Rozdział 75 'Mam dość traktowania jak przedmiot'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Nie możesz mnie karać! Nie zrobiłam niczego złego! Tylko się bronie, uprowadziłeś mnie i przetrzymujesz tutaj wbrew mojej woli wmawiając, że jestem twoją mate!

- Słuchaj ty...

- Tay. Prosze daj jej spokój- zza moich pleców dobiegł kobiecy głos, który dobrze znałam. Odwróciłam się, żeby spojrzeć na Gabrielle i Nicole

- Wy? Ale co wy... Wy też... Wy wszyscy jesteście kłamcami i pomogliście mu mnie porwać!

- To nie prawda. Tayler widział cię pierwszy raz. Skąd mieliśmy wiedzieć, że jesteście sobie pisani...

- Nie wierze- złapałam się za włosy i mocno zacisnęłam oczy wciagając i wypuszczając powietrze

- Liv nie denerwuj się tak. Uwierz mi, że z czasem będzie lepiej. Ja byłam w podobnej sytuacji co ty. Dylan mnie porawał, nienawidziłam go, a teraz jeste gotowa zabić w jego obronie i bardzo szczęśliwa- powiedziała Gabrielle z dumą chwytając za rękę blondyna, który chwile wcześniej do niej dołączył

- Ale wiesz jaka jest między nami różnica? - spojrzałam na nią złowrogo podchodząc bliżej - Ja już mam osobę za która jestem zdolna zabić i z którą jestem szczęśliwa i to nie jest on- wskazałam palcem na wściekłego bruneta, który szybkim ruchem złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie

- Nic do ciebie nie dociera- powiedział po czym przerzucił mnie sobie po raz kolejny przez ramię i niósł w stronę pokoju z którego wcześniej uciekłam

- Postaw mnie! Nie jestem workiem ziemniaków! Mam dość traktowania jak przedmiot! - krzyknęłam bijąc go pięściami w plecy. Na moje słowa przystanął i delikatnie odstawił mnie na ziemię

- Bo nim nie jesteś, ale dopóki nie zaczniesz zachowywać się jak na mate przystało, nie zasłużyłaś na inne traktowanie...- powiedział po czym otworzył drzwi, wepchnął mnie do pokoju i zamknął za nami drzwi

Tayler

Toczyłem wewnętrzną walkę z moim wilkiem. Nie wiedziałem co mam zrobić z tą dziewczyną

~Nie możesz jej skrzywdzić

~Nie mam zamiaru, ale nie mogę sobie z nią poradzić. Nie mam dużo czasu. Nie wiem, kiedy wampiry po nią przyjdą

~Musisz zdobyć jej zaufanie. Krok po kroku. A ciągłe krzyki w tym nie pomogą, a teraz... Podejdź do niej i dotknij, chce ją poczuć

~Co? Nie. Przywali mi

~No weź...

~ Głupi kundel

Spojrzałem na dziewczynę siedzącą na łóżku wpatrującą się we mnie z nienawiścią. Westchnąłem po czym podszedłem bliżej

- Teraz mnie ukażesz?- zapytała niewinnie na co poczułem dziwne ciepło wewnątrz

- Nie.- Usiadłem obok - Nie będę cię karał. Przepraszam za wszystko. Nie powinienem tak reagować, a postawić się w twojej sytuacji.

- Nie mówisz teraz poważnie- prychnęła

- Mówie- powiedziałem po czym dotknąłem jej policzka opuszkami palców. O dziwo nie odtrąciła mojej ręki

- Dlaczego nie możesz mnie wypuścić

- Jeśli bym to zrobił, umarłbym z tęsknoty i z czasem ty także byś to poczuła

- Dlaczego tak jest? Ja nie jestem zmiennokształtnym. Naprawdę nic nie czuje- spiąłem się na jej słowa, które mnie zabolały. Czułem do tej dziewczyny wiele dobrych i złych uczuć, choć wcale tego nie chciałem. Przyciągało mnie do niej, a każda chwila spędzona z dala, bolała.

Liv

Tayler nie odpowiedział. Po chwili milczenia opuścił pokój. Wiedziałam, że ucieczka była niemożliwa, dlatego zrezygnowana opadłam na łóżko z nadzieją, że Christian jest już blisko.

Christian

- Masz coś?- zapytałem Will'a

- Po obejrzeniu monitoringu udało mi się ustalić jedynie tożsamość dwóch chłopaków poprzez przejrzenie akt z jej uczelni. Tayler Rivas i Rayan Larson. Niestety nie ma tu żadnej informacji o adresie.

- Spokojnie. Znajde ich tak czy inaczej, a kiedy to nastąpi, będą biedni...

Liv

Stałam wyglądając przez okno. Ucieczka nie była raczej dobrym pomysłem, tym bardziej, że nigdy nic z tego nie wychodzi. Ale zawsze jednak warto poróbować prawda? Dookoła domu była polana, dopiero jakieś pięćdziesiąt metrów dalej las, a obok niego brama wjazdowa. Może wampiry i wilkołaki wybierają takie miejsca, żeby lepiej się ukrywać. Cały wieczór obmyślałam dobry plan. Jeśli ktoś mnie zobaczy, Tayler natychmiast się o tym dowie, a wtedy może mnie skrzywdzić. Z rozmyślania wyrwało mnie delikatne pukanie.

- Możemy?- zza drzwi wyłoniła się głowa Gabrielle. Wzruszyłam obojętnie ramionami i usiadłam na podłodze pod oknem. Gabrielle, Nicole i Rayan dołączyli do mnie

- Nie chcemy, żebyś była na nas zła- zaczęła Nicole

- Nie jestem...

- Nie mogliśmy nic zrobić... czekaj co?

- Powiedziałam, że nie jestem zła. Mniej więcej rozumiem o co chodzi. Tayler to wasz alfa, czyli tak jakby król, a wy jesteście jego poddanymi

- Niezły przykład, ale poniekąd masz rację- wtrącił Rayan

- Mimo wszystko wciąż jest to dla mnie dziwne. Co ze szkołą? Dopiero zaczęłam wymarzone studia..

- Spokojnie. Znamy dyrektora. On także jest Zmiennokształtnym. Po prostu wcisne mu jakąś bajeczkę, ale prędzej czy później i tak się dowie. Mimo to miejscem na uczelni nie masz co się martwić

- Ale pocieszenie, ale dziękuje- Rayan otworzył usta, aby coś powiedzieć, ale w tym czasie do pokoju wszedł Tayler

- Co tu się dzieje?

- Siedzimy. Nie widać?- zapytałam z sarkazmem

- Wybacz. Myśleliśmy, że cię nie ma. Chcieliśmy z nią trochę porozmawiać- powiedziała Nicole

- Nie zbyt dobre wytłumaczenie warknął - Wynoście się stąd. Nikt nie ma prawa się do niej zbiliżać do czasu...

- Wyluzuj trochę Tay. Ona jest człowiekiem, nie zwierzęciem, które możesz więzić. Miałeś zasłużyć na jej uczucie, a nie je wymusić...- Tayler złapał Rayana na gardło i przyparł do ściany

- Jesteś moim betą, ale to nie daje ci prawda do kwestionowania moich decyzji. Sam wiem co powinienem robić

- Dość!- wrzasnęłam tak głośno, że dziewczyny się wzdrygnęły. - Puść go!- chwyciłam Taylera za rękę, którą trzymał Rayana - Przestań zachowywać się jak dziecko, a zacznij jak na alfę przystało- o ironio, czy ktoś chwilę wcześniej nie powiedział mi czegoś podobnego? Znałam powagę sytuacji, a mimo to w duszy się zaśmiałam.

Tayler

~ To dobra sytuacja! Wykorzystaj ją! Pozwól widywać się z nimi.

~ Nie ma mowy. Nie chce, żeby Rayan się do niej zbliżał

~Ja też! Ale to wspaniała okazja, aby zdobyć u niej plusy. Posłuchaj swojego wilka, bo wiesz, że mam rację

Liv

- Dobrze. Pozwole wam się spotykać, ale jeśli ją tkniesz...

- Spokojnie. Niczego nie zrobie uniósł ręce w geście obronnym- spojrzałam na niego zaakoczona. Nie spodziewałabym się takiej zmiany nastroju. Co za bipolarny człowiek

- Liv zjesz ze mną dzisiaj kolacje w jadalni. Bądź gotowa za pół godziny.- powiedział po czym wyszedł

- Co tu się stało?- zapytała zaszkowana Nicole

- Najwyraźniej jego wilk ma więcej rozumu niż on sam- szepnął Rayan

- Myślałam, że się przyjaźnicie

- Tak jest, ale znam Tay'a i wiem jaki jest, a kiedy w grę wchodzi mate, nawet przyjaciele mogą stać się wrogami.

- No nic. Trzeba cię przygotować na kolacje- Gabrielle chwyciła szczotkę leżącą na komodzie

- Nie ma mowy! Nigdzie nie idę- odtrąciłam ją, gdy znajdowała się przy moich włosach

- Liv prosze cię. Narobisz sobie tylko problemów. W posiadłości i tak o tobie gadają. Tayler nawet zamknął jedną omegę w lochach

- W lochach? Żartujesz sobie?

- Nie. Trafiają tam zdrajcy lub ci którzy się sprzeciwiają

- To straszne

- To normalne w naszym świecie Liv, a teraz proszę. Przygotuj się, albo wszyscy będziemy mieć problem.- spojrzała na mnie błagalnie

- No dobrze, ale robie to tylko dla was

***

- Gotowa?- Tayler wszedł do pokoju, po czym jego wzrok przeleciał po moim ciele. Nie wzruszyło mnie to.

- Pięknie wygladasz. - miałam na sobie granatową, rozkloszowaną na dole sukienkę, w którą dziewczyny kazały mi się ubrać. Do tego czarne szpilki i delikatny makijaż. Polokowały mi moje już sięgające do pasa włosy. Nie robiłabym tego wszystkiego, gdyby nie świadomość, że Tayler mógłby zrobić im krzywdę tylko po to, żeby mnie do tego zmusić. Przynajmniej tak myślałam. Nie odpowiedziałam, ale wyminęłam go i wyszłam na korytarz. Ta cała szopka była także częścią planu.

___________________________________

Witajcie kochani
Macie trochę dłuzszy niz zwykle rozdział. Mam nadzieje, że się spodoba

* Czy Liv uda sie uciec?

Pozdrawiam
~BadGirl

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro