Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ja naprawdę ją całuję. Nie myślałem, że wystarczy tylko chamsko wbić do jej pokoju aby to się udało. Jednak proste rozwiązania są najlepsze. Mógłbym tak spędzić wieczność...

-No i zajebiście!-Usłyszałem za plecami krzyk mojej siostry. Jak oparzony oderwałem się od Ruby. Czy ona zawsze musi nas nachodzić w takich momentach?!

-Co ty tu robisz?!-Warczę przez zaciśnięte zęby na Elizabeth, co chyba minimalnie ja zirytowało...

-Co ja tu robię?! No nie wiem, może przyszłam wam powiedzieć, że dawne wojska jakże szanownej królowej zaatakowały rzekomo twój kraj braciszku?!- O matko wiosno... Co ze mnie za król? Zamiast dowodzić wojskami ja migdalę się z potencjalnym wrogiem. Do stu tysięcy ogarów, co z moją planetą? Cały zbladłem z przerażenia.

-Co obecnie się dzieje?-Spytałem drżącym głosem.

-Oddałam KANARKOWI dowództwo. Jakoś udało mu się przenieść bitwę na jeden z księżyców naszej planety zanim siły atlantów narobiły znaczących szkód. Trzymamy pozycję, ale brakuje nam ludzi do kontroli nad robotami, mimo faktu że znaczną częścią robotów sterują inne roboty, które z kolei sterowane są przez KANARKA, ORŁY nie są jeszcze ukończone, a ja złamałam paznokieć...-Powiedziała, ciężko opadając na fotel ze łzami w oczach. Kompletnie nie wiedziałem co powiedzieć. Ruby w geście pocieszenia ścisnęła moją dłoń. Niemal od razu odzyskałem jasność myślenia.

-Oddałaś dowództwo robotowi?!-Wydarłem się na siostrę. Jak ona mogła powierzyć coś tak istotnego maszynie. Chyba ruska wódka na mózg jej padła...

-A co innego miałam zrobić?! Ghroma nie ma, ja muszę zająć się zapleczem technicznym, a ciebie standardowo gdzieś wcięło z Ruby!- Dobra, tych argumentów nie jestem w stanie obalić, ale ,do stu tysięcy ogarów, robotowi?!

-Nie wiem, miałaś zrobić. Może na przykład wezwać Setha?!

-Genialny pomysł braciszku, gdyby tylko potępieńcy ciągle nie próbowali ostatniego czasu wydostać się z piekła, bo wyczuli potężną duszę jeszcze nienarodzonego dziecka naszej siostrzyczki!-Czekaj, czekaj. Jakiego nienarodzonego dziecka? To znaczy że...

-Nasza siostra jest w ciąży?-Spytałem, na co Elizabeth załamała ręce..

-Tak Markusie. Nawet mogę ci powiedzieć, że w naprawdę zaawansowanej. –Powiedziała zrezygnowanym tonem.-A co do KANARKA to nie jestem pewna, czy nadal można go nazwać maszyną. Zaczął mieć własne pragnienia. Po raz pierwszy poprosił mnie o coś, co w żaden sposób nie było mu potrzebne do prawidłowego funkcjonowania.-I tu mnie zaciekawiła.

-Czyli?

-Poprosił o stworzenie kogoś takiego jak on.-Matko Wiosno, moja siostra mogła naprawdę stworzyć coś co żyje. Ona dokonuje czegoś takiego, a ja co? Całuje się z Ruby... Mogło być gorzej... Zdecydowanie mogło być gorzej. Właśnie obściskuje jedną z najbardziej wpływowych kobiet we wszechświecie(co prawda ma chwilowe problemy),która na dodatek grzeszy urodą. Tak, zdecydowanie mogło być gorzej. Ja jestem w łóżku naprawdę fajnej laski, a ona ma robota, który jojczy...

-A ty oczy...-Zacząłem mówić, ale przerwało mi trzaśnięcie drzwiami. Kogo tu jeszcze może brakować?

-Witaj królu.-Zaczął mówić KANAREK jednocześnie się mi kłaniając.-Myślę, że powinniśmy omówić szczegóły obrony królestwa.-Dokończył oficjalnym tonem, a mi zrobiło się minimalnie głupio. Jak na

razie każda decyzja tego robota była słuszna i na dodatek wie, że czasami należy się poradzić osób mądrzejszych od siebie.

-Oczywiście, Elizabeth idziesz?-Spytałem podążając wzrokiem na moją siostrę.

-Za pozwolenie królu, myślę że obecność księżniczki nie będzie konieczna. Moje systemy automatycznie aktualizują stan jej postępów..-Przerwał mi KANAREK. Już miałem się zdenerwować, gdy uświadomiłem sobie, że lepiej będzie jeśli ona będzie pracowała nad robotami. Niestety, musiałem przyznać rację tej kupie żelastwa...

-Dobrze, przejdźmy do Sali konferencyjnej.-Wstałem prostując plecy i wyszedłem dumnym krokiem, nie oglądając się za siebie, z sypialni Ruby.

***

Drogi dzienniczku, Ghrom. Byłem absolutnie przekonany, że praca w barze dla trupów będzie absolutną porażką. Nie to żebym się mylił, ale co najmniej się nie nudzę. Od niedawna zaczęła pracować tam naprawdę piękna żniwiarka, oczywiście jak na trupa. Naprawdę lubię spędzać z nią czas, jest wspaniałą osobą, oczywiście jak na trupa. Gdy się uśmiecha mam wrażenie, że wszystko jest dobrze, o ile trup może to sprawić... Ale jak piękny trup... Jak na razie nie muszą się śpieszyć z misją ratunkową....


****************************************

Przepraszam, że rozdziały są tak rzadko. Mogłabym ściemniać, że  mat-fiz taki trudny, że nie mam czasu bo się uczę, albo że mam jakieś problemy prywatne, ale prawda jest taka, że ja po prostu jestem strasznym leniem, który znalazł sobie cudownego tasiemca.  Tak z innej beczki polecam tą serie książek------> Showalter Gena ,, Władcy Podziemi"

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro