Rozdział 17-Mistrzyni obrony
Nya: Jak mogliście ją wyrzucić?!-wchodzę z wściekłą Nya'ą do pokoju.
Ninja przez chwilę byli zdziwieni moją obecnością, ale po chwili Jay się uśmiechnął i powiedział:
Jay: Tak się ciesze, że wróciłaś, a co do wyrzucenia, to zrobił to Lloyd.-wskazuje na blondyna. I znów zaczęła się kłótnia. Gdybym nie była przypięta do Nya'y, to już bym uciekła. Nya mnie uwolniła z kajdanek i kazała iść do pokoju w którym się obudziłam. Wykonałam rozkaz, ale nie dlatego, że bałam się, że dostane szlaban, jak to w rodzinie, ale dlatego, że nie chciałam słuchać tych kłótni. Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku (zdj.) W pewnym momencie do pokoju wszedł Kai. Usiadł obok mnie i...nastała cisza...jednak kłótnie nadal było słychać.
Kai: Nie przejmuj się.-Przerywa krępującą ciszę.
Ja: Jak mam się nie przejmować?! rozwalam waszą drożynę!
Kai: Kłóciliśmy się już tyle razy, że głowa mała.
Ja: Ale... ty jakie to uczucie, że wszyscy się kłócą przez...zemnie.
Kai spuścił głowę, dotarło do niego, że mnie nie pocieszył. Kłótnie ucichły.
Kai: Lepiej pójdę zobaczyć co się dzieje.-powiedział. Kai wyszedł, a ja podeszłam do okna. Wpatrywałam się w pół spalony las. Jesteśmy na południu Ninjago. Jest to miejsce w którym było kiedyś tyle lasów...ale zostały spalone. Patrzałam w dal...kiedy zauważyłam...radiowozy policyjne! muszę ostrzec Ninja. Wbiegłam do salonu.
Ja: Musimy uciekać! policja tu jedzie!-po ty słowach szybko wybiegliśmy drzwiami frontowymi. Jednak przy wyjściu stała już policja. Wybiegłam pierwsza nie wiedząc o tym, ale ninja zostali niezauważeni w domu. Policja trzymała naładowane pistolety, więc podniosłam ręce do góry, na znak, że się poddaje.
Nya: Grace, szybko wracaj.-szepnęła Nya zza drzwi. Jednak ja ze strachu nie mogłam się ruszyć.
Policjant: Nie ruszaj się!
Wykonałam rozkaz, jednak dotarły do mnie słowa Nya'i i delikatnie ruszyłam nogą. Wtedy jeden policjant pociągnął za spust. Było słychać okropny dla ucha dźwięk. Nabój leciał w moją stronę a ja... chciałam się obronić, przez co wyciąłam do naboju rękę. Zamknęłam oczy. Po kilku sekundach otworzyłam je i zobaczyłam, że nabój stoi w powietrzu. Wszystkim opadły kopary. To moja moc. Moc obrony...gdy się boje, moja moc robi wszystko by się obronić. Policja na ten widok zwinęła manatki i odjechała w trybie szybszym niż światło. Opuściłam rękę a nabój zleciał na piasek. Myślałam, że się zabije. Pokazałam Ninją swoją moc...Lloyd wyszedł z domu.
Lloyd: Ty...masz moc?!-spytał piskliwym głosem.
Ukucnęłam załamana.
Ja: Tak! mam moc! moc obrony!-wykrzyczałam.
Jay: Ale dlaczego nam o tym nie powiedziałaś?-Ukucnął obok mnie i położył swoją rękę na moim ramieniu.
Ja: Bo...ja nie stoję po dobrej sile, ani po złej.
Cole: Wolisz ratować ludzi, czy ich rabować?
Ja: Właśnie tego nie wiem, nie ufam sobie.
Kai: W każdym z nas drzemie zła strona, coś o tym wiem. (pamiętacie Kai'a i laskę Chena? xd)
Wstałam i otarłam oczy z łez.
Ja: Nie ważne, zapomnijcie o tym.
Nya: Jak mamy o tym zapomnieć?! Lloyd, no weź coś powiedz!
Lloyd: Mówię coś.
Nya: (Facepalm)
C.D.N
PS. Trzymajcie za mnie kciuki ^.^ mam dzisiaj dyskotekę i śpiewam na niej :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro