Rozdział 16 'Masz piękne imię'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Popatrz na mnie - spojrzałam na Christiana- Wszystko będzie dobrze, zajme się tym tak?- pokiwałam potwierdzająco głową, potem przytuliłam się do niego, a on pocałował moje włosy. Trwaliśmy chwile w tej pozycji, następnie zasnęłam.

Jestem w lesie. Ktoś mnie goni. Uciekam, ale mnie dogania i powala na ziemie, nie mogę wstać, nie mogę się ruszyć, nie mogę krzyczeć. Przybliża swoją twarz do mojej i całuje, a ja nie mogę nic zrobić, odrywa swoje wargi od moich i patrzy głęboko w oczy. Christian?

- Teraz sie zabawimy Olivio- obudził mnie mój własny krzyk.

Przetarłam twarz i zmieniłam pozycje na siedzącą. Znajdowałam się w 'mojej' starej sypialni, ale chyba mogę już ją nazywać MOJĄ. Zanim zeszłam na dół, wstąpiłam do łazienki i przejrzałam się w lustrze, które Christian wymienił, narazie nie mam zamiaru go stłuc (hehe). Wyglądałam strasznie, posiniaczona i opuchnieta twarz, podkrążone oczy, a no i biała sukienka Yasmine nie była już biała. Yasmine, chyba się nie pogniewa jeśli ją sobie wezmę, wkońcu ja wcale nie mam jej za złe, że pomagała Jakobowi i Holly (wyczuj sarkazm). - przemyłam twarz zimną wodą i zeszłam na dół, gdzie czekał na mnie Christian.

- Nareszcie wstałaś, jesteś głodna?

- Yyy... chyba nie- odpowiedziałam, pomijając fakt, że nie jadłam dobre dwa dni.

- W takim razie chodź- podszedł i złapał mnie za rękę

- Dokąd?

- Musimy kupić ci ubrania, nie możesz cały czas chodzić w tej sukience

- A nie moge użyć tych, które tutaj zostały?- zapytałam, nie miałam ochoty na zakupy

- Pewnie mogłabyś, gdyby tylko jakieś zostały.. - no tak, sama kazałam mu wszystko spalić albo wyrzucić

- Posłuchaj..- przerwałam mu - To że mogę tutaj tymczasowo mieszkać to i tak jest dużo, nie możesz kupować mi ubrań!!!- Christian przyciągnął mnie do siebie po czym szepną do ucha.

- Moge robić co chce.. a teraz chodź- postawił na swoim, chociaż jego słowa trochę mnie przeraziły.. nie, może nie słowa, ale sposób w jaki je wypowiedział. Chwile później byliśmy w drodze do mista.

- Może teraz opowiesz mi spokojnie co się wydarzyło na tym całym ognisku?-nie chciałam teraz o tym rozmawiać, ale wiedziałam że ta rozmowa mnie nie ominie

- No wiec zaczęło sie od tego że.... - opowiedziałam mu wszystko ze szczegółami, a on uważnie słuchał co jakiś czas spoglądając na mnie. - No i potem zemdlałam.. - skończyłam czekając na jakąkolwiek reakcje z jego strony, odczekałam chwile, ale on nic nie odpowiedział, wyglądał jakby nad czymś intensywnie myślał.

- Christianie o czym myślisz?- zapytałam marszcząc brwi

- O tym dlaczego do mnie przyszłaś i o tym co zrobie temu chłopakowi jak go dorwę- drugą część zdania, wysyczał przez zaciśnięte zęby, a potem zacisnął ręcę mocniej na kierownicy

- Przyszłam do ciebie dlatego że... - zaciełam sie, sama nie wiedziała dlaczego przyszłam. - chyba dlatego, że miałeś racje mówiąc, że nie mam nikogo i ty jesteś jedyną osobą, która mogła mi pomóc..

- Skąd wiedziałaś że ci pomogę?- wtrącił mi się w zdanie

- Nie wiedziałam.. miałam nadzieje, że mi pomożesz, mimo tego co między nami zaszło- odpowiedziałam

- Mimo tego że cię więziłem, pobiłem i mimo tego że jestem wampirem?!

- Tak- odpowiedziałam.

Christian

Nie rozumiem tej dziewczyny, była tak zdesperowana, żeby do mnie przyjść. Z jedej strony myśle, że dobrze zrobiła, ale z drugiej.. nie powinna była.

- Christianie?

- Tak?

- Pamiętasz, kiedy powiedziałeś, że cię intryguje, że nie możesz czytać w moich myślach, nie możesz mną manipulować?

- Tak

- Czy gdybyś mógł to robić.. zabiłbyś mnie? - Zabiłbym ją? Sam nie wiem, nie wiem czy byłbym w stanie, ale jej krew działa na mnie jak płachta na byka, nie wiem jak długo wytrzymam. - To zależy - odpowiedziałem z nadzieją, że taka odpowiedz ją zmyli i przestanie drążyć temat, ale nie przestała

- Od czego?- ciągnęła, ale nie odpowiedziałem jej. Sam nie wiem co bym zrobił.

- Christianie...

- Olivio czy nie możesz przesiedzieć chwili bez zadawania pytan?!- zdenerwowałem się

- Nie, nie mogę!- krzyknęła. Uparta jak zawsze - pomyslałem

- Pozwól zadać mi ostatnie pytanie.. - powiedziała nieco spokojniejszym tonem

- Dobrze, ostatnie...

- Dlaczego powiedziałeś że 'zastanawiasz się co zrobisz Jakobowi, kiedy go dorwiesz?

- Bo sie nad tym zastanawiam... - myślałem że taka odpowiedz jej wystarczy, ale przecież to Olivia, ona zawsze.. ahh

- Wiesz, że nie o to mi chodzi..

- A o co?- udałem, że nie rozumiem

- O to dlaczego tak się o mnie martwisz, dlaczego pozwoliłeś mi u siebie zostać, dlaczego wcześniej pozwoliłeś mi odejść, a nie zamknąłeś w jakieś piwnicy, żebym znów nie uciekła, dlaczego robisz to wszystko?- patrzyła na mnie zdezorientowana lekko przymrużając oczy. Dlaczego ona zawsze musi zadawać pytania na które nie mogę odpowiedzieć?!

- Dlatego że...- widziałem że czeka na odpowiedź, ale przecież nie mogę jej powiedzieć... - Dlatego że mogę robić co chce..

- Naprawdę i to ma być odpowiedź?- widziałem że nie jest z niej zadowolona, ale nie będę się jej tlumaczył, niech się cieszy że jej pomagam.

- Tak, i jeśli nie chcesz mnie zdenerwować nie drąż tematu- powiedziałem po czym zatrzymałem auto, gdyż byliśmy na miejscu. O dziwo ona nie była jedną z tych dziewczyn, które muszą spędzić w sklepie kilka godzin, a później i tak nic nie kupują, bo jednak im sie nic nie podoba. Wybrała kilka rzeczy i po 30 minutach mogliśmy wracać do domu.

- Jestes pewna, że masz wszystko?- zapytałem

- Tak, możemy wracać- opowiedziała. Całą droge powrotną milczeliśmy, chyba aż za bardzo wzięła sobie do serca to że powiedziałem, iż za dużo mówi. Może to lepiej?

Olivia

Gdy wróciliśmy do domu, od razu poszłam do swojego pokoju i usiadłam na łóżku. Czy kiedykolwiek uda mi się go zrozumieć? Jest taki nieprzewidywalny, jednym razem opiekuńczy i czuje się przy nim bezpiecznie, a drugim agresywny i boje się go.- moje przemyślenia przerwało pukanie do drzwi. Wow, wreszcie nauczył się pukać.

- Proszę- odpowiedziałam, a do pokoju wszedł Christian, nic nie mówiąc usiadł obok mnie i zaczął mi się przyglądać. Dziwnie się czułam.

- Więc... po co przyszedłeś? - chciałam przerwać niezreczną cisze. Christian przysunął się bliżej i spojrzał w moje oczy.

- Olivio.. - przerwałam mu

- Wolałabym, gdybyś nazywał mnie Liv- wciąż patrzeliśmy sobie w oczy

- Nie, masz piękne imię i chce wypowiadać jego każdą literę. Olivia West - gdy to powiedział dotarło do mnie, ze nie wiem jak on dokładnie się nazywa

- Christianie.. jak ty się dokładnie nazywasz?- zapytałam

- Christian, tyle powinno ci wystarczyć - odpowiedział, nie chcąc się kłócić odpuściłam

-No więc po co przyszedłeś?- nasz kontakt wzrokowy nie został przerwany, nawet na chwilkę

- Nie bądź na mnie zła... - powiedział, nasze twarze znajdowały się niebezpiecznie blisko

- Nie jestem- odpowiedziałam, a potem Christian przeniósł wzrok na moje usta i powoli przybliżał do nich swoje. Wiedziałam co zamierza, byłam przygotowana na to co miało sie wydarzyć, Christian lekko się usmiechnął i w ostatniej chwili pocałował mnie w czoło.

- Później do ciebie zajrzę - szepnął i wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą. Boże Liv, ale z ciebie kretynka, prawie cię pocałował, a ty byś odwzajemniła pocałunek, idiotka z ciebie! Nie możesz tak poprostu dawać się całować!- uderzyłam się w czoło. Dlaczego chciałam, żeby mnie pocałował?

No i mamy kolejny rozdział, jak wam sie podoba? (1150 słów). Jest coś co chcielibyście, aby znalazło sie w opowiadaniu? Pozdrawiam :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro