8.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Rano obudziłam się szybciej od Mateo. Ten odwrócony do mnie tyłem, smacznie sobie spał. W nocy nie mogłam zasnąć. Miałam dosyć spore przemyślenia. Podczas nich stwierdziłam, że nie będę się do niego odzywać i tak jak chciał, polecę po moją kuzynkę do Polski.Ubrałam swój różowy szlafrok i zeszłam na dół, gdzie czekali na mnie już gotowi Fabio i Max oraz przyrządzone przez Fran śniadanie. Szybko zjadłam i poszłam z powrotem na górę, do garderoby, aby się ubrać i wyruszyć w podróż po Maję. Kiedy weszłam z powrotem do sypialni, aby zabrać najpotrzebniejsze rzeczy, Mateo siedział już na fotelu.Wyglądał na dosyć przygnębionego. 

- Co Ci jest? - Zapytałam, olewającym tonem.

- Czemu nie chcesz ze mną rozmawiać? Co ja takiego złego zrobiłem? - Zapytał.

- Pytasz się? Wszystkim rozkazujesz, nawet mi. Nie mogłam wyrazić swojego zdania. Znam Agnieszkę i wiem jaka ona jest. Nic by mi nie zrobiła. Nie boję się jej rozumiesz? - Spojrzałam na bruneta. Salvatore podniósł się z fotela i chwycił mnie za szyję. Trzymając mnie za nią, przycisnął mnie do ściany. Teraz bałam się bardziej jego, niż tej pieprzonej Polki. 

- Kurwa, nie wiesz jak ona się zmieniła. Jest pojebana i nie zrozumiesz tego. Gdyby była normalna, to nie groziłaby Ci w łazience. To co ja mówię, jest prawdą, zrozumiano? Nikt z poza naszych domowników nie jest tak z tobą szczery. Wyjątkiem jest twoja kuzynka. - Patrzył na mnie wzrokiem, którym mógłby zabić. Do moich oczu napłynęły łzy. Teraz już wiedziałam, że popełniłam błąd ufając mu, że może się zmienić. Wrócę do Grecji z Majką i uciekniemy. W czasie lotu poszukamy jakiegoś mieszkania. Podczas gdy Mateo będzie z Fabio w firmie, a Max na siłowni, opuścimy ten dom. Wyrwałam się z uścisku na mojej szyi, zabrałam torebkę, w której miałam najpotrzebniejsze rzeczy i zeszłam na dół do ochroniarzy. Wsiedliśmy do czarnego audi i ruszyliśmy w drogę na lotnisko. Zastanawiało mnie to, o co mężczyźni kłócili się między sobą wczoraj.

- Powiedzcie mi szczerze, co skłoniło was do ostrej wymiany zdań wczoraj na holu? - Siedząc z tyłu widziałam w lusterku minę Maxa, który prowadził samochód.

- Nie musisz wszystkiego wiedzieć Diano, to sprawa Mateo, który martwi się o Ciebie i wasze dziecko. Wszystkie jego obecne poczynania są po to, aby was chronić. - Przełknęłam głośno ślinę. No tak spodziewam się z nim dziecka. Nie usunę go, zajmę się nim sama.

- Chcę wiedzieć. - Podniosłam lekko głos. 

- Planujemy, jak załatwić sprawę z Agnieszką. To niebezpieczna kobieta. Zaufaj mi, ma wszędzie wtyki. Nawet na Policji. - Przeraziłam się, ale miał rację. Przecież to ona wpakowała mnie do więzienia.

- Dobrze, ale popłyniecie ze mną na wyspę, prawda? - Obniżyłam ton głosu, żeby się nie stresowali , że zaraz wybuchnę.

- No właśnie o to kłóciłem się z Maxem. Jeden z nas może tylko płynąć. Ja chcę zostać ze względu na to, że jestem w stanie pomóc Mateo, ale Max nie chce zostawiać brata samego. Nie wiadomo, który z nas popłynie jachtem z tobą i Mają. - Powiedział starszy z mężczyzn, siedzący na miejscu pasażera. Po słowach Fabia pomyślałam, że nie muszą się o to kłócić, bo my nigdzie nie popłyniemy. Znikniemy z Majką przed podróżą na wyspę.

- Dobrze, oby wszystko szybko się wyjaśniło. - Zakończyłam temat. Chciałam jak najszybciej przytulić się do mojej kuzynki. Teraz tylko ona jest dla mnie wsparciem. Kiedy weszliśmy do budynku lotniska, było pełno ludzi. Max i Fabio załatwiali już naszą odprawę, a ja oznajmiłam im, że muszę udać się do łazienki W drodze do niej, przypomniało mi się to, że prawie zostałam tam zaatakowana, ale na szczęście wtedy nic mi się nie stało. Weszłam do środka. Przeglądałam się w lustrze, kiedy ostatnia kobieta czekająca w kolejce za mną, wyszła z pomieszczenia. Zostałam sama. Nie miałam sił na nic. Kucnęłam pod ścianą i schowałam twarz w swoich dłoniach. Nagle poczułam przy mojej głowie pistolet.

- Grzecznie ze mną pójdziesz, albo dostaniesz kulkę w łeb. - To był męski głos. Wydawało mi się, że gdzieś już go słyszałam. Podniosłam się z podłogi i spojrzałam na twarz. Była zamaskowana. Mężczyzna miał na sobie kominiarkę. Przestraszona, wyszłam z nim z łazienki, a później bocznymi drzwiami budynku lotniska dostaliśmy się na powietrze. Pociągnął mnie mocno do czarnego BMW, gdzie czekał na nas kierowca. Wsiadł obok mnie, trzymając ciągle przy mojej głowie pistolet. Kiedy zdjął z siebie kominiarkę, przestraszyłam się i byłam w szoku. To przecież był ten funkcjonariusz, który niby tak mnie lubił .

- Gdzie my jedziemy? Dlaczego mnie porwałeś? Co ja Ci zrobiłam? Przecież wiesz, że nie jestem winna zabójstwa Violett . - Spojrzałam na niego przerażona.

- Kochaniutka, może i nie jesteś winna, ale niestety moja szefowa ma wobec Ciebie inne zamiary. - Uśmiechnął się szyderczo.Poczułam, że auto ruszyło. Podczas drogi płakałam. Nawet nie miałam przy sobie torebki, bo zostawiłam ją ochroniarzom na lotnisku. Miałam w kieszeni tylko telefon. Kiedy zaczął wibrować, Damien spojrzał na mnie, wyjął z bluzy nóż i rozciął moje spodnie tak, aby mógł wyjąć smartfona. Odrzucił połączenie. Patrzyłam przez okno, a po moich policzkach leciały łzy. Widziałam, że wyjeżdżamy z Aten. Coraz bardziej się bałam, czego mogę się spodziewać, ale wiedziałam , że za sprawką mojego porwania stoi Agnieszka. Mateo miał rację, że jest ona pojebana. Kiedy zamknęłam oczy, bo spuchły mi od płaczu, poczułam, że ręka Damiena trafiła pomiędzy moje uda. Walnęłam go bardzo mocno w nią.

- Co ty robisz? Jesteście wszyscy nienormalni. Zostaw mnie w spokoju. - Patrzyłam na niego. On sobie nic z tego nie robił i wymierzył we mnie pistolet. 

- Zrobię z tobą co chcę i kiedy chcę, a teraz rozepnij koszulę, natychmiast. - Bałam się, ale tego nie zrobiłam. Mężczyzna widząc, że tego nie zrobię, sam rozerwał mi moją górną część garderoby, ciągnąc za jeden z rękawów. Od razu zakryłam się rękoma. Czułam zawstydzenie. Dobrze, że dojechaliśmy na miejsce. Stwierdziłam to po tym, jak samochód się zatrzymał. Pomyślałam, że może nic mi nie zrobi. Wysiadł z BMW i od razu przeszedł na moją stronę. Wyciągnął mnie siłą, przewiesił sobie mnie jak lalkę przez ramię i wniósł do wielkiego domu w głębi lasu. Było tam bardzo ciemno. Jakby nikogo nie było. Posadził mnie na skórzanym fotelu. 

- Czekamy na szefową, a później przyjedzie lekarz. Pozbędziemy się tego co masz w sobie. Nie chcemy tu bachora. - Zaczął się śmiać z kierowcą, który pojawił się za nim. To chyba muszą być jakieś przydupasy Agi. Przecież nie mogę stracić dziecka. Nie mogę. Pomimo, że jest jeszcze fasolką, to je kocham. Jest moje i Mateo. Kiedy zobaczyłam Agnieszkę, to z obrzydzenia, zrobiło mi się niedobrze. Widać było, że udało jej się dostać do mojej i Salvatore sypialni. Przyszła ubrana w moją czarną, dopasowaną sukienkę, a włosy miała związane w koka. Wyglądała prawie jak ja.

- Witaj przyjaciółeczko, obiecałaś, że się odezwiesz. Cóż chyba Mateo zawrócił Ci w głowie tak, że o mnie zapomniałaś. Teraz już nikt Ci nie namiesza w główce, bo spędzisz tu całe życie. Spokojnie, nie martw się. Matuś będzie szczęśliwy ze mną. - Zaśmiała się głośno i zaczęła robić sobie drinka. Skuliłam się na fotelu i zaczęłam płakać. Agnieszka zaczęła coś szeptać Damienowi do ucha, a ten po wymianie słów z kobietą, udał się do pomieszczenia znajdującego się za kominkiem.

- No to co? Nie będziemy wzywać lekarza, tylko sami pozbędziemy się tego czegoś, co masz w sobie. - Damien przyniósł kobiecie wielki, kuchenny nóż. Kierowca razem z moim porywaczem położyli mnie na kanapie i trzymali mnie za nogi i ręce. Próbowałam się wyrwać jak tylko mogłam. Czułam na sobie śmierć, ale nie mogłam nic zrobić. W jednym momencie poczułam mocne wbicie noża w podbrzusze jak i w serce. Moje oczy się zapadały i zemdlałam. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro