Rozdział 23-Dróżyna i Kai jako "kocyk"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gdy przemyłam ranę Kai'a i wysłuchałam długą historie "Jak bardzo Jay kocha Nya'e", postanowiłam iść z nimi do obozu. Wiedziałam, że będę musiała ich przepraszać. Gdy doszliśmy do obozu, byli tam wszyscy.

Kai: Hej! nie zgadniecie kogo znalazłem!-stoję w zaroślach.

Lloyd: No kogo?

Kai: Grace!-wyciąga mnie z zarośli.

Cole: Grace? co ona tu robi?!-wścieka się.

Ja: Piraci mnie porwali i zostawili w tym lesie.-mówię cicho.

Cole: Mogli cię wrzucić do morza, albo do wulkanu.-uśmiecha się.

Ja: Bardzo śmieszne.-Mówię ironicznie.

Lloyd: Uspokójcie się! Po co ją przyprowadziłeś?-zeskakuje z drzewa na którym siedział.

Kai: Sądzi, że chcę być po naszej stronie. Ma moc obrony, przyda nam się!

Jay: Tym bardziej, że nie ma za grosz wstydu.

Ja: O co ci chodzi?

Jay: Kiedy ich znalazłem, oni się nawzajem...

Ja,Kai: Zamknij się!!!

Jay: No dobra, dobra, Grace pomagała Kai'owi, jest ranny.-uśmiecha się anielsko.

Lloyd: Zane, opatrz tę ranę, a ja pogadam sobie z Grace.-Chwyta mnie za ramię i zaciąga daleko od obozu. Byliśmy nad przepaścią morza. Lloyd usiadł i skulił nogi. Zrobiłam to samo.

Lloyd: Rozmawiałem z mistrzem.-mówi cicho. Spoglądam na blondyna, a on na mnie.

Lloyd: Mówił, że twoja moc jest potężna i że mogłabyś nam pomóc.-Patrzy w dal.

Ja: To prawda.-potwierdzam.

Lloyd: To co? dołączysz do nas?-słyszałam w jego głosie niechęć.

Ja: Tak...dołączę.

Lloyd: Ale najpierw...-wstaje-Pokaż, że naprawdę ci zależy.

Ja: Jak?

Lloyd spogląda w morze.

Lloyd: Umiesz pływać?

Ja: Tak.

Lloyd: Skocz do tego morza.-uśmiecha się łobuzersko.

Ja: Co?!

Lloyd: Pokaż, że ci zależy i że możemy ci ufać.

Staje na krańcu przepaści, odwracam się i patrze na Lloyd'a.

Lloyd: Nie zrobisz tego.-stawia.

Ja: Ależ zrobię.-Robię salto do tyłu i lecę w morze. W locie złapałam głęboki wdech i...PLUSK!

Wleciałam w morze. Wyłoniłam się i złapałam wdech.

Lloyd: Ty idiotko! wyłaź z tej wody bo się przeziębisz!-skrzykuje mnie.

Ja: Sam mi kazałeś to zrobić!-pokazuje mu fuck you.

Lloyd: Nie wiedziałem, że to zrobisz!

Ja: Teraz widzisz, że naprawdę mi zależy!

Wyszłam z morza i spojrzałam na Lloyd'a stylem "Mogę więcej niż myślisz"

Wróciliśmy do obozu.

Jay: Grace? dlaczego jesteś mokra?

Ja: Nie ważne.-Siadam przy ognisku. Lloyd wskakuje na drzewo i mówi:

Lloyd: Witaj w drużynie.-Wszyscy się zdziwili.

Kai: Co wy robiliście?!-zaniepokoił się.

Ja: Miałam...bliskie spotkanie z wodą.-uśmiecham się.-Jak plecy?-zmieniam temat.

Kai: Dobrze.-uśmiecha się.

Gdy zapadł wieczór, poszłam pod drzewo i zasnęłam. Miałam mocny sen. Noc była chłodna, ale nie zimna. Koc ani by nie pomógł, ani by nie przeszkodził.

(Tak mi się nie chce pisać ;-; Ale specjalnie dla was moje arbuzki, będę tak na was mówić ;b, napisze jeszcze parę zdań ;-;)


W nocy się przebudziłam, ale nie miałam zamiaru otwierać oczu. Wiedziałam, że jestem w grupie, wiec nic mi nie grozi. Jedyny ruch jaki wykonałam to przekręcenie się w prawo. Wtedy moja ręka wylądowywała na czymś ciepłym. Było to takie miłe, że przysunęłam się do tego i to otuliłam. To "coś" też mnie otuliło, więc było mi bardzo dobrze. Nie wiedziałam co to było, ale ważne, że było to ciepłe. Nad ranem usłyszałam czyjeś ciche śmiechy. Otworzyłam oczy i ujrzałam Ninja stojących nade mną. Śmiali się.

Ja: Co?-spytałam.

Jay: Widzę, że masz fajny kocyk.-zaśmiał się.

Cole: I to żywy.-dodał.

Spojrzałam na ten "kocyk", którym okazał się Kai! Byłam cała w niego wtulona, a on we mnie. Kai jeszcze spał. Krzyknęłam przeraźliwie i odepchnęłam od siebie płomyka. On leżąc na plecach (Jezu, co ja pisze???)  rozejrzał się nie wiedząc co się dzieje...

                                                          C.D.N

(528 Słów! potrafię więcej xdd)









Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro