Rozdział 6 'Nigdzie nie pójdziesz'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To nie będzie długo bolało- pomyślałam przechylając się do przodu.

Byłam gotowa umrzeć, ale w ostatniej chwili poczułam silne odepchnięcie do tyłu. Spadłam z barierki, ale nie w tę stronę, w którą planowałam, leżałam na asfalcie cała poobijana, głowa bolała mnie gorzej niż wtedy kiedy dostałam piłką, a z kolana ciekła krew. Kiedy skończyłam analizować jak bardzo się potłukłam, spojrzałam za siebie, żeby zobaczyć kto mnie 'uratował'.. Stał za mną wyskoki brunet o niebieskich oczach, dobrze zbudowany, no poprostu ideał. Kiedy myślałam jak damy na imię naszym dzieciom podszedł bliżej i pomógł mi wstać.

- Dasz rade iść?- zapytał nieznajomy

- Tak- odpowiedziałam, po czym zrobiło mi się ciemno przed oczami i zemdlałam. Jedyne co pamiętam to prześwity tego jak niósł mnie w stylu panny młodej...

Tajemniczy nieznajomy, którego imię poznacie w trakcie.

Od dawna ją obserwowałem, jest inna niż wszystkie, wyjątkowa. Ma na imię Olivia, co za piękne imię. Czuje obowiązek chronienia jej i widzę jak bardzo cierpi, chciałbym podejść i ją przytulić ale nie mogę, jeszcze nie teraz. Kiedy odebrała świadectwo poszedłem za nią na most, usiadła na barierce i płakała, po chwili wstała, a ja wiedziałem co zamierza. Na szczęście w pore zareagowałem, może trochę brutalnie, ale musiałem jej przeszkodzić.

***

Liv

Obudziłam się w pokoju, który zdecydowanie nie należał do mnie. Gdzie ja jestem?- pomyślałam po czym wstałam z łóżka. Zakręciło mi się w głowie, ale nie miałam zamiaru się kłaść. Musiałam sprawdzić gdzie jestem. Podeszłam do drzwi i delikatnie pociągnęłam za klamkę. Na korytarzu nikogo nie było, szłam przed siebie, kiedy natrafiłam na schody, zeszłam na dół, a niedaleko schodów znajdował się salon. Powolnym krokiem podeszłam bliżej. Na kanapie siedziało trzech mężczyzn w tym ten który mnie 'uratował', każdy z nich był nieziemsko przystojny. Rozmawiali o czymś, ale kiedy tylko mnie zauważli zamilkli.

- Widzę, że już wstałaś- powiedział brunet uśmiechając się

- Chyba tak- odpowiedziałam trochę zmieszna, byłam nie wiadomo gdzie z trzema facetami..

- Gdzie jestem?- dodałam po chwili.

- Jesteś w moim domu. Jestem Christian, a to moi przyjaciele William i Richard. Wskazał na przyjaciół którzy dziwnie się do mnie uśmiechali.

- Bardzo dziękuje ci za pomoc, której nie potrzebowałam, ale musze już iść- rzuciłam szybko, udając się w stronę wielkich drzwi. Christian złapał mnie za rękę.

- Nie możesz teraz wyjsć, jest ciemno, może ci się coś stać.

- Naprawdę sobie poradzę, już nieraz chodziłam po ciemku, dam rade.. -mowiłam próbując wyrwać swoją ręke. Coś mi w nich nie pasowało, mój instynkt podpowiadał że nie powinnam tu zostawać.

- Tak jak wtedy w lesie? poza tym dziewczyno, ty przed chwilą próbowałaś się zabić!- powiedział puszczając moją rękę. No tak, ten sam głos, dlaczego wcześniej go nie poznałam..

- Posłuchaj.. naprawdę dziękuje za wszystko, ale powinnam już iść- starałam postawić na swoim, ale upadek bądź zbyt duże emocje dały się we znaki, zrobiło mi się słabo i delikatnie się zachwiałam. Christian złapał mnie, tak jak wtedy na moście. Popatrzałam w jego niebieskie oczy i odleciałam.

***

Kiedy się obudziłam, byłam w tym samym pokoju co na początku. O co w tym wszystkim chodzi? dlaczego nie pozwoli mi odejść? dlaczego tak się martwi? coś mi tu nie pasuje- Postanowiłam nie wstawać jeszcze z łóżka, chciałam wszystko przemyśleć, zanim znów skonfrontuje się z Christianem. Jestem wolnym czlowiekiem i nikt nie bedzie mi mówił co mam robić!- zerwałam się na równe nogi i poszłam w kierunku drzwi, zeszłam po schodach i weszłam do salonu, gdzie siedział tylko Richard (szatyn o brązowych oczach) i William (blondyn o zielonych oczach), kiedy mnie zobaczyli, zerwali się z siedzeń i podeszli bliżej.

-Jeszcze raz dziękuje za wszystko,a teraz wychodzę- powiadziałam stanowczym głosem. Kiedy byłam już przy drzwiach jeden z nich zagrodził mi przejście swoim ciałem, a drugi szarpnął za ręke.

- Nigdzie nie pójdziesz..

No i mamy kolejny rozdział, jak wam się podoba? przepraszam za wszystkie błedy i pozdrawiam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro