Rozdział 44 'Nie, w dżdżownice'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Boje się? Jak to?

- Sama musisz to zrozumieć, a teraz śpij.- polożyłam się i przytuliłam do Rich'a. Boje się?

Nie mogłam zasnąć. Aż do świtu wtulana w Richard'a, myślałam nad tym co mi powiedział i doszłam do wniosku, że ma racje. Boje się, boje siępokochać Christian'a. Boje się stracić go tak, jak straciłam inne osoby, które kochałam. Co, jeśli go pokocham, a on odejdzie? Nie dałabym sobie z tym rady, To byłoby zbyt wiele jak dla mnie, ale nie moge całe życie się bać. Jeśli nie zaryzykuje strace go i to z mojej winy.

Myślałam także o tym, o co chce walczyć. Do tej pory traktowałam Christian'a jak jakąś zabawkę, o którą kłócimy się z Adele jak małe dzieci. Ale on nią nie jest. Jest osobą, na której bardzo mi zależy i to o nia walcze.

Koniec głupiego przekomarzania się z Adele. Koniec ciągłego życia w strachu. Koniec z użalaniem się nad sobą. Od tej chwili biorę się za siebie. Pójde na studia, osiągne cele, które wyznaczyłam sobie, gdy byłam młodsza. Zmienie podejście do tej całej sytuacji, a co najwazniejsze, pokaże Adele, jak bardzo się myliła sądząc, że nie zasługuje na Christian'a. Nadchodzi nowa, lepsza, silniejsza Liv.

Wiedząc, że i tak nie uda mi się zasnąć, powoli wysunęłam się spod ciepłej pieżynki i objęć Rich'a, powoli stanęłam na zimnych panelach. Na palcach skierowałam się do wyjścia.

- Już nie śpisz?- odwróciłam się w jego strone. I po co moje starania? Równie dobrze mogłam zerwać się z łóżka jak oparzona i w pośpiechu wybiec w pokoju. Spojrzałam na zegarek znajdujący się na stojacej obok łóżka szafce nocnej. Dochodziła dopiero 6.00, ale w tej chwili nie miało to dla mnie najmniejszego znaczenia.

Podeszłam do dużego okna i rozsunęłam ciężkie, sięgające aż do podłogi zasałony. Była już na tyle jasno, abym na spojoknie mogła zacząć wcielać swój plan w życie. Tak jak zapowiadali kilka dni wcześniej, zaczął pruszyć śnieg. Nic dziwnego, przecież dziś wypada 1 grudnia. Dziwne jak szybko ten czas zleciał.

- Nie, wcale nie spałam. Myślałam nad tym, co mi powiedziałeś i masz racje..

- Oj Liv, nie powinnaś, aż tak się tym zadręczać, że nie śpisz po nocach.

- Właśnie, że powinnam, a teraz wybacz, ale pójde coś zjeść.- powiedziałam i ruszyłam do kuchni. W domu panowała głucha cisza. Dopiero teraz, kiedy moje wczorajsze emocje opadły, zauwazyłam jak dobrze urządzone jest to mieszkanie. Kolory ścian, mebli i ozdób świetnie ze sobą współgrały. Mieszkanie nie było tak duże jak dom Christian'a ale wystarczające, abyśmy wszyscy się w nim zmieścili.

- Gdzie są wszyscy?- zapytałam Rich'a, ktory wszedł do kuchni, kiedy ja kończyłam jeść swoje płatki.

- Je jestem tutaj- uśmiechnął się. Chyba myśli, że to co odpowiedział było... śmieszne?

- Doprawdy? Nie zauważyłam- odwzajemniłam uśmiech.

- Są na polowaniu- ciarki przeszły mnie na wspomnienia o moich ugryzieniach.

- Rich?- zaczełam odsuwając od siebie pusta miskę

-Mhm?- oderwal wzrok od kubka z kawą, którą zrobił sobie zaraz po tym, gdy do mnie dołączył.

- Jak to jest? Znaczy co trzeba zrobić, aby się przemienić?

- W wampira? Jesteś zainteresowana?- zdziwił się

- Nie, w dżdżownice i niekoniecznie. To bardziej ciekawość.

- No przecież wiem..- zaśmialismy się. - Osoba ugryziona przez wampira ma w swoim organiźmie jad, który znika do 24h od ugryzienia.

- Czy ten jad jest groźny dla ludzi? Ja zostałam ugryziona dwa razy i nic mi nie było.. no prawie..

- Tylko w wypadku, gdy dana osoba umrze z jadem w organiźmie. Wtedy dochodzi do przemiany.

-Czy to boli?

- Bardzo, ale gorsze jest to, że po przemianie wszystkie twoje zmysły wyostrzają się, pragnie krwi doprowadza cię do szaleństwa, a jesli go nie zaspokoisz umrzesz, ale już ostatecznie.

- Czyli masz wybór? To troche jakby połączyc Zmierzch z Pamiętnikami wampirów.

- Dokładnie.. Możliwe, że ich autorzy mieli cos wspólnego z wampirami. Wracając do tematu,Tylko nieliczni są wystarczająco silni, aby wytrzymać bez krwi, aż do ostatecznej śmierci. Ja nie byłem- w jego głosie można bylo usłyszeć tyle smutku i zalu. Pewnie nie do końca tak wyobrażał sobie swoje życie. Kto z nam wogóle pomyślałby o tym, że może stać się wampirem w przyszłości? Gdyby kilka miesięcy temu ktoś powiedział mi, że wampiry naprawde istnieją, to wyśmiałabym go. Ja napewno na miejscy Rich'a zrobiłabym wszystko, aby nie dopuścić do przemiany, ale on pewnie bardzo się starał. Nie dałabym rady zabić żadnego zwierzęcia, a co dopiero człowieka. Na myśl o piciu krwi robi mi się niedobrze.

- Nawet nie wiesz jak mi przykro. Napewno nie tak sobie wyobrażałeś swoje życie. Miałeś tyle planów..- przerwal mi

- Nigdy nie zrozumiem dlaczego ludzie przepraszają za coś, czemu nie sa winni. W moich czasach, to było nie do pomyślenia przepraszać za nie swoje błędy. Przecież to nie twoja wina, a plany tak czy inaczej zrealizowałem, może troche później i inaczej. Ale dość już, nie lubie rozmawiać o przeszłości

- Jasne przepraszam, że zapytałam

- Mówiłem, żebyś nie przepraszała. Nic się nie stało

- Wybacz- ugryzłam się w język, ale troszeczke za późno

- Wybaczam- zaśmiał się i poczochrał moje włosy.

- A co z woda święconą, krzyżami, słońcem, czosnkiem i...- przerwał mi śmiejąc się

- Błagam nie kończ.. To wszystko kłamstwo, no może oprócz drewnianych kołków i słońca. Chronimy się, przed nim za pomocą specjalnych pierścieni, ale nie pytaj już o nim więcej.. im mniej wiesz, tym lepiej dla ciebie. Napewno dowiesz się wszystkiego w swoim czasie- 'Dowiesz się wszystkiego w swoim czasie' jak ja nie lubie, kiedy ktoś mówi mi coś takiego..

- Dobrze, ale przez ciebie nie będę mogła spokojnie zasnąć.. znowu- skąd oni mają te pierścienie? Wcześniej nie zwracałam na nie specjalniej uwagi. Myślałam, że to jakiś dodatek czy coś.

- Wychodzisz gdzieś dzisiaj?- zapytał Rich zabierając moją miskę ze stołu i wkładając ją do zmywarki. Sama powinnam, to zrobić. Nigdy nie lubiłam, kiedy ktoś robił cos za mnie.

-Tak i mam do ciebie prośbę.- spojrzał na mnie zaciekawiony. - Mógłbyś zajrzeć do Christian'a? Ja musze wstąpić w kilka miejsc, a nie chciałabym tego odkładać. Nie myśl, że sobie odpuściłam..

- Zaraz do niego zajrze i nie pomyślałem tak. Jesli chcesz, powiem Chris'owi, żeby wpadł wieczorem.

- Tak, powiec mu, że chciałbym z nim porozmawiać.

- Nie ma sprawy, a ty weź kurtke i uważaj na siebie- opiekuńczy, tak jak prawdziwy brat. Po skończonej rozmowie, narzuciałam na siebie czarną skórzaną kurtke, czerwoną bokserke i ciemnogranatowe jeansy. Nie nie mogło zabrakną srebrnego wisiorka, który dostałam od rodziców na 13-naste urodziny.

Właśnie wychodziłam z domu, gdy w progu minęłam Mike'a.

-Hej West. Dokąd się wybierasz?

- Hej Collins. Gdzieś, gdzie nie byłam już od dawna..

No i mamy rozdział 44, jak wam się podoba?

Hmm.. gdzie ta Liv się wybiera??

* cytat z 'dary anioła'

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro