiryncie. Jakbym nie potrafił znaleźć nawet tropu, jaką drogą powinienem iść.

Z każdym dniem zaczynałam coraz bardziej rozumieć jego perspektywę. I chociaż ta narracja wydawała mi się okropnie zagmatwana, zbierałam jej części niczym puzzle, które mogły stworzyć całkiem logiczną układankę.

– Więc wróciłeś do punktu wyjścia? – spytałam.

Pokręcił głową.

– Zrozumiałem, że droga wcale nie jest taka skomplikowana. To wszystko siedziało w mojej głowie. To tak, jakbym połowę tych ścieżek po prostu sobie wyobraził.

– Pomogła ci w tym Agnes, mam rację?

Chłopak zaczął bawić się nerwowo rękami. Nie chciałam jednak odpuścić. Musieliśmy nauczyć się rozmawiać ze sobą o uczuciach w szczery sposób. Tak mogliśmy udowodnić sobie, że naprawdę dorośliśmy. I, co ważne, jesteśmy gotowi zmierzyć się ze wszystkimi przeszkodami, jakie staną na naszej drodze.

– Masz – przyznał. – Ale tak, jak ci mówiłem, Agnes to dobra przyjaciółka. Nie potrafiłbym spojrzeć na nią inaczej, ale gdyby nie ona... nie wiem, czy tak łatwo zebrałbym się w sobie. Zawdzięczam jej wiele, ale...

– Wiem, Connor – przerwałam mu. – I chociaż nie jestem pewna, czy powinnam mówić to na głos, czuję, że jestem na dobrej drodze, żeby ci zaufać. Jesteś naprawdę porąbany, że ponownie w nas uwierzyłeś.

W jego oku pojawił się błysk.

– Może tak naprawdę nigdy całkowicie nie przestałem w nas wierzyć.

Rozchyliłam usta ze zdziwienia.

– I chyba nigdy nie przestałem cię podziwiać. Tego, jak silną i niesamowitą kobietą jesteś.

Uśmiechnęłam się szczerze. Uczucie, które zaatakowało moje podbrzusze, było tym samym, które znałam ze swojego snu. Niezwykle przyjemne, a zarazem znajdowało się na granicy tego, co bezpieczne. Wystarczył jeden krok, by znaleźć się po drugiej stronie. Pełnej zagrożenia, z którym nie wiedziałam, czy jestem w stanie się zmierzyć.

Spojrzałam na Connora, który spoglądał na mnie z prawdziwą radością wypisaną na twarzy. Wciąż podpierał głowę na łokciu, a szyję miał obwiązaną szalikiem. Zdjął jednak czapkę, przez co delikatny podmuch wiatru rozwiał parę kosmyków jego włosów. Nie widziałam w nim tego samego nastolatka, a mimo to czułam, jakbym znała go tak samo dobrze.

– Chyba robi się zimno – stwierdził po chwili.

Rzeczywiście musiało się zrobić chłodniej. Mimo założonych rękawiczek Connora, które zdążyłam sobie przywłaszczyć, nieświadomie zaczęłam pocierać o siebie dłonie.

– Chyba powinniśmy już wracać.

I chociaż powiedziałam te słowa na tyle głośno, że chłopak był stanie mnie usłyszeć, żadne z nas przez następne parę minut nie ruszyło się z miejsca.

Bo może wcale żadne z nas nie chciało przerywać tego momentu, w którym czas na moment zwolnił, a my zapomnieliśmy o wszystkim, co sprawiało nam ból. O ranie na sercu, po której została tylko blizna. O uczuciach, które okazały się dla nas autostradą prowadzącą do zguby. O dorosłości, która pod przykrywką słodkich obietnic, potrafiła wbić nieświadomemu ich gorzkiego smaku człowiekowi nóż w plecy.

A ja czułam się wolna od problemów. Nawet jeśli ich główna przyczyna leżała wtedy koło mnie, wpatrując się we mnie tak, jakby rozpościerający się przed nami widok wcale nie miał znaczenia.

==

Hej! 

Jak wrażenia po rozdziale? Chętnie posłucham tego, co myślicie!

Za nami prawie połowa lipca. Z dobrych informacji: planuję do końca miesiąca skończyć pisać GSZP, co znaczy, że publikację planowo zakończymy najpóźniej początkiem sierpnia. Jak tak sobie myślę, to dość zabawne, że pierwszą część wrzuciłam w wakacje i również w wakacje zamkniemy całą dylogię. Nie mam pojęcia, kiedy minął ten rok

Swoją drogą, wspominałam coś, że w GSZP pojawi się rozdział dodatkowy? Albo to, że niedawno udało mi się napisać jego większą część? Jeśli nie, już wiecie. Jestem strasznie ciekawa waszych reakcji. Zresztą podobnie jak na zakończenie hehe

Dziękuję wam za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i komentarze! <3

Miłego tygodnia i do następnego!


Tiktok: @ametsa.watt

Twitter: _ametsa_

#GSZPwattpad

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro