Rozdział 43-Dlaczego w tym domu wszyscy nas podglądają?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-A masz w mordę!-Uderzam Kai'a z liścia, a raczej z chusty, którą zdjęłam idąc tu.

-Ała! za co to?!-denerwuje się.

-Za to, że przez ciebie...-zauważyłam, że jesteśmy w kuchni, w której są wszyscy. Zarumieniłam się i wyszłam. Boże...niszczę sobie reputacje (spoko, ja już to zrobiłam kilka razy i nadal żyje :D ). Szłam zawstydzona do pokoju. Usłyszałam za mną kroki. Ten ktosiek położył mi rękę na ramieniu i mnie zatrzymał.

-Czy ty się dobrze czujesz?-to Kai.

-A ty?-zwalam jego rękę.-Mistrz nas widział jak...

-Dobra, nie kończ!-Domyślił się.-Mistrz nas podglądał?-pyta. Wzdrygnęłam ramionami i spuściłam wzrok. Brunet się zarumienił i chwycił za kark.

-Sorki...-powiedział.-czasami mnie ponosi...

-Zauważyłam.-Chwytam się za kark na którym widnieje malinka.

-Może to ten naszyjnik tak na mnie wpłynął.-Mówi.

-Naszyjnik?-patrze na niego.

-No dobra, może jego "złość" zmieszała się też z moimi uczuciami...

-Twoje uczucie, to było uderzyć mnie?-pytam wspominając.

-Nie...przecież wierz, że bym cię nigdy nie uderzył.-Mówi.

-Ale malinkę to tak?-wściekam się.

-Mówiłem, że czasem mnie ponosi!

-To dlaczego się nie wyżyjesz na innych!?

-Może dlatego, że coś do ciebie czuje!?-Zamurowało mnie...on coś do mnie czuje?

-Może jestem dobry w walczeniu (jaka skromność :T ), ale w okazywaniu uczuć niezbyt.-Wychodzi. Weszłam do swojego pokoju i nadal nie wierze w to co słyszałam. Oparłam się o parapet i patrzałam przez okno. Przecież Kai też mi się podoba...może powinnam czasem mu się poddać? Cholera co ja mówię?! przecież to chore! nie mogę dać się zmanipulować chłopakowi! Zsunęłam się po ścianie na ziemie. Zdjęłam chustę. Siedziałam na przeciw lustra, więc zaczęłam się przyglądać plamce.

-Grace? mogę wejść?-ktoś uchyla drzwi.

-Em...tak.-Mówię. To Nya. Usiadła obok mnie.

-Słyszałam waszą kłótnie.

-Dlaczego w tym domu wszyscy nas podglądają?-śmieje się.

-He he, słuchaj...

-Tak, wszystko jest w porządku.-przerywam jej.

-Chciałam się zapytać, czy mam z nim porozmawiać?-uśmiecha się.

-Nie, nie musisz. Sami rozwiążemy ten problem.-Zapewniam ją.

-Ale wierz, że mogę.

-Nie musisz.

-Dobrze, jeśli będziesz miała jakiś poważny problem z tym oszołomem, to powiedz.-wychodzi.

Chciałam usiąść i porysować, ale usłyszałam wołanie Lloyd'a  z dołu, ale to było przeraźliwe wołanie...

                                                                     C.D.N












Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro