Rozdział dwudziesty drugi. Blask gwiazd

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng



Nie ginie zatem człowiek idąc w ciemne kraje!

Jakiś jego cień lekki po śmierci zostaje.

Homer ,,Iliada"


Wszystko ma swój czas,

płacz i śmiech żyją w nas,

ważne, by wiedzieć że

nic nie jest na zawsze.

Każda noc ma kres,

cichnie sztorm w morzu łez,

żaden diabeł czy bóg

nie zniszczy w nas wiary, że:

Wszystko czas ma swój

Przyjdzie śmiech, zniknie ból

ważne, by wierzyć że nic nie jest naprawdę.

Anna Dereszkowska ,,Tango z aniołem"




 Na Olimpie trwały zażarte dyskusje na temat dalszego losu wojny. Bogowie z wielkiej dwunastki, poza Hadesem, podzielili się na strony sprzyjające dwóm narodom, co powodowało niesnaski wśród nich samych. Jednocześnie tak naprawdę mało kto zastanawiał się nad powodem wojny, czyli sporem trzech bogiń, który doprowadził do porwania Heleny, a bardziej nad tym, który z wojowników, zarówno greckich, jak i trojańskich, jest godny boskiej pomocy.

Afrodyta była zadowolona, że Apollo i Artemida stanęli po stronie Trojan, którzy zawsze oddawali im wyjątkową część, ale martwiło ją, że sam Zeus pod wpływem nacisków Tetydy opowiedział się za Grekami.

Sytuacja z Amazonkami i śmierć Pentezylei miały jednak szansę zmienić bieg wydarzeń. W końcu były one czcicielkami Aresa, więc ten nie powinien sprzyjać ich zabójcom.

— Nie sądzisz, że spadnie na ciebie hańba, gdy ludzie dowiedzą się, że Ares, wielki pan wojny, nie przejął się śmiercią swojej popleczniczki? — powiedziała mu pewnego dnia prosto z mostu.

Ares zaśmiał się gorzko i oparł o kolumnę.

— Przestań mącić, jesteś taka sama jak moja matka. — Skrzyżował ręce na piersiach. — Przejąłem się śmiercią Pentezylei, ale ona odeszła w chwale. Natomiast twój ulubiony Parys, jeśli odważy się wyjść z pałacu i pójść do boju, zginie od pierwszej strzały, wcześniej trzęsąc się i płacząc.

— Parys nie jest moim ulubieńcem i dobrze o tym wiesz! — krzyknęła Afrodyta. — Chcę pomóc Eneaszowi, a ty nawet tego nie umiesz dla mnie zrobić! Nigdy mnie nie kochałeś!

Ares zwrócił w jej stronę puste, ciemne oczy, z których nie umiała nic wyczytać.

— Byłoby dobrze, gdyby tak było — stwierdził surowo. Afrodyta pomyślała, że równie dobrze mógł przebić ją mieczem.

Nagle przez portyk, gdzie stali, przeszła Atena, która widząc dwójkę bogów, zatrzymała się i obdarzyła ich zimnym spojrzeniem.

— Cóż to, kłótnia zakochanych? — zadrwiła. — Dobrze, że ja nie mam czasu na takie bzdury.

— Gdyby ci się jednak nudziło, mogę zawołać Hefajstosa[1] — odpowiedział z równą drwiną Ares. Atena skrzywiła się.

— Właściwie powinniście żyć teraz w dobrej komitywie, oboje pomagacie tym paskudnym Grekom — naburmuszyła się Afrodyta. — Wolicie wspierać jakiegoś Agamemnona, mordercę dzieci, albo Ajaksa, który tylko myśli, żeby upić się po bitwie, a prawdziwie dzielni żołnierze jak Hektor i Troilus są zdani na siebie!

— Zsyłam na nich siłę i męstwo — mruknął bardzo cicho Ares. Nie chciał dać byłej kochance satysfakcji.

Ta deklaracja spowodowała nagły wybuch śmiechu u Ateny.

— Wiedziałam, że nie jesteś prawdziwym sprzymierzeńcem Greków! — zawołała oskarżycielsko do boga wojny. — Tak bardzo lubujesz się w brutalnej walce, że wesprzesz każdego, kto w tej chwili mocno bije! Gardzę tobą!

— Zaraz się rozpłaczę — odpowiedział kpiąco Ares. — Uważasz, że jestem hipokrytą, zmieniając strony w czasie wojny. — Uniósł brew z ironią. — Ale co ja mogę poradzić na to, że każda armia wznosi modły do mnie?


Eation, ojciec Andromachy, ostrożnie zapukał do komnaty córki. Uważał się za wyrozumiałego i tolerancyjnego rodzica, jednak ostatnie pogłoski nie dawały mu spokoju i był coraz pewniejszy, że musi coś z tym zrobić.

Ściany komnaty pomalowane były na kolor zielony, zdobiły je mozaiki przedstawiające roślinne ornamenty, a sufit utrzymywały dwie proste, białe kolumny, między którymi znajdowało się łóżko. Na szarej podłodze zamiast dywanów znajdowały się namalowane obrazy z dziejów bogów, odpowiednie dla niezamężnych dziewic, takie jak ślub Harmonii i Kadmosa, grający na lutni Orfeusz czy tańcząca Ariadna. Przy ścianach stało kilka waz z kwiatami.

— Musimy pomówić, córko. — Eation usiadł na krześle przy małym stoliku i spojrzał na przebywającą na łóżku dziewczynę.

— Czy zrobiłam coś nie tak, ojcze? — zapytała ze smutkiem Andromacha. Domyślała się powodów tej rozmowy.

— Wierzę, że nie — odparł ojciec. — Czy to prawda co mówią, że książę Hektor się tobą zainteresował?

Andromacha ze wszystkich sił starała się zachować spokój i nie dać swoim prawdziwym uczuciom dojść do głosu. Musiała być dobrą, posłuszną córką i godnie reprezentować ojca. Spaliłaby się ze wstydu, gdyby zaczęła przy nim płakać albo pozwoliła mu dowiedzieć się o jej głupich marzeniach.

— Myślę, że on... lubi mnie. Rozmawiamy czasem, gdy jestem w pałacu, bo książę chyba czuje się samotny — wyjaśniła. — Ale on nie lubi mnie tak jak mężczyzna kobietę.

— Tak myślałem — westchnął Eation. — Posłuchaj, Andromacho, nie chcę dla ciebie źle. Każdy ojciec chce, aby jego dziecko było szczęśliwe i dobrze mu się wiodło. Żaden jednak nie pragnie jego hańby. Musisz wiedzieć, że następca tronu nie weźmie takiej dziewczyny jak ty, a na pewno nie na pierwszą żonę.

— Wiem, ojcze, nie marzę o tym — zapewniła spokojnie Andromacha, ze wzrokiem wzbitym w swoje ręce. — Nie chciałabym też żyć jako nałożnica.

— Mądra z ciebie dziewczyna. — Uśmiechnął się Eation. — Rozumiem, że polubiłaś księcia, bo to szlachetny młodzieniec, ale musisz przestać rozmawiać z nim inaczej niż jako swoim panem. Jeśli te plotki o waszym romansie rozejdą się po całym mieście, trudno ci będzie znaleźć innego męża, bo każdy będzie się bał rywalizować z Hektorem. Dobrze? — Spojrzał na córkę z troską.

Andromacha skinęła głową. Nie liczyła przecież na nic innego. Hektor się z nią nie ożeni ani jej nie pokocha. Gdy skończy się wojna, weźmie sobie żonę z królewskiego rodu, a ona zostanie ze złamanym sercem. Może więc lepiej przerwać tę relację, zanim zyska ona zbyt duży wpływ na jej życie.

Przez dłuższy czas po śmierci Pentezylei Achilles był pogrążony w smutku i żałobie, jakby stracił bliską osobę. Patrokles nie opuszczał go prawie na krok, bojąc się, że przyjaciel w końcu targnie się na swoje życie albo straci nad sobą panowanie i zabije jednego z Greków, którzy podkpiwali z jego żalu nad Amazonką. Na szczęście, większość z nich rozumiała, że nie należy prowokować tak silnego wojownika, a część szczerze współczuła mu rozterek związanych z zabójstwem kobiety. Dla nikogo nie było to łatwe.

Obawiano się, że Achilles postanowi odstąpić od walk, przygnieciony rozpaczą, ale ten na szczęście miał silne poczucie obowiązku oraz przekonanie, że unikanie wojny jest tchórzostwem. W dodatku Amazonki odstąpiły od działań wojennych, więc nikt nie będzie już narażony na wyrzuty sumienia związane z mordowaniem płci, którą uważano za delikatną i zasługującą na obronę.

— Nie spodziewałem się, że Achilles tak się tym przejmie, jest dużo wrażliwszy, niż sądziłem — powiedział pewnego dnia Kastor, gdy syn Tetydy akurat przebywał w swoim namiocie.

— Nie nazwałbym tego wrażliwością, on po prostu dawno nie miał kobiety i przewróciło mu się w głowie — skomentował siedzący u szczytu stołu Agamemnon. — Na jego miejscu poszedłbym na jakąś wioskę i użył sobie na dziewce albo sprowadził sobie ladacznicę z miasta, ale biorąc pod uwagę jego ostatnie skrupuły, będzie wolał się dalej męczyć.

— Bo ty oczywiście nie masz żadnych skrupułów! — krzyknął Polluks, uderzając pięścią w stół. — Zniewolić, zabić kobietę czy dziecko, co za różnica?

Menelaos spojrzał prosząco na szwagrów. Sam z trudem żył z myślą zła, jakiego dopuścił się jego brat, ale nadal Agamemnon pozostawał jego rodziną i czuł wobec niego lojalność. Był też wodzem wyprawy i z racji tego należał mu się szacunek. Porządek musiał być zachowany, w przeciwnym razie cała wojna od początku zostałaby skazana na przegraną.

— Nie kłóćcie się, proszę — powiedział. — Jesteśmy w konflikcie z Trojanami, własnych nam nie potrzeba.

— Piękne słowa — poparł go stary Nestor. — Mówisz bardzo mądrze jak na swój wiek, królu. — Dla Nestora każdy człowiek przed pięćdziesiątką był młodzieniaszkiem.

— Ależ ja nie mam zamiaru wdawać się w żadne konflikty, nic mi one nie przyniosą — zadrwił Agamemnon. Rozejrzał się po zebranych. Przy stole byli zgromadzeni tylko jego brat, bliźniacy, Nestor, Odyseusz i Diomedes, więc czuł się swobodnie. — Wiem, że nazywają mnie dzieciobójcą czy kuzynobójcą, gwałcicielem i powiadają, że jestem przeklęty. Ale nikt nie powie mi tego w twarz i nie wykorzysta przeciwko mnie, dlaczego mam więc się tym przejmować? — Upił łyk wina i dodał z dumą. — Możecie o mnie myśleć, co chcecie. I tak władza jest moja.

Dalszą rozmowę przerwało nadbiegnięcie Antillocha, syna Nestora, który wołał:

— Trojanie się zbliżają, napadają na nasz obóz!

Agamemnon skrzywił się ze złości, że przerwano mu chwilę triumfu i odpoczynek z winem. Od razu jednak zerwał się z ławy i wydał rozkaz:

— Nestorze, zawołaj ludzi, niech natychmiast idą w bój. A reszta chwyta za miecze i broni obozu. — Uniósł głowę z dumą. — Nie damy się stąd wypędzić.

Niesnaski i spory poszły w niepamięć. Wszyscy skinęli głowami i poszli za głosem Agamemnona, ruszając na Trojan.

Kastor i Polluks zawsze walczyli razem, nie rozstając się ani na chwilę. Zdarzało się, że podczas ataku jeden z braci usuwał się w cień i pojawiał dopiero, gdy drugi walczył już z wrogiem, przez co wojownicy nie wiedzący, że w szeregach Greków walczą bliźniacy, mieli wrażenie, że mają do czynienia z magią i podzieleniem człowieka. Młodzieńcy rozumieli się bez słów, nie potrzebowali dysputować ze sobą o strategii, bo jeden zawsze wyczuwał nastroje i plany drugiego. Byli jednością, w życiu i na polu bitwy.

Tak działo się i teraz. Kastor i Polluks śmiało i zręcznie biegali po polu i atakowali kolejnych przeciwników, wykorzystując swoją przewagę. Często w pojedynku otaczali danego Trojanina z obu stron, przez co ten nie miał pola ucieczki i szybko ginął z rąk synów Zeusa, nazywanych Dioskurami.

— Nikt się z nami nie równa! — wołał w uniesieniu Kastor.

— Bo płynie w nas boska krew! — odkrzykiwał z dumą Polluks.

Kastor roześmiał się zaczepnie i potrząsnął złotymi włosami. Był tak przejęty, że nie zauważył nadchodzącego od tyłu Trojanina. Polluks wykrzyknął: ,,Uważaj" i wyciągnął miecz, by bronić brata, ale zanim to mu się udało, trojański żołnierz wbił ostrze w plecy jego bliźniaka. Kastor zawył z zaskoczenia i bólu, po czym opadł na ziemię.

— Nie! — wrzasnął Polluks i jednym ruchem obciął głowę oprawcy swego brata. Nawet nie spojrzał, gdzie spadają członki mężczyzny, tylko padł na kolana przed Kastorem i ujął w dłonie jego twarz.

— Zawołam do ciebie Machaona[2], opatrzy cię — powiedział z uczuciem, jakby samymi słowami miał oddać życie bratu.

— Za późno... — jęknął Kastor i złapał się za bok. — To mój koniec.

— Nie, co ty opowiadasz, przeżyjesz! — zawołał Polluks. — Słyszysz, idioto? Przeżyjesz! — krzyknął z bólem. Kastor ścisnął jego rękę.

— Też cię kocham — szepnął z czułością. — Powiedz Helenie, że ją też kochałem — poprosił i zamknął oczy.

— Nie! — Polluks zerwał się na nogi i zawył jak zranione zwierzę. — Jak mogłeś mi to zrobić? Jak mogłeś mnie zostawić? Ja bez ciebie nie istnieję!

Odwrócił się w stronę pola bitwy i rzucił do walki, mając nadzieję, że sam znajdzie w niej śmierć i dołączy do brata.


Nie dołączył do niego. Mimo że podczas walki dosłownie pchał się na trojańskie miecze, żaden go nie przebił. Jakby śmierć nie była mu pisana, chociaż podczas bitwy Polluks pomyślał, że nieśmiertelność jest najgorszą rzeczą, jaka może spotkać człowieka. Śmierć wydawała mu się teraz czymś pełnym nadziei, poczuciem, że żadna rozłąka z bliskimi nie potrwa wiecznie. Jednak dziś myśl o przeżyciu choćby kilku lat bez Kastora wydawała się nieskończoną męką.

Postanowiono, że pogrzeb poległych odbędzie się następnego dnia, więc Polluks mógł spędzić noc, żegnając się z bratem. Czuwając przy jego ciele, czuł, jakby serce powoli mu pękało. Patrzył na młodą, jasną twarz, tak podobną do jego własnej, na niebieskie oczy, w których już nigdy nie pojawią się radosne iskierki, usta, które nie będą już śmiać się z jego żartów. Życie Polluksa będzie teraz tylko pustką i samotnością, dopóki Hermes nie przyjdzie zaprowadzić go do bram Hadesu.

,,Skoro jestem synem Zeusa, to chyba mam jakieś prawa" pomyślał. ,,Przyjdź po mnie, Hermesie. Błagam."

Hermes nie nadchodził, ale Polluks podjął już decyzję. Czuł się, jakby stracił połowę swego serca, a bez serca żyć się nie da.

Podniósł miecz z podłogi i zbliżył do swojego serca. Patrząc w martwą twarz brata, pchnął się. Poczuł kłujący ból, ale trwał on zaledwie chwilę. Gdy miecz upadł, Polluks poczuł, jak przenika go ciepło, a w namiocie pojawiła się jasna poświata. Chłopak uniósł głowę i zobaczył przed sobą pięknego czarnowłosego młodzieńca w białej tunice. Złoty hełm zdobiony skrzydłami powiedział mu, że ma do czynienia z Hermesem.

— Miło cię poznać, braciszku — uśmiechnął się bóg. — Zakładam, że podróż z tobą będzie równie zabawna, jak z braciszkiem numer jeden. — Wyciągnął do niego rękę.

— A więc się zabiłem, udało się... — uświadomił sobie Polluks i nagle poczuł, że nie miał prawa tego robić. To Mojry miały odbierać życie i decydować, kiedy minął czyjś czas. — Nie powinienem — szepnął ze skruchą. — To jak dezercja z wojny. Miałem walczyć o moją siostrę i pomóc jej wrócić do męża. Teraz będzie zdana na siebie.

— Helena ma swój los, a ty masz swój — pocieszył go łagodnie Hermes. Polluks pokręcił głową.

— Ja wybrałem śmierć, a Helena wyboru nie miała. Żałuję, że chociaż się z nią nie pożegnałem...

— Jesteś synem Zeusa. Możesz to uczynić, jeśli zechcesz. — Hermes spojrzał na niego znacząco. Polluks poczuł nagłe pokrzepienie na duszy, chociaż nie wiedział, czy brało się ono z ciepłego tonu głosu boga, czy podniosłej atmosfery, jaka zapanowała między nimi. Ujął jego dłoń i zapytał:

— Gdzie w takim razie mnie zabierzesz?

Hermes uśmiechnął się tajemniczo.

— Gdybyś wcześniej wiedział, gdzie trafisz, już dawno rzuciłbyś się na miecz.


Helenos chodził nerwowo po swojej komnacie, a siedząca na łóżku Kasandra przyglądała mu się z niepokojem. Ledwo w pałacu zapanował spokój po śmierci Mestora, a wydarzyła się kolejna tragiczna sytuacja. Grecy przysłali informacje o śmierci obu braci Heleny. Na wieść o tym Spartanka wpadła w histerię, rzuciła się na podłogę, zaczęła krzyczeć i nazywać Trojan mordercami. Ostatecznie zasłabła z płaczu i wezwano do niej medyka. Została z nim sama, nie chcąc widzieć ani drugiego męża, ani nikogo z jego rodziny.

— Wiem, że chciałbyś pomóc, ja też — rzekła Kasandra do brata. — Ale Helena nie chce nikogo widzieć.

— Może ja mógłbym ją pocieszyć — westchnął Helenos. — My też jesteśmy bliźniakami. — Usiadł obok siostry i wziął ją za rękę. — Gdybyś odeszła, czułbym się, jakbym stracił cząstkę siebie. Podejrzewam, że Helena czuje się podobnie. Nie dziwię się, że nie chce z nami rozmawiać. Przecież jej brata zabił Trojańczyk. Teraz pewnie czuje się u nas jak wśród wrogów, zwłaszcza że wiem, iż Parys uważa, że tak naprawdę należy zabić każdego, kto chce odebrać mu Helenę i jej bracia źle robili. Zastanawiam się, czy ich małżeństwo ostatecznie w jakiś sposób nie upadnie.

— Mówiłam ci o mojej wizji sprzed lat — przypomniała Kasandra. — Helena kochała swojego męża i córeczkę. Jeśli nie zmieniła swoich uczuć, jak musi się teraz czuć, z narzuconym mężczyzną, po śmierci braci, w obcym kraju, pozbawiona jakiejkolwiek drogiej duszy?

— Ta wojna jest dziwna — przyznał Helenos. — Helena przebywa po naszej stronie, jednocześnie opłakując przeciwników.

Kasandra nie odpowiedziała. Chciałaby mieć nadzieję, że śmierć synów Ledy nie pójdzie na marne, że może teraz wyjdzie na jaw, że Helena nigdy nie chciała być z Parysem i kobieta wróci do Grecji, a wojna się skończy. Trojanie będą nadal żyli w spokoju, nie musząc już bać się planów króla Agamemnona.

Do komnaty weszli Hektor i Deifobos. Starszy z braci był zamyślony i ponury, drugi wydawał się bardzo spokojny.

— Helena zasnęła, a Parys poszedł się wykąpać. Pozazdrościć takiego męża — powiedział cynicznie następca tronu i usiadł obok rodzeństwa. — Wcześniej oskarżała go, że to on jest winny śmierci książąt Sparty. Parys bronił się, mówiąc, że on prawie nie walczy, więc nie jest niczemu winien, ale Helena tylko roześmiała się gorzko i krzyknęła, że jest podłym tchórzem, który nawet boi się ubrudzić krwią.

— Nasz braciszek jej wybaczył — zapewnił od razu Deifobos. — Nie oczekujcie, że się rozstaną i wojna tak szybko się skończy. Prawdziwa miłość musi być burzliwa — zadrwił.

— Bardzo zabawne — skarcił go Hektor. — Parys na pewno jest dumny, że ma takiego brata.

— Jestem dla niego dobrym bratem, lepszym niż ty dla mnie — odparł zaczepnie Deifob. — Podobno próbujesz mi odbić narzeczoną.

Hektor domyślił się, o co chodzi jego bratu, ale postanowił się bronić.

— Ty nie masz narzeczonej.

— Ale mogłem mieć. Eation bardzo chciałby mnie widzieć jako swojego zięcia. Tylko że jego córka spaceruje i flirtuje z tobą. Nie zależy mi specjalnie na małżeństwie, ale Andromacha jest bardzo ładna i nie miałbym nic przeciwko...

— Zamilcz! — krzyknął Hektor, podnosząc się z siedzenia. — Nie pozwolę, żebyś opowiadał o tych plugawych rzeczach w powiązaniu z jej osobą, nie możesz tak nawet myśleć!

— Ależ ty jesteś niewinny, Hektorze — prychnął Deifobos. — Zachowujesz się, jakbym był jakimś potworem przez jakieś głupie plotki, które krążą po karczmach. Uwierz mi, że nie wszyscy są tak delikatni, jak ty, znałem kobiety, które lubiły być batożone.

Hektor w złości wyciągnął rękę, jakby chciał uderzyć brata. Helenos i Kasandra poderwali się, przyglądając się scenie w przerażeniu. Jednak zanim Hektor dotknął twarzy Deifobosa, oprzytomniał i opuścił dłoń.

— W takim razie zostaw swoje upodobania dla takich kobiet, a nie wypowiadaj się o córce dworzanina naszego ojca jak o nierządnicy.

— Spokojnie, spokojnie, nie musisz być zazdrosny — odpowiedział Deifobos lekceważąco. — Żeń się z nią, jeśli chcesz, co mi do tego?

Hektor nie odpowiedział. Nigdy nie pozwalał sobie na myślenie o swoim małżeństwie, poświęcając wszystkie siły wojnie. Nie przyszłoby mu też do głowy, żeby patrzeć na Andromachę inaczej jak na przyjaciółkę, była przecież towarzyszką jego siostry i musiał odnosić się do niej z szacunkiem dla jej niewinności.

Nagle jednak przypomniał sobie chwilę, gdy rozmawiał z nią w ogrodzie po śmierci Mestora. Wtedy po raz pierwszy ujął ją za rękę. Zadrżał na wspomnienie delikatności i ciepła skóry dziewczyny. Gdy myślał o tamtym momencie, ogarniało go jednocześnie podniecenie i poczucie spokoju i przynależności. Pożałował, że nie objął jej wówczas ramionami, nie pogładził po ramionach i szyi, co byłoby zdecydowanie bardziej upajające... Musiał potrząsnąć głową, by przywołać się do porządku.

Gdy wyszedł już z komnaty brata, natknął się na Kreuzę i zapytał ją, czy widziała dziś Andromachę. Siostra odpowiedziała, że dziewczyna odwiedziła ją, ale wyszła już dawno.

Hektor poczuł zimny dreszcz. Po raz pierwszy od miesięcy, podczas pobytu w pałacu, Andromacha nawet się z nim nie przywitała.


Helena obudziła się wieczorem, jeszcze bardziej zmęczona i zrozpaczona niż przed zaśnięciem. Na myśl o śmierci braci czuła palący ból. Mimo że często się kłócili, a ona miała ochotę wydrapać im oczy, nie naruszało to ich głębokiej rodzinnej miłości. Gdy byli dziećmi, Kastor i Polluks pozostawali jej ukochanymi towarzyszami zabaw, którzy nigdy nie odtrącili jej dlatego, że była dziewczynką. Dorastali razem, dzielili smutki i radości, wspierali nawzajem po jej porwaniu i późniejszej śmierci swojego siostrzeńca. Bracia nigdy jej nie opuścili i nie odwrócili się od niej, a ich więź podkreślała jeszcze świadomość, że byli trojaczkami, razem od początku. Tracąc chłopców, Helena miała poczucie, że została pozbawiona cząstki duszy, a jej ból zwiększało poczucie, że to ona jest współwinną ich śmierci. Kastor i Polluks udali się na wojnę, aby ją odbić i pomóc jej powrócić do domu. Próbowała pocieszać się tym, że nie miała wpływu na swoje porwanie, ale cały czas dręczyły ją przekonanie, że gdyby w pewnym momencie postąpiła inaczej, nie doszłoby do konfliktu i jej bracia nie musieliby zginąć.

,,Nie tylko oni zginęli z mojej winy" myślała podczas spożywania kolacji, czerpiąc ulgę z faktu, że Parys ,,uszanował jej żałobę" i postanowił jej dziś nie odwiedzać. ,,Od dwóch lat Grecy i Trojanie oddają życie, ponieważ byłam tchórzem i nie potrafiłam sprzeciwić się Parysowi. Królowa Amazonek też umarła z mojego powodu. Krew ich wszystkich jest na moich rękach". Była wręcz gotowa przyznać trojańskim kobietom, że jest ladacznicą i powinna zapłacić za zło, które wydarzyło się za jej sprawą.

Mimo że wcześniej przespała kilka godzin, gdy tylko zjadła i zażyła kąpieli, poczuła, że oczy znów się jej zamykają. Położyła się, mając nadzieję, że sen da jej chwilę zapomnienia o brutalnej teraźniejszości, że Hypnos[3] i Morfeusz[4] ześlą na nią swoje błogosławieństwo.

Nie wiedziała, jak długo spała, gdy poczuła, że do jej komnaty wpada silne, białe światło i zmusza ją do otwarcia oczu. Delikatnie podniosła się i wstała z łóżka. Gdy podeszła do okna, skąd zdawał się docierać blask, ujrzała przed sobą bliźniaków.

Uśmiechali się do niej, tak samo weseli i pełni życia jak wtedy, gdy widziała ich po raz ostatni. Nosili na sobie srebrne, gładkie zbroje, a złote włosy spadały im delikatnie na ramiona. Helenie zaparło dech w piersiach z zaskoczenia i łez, które wypełniły jej oczy.

— Witaj, siostrzyczko — odezwał się Polluks. — Nie przywitasz się z nami?

— To naprawdę wy — powiedziała z nagłą radością Helena i podbiegła w ich stronę. Po chwili cała trójka złączyła się w uścisku. — Ale... co tu robicie?

— Jesteśmy synami Zeusa — uśmiechnął się zadziornie Kastor. — W połowie nieśmiertelni. Tak jak Herakles po śmierci trafił na Olimp, a w zaświatach przebywa tylko jego cień, tak my mamy prawo odwiedzać ziemię. — Popatrzył na siostrę z miłością. — Wiemy, że jesteś tu samotna, więc postanowiliśmy cię odwiedzić.

— Jesteście tak kochani... — wyszeptała Helena. Jej serce wypełniała ogromna, bezgraniczna miłość, dla której śmierć i czas nie były żadną barierą. Storge, miłość rodzinna. — I nie żyjecie przeze mnie... — wydała ciche westchnienie.

— Nie płacz, siostrzyczko... — poprosił Kastor i pogłaskał ją po ramieniu. — Każdy ma swój los. Naszym była śmierć w młodym wieku. Ty musisz jeszcze wykuć swój.

— I naprawdę nie musisz nad nami płakać — dodał Polluks. — Tam, gdzie jesteśmy, jest naprawdę wspaniale, prawda, Kastor?

— Spełniły się nasze wszystkie marzenia — potwierdził jego bliźniak z uśmiechem. — Po śmierci poznaliśmy wszystkich herosów, których podziwialiśmy w dzieciństwie, Heraklesa, Perseusza, Jazona, wszystkich Argonautów... — Jego twarz promieniała radością. — Nie jesteśmy uwiązani do jednego miejsca, możemy przemierzać świat w nieskończoność, zwiedzać każde morze... i niebo...

Wskazał na rozgwieżdżony nieboskłon za oknem. Helena wysunęła głowę i zobaczyła dwie lśniące, nieznane jej wcześniej gwiazdy na szczycie nieba. Razem z kilkoma pomniejszymi zdawały się tworzyć obraz dwóch trzymających się za ręce młodzieńców.

— To my — wyjaśnił pogodnie Polluks. — Gdy poczujesz się samotna, możesz na nie spoglądać. Zawsze będziemy obok — zapewnił ciepło i po raz kolejny uściskał siostrę. — Teraz musimy już zniknąć, ale będziemy cię odwiedzać. Tylko nie mów o tym nikomu, bo uznają cię za wariatkę.

— Kocham was i cieszę się, że nie musimy się w pełni rozstać — szepnęła Helena. — Ale nigdy nie pogodzę się z tym, że nie przeżyjemy razem reszty życia.

— Kiedyś połączymy się na dobre — przypomniał Kastor. — To zaleta życia śmiertelników. Żadne rozstanie nie jest ostateczne. — Spojrzał znacząco na Polluksa, a Helena zadrżała, gdyż przypomniała sobie, że drugi brat miał popełnić samobójstwo.

— Ale niech się to nie stanie zbyt szybko — upomniał ją żartobliwie Polluks. — Musisz w końcu wrócić do Sparty i ucałować od nas stare kąty. — Pochylił się i pocałował kobietę w czoło. Jego dotyk był inny, mniej namacalny, ale bez wątpienia rzeczywisty.

— Kocham was obu bardzo — powiedziała na pożegnanie Helena, nie starając się nawet powstrzymać spływania łez.

— My ciebie też — zapewnili jednocześnie bliźniacy, a Kastor dodał:

— Ale nie płacz tyle, nie do twarzy ci z tym.


Hektor był coraz bardziej zaniepokojony nieobecnością Andromachy. Wiedział od Kreuzy, że dziewczyna czasem pojawiała się w pałacu, ale nie szukała już jego towarzystwa i nie odwiedzała go, co bardzo go martwiło. Dopiero teraz w pełni pojął, jak rozmowy z nią i czuła bliskość utrzymywała go przy zdrowych zmysłach, pozwalała mu zapomnieć o trudach i okrucieństwie, z jakim zmagał się na co dzień. Andromacha nie była tylko powiernicą, była jego pokojem w czasach wojny.

W końcu postanowił napisać do niej list z prośbą o spotkanie i przekazać do domu dziewczyny. Ze zdumieniem odkrył, że denerwuje się bardziej niż przed kolejną bitwą, jakby od odpowiedzi Andromachy miało zależeć jego życie.

Wkrótce rzeczywiście odpowiedź nadeszła, ale jeszcze mocniej przygnębiła ona Hektora. Andromacha napisała, że bardzo żałuje, ale ojciec uznał, iż jako niezamężna dziewczyna nie powinna pokazywać się z mężczyznami i dlatego musi pozostać jedynie jego ,,oddaną sługą".

Hektora ogarnęła głucha rozpacz. Domyślał się, że do Eationa musiały dojść te pogłoski, o których wspominał Deifobos, i mężczyzna przestraszył się, że jeśli jego córka zostanie posądzona o romans z następcą tronu, nie znajdzie innego konkurenta i ostatecznie zostanie starą panną. Wszyscy przecież oczekiwali, że pierwszy książę Troi poślubi jakąś cudzoziemską księżniczkę, która wniesie mu ogromny posag, a on sam nigdy nie zadeklarował, że patrzy na Andromachę jak na kobietę. Ale w tej chwili całkowicie zrozumiał, że patrzył.

Nigdy nie myślał za wiele o miłości, spodziewając się, że będzie zmuszony zawrzeć małżeństwo polityczne, więc nie rozpoznał uczucia, gdy na nie trafił. Nie zauważył, jak bliska stała mu się Andromacha, jak nauczył dzielić się z nią myślami, do których nie dopuszczał nikogo innego, jak jej obecność sprawiała, że czuł ciepło i błogość na sercu, a jednocześnie jak z każdym dniem coraz bardziej uwielbiał wpatrywać się w jej twarz. Na myśl, że mogłaby znaleźć się w jego ramionach, krew zaczęła mocniej pulsować mu w żyłach. Znalazł miłość idealną, która była jednocześnie erosem, pragmą[5] i agape[6]. Nie mógł z niej zrezygnować. Szybko więc się przebrał i ruszył do domu Eationa.

Ojciec Andromachy przebywał w komnacie rodzinnej, oikosie, i na widok wchodzącego księcia natychmiast podniósł się i popatrzył na niego ze zdziwieniem.

— Czy coś się stało, panie?

— Nic złego, chyba — odpowiedział Hektor. — Przyszedłem poprosić cię o rękę Andromachy.

Eation przez chwilę nie odpowiedział, jakby musiał dopiero zrozumieć i przyjąć do siebie jego słowa.

— To wielki zaszczyt — powiedział w końcu. — Nie spodziewałem się tego, książę... Czy król Priam nie będzie miał nic przeciwko?

— Zaakceptował to, że jego drugi syn poślubił żonę innego mężczyzny, więc teraz powinien jeszcze bardziej się ucieszyć — stwierdził Hektor. — Moje intencje są szczere. Kocham Andromachę i chcę, żeby została moją wybraną żoną. Jedyną. Na pewno nie postąpiłaby wbrew woli rodziny, więc najpierw proszę cię, Eationie, o zgodę.

— Ależ... Oczywiście, że się zgadzam, książę! — zawołał Eation z nagłą ulgą. — Będzie to dla mnie wielka radość mieć cię za zięcia. Oczywiście, Andromacha także powinna się zgodzić. Jeśli chcesz, możesz pójść do jej komnaty.

Hektor uprzejmie uścisnął przyszłemu teściowi rękę i udał się do pokoju Andromachy. Dziewczyna siedziała przy oknie i wyszywała. Na widok gościa, zerwała się i wbiła w niego zdumione spojrzenie. Hektor mógł wyraźnie zobaczyć, jak jego ukochana drży i na przemian blednie i rumieni się.

— Ja... Nie chciałam cię urazić tym pismem, książę — odezwała się w końcu nieśmiało.

— Nie uraziłaś mnie. — Hektor zbliżył się do niej. — Twój ojciec miał rację. Zależy mu na twojej przyszłości, a gdybym kręcił się wokół ciebie bez deklaracji, inni mężczyźni baliby się narażać rodowi królewskiemu i zabiegać o ciebie... Chociaż bogowie mi świadkiem, że nie chciałbym, by to robili.

— Nie rozumiem... — wykrztusiła Andromacha. Hektor zauważył, że w jej oku pojawiła się pojedyncza łza i powstrzymał chęć otarcia jej.

— To ja chciałbym być twoim mężem, Andromacho — wyznał. Delikatnie ujął ją za rękę. — Pokochałem cię. Byłem głupi i ślepy, że tego nie zauważyłem, wybacz mi. O niczym bardziej nie marzę tak jak o wzięciu cię za żonę... jeśli tylko i ty mnie kochasz. — Ścisnął jej dłoń na potwierdzenie swojego zapewnienia.

— Naprawdę mnie kochasz... — powiedziała Andromacha w zamyśleniu.

— Jeśli obawiasz się o moją wierność, to przyrzekam, że są to płonne strachy — dodał Hektor. — Już dawno obiecałem sobie, że nigdy nie skarzę żadnej kobiety na życie w ciągłej niepewności co do względów męża, jaką musi znosić moja matka. Zbyt wiele jej łez widziałem. I na pewno nie chciałbym stać się jej sprawcą u ciebie. Zrobię wszystko, by cię nie zawieść — głos zaczął mu się łamać z emocji i wzruszenia. — Jest tylko jedna rzecz, o której musisz wiedzieć. Nie wycofam się z pola walki, nie zostawię moich ludzi. Codziennie będę narażony na śmierć z rąk Greków. Jeśli nie jesteś gotowa na taką niepewność, zrozumiem. Nie wybaczyłbym sobie jednak wyparcia się ojczyzny i myślę, że ty także nie poślubiłabyś człowieka niehonorowego.

Wpatrywał się w nią błagalnie. Mimo że obiecywał sobie, że nie wykorzysta swojej pozycji i nie zmusi Andromachy, by poślubiła go wbrew woli, bał się, że jeśli dziewczyna mu odmówi, cały świat straci dla niego sens i nic nie wypełni już tej pustki. Nie spodziewał się, że można tak głęboko pokochać.

— Jeśli mnie nie chcesz, oczywiście, nie będę ci się narzucał — wyszeptał, pragnąc sam w to uwierzyć.

— Chcę cię! — krzyknęła nagle Andromacha i podniosła na niego załzawione brązowe oczy. — Jestem w tobie zakochana od dłuższego czasu! Po prostu to wszystko mnie zaskoczyło... Nigdy nie przypuszczałabym, że zapragniesz kogoś tak zwyczajnego, jak ja.

— Nie jesteś zwyczajna, dla mnie jesteś najcenniejszą istotą we wszechświecie — zaprzeczył Hektor i objął ją lekko. — Od dwóch lat żyję jedynie wojną i poczuciem, że muszę ocalić moją rodzinę i kraj, że muszę poświęcać się i bronić innych... Przy tobie po raz pierwszy od dawna poczułem się wolny i szczęśliwy. Poczułem, że mam w sobie pokój. To najpiękniejsze uczucie na świecie i nie chcę go stracić.

— Ja także cię kocham i myśl o naszym ślubie wydaje mi się bajką... — odpowiedziała Andromacha, pozwalając sobie odwzajemnić uścisk. — Ale... czy król i królowa nie będą mieli nic przeciwko? Nie jestem księżniczką, nie pomnożę chwały Troi.

— Będą musieli się zgodzić, bo ja z ciebie zrezygnuję — odparł mężczyzna. — A większego skandalu niż ślub Parysa w Troi nie będzie. — Pogłaskał wybrankę po policzku. — Będziesz w przyszłości wspaniałą królową, bo nie znam nikogo tak mądrego, rozsądnego i dobrego jak ty. Troja będzie mi za to wdzięczna... Choć w tej chwili myślę głównie o tym, jak ja będę wdzięczny losowi, nie musząc się już nigdy z tobą rozstawać.

Andromacha skinęła głową, przepełniona przeszywającą ją miłością. To naprawdę się stało. Człowiek, o którym nie pozwalała sobie marzyć, którego mogła jedynie wielbić w ukryciu, naprawdę ją pokochał. Chciał zostać jej mężem, wprowadzić ją do swojego domu, dać jej dzieci... Nie będzie musiała oglądać go z inną kobietą, wyobrażać sobie, co byłoby, gdyby to ona mogła podzielić z nim życie. To wszystko stanie się jej udziałem. Połączą się na zawsze. Nic nie będzie mogło ich rozdzielić.

— Ja także będę wdzięczna — uśmiechnęła się. — Zgadzam się, Hektorze. Będę twoją żoną.

Uszczęśliwiony Hektor roześmiał się, ujął jej twarz w dłoni i pocałował. Ogarnęła go głęboka namiętność. Stało się tak, jak powinno. Andromacha była jego. Nareszcie mógł bez obaw wpleść ręce w jej włosy i rozkoszować się ich miękkością, poznać smak jej ust i przesuwać rękami po jej skórze, czując, jak dziewczyna drży pod jego dotykiem. Chciałby trwać w tej chwili w nieskończoność, całować ją i pieścić w wynagrodzeniu za ten czas, gdy był głupcem i się na to nie zdobył.

— Powiedziałaś, że pokochałaś mnie już wcześniej... — Na chwilę oderwał się od ust narzeczonej, choć nadal trzymał ją w ramionach i stykał swoje czoło z jej. — W takim razie musiałaś bardzo cierpieć, gdy ja byłem tego świadomy.

— Cierpiałam i powtarzałam sobie, że jestem głupia, pozwalając sobie tak myśleć o księciu — przyznała niechętnie Andromacha. — Ale teraz jestem już szczęśliwa. Nie musisz się obwiniać.

— Ale będę to robił. I zrobię wszystko, żebyś już nigdy się tak nie poczuła — obiecał Hektor. — Żaden mąż nie będzie kochał żony tak jak ja ciebie. Nigdy już nie zwątp, że jesteś dla mnie najważniejsza.

Po czym znów zaczął ją całować na potwierdzenie swych słów.


1. ,,(...) mogę zawołać Hefajstosa" – istnieje mit, gdzie Hefajstos, po rozstaniu z Afrodytą, zakochał się w Atenie. Złośliwy Posejdon wmówił mu, że ona również jest w nim zakochana, więc kiedy Atena przybyła po swoją zbroję do kuźni Hefajstosa, bóg po prostu rzucił się na nią, chcąc skonsumować ten ,,związek". Atena jednak wyrwała, ale część nasienia Hefajstosa trysnęła na nogę bogini. Atena wytarła się kawałkiem wełny, którą rzuciła na ziemię, a ta wydała z siebie dziecko o imieniu Erechteus. Atena wychowała swojego (właściwie) syna samotnie w tajemnicy przed bogami, a potem Erechteus został królem Aten. Tak więc Atena, będąc wieczną dziewicą, doczekała się potomka, którego nawet nie musiała rodzić.

Musiałam to zawrzeć, może to dziwne, ale uwielbiam ship Ateny i Hefajstosa XD

2. Machaon – wojskowy medyk na wojnie trojańskiej, syn Asklepiosa. Według niektórych wersji także był zalotnikiem Heleny, chociaż u mnie nie, bo jeszcze by ją uwiódł swoją wiedzą medyczną.

3. Hypnos – bóg i uosobienie snu, brat Tanatosa.

4. Morfeusz – bóg marzeń sennych, syn Hypnosa.

5. Pragma – w języku greckim określenie na dojrzałą, stałą miłością, utożsamianą z więzią małżeńską.

6. Agape – w języku greckim miłość bezinteresowna.


Mam nadzieję, że nie chcecie mnie zabić po tym rozdziale i końcówka choć trochę wynagrodziła śmierć bliźniaków!

Myślę, że ten rozdział potrzebuje też małej notki wyjaśniającej, jeśli chodzi o dwa główne wątki.

Co do śmierci bliźniaków, nie znalazłam nigdy żadnej spisanej opowieści, gdzie rzeczywiście walczyliby w wojnie trojańskiej, natomiast na pewno zginęli już po ucieczce/porwaniu swojej siostry. W ,,Iliadzie" Helena obserwuje zza murów Troi wojska greckie (dziesięć lat po wybuchu wojny) i dziwi się, nie widząc tam swoich braci, obawia się, że ci wstydzą się jej opinii i dlatego nie wzięli udziału w wojnie, jednak narrator (o ile można o nim mówić w przypadku eposu) informuje czytelnika, że Kastor i Polluks już nie żyją, a ich siostra o tym nie wiedziała. Z kolei w ,,Helenie" Eurypidesa Menelaos po odnalezieniu żony informuje ją o śmierci jej matki i braci.

O Kastorze i Polluksie wiadomo, że pierwszy z nich zginął w bitwie, natomiast drugi okazał się nieśmiertelny, nie mogąc jednak żyć bez brata, poprosił Zeusa, by ten zabrał ich obu. Bliźniacy mogli więc spędzać pół roku w Hadesie, a pół na ziemi i/lub zostali na niebie gwiazdozbiorem bliźniąt. Byli też greckimi patronami żeglarzy i żołnierzy.

Co ciekawe, istnieje też wersja, gdzie także Helena po śmierci staje się gwiazdą na niebie i opiekunką marynarzy.

Chciałabym poruszyć też wątek Hektora i Andromachy, ponieważ dostawałam pytania, czy ich relacja rzeczywiście była szczęśliwa i czy było to małżeństwo z miłości. Co do powodów zawarcia związku, to, jak chyba kiedyś wspominałam, większość opowieści o wojnie trojańskiej rozgrywa się już pod koniec wojny, gdzie Hektor i Andromacha są już razem i mają dziecko, nie wiadomo więc jak wyglądały początki tego związku. Jak też raz pisałam, Andromacha oryginalnie nie była Trojanką, ale księżniczką jednego z krajów Azji Mniejszej i córką sojusznika Priama, więc w tej wersji rzeczywiście mógł to być ślub będący potwierdzeniem współpracy. Nie chcę Was też oszukiwać, więc powiem, że istnieje wersja, spisana choćby w ,,Andromasze" Seneki, gdzie Andromacha wspomina męża, mówiąc, że ten miał kochanki i nieślubne dzieci, a ona to znosiła i wychowywała nieswoje potomstwo. Co warto jednak zaznaczyć, podobnie jak w przypadku Heleny i Menelaosa w ,,Odysei", ta informacja nie służy temu, by ,,naruszyć" obraz miłości małżonków. W ,,Andromasze" antagonistką do tytułowej bohaterki jest Hermiona, córka Heleny, która (jak pisałam w Q&A) jest postacią bardzo niezależną, wyemancypowaną, myślę, że spokojnie mogącą uchodzić za ikonę feminizmu. Hermiona jest zdradzana przez męża i protestuje przeciwko temu, domaga się traktowania na równi z mężczyznami i szacunku dla swojej pozycji, co dla starożytnych było czymś niewyobrażalnym, dlatego ,,dobra" Andromacha musi pouczyć ,,złą" feministkę Hermionę i powiedzieć jej, jak zachowuje się prawdziwa kobieta i taki w moim odczuciu był cel wątku ze zdradami Hektora. Ja natomiast nie mam zamiaru przekonywać Was,że kobiety powinny być posłuszne mężczyznom, wręcz odwrotnie.

W wersjach mitu, gdzie autorzy nie czuli potrzeby potwierdzania ,,podrzędnej" roli żony, związek Hektora i Andromachy jest w pełni szczęśliwy i harmonijny. W ,,Trojankach" Górnickiego (co ciekawe - też na podstawie Seneki!) Andromacha wręcz chwali się tym, że ona i jej mąż byli wobec siebie zawsze wierni i lojalni, w przeciwieństwie do innych burzliwych związków z tego mitu. W ,,Achilleis" Wyspiańskiego Hektor wyznaje żonie, że to ona jest jego prawdziwym wsparciem i rodziną (bo Hektor, podobnie jak inni bohaterowie tej sztuki, jest dekadentem i ma depresję, bo rodzice faworyzują Parysa). Na deser zostawiam sobie Homera, gdzie Hektor rzeczywiście decyduje się iść do boju i zaryzykować owdowienie żony, jednak zapewnia ją, że nie wyklucza to miłości do niej i prosi, by nie rozpaczała, bo on wolałby umrzeć, niż patrzeć na jej łzy. Szczerze mówiąc, jeśli miałabym wskazać w ,,Iliadzie" jakiś wątek romantyczny z prawdziwego zdarzenia to jest to relacja Hektora i Andromachy, nie Achillesa i Bryzeidy czy Heleny i obu jej mężów.

Mam nadzieję, że ta informacja była wyczerpująca i Was usatysfakcjonowała :)

Rozdział z dedykacją dla Fraochoir , która pięknie nadrobiła wszystkie rozdziały, sprawiając mi mnóstwo radości swoimi komentarzami. Jeśli lubicie romanse na tle średniowiecznym, zapraszam Was do jej ,,Niechciany mąż, niechciana żona", opowieści o zaaranżowanym małżeństwie znanego wszystkim szeryfa z Nottingham.

A jeśli dotrwaliście aż tutaj, to w nagrodę macie zrobioną przeze mnie grafikę z Hektorem i Andromachą:



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro