Rozdział 70-Ostateczna walka Cz.2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Sam!-krzyknęłam gdy moje nogi stanęły pewnie na drewnianym porcie.

-O, witaj. Postanowiłaś się zjawić.-uśmiecha się chamsko-gdzie twoi przyjaciele?-pyta.

-Próbują chronić bezbronnych ludzi przed twoim idiotyzmem.-wyciągam szablę.

-Niech lepiej chronią własnego nosa.-także wyciąga szable.
-Ty też!-podbiegłam do niego i zamachnęłam się szablą. On zablokował ten ruch wrzucając moją szable do morza. Sam obrócił głowę patrząc na moją szable, która spadała w morze. Ja korzystając z sytuacji, szybko stworzyłam kulę obrony.

-No brawo.-powiedział Sam nadal patrząc na szablę.

-Dzięki!-uśmiechnęłam się i rzuciłam kulą w pirata. On prawię spadł do morza, ale złapał kraniec portu. Znów otarłam kącik ust z krwi i nadepnęłam rękę Sam'a on jednak chwycił moją nogę i wpadliśmy razem do morza. Wraz z Sam'em wzięłam głęboki wdech. Chociaż ja chciałabym, żeby się utopił. W wodzie unosiła się krew z moich ran. Zaczęłam go atakować, a on mnie. Zaczęło mi brakować powietrza. Chciałam wypłynąć, ale Sam uparcie trzymał mnie za łydkę. On był gotowy popełnić kamikadze (dla tych którzy nie wiedzą xd: Kamikadze  to ktoś kto poświęca życie żeby zabić kogoś albo obronić innych np. jak łapie bandytę i wpada z nim do lawy, oczywiście to przykład). Niech on sobie popełnia kamikadze, ale beze mnie! Wreszcie uwolniłam się z nacisku Sam'a i wypłynęłam na powierzchnie. Próbowałam wyczuć Sam'a pod wodą. Nie wiadomo z której strony zaatakuje. Z tego co widać, w Ninjago się trochę uspokoiło. W końcu Sam wypłynął na powierzchnie.

-Ja pierdziele, miałeś się utopić!-skrzykuje go i znów wytwarzam kulę. Rzuciłam w niego, a on opadł w wodę. Weszłam na port. Ale Sam za mną. Jak mam z nim walczyć?! on ma szable, a ja tylko moc...potężniejszą moc...

-Mam już cię dość!-skrzyczał mnie i zaczął na mnie szarżować z szablą. Ja stworzyłam wielką tarczę, która o odbiła z wielką siłą znów do morza. Miałam nadzieje, że już jest po nim i zaczęłam iść do ninjago.

-Nie uciekaj!-wyłonił się z wody i rzucił szablą w moją stronę. Ona przeleciała mi koło głowy. Szybko ją podniosłam, a pirat wyszedł z wody. Nie mam już siły z nim walczyć. Straciłam bardzo dużo krwi, a ust w ogóle nie czuje. Zaczął biec w moją stronę, a ja tylko wyciągnęłam szable w jego stronę i zamknęłam oczy. Poczułam pchnięcie. Otworzyłam oczy i ujrzałam Sam'a nabitego na broń. Najgorsze było to, że nadal żył, ale ledwo. Jezu co ja zrobiłam?!

-S-Sam...-stęknęłam. Puściłam broń, a on razem z nią opadł na ziemie.

-No nie...-uklękłam i powoli wyciągnęłam z Sam'a szable. Na ziemi było pełno krwi.

-Co ja zrobiłam?-teraz sobie uświadomiłam, jak to jest mieć kogoś na sumieniu.

-G-Grace...-jęknął-Proszę, wrzuć mnie do morza...

-Co? nie! nie mogę tego zrobić...-powiedziałam.

-Proszę...ch-chce umrzeć w morzu, s-spędziłem na nim całe s-swoje ż-życie...-jęknął.

-D-dobrze...-wsadziłam mu do ręki jego zakrwawioną szable. Przeciągnęłam go na kraniec portu.

-Sam, słyszysz mnie jeszcze?-pytam kładąc jego głowę na swoje kolana.

-T-tak...

-Cierpisz?-pytam.

-Nie. Nic nie czuje...-powiedział. To znaczy, że już przechodzi na drugą stronę-G-Grace, przepraszam...-wyjęczał. Co mogłam na to odpowiedzieć?

-Nic się nie stało. Musisz wiedzieć, że zmieniłeś całe moje życie na lepsze.-uśmiechnęłam się.

-Miło mi t-to słyszeć.-zamknął oczy.

-Żegnaj Kapitanie Sam.-powiedziałam na co on się uśmiechnął. Wrzuciłam jego ciało do morza...tak jak chciał...Chwila! Ninja! zapomniałam o nich!


Szłam opustoszałą ulicą. Nie było widać piratów ani Ninja. W końcu znalazłam Kai'a...całego zakrwawionego!

-Kai!-podbiegłam do niego. Miał w biodro wbity Wakizashi (krótki, łatwy do ukrycia miecz lub nóż).

-G-Grace? to ty?-pyta.

-Tak, proszę zostań ze mną.-próbuje wyjąć nóż.

-Aj! Grace, proszę...nie wyciągaj go...-jęknął.

-Ale ja ci nie pozwolę odejść!

-Grace...kocham cię...-jęknął i zamknął oczy...

6 TYGODNI PÓŹNIEJ

-Dla pana-kładę tacę na stoliku-herbata i ciastko upieczone przez Cole'a.-uśmiecham się do Kai'a. Tak. Przeżył. Ale nadal nie mogę uwierzyć w to co się stało. Mam brata, chłopaka, potężną moc, czerwone oczy i pirata na sumieniu. Ale mogło być gorzej.

-Dziękuje.-mówi szarmancko.

-Jak biodro?-pytam.

-Kiepsko. Boli.

-Oj, do wesela się zagoi.

-Ktoś ma wesele?-pyta głupio.

-Nie, tak się mówi.-śmieje się.

Nie wiem co będzie jutro, za tydzień, za miesiąc czy za rok, ale nie narzekam, bo w końcu nie mam na co...

**********************************KONIEC*******************************************


PS.

Ja: T^T

Krystian: Nie mazgaj się :/

Ja: T^T Nie wierz jaki to dla mnie ból T^T

Krystian: :/

Ja: T^T

Krystian: :/

Ja: T^T

Krystian: :/

Ja: T^T

Krystian: Idę do sklepu :3 kupię ci czekoladę.

Ja: T^T Nie chcę...

Dobra, a teraz na serio. Dodałam tego samego dnia, bo chcę już zaznaczyć jako "koniec". Jeszcze do mnie to nie dociera *0* Nie planuje drugiej części :/ A jeśli chodzi o media...huj wie skąd je wzięłam XD

Dziękuje, że wytrwaliście ze mną od : 7.11.2015 do 26.1.2016 T^T

Dziękuje za przemiłe komentarze i gwiazdeczki *

A teraz mówię tej historii "Papa!" :(




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro