Rozdział sześćdziesiąty trzeci. Starzy przyjaciele.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Pod rozdziałem jest dość długa notka (na ponad tysiąc słów) i zrozumiem, jeśli nie przeczytacie jej do końca, ale proszę Was, jeśli tylko macie sekundę, przeczytajcie chociaż ostatni akapit, bo znajduje się w nim ważne pytanie do czytelników!


(...) to nie twoja ani moja wina, że świat jest taki. Ale nią będzie, jeśli pozwolimy mu takim pozostać.

Daria Kwiecińska ,,Popiół i wilki"


Wołasz mnie

A ja upadam do twoich stóp

Jak ktoś mógłby prosić o więcej?

I czas spędzony osobno

Jak sztylety w mym sercu

Jak ktoś mógłby prosić o więcej?

Jeśli jest pigułka,

Która pomoże mi zapomnieć

Bóg wie, że jeszcze jej nie znalazłem

Chociaż bardzo bym chciał

Boże, staram się...

Ponieważ starając się ciebie nie kochać

Tylko bardziej się pogrążam

Staranie się by cię nie potrzebować

Rozrywa mnie na strzępy

Nie widzę iskierki, nadziei nadal leżę tu na podłodze i wciąż próbuję

Sam nie wiem po co

Ponieważ to, że staram się ciebie nie kochać

Tylko sprawia, że kocham cię jeszcze bardziej...

Nickelback ,,Trying not to love you"

https://youtu.be/HQvfEof-C4U



Gdy słońce zgasło, Odys i Diomedes umazali twarze ciemną barwiczką, ubrali się w długie ciemne płaszcze i podążyli w stronę tylnych murów. Droga zmęczyła ich do tego stopnia, że gdy znaleźli się już na miejscu i natknęli na dwoje strażników, z łatwością zachrypniętymi głosami przekonali ich, że są żebrakami i proszą o wejście do miasta.

— To było łatwiejsze — szepnął Diomedes, gdy znaleźli się już dalej od murów. — Wejście do pałacu będzie gorsze.

— Poradzimy sobie — zapewnił cicho Odys. — Teść powinien ci poopowiadać, jak się tam przechadzać.

Diomedes skrzywił się, bo mimo że od owych wydarzeń minęły trzy lata, Kalchas chyba nadal uważał go za rozpustnika, który uwiódł jego córkę i sprowadził na złą drogę. Kiedy przypływały statki z Argos z listami od Kressydy, kapłan zazwyczaj zwieszał głowę i oznajmiał: ,,A była taka niewinna, mogła pobyć jeszcze dzieckiem". Diomedes nie odpowiadał, że jeśli nie spotkałaby jego, prawdopodobnie rolę ,,uwodziciela" przejąłby Troilus. Nie chciał, żeby jego ukochana jeszcze bardziej upadła w oczach ojca.

Mijali puste uliczki, po których kręcili się jedynie prawdziwi żebracy i podrzędne ladacznice polecające swoje usługi. Ponieważ oni wyglądali zbyt biednie, aby było ich stać na cokolwiek, dawały im spokój i nie zwracały uwagi, że nieznajomi kierują kroki w stronę pałacu.

Doszli do tylnego wejścia, przez które zapewne wyrzucono rozmaite nieczystości. Odyseusz ostrożnie chwycił klamkę. Drzwi były otwarte. Najwidoczniej nikomu nie przyszło do głowy, że mógłby korzystać z nich ktoś oprócz niewolników.

— Jeśli Trojanie nas nie zabiją, zrobi to smród — skomentował Diomedes. Pomieszczenie, w którym się znaleźli, było brudne i nie pachniało w nim przyjemnie.

— Przestań — upomniał go starszy przyjaciel. — Przestały ci się podobać przygody?

— Lubię przygody, ale ostatnimi czasy myślę, że wolałbym przeżywać je w Argos.

— Zatem chodźmy zakończyć tę wojnę.

Diomedes skinął głową. Nie przyznał się nikomu, jak bardzo wstrząsnął nim list od żony, który otrzymał kilka dni temu. Kressyda poinformowała go, że ,,przejęła zarządzanie służbą, ponieważ księżniczka Deipyle jest taka nieśmiała i łagodna, bardzo trudno przychodzi jej komuś rozkazywać". Oczywiście, że jego matka była bardzo delikatna, ale przecież radziła sobie jako samotna kobieta przez tyle lat. Tymczasem teraz okazało się, że ustępuje w organizacji i sile charakteru dziewiętnastolatce, która jeszcze trzy lata temu była naiwną, niepewną siebie dziewczyną, która patrzyła w niego jak w obrazek. Diomedes zaczynał obawiać się, że nie tylko nie znał własnego syna, ale przestawał znać i żonę. Musiał wrócić jak najszybciej i prowadzić normalne życie. Koniec z wojnami.

Wyszli z przedsionka i ostrożnie przechodzili przez główną część pałacu. Odyseusz za fałdami płaszcza trzymał mapkę narysowaną przez Helenosa i co chwila wyjmował ją, aby przyjaciele mogli się jej przyjrzeć, ale słabe światło to utrudniało, a nie chcieli brać dodatkowych pochodni, aby nie zwracać na siebie uwagę.

Skierowali się w stronę kapliczki. Gdy tylko przekroczyli próg, ich serca na chwilę się zatrzymały, ponieważ pod jednym z pomników dojrzeli postać kobiecą. Musiała ona usłyszeć ich kroki, ponieważ natychmiast się odwróciła. Wówczas dwaj towarzysze ujrzeli przed sobą Helenę w prostej białej sukience.

Wstrzymali okrzyki zdumienia. W końcu nie mieli pewności, czy kobieta naprawdę pozostała wierna Menelaosowi i jest po ich stronie. Mogła to deklarować w liście, mogła powiedzieć to Helenosowi, ale nikt nie zna tajemnic damskiego serca. Stali więc cicho w miejscu, gdy Helena powolnym krokiem zbliżała się w ich stronę. Wyglądała na zdziwioną i przestraszoną.

— Ja... chciałam się tylko pomodlić... — wydusiła drżącym głosem.

Odyseusz instynktownie wykonał krok w tył, ale Helena zdążyła już podejść do niego i przyjrzeć się bliżej jego twarzy.

— Odys? — zapytała z niedowierzeniem.

— A to Diomedes. — Król Itaki skinął głową i wskazał na swego towarzysza. Obaj zsunęli kaptury.

— Och, bogowie! — zawołała radośnie Helena i rzuciła się Odysowi na szyję, jakby był jej bratem. Mężczyzna odwzajemnił uścisk i pogłaskał ją opiekuńczo po plecach. Teraz prawie zyskał pewność, że może jej ufać.

— Tak się cieszę... Tak się cieszę, że cię widzę — szeptała Helena i przytulała się do niego coraz mocniej. — Przyszliście po mnie? — spytała i odsunęła się od Odyseusza.

— Bardzo bym chciał, ale uznaliśmy, że nie zakończy to wojny, a wojska twojego nowego męża uderzyłyby wówczas na Grecję — wyjaśnił Odys. — Musimy oficjalnie wejść do Troi, aby cię uwolnić.

Helena pokiwała głową. Myśl o dalszej niewoli ją bolała, ale te słowa miały dużo sensu. Deifobos nie zaakceptowałby jej odejścia, natychmiast ruszyłby za nią, z samej żądzy przemocy. Priam zaś był tak zapatrzony w rzekomą wolę bogów, że od razu poparłby syna.

— W takim razie co tu robicie?

— Cóż... Gościmy teraz w naszym obozie kilku Trojan – Antenora z synem Helikaonem, kapłana Kalchasa i oczywiście księcia Helenosa.

— Helenos? Mam nadzieję, że ma się dobrze i mu ufacie.

— Tak, obiecano mu już zarząd nad jedną z greckich ziem. — Diomedes dołączył się do rozmowy. — Pomógł nam. To on zdradził, że trzymacie tu posąg Ateny. Chcemy go... ukraść... — przyznał się niechętnie.

— Dobrze. W końcu Atena i tak nie sprzyja Trojanom — odpowiedziała Helena. — Zaprowadzić was do niego?

— Dasz radę? — upewnił się książę Argos.

— Oczywiście! Przecież mieszkam tu od dziesięciu lat. Wiem, że Parys porwał mnie tylko ze względu na moją twarz, ale głupia też nie jestem.

Diomedes tylko westchnął, ale Odyseusz uśmiechnął się do Heleny ze zrozumieniem i dał znak, by ich prowadziła. Podczas ,,wędrówki" mężczyźni opowiadali kobiecie o wszystkim, co dzieje się wśród Hellenów.

— Co u Penelopy? Telemacha? — dopytywała Helena.

— Penelopa pod moją nieobecność rządzi całą Itaką i radzi sobie doskonale, jest prawdziwą władczynią. Wziąłem za żonę niezwykłą kobietę — opowiadał Odyseusz, a Diomedes przewracał oczami na każde słowo. — Telemach uczy się pod okiem Mentora i dobrze sobie radzi, odziedziczył po ojcu zdolności szermiercze i łucznicze.

Miał ochotę jeszcze długo opowiadać o swej rodzinie, ale domyślał się, że Helena wolałaby słuchać o własnej, chociaż boi się o to pytać. Na pewno czułaby się swobodniej, gdyby była tylko z nim, bez Diomedesa, ale mimo tu uznał, że należy jej się wiedza o najbliższych.

— Twój mąż wiernie na ciebie czeka. — Spojrzał na nią poważnie. — Chciał iść z nami, ale Agamemnon uznał, że myślałby bardziej o tobie, a mniej o posągu Ateny. Broni też twojego dobrego imienia na każdym kroku.

— Nie zasłużyłam na to — westchnęła Helena. — A co u Hermiony? Pisze do ojca?

— Tak, uwielbiają się. Twoja córka wychowuje się u ciotki Klitajmestry, ma dobre kontakty z kuzynami i chyba wzięła sobie do serca rolę przyszłej królowej. Z moich rozmów z Menelaosem wnioskuję, że ich korespondencja skupia się głównie na rozmowach o polityce i ćwiczeniach fizycznych.

— To dobrze. — Uśmiechnęła się Helena. — Chcę, żeby moja córka była odważniejsza niż ja.

Rozmawiali jeszcze chwilę o Grekach, Hermionie, Menelaosie i Sparcie, gdy Helena przypomniała sobie, że wypadałoby pamiętać też o Diomedesie.

— A co u ciebie? Czy w Argos wszystko dobrze?

— Mój dziadek żyje w dobrym zdrowiu i nadal rządzi Argos. A ja się ożeniłem i mam syna — powiedział z szerokim uśmiechem.

— Naprawdę? — Ucieszyła się Helena. W tej chwili kochała wszystkich mieszkańców Hellady.

— Tak, z Kressydą, córką Kalchasa.

Helena przyjęła tę wiadomość ze zdziwieniem, bo gdy Kressyda mieszkała w Troi, wydawała się niechętna Grekom. Ona natomiast miała na tyle wolnego czasu i możliwości obserwacji, że nie uszło jej uwagi, że książę Troilus mocno interesuje się tą dziewczyną. Ale ostatecznie Troilus nie żył, a Kressyda najwidoczniej wybrała innego mężczyznę.

W końcu cała trójka znalazła się na dużym, pustym placu, oświetlanym przez kilka pochodni. W jego środku znajdował się ludzkich wymiarów posąg przedstawiający słynną boginię dziewicę. Atena trzymała na nim w rękach miecz i tarcze, a jej głowę zdobił hełm.

— Witaj, moja patronko. — Odyseusz zwrócił się wesoło do pomnika. — Mam nadzieję, że nie będziesz miała nam za złe tę kradzież. W końcu to Greków popierasz, czyż nie?

Następnie on i Diomedes ujęli Atenę z dwóch stron i dźwignęli do góry.

— Mój ojciec był słynnym helleńskim awanturnikiem[1], a Odyseusz to potomek Hermesa — zażartował Diomedes, powstrzymując się przed jękami i zaciskaniem zębów. — Kto jak nie my, ma przeprowadzić największą kradzież w historii?

— Pomogę wam — zaoferowała Helena. — Poprowadzę was do wyjścia ścieżkami, którymi nawet niewolnicy rzadko się zapuszczają.

Gdy dotarli już do przedsionka, objęła lekko za szyję najpierw Odyseusza, a potem Diomedesa, i powiedziała:

— Powodzenia. Będę na was czekać. I na Menelaosa — dodała nieśmiało.

Wówczas Odyseusz przypomniał sobie jeszcze o czymś.

— Jeśli to nie jest dla ciebie bolesne... chciałbym zapytać, jak układa się twoje małżeństwo z księciem Deifobosem. Słyszeliśmy... że jest brutalny wobec kobiet.

W błękitnych oczach Heleny pojawiły się łzy. Spuściła głowę i ze wstydem mówiła:

— Mówiłam, że nie chcę za niego wychodzić, że chcę wrócić do Menelaosa, ale nikt mnie nie słuchał. Na szczęście, nie skonsumowaliśmy małżeństwa. Zagroziłam mu nożem, a potem udało mi się sporządzić wywar, który sprawił, że nawet jeśli Deifobos zapragnie, nie będzie w stanie mnie posiąść. I... Chyba ja też mam wsparcie od bogów — zasugerowała delikatnie, ale nie czuła się na siłach, by streszczać swoją znajomość z Afrodytą. — Nigdy nie pozwolę Deifobosowi się mnie tknąć. Prędzej się zabiję, niż dam się zmusić do kolejnej zdrady.

— Nie mów tak. — Pokręcił głową Odyseusz. — Musisz przeżyć. Masz dla kogo.

Popatrzył na nią z gorzką, życiową melancholią, jakby chciał powiedzieć, że nawet jeśli zostanie zmuszona do uległości, Menelaos powinien ją przyjąć. Helena uśmiechnęła się smutno. Trudno było powiedzieć, czy takie były odczucia jej męża, ale Odys zdecydowanie rozumiał jej motywacje. Zapewne domyślał się, dlaczego przystała na związek z Parysem i to akceptował. Pewnie na jej miejscu zrobiłby to samo, nawet jeśli ta świadomość bolała Helenę, w końcu Odyseusz był żonaty z jej kuzynką.

Pożegnała się z Grekami i wróciła do swojej komnaty. Wchodząc, obudziła Klimene, która od dnia jej ślubu z Deifobosem, spędzała każdą noc obok pani. Helena usiadła przy jej legowisku i opowiedziała jej o całym zdarzeniu.

— Niedługo będę wolna. Zobaczę Menelaosa... Mam nadzieję, że on da radę mi wybaczyć.

— Oczywiście. Jak mógłby odrzucić taką piękną, dobrą żonę? — Klimene pogłaskała ją po włosach. — Tylko wiesz, pani, musisz zadbać o to, żeby mu się spodobać, kiedy się zobaczycie. Trzeba wybrać najładniejsze suknie, takie z dużym dekoltem... — dodała sugestywnie.

— Ale ja chcę, żeby on kochał mnie, nie moje ciało. — Pokręciła głową Helena. Wiedziała jednak, że Klimene nie chce jej ranić i uprzedmiotawiać, posługiwała się własną mądrością życiową, wyrobioną podczas dwóch małżeństw, które nie opierały się na takim porozumieniu i szacunku jak w jej przypadku. Stara niewolnica była dla niej jak przybrana matka lub babka i nie ulegało wątpliwości, że życzyła jej samego szczęścia.

— Och, trzeba mu tylko o tym przypomnieć...

— Mam nadzieję, że o tym nie zapomni, Klimene. — Helena uśmiechnęła się i poklepała starszą kobietę po ramieniu. — Jesteś dla mnie bardzo dobra. Kiedy Grecy wejdą do miasta, musisz być cały czas obok mnie. Nie chcę, żeby ktoś zrobił ci krzywdę. Zabiorę cię ze sobą do Sparty i wyzwolę.

W obozie greckim zapanowała radość i duma. Zwycięstwo wydawało się śmiesznie blisko. Można było wrócić do walki i planowania strategii. W tym czasie Odyseusz opowiadał Menelaosowi o spotkaniu z Heleną.

— Była naprawdę szczęśliwa, gdy nas zobaczyła, od razu rzuciła mi się w ramiona. W sposób całkowicie siostrzany, nie musisz się bać — zapewnił żartobliwie. — Pomogła nam znaleźć posąg Ateny. Krępowaliśmy się mówić za wiele o uczuciach przy Diomedesie, ale z krótkich słów zyskałem pewność, że twoja żona naprawdę cię kocha i tęskni za tobą.

— Mam taką nadzieję... — rzekł Menelaos, wpatrując się w zamyśleniu w przestrzeń.

— Uległa Parysowi ze strachu, ale żałuje. Wiele kobiet nie miałoby takich skrupułów, co moim zdaniem dodatkowo świadczy o tym, że cieszysz się miłością naszej Heleny — kontynuował Odys. — Wybacz jej. Ja osobiście jej nie obwiniam, robiła to, co uważała za jedyne ocalenie. Ale wielu Greków tego nie zrozumie i obawiam się, że słaba reputacja twojej żony będzie się ciągnęła za nią jeszcze długo. Będzie potrzebowała wsparcia i akceptacji, a twoim obowiązkiem jest jej je dać.

Menelaos nie odpowiadał, tylko kiwał głową. Odyseusz nie miał pojęcia, co dzieje się w sercu przyjaciela. Może on sam tego nie wiedział.

— Opowiadałem jej też o Hermionie, ale pominąłem zaręczyny z Neoptolemosem. O tym powinna dowiedzieć się od ciebie. — Król Itaki zmienił temat.

— Masz rację — zgodził się Menelaos. — Myślisz, że dobrze zrobiłem? Nie postąpiłem nieuczciwie wobec córki? — Jego szare oczy były pełne zmartwienia i niepewności.

— Wielu ojców zaręcza córki bez ich wiedzy, nie jest to nic nienormalnego. Czasem w ten sposób powstają najlepsze małżeństwa. Nie ufałbym Ikariosowi, że gdybym nie pojawił się ja, dobrze wydałby Penelopę, ale ty jesteś znacznie mądrzejszy i lepiej znasz swoje dziecko.

— Ale nie znam Neoptolemosa! — przypomniał Menelaos. — Wiem, że pochodzi z cenionej rodziny i na polu bitwy radzi sobie nieźle. Ale to nie wystarczy, aby być dobrym mężem. Nie chcę, żeby Hermiona cierpiała.

— Cóż, ja także go nie znam. Próbowałem kilka razy z nim rozmawiać, ale chłopak wydaje się nieufny i tajemniczy. Mówi tylko z Bryzeidą.

Menelaos potrząsnął głową z ubolewaniem. Najprawdopodobniej wyobraźnia już podsuwała mu różnego rodzaju nieszczęścia, jakie mogą spotkać Hermionę u boku syna Achillesa.

— Wiesz, może akurat twojej córce uda się do niego trafić — pocieszył go Odyseusz.

— Może — przytaknął Menelaos. — I... to, że najbliżej jest z Bryzeidą, chyba dobrze o nim świadczy. W końcu chłopak, który tak kocha przybraną matkę, a właściwie ledwo narzeczoną ojca, nie mógłby krzywdzić własnej żony.

Orestes wszedł na plac pałacowy ubrany w krótką tunikę do ćwiczeń. Od kilku tygodni mógł trenować nie tylko z Heronem, ale również innymi żołnierzami czy synami dworzan. Cieszyło go to, gdyż od dziecka miał niewiele kontaktu z rówieśnikami i skrycie tęsknił za szczerą, przyjacielską relacją z innym młodzieńcem. Poza tym była to dobra okazja do wzbudzenia sympatii i zaufania wśród Mykeńczyków, a w rezultacie – uznania go za prawowitego dziedzica.

Już miał sięgnąć po jeden z tkwiących w schowku mieczy, gdy dowódca wojsk o imieniu Straton powstrzymał jego rękę.

— Ty z nami dzisiaj nie ćwiczysz, książę.

— Co? Dlaczego? — dopytywał Orestes. — Jestem w pełni sił!

— Król Ajgistos zabronił — odparł Straton. — Uznał, że będzie lepiej, jeśli twoje ćwiczenia pozostaną samodzielne. Myślałem, że o tym wiesz.

,,Z pewnością" prychnął w duchu Orestes. ,,Na pewno nie masz pojęcia, jak ojczym mnie traktuje. A on nie jest wcale królem, tylko uzurpatorem zrodzonym z obrzydliwego czynu".

Wiedział, że nie przekona nikogo do siebie, awanturując się publicznie, więc pożegnał się grzecznie i udał się do komnaty dziennej matki i ojczyma.

Ajgistos siedział przy stole i podpisywał jakieś papiery, co wzbudziło w Oreście dodatkową złość. To on był księciem i powinien zajmować się takimi sprawami pod nieobecność ojca. Natomiast Klitajmestra siedziała na leżance z małą Erigone i opowiadała jej jakąś bajkę.

— Zakazaliście mi ćwiczyć z innymi wojownikami! — powiedział oskarżycielsko. Nie potrzebował pytać dlaczego, ponieważ domyślał się, że Ajgist i Klitajmestra zauważyli, że próbuje zdobyć pozycję i zjednać sobie możnych, więc postanowili go od nich odciąć i podkreślić, że nie ma żadnych wpływów w pałacu.

— Przecież możesz to robić z Heronem — odparła obojętnie Klitajmestra. — W czym problem?

— Chcę mieć kontakt z innymi Mykeńczykami, jestem następcą tronu — przypomniał Orestes.

Ajgistos odwrócił się w jego stronę i popatrzył na niego zimnymi, bezlitosnymi oczami.

— Nie. Jest nim Aletes.

Orestes miał ochotę protestować. Chciał zwyzywać wuja, powiedzieć mu, że nie ma żadnych praw do tronu, że powinien się wstydzić pochodzenia z kazirodczego gwałtu. Że jego ojciec był potworem, który uwiódł swoją szwagierkę i pożarł własne dzieci. Że zbudował swoją pozycję polityczną jedynie na małżeństwie oraz przedstawianiu siebie jako biedaka, który chciał tylko pomścić śmierć swego brata. Chciał powiedzieć, że gdy Agamemnon wróci, ukarze okrutnie zarówno jego, jak i Klitajmestrę.

Ale to by nic nie dało, jedynie znowu skazałby się na uwięzienie albo walkę z wujem. W tej chwili mógł tylko z pokorą znosić razy od losu i wierzyć, że jego czas nadejdzie. Nie doczeka go, jeśli będzie cały czas prowokował Ajgistosa.

— Kiedyś przekonacie się, kto jest prawdziwym dziedzicem Myken — powiedział tylko i wyszedł. Spacerując po korytarzu, zaciskał pięści.

— Mamo, opowiadaj dalej! — upomniała się Erigone i pociągnęła Klitajmestrę za rękaw. — Orest jest niedobry!

— To prawda, jest bardzo niedobry — potwierdziła jej matka.

Miała tylko nadzieję, że syn nie domyślił się podstawowej przyczyny odsunięcia go od ćwiczeń. Oczywiście, nie chcieli, żeby spędzał za dużo czasu z wojskowymi i dworzanami, ale armia miała teraz pełnić u nich konkretną rolę. Gdy Agamemnon wróci, będzie z nim wojsko, może zdziesiątkowane przez Trojan, ale wciąż silne wojsko. Jego żołnierze mogliby rzucić się i pomścić swego pana po zemście, jaką ona i Ajgist mu szykowali. Aby w pełni ją urzeczywistnić, musieli mieć odważnych i oddanych im żołnierzy, a Orestes mógłby ich łatwo zbuntować.

,,Przyda się to też, jeśli Menelaos zechce pomścić brata" myślała królowa, chociaż wciąż uważała, że dla jej byłego szwagra najlepiej będzie paść pod Ilionem.

Wieczorem Orestes opowiadał o całej sytuacji Hermionie. Było mu wstyd, czuł się mały i nic nieznaczący. Skoro nie potrafił poradzić sobie z matką i ojczymem, jak miał w przyszłości zatroszczyć się o całe królestwo, a także o żonę i rodzinę?

— Nawet tak nie mów! — rozkazała Hermiona. — Twoja matka i Ajgistos zdobyli sobie pozycję, gdy byłeś dzieckiem, nie mogłeś nic zrobić, a teraz mają już grono zaufanych ludzi na dworze, więc oczywiste jest, że będzie ci trudniej.

— Będzie mi bardzo trudno. Wiem, że niektórzy dworzanie mnie lubią i chyba postrzegają jako następcę. Kilka dni temu rozmawiałem z Talusem o polityce i przyznał, że jestem mądry i ma nadzieję służyć przy mnie. Ale wiem, że gdy tylko wyjdzie to na jaw, Ajgist odprawi ich z pałacu... — Orestes pochylił twarz i schował ją w dłoniach. — Robi wszystko, żeby mi umniejszyć. Żeby ludzie przestali mnie uważać za dziedzica... Począwszy od wyniesienia z głównej sali waz z Atreusem, aż po odsunięcie mnie od ćwiczeń... — Zazgrzytał zębami.

Nienawidził ojczyma. Nienawidził za to, że pozbawił go spokoju i bezpiecznego dzieciństwa, zhańbił pamięć o jego dziadku i imię jego ojca, za to, że ten od lat wmawiał mu, iż on i jego siostry pochodzą z gorszej linii rodu i są przeklęci. Na matkę był wściekły i rozżalony, ale nie potrafił dopuścić do siebie myśli, że nienawidzi także jej. W końcu była jego matką, nosiła go pod sercem, urodziła w bólach, może czasem karmiła, gdy mamka nie mogła tego robić[2]. Nie miał żadnych wspomnień, gdy Klitajmestra traktowała go z czułością, ale przecież musiała trzymać na dnie serca chociaż odrobinę ciepłych uczuć do niego. Wciąż tliły się w nim przebłyski z czasów, gdy jako dziecko zabiegał o jej miłość i uwagę. Może w końcu by mu się udało, gdyby Ajgistos się nie zjawił i nie przekonał Klitajmestry do całkowitego zapomnienia o dawnej rodzinie. Czasem ogarniała go chęć, by ukarać matkę, sprawić, by cierpiała i czuła się poniżona, tak jak on, ale dusił ją w sobie. Gdyby to zrobił, naprawdę stałby się potworem.

Wstał z łóżka, na którym siedzieli z narzeczoną, i podszedł do okna, przyglądając się skąpanemu w mroku nocy miastu. Znał tu każdy posąg boga, każdą świątynię, każdą kolumnę, a nawet każdy dom plebejuszy. Czy jednak kiedyś będzie mógł nazwać się prawdziwym gospodarzem Myken?

Hermiona podeszła do niego i pogłaskała go po plecach. Następnie objęła go od tyłu.

— Jesteś dla nich godnym przeciwnikiem. Już wkrótce zobaczą, kto naprawdę powinien władać Mykenami — powiedziała cicho.

Orestes odwrócił się i ujął jej twarz w dłonie.

— Kiedy byliśmy młodsi, ciągle się oburzałaś, że nie traktuje cię jako pełnoprawnej dziedziczki Sparty, bo jesteś dziewczyną. Teraz ja czuję coś podobnego.

— Mam nadzieję, że przyjdzie dzień, gdy żadne z nas nie będzie się tak czuło... — odpowiedziała Hermiona, uniosła ręce w górę i dotknęła dłoni Orestesa.

— Jeśli mi się uda, ty nie będziesz — powiedział Orest, gdy dziewczyna położyła ich splecione ręce na jej sercu. — Będziemy na równi. Ty będziesz królową, a ja królem.

— Wszystko będzie dla nas takie samo? — Hermiona uśmiechała się, ale w jej oczach błyszczały łzy.

— Tak. Wszystko tak samo... — szepnął młodzieniec i pocałował jej palce.

Ta myśl trzymała go przy zdrowych zmysłach. Musiał przetrwać i znaleźć sposób na pokonanie matki i ojczyma. Musiał dotrzymać słowa danego Hermionie. W ten sposób to królestwo i świat staną się lepsze.

Następnego dnia Elektra zdecydowanym krokiem przemierzała korytarz pałacowy. Miała na sobie dość szeroką, niebieską suknię z krótkimi rękawami, a w jej fałdach ukrywała jedną rękę.

— Gdzie się wybierasz, księżniczko? — Gdy znalazła się przed drzwiami, jeden ze strażników zasłonił jej drogę.

— Chcę iść na spacer — oznajmiła Elektra. — Mamy taki ciepły dzień... — Uniosła głowę. Jej zielone oczy patrzyły chłodno i pewnie, ale podbródek drżał.

— W takim razie, dlaczego musisz trzymać rękę w sukni? — zadrwił mężczyznę, podszedł do niej i mocnym ruchem wyszarpnął jej dłoń.

Elektra syknęła z bólu, ale bardziej dobijające było upokorzenie. Ona, księżniczka, córka wielkiego wodza, została potraktowana jak byle posługaczka.

To uczucie ustąpiło, jednak miejsca strachowi, gdy uświadomiła sobie, że strażnik wyrwał jej pismo, które próbowała ukryć, a teraz rozwinął je i przeczytał pod nosem.

— Oddaj to! — krzyknęła rozpaczliwie Elektra, chociaż wiedziała, że zostanie zignorowana.

Jej wrzask przywołał Klitajmestrę, która natychmiast przybiegła i odebrała list z rąk strażnika.

Elektra, księżniczka Myken, do swego ojca Agamemnona

Ukochany ojcze!

Nie mogę już tego w sobie dusić. Piszę, aby poinformować Cię, że od kilku lat w Twoim królestwie dzieje się wielka hańba. Matka wdała się w romans z Twym kuzynem Ajgistosem, plugawym owocem gwałtu, i aby go poślubić, ogłosiła przed całym krajem, że poległeś pod Troją. Teraz ona i Ajgist władają Mykenami, a na następcę szykują swojego bękarta. Mnie i Orestesa próbują przemocą i głodzeniem zmusić do posłuszeństwa. Wiele razy byłam bita lub zamykana w lochu, ponieważ stawałam w Twojej obronie i groziłam im, że wrócisz i się zemścisz. Orestes został odsunięty od wszelkich obowiązków następcy tronu, nie pozwalają mu nawet ćwiczyć z wojskiem, aby nie zdobył zbyt dużego poparcia. Kontrolują nas na każdym kroku i sprawdzają korespondencję, aby mieć pewność, że nie napiszemy Ci prawdy o sytuacji w Mykenach. Ja jednak nie mogę już milczeć i ślę ten list, modląc się, aby doszedł do Ciebie i stał się początkiem końca mojej niedoli.

Błagam, ojcze. Wróć albo przyślij kogoś, kto nam pomoże i ukróci panowanie Ajgista. Zaklinam Cię, ratuj swe dzieci.

Oddana Ci córka Elektra

— Jak śmiałaś to napisać? — wykrzyknęła Klitajmestra. — Chciałaś zgubić własną matkę i przyrodnie rodzeństwo?

— Od ośmiu lat wy próbujecie to zrobić ze mną — wysyczała Elektra. Wpatrywała się w matkę z bezbrzeżną złością i nienawiścią. Klitajmestra była przerażona, ile agresji może tlić się w piętnastoletniej dziewczynie.

Królowa wyciągnęła rękę, zamachnęła się i uderzyła córkę w policzek. Elektra jęknęła z bólu.

— Jesteś potworem... — szepnęła ze łzami w oczach. — Nienawidzisz własnych dzieci... — Głaskała się po policzku jedną ręką, a drugą obejmowała samą siebie, próbując opanować drżenie.

— To TY jesteś potworem — odpowiedziała Klitajmestra. — Mam ochotę cię rozszarpać. Ale żeby udowodnić ci, że to ja mam w sobie więcej honoru, nie zrobię tego. Mimo wszystko nadal jesteś moją córką... — Ostatnie słowa wymówiła, wykrzywiając usta. — Odprowadź ją do lochu. Będzie miała tam dużo czasu na przemyślenia — nakazała strażnikowi. Nie obawiała się, że rozpowie komuś o tym, że Agamemnon żyje. Zadbała o to, aby ich ludzie byli całkowicie wierni jej i Ajgistosowi.

Elektra wiedziała, że nie ma sensu bronić się i protestować, gdy prowadzono ją do podziemi pałacu. Na końcu strażnik wepchnął ją do celi, tak że upadła na zimną posadzkę, raniąc się w łokcie.

— Za co to wszystko — szeptała, ściskając pięści. — Za co...

Przesunęła się w stronę ściany i oparła o nią głowę. Z nerwów serce biło jej gwałtownie i zaczynało brakować jej tchu. Objęła się ramionami i zakołysała łagodnie w przód i tył. Starała się wykorzenić ten dziecięcy nawyk, zwłaszcza gdy matka i ojczym zauważyli go i wyśmiali. Ale w tej chwili nie miała się do kogo przytulić i poszukać oparcia, więc musiała być nim sama dla siebie.

,,Ciekawe, czy w tej celi Atreus trzymał babkę Aerope. Nie byłabym jedyną zamkniętą królewską córką" myślała. Przypominała sobie rozmowy z Hermioną, gdy kuzynka twierdziła, że dzięki myślom i marzeniom o babce i ciotkach, nie czuje się tak bardzo samotna i porzucona. Nawet jeśli matka by się jej wyrzekła, pozostała jej wiara, że dusze jej przodkiń z zaświatów obserwują ją i dodają jej sił. Może to było słuszne. Ona też chyba miałaby większe szanse na znalezienie zrozumienia u dusz w Hadesie niż u Klitajmestry.

,,A starałam się być dobrą córką" powtarzała sobie. ,,Naprawdę starałam się, aby mnie kochała. Ale to wszystko zmieniło się w zło i krzywdę".

Opuściła ręce i usiadła prosto. Po chwili ostrożnie powstała i stanęła wyprostowana na środku pomieszczenia.

— Może nie powinnam się starać, matko, abyś uważała mnie za lepszą, niż myślisz. Może powinnam stać się taka, jaką mnie postrzegasz.

1. ,, Mój ojciec był słynnym helleńskim awanturnikiem(...)" – Ojciec Diomedesa, Tydeus, mógłby być dzisiaj nazywany bad boyem, ponieważ najpierw opuścił swoje rodzinne królestwo po dokonaniu morderstwa, potem w drodze do Argos spotkał Polinejkesa i wdał się z nim w bójkę, a następnie dokonał jeszcze kilku innych awantur podczas ataku na Teby.

2. ,,W końcu była jego matką, nosiła go pod sercem, urodziła w bólach, może czasem karmiła, gdy mamka nie mogła tego robić" – W tekstach starożytnych dość często pojawia się motyw, że Klitajmestra karmiła Orestesa i próbowała użyć tego jako argument, gdy chciał ją zabić.



Ten rozdział był dziwny... Pierwsze fragmenty, te z Heleną i Odysem, napisałam praktycznie po sobie i szło mi bardzo łatwo, natomiast potem musiałam zrobić dużą przerwę, związaną z innymi projektami oraz brakiem czasu, i sceny z Orestesem i Elektrą napisałam po jakimś tygodniu. Mam szczerą nadzieję, że tej przerwy nie widać.

To jest ostatni rozdział w tej części mający akcję w Mykenach... Ale spokojnie, wrócą zaraz w prologu drugiej części. Został jeszcze rozdział albo dwa plus epilog. Nie obiecuję, że dalszy ciąg ukaże się za tydzień, bo jestem przed sesją i zaliczeniami, więc będę zawalona robotą, do tego przechodzę na jakiś czas na zdalne nauczanie, co fatalnie wpływa na moją psychikę, ale mam nadzieję, że wkrótce uda mi się wszystko nadrobić.

Jeśli chodzi o wątki przedstawione w tym rozdziale:

1. Sytuacja z posągiem Ateny jest zaczerpnięta z mitologii i została opisana przez Parandowskiego, chociaż istnieje też wersja, że do miasta wszedł sam Odys w stroju żebraka, został przyjęty na dworze w ciągu dnia, rozpoznała go Helena (pomagała w jego kąpieli) i wykorzystała sytuację, pomagając mu ukraść pomnik, a według niektórych wersji nawet kilkakrotnie przyjmowała go w Troi i pomagała spiskować przeciwko drugiej stronie.

Ponieważ współczesna powieść ma inną formę narracji niż starożytny epos (ta sytuacja z Heleną i Odysem jest przedstawiona w ,,Odysei") czy zbiór gawęd w rodzaju Parandowskiego, akcja powinna być zwarta, ja umieściłam to w jednym wydarzeniu, żeby się nie rozbijać na milion epizodów.

2. Powiązane z tym u góry - ze względu na to, że w Troi Helena spotyka się z Odyseuszem, a nie ze swoim mężem (chociaż według Wergiliusza, po śmierci Parysa podobno miała przyjmować Menelaosa w domu Deifobosa i nawet z nim sypiać 😳), a w ,,Odysei" wychwala go pod niebiosa, niektórzy doszukują się tam jakiś ukrytych sensów w postaci: Helena nigdy nie porzuciła swojej rozpusty i korzystając z okazji, uwiodła męża swojej kuzynki. Chyba ta sytuacja ma jakiś czynnik rozbudzający wyobraźnię, bo Atwood w ,,Penelopiadzie" wprowadziła nawet coś w rodzaju sceny łóżkowej między nimi, w jakiejś bajce ich sparowali, nie wspominając o masie fanartów robionych przez fanów filmu ,,Troja".

Oczywiście, każdy ma prawo do swoich teorii i wyobrażeń, ale mnie osobiście ta wizja średnio przekonuje z kilku powodów. Po pierwsze, nie wydaje mi się, żeby tak pewny siebie człowiek jak Odys, gdyby zawrócił w głowie kobiecie, tak po prostu połączyłby ją potem (i to dwukrotnie!) z kimś innym. Po drugie, moim zdaniem obraz Heleny jako kobiety ,,puszczalskiej" i to do tego stopnia, że nie odpuści facetowi przy jednym spotkaniu, jest moim zdaniem już po prostu nudny i krzywdzący dla kobiet w ogóle. Ja osobiście zawsze postrzegałam Helenę jako kobietę, która była po prostu przerzucana jak rzecz, albo która w pewnym momencie popełniła błąd, a gdy chciała go naprawić, została z miejsca potępiona. Wydaje mi się dość naturalne, że po sprowadzaniu przez dziesięć lat przez swoich trojańskich mężów do roli seksualnej zabawki i napiętnowaniu jako ladacznica, która doprowadziła do wojny, mogła potrzebować jakiejś spokojnej, platonicznej (według naszej definicji, nie oryginalnej) relacji z drugą osobą.

Po trzecie, chociaż mity nie są źródłem historycznym, dają nam pojęcie o kontekście kulturowym, a akurat pomoc w kąpieli wydaje się tam czymś w rodzaju tradycji okazania szacunku gościowi i przyjęciu go do swojego grona. W ,,Odysei" jest wspomniane, że kiedy Telemach przybywa na dwór jednego z greckich królów, ten wysyła swoje córki, żeby pomogły mu się umyć i chociaż tutaj można gdybać, czy ma to jakieś drugie dno, to już w ,,Iliadzie" jest fragment, kiedy Hebe obmywa rany swojego rodzonego brata Aresa i to już nie ma na pewno żadnego podtekstu erotyczno-kazirodczego.

3. Na koniec chciałabym trochę pogadać o tym, dlaczego właściwie Helena pomogła Grekom. Zwolennicy wersji z idealną, romantyczną miłością jej i Parysa uważają, że to dowód na to, że Helena jednak kochała swojego drugiego męża i dlatego dopiero po jego śmierci, odwróciła się od Trojan. Oczywiście, jak zawsze Wam przypominam - mity nie mają jednak oficjalnej wersji, psychologia postaci jest w nich często bardzo umowna i każdy może sam sobie wybrać to, co mu pasuje, więc nikt nie powinien czuć się zaatakowany tym, co piszę. Chciałabym jednak opowiedzieć Wam o mojej interpretacji.

Zacznijmy od tego, że żaden mit nie jest opisany na tyle szczegółowo, żebyśmy dokładnie mogli określić, że ,,tak, Helena nigdy nie buntowała się przeciwko Parysowi" (w sumie w ,,Iliadzie" próbowała to zrobić). Znamy tylko wycinki i z jakiegoś powodu sytuacja z posągiem Ateny zasłużyła sobie na szczególne miejsce. Po drugie, nawet jeśli przyjąć, że Helena dopiero wtedy wystąpiła przeciwko Trojanom, to nie znaczy, że była szczęśliwa i chciała trwać przy Parysie. Wojna łamie ludzi, długa rozłąka z bliskimi też, więc nie widzę nic nieprawdopodobnego w tym, że Helena nie czuła się szczęśliwa w Troi i w głębi serca chciała wrócić do Sparty, ale czuła się zniszczona, pogodzona z losem i może nawet uważała, że nie zasługuje na połączenie z rodziną. Kiedy Parys umarł, w jej sercu mogła obudzić się nadzieja i gdy już się jej chwyciła, postanowiła działać i zrobić wszystko, żeby wrócić do domu, a bogowie i Odys jej to ułatwili.

Poza tym z mitologii wynika, że Deifobos naprawdę był brutalny dla Heleny i źle ją traktował. Parys co prawda stwierdził, że mógłby ją zgwałcić, ale między słowem a czynem jest długa droga (co oczywiście go nie usprawiedliwia), więc jeśli Helena trzymałaby się roli żony księcia z obaw o swoje bezpieczeństwo, w momencie ślubu z Deifobosem pewnie zapaliłaby jej się czerwona lampka.

W każdym razie dla mnie to, że Helena ostatecznie wystąpiła przeciwko Trojanom, jest raczej dowodem na to, że nie kochała Parysa - w końcu zgodziła się na zgubę jego ojczyzny. Paradoksem jest to, że Helena została nazwana w kulturze Trojańską, chociaż nie tylko była Spartanką, ale z żadnej oryginalnej wersji nie wynika, żeby jakoś utożsamiała się z Troją. Jej pobyt za murami nie był ,,dziesięcioletnim miesiącem miodowym". Przeciwnie, Helena była przez Trojan poniżana, traktowana jako ladacznica i przyczyna wybuchu wojny, jako ,,obca". I chyba sama się tak czuła, skoro gdy dostała okazję, stanęła po stronie swojej prawdziwej ojczyzny.

Przy okazji, ostatnio przeczytałam w jakimś artykule po angielsku, że wersje z tym, że Helena została porwana bądź w inny sposób przymuszona do związku są ,,niefeministyczne, bo kobieta sama nie wybiera". Osobiście trudno mi zrozumieć taki sposób myślenia, bo kobiety były zmuszane do ślubów od zarania dziejów (siostra Joanny I została wydana za swojego gwałciciela!) i dla mnie udawanie, że tak nie było, dopiero jest niefeministyczne.

W każdym razie wiem, że moja wizja Heleny budziła w Was czasem skrajne emocje (XD) i że można było się na nią wkurzyć, co mnie nie martwi, bo chciałam, żeby była trochę niejednoznaczna i mieć podstawy do tego, dlaczego obwiniała się o wybuch wojny. Starałam się wiarygodnie pokazać jej przejście od bierności przez uświadomienie, że wybrała źle, aż po próbę buntu i ratunku. Naprawdę mi zależało, żeby przedstawić to spójnie, więc wiem, że ta notka jest już niemożliwie długa, ale jeśli macie chwilę, to proszę, napiszcie, jak Wy postrzegacie Helenę, zmiany, które w niej zachodzą i jak wypada dla Was w ostateczności jako postać.

Kończę już ten przydługi koniec i pozdrawiam Was!



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro