Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Obudziły mnie mocno świecące słońce wpadające do mojej sypialni przez okna od których rolet zapomniałam zasłonić wczoraj. Spojrzałam na zegarek na którym widniała godzina 8:30. Było bardzo wcześnie. Zbyt wcześnie żeby wstać, ale zbyt późno żeby się jeszcze położyć. Mimo, że próbowałam to zrobić, to jednak przewracałam się tylko z boku na bok. Idąc na kompromis postanowiłam, że poleżę jeszcze w łóżku i przejrzę swój telefon. Zobaczyłam jedno nieodebrane połączenie od mamy oraz wiadomość informującą mnie o tym, abym zadzwoniła jak będę mieć wolną chwilę. Oprócz tego wiadomości od moich przyjaciółek z zapytaniem co u mnie. Najpierw postanowiłam odpowiedzieć mojej mamie. Odszukałam więc numer rodzicielki i już po chwili usłyszałam kilka sygnałów. Odebrała lekko zaspana. 

- Przeszkadzam? - spytałam. 

- Nie, i tak nie robiłam nic ciekawego. Jednym słowem nuda. Co u ciebie? Wszystko dobrze? - spytała z zaciekawieniem. 

- Tak, bardzo dobrze. Wczoraj spotkałam mojego znajomego z liceum, Michała, pamiętasz go jeszcze? 

- A tak, no jasne. Widzę, że miło spędzasz czas. - ucieszyła się moja mama. 

- Tak. Chciałabym na tym wyjeździe skorzystać jak najwięcej. - rzekłam zgodnie z prawdą, o czym moja mama doskonale wiedziała, ponieważ sama namawiała mnie na ten wyjazd. Rozmowa nie trwała długo, dlatego po jej zakończeniu wybrałam jeszcze numer do moich przyjaciółek. Wybrałam opcję z kamerką, ponieważ bardzo chciałam je zobaczyć. Mimo iż widziałyśmy się wczoraj to wiem, że każda z nas ma swoje życie i na pewno nie będę rozmawiała z nimi tak często jak z rodzicami. 

- Hej kochanie! - wykrzyknęła uradowana Karolina. 

- Hej. Jak leci, zdążyłaś się już za mną stęsknić? 

- Nawet nie wiesz jak bardzo. Chciałabym Cię znów zobaczyć. W ogóle to chciałabym, żebyś mogła już do nas przyjechać. - powiedziała Karo udając bardzo smutną. 

- Mówisz dokładnie tak samo jak za czasów szkolnych. W tej kwestii nic się nie zmieniło. Przecież dopiero wczoraj przyleciałam. - zaśmiałam się, kiedy blondynka zrobiła skrzywioną minę, przypominając sobie naszą szkołę.

- Mam. Włożysz tę czarną. Już Ci ją przyniosłam, więc możesz przymierzyć! - do pokoju mojej przyjaciółki wbiegła Wiki, jednak kiedy mnie zobaczyła na twarzach obydwóch dziewczyn pojawiło się zmieszanie. 

- Idziesz gdzieś? - zapytałam Karoliny. Żadna z nich nie powiedziała mi, że ta planuje coś w najbliższym czasie. Zaniepokoiło mnie to, zawsze mówiłyśmy sobie wszystko, a na spotkania pomagałyśmy sobie nawzajem się szykować.

- Tylko małe spotkanie z chłopakiem. Nawet nie wiem czy coś z tego wyjdzie. Nie mówiłam Ci bo nie chciałam, żebyś miała tak dużo na głowie. Miałaś tyle emocji związanych z wyjazdem, że nie chciałam Ci ich jeszcze dokładać. - powiedziała Karo nie patrząc na mnie. 

- W każdym razie. - zmieniła temat Wiktoria. - Coś ciekawego się u ciebie dzieje? - teraz to one dwie wbiły we mnie wzrok czekając aż odpowiem. 

- Właściwie to tak. Nie zgadniecie kogo wczoraj spotkałam. - uśmiechnęłam się. Zastanawiały się chwilę po czym machnęły ręką. 

- Oj nie kochana, w takie zgadywanki się nie bawimy. Mów! - pogroziła mi palcem Karo, śmiejąc się przy tym. 

- Spotkałam Michała i Lenę w restauracji. - dziewczyny zrobiły wielkie oczy. 

- Czekaj, serio? Od dobrych kilku lat go nie widziałyśmy. - Karo nie kryła zdziwienia. 

- Leny tak samo. - dodała jeszcze Wiki. - o czym rozmawialiście? 

- Głównie wspominaliśmy lata szkolne. Aczkolwiek pewnie mi nie uwierzycie jeśli powiem, że w końcu wzięli ślub?

- Nie gadaj! Serio? Miałam wielką nadzieję, że ich związek się uda, ale szczerze, nie dawałam im szans. - skwitowała Karo. 

- Nawet dziecko już mają. Syna. - powiedziałam. Chwilę jeszcze porozmawiałyśmy jednak zauważyłam, że obie moje przyjaciółki dziwnie się zachowują. 

Teraz żałuję, że nie dopytywałam bardziej. Z małych niedomówień tworzy się wiele nieporozumień.

Nie chcąc tracić więcej czasu postanowiłam wstać,a pierwsze co zrobiłam, to zadzwoniłam na recepcję, aby zamówić sobie śniadanie do pokoju. Nie czekając na nie, wstałam i poszłam do łazienki zgarniając jeszcze ubrania z walizki, które w końcu wypadałoby wypakować. Zwykłe jeansy i czarna koszulka. Umyłam zęby, uczesałam się i zrobiłam lekki makijaż. Kiedy wróciłam do pokoju zobaczyłam stojący na środku wózek ze śniadaniem. Jajecznica a do tego duży kubek herbaty, czyli coś czego w tamtym momencie było mi trzeba. Przeniosłam wszystko do kuchni, aby tam w spokoju się najeść. 

Kiedy skończyłam jeść, na zegarku była już godzina 10:00. Moim dzisiejszym priorytetem jest dowieść na uczelnię ostatnie dokumenty. Zadzwoniłam po taksówkę trochę wcześniej tak, abym na spokojnie mogła przejrzeć czy wszystko mam. Są to teoretycznie papiery, które mogę donieść w trakcie roku, natomiast wolę mieć już wszystkie sprawy zamknięte. Wzięłam teczkę z dokumentami, którą schowałam do torebki, po czym zgarniając jeszcze szybko ze stolika telefon wyszłam. Mijając recepcję zobaczyłam kobietę która obsługiwała mnie poprzednio. Teraz życzyła mi miłego dnia. Kiedy wyszłam taksówka już na mnie czekała. Podałam adres mojej uczelni, który okazał się nie tak daleko od miejsca mojego zamieszkania jak myślałam. 

Kiedy już dojechałam na uczelnię, mój wzrok przykuł ogromny napis „Art University" znajdujący się na ścianie głównej całego obiektu. Chwilę rozejrzałam się wokół, a potem skierowałam do drzwi wejściowych. Odszukanie dziekanatu zajęło mi trochę, jednak kiedy już go znalazłam, szybko pożałowałam, że aż tak się spieszyłam. Przede mną było jeszcze około sześciu osób, co odebrałam za znak, że spędzę tutaj sporo czasu. Włożyłam więc słuchawki do uszu i puściłam w tle „Rockstar" mojego ulubionego zespołu Nickelback, jednak na tyle cicho, aby móc usłyszeć kiedy przyjdzie już moja kolej. 

Czułam się bardzo zmęczona ponieważ od ponad czterdziestu minut siedziałam na krześle w jednej pozycji, prawie się nie ruszając. Co chwilę tylko prostowałam i zginałam nogi, aby przywrócić im krążenie. Myślałam, że będę ostatnią osobą, która coś załatwia, jednak chwilę później do pomieszczenia weszły dwie dziewczyny żywo o czymś dyskutując. Jedna z nich gestykulowała rękoma tak mocno, że ta druga w niektórych momentach musiała ją stopować. Mimo wszystko wydały mi się sympatyczne. 

- Kto z was jest ostatni? - zapytała jedna ta niższa. 

- Ja - odpowiedziałam i lekko się do nich uśmiechnęłam. Kiedy zobaczyły jaka jest kolejka również zaczęły marudzić. Wyjęłam telefon, żeby sprawdzić która jest godzina, przy czym kątem oka zobaczyłam, że jedna z nowo przybyłych dziewczyn mi się przygląda. Przeniosłam swój wzrok na nią, a ta niczym nie skrępowana zaczęła rozmowę. 

- Jestem Rachel. - znów zaczęła gestykulować, a jej siostra znów próbowała utrzymać ją w tak zwanych ryzach. 

- A ja Ashley - dodała po chwili ta spokojniejsza. 

- Anastazja. Ale większość mówi mi Ana. - również się przedstawiłam. - jaki kierunek wybrałyście? - zagadnęłam z ciekawości, aby pociągnąć rozmowę dalej. Liczyłam, że dzięki temu czas spędzony na czekaniu upłynie mi trochę szybciej. 

- Historię sztuki i architektury - odpowiedziały. Nie powiem, byłam trochę zaskoczona, niemniej ucieszyłam się, że mam szansę poznać osoby, z którymi spędzę blisko trzy lata. Zgodnie z prawdą również poinformowałam je, że wybrałam ten sam kierunek studiów, ponieważ swoją przyszłość bardzo mocno wiązałam z pracą w muzeum. Moje wyznanie nie obyło się bez ochów i achów, a także różnego rodzaju pytań z tym związanych.

- Od dawna interesujesz się sztuką? - chwilę zajęło mi zastanowienie się, a tak właściwie przypomnienie sobie kiedy to wszystko się zaczęło.

- Chyba mogę powiedzieć, że od zawsze. Tak naprawdę, to od kiedy tylko pamiętam rodzice podejmowali wiele prób zaznajomienia mnie ze sztuką. Nie zawsze im to wychodziło, prawdę mówiąc w większości nudziłam się, kiedy mi o tym opowiadali. Dopiero w liceum, kiedy wybrałam profil humanistyczny i zaczęłam uczyć się historię sztuki, przekonałam się, że to super sprawa. A wy? - nie zdążyłam nawet dokończyć pytania, a Rachel już miała przygotowaną odpowiedź. 

- Ja jestem tu całkowicie z przypadku. Nigdy w sumie nie interesowałam się takimi rzeczami i nie miałam żadnego celu z tym związanego, ale pomyślałam, że takie studia mogą dać mi jakieś nowe doświadczenia i poszerzyć możliwości. - ekscytowała się Rachel. Wychyliłam się lekko, aby spojrzeć na Ashley, która tylko wzruszyła ramionami. 

- Chyba tak samo. Nie wiedziałam co mogłabym wybrać, więc padło akurat na to. - wyjaśniła. Rozmowa upłynęła nam głównie na sprawach dotyczących studiów przez co nawet nie zorientowałam się kiedy przyszła moja kolej. Przeprosiłam dziewczyny na moment i już po chwili załatwiałam resztę spraw. I muszę przyznać, trochę mi to zajęło. 

Po czterdziestu minutach, kiedy oddałam wszystkie papiery i podpisałam dokumenty potrzebne do rozpoczęcia roku, mogłam już wyjść. Rachel i Ashley zdecydowały się wejść razem licząc, że pójdzie im trochę szybciej. I tak rzeczywiście było. Ja w tym czasie dalej siedząc na krzesłach w dość sporym korytarzu, przekopywałam całą playlistę z piosenkami mojego ulubionego zespołu. Kiedy już dość mocno zaczynało mi się nudzić, z pomieszczenia obok wyszły dziewczyny. Ucieszyłam się, wstałam i od razu do nich podeszłam.

- Idziemy gdzieś? - Chel od razu wyskoczyła z pytaniem, a ja podłapałam temat. 

- Czemu nie? Możemy. - mimo, że poznałam dziewczyny dzisiaj, to od razu poczułam do nich sympatię, a czas który przeznaczyłyśmy na rozmowę utwierdził mnie w tym, że bardzo przypominają mi moje przyjaciółki. Wychodząc na zewnątrz dyskutowałyśmy do jakiego miejsca się wybrać, co okazało się trudniejsze niż myślałyśmy. 

- W takim razie ty wybierz. - zwróciła się do mnie Ashley. Zrobiłam lekko zmieszaną minę, aby chwilę później odpowiedzieć. 

- Tak szczerze, to nie znam tutaj żadnych miejsc, więc chyba musicie wybrać za mnie. - powiedziałam i już dziesięć minut później razem z brunetką oraz blondynką przemierzałyśmy ulice Los Angeles. 

Szłyśmy dotąd nieznanymi mi trasami i kluczyłyśmy pomiędzy wieloma budynkami, aby piętnaście minut później znaleźć się obok małej, nie rzucającej się w oczy kawiarenki. Ukryta pomiędzy dwoma wieżowcami sprawiała wrażenie niewidocznej dla obcych, którzy tutaj nie bywali. Weszłyśmy do środka. Dziewczyny od razu przywitały się z chłopakiem stojącym przy kasie, gdzie od razu się udałyśmy. 

- Cześć Mike. To jest Ana. - Chel od razu mnie przedstawiła, więc lekko się uśmiechnęłam. 

- Cześć. - powiedział odwzajemniając uśmiech. - To samo? - swój wzrok skierował w stronę moich towarzyszek. 

- Jak zawsze. - zaśmiały się. 

- A dla ciebie? - zapytał. 

- Chyba zdam się na nie. Co mi polecicie? 

- To samo co nam. - Ashley zwróciła się bezpośrednio do swojego znajomego. Zajęłyśmy stolik najbardziej oddalony od wszystkich, w samym roku pomieszczenia. Dopiero kiedy usiadłyśmy miałam okazję przyjrzeć się pomieszczeniu. Całe było urządzone w kolorach jasnego brązu, jednak nie przytłaczało mnie to. Stoliki były drewniane, zrobione z mahoniu. Wszystko naprawdę pięknie ze sobą współgrało. A małe kanapy zamiast normalnych krzeseł nadawały klimat temu miejscu. Od teraz na pewno będę przychodzić tutaj częściej.

Chwila czekania a nasze napoje gotowe stały przed nami. Para unosząca się do góry lekko drażniła mi oczy. Uważając aby się nie oparzyć, wzięłam łyka napoju, szybko jednak skrzywiłam się zasłaniając ręką usta. 

- Jakie to jest słodkie. - powiedziałam do dziewczyn które były już chyba przyzwyczajone do dużej ilości cukru w kawie. - Tak w ogóle to co to jest? Bo wyczuwam dużą ilość wanili. 

- Waniliowe latte. - powiedziała Rachel uśmiechając się. - Z podwójnym cukrem. - zaśmiały się obie. 

- Odbiegając od tematu. Chciałyśmy pójść jutro na uczelnię żeby się trochę rozeznać. Nie wypada się spóźnić na wykład już pierwszego dnia. - zwróciła się do mnie Ash. 

- Nie lubię się spóźniać, ale na pewno nie mam zamiaru wstawać wcześniej tylko po to żeby poszukać sali. Wolę to zrobić chwilę przed zajęciami. Sen przede wszystkim - sarknęła brązowooka. 

- Dzięki, że dałaś mi dokończyć. No więc, chciałyśmy zapytać, czy idziesz z nami? - dokończyła zielonooka.

- Możemy pójść razem. I tak miałam się tam wybrać. - kiedy to powiedziałam każda z nas miała już pusty kubek. Nie spiesząc się wzięłyśmy swoje rzeczy i wyszłyśmy na zewnątrz. Pogoda była naprawdę ładna, słońce świeciło bardzo mocno przez co było ciepło, jednak wiatr był dużo mocniejszy niż dnia poprzedniego. Pożegnałam się z dziewczynami, kierując się w stronę uczelni pod którą za piętnaście, dwadzieścia minut miała podjechać taksówka. Mały spacer dobrze mi zrobi, pomyślałam.

Dojście spod kawiarenki pod budynek uczelni zajęło mi dużo mniej niż się spodziewałam. To zasługa świateł, które mi sprzyjały. A kiedy byłam już w wyznaczonym miejscu, usiadłam na ławce i napisałam wiadomość do mamy czy ma czas porozmawiać. Z natury byłam bardzo niecierpliwa, więc nie czekając na odpowiedź od niej po prostu zadzwoniłam. 

- Hej. - zaczęłam. 

- No co tam? - usłyszałam w słuchawce pytanie, które moja rodzicielka zadawała wtedy kiedy nie miała czasu. 

- A co robisz? To może ja nie będę Ci przeszkadzać? 

- Szykuję się do pracy. - usłyszawszy to, coś zaczęło mi się nie zgadzać. Spojrzałam na zegarek. Było po czternastej. 

- Mamo, przecież jest już po południu. 

- Różnica czasu słońce. U nas jest aktualnie po szóstej. - nadal zdawało mi się, że coś jest nie tak.

- Mamo? - starałam się powstrzymać śmiech. 

- No co tam? - i znowu to pytanid. Niecierpliwiła się coraz bardziej.

- Dziś jest sobota. - kiedy to powiedziałam w słuchawce nie było słychać nic oprócz ciszy. 

- Tak myślałam! - krzyknęła poirytowana. Jak wstałam to twój tata jeszcze spał, a przecież już dawno powinien być w pracy. Ale tak właśnie można na twojego ojca liczyć. Nawet nie powie, że weekend jest. Zapytał tylko co robię.

- Oj już nie złość się tak. - powiedziałam, ponieważ jej roztargnienie nie było dla mnie nowością. Często zapominała o różnych rzeczach, a dni tygodnia myliły jej się notorycznie. Kiedy rozłączyłam się z mamą, przyjechała taksówka, która jak na razie jest ona moim jedynym środkiem transportu jakim mogę się przemieszczać, co bardzo mnie nie zadowala. Czas pomyśleć nad zrobieniem prawa jazdy. Powinnam być niezależna zwłaszcza, że przyjechałam tutaj na studia. A nie mogę przecież cały czas prosić moich przyjaciół o wszystko. Każdy ma swoje życie. 

Trasa od uczelni do hotelu zajmuje około dwudziestu minut. Tym razem trwała ona prawie czterdzieści. Na korek mógł natknąć się każdy i wszędzie. A to wszystko przez to, że trwają właśnie przygotowania do corocznego Festiwalu Filmów Polskich w Los Angeles, który odbędzie się już niedługo. Jak zwykle wydarzenie będzie miało miejsce w słynnym Grauman's Egyptian Theatre przy ulicy Hollywood Boulevard. Pamiętam, że co roku miałam okazję śledzić je w telewizji razem z rodzicami. Galę swoim przemówieniem rozpoczynał Jason Harris. Aktor którego podziwiałam. Grał w wielu filmach, jak można się spodziewać, oglądałam każdy. 

Po znalezieniu się w moim pokoju, z dala od zgiełku, mogłam nareszcie odpocząć. Jednak chyba nie było mi to dane, ponieważ przypomniałam sobie o walizkach czekających aż wezmę się wreszcie za rozpakowywanie ich. Poszłam do sypialni, otworzyłam bagaż, a całą jego zawartość wysypałam na łóżko. W jednej walizce miałam wszystkie ubrania, w drugiej buty, w trzeciej różne torebki czy plecaki, a do czwartej zapakowane były moje kosmetyki czy różne szczotki i grzebienie. Usłyszałam dzwonek telefonu. Na wyświetlaczu ukazało się imię Leny. Bez wahania odebrałam. 

- No co tam? - zapytałam, zauważając, że zrobiłam to tak samo jak moja mama. Byłyśmy takie podobne, co dało się zauważyć gołym okiem. 

- Chciałabyś może do nas wpaść? Zrobiłam obiad, zjedlibyśmy razem. 

- Bardzo bym chciała, ale najpierw muszę doprowadzić do porządku mieszkanie. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Poza tym, nie chciałam robić kłopotu.

- A masz coś przeciwko gdybyśmy przyszli? - zawahałam się na chwilę słysząc te słowa. Jednak nie chciałam, żeby przyjaciele pomyśleli, że nie chcę się z nimi spotkać.

- W sumie to nie. Wpadajcie. - towarzystwo mi się przyda, nie chciałam siedzieć sama cały czas. 

- W takim razie będziemy za pięć minut. - i rzeczywiście jak powiedziała, tak też zrobiła. Równo pięć minut później usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je, a na mojej twarzy pojawiło się zdziwienie, kiedy zobaczyłam przyjaciół trzymających w dłoniach reklamówki z jedzeniem.

- Wiesz która godzina? Prawie siedemnasta. Pomyśleliśmy, że pewnie jesteś zabiegana i nie jadłaś nic cały dzień, więc przynieśliśmy obiad ze sobą. - powiedział Michał trzymając w ręce lasagne. Wpuściłam ich do środka, zabierając się od razu za parzenie kawy. Dziewczyna podążyła za mną do kuchni, aby rozpakować prowiant, który przyniosła. Kiedy wszystko było już gotowe, usiedliśmy razem przy stole.

- Dzięki. Gdyby nie wy, nie zjadłabym pewnie dzisiaj obiadu. - objęłam moich przyjaciół, aby ich przytulić.

- Bo jesteś zbyt zabiegana. Co robiłaś przed naszym przyjściem, co? - padło pytanie.

- Miałam zacząć się rozpakowywać, kiedy zadzwoniliście. Muszę też wybrać strój na rozpoczęcie roku.

- Wiesz, że jest dopiero sobota? Równie dobrze możesz to zrobić jutro. - powiedział Michał.

- Wiem, ale jutro idę się przejść na uczelnię. Chciałabym ją obejrzeć, dowiedzieć się, gdzie są poszczególne sale, żeby nie mieć z tym problemu. - wyjaśniłam. 

- Sama idziesz? 

- Nie. Poznałam dzisiaj dziewczyny, z którymi będę studiowała. Miłe są, więc raczej będziemy się trzymać razem.

- Co nie wyjaśnia, dlaczego chcesz mieć wszystko naszykowane już dzisiaj. - dodał chłopak. 

- Chyba nie spędzisz całego dnia na uczelni, masz na to całe trzy lata. - podniosłam ręce w geście kapitulacji, chociaż i tak pewnie zrobię po swojemu.

- Jak myślisz, gdzie dać to pudełko? - zapytałam kiedy obie stałyśmy w łazience.

- A co w nim jest? - podeszła, biorąc ode mnie pakunek.

- Jakieś spinki, wsuwki, jednym słowem rzeczy do włosów.

- Może tu? - wskazała na szufladę obok pralki. Włożyłam więc tam pudełko, po czym podziękowałam Lenie za pomoc przy ogarnianiu mieszkania.

- Coś jeszcze zostało? - zapytała gotowa do dalszej pomocy. 

- Tylko buty, ale z nimi już sobie poradzę. - odpowiedziałam przyjaciółce. Michał razem z ich synem Tymonem poszli do siebie już jakiś czas temu, ponieważ mały zaczął marudzić i domagać się drzemki. My zostałyśmy same zajmując się ogarnianiem. Po zrobieniu już wszystkiego usiadłyśmy razem na kanapie.

- Herbaty? - spytałam dziewczyny.

- Raczej wody. Czegoś zimnego. - przyniosłam jej szybko napój po czym również usiadłam.

- Ja już się chyba będę zbierała. - czarnowłosa już zaczęła się podnosić ze swojego siedzenia. 

- A pomogłabyś mi jeszcze wybrać strój na rozpoczęcie.

- Chodź - złapała mnie za rękę i pociągnęła w stronę sypialni, w której miałam wszystkie ubrania. - Zobaczmy co ty tu masz. Nie, nie, nie... - przerzucała bluzki próbując znaleźć odpowiednią. Momentami przypominała mi Karolinę kiedy ta pomagała mi się pakować na wyjazd. Robiła dokładnie tak samo, z tym, że Lena nie komentowała mojego stylu ubierania się.

- Ta będzie pasowała. - przyłożyła do mnie bluzkę w kolorze ecru patrząc, czy aby napewno się nie pomyliła. - I te spodnie. - wskazała palcem na zwykłe, czarne, materiałowe spodnie z lekko rozszerzanymi nogawkami. - Poczekaj tu chwilę. - powiedziawszy to wybiegła po coś z pokoju, chwilę później wracając z czarnymi butami na słupku.

- I voilà. - klasnęła w dłonie zadowolona ze swojego dzieła. Kiedy byłyśmy już pewne, że dziewczyna niczego ode mnie nie zapomniała, pożegnałyśmy się, a zaraz po jej wyjściu zakluczyłam drzwi. Teraz bardzo tego pilnuję. Kiedyś zapomniałam i skończyło się tym, że mnie okradli. 

Było już mocno po pierwszej, a ja dalej leżałam, przekręcałam się z boku na bok i próbowałam zasnąć. Cały czas myślałam o studiach. To była moja reakcja na stres. Mimo że jutro mam jeszcze wolny cały dzień, to już kilka dni wcześniej stresowałam się tym czy sobie poradzę. Chyba muszę zacząć brać coś na uspokojenie. Włączyłam ulubioną piosenkę, włożyłam do uszu słuchawki i nie myśląc już o niczym zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro