31. Złodziejka mojego serca

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

You can hear it in the silence, silence, you
You can feel it on the way home, way home, you
You can see it with the lights out, lights out
You are in love, true love

You Are In Love (Taylor's Version) — Taylor Swift

Sheila

Chociaż można by się było spodziewać, że tuż po rozmowie z Connorem opowiedziałam o wszystkim rodzicom i Noel, w rzeczywistości poszłam do siebie i ucięłam sobie drzemkę. Kolejne godziny wykorzystałam na przygotowanie się do zajęć, które zapowiadały się męcząco. Niemal każdy wykład wydawał się nudny do tego stopnia, że dyskretnie wysyłałam Connorowi jakieś gify z pandami, stwierdzając, że są w sumie całkiem zabawne. Jednocześnie nasza rozmowa uspokajała mnie przez ważnym zaliczeniem, które mnie czekało. Wtedy starałam się jednak odepchnąć wszystkie pesymistyczne myśli na bok.

Oboje uznaliśmy, że skoro nasza relacja to całkiem świeża sprawa, nie będziemy mówić o niej głośno. Oczywiście domyślaliśmy się, że Shirley, znana z tego, że trzymanie języka za zębami jest dla niej zbyt trudną sztuką, prawdopodobnie rozmawiała o nas z Paulem i moimi rodzicami. Ku naszemu zdziwieniu, nikt jednak nie podejmował tematu, a życie toczyło się dalej.

Gdy szukałam przyczyny ich milczenia, od razu pomyślałam o historii moich rodziców. Presji, jaką odczuwali, gdy wszyscy spoglądali im na ręce, obstawiając zakłady, po jakim czasie się zejdą. Wierzyłam, że nauczeni na własnych błędach postanowili dać nam moment na ułożenie swoich spraw i ogromnie to doceniłam.

Bycie w związku z Connorem brzmiało dla mnie nietypowo. Nasza relacja nigdy nie była na tyle poważna, by określać ją w ten sposób. Chociaż między nami iskrzyło już dwa lata temu, żadne z nas nie odważyło się wykorzystać tego fundamentu pod budowę czegoś stabilnego. Tak, jakbyśmy wtedy mieli przygotowane wszystkie materiały, ale za nic nie wiedzieli, w jaki sposób powinniśmy je wykorzystać, a każda próba sklejenia czegoś sensownego kończyła się fiaskiem.

Teraz wiele rzeczy się zmieniło. Nie byliśmy tymi samymi przyjaciółmi, których relacja uległa rozpadowi wbrew naszej woli. Tym bardziej nie byliśmy tymi samymi wrogami, którzy — umyślnie bądź nie — łamali swoje serca. Czułam, że czas sprawił, że tej zimy byliśmy gotowi zmierzyć się z każdą przeszkodą, która dotychczas stała na naszej drodze i wyrzucić z głowy wszelkie uprzedzenia. Pozwolić tej brzydkiej ranie raz na zawsze się zagoić i najlepiej przykryć to miejsce pięknym tatuażem, zwiastującym nowy początek.

I może właśnie intensywność tych zmian wpłynęła na to, że ten dzień był okropny.

Kiedy zaparkowałam pod domem, mój telefon zawibrował. Westchnęłam, gdy zobaczyłam wiadomość od Connora.

Connor Chambers: Jak ci poszło?

Przetarłam twarz dłońmi, nawet nie dbając o to, czy rozmarzę makijaż.

Sheila Bennett: Szczerze?

Sheila Bennett: Do dupy

Chociaż wydawało mi się, że byłam dobrze przygotowana i przez ostatnie dni naprawdę skupiłam się na nauce, pytania zadane przez wykładowcę zweryfikowały mój poziom wiedzy. Skończyło się na tym, że przez pierwsze dziesięć minut tępo wpatrywałam się w kartkę, walcząc z napływającymi do oczu łzami i krępującym burczeniem w brzuchu. Nie dość, że tak bardzo się stresowałam, to koniec końców udzieliłam odpowiedzi, z których w ogóle nie byłam zadowolona.

Weszłam do domu przywitana przez ciszę. Cieszyłam się, że tego dnia moi rodzice spędzali wieczór w pracy, ponieważ nie miałam ochoty z niczego im się tłumaczyć. Od razu zauważyliby moje gorsze samopoczucie. Gdy tylko weszłam do pokoju, niedbale rzuciłam swoją torebkę na łóżko, a następnie porwałam czyste ubrania i ruszyłam do łazienki w celu wzięcia długiej, relaksującej kąpieli.

Skończyło się na tym, że prawie godzinę poświęciłam na rozmyślanie o tym, co wydarzyło się tego dnia. I chociaż starałam się odpychać od siebie wszelkie pesymistyczne myśli i czarne scenariusze, te mimowolnie wkradały się do mojej głowy. Obawiałam się, że... to zaliczenie naprawdę wpłynie na moją ocenę końcową. Chciałam zdać ten rok z zadowalającym wynikiem, jednak czasem miałam wrażenie, że nie potrafię się uczyć tak, by wpasować się w klucz. Nawet po przeczytaniu kilku długich rozdziałów z podręcznika umykało mi to, co najważniejsze.

Kiedy wyszłam z wody, dotarł do mnie głośny dźwięk dzwonka. Przetarłam swoje mokre włosy i po wytarciu ciała ręcznikiem, nałożyłam na siebie przygotowane ubrania. Miałam nadzieję, że osoba czekająca pod drzwiami miała sporo cierpliwości.

Moje serce zabiło szybciej, gdy po ich otwarciu dostrzegłam Connora, który robił coś na telefonie. Kiedy mnie zauważył, od razu się uśmiechnął. Na moje policzki wkradł się rumieniec zawstydzenia, gdy zdałam sobie sprawę, że chłopak widzi mnie w bluzce ze spranym nadrukiem przedstawiającym Spider-Mana i kraciastych spodniach, które niedawno zdążyłam czymś ubrudzić.

– Hej – przywitał się.

– Hej – odparłam od razu.

Przepuściłam go w drzwiach, czując, jak do domu napływa chłodne powietrze.

– Wszystko okej? – spytałam, zastanawiając się, co właściwie go do mnie sprowadza.

– Mhm – przytaknął. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na reklamówkę, którą trzymał w dłoni. – Chciałem po prostu poprawić humor swojej pięknej dziewczynie.

Uśmiech mimowolnie wypłynął na moją twarz, a przez mój brzuch przeleciało stado motyli.

– Jestem strasznie zmęczona – przyznałam, siadając na kuchennym blacie.

Connor postawił koło mnie reklamówkę, z której wyjął cytryny, pomarańcze, limonkę i miętę.

– Mam nadzieję, że nie na tyle, by nie zrobić ze mną lemoniady.

– Jest luty.

– I? W lutym jest jakiś zakaz picia lemoniady?

Pokręciłam głową.

– Więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby ją zrobić.

Na potwierdzenie swoich słów, zabrał się za umycie owoców, a następnie krojenie ich na połówki. Od razu do niego dołączyłam, uprzednio włączając playlistę z piosenkami Taylor Swift, by umilić sobie ten czas.

– Zwariowałeś – skwitowałam, gdy chłopak zaczął poruszać się w rytm The Very First Night.

Connor delikatnie trącił mnie w bok.

– Chyba nie po to włączyłaś muzykę, żebyśmy stali jak na pogrzebie – odparł od razu.

Gdy na moment odłożyłam nóż, chłopak chwycił moją dłoń i obrócił mnie wokół własnej osi. Zachichotałam, a następnie, kiedy na moment straciłam równowagę, oparłam dłonie o jego ramiona.

Wystarczyło, bym stanęła na palcach, a bez problemu sięgnęłabym jego ust.

– Masz piękny uśmiech – powiedział nagle. – I nawet nie wiesz, jak strasznie cieszę się, że wreszcie mogę być jego powodem.

Pod wpływem jego czułego spojrzenia na moment zmiękły mi kolana.

– Powinniśmy wrócić do lemoniady – powiedziałam cicho.

Connor uszczypnął mnie w nos.

– Niech ci będzie.

Nawet kiedy kroiłam kolejne owoce i zajęłam się wyciskaniem soku, czułam wzrok Connora na sobie. Starałam się jednak na niego nie patrzeć i udawać, że fakt, że mi się przygląda, jest mi całkowicie obojętny.

– Mógłbyś mi pomóc – powiedziałam w końcu. – To był twój pomysł – dodałam.

Connor zbliżył się do mnie, a następnie przejął ode mnie zadanie wyciśnięcia soku z cytryny. Poszło mu to o wiele szybciej niż mi. Teraz to ja z uwagą obserwowałam jego ruchy, opierając ociężałą głowę na łokciu. Dostrzegłam, jak kącik jego ust nieznacznie drgnął.

– Musisz być naprawdę zmęczona, skoro tak bezwstydnie się we mnie wgapiasz.

Nawet na mnie nie spojrzał, by upewnić się, że rzeczywiście to robię. Jakby był w pełni przekonany o swojej racji.

– Jestem – odparłam. – Ale mimo to jestem wdzięczna za to, że przyszedłeś.

– Od tego jestem, Sheila.

– Od poprawiania mi humoru?

– Od wspierania cię w każdej sytuacji – odparł, przelewając wyciśnięty sok do przygotowanego wcześniej przeze mnie dzbanka. Wlał do niego również wodę i na zakończenie dodał gałązkę mięty. – Niezależnie od tego, czy osiągniesz jakiś sukces, czy będziesz mieć gówniany dzień, chcę być wtedy przy tobie i zrobić wszystko, żebyś poczuła się dobrze.

– Wiesz, że nie musisz... – zaczęłam. W końcu Connor nie mógł przychodzić do mnie za każdym razem, gdy coś działo się w moim życiu. Z pewnymi kwestiami powinnam poradzić sobie sama.

– Wiem. Ale chcę – odpowiedział. – Możemy pić. – Wskazał gestem głowy na dzbanek, do którego wrzucił również parę kostek lodu.

– Nie – zaprzeczyłam i ruszyłam w stronę jednej z szafek, wyciągając z niego opakowanie cukru. Wsypałam do lemoniady kilka łyżeczek i zamieszałam napój. – Teraz możemy pić.

Connor na moment przymknął powieki i z politowaniem pokręcił głową, nie potrafiąc jednak ukryć uśmiechu.

Chłopak przelał lemoniadę do dwóch szklanek i podał mi jedną. Upiłam łyk. Zdałam sobie sprawę, jak strasznie tęskniłam za smakiem tego napoju. Tak dawno go nie piłam.

– Kiedy ostatnio piłaś lemoniadę? – spytał nagle Connor, gdy prawdopodobnie dostrzegł moją reakcję.

– Jakieś... dwa lata temu. – Wzruszyłam ramionami. Chłopak zmarszczył brwi.

– Dlaczego?

– Po prostu lemoniada nie smakowała tak samo dobrze bez ciebie.

Między nami zapadła chwilowa cisza. Nawet uspokajający głos Taylor Swift w willow nie polepszał sytuacji.

– Najchętniej wypiłbym z tobą wszystkie napoje świata – wyznał nagle. – Rany, nawet ta słodka lemoniada nie jest taka zła.

– Ona nigdy nie była zła – stwierdziłam, wyłączając muzykę. – Po prostu ty nigdy nie miałeś gustu.

Mówiąc to, ruszyłam po schodach z zamiarem pójścia do swojego pokoju. Gestem głowy pokazałam chłopakowi, by podążył za mną.

– Zapamiętam to sobie – powiedział nagle, wywołując moje mimowolne prychnięcie.

– Mhm – mruknęłam tylko z kpiną.

Odłożyłam w połowie pełną szklankę na szafkę nocną, a następnie rzuciłam się na łóżko. Nie musiałam nic mówić, a Connor dołączył do mnie. Od razu przyciągnął mnie do swojego boku. Oparłam głowę o jego tors, pozwalając, by jego palce wplotły się w moje włosy. Przymknęłam powieki.

W jednej chwili zdałam sobie sprawę, jak idealnie do niego pasowałam.

– Obrazisz się, jeśli zasnę? – spytałam cicho.

Poczułam delikatny pocałunek na czubku mojej głowy.

– Przecież wiesz, że nie – odpowiedział od razu.

Oplotłam ramieniem jego brzuch. Kiedy poczułam dłoń Connora na swoich plecach, ogarnęło mnie poczucie komfortu i bezpieczeństwa. Wtuliłam się w ciało chłopaka, napawając się zapachem jego perfum. Musiał wypsikać nimi swoją bluzę. Uśmiechnęłam się pod nosem.

Tak właśnie pachniał dom.

Connor

Kiedy się obudziłem, poczułem jakiś niezidentyfikowany ciężar na swojej klatce piersiowej.

Dopiero otwarcie oczu uświadomiło mi, że wciąż byłem u Sheili, a ona spała, wtulając się we mnie. Uśmiechnąłem się pod nosem.

Chwilę leżałem, po prostu na nią spoglądając. Nie potrafiłem uwierzyć, że jest tak blisko mnie i mogę poczuć, jak spokojnie oddycha.

Ostrożnie przesunąłem jej ciało tak, by opadło na materac. Nie chciałem budzić Sheili. W zasadzie nie chciałem nawet wychodzić z łóżka, ale pomyślałem, że miło będzie, jeśli zrobię dziewczynie śniadanie. Skoro poprzedni dzień jej nie oszczędził, domyślałem się, że przez negatywne emocje nie jadła zbyt wiele.

Zszedłem do kuchni. Nie przemyślałem jednak jednej rzeczy. Faktu, że Esther Bennett siedziała w swoim lawendowym szlafroku i rozkoszowała się poranną kawą. Zaalarmowana krokami spojrzała w moim kierunku. Jej usta wygięły się delikatnym uśmiechu. Przez moment wydawało mi się, że ten widok tylko mi się przywidział.

– Hej, Connor. Wyspany?

Zamrugałem dwukrotnie. Po chwili kiwnąłem głową.

– Cześć, tak – odpowiedziałem wciąż wyraźnie zdziwiony. – Nie jesteś na mnie zła?

– Za co? – Uniosła brew. – Za to, że zostałeś na noc u Sheili? Oboje jesteście dorośli. Nie mogę zabronić jej umawiania się z tobą.

– A chciałabyś to zrobić?

Kobieta westchnęła.

– Nie – odparła i gestem dłoni wskazała na krzesło naprzeciwko siebie. Niepewnie je zająłem. – Sheila jest przy tobie szczęśliwa. Poza tym... jesteś synem Paula i Shirley. To już sprawia, że lubię cię, od kiedy się urodziłeś. Nawet jeśli miałam do ciebie żal i moje zaufanie do ciebie znacznie osłabło, to nie znaczy, że cię nie lubię.

Kiwnąłem głową.

– Chciałam po prostu chronić Sheilę. Bardzo przeżywała wasze rozstanie. Ale to już przeszłość, prawda?

– Zdecydowanie – odpowiedziałem.

– Cieszy mnie to bardzo, że w końcu się dogadaliście. Trochę zasugerowałam Sheili, żeby posłuchała głosu serca i proszę.

Uśmiechnąłem się pod nosem.

Przez moment zapadła między nami cisza.

– Sheila jeszcze śpi i pomyślałem, że może zrobię jej jakieś naleśniki – oznajmiłem, skupiając na sobie wzrok Esther. – Może chciałabyś mi pomóc?

Kąciki ust kobiety drgnęły.

– Z przyjemnością. Przy okazji, wiesz może, jak poszło jej to zaliczenie?

Zacisnąłem wargi.

– Powiedziała mi, że słabo, ale nie mówiła o tym dużo.

Esther kiwnęła głową. Nie drążyła dłużej tematu.

Zabraliśmy się za przygotowanie naleśników. Plan był taki, żeby część z nich podać Sheili do łóżka, jednak dziewczyna pojawiła się w kuchni chwilę później. Odwróciłem głowę idealnie w momencie, gdy jej wzrok ze spanikowanego zmienił się we wręcz rozczulony, a usta zaczął zdobić uśmiech.

Tylko... dlaczego wydawała się spanikowana?

– Hej, wszystko dobrze? – spytałem, jednocześnie smażąc naleśnika.

– Hej, tak – odparła, lustrując wzrokiem swoją mamę, która ledwo powstrzymywała rozbawienie. – Mamo, nie powinnaś być w pracy?

– Jest sobota.

Kątem oka dostrzegłem, jak Sheila kiwa głową i przeciera zaspaną twarz dłońmi. Nawet z rozczochranymi włosami, podkrążonymi oczami i nieco nieobecnym wzrokiem była przepiękna.

Dziewczyna podeszła do blatu i sięgnęła po w połowie pełną butelkę wody. Wciąż zaskoczona spoglądała na mnie i Esther. Jakby wydawało jej się, że ta sytuacja jest częścią jej snu.

– Jakim cudem jeszcze nie wyrzuciłaś Connora z kuchni i co więcej, robicie razem naleśniki? – znów zwróciła się do swojej mamy.

– Z Connorem dobrze mi się gotuje – przyznała. – Poza tym spędzenie chwili czasu ze swoim przyszłym zięciem nie zaszkodzi, nie?

Rozchyliłem szerzej powieki. Sheila zaczęła kaszleć, tak, jakby zakrztusiła się wodą, którą właśnie piła.

– Mamo...

– Dobra, już was nie męczę – zaśmiała się. – Jeśli potrzebujecie chwili dla siebie, mogę pójść na górę – zaoferowała. – Ale jeden warunek. Zabieram co najmniej cztery naleśniki.

– Niech będzie – powiedziałem.

– Miło robi się z tobą interesy – odpowiedziała.

Smażenie naleśników przebiegło dość szybko. Już po chwili Esther nałożyła sobie obiecane cztery. Tyle samo przekazałem Sheili, która podziękowała mi szerokim uśmiechem. Nie mogłem się powstrzymać i pocałowałem ją w czubek głowy, po czym sam wziąłem porcję śniadania. Zająłem miejsce naprzeciwko dziewczyny i polałem naleśniki sosem.

– Kiedy tu przyszłaś, wydawałaś się taka... spanikowana. Coś się stało?

Sheila spuściła wzrok.

– Myślałam, że cię nie ma – odpowiedziała.

Przełknąłem ślinę. Poczułem nieprzyjemne ukłucie gdzieś w okolicy serca.

– Mogłam się domyślić, że poszedłeś coś zjeść, ale po prostu się wystraszyłam. Przepraszam.

Spojrzałem na dłoń, którą trzymała na stole. Nakryłem ją swoją.

– Nie przepraszaj – powiedziałem. – Możemy umówić się tak, że zawsze będę wstawać, kiedy się obudzisz. Tak, żebyś miała pewność, że nigdzie nie uciekłem.

Sheila pokręciła głową nieco rozbawiona na ten pomysł.

– Może wystarczy tylko przez pierwszy rok – stwierdziła.

Nie potrafiłem ukryć uśmiechu, który wypłynął na moje wargi. Myśl, że nasz związek mógłby przetrwać przynajmniej rok, napełniała mnie pozytywnymi uczuciami.

– Ile czasu jesteś w kuchni? – spytała, zmieniając temat.

Spojrzałem na zegar wiszący na ścianie.

– Jakieś czterdzieści minut? – Bardziej spytałem, niż stwierdziłem.

– W takim razie wisisz mi czterdzieści minut przytulania.

Spojrzałem na Sheilę, w której oczach dostrzegłem małe iskierki. Z kolei na ustach widniał ten uroczy uśmiech, który sprawił, że choćbym miał pilnie wrócić do domu, i tak nie potrafiłbym jej odmówić.

– Brzmi jak najlepsze czterdzieści minut w moim życiu – odpowiedziałem. – Zjemy, umyjemy naczynia i zrobimy, co tylko będziesz chciała.

Dziewczyna kiwnęła głową, a następnie wróciła do jedzenia naleśników. Po jej wyrazie twarzy stwierdziłem, że jej smakowały, co naprawdę mnie ucieszyło. Gotowanie dla niej stanie się chyba moją drugą ulubioną czynnością. Zaraz po przytulaniu, oczywiście.

Kiedy zjedliśmy, zaoferowałem, że pozmywam naczynia. Nie było ich dużo, więc nie stanowiło to dla mnie najmniejszego problemu.

W pewnym momencie poczułem, jak ręce Sheili owijają się wokół mojego brzucha, a ona sama przylega do moich pleców. Nie potrafiłem ukryć uśmiechu, który od razu wypłynął na moje wargi. Serce od razu przyspieszyło mi bicie.

– Jesteś straszną przylepą, wiesz? – spytałem, przebijając się przez szum wody lecącej z kranu.

– Może trochę – wymamrotała. – Ale chyba to lubisz, nie?

– A jeśli powiedziałbym, że nie? – zacząłem się z nią droczyć.

– To wtedy prawdopodobnie byś skłamał – odparła. – Mówił ci ktoś, że jesteś wygodną poduszką?

Zaśmiałem się na jej słowa.

– Nie, ale cieszę się, że tak uważasz. Fajnie, że chociaż jako poduszka się sprawdzam.

Sheila zachichotała.

– Oprócz bycia poduszką, jesteś też całkiem spoko kucharzem.

– Całkiem spoko? – upewniłem się.

– No dobra, może trochę bardziej niż całkiem spoko – odpowiedziała.

Gdy skończyłem myć wszystkie naczynia, odwróciłem się w stronę Sheili. Zlustrowałem wzrokiem jej zaspaną twarz. Chociaż przez tyle godzin dziewczyna powinna się wyspać, wciąż sprawiała wrażenie sennej.

– Zastanawiam się, czy odliczyć ci te parę minut od czasu przytulania – oznajmiłem.

– Chyba oboje wiemy, że czterdzieści minut i tak by nam nie wystarczyło.

Uśmiechnąłem się, a następnie nieco rozbawiony kiwnąłem głową.

Skończyło się na tym, że przez kolejne dwie godziny trzymałem ją w ramionach, rozkoszując się cytrusowym zapachem jej włosów. Chociaż otuleni kocem oglądaliśmy jakiś film, kompletnie nie potrafiłem się na nim skupić.

Nie, kiedy blisko mnie znajdowała się kobieta wyjęta z moich najskrytszych marzeń. Złodziejka mojego serca, w której błyszczących oczach dostrzegałem przyszłość.

Naszą przyszłość.

==

Hej!

Jak wrażenia po rozdziale? Mam nadzieję, że nie będzie wam przeszkadzać, jeśli kilka rozdziałów będzie takich słodszych. Sama bardzo je lubię, chociaż dramy oczywiście też bywają fajne.

Swoją drogą uważacie, że te dwa rozdziały tygodniowo są okej, czy jednak lepiej było, jak wstawiałam po jednym? W przypadku GSZP zostaniemy już przy dwóch, żeby końcem sierpnia zamknąć tę historię, ale zastanawiam się, jak robić w przyszłości. Mam jakieś obawy, że częstsza publikacja sprawia, że później ciężko to wszystko nadrobić, ale zastanawiam się, jak wy to widzicie, także możecie dać znać

Dziękuję wam za wszystkie wyświetlenia, gwiazdki i komentarze <3

Do następnego! <3


Tiktok: @ametsa.watt

Twitter: _ametsa_

#GSZPwattpad

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro