Rozdział 59-Trzy zagadki...

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Otworzyłam oczy i pierwsze co ujrzałam, to słodki wzrok Kai'a.

-Od kiedy nie śpisz?-pytam z uśmiechem.

-Od ósmej.

-A która godzina?

-Ósma trzydzieści.-śmieje się. Wstaliśmy i się ubraliśmy. Połowa dnia minęła normalnie, aż pojechaliśmy na molo, na którym czekał na nas Ronin. Gdy siedzieliśmy w Rex'ie, Lloyd nam wytłumaczył po co tam lecimy.

-Na końcu labiryntu jest wielki wodospad. Podobno, jeśli się napijemy z niego wody, to staniemy się potężniejsi.-mówi.

-Myślicie, że ten wodospad na prawdę tam jest?-pytam niepewnie.

-Miejmy nadzieje. Potężniejsze moce są nam teraz potrzebne.-Mówi blondyn.

-Może tak, ale na stówę się pogubimy.-mówię.

-Czy ktoś powiedział stówę?-pyta Ronin.

-Oh, zamknij się.-śmieje się.

-Ej! bo zaraz was wysadzę!-grozi.

-Wysadź. Jesteśmy na miejscu.-mówi Cole. Podziękowaliśmy Roninowi i wysiedliśmy z Rex'a. Przed nami było 8 wejść.

-To co? wchodzimy?-żali się Jay.

-Spokojnie. Byle jaki labirynt nas nie rozdzieli.-mówię.

-Rozdzieli.-śmieje się Zane.

-Ale nie na zawsze. Do zobaczenia!-nie użalałam się i weszłam w uliczkę numer 3. Szłam cały czas skręcając w inne uliczki. Nie wierze, że naszyjnik został zbudowany z muru tego labiryntu. W końcu skręciłam w następną uliczkę, a tam siedziała mała dziewczynka. Była ubrana w czerwoną sukienkę. Miała blond włosy zawiązane w kucyki  . Podeszłam do niej.

-Hej, jak masz na imię? jak się tutaj znalazłaś?-pytam.

Dziewczynka się odwróciła, a w ręce trzymała zakrwawiony nóż.

-To ja tu jestem od zadawania pytań-Wskazała na mnie nożem.

-Em...okej...-trochę się wystraszyłam.

-Po co tu przyszłaś?!

-Może zaczniemy od tego, że odłożysz ten nóż?-pytam.

-Nie, bo jeśli nie zgadniesz to cię zabije.-mówi zła.

-Co zgadnę?

- 3 Zagadki ćwoku. Jestem Lili. Strzeże tego labiryntu.-mówi.

-Cześć Lili-zachowuje empatie-rozumiem, że jeśli odgadnę twoje zagadki, to mnie przepuścisz?

-Tak, ale jeśli nie zgadniesz...to cię zabije.-mówi.

Chciałam się z nią  dogadać, ale usłyszałam krzyk nastolatka. Nie wiem kogo, ale lepiej zaczynajmy.

-Okej! okej! pierwsze pytanie!-pośpieszam ją.

-Pytanie jest podchwytliwe.-O nie...-"

Coś, przed czym w świecie nic nie uciecze,
Co gnie żelazo, przegryza miecze,
Pożera ptaki, zwierzęta, ziele,
Najtwardszy kamień na mąkę miele,
Królów nie szczędzi, rozwala mury,
Poniża nawet najwyższe góry."(Jestem taka mądra, że aż nie chce mi się wymyślać zagadek, więc ściągam od Hobbita xdd)

O kurde...rozwala mury? ten labirynt jest z muru, a co go zniszczy? oczywiście, że czas! w końcu te mury rozwalą się same z siebie.

-Czas! to czas!-ciesze się.

-Źle! nie, chwila...-myśli-dobrze!-dziwi się.

-Następnego nie zgadniesz.

"Nie ma skrzydeł, a trzepocze,
Nie ma ust, a mamrocze,
Nie ma nóg, a pląsa,
Nie ma zębów, a kąsa.".

Ojoj...ptak nie, bo nie ma skrzydeł. Nie człowiek, bo nie ma ust. Nie zwierze, bo nie pląsa, no i nie kąsa. A jednak coś takiego istnieje...może wiatr? Zastanawiałam się, bo w końcu to cena życia i śmierci, ale jednak powiedziałam wiatr. Ku mojemu zaskoczeniu, to była dobra odpowiedź.

-Ostatnie pytanie.-wściekała się Lili-Jakich kamieni jest najwięcej w rzece? (to nie z hobbita xd). Najpierw myślałam nad "mokrych", ale potem się rozmyśliłam.  Usłyszałam przerażony krzyk Jay'a...chwila...Jay'a?!

-Mokrych!-krzyknęłam przerażona.

-Co?!...dobra odpowiedź...nie!!!-dziewczynka się rozpłynęła w powietrzu...

                                                                       C.D.N














Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro