I

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

PETER

Zacząłem czytać ze łzami w oczach. Teraz, gdy przeczytałem ostatnią ze stron, dosłownie nie mogę przestać płakać.

Nie kontroluję ilości łez, które spływają mi po twarzy.

Do tej pory żyłem w przekonaniu, że z Kamilem jest wszystko w porządku. Przecież mi to deklarował. Dlaczego wcześniej nie zauważyłem, że za tymi słowami, kryło się coś znacznie więcej?

To co wtedy czuł i wciąż czuje, to jedna wielka rozwałka emocjonalna, która stopniowo go wykańcza.

Ocieram łzy. Straciłem chęć do snu, muszę wyjść się przewietrzyć, i przemyśleć parę spraw.

Dzisiejsza noc jak na ironię, jest dokładnie taka sama ja ją opisał, na jednej ze stron papieru. Czyste, gwiaździste niebo, a nade mną Księżyc.

Czy to jest jakiś znak od świata, żebym wziął sprawę w swoje ręce?

Bardzo chciałbym z nim porozmawiać. I przede wszystkim zobaczyć. Od kilku miesięcy nie dawał dawał mi przecież żadnego znaku życia. Aż do dzisiaj. Pisałem, dzwoniłem, pytałem się innych, ale nikt nic nie wiedział.

Nigdy bym się nie spodziewał, że zdecydował się odejść tylko i wyłącznie z mojego powodu.

Jesteśmy przyjaciółmi do jasnej cholery, przyjaciółmi. A przyjaciele powinni sobie ufać i o wszystkim mówić.

I teraz sobie sam samemu zaprzeczyłem. Bo jeśli Kamil myślisz, że mnie dobrze znasz, to musieć wiedzieć, że ja również mam przed Tobą tajemnice, o których rzecz jasna nie wiesz.

I do tej pory, nie miałeś o nich wiedzieć. Muszę naprawić swój błąd, a najlepiej jak najszybciej. Może jeszcze nie wszystko stracone.

Ale od czego mam zacząć? Nikt nie chce mi nic powiedzieć, jakby to była informacja ściśle tajna.

Jest jednak osoba, którą Kamil często odwiedzał. Może jemu się z czegoś zwierzył. Nie wierzę, że to zrobię, ale nie mam innego wyjścia.

Nie myśląc o ułożeniu tej rozmowy skierowałem się od razu do znanych mi drzwi. Gdybyś Kamil tylko wiedział, do czego mnie doprowadziłeś.

Zapukałem kilkukrotnie. Jest już środek nocy, śpi w najlepsze. Nie poddaję się, pukam dalej, tym razem trochę głośniej.

Kiedy miałem już sobie odpuścić, drewniana płyta uchyliła się, a tuż za nią zobaczyłem osobę, którą w tej chwili chciałem wyjątkowo zobaczyć.

- Peter? Oszalałeś, czy co? Jest noc, wszyscy śpią. Po co tu przyszedłeś?

- Też się cieszę, że Cię widzę Andreas. Możemy porozmawiać?

- Nie możemy tego odłożyć na jutro?

- Nie, nie możemy. To jest bardzo ważne. Chodzi o Kamila...

- Ile razy mam Ci powtarzać? Nie wiem, dlaczego zniknął, i gdzie może być.

- Wiem już dlaczego odszedł, ale nie wiem gdzie. Pomożesz mi?

- Andreas, kto przyszedł? - usłyszeliśmy głos Stephana, który był równie jak on niezadowolony z moich odwiedzin o tej porze.

- Nikt ważny, śpij dalej, zaraz do Ciebie wrócę - wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

- Chodźmy do mojego pokoju, tam Ci wyjaśnię.

- Mam nadzieję, że to naprawdę coś bardzo ważnego, skoro budzisz mnie przed północą.

- Nie narzekaj tyle, tylko chodź. Gdyby to ode mnie zależało, to nie przychodziłbym do Ciebie, i to jeszcze w tej sprawie. Dobrze wiesz, że nigdy nie darzyłem Cię sympatią.

- Nareszcie rozmawiam z Peterem, jakiego znam - przewróciłem oczami, mając go już powoli serdecznie dosyć. Nie wiem dlaczego Kamil się z nim przyjaźni. Jest strasznie wkurzający.

Opowiedziałem mu wszystko, łącznie z listem.

- No stary, jestem w szoku. Nie spodziewałem się, że Kamil może być gejem, na dodatek zakochanym w Tobie.

- Przyznaj się, że chciałbyś być na moim miejscu.

- Bardzo śmieszne. Poza tym, ja już jestem zajęty - teraz to ja byłem zaskoczony.

- Jak ma na imię ta biedaczka?

- Nie jesteś zabawny. I nie biedaczka, tylko biedak... znaczy się szczęściarz.

- Ha, wiedziałem, że Tobie też się podobają mężczyźni. Tylko mi nie mów, że ja nim jestem.

- Chciałbyś. Muszę Cię rozczarować, ale nie. Na szczęście to nie jesteś Ty, tylko Stephan. Nie zauważyłeś tego wcześniej?

- Jakoś nie było okazji, żeby się Wam bardziej przyjrzeć. Dobra, zmieńmy temat. Mieliśmy mówić o Kamilu, a nie o Twoim życiu prywatnym.

- Sam zacząłeś. Ja grzecznie Ci tylko odpowiedziałem. To co chcesz zrobisz w jego sprawie?

- Już Ci mówię.

I tak do północy dyskutowaliśmy, na przemian śmiejąc się i kłócąc.

Muszę przyznać. Andreas nie jest, aż taki zły jak o nim sądziłem.

Mam nadzieję, że jutrzejszy dzień skończy się dobrze. Dla mnie i dla Ciebie Kamil. Dla nas obojga.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro