Rozdział czternasty. Przed wyprawą.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Tak zwani wielcy ludzie są dla wydarzeń historycznych etykietami dającymi nazwę wydarzenia i tak samo jak etykiety nader mało mają wspólnego z samym wydarzeniem.

Każde ich działanie, które im samym wydaje się zależne od ich woli, w sensie historycznym nie zależy od ich woli, lecz pozostaje w związku z całym biegiem historiii, jest od wieków z góry określone.

Lew Tołstoj ,,Wojna i pokój"


Wojna

Wyprawa na La Rochelle

Zabierać, zabierać synów od matek

Wprowadzić wojenny nowy podatek

Niecnych hugenotów brać na cel, na cel

Trzej Muszkieterowie (Teatr Muzyczny Capitol) ,,Wojna"




Wszyscy Grecy zdawali sobie sprawę, że bogowie zamieszkują górę Olimp, skąd śledzą ich poczynania, a czasami wtrącają się do nich lub wykorzystują ludzi do swoich celów, gdy sytuacja tego wymaga. Każdy znał lub twierdził, że zna człowieka, który utrzymał, że rozmawiał z jakimś bogiem lub boginią. Przeciętnego greckiego obywatela jednak niejednokrotnie dopadały myśli, że większość z tych historii jest zmyślona, a bogowie nie mają powodów, żeby interesować się takimi szarymi ludźmi, jak on i jego znajomi. Rzeczywiście, Olimpijczycy musieli poczuć się mocno zaintrygowani jakimś człowiekiem, żeby pokazać mu się we własnej osobie i spróbować wpłynąć na jego los. Większość ludzi musiała uciekać się do modlitw i ofiar, żeby w ogóle przypomnieć im, że istnieją i wymagają opieki. Teraz jednak sytuacja uległa zmianie.

Afrodyta spacerowała po marmurowej posadzce, drobnymi krokami wchodząc do sali tronowej Zeusa. Skinęła głową królowi bogów i skupiła się na poszukiwaniu bransoletki, którą musiała tu zostawić podczas jakiejś narady. Oczekiwała, że Zeus zignoruje ją, tak samo, jak siedząca przy nim żona, on jednak odezwał się szorstko:

— Podobno rozpętałaś wojnę.

Afrodyta potrząsnęła złotymi włosami i wbiła w niego swoje fiołkowe oczy.

— Masz sprzeczne informacje. Ja czynię tylko dobro i miłość. — Zaśmiała się, ukazując szereg białych zębów.

— Chyba rozpustę — zadrwiła Hera.

— Podobno odebrałaś moją śmiertelną córkę jej mężowi i dałaś pastuchowi, który teraz jest księciem Troi — odezwał się Zeus, nie chcąc doprowadzić do większej kłótni. Nie znosił damskiego wrzasku. — A ów porzucony mąż wypowiedział Troi wojnę.

— Masz tyle tych dzieci, że pewnie nawet nie pamiętasz ich imion — odparła lekceważąco Afrodyta. — Owszem, zrobiłam to. Nie mogłam dopuścić do tego, żeby bogini piękna nie została ogłoszona najurodziwszą z bogiń, a ten idiota miał jakieś głupie wątpliwości. Mogłam handlować tylko tym, co mam na swoich usługach, więc obiecałam mu Helenę za żonę. Próbowałam pracować nad jej umysłem tak, by pokochała Parysa nad życie i chyba się udało, skoro nie próbuje uciekać. — Wzruszyła ramionami. — Jeśli jej mąż nie potrafi pogodzić się z porzuceniem, to jego kłopot, nie mój.

— Kłopot będzie, gdy cała Grecja wypowie Troi wojnę — przypomniał jej Zeus. — Czy nie ma tam twojego syna?

Afrodyta nagle zbladła. Nie przejmowała się specjalnie samym Parysem. Owszem, dał jej złote jabłko, ale po długich staraniach. Musiał być dość tępy, skoro w ogóle rozważał wybranie innej bogini i skoro dość długo zajęło mu uwiedzenie Heleny. Nie uważała, by zasługiwał na specjalną pomoc. Przyrzekła mu Helenę, ale on przystał na jej propozycję i doprowadził do porwania Spartanki, powinien więc umieć płacić za swoje czyny. Problem leżał w czymś innym. W Troi mieszkał jej ziemski syn, Eneasz, jej najmłodsze, piękne, kochane dziecko. Pewnego dnia on miał umrzeć i trafić do królestwa Hadesa, a ona żyć nadal na Olimpie, ale musiało się to stać dopiero za wiele lat. Eneasz zasługiwał na długie, pełne chwały życie, żadna grecka strzała nie mogła go sięgnąć. Mogłaby go wyprowadzić z Troi i ukryć na czas trwania wojny, ale chłopak był uparty, a jednocześnie szlachetny i ofiarny. Nie zostawiłby ojczyzny w potrzebie.

— Troja wygra wojnę — oznajmiła z dumą bogini miłości. — Doprowadzę do tego.

— Niby jak? — prychnęła Hera. — Atena ich nie wspomoże, Parys ją obraził. Trudno znaleźć bardziej waleczną boginię, czyż nie? Ona stanie po stronie Greków.

— Nie potrzebuję Ateny, mam Aresa! — zawołała Afrodyta.

— Ach, tak? To idź i powiedz mu, że chcesz, żeby chronił z tobą twojego bękarta. — Hera roześmiała się złośliwie. — Na pewno będzie zachwycony.

Afrodyta nie odpowiedziała, tylko odwróciła się i energicznym krokiem wyszła z sali, zapominając, po co właściwie do niej weszła.

— Jestem boginią małżeństwa. — Hera spojrzała znacząco na Zeusa. — Jeśli ktoś doprowadza do zdrady małżeńskiej, obraża mnie. Chyba nie chcesz, żeby twoja królowa była poniżana, prawda? — Uśmiechnęła się słodko i musnęła męża po ręce.

Zeus odwrócił do niej swoje chłodne, szaroniebieskie oczy.

— Jeszcze pomyślę, po czyjej stronie stanę.

Hera nie była zadowolona, ale nadal uśmiechała się zalotnie i wpatrywała w swojego małżonka pełnym zaufania wzrokiem. Zdawała sobie sprawę, że kłótniami i obrażaniem się nic tu nie ugra.

Afrodyta wolnym krokiem weszła do małego gimnazjonu, gdzie Ares ostrzył miecz. Uśmiechnęła się lekko, podeszła do boga i położyła mu dłoń na ramieniu.

— Chcesz zrobić dla mnie coś miłego? — spytała, trzepocząc rzęsami.

— Co takiego? — Nie zrozumiał Ares.

— Twoja matka chce iść na wojnę, oczywiście ze mną — wyjaśniła bogini. — Wkrótce rozpoczną się walki między Helladą a Troją, na pewno już o tym słyszałeś. Uważam, że twoja matka i inni bogowie nie mają prawa wtrącać się w interesy między mną a ludźmi, których wzięłam pod opiekę. Myślisz, że Hera naprawdę troszczy się o małżeństwo Heleny? Nie, ona po prostu chce zrobić mi na złość.

— Moja matka robi więcej dla zadowolenia własnej próżności niż z troski o ludzi — przyznał Ares. — Co to jednak ma wspólnego ze mną? Wkrótce obie drużyny będą zanosić do mnie nieustanne modły, a ty masz na głowie tylko jednego Parysa. Swoją drogą, słaby z niego wojownik — skomentował z przekąsem.

— O to właśnie mi chodzi. — Afrodyta spojrzała na niego znacząco. — Chcę, żebyś pozostał po stronie Trojan. Twoje wsparcie na pewno wiele im da. I zdenerwujesz tym Herę i Atenę — dodała zadziornie.

Ares uśmiechnął się ironicznie, a jego rozmówczyni zrozumiała, że prawdopodobnie domyślił się gry, jaką prowadziła. Znał ją zbyt długo i dobrze, by potrafiła go długo zwodzić. Zresztą, wcale nie chciała go oszukiwać. Po prostu nie mogła zdradzić mu prawdziwego powodu swoich zmartwień.

— Co powiedzą, gdy bóg wojny zacznie trzymać stronę chłopaka, który nie potrafi utrzymać miecza w ręku? — zapytał Ares. — Menelaos jest lepszym wyborem. Poza tym to król Sparty.

— Może i tak... — Afrodyta stawała się coraz bardziej zmieszana. — Ale jak Parys miał nauczyć się walczyć, skoro wychowali go pasterze? To nie jego wina, że Priam go porzucił! Teraz gdy zostanie zmuszony do walki o swoją kobietę, na pewno się podszkoli!

— Szczerze w to wątpię — odparł chłodno Ares, położył miecz na stole i zabrał się za zdejmowanie rękawic.

Afrodyta przez chwilę milczała, spoglądając z ukosa na ciężką zbroję mężczyzny, jego czarne, lekko potargane po wcześniejszym treningu włosy, które tyle razy głaskała, umięśnione ramiona, po których lubiła błądzić rękami. Łączyły ich lata wspólnych radości i zmagań. Dlaczego miałby się od niej odwrócić?

— Jeśli nie poprzesz Troi, złamiesz mi serce — wyznała słabym głosem.

Ares odwrócił się w jej stronę i roześmiał się gorzko.

— W końcu zdobyłaś się na szczerość? Przyznajesz, że chodzi ci tylko o twojego bękarta?

— Nie mów tak o nim, nie masz prawa! — krzyknęła Afrodyta ze łzami w oczach.

— Ja nie mam prawa? — burknął gniewnie Ares. — Ja nie mam prawa? Najpierw zdradziłaś mnie z tym mydłkiem Adonisem, przeprosiłaś, płakałaś, powiedziałaś, że popełniłaś błąd, w porządku. Ja nie jestem pamiętliwy. Po czym piętnaście lat temu, co zrobiłaś? — Wyprostował się dumnie i popatrzył na kochankę z nieukrywaną złością. — Podzieliłaś łoże z kolejnym nic nie znaczącym śmiertelnikiem, a do tego urodziłaś jego dziecko, jakby moje były niewystarczające!

— Szybko go porzuciłam, to było chwilowe zauroczenie! — broniła się Afrodyta. — A dziecka przecież nie mogłam się pozbyć czy go zostawić! Myślisz, że nie było mi ciężko? Wiedziałam, że nie będę mogła zostawić Eneasza przy sobie czy uczynić go nieśmiertelnym, byłam z tym wszystkim całkiem sama, a ty nie chciałeś ze mną rozmawiać. Zdajesz sobie sprawę, jak się bałam? I jak boję się do tej pory, żyjąc z myślą, że w każdej chwili mogę zobaczyć śmierć mojego chłopca?

— Nikt ci nie kazał płodzić dziecka ze śmiertelnikiem — skwitował to po prostu Ares. — Nie mam zamiaru dać robić z siebie głupca. Czy możesz wyjść? — zapytał, unosząc brew. — Chciałbym się rozebrać.

Afrodyta uniosła głowę z dumą i wybiegła z gimnazjonu. Gdy znalazła się w swojej komnacie, padła na łóżko, ukryła głowę w poduszce i zaczęła płakać. Była boginią, była nieśmiertelna, rządziła ludzkimi uczuciami i namiętnościami, ale teraz stała się bezradna. Nie mogła ocalić własnego dziecka i jedyne, co jej pozostało to patrzenie, jak Eneasz walczy, rani się, a w końcu może ginie. Do tego wszystkiego wystąpił przeciw niej mężczyzna, którego naprawdę kochała. Wydawało się, że już jakiś czas temu wybaczył jej zdradę i znów był jej oddany, ale najwidoczniej zadry wciąż w nim tkwiły i nie potrafił otworzyć się na nią tak jak wcześniej. Koszmarną ironią było to, że potrafiła natchnąć ludzi szaleńczą namiętnością, która nigdy sama by się w nim nie narodziła, a nie dała rady zmusić kogoś, kto wcześniej naprawdę ją kochał, by został przy niej i ją wspierał.


Przez całą nieobecność córki i zięcia Leda starała się zachowywać spokój i kamienną twarz, nie zdradzać przed służbą, że przeżywa jeden z najtrudniejszych okresów w jej życiu. Wiedziała, że znajdą się ludzie, którzy uznają ją za zimną, tak jak wtedy gdy udało jej się zdusić w sobie rozpacz po pierwszym porwaniu Heleny, gwałcie na Klitajmestrze czy śmierci Tyndareosa. Miała jednak nadzieję, że większość jej służących czy poddanych zrozumie, że nie mogła zachować się inaczej i będzie jej współczuło. Musiała przecież zadbać o królestwo, nadzorować cały dwór i zajmować się wnuczką, która nadal dopominała się codziennie, czy mama i tata wrócą i czy jeszcze ją kochają.

Leda dusiła w sobie ból i strach, pogodnie odpowiadała Hermionie, prezentowała światu dumną, pełną godności twarz, lecz nie potrafiła oprzeć się przed nieustannym, niby przypadkowym wyglądaniem przez okna i upewnianiem się, czy Menelaos właśnie nie wraca do pałacu.

Pewnego dnia, nadzorując pracę służek, mimowolnie znów przechyliła głowę w stronę jednego z okien i ujrzała nadjeżdżające od strony plaży konie. Na jednym z nich galopował jej zięć. Ku swojemu rozczarowaniu, obok niego nie dojrzała jednak Heleny, a Odyseusza z Itaki.

Królowa postanowiła powściągnąć emocje i przyjąć przybyszów ze spokojem. Skierowała się do komnaty dziecinnej, gdzie Hermiona bawiła się w towarzystwie niani. Wzięła dziewczynkę na ręce i powiedziała:

— Kochanie, tata wrócił do domu, ale nie przywiózł jeszcze mamusi. Obiecujesz mi, że nie będziesz płakać i krzyczeć?

— Dlaczego mama nie wróciła?! — zawołała z oburzeniem Hermiona. — Nie chce mnie już?

— Nie, kochanie, mama na pewno bardzo chce wrócić do nas, ale... — Leda nie zdążyła dokończyć, ponieważ do komnaty właśnie weszli Menelaos i Odyseusz.

— Powiedziano nam, że jesteś z Hermioną, królowo — wyjaśnił król. Tymczasem sama Hermiona zaczęła wiercić się w ramionach babki, zmuszając, by ta ją puściła. Następnie dziewczynka podbiegła do ojca i podskakując energicznie, zapytała:

— Gdzie jest mama? Nie kocha już nas?

Menelaos westchnął ciężko. Powinien teraz ustalać strategię wojenną i kompletować sojuszników oraz wyjaśnić teściowej, dlaczego nie przywiózł jej córki. Uparta minka Hermiony dawała mu jednak do zrozumienia, że jego dziecko ma inne zdanie na temat priorytetów w tej sprawie i zrobi wszystko, żeby przeprowadzić swoją wolę.

— Posłuchaj mnie. — Uklęknął przy córce i spojrzał na nią z troską. — Mama została porwana przez tego człowieka, który przyjechał do nas z Troi, rozumiesz? On nie chce jej nam oddać, więc będziemy się o nią bić, będzie wojna.

— Zabiją cię? — zapytała z przerażeniem Hermiona, która jak każde spartańskie dziecko była świadoma przemocy, wojen i śmierci.

— Mam nadzieję, że nie. — Menelaos uśmiechnął się pocieszająco. — A teraz zostań tu z Talą, dobrze? Musimy porozmawiać z babcią.

Hermiona, nadal zrozpaczona, ale uspokojona tym, że ojciec nie ma zamiaru porzucać matki, spełniła polecenie.

— Posłałam już po bliźniaków, uznałam, że powinni wiedzieć, co się stało z ich siostrą — powiedziała Leda, gdy wraz z dwójką mężczyzn znalazła się poza komnatą dziecięcą. — A kilka dni temu przyszedł list od twojego brata. Poprosił, żebyś poinformował go o swoim powrocie, a przybędzie do Sparty.

— Agamemnon lubi wojnę, więc nie zdziwię się, jeśli będzie teraz bardziej chętny do pomocy niż wcześniej — stwierdził z gorzką ironią Menelaos. — Ale to daje nam nadzieję, on jest dobrym strategiem i ma silne wojsko.

— Wszyscy byli zalotnicy Heleny staną po naszej stronie i będą musieli wysłać przynajmniej swoje wojska — dodał Odyseusz. — Nie zaszkodzi spróbować jednak zdobyć także poparcie innych królów. Na pewno twój szwagier z Fokidy także nas wesprze. — Skinął głową na Menelaosa. — Dobrze byłoby sprowadzić do nas także Achillesa z Tesalii. Mówią, że to najdzielniejszy wojownik w całej Grecji. Myślę zresztą, że nie będzie z tym problemu. Dla takich ludzi wojna to żywioł, nigdy nie przepuszczą żadnej okazji do udowodnienia swojej siły.

— W tym wypadku powątpiewam w gotowość Achillesa. — Pokręcił głową Menelaos. — On nienawidzi Agamemnona. Nie wiem nawet dlaczego, ale słyszałem, że po ostatnim spotkaniu z nim zadeklarował, że nie chce go więcej oglądać i nie poprze żadnej inicjatywy, w którą będzie zamieszany mój brat.

— Cóż, postaramy się, by zmienił zdanie — obiecał mu Odyseusz.


Dwa dni później bliźniacy przybyli do Sparty. Byli przerażeni i zdumieni porwaniem siostry, nie mogli bowiem uwierzyć, że z własnej inicjatywy opuściłaby swojego męża i dziecko. Zawsze żyli beztrosko, nie przejmując się konsekwencjami swoich działań i nie chcąc ich ponosić. Dlatego też zrzekli się władzy. Nie byliby dobrymi królami, dlaczego więc mieli ośmieszać siebie i królestwo? Teraz jednak żałowali, że zostawili za sobą ojczyznę i oddali się podróżom i przygodom. Gdyby byli w Sparcie podczas nieobecności Menelaosa, broniliby Heleny i nawet jeśli Parysowi udałoby się ją porwać, ruszyliby w pościg i zmusiliby księcia do wydania ich siostry, zanim jeszcze dotarłby do Troi.

— Nie martw się, matko — nieustannie mówili do Ledy, całując jej ręce i czoło. — Pojedziemy po Helenę i przywieziemy ją do ciebie, a ten rozpustnik zapłaci za to, co jej zrobił. Przysięgamy.

Kilka dni potem w mieście pojawił się również Agamemnon wraz z Klitajmestrą. Menelaos nie łudził się, że brat kierował się miłością do niego, ale zdawał sobie sprawę, że jego pomoc będzie potrzebna. Wierzył też, że mimo swojego trudnego charakteru Agamemnon ma względy na ich więzy rodzinne i na swój sposób go żałuje.

— Przykro mi, że nie odzyskałeś Heleny — powiedział król Myken, gdy znalazł się sam na sam z bratem, szwagrami i Odyseuszem.

— Myślałem, że uważasz, że zasłużyłem sobie na to. — Menelaos nie chciał wdawać się w kłótnie, ale nie mógł powstrzymać się przed wypomnieniem bratu, że nie pomógł mu od razu.

— Pomyliłem się, przyznaję — westchnął Agamemnon. — I dlatego w ramach rekompensaty proponuję ci, byś uczynił mnie dowódcą całej wyprawy.

Chociaż słowa mężczyzny brzmiały jak braterska propozycja, Menelaos zdawał sobie sprawę, że gdyby spróbował odmówić, Agamemnon uniesie się dumą i odmówi dalszej współpracy. Jego brat był obecnie najpotężniejszym władcą w Grecji, miał pod sobą wiele ziem i bogactw, a jego wojska były licznie i doskonale wyszkolone. Wyprawa mocno ucierpiałaby na jego nieobecności. Do tego starszy Atryda był naprawdę znakomitym strategiem, posiadał też zdolności przywódcze i bez wątpienia będzie umiał zapanować nad całą armią. Problemem był jego wybuchowy charakter i skłonność do popadania w gniew, które wielokrotnie mogłyby narażać resztą załogi, ale przecież Agamemnon nie będzie sprawował tam władzy absolutnej. Będzie miał przy sobie jego, Odyseusza i innych wodzów greckich, którzy zadbają, by gwałtowność i żądza władzy go nie pochłonęły.

— Dobrze, zgadzam się — wyrzekł Menelaos. Agamemnon uśmiechnął się z triumfem.

— Miło, że się porozumieliśmy. Kto zatem oprócz naszej czwórki ma zamiar wziąć udział w wyprawie do Troi?

— Wszyscy dawni zalotnicy Heleny — odpowiedział Odyseusz. — Pisaliśmy już do Diomedesa, Nestora, Filokteta i Idomeneusa. Mój szwagier Eumelos[1] obiecał nam swoją pomoc. Dzisiaj planujemy też wysłać poselstwa do Menesteusza z Aten[2], obu Ajaksów, Protesilaosa z Tyrynsu[3] i Achillesa z Tesalii.

— Achillesa? — powtórzył Agamemnon. — On też chciał się żenić z Heleną?

— Nie, ale jest wielkim wojownikiem i na pewno zechce udowodnić swoją chwałę — wyjaśnił Menelaos. — O ile nie będziesz go prowokował — zastrzegł.

— Nie obiecuję, że utwierdzę tego pyszałka w przekonaniu, że jest największym wybrańcem bogów, jaki chodził po ziemi, ale postaram się go tolerować — stwierdził obojętnie Agamemnon.

— Dobre i to — zgodził się Odyseusz.

— Wszyscy nasi żeglarze też udadzą się pod Troję — dodał Kastor. — Pomścimy hańbę naszej siostry. — Spojrzał znacząco na Agamemnona, dając mu do zrozumienia, że nie życzy sobie innych insynuacji. I że żałuje, że nie mógł pomścić drugiej z sióstr.

W czasie trwania tej rozmowy Klitajmestra siedziała z matką w jej komnacie i starała się nie okazywać prawdziwych emocji, jakie wzbudziło w niej zniknięcie Heleny.

— Dlaczego nie przywiozłaś swoich dzieci? — zapytała ją Leda. — Hermiona miałaby towarzystwo.

— Na tak krótką wizytę nie ma sensu zabierać ze sobą czwórki dzieci i gromady opiekunek. — Wzruszyła ramionami Klitajmestra. — Chyba zresztą powinnaś zauważyć, że nie przepadam za towarzystwem dzieci Agamemnona.

,,Czy nawet w takiej chwili musisz mnie karać?" pomyślała z bólem Leda. Poczuła się strasznie stara, bezradna i opuszczona. Nie była heroiną, była zwyczajną, przyciśniętą przez życie kobietą, którą spotkała kolejna tragedia i która liczyła, że własne dziecko okaże jej odrobinę współczucia. Szybko jednak powściągnęła te myśli i powróciła do swojego zwykłego opanowania.

— Myślę, że dzieci mogłyby być dla ciebie pociechą w twojej sytuacji — powiedziała.

— Owszem, jedno dziecko. Agatos — odparła Klitaja, a przez jej twarz przemknął wyraz bólu. — Nie mówmy o tym. Wiem, że teraz zajmuje cię Helena. Ale jeśli chcesz znać moje zdanie, spotkało ją wielkie szczęście. Wreszcie wyrwała się z tego przeklętego rodu. — Spojrzała na matkę wyzywająco. — Jestem pewna, że chętnie popłynęła za tym Trojaninem.

— Nie wiesz, co mówisz, dziecko. — Leda pokręciła głową ze zgrozą. — Helena kocha swojego męża i córeczkę. Widywałam ich przecież razem codziennie.

— Mam nadzieję, że jednak zmądrzała — stwierdziła Klitajmestra, odwracając wzrok od matki. Siedziała wpatrzona nieruchomo w ścianę, z rękami na kolanach, jak posąg.


W tym czasie Diomedes wszedł do przestronnej komnaty swojego dziadka w Argos, gdzie zgodnie ze swoimi oczekiwaniami zastał także matkę, Deipyle. Spojrzał na nich jaśniejącymi oczami i oznajmił z dumą:

— Matko, dziadku, wyjeżdżam.

— Co? Gdzie się wybierasz? — zdziwił się Adrastos, król Argos.

— Do Sparty albo Myken, nie uzgodniliśmy jeszcze, a potem do Troi — wyjaśnił pogodnie młodzieniec i usiadł obok matki na obitej czerwonym puchem ławie. — Słyszeliście chyba, że cudownie odnaleziony syn króla Priama porwał Helenę ze Sparty? Menelaos wypowiedział mu wojnę, a ja muszę się na nią udać, przecież przysięgałem. Sam mi kazałeś ubiegać się o jej rękę, dziadku, i robić wszystko, co każe król Tyndareos. — Mrugnął porozumiewawczo do Adrastosa.

Czuł się niezwykle pewnie i swobodnie i w tej chwili był naprawdę szczerze zadowolony, że niegdyś starał się o Helenę, bo nie dość, że nawiązał w ten sposób nowe znajomości, to teraz zyskał okazję na przeżycie przygody i rozsławienie swojego imienia, a także wyrwanie się z nudnego życia pod okiem dziadka. Niespecjalnie przejmował się opiniami Adrastosa, ale nieustanne wypominanie mu, że jest szalony i nieodpowiedzialny, powinien przestać pić, organizować uczty i uganiać się za kobietami, za to należało mu się ustatkować i znaleźć żonę, czasami go irytowało.

— Wyślij do Troi wojsko, ale sam zostań w domu — nakazał mu Adrastos. — Zamiast zajmować się żoną Menelaosa, powinieneś znaleźć sobie własną. Wkrótce umrę, a ty przejmiesz tron i czas ci będzie spłodzić następcę.

— Wojna prędko się skończy, a ty, dziadku, przeżyjesz nas wszystkich. Nie chcesz chyba, żeby opowiadali, że twój wnuk jest tchórzem i ucieka od wojny?

— Jesteś taki sam jak ojciec — skrzywił się Adrastos. — Będą inne wojny.

— Ale w tej toczy się walka o honor moich kochanych przyjaciół. — Uśmiechnął się promiennie Diomedes. — Czy ty, dziadku, w młodości nie walczyłeś zawsze po stronie swoich przyjaciół?

Adrastos uznał, że nie przekona swojego wnuka, który mimo pozornej lekkomyślności i beztroski, był inteligentny, sprytny i umiał argumentować. Zerknął błagalnie na córkę.

— Przemów mu do rozumu.

— Osiemnaście lat temu straciłam męża i do dziś się zastanawiam, co by było, gdyby nie wyruszył na wyprawę przeciw Tebom — westchnęła ze smutkiem Deipyle. — Nie chciałabym jednak, żeby mówiono, że mój syn uchyla się od zobowiązań i zostawia swoich przyjaciół w potrzebie, jak powiedziałeś, Diomedesie. — Pogłaskała księcia po ręce z miłością.

— A róbcie, co chcecie! — wykrzyknął Adrastos, unosząc ręce do góry. — Jeszcze tego pożałujecie — odparł i wyszedł.

Diomedes wziął matkę w ramiona i pocałował w oba policzki.

— Jesteś najcudowniejszą matką na świecie! Przywiozę ci z Troi mnóstwo pięknych klejnotów.


Agamemnonie, drogi krewniaku!

Dowiedzieliśmy się z bratem o nieszczęściu, jakie spotkało Menelaosa, i Waszej planowanej wyprawie do Troi. Chcielibyśmy, jako dalecy krewni, udzielić Wam wsparcia i również ruszyć na gród Priama. Pewnie dziwisz się, dlaczego piszę z tym do Ciebie, nie do Menelaosa. Otóż mam wrażenie, że Twój brat nie darzy mnie sympatią i nie lubi towarzystwa zarówno mojego, jak i Akamasa. Podejrzewam, że nie chce się z nami widywać i zapraszać do Sparty, aby nie speszyć swojej żony, która, jak wiesz, była kiedyś zakładniczką mojego ojca. Nie mam pojęcia, dlaczego mielibyśmy płacić za winy ojca, i to dokonane w czasach, gdy ja i Akamas byliśmy dziećmi, ale jak widzisz, nie mam urazy do Menelaosa i chętnie pomogę mu odzyskać żonę i honor.

W zamian chciałbym prosić Cię o jedną przysługę. Nie wiem, czy Menelaos by na to przystał, ale wierzę, że uda Ci się go przekonać. Jak pewnie pamiętasz, po zdobyciu Aten, król Tyndareos zabrał ze sobą jako niewolnicę moją babkę, Ajtrę. Razem z Akamasem staraliśmy się ją wykupić, ale nam odmówiono. Teraz jednak proszę Cię, abyście po zdobyciu Troi, pozwolili nam połączyć się z nią. Myślę, że to niewielka cena za wsparcie wojskowe, jakiego Wam udzielimy. Może ja i Akamas nie jesteśmy już książętami Aten, ale nasi opiekunowie w Skyros są zamożni i posiadają dość znaczną armię.

Liczę na szybką odpowiedź, Twoją łaskawość i rozsądek.

Demofont, syn Tezeusza[4]

Agamemnon odłożył list i z zadowoleniem wyciągnął przed siebie nogi, opierając głowę na rękach. Uwielbiał być panem sytuacji, czuć, że wszystko zależy od niego, w jego rękach znajdują się cudze losy i życia. Nie zdecydowałby się jednak wyruszyć pod Troję wyłącznie z tego powodu. Królowanie w Mykenach wystarczająco zadowalało jego dumę i nie chciałby narażać stabilności swojej ojcowizny. Nie troszczył się specjalnie o dobre imię brata. W końcu to Menelaosa, nie jego, porzuciła żona. To Klitajmestra nieświadomie zasiała w nim chęć podboju, wspominając o bogactwach Troi. Miała rację. Priam władał wielkim, potężnym królestwem, pełnym skarbów. Gdyby zdobył miasto i złupił jego bogactwa, byłby jeszcze silniejszym królem niż obecnie. Stałby się mocniejszy niż jego pradziadek Minos, który był nazywany niegdyś najwspanialszym władcą w Grecji.

,,Zdobędę Troję, a potem, kto wie, może uda mi się dotrzeć do państw wschodu" myślał Agamemnon. ,,Będę panem świata".

Na samą myśl czuł przyśpieszone bicie serca i wrzenie krwi, większe niż w chwilach szału wojennego, bardziej obezwładniające niż wtedy, gdy posiadał pożądaną kobietę.

Westchnął, wziął kawałek papieru i pióro, po czym napisał do Demofonta, że zgadza się na jego propozycję. Nie interesowały go służące Heleny i uznał, że Menelaos też nie będzie płakał za jedną starą babą, skoro dzięki temu mógł odzyskać żonę. Zastanawiał się jedynie, czy podczas wyprawy nie dojdzie do sporu między synami Tezeusza a obecnym królem Aten, Menesteuszem. Po wojnie spartańsko-ateńskiej, Tyndareos pomógł mu zasiąść na tronie, a dawni książęta wyjechali wraz z dawnymi dworzanami ojca do Skyros. Nie wydawali się jednak specjalnie załamani brakiem własnego królestwa. Niektórzy nie nadają się do sprawowania władzy. On oczywiście do tych osób nie należał.


Zgodnie z przewidywaniami Menelaosa i Odyseusza, Achilles odpisał im, że bardzo współczuje królowi Sparty i chciałby pomóc, ale nie ma zamiaru wyruszać na wyprawę, której przewodził będzie Agamemnon. ,,To kwestia mojej godności" napisał. Odyseusz doszedł więc do wniosku, że listowna perswazja jest za słaba i osobiście udał się do Tesalii, aby przekonać jej księcia do zmiany zdania.

W głównej sali powitał go ojciec wojownika, król Peleus. Z zatroskaną twarzą oznajmił Odysowi, że jego syn nie może go przyjąć, ponieważ wyjechał w podróż.

— Wybacz, królu, ale takie bajki możesz opowiadać wnukom, a nie potomkowi Hermesa — odparł drwiąco król Itaki. — Prowadź mnie do niego.

— Przysięgam ci, panie, że wyjechał w podróż po Grecji! — zawołał Peleus. Jego desperacja tym bardziej przekonała Odyseusza, że jest oszukiwany.

— Ale chyba nie odprawisz gościa? — Uśmiechnął się łagodnie. — Przyjmiesz mnie w swoim pałacu?

— Tak, oczywiście, panie — zapewnił ojciec Achillesa. — Zaraz każę podać ci strawę.

,,Może rzeczywiście gdzieś uciekł, ale najpierw sprawdźmy ten teren" myślał Odyseusz, popijając wino w sali jadalnej Peleusa. Gdzie mógł się skryć taki ktoś jak Achilles? Jeśli przyjąć, że miał wystarczająco rozumu, zapewne nie planował chować się do końca jego wizyty w spiżarni, tylko wybrał miejsce, w którym spokojnie mógł spędzić więcej czasu i gdzie raczej nikt nie będzie poszukiwał królewskiego syna. Może kuchnia albo stajnia? Odyseusz szybko jednak odrzucił tę myśl. Z jego dotychczasowej znajomości z Achillesem wywnioskował, że jest to człowiek dumny i hardy, taki ktoś nie zgodziłby się na zaprząganie do prac domowych. Gdzie jednak w pałacu może znajdować się miejsce, w które wojowniczy książę by się nie zapędzał, a jednocześnie nie musiałby tam wykonywać ciężkiej pracy? Nagle w jego głowie pojawiła się myśl.

,,To szalone" pomyślał. ,,Ale spróbuję".

Wstał od stołu i nakazał nalewającemu wina słudze, by zaprowadził go do komnat kobiecych.

— Po co, panie? — W oczach Peleusa pojawiło się przerażenie. — Nasze dwórki mogą poczuć się zakłopotane.

— Nie obawiaj się, mam żonę, biedna czeka na mnie, kiedy ja jeżdżę po Grecji i przemawiam ludziom do rozumu — rzucił do niego szybko Odyseusz, wychodząc z pomieszczenia.

Przestraszony sługa zaprowadził go gyneceum, pomieszczenia kobiecego. Pierwszym co rzuciło mu się w oczy, był rząd kobiet siedzących wokół małego, podłużnego stolika. Wszystkie były młode i ubrane w długie, powłóczyste szaty, w dużej mierze zasłaniające ciało, a także opadające na twarz welony. Zapewne tak Achilles próbował zabezpieczyć się przed rozpoznaniem. Odyseusz przypatrywał się tej gromadce przez chwilę. Nie był w stanie ocenić budowy tych kobiet, a i wzrost nie był dobrą miarą, gdyż kilka z nich było bardzo wysokich. W końcu przypomniał sobie o kosztownościach, które kupił w Troi dla Penelopy.

— Witajcie, drogie Tesalki. — Wszedł do środka i spojrzał na panny uprzejmie. — Jestem wędrownym kupcem. Przybywam z pięknego miasta Troi położonego na wschodzie i chciałbym zaproponować wam cudowną, ręcznie wyrabianą biżuterię.

Dziewczęta wykazały radosną gotowość do zobaczenia tych wspaniałości, a Odys pomyślał z satysfakcją: ,,Jeśli kiedyś pozbawią mnie tronu, mogę zacząć handlować".

Podszedł do kobiet, deptając gruby, czerwony dywan, którym była wyłożona podłoga. Następnie sięgnął do małego worka, który nosił przy sobie, i wyjął z niego bogato zdobione naszyjniki, bransoletki i kolczyki, a także olejki zapachowe. Podekscytowane panny wręcz zaczęły wyrywać je sobie z ręki. Tylko jedna z nich, wysoka dama w ciemnoniebieskiej szacie, nie interesowała się świecidełkami i jedynie uśmiechała się łagodnie, gdy przyjaciółki pokazywały jej swoje ,,zdobycze".

— A tobie, panienko, się nie podoba? — Odyseusz odezwał się drwiąco do ,,dwórki". Ta zesztywniała i odsunęła się do tyłu, jednak król Itaki już do ,,niej" dopadł i ściągnął jej welon z głowy. Ukazała mu się przystojna twarz młodego mężczyzny o niebieskich oczach i jasnych, półdługich włosach.

— Nieładnie chować się przed gośćmi, mój książę — powiedział do niego cynicznie. Następnie odwrócił się do prawdziwych kobiet i wyjaśnił. — Wybaczcie mi małe kłamstwo, moje panie. Może kiedyś wybiorę drogę kupca, ale na chwilę obecną jestem królem Itaki, a te piękności muszę zabrać dla żony, żeby wybaczyła mi długą nieobecność. — Zaczął chować prezenty, jednocześnie informując Achillesa. — Musimy ze sobą pomówić.

— O niczym nie będę z tobą rozmawiał i nie pojadę pod żadną Troję! — odburknął syn Peleusa.

— W takim razie będziesz miał mnie na głowie, bo nie ruszę się z Tesalii, dopóki nie porozmawiamy — zapowiedział Odyseusz.

— Jeśli chcesz się upokarzać, to proszę bardzo.

— Upokarzać? To nie ja siedzę tu w damskiej sukni.

Achilles zaczerwienił się, co w połączeniu z jego kobiecym ubiorem i ewidentnie męską twarzą wyglądało naprawdę komicznie. Widząc, że Odys z trudem powstrzymuje śmiech, młodzieniec podniósł się z ławy i powiedział:

— Zaczekaj na mnie w ogrodzie. Przebiorę się i porozmawiamy.

Zadowolony ze spełnienia przynajmniej części swojego planu Odyseusz udał się do ogrodu. Po krótkim czasie dołączył do niego Achilles, ubrany już w krótką, białą męską tunikę.

— Wyglądasz znacznie lepiej — powiedział lekko Odys, kiedy książę Tesalii usiadł obok niego na kamiennej ławce.

— Ale moje zdanie się nie zmieniło — zapowiedział Achilles. — Nie mam zamiaru nadstawiać głowy za Agamemnona.

— Obecność Agamemnona to zwykła formalność, chodzi tylko o jego pozycję — zapewnił Odyseusz. — Przecież tak naprawdę cała sprawa dotyczy Menelaosa. To dobry człowiek i będzie ci bardzo wdzięczny za pomoc. Okaż trochę współczucia, człowieku. Zbrukano jego honor, zabrano żonę i został teraz sam z małą córką, a ja przez ostatnie dni musiałem codziennie oglądać ich ból.

Apel do litości Achillesa nie odniósł większego skutku, bo syn Peleusa skwitował to jedynie słowami:

— Jeśli nie masz własnego domu, to nie moja wina.

— Bardzo śmieszne. — Prychnął Odyseusz. — Ja też będę się śmiał, kiedy ruszy plotka, że mężny Achilles przestraszył się garstki Trojan.

— Będą inne wojny, na których udowodnię swoją odwagę. — Achilles nie przejął się ,,groźbą". — A skoro jesteś taki rodzinny, to ja również muszę zajmować się synem. Biedne stworzenie bez matki.

— Masz syna? — zdziwił się jego rozmówca.

— Tak, Neoptolemeosa. Ma cztery lata. Jego matką jest Deidameia, córka Likomedesa ze Skiros.

— Słyszałem, że mieliście się pobrać... — przytaknął Odyseusz.

— Kiedy odwiedziłem Skiros, spodobaliśmy się sobie i gdy okazało się, że księżniczka jest ciężarna, poślubiłem ją. Urodził nam się syn, ale nie układało się nam. Deidameii w ogóle się tu nie podobało, twierdziła, że Tesalia to kraj barbarzyńców, a ja źle ją traktuję, bo śmiem czasem odzywać się do innych ludzi. Niespecjalnie chciała się też zajmować Neptolemeosem, więc w końcu pokłóciliśmy się śmiertelnie i powiedziałem jej, że może sobie wracać do ojca, a ona ochoczo skorzystała z propozycji. Myślę, że jej tytuł książęcy i bogactwa ojca sprawią, że kolejni kandydaci przymkną oko na jej brak dziewictwa i wychowywane u teścia dziecko.[5]

Odyseusz spokojnie kiwał głową, słuchając tego monologu, chociaż zastanawiał się, czy jego misją ma się okazać wysłuchiwanie całej historii życia Achillesa.

— Pochodzisz z rodu bogów, dobrze, że go przedłużyłeś... — zaczął, chcąc wrócić do poprzedniego tematu. Achilles chyba to wyczuł, bo uśmiechnął się ironicznie.

— I uważasz, że aby tego dowieść muszę ruszyć pod Troję? Sądzę, że jest mi to niepotrzebne. — Oparł się o mur i spojrzał z dumą w niebo. — Jestem wybrańcem bogów. Nie wypieram się tego. Moją matką jest boginka morska, Tetyda, wychowanka samej Hery... Ona bardzo nie chce, bym wojował. Martwi się o moje życie. Mam się sprzeciwiać jej woli?

— To samo mówił Parys w Troi — zadrwił król Itaki. — A jeśli chodzi o Troję... Wiesz, czego dowiedzieliśmy się od Antenora, szwagra Priama? Podobno jabłko, za które Afrodyta obiecała Parysowi Helenę, zostało rzucone boginiom na uczcie weselnej twoich rodziców. Jakby działało w tym przeznaczenie... — Spojrzał znacząco na Achillesa. Ten nie odpowiadał, więc Odyseusz kontynuował dalej. — To nie będzie zwykła wojna o kosztowności czy granice. Zaczęła się od bogów. To sprawi, że będą mówić o niej kolejne pokolenia, przez wiele lat, może przez całą wieczność. Naprawdę chcesz, żeby wśród wymienianych bohaterów zabrakło twojego imienia? — Posłał towarzyszowi spokojny uśmiech. — Kto wie, może sami bogowie będą tam walczyli. Nie sądzisz, że zabrzmi to dziwnie, gdy okaże się, że ranili ich zwykli śmiertelnicy, a półbóg siedział w domu?

Na twarzy księcia pojawił się wyraz wątpliwości. Odyseusz już wiedział, że trafił na podatny grunt. Achilles mógł udawać, że wojny go nie obchodzą i że jest pewien swojej sławy i wyjątkowości, ale tak naprawdę łaknął przekonania, że jest kimś ważniejszym niż inni ludzie. Z uśmiechem na ustach kontynuował więc mu swoją opowieść o tym, jak może wyglądać zdobywanie Troi i kolejne potyczki.

— Wiesz... — nagle odezwał się Achilles. — Mój ojciec dobrze zajmie się wnukiem, a wojna skończy się z pewnością na tyle prędko, że Neptolemeos mnie nie zapomni. A jeśli chodzi o moją matkę... Boi się, jak to kobieta, ale sama wie, że nic nie może mnie zabić. — Wyciągnął przed siebie nogę i wskazał na swoją piętę. — Kiedy byłem dzieckiem, zabierała mnie do Hadesu i zanurzała w rzece Styks. Dzięki temu jestem niezniszczalny. — Rozłożył z dumą ręce. — Tylko jednej pięty nie zamoczyła, bo musiała mnie za nią trzymać, ale kto o zdrowych zmysłach strzela ludziom w pięty?

— To fascynujące... — rzekł Odys i tym razem nie był to element gry.

— Niestety, mój ojciec uznał, że matka niepotrzebnie mnie naraża, pokłócili się i rozstali. To chyba u nas rodzinne. Może chociaż Neoptolemeosa żona nie ucieknie.

— Twoje życie jest pasjonujące, drogi Achillesie, ale porozmawiamy o nim kiedy indziej — przerwał Odyseusz. — Pytanie jest bardzo proste: czy pojedziesz pod Troję?

— Pojadę — zgodził się syn bogini. — Ale uważaj na Agamemnona, bo jeśli mnie zdenerwuje, to może dojść do kolejnej wojny.

— Postaram się go okiełznać — obiecał Odyseusz.

Gdy mężczyźni wrócili już do pałacu, na powitanie wyszedł im stary Peleus. Achilles oznajmił mu natychmiast:

— Ojcze, zmiana planów. Wyruszam do Troi. A teraz wybaczcie, idę się spakować.

— Jak ci się udało go przekonać, panie? — zapytał ze zdziwieniem Peleus Odyseusza. — Zarzekał się, że prędzej popełni samobójstwo, niż wspomoże króla Agamemnona. Czyś ty przystawił mojemu synowi sto mieczy do gardła?

Na te słowa Odyseusz roześmiał się z dumą.

— Miecze? Naostrzone zrobią wiele, potrafią zabić nawet... Lecz jest groźniejsza broń. Rozum, pełen pomysłów i sztuczek.



1. Eumelos – jeden z byłych zalotników Heleny, syn króla Admeta znanego ze swojego powrotu z zaświatów. Potem ożenił się z Iftime, siostrą Penelopy. Brał udział w wojnie trojańskiej, po której bezpiecznie wrócił do domu.

2. Menesteusz z Aten – król Aten po wygnaniu Tezeusza i jego synów. Również był jednym z zalotników Heleny i brał udział w wojnie. Udało mu się wrócić do swojego królestwa, ale niedługo potem zmarł lub też został zabity przez synów Tezeusza, który odzyskali tron dla siebie.

3. Protesilaos z Tyrynsu – jeden z byłych zalotników Heleny, syn Ifiklesa, przyrodniego brata Heraklesa.

4. Demofont, syn Tezeusza – jak wiadomo, Fedra, matka Demofonta i Akamasa, była siostrą dziadka Agamemnona i Menelaosa. Bracia rzeczywiście po utracie swojego królestwa trafili do Skyros, a w wojnie trojańskiej wzięli udział, aby uwolnić babkę.

5. Osoby znające mit mogą kojarzyć, że Achilles ukrył się w kobiecym przebraniu właśnie na dworze w Skyros i tam został rozpoznany przez Odyseusza. Tam też miał poznać księżniczkę Deidameię, zakochać się w niej i spłodzić z nią syna, jednak, przekonany do udziału w wojnie, porzucił ukochaną. Spotykałam się raczej z określeniem Neoptolemeosa jako ,,nieślubnego syna", chociaż polska Wikipedia jako żonę Achillesa podaje właśnie Deidameię. Okoliczności spłodzenia dziecka i czas zmieniłam ze względu na to, że syn Achillesa brał udział w zdobyciu Troi, więc musiałby mieć wtedy dziesięć lat. Spotykałam się z opiniami, że rzeczywiście niektórzy wojownicy w starożytności przystępowali do walk w tak młodym wieku, ale chyba nie dałabym rady tego opisać, zwłaszcza biorąc pod uwagę skalę brutalności Neoptolemeosa.



Tak, w końcu nadchodzi wojna 😉 Rozdział trochę przejściowy, ale jak widać wyszedł ,,rozpisany", głównie ze względu na rozmowę Odyseusza i Achillesa. Mam nadzieję jednak, że wyszedł nawet ciekawy i dobrze się go czytało.

Ostatnią wypowiedź Odyseusza wymyśliła -Pelargonijka, której bardzo za to dziękuję <3

Rozdział dedykuję Love_in_Night_Dream w podziękowaniu za mnóstwo wsparcia i miłych słów. Wpadajcie do jej pracy ,,Francuskie Nici", jeśli lubicie klimaty dawnej Francji.

Zgodnie z obietnicą chciałabym po tym rozdziale zrobić Q&A do mnie i bohaterów, więc zachęcam do zadawania pytań. Ponieważ wiem, że niektórzy nadrabiają rozdziały, myślę, że czas na ich zadawanie będzie do końca przyszłego piątku, a ja przez weekend postaram się na nie odpowiedzieć i wstawię jakoś w kolejny poniedziałek lub wtorek.

Jeśli chodzi o mnie, możecie mnie pytać o wszystko, o sprawy związane z pisaniem, tą pracą, mitologią, moimi zainteresowaniami, ale też jakieś bardziej ,,życiowe", o rodzinę, ulubione rzeczy, studia,itp., tylko bez pytań bardzo osobistych i światopoglądowych. Do bohaterów za to możecie pisać absolutnie wszystko, zarówno bardziej humorystyczne, jak i poważne pytania. Mam nadzieję, że będzie zainteresowanie 😊

Pytania możecie pisać pod imionami, wypisałam tu ważniejsze postacie, jeśli o kimś zapomniałam, a chcecie zadać mu pytanie, to też zachęcam.

FannyBrawne99/Autorka

Achilles

Afrodyta

Agamemnon

Andromacha

Antenor

Ares

Atena

Deifobos

Diomedes

Eneasz

Hekabe

Hektor

Helena

Helenos

Helikaon (syn Antenora)

Hera

Kasandra

Kastor i Polluks

Klitajmestra

Kreuza (córka Priama)

Laodike

Leda

Menelaos

Odyseusz

Ojnone

Parys

Penelopa

Priam

Troilus

Tyndareos

Zeus

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro