Rozdział 77 'Bede cię bronił'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Ale ona wcale tego nie chce

- W takim razie jest głupia

- Nie mów tak! I lepiej odejdź zanim strace do ciebie cierpliwość.

- Czekaj- chwyciła mnie za dłoń, gdy miałem się odwrócić

- Nawet nie wiesz jak mnie boli, kiedy widzę jak na nią patrzysz- powiedziała cicho, a jak nie odpowiedziałem. Nie czułem do niej tego co ona czuła do mnie. Nie byliśmy sobie przeznaczeni. Jej mate zginął kilka lat temu z rąk wampirów, nie mogąc się z tym pogodzić szukała pocieszenia, kogoś kto jej go zastąpi i niestety padło na mnie

- Rebbeca- spojrzałem na jej dłoń oplatającą moją. Puściła ją, a ja odszedłem

Szedłem korytarzem myśląc... Sam nie wiem dokładnie o czym. Trochę o Rebbece, trochę o Liv, trochę o Tayler'ze. Szedłem zamyślony do czasu, aż usłyszałem hałas. Jakby szarpanina w pokoju alfy. Podszedłem bliżej i przusłuchałem się

- Nie rób tego. Ja nie chce- Liv była przerażona, ale starała się tego nie pokazywać

- To tylko i wyłącznie twoja wina- i znów odgłosy szarpaniny. Tayler pewnie chce ją oznaczyć. Chwilę się zawahałem, ale nie miałem na to czasu. Pewnie przypłace za to życiem, ale nie pozwolę na to. Nie teraz.

Liv

Szarpałam się ile mogłam, kiedy Tayler całował moją szyję po to, żeby 'przyzwyczaić mnie do tego uczucia'. Za chwilę miał mnie oznaczyć. Co będę po tym czuła? Będzie bolało? Co mogę zrobić, żeby do tego nie doszło? W tym czasie usłyszałam pukanie do drzwi. Tayler przerwał i wściekły popatrzył na Rayan'a, który właśnie wszedł. Odetchnęłam z ulgą łapiąc się za gardło. Byłam zdenerwowana i to bardzo. Mój oddech stawał się coraz bardziej płytszy. Zsunęłam się po ścianie na podłogę

- Czego chcesz w takim momencie?! Właśnie miałem...

- Wybacz, ale mam pewien problem. Jesteś potrzebny

- I nie mogłeś mi tego przekazać przez myśli? Musiałeś tu wchodzić?

- Ale... Liv wszystko w porządku? - spojrzał na mnie, gdy z trudnem łapałam oddech. Tayler odwrócił się, aby na mnie spojrzeć.

- Co ci jest?- zapytał zmartwiony kucając przede mną. Widziałam w jego oczach, że złość przeszła

- J-ja...- próbowałam powiedzieć, ale nie mogłam się na tyle uspokoić. Coraz trudniej było mi złapać oddech i coraz rzadziej to robiłam

- No mów- potrząsnął moim kolanem

- Nie widzisz, że nie może?!- krzyknął Rayan. - Dusi się!

- Ale dlaczego?!

- Livy... Chorujesz na coś?- podszedł do mnie i złapał za ramiona. Pokiwałam z lekka głową

- Astma? - nie byłam w stanie skupić się na tym co mówi. Poczułam czyjeś dłonie na moich policzkach

- Jedna z omeg ma inchalator- powiedział Rayan, a Tayler natychmiast opuścił pokój. Chłopak delikatnie ułożył mnie na ziemi i położył moją głowę na swoich kolanach. Wszystko działo się tak szybko, a miałam wrażenie, że trwa wieczność

- Spokojnie. Ni skrzywdzi cię. Będę cię bronił. Pomogę ci, ale musisz się uspokoić- gładził mój policzek

- Mam- Tayler wpadł do pokoju podczas, gdy moje oczy zaczęły się przymykać.

***

Tayler

- Ale jak? Ja nic...

- Nie oszukujmy się, ty jesteś winny- powiedział Rayan, kiedy obaj piliśmy kawę, a Liv spała. Chciałem być przy niej, ale postanowiłem dać jej odpocząc i wysłałem do niej kilka delt - Nie dość, że ją wystraszyłeś, to jeszcze była wyczerpana przez szarpaninę z tobą

~ On ma rację. Skrzywdziłeś naszą mate. W ogóle mnie nie słuchasz głupi człowieku

~ Och, zamknij się. Może trochę mnie poniosło

Liv

Obudziłam się, gdy za oknem było już jasno. Pewnie przespałam całą noc. Christian'ie, kiedy po mnie przyjdziesz? Wiem, że to nastąpi. Wiem, że mnie nie zostawisz. Postanowiłam jeszcze poleżeć. To i tak najlepsze co mogłam teraz zrobić. Oparłam głowę o poduszkę i nakryłam się szczelniej kołdrą. Dopiero wtedu zauważyłam w kącie kobietę, wzdrygnęłam się na jej widok

- Kim jesteś?- zapytałam lekko się podnosząc

- Jestem Miriam luno

- Luno? Ah no tak- zapomniałam, że tak mnie nazywają. Kobieta opuściła pokój, a zaraz po tym usłyszałam kroki i ktoś pociągnął na klamkę. W pośpiechu rzuciłam się po kołdrę i udawałam, że śpię. Kroki były coraz bliżej łóżka, a po chwili dziwne uczucie, że ktoś się nade mną nachyla okazało się trafnę.

- Wiem, że nie śpisz- Tayler pogładził mój policzek, ale ja nie ustępowałam - Wiem, że nie śpisz- powtórzył - Delta mnie poinformowała

- Ma na imię Miriam- wyszeptałam dając za wygraną.

- Kogo to obchodzi

- Ciebie powinno- powiedziałam pewniej, a on usiadł obok mnie

- Gdybym miał zapamiętać imiona każde...

- Wtedy na pewno zyskał byś w ich oczach- przerwałam mu, a on uśmiechnął się słabo. Bawiłam się prześcieradłem podczas kiedy on mi się przyglądał. Czułam się niezręcznie

- Dlaczego odwracasz wzrok?- zapytał łapiąc mnie za podbródek

- Nie chce na ciebie patrzeć

- Dlaczego?- dlaczego? Co za... Nic wiecej nie powiedziałam. Położyłam się odwracając plecami do niego.

- Za czteru dni kończysz osiemnaście lat- przerwał ciesze panującą między nami

- Dzieki, że mi przypomniałeś... A co w związku z tym?

- Chciałbym do tego czasu cię oznaczyć i... Nie chce ryzykować, że coś się skomplikuje

- Skomplikuje?

- Spójrzmy prawdzie w oczy. Ta pijawka przyjdzie po ciebie, ale cię nie oddam. Wcześniej nam przerwano, ale to nie zmienia mojej decyzji, którą podjąłem wcześniej

- Cały czas ci powtarzam, że nie chce! Christian mnie stąd zabierze i nie będziesz w stanie mnie zatrzymać

- Jeszcze zobaczymy, a teraz... Ułóż się wygodniej

- Ty chyba zwariowałeś! Tyle razy to przerabialiśmy! - zarwałam się na równe nogi

- Nie denerwuj się. Po prostu zrelaksuj, a nie będzie bolało- pokonał przestrzeń między nami szybciej niż myślałam.

-Ile razy w ciągu tego jednego dnia będę jeszcze w tej samej chorej sytuacji?

- Spokojnie piękna. Obiecuje ci, że ostatni

_________________________________

Witajcie kochani

A się porobiło. Moim zdaniem Tayler jest dziwny i bardzo zmienny haha co wy o nim sadzicie?

Pozdrawiam
~ BadGirl

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro