Rozdział 2 Coś na co trzeba zasłużyć

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


                Mikuni obserwował dwójkę wampirów stojąc obok swojego Servampa. Podpisał pełny pakt z tym gadającym workiem. Wszystko ładnie pięknie, ale on kurwa dotąd nie wie jak to wszystko działa. Jeje milczał jak zaklęty także patrząc na dwie postacie. To będzie szybkie zabójstwo. Nie przewiduje żadnych żywych jeńców. Dopiero teraz chłopak zdał sobie sprawę, że broń leżąca w dłoni wampira zmieniła kolor na żółty zupełnie jak ich łańcuch.

— Jako, że jesteś moim Panem ty decydujesz co robimy z tymi dwoma zakałami — Drgnął słysząc niezadowolony głos Servampa. Już od razu wyczuwał, że jego wampir nie miał ochoty zostawiać tej dwójki błaznów przy życiu. Alicein zagryzł suchą wargę i znowu spojrzał na wampiry. Co ma robić? — słyszysz mnie bachorze?!

— Przymknij się przez chwilę Jeje!

— Chyba coś twoje dziecko jest niezdecydowane.. Jeje, tak? Uroczo! — Różowowłosy zaśmiał się głośno podpierając dłoniami biodra. To będzie tak szybkie zabójstwo, że nawet nie zdąży zrobić z tego show.

Zazdrość prychnęła zdenerwowana. Ten dzieciak chce ich pozabijać. Już lepiej by wyszedł jakby jego Eve została kurwa krowa! Za to blondyn cały czas oszacowywał szansę. Wreszcie jego spojrzenie spoczęło na górnym balkonie i uśmiechnął się bezczelnie.

— Tam! — Servamp spojrzał w prawo, gdzie pokazywał Mikuni. No ładny balkon nie powie, ale co mu do jasnej kurwy teraz podziwianie balkonu?! Dwójka przeciwników też tam spojrzała, wtedy chłopak złapał swojego wampira za tył ubrania i rzucił się pędem do tyłu. Jakoś nie dorósł jeszcze do decyzji zabijania. Jeje mruczał wściekle pod nosem. No kurwa wstyd! On ucieka przed dwójką subclass! SUBCLASS! To przecież wstyd na całą okolicę.. Okolicę? NA CAŁĄ JAPONIĘ!

W pewnej chwili znowu poczuł szarpnięcie i zniknęli w jakiejś szparze. Wampir gruchnął plecami o ścianę, za to jego Pan jeszcze go do niej mocniej przycisnął. Pewnie, gdyby nie worek to blondyn zobaczył by jak Servamp robi się czerwony. W sumie nigdy nie był tak blisko z jakimś człowiekiem i raczej nie miał ochoty tak blisko jakiegoś być. Nastolatek pokazał mu tylko palcem by milczał i sam odwrócił wzrok w stronę uliczki. Berukia jak i jego towarzyszka po prostu obok nich przebiegli nawet ich nie zauważając. Tak jak myślał.. Wampiry to też debile.

— Pokażcie się! — Głos różowowłosego odbił się po budynkach. Szlag by go! Dlaczego nie idą dalej? — zobaczycie prawdziwe show!

Chłopak mocniej przylgnął do swojego Servampa zaciskając dłonie na jego ubraniu. Myślał, że oni pobiegną dalej, ale widać musiał się przeliczyć. Zazdrość za to nie wiedziała czy jest bardziej zakłopotany tą bliskością czy jest bardziej wkurwiony na dzieciaka. W końcu jakby od razu ich zastrzelił nie musieliby się gnieść w tym korytarzu. Szturchnął wściekle Aliceina, który przerażonym wzrokiem spojrzał na wampira.

— Potrzebujesz broni? — Cichy szept dostał się do uszu blondyna i zamarł wlepiając w niego oczy. Broń? On naprawdę myśli, że..... — zabij, albo zostaniesz zabity. Myślisz, że oni będą czekać aż się zdecydujesz? Co chciałeś osiągnąć podpisując ze mną pakt?

Miałem zdobyć świat.. Miałem spotkać się za parę lat z Misono i opowiedzieć mu o swoich podróżach. Dokładnie tak! Nie pozwoli by jakaś pierdolona grupa krwiopijców tak sobie po prostu psuła mu marzenia. Kiwnął głową czekając co się wydarzy.

— Zamknij oczy.

Chłopak posłuchał wampira i po chwili stał w wielkim zaciemnionym korytarzu. Nie słyszał już wołań tego wariata w cylindrze ani nie czuł smrodu, który ciągnął się w uliczce. Przez chwile rozglądał się za swoim towarzyszem, gdy prawie na coś nadepnął. Zamarł zdając sobie sprawę, że to była mała dziewczynka z zakrytą twarzą.

— Czym ty...?

— Mikuni Alicein? — Postać całkowicie zignorowała jego pytanie, które mu zresztą przerwała. Blondyn nie miał czasu nawet zastanawiać się co tutaj się odpierdala, więc tylko pokiwał głową. Dziecko jak myślał uśmiechnęło się i pokazało tylko ręką by za nią poszedł.

W ciszy ruszyli przed siebie. Może powinien jej się o coś zapytać? Na przykład gdzie jest Jeje?

— Wybierz sobie prezent! — Widząc stos prezentów pomrugał parę razy. Kiedy to się tutaj pojawiło?! Spojrzał na dziewczynkę, której usta lekko zostały odkryte i zobaczył rząd śnieżnobiałych zębów. Jak tak się ona uśmiecha to już może się spodziewać tam bomby... — chciałeś broń, prawda?

Broń.. dokładnie tak. Jego wzroku znowu zatrzymał się na stosie paczek i niepewnie ruszył w ich stronę. Przeklęty wąż... Nawet mu nie powiedział jak to do cholery działa. Zaczął przerzucać prezenty w nadziei, że coś znajdzie i nagle zobaczył piękną złotą paczkę. Jakby miał urodziny to najchętniej by ją zobaczył u siebie w kolekcji. Podniósł ją do góry obserwując z każdej strony, gdy nagle paczka zniknęła, a w dłoni chłopaka znalazła się mała laleczka.

— To... lalka? — Otworzył szeroko oczy i znów był w uliczce ze swoim wampirem. Słysząc pytanie Servampa spojrzał w jego stronę — naprawdę wybrałeś sobie na broń KURWA LALKĘ?!

— Ale patrz jaka urocza! — Uwielbiał lalki i chyba znalazł właśnie swoją miłość — nazwę ją Abel!

— ŻE CO KURWA?!

Wampir był chyba za głośny, bo w pewnej chwili przy nich pojawił się Berukia i tylko szybka reakcja Zazdrości uratowała zaaferowanego nastolatka od nadziania się na ostrze. Mikuni łupnął tyłkiem o podłoże i jego stopa została oplątana nićmi wampirzycy przez co zawisł w powietrzu.

— Cholera! — Jeje uchylił się przed ostrzem chcąc już ruszyć na pomoc blondynowi, kiedy różowowłosy skoczył mu na plecy i Servamp wylądował twarzą w ziemi. To nie jest jego dzień...

Alicein ściskając lalkę obserwował Otogiri czując jak jego ciało drży. Co powinien teraz zrobić? Abel jest jego bronią, ale nawet nie wie jak jej użyć. Chyba, że... Jeśli się nie zdecyduje na zabijanie oni zginą. Różowowłosa poczuła jak coś zaczyna ją ściskać przy szyi i w tym samym momencie puściła chłopaka, który nawet nie spuścił z niej wzroku.

— Co jest? — Berukia spojrzał z nad wampira na koleżankę i otworzył szeroko oczy. Co to jest do cholery?! Wampirzyca wisiała jak wisielec przytrzymywana przez wagę. WAGĘ!

— Osądź ją moja słodka! — Dokładnie tak! Będzie wierzył w sąd swojej ukochanej laleczki. Abel na pewno będzie wiedziała lepiej, kiedy można kogoś wykończyć.

Przedmiot poruszył się wyżej przyciskając szyję Otogiri jeszcze mocniej, a w tym samym momencie różowowłosy wampir poderwał się z Jeje ruszając na nastolatka. Już miał go prawie w łapach, gdy Zazdrość wystrzeliła bronią prosto w nogę różowowłosego. Wampir zachwiał się i wywalił obok blondyna jak martwy, a oczy chłopaka otworzyły się szeroko.

— Zabij ich do cholery! — Głos Servampa odbił się w jego uszach i przerażony spojrzał w górę. On... ma ją zabić? Tak po prostu zabić? Wściekły Berukia zacisnął mocniej miecz w ręce i już chciał przebić zagubionego dzieciaka, kiedy nad nimi teleportował się Jeje łapiąc Aliceina za fraki i zniknęli przez co Otogiri opadła z hukiem na ziemię łapiąc oddech.

— Ten chłopak.. — Dotknęła swojej zaczerwienionej szyi. Mało brakowało i wystarczyło by workowaty wampir ją ugryzł. Różowowłosy też patrzył w miejsce, gdzie zniknęła dwójka postaci. Szykowały się kłopoty. I to nie byle jakie.

_______________

Mikuni leżał bez ruchu na trawie wyczuwając pod sobą mięciutką glebę i jak co raz milutki wiatr dotykał jego twarzy. Nie chciał otwierać oczu by chociaż chwilę rozkoszować się tym spokojem. Nikt go nie poganiał, nikt nie kazał mu się śpieszyć. Przytulił się mocniej do trawy wąchając jej zapach. Ile by dał by móc zawsze tak leżeć.

— Długo masz zamiar się nad sobą użalać dzieciaku? — Jego twarz została przygnieciona butem i niechętnie otworzył oczy. Przed nim stał jego niezadowolony Servamp. Jak nic powinni być teraz w jakimś nasłonecznionym miejscu. Wtedy ten wąż by inaczej piszczał!

— Daj mi spać — Zrzucił nogę wampira ze swojej twarz i wrócił do pozycji embrionalnej. W ciągu nocy zabił swoją matkę, podpisał kontrakt z krwiopijcą i był bliski zabicia dwóch kolejnych. Co się dzisiaj kurwa wydarzy? Polowanie w białych kaftanach?!

Usłyszał ciche prychnięcie i jak coś ciężkiego siada obok niego. Otworzył jedno oko zezując na towarzysza. Servamp dalej miał worki na twarzy, jednak to co go najbardziej zaintrygowało to sposób w jaki wampir go do siebie przywiązał. Niby na niego narzekał, stękał, że mógł zginąć, a uratował go dzisiaj w nocy przed bandą krwiopijców.

— Jeje.. — Worki odwróciły się w jego stronę i czerwone oko utkwiło w nim spojrzenie. Czym się szczyci Zazdrość? Czego Zazdrości? — dlaczego mnie uratowałeś?

— Podpisaliśmy kontrakt jeśli pamięta twój mały móżdżek..

— Dobrze wiesz o co pytam! — Zmienił pozycje na siedzącą wcale nie spuszczając z niego wzroku.

— Chcesz mogę naprawić błąd — Napiął klatkę pokazując ilość naboi wiszącą na jego przodzie.

— Phi nie zrobiłbyś tego — Blondyn skrzyżował dłonie. Jakby chciał go zabić zrobiłby to już dawno temu. Niby znają się jedną noc, a chłopak już czuł jakby się znali jak łyse konie.

Servamp warknął niezadowolony zdając sobie sprawę z tego, że dzieciak trafił w jego czuły punkt. Nie był zachłyśnięty zazdrością jak jego matka. Mógłby przysiąc, że Alicein był beztroski niczym wolny ptak. Czy właśnie to zainteresowało go w tym nastolatku? Czy może to było jeszcze coś innego. Cieszył się w duchu, że ma worki na twarzy inaczej Mikuni zobaczył by soczyste rumieńce na jego twarzy, kiedy zdał sobie sprawę, że może jednak lubi tego dzieciaka.

— Jeje.. — Kolejny raz słysząc tak beztrosko wypowiedziane imię tak różniące się od tego jakie nadała mu [ ... ]. Ona potrafiła tylko żyć zazdrością, nienawiścią i czystą chęcią posiadania wszystkiego o czym sobie zamarzy. Za to jej latorośl wyglądała na chętnego zdobycia świata, cieszenia się z bycia blisko brata oraz życia marzeniem. Poczuł przyjemny dreszcz, którego jeszcze nigdy nie doznał. Czy to się właśnie zwie ekscytacja? — poznajmy się bliżej!

Że kurwa, co? Jakie bliżej.. Co oni są w jakimś beznadziejnym reality show wśród ludzi szukających związku? Widząc tak szeroko uśmiechniętego chłopaka i te rumieńce miał chęć podrapać się zakłopotany po głowie. Dzieciaki są straszne i urocze w jednym.

— Co masz pod tymi workami..?

— Nie jesteś zbyt ciekawski? — Powinien się spodziewać, że kiedyś padnie znów to jakże ważne dla niego pytanie. Swoją drogą.. co jest takiego w tych workach, że ludzie się interesują co pod nimi jest? Równie dobrze może mieć pod przedmiotami ryj jak przetak i każdego powinno to gówno interesować.

— To chyba normalne, że chce widzieć twarz swojego Servampa, tak?

— Trzeba na to zasłużyć — Jego wzrok powędrował na niebo i z niezadowoleniem zdał sobie sprawę, że będzie słoneczna pogoda. Cały dzień jako wąż. Nienawidzi takiej pogody. Zresztą jaki wampir by taką lubił?

— A twoje hobby? — Zawsze ciekawiło go co może lubić taki Servamp. [ ... ] uwielbiał się rozbierać w każdym miejscu w rezydencji przez co ich ojciec i dziadek padali prawie na zawał serca. Tyle blondyn zawsze się uśmiechał. Jeśli został z Misono mógł być pewien, że zadba o to by jego młodszy braciszek był bezpieczny.

— Nie mam hobby — Nie jest tak dziecinny jak jego bracia. Ktoś z nich musi zachować resztki godności jako krwiopijca — chyba, że uważasz zabijanie za hobby to tak. To może być pewnego rodzaju rzecz przy jakiej lubię spędzać czas.

Alicein zaczął pocierać skronie jakby nad czymś usilnie rozmyślał za to na usta Zazdrości wkradł się uśmieszek. Mógłby zapytać o czym myśli dzieciak, ale niech nie myśli, że ma jakieś specjalne względy. Słońce powoli wznosiło się do góry, więc mogło być dobrze po szóstej.

— Co planujesz?

— To co mówiłem wcześniej — Mikuni tak jak jego Servamp patrzył na wschodzące słońce uśmiechając do siebie — zdobędziemy świat Jeje!

Jednak dzieciak nie blefował. Powinien go ściągnąć na ziemię, ale w sumie co mu po tym. Dopóki nie szuka Mikołaja to raczej nie będzie tak źle. Kiedy blondyn wypowiadał ostatnie zdanie to akurat słońce odbijało się w jego oczach dając mu przy tym iście magiczny wygląd... stop Jeje o czym ty myślisz! Myśl wampirze racjonalnie! Nastolatek podniósł się z ziemi otrzepując spodnie.

— Ruszajmy! — Czas zjeść jakieś porządne śniadanie i kupić sobie coś do ubrania. Przecież nie będzie paradował w zniszczonym ubraniu po ulicy. Jeszcze pomyślą, że jest jakimś cichym psychopatą. Jak wampir podnosił się z trawy Alicein odwrócił się jeszcze raz w jego stronę — co do pokarmu.. To chcesz teraz krwi?

— W sumie..

— A nie przepraszam. Na jedzenie trzeba sobie „zasłużyć" — Ostatnie słowa wypowiedział podrabiając głos Jeje i pokazując przy tym złośliwie język. Servamp zacisnął usta. Jednak nienawidzi tego gnoja.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro