Rozdział ósmy. Helena ze Sparty.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Rozdział trochę dłuższy od ostatnich, ale to chyba dlatego, że podobnie jak tamten z zaręczynami Heleny, kończy pewien etap w historii bohaterów. Ale spokojnie, nie jest aż tak długi, ma ,,tylko" sześć tysięcy słów.


Być kochanym za to, czym jest się naprawdę, oto najwyższe wyróżnienie. Większość kocha w innych tylko własne projekcje, własne ja i własną wersję drugiego.

Johann Wolfgang Goethe


Nurkować głębiej w morskiej toni czy kałuży
Jak wielu już to powiedziałeś "kocham cię".
Już czas, byś to zrozumiał, że
Donikąd prowadzą twoje ścieżki?
Ten wir pochłania go ślepo.
Jego marzenia i jego lęki przed światłem.
Co można zrobić, jak słońce nadal mu przyświeca
Tam, gdzie ty sam płyniesz do sieci?

MakSim ,,Золотыми рыбками" (,,Zolotymi rybkami")



Dwa tygodnie później trojańska rodzina królewska jadła wspólnie śniadanie, gdy Priam rozpoczął temat stosunków z miastami greckimi.

— Agamemnon, król Myken, jest nam niechętny i utrudnia działalność naszym statkom handlowym i handlarzom, wymuszając niedorzecznie wysokie cła. Skarbiec Troi może na tym bardzo ucierpieć.

— Nie możemy przenieść naszych stosunków handlowych bardziej na wschód? — zasugerował Imbrios, zięć Priama. Był on mężem Medesykasty, córki jednej z nałożnic króla. Priam darzył wielką sympatią zarówno dziewczynę, jak i jej małżonka, stawiając ich na równi z dziećmi urodzonymi przez Hekabe. Sama królowa z trudem ukrywała swoją irytację z tego powodu.

— Imbrios ma rację — poparł brata Helenos. — Dlaczego chcesz się przed kimś uniżać, ojcze? Zwłaszcza przed człowiekiem, o którym mówią... — Ściszył głos, ze względu na obecność młodszego rodzeństwa przy stole. — Że aby przejąć władzę, zabił rodzonego kuzyna i jego małego synka, a potem zmusił do ślubu żonę zmarłego?

— Prywatne sprawy Greków mnie nie interesują — odparł sucho Priam. — Obchodzi mnie to, że są dobrymi sojusznikami i chcę utrzymywać z nimi stosunki handlowe. Dlatego postanowiłem poszukać pomocy u brata Agamemnona, Menelaosa, króla Sparty. Uradzimy się z nim i skłonimy go, by przekonał brata do naszej sprawy.

Wszyscy byli tak skupieni na słowach króla, że nie zauważyli nagłej bladości i wyrazu przerażenia na twarzy Kasandry oraz błysku w oczach Parysa.

— Hektorze, czy mógłbyś się udać do Sparty w najbliższym czasie? — Priam zwrócił się do swojego następcy.

— Wybacz, ojcze, ale mam zobowiązania wobec ludzi, którymi dowodzę — odpowiedział Hektor. — Będę wolny za najwcześniej dwa miesiące.

— Za późno — westchnął jego ojciec. — Ciebie, Deifobosie, nie wyślę, bo pomyślą, że w Troi są same pijusy, a Helenos ma mnóstwo obowiązków w świątyni.

— Ja mogę się tam udać, drogi ojcze — zaproponował Imbrios, gdy nagle odezwał się donośnym głosem Parys:

— Czy mógłbym to być ja, ojcze? Chciałbym w końcu zacząć pełnić obowiązki księcia.

— Przecież przebywasz w pałacu dopiero od dwóch tygodni... — wydusiła niepewnie Kasandra, spoglądając na ojca i szukając u niego nadziei.

Parys z trudem powstrzymał się przed posłaniem siostrze wściekłego spojrzenia. Nie dość, że umniejszyła jego autorytet, to jeszcze próbowała zniszczyć jego życiową szansę. Afrodyta naprawdę miała go pod opieką, skoro wszystko układało się idealnie tak, by zetknąć go z Heleną. Za kilka dni mógłby już znaleźć się w Sparcie, zdobyć swoją kobietę i wypełnić los. Nie mógł pozwolić, by cokolwiek go powstrzymało.

— Nie chcę tylko korzystać z przywilejów urodzenia. — Starał się zabrzmieć przekonująco. — Chcę udowodnić, że naprawdę zależy mi na reprezentowaniu Troi.

Priam wyglądał na rozdartego między ukochanym i szanowanym zięciem a odnalezionym synem, któremu za wszelką cenę chciał udowodnić miłość. Nagle rozległ się głos królowej Hekabe:

— Parys ma rację. Niech pojedzie do Sparty i cała Grecja się dowie, że Troja ma nowego księcia.

Jej jasnozielone oczy błyszczały determinacją. Przez ponad dwadzieścia lat musiała godzić się z rolą żony, która co prawda jest pierwsza w oczach świata, ale musi nieustannie walczyć o uwagę króla dla siebie i swoich dzieci. Pogodziła się już z tym, że dla Priama nigdy nie będzie jedyną kobietą i długo znosiła to, że jej mąż sypia i płodzi dzieci z innymi. Nie miała jednak zamiaru zaakceptować zrównywania nałożnic i bękartów ze sobą i swoimi legalnymi, wydanymi w bólach potomkami.

— Dobrze — zgodził się w końcu Priam. — Czas, żeby świat poznał księcia Parysa.

Gdy wszyscy zaczęli opuszczać jadalnię, Kasandra podbiegła do swojego bliźniaka i złapała go za ramiona.

— Błagam, zrób coś z tym! Niech Parys nie jedzie do Grecji! Zatrzymaj go, powiedz, że coś widziałeś, zaoferuj się, że sam pojedziesz!

— Na bogów, co się stało?! — wykrzyknął Helenos, widząc strach w oczach siostry.

— Nie wiem, ale się stanie... — wydyszała Kasandra. — Wiem, że stanie się coś strasznego i że ma to związek ze Spartą i Parysem. Niech on nie jedzie.

Helenos westchnął ciężko. Wierzył w przepowiednię siostry i byłby gorącym orędownikiem tego, żeby Parys po prostu siedział w domu, ale podejrzewał, że rodzice nie wezmą pod uwagę jego zdania. Za bardzo chcieli udowodnić odnalezionemu synowi, że go kochają i żałują porzucenia. Ojca może udałoby się przekonać po wielu staraniach, ale matka nigdy nie wybaczyłaby mu, gdyby podważył prawa któregoś z jej dzieci. Bardzo możliwe, że nie pozwolono by mu zostawić obowiązków kapłana Apolla, a wówczas do Sparty pojechałby Imbrios, mąż znienawidzonej przez matkę Medesykasty. Dziewczyna urodziła się kilka miesięcy po nim i Kasandrze i była córką nałożnicy, którą Priam wziął sobie niedługo po ,,śmierci" Parysa. Helenos podejrzewał, że między Hekabe a matką Medesykasty musiała panować wręcz wojna o uwagę króla i że królowa była zdeterminowana, by urodzić kolejne dziecko wcześniej niż jej rywalka. Co dziwne, mimo to miał wrażenie, że wobec niego i Kasandry matka jest dużo bardziej chłodna niż w przypadku reszty rodzeństwa.

— Nie dam rady, Kasandro, ojciec i matka za bardzo pragną podkreślenia, że Parys jest ich synem i księciem Troi — odpowiedział ze smutkiem. — Ale będę się modlił, by bogowie chronili Troję.

— Jesteś kapłanem Apolla, a ja jemu nie ufam — stwierdziła ponuro Kasandra. — Módlmy się lepiej do Artemidy.


Następny tydzień Parys spędził, poznając politykę, geografię i zwyczaje Sparty. Nie interesowało go to szczególnie, ale udawał bardzo zaabsorbowanego opowieściami słyszanymi od ojca i Hektora, by nie budzić podejrzeń co do prawdziwego celu swojego wyjazdu. Początkowo zastanawiał się, czy nie zwierzyć się komuś, że nie wróci do Troi sam, ale obawiał się, że rodzina mogłaby wówczas pokrzyżować jego plany. Nie znał ich na tyle, by móc im w pełni zaufać. Może uznaliby, że jednak przyniesie im zgubę i postanowili go zabić?

Poza tym istniała szansa (niewielka), że wcale nie znajduje się pod szczególną opieką Afrodyty i Helena go odrzuci, a wówczas zostałby pośmiewiskiem całego miasta. Zdecydowanie lepiej było spokojnie czekać i słuchać nudnych opowieści Hektora.

— Cieszę się, że w końcu ktoś chce mi pomagać w sprawach królestwa — powiedział brat, nieświadomy, że Parys w rzeczywistości wcale nie interesuje się polityką. — Na Deifobosa nie mam co liczyć w takich sprawach, Helenos jest bardzo zajęty służbą kapłańską, a Troilus jest jeszcze bardzo młody i uważa, że jedyny sposób, aby uczynić Troję wielką, to ćwiczyć całymi dniami i wydawać pieniądze na wojsko. Nie dba o takie rzeczy jak układy, handel czy podatki.

Parys również o to nie dbał, o wojsko zresztą także nie, ale Hektor nie musiał o tym wiedzieć. Interesowały go za to losy królewskiej rodziny Sparty, o której nie miał okazji usłyszeć w górskiej głuszy. Od Hektora dowiedział się, że rzeczywiście królową tego kraju jest kobieta imieniem Helena i że plotkuje się o romansie jej matki z Zeusem. Została jednak uznana przez zmarłego króla Tyndareosa i odziedziczyła koronę Sparty, którą po ślubie przekazała Menelaosowi, dawniej księciu Myken. Była jego żoną od pięciu lat i miała córkę o imieniu Hermiona.*

Wzmianka o dziecku zaniepokoiła Parysa. Wierzył, że Helena porzuciłaby dla niego męża, który z pewnością był brzydki, nudny i nie dbał o nią. Nie wiedział jednak, czy zdoła ją nakłonić do opuszczenia swojej córki, a nie mógł przecież zabrać kilkuletniej dziewczynki do Troi. Zdawał sobie sprawę, że niektóre kobiety są całkowicie szalone na punkcie swoich dzieci i nie odstępują ich na krok. Nawet gdyby rozkochał w sobie Helenę, czy miłość macierzyńska nie okazałaby się silniejsza? W końcu jednak powiedział sobie, że martwi się niepotrzebnie i że skoro Afrodyta obiecała mu Helenę, to będzie ją miał. Gdy zrozumie, że są sobie przeznaczeni, nie będzie martwiła się córką. Zostawi ją przecież w królestwie pod dobrą opieką, a jeśli będzie bardzo chciała, może mieć więcej dzieci z nim. Nie chciał być ojcem w czasach małżeństwa z Ojnone i teraz też szczególnie o tym nie marzył, ale w pałacu będą mieli przecież nianie i mamki, więc narodziny dziecka nie wpłyną na jego codzienność. Przypomniał sobie też, że przecież taka Hekabe nie tylko go porzuciła, ale skazała na śmierć, mimo że sprawiała wrażenie dobrej, łagodnej kobiety. Może tylko wiejskie kobiety są tak nadopiekuńcze. Skoro jego matka nie miała oporów, by zostawić swoje dziecko, Helena też nie powinna ich mieć, zwłaszcza że jej córka nadal będzie żyła i nie zagrozi jej niebezpieczeństwo.


Gdy już znalazł się w królestwie Spartan, w głowie Parysa pojawiły się obawy, czy postępuje słusznie. Czy powinien ryzykować swoją nową pozycją i relacjami z prawdziwą rodziną dla kobiety, której nawet nie znał? Co jeśli ojciec nie zaakceptuje Heleny i będzie próbował go zmusić do oddania jej mężowi? Musiałby wówczas wybierać między obiektem swojego pożądania i darem bogini a szczęśliwym, dostatnim życiem, jakie miał w Troi. I nie był pewny, co by wybrał.

A co jeśli Helena wcale nie była taka piękna, jak opowiadała Afrodyta? Może jednak bogini zakpiła sobie z niego, chcąc zdobyć złote jabłko? Co jeśli ,,najpiękniejsza kobieta świata" go rozczaruje i okaże się, że wszystkie jego działania były nic niewarte?

Jednak wszystkiego jego obawy pierzchły, gdy zaprowadzono go do sali tronowej spartańskiego pałacu i przedstawiono przed królem i królową. Na samego Menelaosa nie zwrócił uwagi, później przyjdzie czas na przejmowanie się nim. Nie mógł oderwać wzroku od stojącej przy nim kobiety. Naprawdę była przepiękna, piękniejsza od jego siostry Laodike, której uroda mogłaby uchodzić za nieco wulgarną, podczas gdy Helena wyglądała szlachetnie i dystyngowanie. Była wysoka i smukła, miała jasne, falowane włosy i oczy tak błękitne jak niebo. Z trudem powstrzymał się przed bezmyślnym wpatrywaniem w nią i przedstawił się królowi i królowej.

Helena uśmiechnęła się i powitała go uprzejmie, ale potem wróciła do swoich komnat i nie uczestniczyła w jego rozmowach z Menelaosem. Parys musiał więc wysilić cały swój rozum i dokładnie cytować myśli i uwagi Hektora na temat konieczności poprawnych stosunków i handlu między Troją a królestwami achajskimi.

Dopiero wieczorem, podczas uczty na jego cześć, mógł ponownie przyjrzeć się swojemu obiektowi westchnień. W ciężkiej biżuterii, błękitnej sukni z głębokim dekoltem i małym złotym diademie na lekko upudrowanych włosach Helena wydawała mu się jeszcze piękniejsza niż rankiem, a wypite wino sprawiło, że jego myśli stały się coraz śmielsze. Cieszył się, że w tej chwili nikt nie próbował wciągać go w rozmowy o polityce i mógł się skupić na zwróceniu na siebie uwagi swojej wybranki.

— To prawdziwe szczęście, że rodzicom udało się ciebie odnaleźć, panie — zwróciła się do niego królowa Leda, której nie polubił od pierwszego spojrzenia. Matka Heleny wydawała mu się osobą zimną i dumną. — Jak to właściwie się stało, że nie wychowałeś się w pałacu?

Parys wziął głęboki oddech i powtórzył historię, którą wymyślił wcześniej wspólnie z rodzicami. Nikt nie powinien wiedzieć, że król i królowa Troi porzucili swoje dziecko w lesie, a tym bardziej że przed urodzeniem przepowiedziano mu przynoszenie zguby.

— Gdy moja matka leżała osłabiona po porodzie, jakaś służka zabrała mnie i wyniosła z pałacu, a potem powiedziała, że umarłem i mnie pochowała. Zapewne chciała w ten sposób osłabić ród Troi.

— To straszne — odezwała się Helena z litością. — Współczuję ci, panie, i twym rodzicom, że musieliście żyć tak długo bez siebie.

,,Współczuje mi" pomyślał z triumfem Parys. Nie było to pierwsze uczucie, jakie chciał wzbudzić w tej kobiecie, ale mogło przecież stać się początkiem czegoś innego.

— Jesteś niezwykle dobra, pani. — Uśmiechnął się do niej. Helena odpowiedziała mu spokojnym uśmiechem.

— Ale na szczęście udało ci się odnaleźć rodzinę i wrócić do pałacu — powiedział Menelaos. — Oby ci się tam dobrze wiodło, książę.

,,Będzie mi się wiodło, ale tobie nie" pomyślał z irytacją Parys. Miał wrażenie, że głos króla był surowszy i bardziej zimny niż wcześniej. Możliwe, że był zazdrosny o swoją żonę, ale w takim wypadku sam był sobie winien. Parys uważnie obserwował zachowanie Heleny i jej męża wobec siebie i doszedł do wniosku, że ma pełne prawo odebrać przeznaczoną sobie kobietę. Wcześniej spędzał długie godziny, zastanawiając się, czy Ojnone nie miała racji i czy Helena nie uzna, że Menelaos może dać jej więcej niż on, ale starał się uspokajać się wyobrażeniami, że musi to być jakiś stary, brzydki i nudny mężczyzna, a do tego zapewne brutalny, skoro jego rodzony brat dopuścił się dzieciobójstwa.

W pierwszej chwili po przybyciu do Sparty jego pozytywne myśli nieco się rozwiały. Nie ujrzał zgrzybiałego starca, Menelaos mógł mieć około dwudziestu pięciu lat. Z pewnością nie był tak doskonale piękny jak on, wybraniec bogiń, ale Parys musiał chłodno przyznać, że nie powinien odpychać żony od siebie. Król był wysoki i jasnowłosy, miał silne, muskularne ramiona, trzymał się prosto i z godnością, jak przystało na władcę. Właśnie. Menelaos był królem, nawet jeśli tylko przez małżeństwo, a on zaledwie drugim synem, bez większych szans na koronę, na której nawet szczególnie mu nie zależało. Nie chciałby mieć całych dni wypełnionych obowiązkami, jak Hektor. Podejrzewał jednak, że dla wielu kobiet bycie królową było czymś pożądanym.

Na uczcie obawy Parysa zaczęły jednak maleć. Helena i jej mąż nie byli wobec siebie niemili czy nawet chłodni, ale odnosili się do siebie tak jak on do swoich nowopoznanych sióstr. Rozmawiali i uśmiechali się do siebie, ale nie okazywali sobie żadnej namiętności czy czułości, co było dla Parysa niepojęte. Jak można siedzieć obok najpiękniejszej kobiety świata i nie mieć ochoty jej objąć czy przycisnąć dłoni do ust? Gdy on był zakochany w Ojnone, bez skrępowania trzymał ją na kolanach i całował przy ludziach, a przecież nie była nawet w połowie tak pociągająca jak Helena.

,,To małżeństwo polityczne, ich przecież nic nie łączy" przekonywał się Trojańczyk. ,,Wystarczy, że znajdę się z Heleną sam, a przekonam ją, że jesteśmy sobie przeznaczeni i przekonam, by popłynęła ze mną. Może i nie będzie królową, ale będę traktował ją lepiej, jak boginię."

— Już mi się wiedzie — powiedział nagle, nie odrywając wzroku od Heleny. — Mogę gościć na tak wspaniałym dworze.

Przez chwilę nikt mu nie odpowiadał. Zapadła niezręczna cisza, która w końcu została przerwana przez młodą królową:

— Bardzo nam pochlebiasz, książę, prawda? — Spojrzała na męża i matkę.

— Bardzo — odparł chłodno Menelaos. — Jesteśmy ogromnie wdzięczni — dodał i upił łyk wina. Parys nie mógł przestać myśleć, że te słowa zadźwięczały ironią.


— Jak wam poszły rozmowy? — zapytała Helena, gdy zostali sami z mężem.

— Zdaje się, że dobrze — odpowiedział Menelaos chłodno. Zasmuciło to jego żonę, ale uznała, że ma prawo być zmęczony po całym dniu przyjmowania gościa.

— Cieszę się — powiedziała łagodnie i usiadła na krześle.

— Nie wątpię — odparł z ironią Menelaos, chodząc po komnacie i nawet na nią nie patrząc.

Helena poczuła ukłucie w sercu. Mąż nigdy się tak do niej nie odzywał. Kiedy zostawali we dwójkę, od razu zaczynał rozmowę i pytał, jak minął jej dzień, albo po prostu brał ją w ramiona i całował. Teraz zachowywał się, jakby zrobiła mu jakąś krzywdę i nie chciał tracić czasu na rozmowy z nią.

Miała zamiaru już o go o to zapytać, gdy do komnaty weszła młoda służąca.

— Wezwano mnie, żebym pomogła ci przy rozbieraniu się, pani — powiedziała nieśmiało dziewczyna, widząc, że Helena nie jest zachwycona jej obecnością. — Czy... czy przeszkadzam? — Zarumieniła się.

,,Trochę, ale nie w tym, o czym myślałaś" pomyślała królowa, widząc zakłopotanie dziewczyny. Wysiliła się na uśmiech. To w końcu nie wina służby, że Menelaos najwidoczniej się na nią obraził.

— Nie, oczywiście, że nie. Musisz mi pomóc zdjąć z siebie to wszystko.

Gdy służka czesała jej włosy i pomagała przebrać się w tunikę na noc, Helena bacznie obserwowała swojego męża, ten jednak tylko od czasu do czasu rzucał jej pochmurne spojrzenia. Królowa starała się zachowywać dumnie i nie okazywać gniewu czy smutku, choć w głębi siebie była cała roztrzęsiona. Czym mogła go zdenerwować? Przecież przez cały dzień starała się zachowywać spokojnie i godnie. Czy Menelaos miał jej za złe, że w żaden sposób nie pomogła mu w rozmowach dyplomatycznych, skoro to ona była dziedziczką tronu? Ale przecież zawsze wiedział, że nie interesuje jej polityka, układy, a tym bardziej handel i ma pełne zaufanie, że on zajmie się tym lepiej.

Gdy służąca odeszła, podeszła do męża i delikatnie ujęła jego rękę.

— Dlaczego tak mnie traktujesz? Uraziłam cię?

— Nie chcę teraz rozmawiać, jestem bardzo zmęczony — odparł Menelaos i odsunął się od niej. Skrzyżował ręce i bez słów wpatrywał się w nocne niebo za oknem.

— Nie jesteś zmęczony, jesteś zły — zaprzeczyła Helena. — Dlaczego? Zrobiłam coś nieodpowiedniego? Zachowujesz się, jakbym czymś cię obraziła. — Pogłaskała go po plecach. — Nie chcę cię ranić.

Menelaos odwrócił się i spojrzał na nią z żalem.

— Dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego pozwoliłaś temu mężczyźnie się adorować? Od pięciu lat powtarzasz mi, że nie zależy ci na żadnych hołdach i czujesz się wtedy niezręcznie, a teraz jakoś przestało ci to powtarzać.

— Nie rozumiem... — wykrztusiła Helena. — Jeśli ci chodzi o księcia Parysa, to on mnie nie adorował. Po prostu chyba nie umie się zachować. To chyba zrozumiałe, skoro wychował się w górskiej chacie.

— Jestem pewien, że uwodzić kobiety umie. — Skrzywił się Menelaos. — Na uczcie zwracał się właściwie tylko do ciebie, nawet gdy ktoś go o coś pytał, nie odrywał od ciebie wzroku, cały czas powtarzał, jaki to zaszczyt przebywać w twoim towarzystwie i wyglądał, jakby był gotów zedrzeć z ciebie suknię. Jak mogłaś tego nie zauważyć? — W jego głosie brzmiał jednocześnie ból, gniew i wstyd.

— Och... — Helena spuściła głowę ze wstydem. — Nie spodziewałam się, że tak cię to zaboli. Widziałam, że książę okazuje mi większą uwagę niż innym, ale uznałam, że to po prostu oznaka jego nieobycia. Nadal wierzę, że nie chciał cię obrazić, po prostu nie przywykł do stosunków panujących wśród dobrze urodzonych. Podejrzewam, że musiał czuć się bardzo niezręcznie, skoro jest uznawany za królewskiego syna dopiero od kilku tygodni, a już powierzono mu misję. Sama pamiętam, jak bardzo głupia i bezradna czułam się, gdy miałam wyjść za mąż i zostać królową, a przecież byłam wychowywana w pałacu. Wiem, że Parys nie powinien się tak do mnie odnosić, ale nie miałam serca mu tego okazać i podburzyć jego pewność siebie, która na pewno jest teraz bardzo krucha. — Nieśmiało złapała męża za ręce. — I nic się nie zmieniło, naprawdę dziwnie się czuję, kiedy ludzie oceniają tylko mój wygląd i nie kryją się z tym, ale w tym wypadku nie zwróciłam na to uwagi. I nie chcę niczyjej adoracji, chyba że twoją. — Posłała mu przepraszające spojrzenie. — Kocham cię i nie chcę cię ranić. Chcę żebyś był ze mną szczęśliwy.

Z niepokojem czekała na odpowiedź męża, zdając sobie sprawę, że może nie uznać on jej wyjaśnień i nie uwierzyć w jej lojalność. W końcu jednak spojrzenie Menelaosa złagodniało i teraz był po prostu smutny.

— Wybacz — powiedział. — Nie powinienem się tak unosić zazdrością, to poniżające. I nie chciałem cię zranić. Po prostu w pewnym momencie nie mogłem już patrzeć na to, jak on próbuje cię kokietować, i z trudem przypominałem sobie, że nie mogę rzucić się na gościa i wyzwać go na pojedynek w obronie honoru.

— Rozumiem, nie musisz się przede mną wstydzić — zapewniła z czułością Helena. — Ale książę mnie nie kokietował, a nawet jeśli, to bezskutecznie, bo ja pragnę tylko ciebie.

— Wiem. — Menelaos uniósł rękę i pogłaskał żonę po twarzy. — Nigdy nie wątpiłem w twoją wierność i czułem, że niezależnie od tego, jak patrzą na ciebie inni mężczyźni, nic się między nami nie zmieni. Nie wiem, dlaczego tak nagle się to zmieniło.

— Może wcale nie nagle? — zasugerowała Helena. — Mnie też nie jest łatwo słuchać, że pewnie nie mamy więcej dzieci, bo boję się o swoją urodę, a ty wkrótce zaczniesz mnie z tego powodu zdradzać, jeśli już tego nie robisz. Źle się z tym czuję... — wyznała z bólem. — Ale ludzkie gadanie nie odsunęłoby mnie od ciebie.

— Mnie od ciebie też nie. — Menelaos ujął ją za rękę i posadził delikatnie na łóżku. — Masz rację, słuchanie takich rzeczy nie jest przyjemne i patrzenie, jak inni mężczyźni sugerują, że cię pragną, też nie jest przyjemne. Podejrzewam, że gdy Parys wróci do Troi, możni Sparty zaczną się zastanawiać, czy mnie z nim zdradziłaś. Ale najważniejsze, że my wiemy, jak jest naprawdę.

— W takim razie nie bądź już zazdrosny — poprosiła Helena i pocałowała go lekko. — Tak właśnie jest, najważniejsze, że my wiemy, co naprawdę się dzieje. — Uśmiechnęła się figlarnie. — I że ja na przykład wolałabym zbrzydnąć. — Roześmiała się i opadła na pościel.

Menelaos położył się obok niej i przesunął ręką po jej biodrze.

— W takim razie musimy się o to bardzo starać — szepnął i przyciągnął Helenę do siebie.


Następnego ranka Parys jadł śniadanie z rodziną królewską. Tym razem jednak nie czerpał już takiej radości z możliwości podziwiania Heleny. Wolałby od razu z nią pomówić i przekonać, by z nim uciekła. Nie sądził jednak, by udało mu się to w obecności jej męża, matki i córki.

— Masz zamiar wracać do Troi czy wolisz poczekać na odpowiedź od mojego brata, książę? — zapytał go Menelaos. — Ostrzegam, że nasze rozmowy mogą potrwać długo, Agamemnon nie jest człowiekiem, który przejmuje się zdaniem innych.

,,Czy ty próbujesz się mnie pozbyć, człowieku?" pomyślał z niechęcią Parys. Było to całkiem prawdopodobne. Może i król Sparty ignorował żonę, ale to nie znaczy, że nie mógł być o nią zazdrosny i wymagać lojalności, a Parys był świadomy, że na wczorajszej uczcie okazał Helenie nieco więcej uwagi, niż powinien. Dlatego dzisiaj starał się zachowywać spokojnie i powściągliwie, chociaż nie był pewien, ile czasu da radę jeszcze udawać.

— Nie śpieszy mi się, królu, nie chciałbym wrócić do domu bez wiadomości dla rodziców — odpowiedział z dumą.

Menelaos nie zdążył mu odpowiedzieć, ponieważ w tym momencie do jadalni wszedł posłaniec z listem z Krety.

— Mój dziad jest królem Krety — wyjaśnił Parysowi. — Zobaczymy, co się stało. Dziadek nie ma zwyczaju pisać do mnie bez powodu.

Po kilku minutach Menelaos odłożył list na stół i oznajmił z powagą:

— To nie dziadek pisał, tylko Idomeneus. Nie wiem, czy wiesz, książę... — Spojrzał na Parysa. — Ale mój dziadek przed laty utracił kontakt ze wszystkimi swoimi dziećmi...

— Słyszałem, że chciał je zabić — odparł książę, sam nie wiedząc dlaczego. Owszem, chciałby zdenerwować i zdyskredytować konkurenta, ale zdrowy rozsądek nakazywał nie robić tego na jego dworze.

— Nie wiem, czy naprawdę miał zamiar to zrobić, nie zwierzał mi się — odpowiedział chłodno Menelaos. — Tak czy owak, mój dziadek dowiedział się od wyroczni, że zginie z ręki któregoś ze swoich dzieci. Dwojgu starszym udało się uciec, ale moją matkę i jej siostrę Klimene dziadek sprzedał żeglarzowi Napliosowi, który jednak ulitował się nad nimi i poślubił ciotkę Klimene, a moją matkę wydał za mąż za mego ojca. — Westchnął ciężko i nie wiadomo było, czy nad losem Aerope, czy tym, co miał zamiar powiedzieć. — W ostatnich latach dziadek bardzo zestarzał się i zniedołężniał, wydawało mu się, że okrutnie dokucza mu samotność i utrata dzieci. Idomeneus napisał, że postanowił odnaleźć swojego syna, wuja Altajmenesa, i pogodzić się z nim, udał się więc na wyspę Rodos. Wuj nie rozpoznał w nim jednak ojca i zabił w obronie miejscowych pasterzy. Kiedy dworzanie towarzyszący dziadkowi powiedzieli mu, kim był zamordowany... wuj popełnił samobójstwo.**

— Zatem spełniła się przepowiednia, że zginie z ręki dziecka — powiedziała głucho Helena.

Grozę i ponurość całej historii rodzinnej Katreusa głęboko ją przejęła, chociaż trudno było jej współczuć człowiekowi, który chciał sprzedać swoje córki na niewolnice. Widziała Katreusa tylko dwa razy i za każdym razem sprawił na niej wrażenie zimnego, przesadnie dumnego człowieka. Na jej ślubie z jego wnukiem zapytał, czy naprawdę jest córką boga, a gdy odpowiedziała, że tak mówią, oznajmił: ,,Mój ojciec był synem Zeusa, a umarł wycieńczony i niepamiętający, kim jest. Szkoda, że ojciec nie zadbał o godną śmierć dla syna". Z kolei jakiś rok temu odwiedzili z Menelaosem Kretę i zastali jej króla w bardzo zmienionym stanie. Fizycznie Katreus miał się dobrze, ale zdarzało się, że tracił świadomość i nie pamiętał, że jest już starym człowiekiem. Uznał Hermionę za swoją córkę Klimene i nie dał sobie wytłumaczyć, że ta od kilku lat nie żyje, natomiast ją samą pomylił ze swoją siostrą Ariadną. W pewnym momencie złapał ją za rękę i powiedział poważnie: ,,Cieszysz się, że zostałaś żoną boga, prawda? Będziesz nieśmiertelna, jak nasza matka. Szkoda, że ja wkrótce stanę się stary i pomarszczony." Helena czuła się wtedy tak, jakby zajrzała do bram Hadesu. W chwilach świadomości Katreus był jednak wciąż chłodny i surowy. Mimo to najwidoczniej chował w sobie wyrzuty sumienia z powodu przeszłości, skoro postanowił odnaleźć syna.

— Może gdyby nie ta przepowiednia, Altajmenes żyłby z nim na Krecie i nic takiego, by się nie wydarzyło — stwierdził melancholijnie Menelaos. Helena przysunęła się i pogłaskała go z troską po ręce, co spowodowało złość Parysa. Wkrótce jednak powiedział sobie, że był to zwykły gest współczucia i przyzwoitości.

— A co się stało? — zapytała nagle Hermiona, która dotąd była zajęta rozgrzebywaniem swojego talerza.

— Nic, Hermes przyszedł zabrać dziadka Katreusa i wujka Altajmenesa, a ty się ubrudziłaś — odpowiedziała jej królowa Leda. — Biedny człowiek — powiedziała do reszty zgromadzonych. — Mimo wszystkich jego czynów, skoro przeżył już tyle lat, to mógł umrzeć spokojnie w łóżku, a nie zostać zabity jak jakiś rzezimieszek.

— Kto kogo zabił? — dopytywała się Hermiona, która uwielbiała słuchać o bitwach i wojownikach.

— Ludzie dziadka zabrali jego ciało na Kretę — kontynuował Menelaos. — Muszę tam popłynąć na jego pogrzeb, jeszcze dzisiaj.

— Współczuję, panie, i niech tak będzie — odpowiedział Parys. — Poczekam na twój powrót.

Menelaos nie wyglądał na zadowolonego i Parys domyślał się dlaczego. Zapewne chciałby wykorzystać sytuację i pozbyć się go ze Sparty, ale nie wypadało odprawiać gościa. Skoro książę Troi chciał na niego poczekać, król będzie musiał zostawić żonę w pałacu, aby go reprezentowała. Jeśli przyznałby się, że zabiera ją na pogrzeb z powodu zazdrości, cała Grecja by go wyśmiała.

— Jeśli tak, zaczekaj, książę — zgodził się w końcu Menelaos. — Moja żona i teściowa postarają się, by na niczym ci nie zbywało. — Starał się ukryć niesmak, ale Parys to wyczuł.

Nie martwił się. Bogowie naprawdę mu sprzyjali, zsyłając na Katreusa śmierć właśnie teraz. Jeśli wszystko nadal będzie dobrze się układało, gdy Menelaos powróci do Sparty, jego żony już tam nie będzie.


Helena domyślała się, że jej mąż z trudem opuszczał królestwo. Nadal nie ufał Parysowi i nie chciał zostawiać go samego ze swoją żoną, a zmuszenie księcia do wyjazdu zostałoby uznane za poważny afront. Śmierć dziadka i wuja również go przytłoczyła. Katreus był niedoszłym dzieciobójcą, ale był też jednym z jego nielicznych pozostałych krewnych, podobnie jak Altajmenes. Świadomość, że zginęli w tak okropny sposób i wypełnili przepowiednię, która zrujnowała życie jego matki, musiała być dla Menelaosa bardzo ciężka.

— Wróć szybko — powiedziała, obejmując go na pożegnanie. — I pamiętaj, że teraz tu jest twój dom i rodzina.

Wieczorem przechadzała się po ogrodzie, żałując, że nie płynie teraz z Menelaosem w kierunku Krety. Wiedziała, że to głupie i niedojrzałe, ale gdy nie byli obok siebie, czuła niepokój. Jakby podczas rozstania któremuś z nich miało się coś stać, a drugie nie będzie mogło temu zapobiec. Zdawała sobie sprawę, że jako dobra królowa powinna zostać na miejscu i zadbać o sprawy kraju, ale nie czuła się dobrą żoną, skoro nie była teraz przy mężu i nie wspierała go w żałobie. Kiedy ona straciła ojca, Menelaos troszczył się o nią i pomógł jej pogodzić się ze śmiercią Tyndareosa. Było jej wstyd, że nie może zrobić tego samego dla niego.

Obawiała się też obecności Parysa. Wiedziała, że nie byłaby zdolna do zdrady męża. Kochała go i uważała, że zawdzięcza mu wszystko, co było dobre w jej życiu. Pięć lat temu była niezdecydowaną, chwiejną panną, która miała ochotę płakać na myśl o tym, że zostanie królową i czyjąś żoną. Gdy poślubiła Menelaosa, starała się pokazać, że jest go godną i wówczas odkryła, że wcale nie jest taka głupia, że może być mądra, silna i odważna. Nigdy nie zrezygnowałaby z tego, co dostała dzięki niemu, i nie zraniłaby go. Chciała wierzyć, że Parys naprawdę nie jest nią zauroczony i obawy Menelaosa są bezpodstawne, ale bała się, że i tak rozłąka wzmoże jego nieufność wobec niej. Wolała też sobie nie wyobrażać do czego, by doszło, gdyby Trojanin jednak wyznał jej uczucia, a ona musiałaby je odrzucić.

Spacerując i rozmyślając, nagle zobaczyła nadchodzącego nikogo innego jak właśnie Parysa. W pierwszej chwili chciała zawrócić, ale była przecież królową, musiała zachowywać się godnie, spokojnie podeszła więc w jego stronę i przywitała się.

— Mam nadzieję, że mój mąż szybko wróci i będziecie mogli wszystko razem ustalić — powiedziała.

Parys postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Domyślał się, że Helena czuje potrzebę odgrywania dobrej, troskliwej żony, ale on nie miał czasu na wstępne gierki. Musiał szybko wrócić do Troi i zabrać ze sobą ,,swoją kobietę". Uśmiechnął się więc najbardziej uwodzicielsko, jak umiał, i rzekł:

— A ja wcale o tym nie marzę.

Helena pobladła, ale zachowała zimną krew i oznajmiła:

— Nie znam się na polityce i handlu, książę, więc chyba powinnam zamilknąć.

— Wiesz, że nie o to mi chodzi. — Parys spojrzał na nią przenikliwie. — Wolę być tu tylko z tobą, pani.

Zrobił krok w jej stronę, ale Helena gwałtownie się odsunęła.

— Nie powinieneś tego mówić, książę.

— Powinienem — stwierdził twardo Parys. — Posłuchaj mnie... Jesteś mi przeznaczona. Kocham cię... — Próbował objąć królową, ale ta wręcz od niego odskoczyła.

— Nie kochasz mnie, książę, nawet mnie nie znasz — powiedziała surowo i przez chwilę przypominała w tym swoją matkę. — Dla swojego własnego dobra zapomnij o tych słowach i skup się na swoim królestwie.

— Nie obchodzi mnie królestwo... — zaczął Parys. Chciał opowiedzieć Helenie, że to sama Afrodyta mu ją obiecała, że zgodnie z wolą bogini powinna porzucić męża i odpłynąć z nim. W głowie szykował piękną przemowę, w której przekona kobietę, że naprawdę jest mu przeznaczona i nie może go nie kochać. Jednak zanim zdążył ubrać swoje myśli w słowa, wśród drzew rozległ się dziecinny głosik:

— Mamo, mamusiu!

Helena odwróciła się od niego i wyciągnęła ręce, w której po chwili wpadła jej córka. Zapominając o konwenansach, królowa zaczęła całować ją po małej buzi.

Parys wpatrywał się w małą Hermionę z niechęcią. W tej chwili był gotów obwiniać ją za wszystkie swoje niepowodzenia. Gdyby nie to dziecko, Helena może nie miałaby oporów i poddałaby się jego woli. Miał nawet ochotę zaproponować jej, że może zabrać córkę ze sobą, ale podejrzewał, że o ile Menelaos musiałby przyjąć stratę żony, tak o swoją następczynię walczyłby i w ten sposób on i Helena nigdy nie zaznaliby spokoju. W dodatku był teraz tak zły na tę dziewczynkę, jakby prawie jej nienawidził, i nie miał zamiaru dzielić się z nią uwagą Heleny.

— Tala każe mi iść spać, a ja nie chcę! — zawołała pewnie Hermiona. — To od niej uciekłam.

— Nie powinnaś uciekać od niani, słoneczko — powiedziała Helena, całkowicie ignorując obecność Parysa. — Jest późno i naprawdę musisz iść spać... Ale wiesz co? — Odgarnęła jasne włosy z czoła córki. — Pójdę z tobą i zaśpiewam ci kołysankę, dobrze? — Obdarzyła Parysa przelotnym spojrzeniem. — Musisz mi wybaczyć, książę.

,,Sprytnie to wymyśliłaś" pomyślał z ironią Parys, gdy Helena i jej córka się oddaliły. Nieobecność Menelaosa ani trochę nie zbliżyła go do jego żony. Miał wręcz wrażenie, że w oczach Heleny jest już skończony i że nawet jeśli wcześniej mógł zdobyć jej uczucia, teraz ta szansa przepadła.

— Okłamałaś mnie! — wykrzyknął w niebo. — Powiedziałaś, że Helena mnie pokocha, Afrodyto, i nie dotrzymałaś słowa!

Nic się nie wydarzyło. Nie rozległ się żaden grom, nie zawiał wiatr, nie stało się nic, co mogłoby wskazywać na to, że Afrodyta go wysłuchała.

— Następnym razem nie skarż się tak głośno, bo ludzie pomyślą, że oszalałeś, chłopcze. — Parys usłyszał za sobą damski, chrapliwy głos. Odwrócił się i ujrzał jedną ze starszych służących Heleny, której imienia nie potrafił sobie przypomnieć.

— Wcale nie oszalałem! — zawołał z oburzeniem. — Rozmawiałem z Afrodytą, ona...

— Przestań ze mnie kpić, może jestem stara, ale nie głupia — zadrwiła kobieta. — Też kiedyś opowiadałam ludziom, że urodziłam dziecko Posejdona, ale zrobiłam to tylko po to, żeby mój syn nie był nazywany bękartem.***

Parys wbił w staruszkę skupiony wzrok. Nosiła proste służebne szaty, jej włosy były całkiem siwe, a twarz bardzo pomarszczona, ale trzymała się prosto, jak kobieta nienawykła do ścielenia łóżek czy noszenia wiader z wodą. Przywołał w pamięci to, czego dowiedział się o rodzinie Heleny i uświadomił sobie, kogo widzi.

— Na bogów! — krzyknął. — Jesteś Ajtra, matka króla Tezeusza.

— Tak, jestem. — W głosie Ajtry zabrzmiała duma i tęsknota za synem. — I za wiele przeżyłam, by dawać sobie wmawiać jakieś bajki.

— To nie są bajki! — zaprotestował Parys. — Posłuchaj... Naprawdę przyszły do mnie boginie. Hera, Atena i Afrodyta. Chciały, żebym ocenił, która z nich jest najpiękniejsza. Wybrałem Afrodytę, bo obiecała, że odda mi na żonę najbardziej urodziwą kobietę na świecie, Helenę. Dlatego tu przyjechałem. Ale Afrodyta mnie okłamała. Helena mnie nie chce, woli swojego męża i dziecko.

O dziwo, Ajtra nie wyśmiała go, a westchnęła z pewną nostalgią nad człowiekiem, który podobnie jak ona zawiódł się na swoich młodzieńczych marzeniach.

— Widzisz, chłopcze, tak czasami jest — powiedziała w zamyśleniu. — Ja też byłam pewna, że Egeusz został mi zesłany przez bogów, a tymczasem on mnie opuścił i ożenił się z jakąś wiedźmą. Ale jako służąca Heleny powiem ci, że nie powinieneś martwić się odrzuceniem z jej strony. Jeśli traktowałaby cię tak samo, jak mnie, miałbyś ciężkie życie.

— Źle ci u niej? — zapytał Parys, jakby szukając potwierdzenia, że rzeczywiście nie powinien dbać o Helenę.

— Okropnie. — Ajtra postanowiła wykorzystać to, że po raz pierwszy od lat znalazł się ktoś, kto chciał jej wysłuchać. — Nikt mnie nigdy nie bił, ale cały czas rozstawiają mnie po kątach i rzucają przypadkowe uwagi, jaka to nie jestem okropna. Wypominają mi to, że mój syn utracił tron i że poczęłam go przebrana za prostytutkę świątynną, chociaż sama królowa Leda ma trójkę bękartów. — Skrzywiła się, jakby sama wzmianka o Helenie i jej braciach ją brzydziła. — Inne służące też są dla mnie opryskliwe, skoro mają na to przyzwolenie i uważają, że skrzywdziłam ich ukochanych państwa. Kiedy moi wnukowie dorośli, próbowali mnie wykupić, ale Leda i Tyndareos się nie zgodzili. Trzymają mnie tu wszyscy jak za karę i rzeczywiście przebywanie z nimi to jest kara.

Spojrzała na księcia Troi, szukając u niego współczucia i zrozumienia, których tak bardzo pragnęła. Jednak Parys nie wyglądał na smutnego i poruszonego, a podekscytowanego.

— Posłuchaj... A gdybym zabrał cię do Troi?

— Niby po co? — zadrwiła Ajtra.

— Jesteś służącą Heleny, czyż nie? Znasz jej codzienność i zwyczaje... Gdybyś pomogła mi znaleźć jakiś sposób na to, żeby jednak popłynęła ze mną do Troi, zabrałbym cię z nami. I obiecuję, że zadbałbym, żeby już nikt cię nie poniżał. Miałabyś własny kąt i zarządzałabyś młodymi służącymi. Zgadzasz się?

Ajtra w pierwszej chwili miała ochotę wybuchnąć śmiechem i powiedzieć Parysowi, że nie ma żadnego wpływu na Helenę i nie będzie odgrywać roli swatki, zwłaszcza że prawdopodobnie w Troi jej znienawidzona niedoszła synowa nadal byłaby otoczona honorami, na które w mniemaniu swojej służącej nie zasługiwała.

Ale jeśli by odmówiła, zostałaby do śmierci w Sparcie, pogardzana i traktowana jak popychadło, a nie matka herosa. W Troi jej żywot chociaż trochę by się poprawił. Poza tym Menelaos był spokrewniony z kobietą, która zabrała jej ukochanego, co prawda w dalszym pokoleniu, ale skoro nie miała możliwości innej zemsty, dlaczego by nie odebrać mu żony?

— Dobrze, młody człowieku. — Uśmiechnęła się triumfalnie. — Pomogę ci.


*  ,,Była jego żoną od pięciu lat i miała córkę o imieniu Hermiona." – Ogólnie przyjmuje się, że Hermiona w chwili ucieczki/porwania matki miała dziewięć lat. I jak w większości przypadków chronologia jest tu mocno poplątana. Jeśli przyjąć by, że wojna wybuchła od razu i trwała dziesięć lat, a rodzice Hermiony wrócili do Sparty po upływie najwyżej kilku miesięcy i od razu wydali ją za mąż, to w momencie swojego pierwszego małżeństwa miałaby dziewiętnaście lat, drugie zawarłaby po kilku latach, będąc po dwudziestce i wtedy urodziłaby dziecko, co byłoby całkiem normalne. Problem jest taki, że według niektórych źródeł wojna trojańska wybuchła dopiero dziesięć lat po porwaniu Heleny (do tego kiedyś wrócimy), a Menelaos wrócił z żoną do Sparty dopiero po kolejnych dziesięciu latach żeglugi i wtedy wydał córkę za syna Achillesa, Neoptolemeosa/Pyrrusa. Wówczas Hermiona musiałaby mieć trzydzieści dziewięć lat w chwili ślubu, a swojego kuzyna Orestesa poślubić będąc już dobrze po czterdziestce i wtedy urodzić mu dziecko. Nie jest to niemożliwe, aczkolwiek mało prawdopodobne, zwłaszcza w tamtych czasach.

Moja wizja postaci Hermiony jest bardzo mocno powiązana z ,,Heroidami" Owidiusza oraz pewnym artykułem na blogu, w którym autorka omawiała jej postać na podstawie właśnie heroidy oraz ,,Andromachy" Seneki (niestety, chyba został skasowany). Otóż w poświęconej jej heroidzie Hermiona mówi, że kiedy Helena odchodziła, ta zadała jej jakieś pytanie w rodzaju ,,Zostawiasz mnie, mamusiu?". Świadczy to moim zdaniem o tym, że po pierwsze, potrafiła ułożyć pełne zdanie, a po drugie, że pamiętała matkę i jej utratę i że była już na tyle świadoma więzi z nią, że nie rozumiała, dlaczego jest porzucona. Z kolei z dalszej części heroidy wynika, że jednocześnie odejście Heleny były na tyle wczesne, że nie miała ona wpływu na wychowanie córki i ta po latach czuje, że matka jest jej obca i nie ukształtowała jej jako osoby. Nie jestem psychologiem dziecięcym, ale uważam, że dziewięć lat to właściwie całe wczesne dzieciństwo i ten okres ma duży wpływ na psychikę człowieka.

Dlatego po długich rozmyślaniach, co zrobić z chronologią uznałam, że ,,moja" Hermiona będzie miała cztery lata – na tyle dużo, żeby być już świadomą, kim jest matka i móc stworzyć z nią więź, a jednocześnie na tyle mało, żeby przez większą część życia wychowywać się bez Heleny. Poza tym (mini-spoiler) wojna trojańska wybuchnie tutaj praktycznie zaraz, więc po zakończeniu Hermiona będzie miała czternaście lat, za mąż wyjdzie jakieś 2-3 lata później, czyli w zwyczajnym wieku do zamążpójścia w tamtych czasach.

** ,,(...) wuj popełnił samobójstwo." – Według mitu Altajmenes po uświadomieniu sobie, że zabił ojca, błagał bogów, by pochłonęła go ziemia, co też się stało, ale zmieniłam to na samobójstwo, żeby całość mimo otoczki magicznej nie była jednak całkowicie odrealniona.

*** ,,Też kiedyś opowiadałam ludziom, że urodziłam dziecko Posejdona, ale zrobiłam to tylko po to, żeby mój syn nie był nazywany bękartem." – Znam dwie wersje pochodzenia Tezeusza. Według pierwszej z nich Ajtra rzeczywiście miała współżyć tej samej nocy z Posejdonem i Egeuszem, a bóg mórz zrzekł się ojcostwa na rzecz śmiertelnika, natomiast w drugiej Egeusz poprosił Ajtrę, żeby skłamała, że ojcem ich ewentualnego dziecka jest Posejdon, aby chłopiec nie został zabity przez jego krewnego, który liczył na odziedziczenie tronu Aten.



Nie ukrywam, że Parys nie jest moją ulubioną postacią z mitologicznego panteonu i pisanie z jego perspektywy to było spore wyzwanie, dlatego też cieszę się, że mam to za sobą. Kolejny rozdział będzie pisany z perspektywy całkiem innych postaci, powróci kilku bohaterów z pierwszych rozdziałów, pojawią się też ci, którzy dotąd byli tylko wspominani, i pewnie wiecie, o kogo chodzi.

Jeśli macie jakieś spekulacje na temat dalszych działań Ajtry, Parysa i innych bohaterów oraz jak zareaguje Helena, gdy ostatecznie pozna cały ,,plan" Parysa, to możecie pisać, jestem bardzo ciekawa!

Rozdział z dedykacją dla LisciemPisane w podziękowaniu za wszystkie miłe komentarze. Jeśli chcecie poznać inne wersje mitu trojańskiego, to zapraszam gorąco do jej ,,Trojańskich Opowieści".

Do zobaczenia w następnym rozdziale!


Ps. I zmieniłam lekko kartę Menelaosa w postaciach, jeśli ktoś chciałby zobaczyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro