Rozdział 3 Postrach tego kampusu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Jeje siedział pod sklepem mrucząc pod nosem wściekle. Gdzie ten blondwłosy smarkacz się podział? Miał wejść tylko na chwilę do sklepu wybrać ubranie i zaraz wyjść, a nie ma go już dobre trzydzieści minut. On ma za Pana babę czy chłopa do ciężkiej kurwy?! Wreszcie po ciężkich bólach i cierpieniach usłyszał znajomy dzwoneczek oznaczający otwieranie drzwi i wężowa główka spojrzała na wejście. Z budynku wyszedł zadowolony blondyn różniący się już wyglądem od dzieciaka, który wszedł tam nie całe pół godziny temu. Z uśmiechem szerokim na pół gęby okręcał się jakby pokazywał cały wygląd swojemu Servampowi, który znudzony wsunął się po jego nodze, aż na szyję.

— Mógłbyś chociaż mnie pochwalić Jeje..

— Wyglądasz tak, że każdy facet by cię chciał. Podoba się?

Mikuni wydął zdenerwowany usta jak pięciolatek po czym obrażony ruszył w jakąkolwiek stronę. Docinki jego Servampa strasznie go denerwowały, ale podpisał już z nim pakt i są na siebie skazani w doli oraz niedoli.

— Masz już jakiś plan jak zdobyć ten swój świat? — Osobiście zaszyłby się gdzieś w świecie i czekał na rozwój akcji pomiędzy tymi dziwnymi wampirami, a ludźmi. Ale co on może poradzić?

— Nie — Mina węża zrzedła jak zobaczył ten beztroski uśmiech na twarzy blondyna. Ten Alicein jest jakiś niepoczytalny. Powinien jak najszybciej się go pozbyć i ukryć zanim ten dzieciak pokaże jeszcze bardziej swoją psychopatyczną twarz. — ale nie przejmuj się. Na pewno mi się uda!

Już to kurwa widzę.. Nagle usłyszeli głośny warkot z prawej strony ulicy i zainteresowany chłopak spojrzał w tamtą stronę tak samo jak i jego wąż. Samochód z głośnym piskiem zatrzymał się przy nich sprowadzając także na nastolatka i Servampa całą uwagę przechodniów, a po chwili wyskoczył z niego dziwny wysoki osobnik w białym stroju. Co tu się odpierdziela?

— Mikuni Alicein? — Powinno ich to martwić iż znają jego imię, prawda?

— Och nie — Uśmiechnął się przymilnie słysząc już przy uchu głos swojego Servampa by dawali nogę, gdzie pieprz rośnie. Nastolatek chyba pierwszy raz musiał się z nim całkowicie zgodzić i cofał się , co trochę parę kroków chcąc uśpić czujność dziwnego człowieka — jestem tylko skromnym handlarzem antykami..

Pewnie, gdyby teraz Jeje był w swojej wamprzej formie uderzył by się w głowę na wyznanie chłopaka. Kurwa skromny handlarz? MOŻE OD RAZU NIECH HANDLUJE KURZYMI JAJAMI! Człowiek obserwował ich z zainteresowaniem, kiedy Alicein odwrócił się szybko uciekając między ludzi. Muszą się go pozbyć zanim ten psychol zrobi im krzywdę. Chociaż teraz jest on właścicielem wampira to co mu może w sumie grozić?

— Jeje jak wpadniemy w te uliczkę zamienisz się w wampira — Wąż uniósł zainteresowany łepek — jeśli ten dziwny człowiek za nami pobiegnie masz pełne prawo wjebać mu w dupę tyle magazynku ile aktualnie posiadasz.

— Patrząc na to z takiej perspektywy to by została z niego plama lub nawet i jej by nie było.

Wpadli do uliczki i Servamp zrobił to o co prosił jego Pan stając przed nim trzymając już w gotowości broń. Tak jak myśleli ten sam mężczyzna pojawił się w uliczce zatrzymując się na swoich butach, kiedy zobaczył wymierzone w swoją stronę bronie i jak się spodziewał Servampa Zazdrości. Szukali tych wampirów kupę czasu i udało mu się tylko namierzyć te dwójkę. Nieczystość przez chorobę swojego Pana była wyłączona z jakiejkolwiek pomocy, a zresztą i tak nie była zbyt chętna by się w cokolwiek włączać. Za to teraz znaleźli drugiego z nich, a jego Pan to nastolatek i takich łatwiej przeciągnąć na swoją stronę.

— Czemu tak gwałtownie? — Musi udawać spokój inaczej wystarczy prosty rozkaz ze strony zdenerwowanego blondyna i skończy jako ser szwajcarski — przyszedłem ponegocjować.

— Negocjować? — Alicein wyjrzał zainteresowany zza ramienia burczącego już Jeje. Nie powinien tak łatwo dawać się zmanipulować, a już widział ten dziki błysk w oku dzieciaka. Jak zwykle biznes wygrywa nad rozsądkiem.

— To chyba jasne, nie? — Chciał zrobić krok do przodu, jednak słysząc jak wampir ładuje magazynki zawahał się. Wreszcie został na swoim miejscu unosząc ręce do góry — nie panujesz nad swoim wampirem jeszcze tak jak powinno się nad nim panować.

— Och panuje nade mną bardzo dobrze — Teraz poznał ten dziwny wygląd. Pieprzone C3 nawet tutaj ich znalazło. Dlaczego wcześniej nie pomyślał, że oni mogą gdzieś się kryć w zakamarkach tego obrzydliwego miejsca? Nerwowo zacisnął kły na wargach czując jak spływa mu strużka krwi i wysyczał wściekle — tylko on ratuje twoją dupę przez spotkaniem się z moim magazynkiem.

Mikuni zmrużył niezadowolony oczy tasując mężczyznę od góry do dołu i zaraz po tym to samo zrobił z Servampem Zazdrości. Zacmokał niezadowolony parę razy jakby się nad czymś usilnie zastanawiał i jego spojrzenie kolejny raz zatrzymało się na tym dziwnym człowieku.

— Kim jesteś? — Zazdrość słysząc swojego Pana miał ochotę grzmotnąć go w łeb. Na chuj on się pyta?! Oni muszą wiać dopóki mają okazję!

Człowiek rozejrzał się po uliczce jakby szukał natchnienia i zatrzymał się znowu wzrokiem na blondynie uśmiechając przymilnie. Aż tak trudne pytanie zadał do cholery? Jeje nie wyglądał na ani trochę przekonanego, co wyczuwał i przez ten jego wór. Może rzeczywiście powinni dawać nogi za pas dopóki mają okazję?

— Och należę do organizacji, która...

— Daruj sobie te bzdury tylko przełaz do konkretów kurwa mać! — Chłopak podskoczył słysząc warkot swojego Servampa. On naprawdę dzisiaj nie miał ochoty pieprzyć się z tą agencją. Zwłaszcza jak jego aktualny Pan to prawdziwa ciapa w całkowitym tego słowa znaczeniu. Mógłby się jeszcze trochę ociągać, ale słysząc przeładowywanie magazynku podskoczył na swoim miejscu machając nerwowo dłoniami — spokojnie wampirze! Ja tutaj przyszedłem tylko z zalecenia szefostwa! Chcą zwerbować twojego Pana!

Zwerbować? Zazdrość spojrzała na Mikuniego chyba także wymawiając te słowo, jednak przez jego siaty ciężko było cokolwiek określić. Po paru chwilach milczenia wampir wybuchł głośnym śmiechem odrobinę unosząc pistolety jakby ktoś mu opowiedział najlepszy żart na świecie.

— Zwerbować? Człowieku on nawet nie potrafi dobrze utrzymać broni!

Alicein zacisnął nerwowo wargi słysząc ubawiony ton swojego Servampa. ON NIE POTRAFI DOBRZE TRZYMAĆ BRONI?! Co za jebana gadzina... Posłał mu najbardziej pogardliwe spojrzenie na jakie w tym momencie było go stać i złapał za pistolet zmuszając wampira by go opuścił. Jeje popatrzył na niego pytająco widząc jak blondynowi lekko drga powieka. Dziecko się zirytowało. Ciekawe.

— Na czym miałoby to polegać?

— A to już byś się dowiedział w budynku..

***

Mikuni szedł przez korytarz przebrany w dziwny jak na niego dres oglądając go niepewnie. Na jego szyi wisiał Servamp sycząc wściekle chcąc mu dać do wiadomości, że wpierdalają się tam gdzie nie powinni. Alicein tylko wzruszył ramionami mrucząc mu by się zamknął i dał się ponieść chwili, bo i tak nie mają gdzie mieszkać kierując się już do tymczasowego lokum w którym miał mieszkać jeszcze z dwoma młodzikami. Złapał za klamkę otwierając szeroko drzwi i pomrugał parę razy. Na jednym z łóżek siedział czarnowłosy chłopak obserwując rudowłosą, która nieudolnie próbowała coś powiesić na ścianie.

— Foster ja bym to przewiesił na...

— KAMYIA ZAMKNIJ WRESZCIE TE PRZEKLĘTĄ MORDĘ ALBO TO JA CI JĄ PRZESTAWIĘ! — Wąż zagwizdał słysząc zirytowany głos kobiety. Dziewczyna wyglądała na wiele młodszą od nich, ale już wyczuwał ten jakże zabójczy charakterek na kilometr. Już ją lubi. Wściekłe zielone oczy popatrzyły na wejście spotykając się ze wzrokiem blondyna, który nerwowo przełknął ślinę. Kobieta nie wyglądała na kogoś komu można poopowiadać niewybredne żarty i spokojnie wtedy mógłby wycierać ryjem o podłogę.

Rudowłosa zeskoczyła z krzesła podchodząc do chłopaka mrużąc podejrzanie oczy. Stanęli w takiej odległości, że prawie się stykali nosami i Mikuni cofnął się kawałek jakby bał się iż ona wydłubie mu oczy samym spojrzeniem.

— Kimkolwiek jesteś pomyliłeś pokoje blond włosa galaretko... — Widząc jak Alicein trzymał coś w ręce bez słowa złapała za to wyrywając mu z dłoni i czytając tekst. Jak tylko skończyła uniosła pytająco brew jakby zobaczyła nowy rodzaj stworzenia. Właściciel Servampa? Popatrzyła po tym na węża obserwującego ją zachłannie. Wyciągnęła dłoń w stronę chłopaka — witaj... emm... jestem Lizzy Foster.

Zastanawiał się wcześniej na co mu była ta kartka. Teraz już wiedział. Ratowała mu dupę właśnie przed tak dziwnymi ludźmi. Widząc ponaglające spojrzenie szybko za nią złapał także się przedstawiając nie wiedząc, gdzie ma teraz ukryć wzrok bo interesowało go wszystko, aż wreszcie jego spojrzenie zatrzymało się na siedzącym czarnowłosym.

— Kamiya przedstaw się, a nie siedzisz jak święta krowa na tym kocu..

— Tsurugi Kamyia — Nastolatek szybko machał rękami jakby się bał, że kobieta sterroryzuje go samym byciem. To chyba ona rządzi w tym pomieszczeniu. No cóż niektórzy są straszeni wiedźmami, inni cyganami, a nam został przydzielony postrach nazywający się Lizzy Foster.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro