Rozdział trzydziesty ósmy. Echa dawnych lat.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Przeszłość nigdy nie umiera. Właściwie nawet nie jest przeszłością.

William Faulkner ,,Requiem dla zakonnicy"


Jestem tutaj bez ciebie, kochanie

Lecz wciąż tkwisz w moim samotnym umyśle

I myślę o tobie, kochanie

I śnię o tobie przez cały czas

Jestem tu bez ciebie kochanie

Lecz wciąż jesteś ze mną w moich snach

A dziś wieczorem jesteśmy tylko ty i ja

3 Doors Down ,,Here Without You"



Helena spacerowała po trojańskim ogrodzie, ze smutkiem obserwując zmieniającą się przyrodę. Był trzeci miesiąc roku, nadchodziła jesień, więc drzewka nie owocowały, a liście coraz częściej przykrywały słabszą i mniej lśniącą trawę. Ten widok budził w niej melancholię i poczucie przemijania, uświadamiał upływ czasu. Miała dwadzieścia siedem lat. Od jedenastu lat była zamężna, a od sześciu nie miała kontaktu z mężem i córką. Wczoraj być może została wdową. Czuła się bardzo stara, doświadczona i zmęczona życiem, nawet jeśli w oczach większości świata wciąż była bardzo młoda.

,,Jeśli Menelaos rzeczywiście umarł, to tak jakbym i ja umarła" pomyślała z goryczą. ,,Nie będzie już dla mnie przyszłości. Gdyby wojna się skończyła, mogłabym błagać Priama o możliwość powrotu do Sparty, żeby objąć władzę, ale podejrzewam, że się nie zgodzi, skoro uważa, iż jestem w Troi z woli bogów. Chyba że zabrałabym Parysa ze sobą, ale on nie zechce opuścić tego kraju, zbyt dobrze mu tutaj. Może zgodziliby się na sprowadzenie Hermiony... ale jak ja wtedy spojrzałabym jej w oczy i pokazała, że jestem żoną innego mężczyzny, przyznała, że jej ojciec zginął przeze mnie?"

Przywołała przed oczy twarz córki, ale nagle z bólem pojęła, że pamięta Hermionę taką, jaka była przed kilku laty, jako mała dziewczynka. Teraz miała już dziesięć lat. Jej rysy musiały się zmienić, a Helena nie wiedziała, jak wygląda jej dziecko. Gdyby zobaczyła ją przed sobą, mogłaby jej nie rozpoznać. Ta myśl była porażająca.

— Heleno!

Spartanka usłyszała za sobą czyjś głos. Odwróciła się i zobaczyła biegnącą ścieżką Kasandrę. Wiatr powiewał jej ciemnoniebieską sukienką i czarnymi włosami. Najbardziej zdumiewający był jednak wyraz twarz księżniczki, zazwyczaj zamyślonej i ponurej. Teraz wyglądała na poruszoną, ale jednocześnie zadowoloną.

— Wczoraj matka zabroniła kogoś do ciebie wpuszczać, ale dzisiaj przyszłam i chcę powiedzieć, że współczuję ci tego, co cię spotkało — powiedziała na jednym wdechu Kasandra. — Nie wyobrażam sobie twojego bólu.

— Dziękuję ci, jesteś bardzo dobra — odpowiedziała Helena i delikatnie dotknęła jej ręki. — Szkoda, że Hekabe nie zabroniła też wchodzić do mnie Parysowi — dodała z przekąsem.

— Chcę powiedzieć, żebyś się nie martwiła — poprosiła Kasandra. — Król Menelaos żyje. Wiem to.

Helena otworzyła szerzej oczy i przyjrzała się jej z niedowierzeniem, próbując nie dopuścić do siebie nadziei. Serce biło jej jak oszalałe, przytłoczone nadmiarem kłębiących się uczuć. Ścisnęła mocniej rękę wróżbitki i zapytała:

— Widziałaś to w swojej wizji? Czy macie wieści z obozu Greków?

— Widziałam — wyjaśniła nieśmiało Kasandra. Miała nadzieję, że Helena nadal wierzy w jej zdolności. — Śniliście mi się oboje... W pięknej komnacie pałacowej, myślę, że było to w Sparcie. Na pewno wojna minęła, bo mówiłaś, że ludzie patrzą na ciebie nieufnie z powodu przeszłości i boisz się... Ale Menelaos zapewnił cię, że pomoże ci przez to przejść! — dopowiedziała natychmiast. Nie chciała dodatkowo zdenerwować Heleny. — Wyglądaliście na szczęśliwych i zakochanych... Nie mogliście się od siebie oderwać... — subtelnie zakończyła. Nie wiedziała, czy Helena życzyłaby sobie być oglądaną podczas wybuchów namiętności z ukochanym, nawet jeśli była to tylko wizja.

— Bogowie... — wykrztusiła Helena. Była przekonana, że moce Kasandry są prawdziwe, nigdy nie zwątpiłaby w prawdę jej słów, ale wprost nie wierzyła we własne szczęście. Miała wrócić do Menelaosa. On jej wybaczy. Każde cierpienie i łza były tego warte. Przepełniła ją ogromna, niewysłowiona radość i wdzięczność do losu. Mogłaby nawet błogosławić Mojry.

— Jak myślisz, kiedy to nastąpi? — Postanowiła jeszcze zapytać.

— Obawiam się, że nieprędko... — Kasandra spuściła wzrok. — Wyglądałaś dojrzalej niż teraz, myślę, że przekroczyłaś już trzydziestkę, a podobno było to twoje pierwsze większe wystąpienie po powrocie.

Helena potrząsnęła głową. Oczywiście, przeznaczenie nie mogłoby być dla niej tak łaskawe. Wojna nie skończy się teraz z powodu śmierci Menelaosa, ale także nie z powodu jego triumfu. Będzie musiała jeszcze znosić samotność i tęsknotę. Ale sama wiedza, że mąż żyje i że się połączą, ukoiła jej serce. Jeśli rzeczywiście czekała ją radosna przyszłość, była gotowa wytrzymać nawet pół wieku rozłąki.

— W takim razie przede mną jeszcze pięć lat życia w Troi — powiedziała, starając się, by jej głos brzmiał żartobliwie. — Wytrzymam. W końcu pochodzę z kraju wojowników. — Nachyliła się i pocałowała Kasandrę w policzek. — Dziękuję, że mi powiedziałaś. Dobra z ciebie przyjaciółka.

— Żadne z was nie zasługuje na to, by tak się męczyć — stwierdziła Kasandra, postanawiając nie komentować ,,przyjaciółki". — Żałuję, że Menelaosowi nie ma kto opowiedzieć mej przepowiedni.

— Los okazał się dla mnie łaskawy, więc może i Menelaos jakoś dowie się, że wrócę do niego — odparła Helena. Radość dodała jej mocy i energii. — Jeszcze raz ci dziękuję.

Wyciągnęła ręce i przytuliła do siebie Trojankę. Kasandra początkowo była zaskoczona tą czułością, ale po chwili sama objęła Helenę i schowała twarz na jej ramieniu.


W tym czasie w obozie Greków Odyseusz wszedł do namiotu Menelaosa. Atryda siedział na swoim łóżku ubrany w prostą, brązową tunikę, zza której ramienia widać było bandaże.

— Jak się czujesz, wszystko dobrze? — zapytał przyjaciela.

— Machaon już dzisiaj tu był i powiedział, że wszystko goi się dobrze — odpowiedział Menelaos. — Nie musicie o mnie drżeć, jeszcze żyję — zażartował.

— Oczywiście, przecież przed tobą jeszcze zostanie panem całej Grecji. — Odys uśmiechnął się i usiadł obok niego.

Menelaos nie wydawał się jednak uszczęśliwiony przepowiednią. Wyglądał spokojnie, ale melancholijnie.

— Mam wrażenie, że Agamemnon po tej wróżbie stracił do mnie sympatię — mruknął. — To w końcu on jest ,,królem narodów".

— Gdy dowiedział się o twojej ranie, był zmartwiony i poruszony. Nie spodziewałem się, że ma w sobie ludzkie uczucia — skomentował Odyseusz.

— Często bywa dla mnie chłodny i złośliwy, ale gdy sytuacja tego wymagała, potrafił okazać mi troskę — powiedział Menelaj. — Zawsze uważałem, że nie jest do końca złym człowiekiem. Wiem, że doszedł do władzy w straszny sposób, ale on na swój sposób wierzył, że musi pomścić ojca... Kocha Orestesa i Elektrę, nawet jeśli ze względu na własną chwałę. — Potrząsnął głową. — Wierzę, że to śmierć naszej matki go zniszczyła. Nie jestem jednak pewien, czy to go usprawiedliwia...

— Dobrze, nie mówmy o Agamemnonie i nie martwmy się jego humorami. — Odys, widząc smutek przyjaciela, klepnął go po ramieniu. Menelaos nigdy nie opowiadał mu zbyt wiele o historii swojej rodziny, ale król Itaki domyślał się, że przeszłość musi go dręczyć. Był w końcu wrażliwym, honorowym człowiekiem, którego ojciec, dziad i brat dopuszczali się potwornych czynów. W jego sercu poczucie sprawiedliwości musiało nieustannie walczyć z miłością rodzinną. — Słyszałeś Kalchasa. Przeżyjesz długie lata i umrzesz we własnym łóżku.

— Wolałbym mieć pewność, że Helena będzie siedziała przy tym łóżku... — Szare oczy Menelaosa nie traciły gorzkiego wyrazu.

— Oczywiście, że będzie! — wykrzyknął Odys. — Słyszałeś, co powiedział Kalchas: ,,Jesteś zięciem Zeusa". To ty jesteś prawdziwym mężem Heleny, niezależnie od tego, co sądzi jakiś zniewieściały książę. Wieszcz ci to potwierdził. Wrócisz z nią z Troi, a potem będziecie razem spacerować po tych Polach Elizejskich. — Posłał mu pogodny uśmiech. — Mam nadzieję, że od czasu do czasu zatrzymasz się na pogawędkę ze mną.

Menelaos mimowolnie się uśmiechnął. Odyseusz miał rację. Kalchas obiecał mu powrót do domu, a nie miał zamiaru odpłynąć, póki nie odzyska Heleny. Jego słabość i zwątpienie w nią były chwilowe. Kapłan i wróżbita nazwał go zięciem Zeusa, a więc istniała szansa, że bogowie mu sprzyjają i uznają jego małżeństwo. Przedstawił przed nim radosną, pełną chwały przyszłość, a nie mogłaby być taka bez Heleny.

— Chyba masz rację — odpowiedział w końcu. — Chyba tak powinienem odbierać tę przepowiednię.

— A widzisz? Nie słuchasz mnie, to chociaż Kalchasa posłuchałeś. — Roześmiał się Odysej. — Nie mam pojęcia, jak bez niego wytrzymywaliśmy. To mój ulubiony Trojanin.

Ajgistos powracał do pałacu po kilkudniowym objeździe królestwa. Nie zdawał sobie wcześniej sprawy, że razem z Klitajmestrą nie tylko odzyska utracone królestwo ojca, ale także zostanie panem Pizy, którą Agamemnon odziedziczył po śmierci ich dziadka. Władał teraz dużą częścią Grecji.

,,A jest przecież jeszcze Sparta, gdzie rządzi Menelaos..." myślał, jadąc konno w kierunku pałacu. ,,Gdyby zginął na wojnie, a Helena, jako żona Parysa, zrzekłaby się praw do tronu albo została ich pozbawiona, miałbym prawo wysunąć swoje pretensje. Jest jeszcze ta mała żmija, Hermiona, ale przecież jej też może się coś stać albo po prostu wydamy ją za Aletesa".

Pierwsze kroki skierował do komnaty synka, który bawił się drewnianym mieczem z nianią. Rozbawiony chwycił chłopczyka na ręce i przycisnął do siebie. Uwielbiał Aletesa. Był jego dziedzicem, prawdziwym Pelopidą, przyszłym władcą Myken. Nie mógł się doczekać, gdy dorośnie na tyle, aby zacząć uczyć się prawdziwej walki, a on przekaże mu miecz Tiestesa.

Po pożegnaniu z synem postanowił pójść do żony. Klitajmestra siedziała w komnacie Erigone i czuwała nad śpiącą córeczką.

— Witaj, kochany. — Na jego widok poderwała się i pobiegła go uścisnąć. — Tęskniłam za tobą. — Pocałowała go delikatnie.

— Ja też tęskniłem — odpowiedział i objął ją w talii. — Dobrze być znów w Mykenach. Lubię to miasto, chociaż rzadko spotyka tu kogoś coś dobrego.

Klitajmestra spuściła głowę, przypominając sobie przybycie męża do pałacu. Wtedy po raz pierwszy zrozumiała, że ktoś może kochać Mykeny, nawet mimo całego zła, jakie się tu wydarzyło – śmierć Aerope z rąk Atreusa, późniejsze morderstwo trzech synków Tiestesa[1], śmierć samego Tiestesa oraz jej męża i syna... Chwilami zdawało się, że żyli w grobie.

— Zło już się skończyło — stwierdziła twardo. — Teraz przed nami jest tylko dobro. Stworzymy nowy świat dla nas i naszych dzieci. — Uśmiechnęła się.

— Oczywiście, nie wyobrażam sobie, by miało być inaczej — zapewnił Ajgist i wskazał na śpiącą córkę. — Gdzie jej mamka?

— Odprawiłam ją — odpowiedziała Klitaja. — Erigone i tak nie pije już mleka. Szukam teraz nowej niani.

— Co? — zdziwił się Ajgistos. — Dlaczego ją odprawiłaś?

Klitajmestra usiadła z westchnieniem na łóżku i opowiedziała mu o swojej kłótni z mamką.

— Zachowywała się jak wariatka... Jak mogła zarzucić, że Eri jest opętana? Przecież to taka grzeczna, delikatna dziewczynka...

— Rozumiem, dobrze, że ją odprawiłaś. — Pokiwał głową Ajgist. — Potrzebujemy wokół siebie tylko lojalnych ludzi. A czy przez ten czas z małą nie działo się nic niepokojącego?

— Nie, zachowuje się spokojnie, lubi się bawić. — Klitajmestra spojrzała na niego z bólem. — Co mogło być zresztą niepokojącego w potrząsaniu rączką?

— Nie wiem, ale ludzie lubią szukać intryg. — Ajgistos nachylił się nad żoną i wskazał na swoją głowę. — Zdajesz sobie sprawę, ile razy się ze mnie śmiano, że mam nienaturalnie długą, brzydką czaszkę? Wyszydzano i obrażano?

— To głupstwo, ludzie przecież wyglądają różnie. Dla mnie jesteś piękny. — Klitajmestra pogłaskała go po ramieniu.

— Gdyby chodziło im o to, że jestem niezbyt przystojny, nie przejąłbym się. Ludzie plotkowali, że moja matka poczęła mnie w wyniku gwałtu i ta głowa to znak, że jestem przeklęty i kara od bogów za czyn mego ojca.

Klitajmestra zacisnęła ręce. Domyślała się, że Ajgistos ma dla Tiestesa resztkę rodzinnych uczuć i nie chciała obrażać tego człowieka, nawet jeśli przerażała ją myśl o czynie, który dokonał.

— Ty nie byłeś niczemu winien. Twierdzenie, że jesteś przeklęty, to wierutna bzdura — rzekła z mocą.

— Wiem o tym. Ale nie chciałbym, żeby to samo spotkało naszą córkę. Rozumiesz?

Klitaja skinęła głową i przytuliła się do niego, a Ajgistos pocałował ją, muskając wąsami.

— Ta klątwa i wszystkie plotki przerażały mnie od lat, już w czasach, gdy byłam żoną Tantala, ale wierzę, że twoja linia jest od niej wolna. Jesteś przecież dobrym królem. Wspierasz ludzi, hojnie rozdajesz zboże ubogim... Nikt nie ośmieli się wystąpić przeciwko tobie. Za bardzo nienawidzono Agamemnona.

— Ale też wszyscy za bardzo bali się Agamemnona, by wystąpić przeciwko niemu — mruknął Ajgist.

Dalszą rozmowę przerwało wejście służącej z listem.

— Pani, przybył posłaniec z Taurydy z wiadomością dla ciebie — powiedziała spokojnie i podała pismo Klitajmestrze.

Królowa zadrżała. Była tylko jedna osoba, od której mogła otrzymać list z Taurydy, ale zarazem była to ostatnia osoba, którą podejrzewałaby o chęć utrzymania z nią kontaktu. Ifigenia nie pisała do niej przez sześć lat, Klitajmestra właściwie czuła się, jakby jej córka już umarła albo nawet nigdy się nie narodziła. List od niej był jak wiadomość zza grobu.

Gdy służąca wyszła, Klitaja szybko odpieczętowała pismo i ponownie usiadła obok męża, który zajrzał przez jej ramię.

— To ta twoja córka, którą Agamemnon chciał złożyć w ofierze? Myślałem, że nie kontaktuje się z wami.

— Nie kontaktowała się, nie okłamałabym cię przecież. — Klitajmestra mocno ściskała papier. Nie wiedziała, dlaczego tak silnie to przeżywa. Nie kochała Ifigenii, przez sześć lat nie tęskniła za nią i poświęcała jej mało myśli. Powinna od razu rzucić ten list w płomienie. Czuła jednak, że nie może. — Przeczytam ci na głos.

Droga matko!

Domyślam się, że dziwi Cię wiadomość ode mnie, bo przecież nie widziałyśmy się i nie rozmawiałyśmy przez sześć lat. Nie myśl, że to dlatego, że nie życzyłam sobie pisać do Ciebie – tęskniłam bardzo za rodziną i Mykenami, ale nie miałam komu przekazać listu. Dziś cieszę się z tego powodu, bo wiem, że byłam jeszcze za młoda i nie rozumiałam do końca tego, co się ze mną stało. Teraz już wiem. Dowiedziałam się, jak mój ojciec zdobył władzę i co stało się z mym wujem i starszym przyrodnim bratem.

Nie winię cię, matko, za to, że byłaś dla mnie oschła i nie okazywałaś mi serca. Rozumiem, że nie umiałaś inaczej. Współczuję Ci głęboko tego, co Cię spotkało i mam nadzieję, że teraz, gdy ojciec jest daleko, poczułaś się wolna i znalazłaś ukojenie. Codziennie modlę się i palę wota ofiarne za dusze wuja Tantala i mojego brata.

Proszę Cię jednak, mamo, żebyś opiekowała się dobrze Orestesem, Elektrą i Chrysostemis. Oni nie są winni temu, że ojciec dopuścił się takich zbrodni. Wiem, że Orest i Elke kochali go, nim wyruszył na wojnę, ale to dlatego, że on okazywał im serce, którego nie zaznali od Ciebie, matko. Wiem, że nie potrafiłaś, ale jeśli nadal będą widzieć w ojcu swojego dobroczyńcę, w końcu odwrócą się całkowicie od Ciebie i staną się tacy jak on. Jedyny sposób, by ich ocalić, to pokazać, że to w Tobie, matce, mają opokę. Proszę Cię o to, mamo. Za bardzo Was kocham, by pozwolić na to, byście się nawzajem nienawidzili i krzywdzili. Chcę, żebyście byli szczęśliwi. Ty i moje rodzeństwo.

Nie wiem, czy interesuje Cię, co dzieje się w mym życiu, więc opiszę krótko. Rok temu osiągnęłam pełnoletniość i zostałam kapłanką Artemidy. Nie z przymusu, dobrowolnie. Zrozumiałam, że tu jest moje miejsce na ziemi i tylko tutaj mogę w pełni być sobą. Jestem bardziej kapłanką niż księżniczką. Nie wiń się za mój los. Spotkało mnie najlepsze, co mogło. Nigdy nie zostanę wydana za mąż za kogoś, kto znęcałby się nade mną i pozbawiłby mnie wiary w dobro i miłość. Mogę sama decydować o sobie, o ile będę nadal służyć Artemidzie i zachowam czystość. Nie jest to dla mnie wyrzeczenie. Niektórych Mojry przeznaczyły do życia rodzinnego, innych do polityki – ja urodziłam się do modlitwy i składania ofiar. I być może do wróżb, ponieważ od roku szkolę się w wieszczeniu i coraz częściej nawiedzają mnie różne przebłyski.

Chciałabym, żebyśmy mogły kiedyś się spotkać, a wówczas, mam nadzieję, udowodniłabym Ci, że naprawdę Cię kocham i nie jestem tak zła i zepsuta, jak pewnie myślisz o swych dzieciach. Nie wiem jednak, czy będzie to nam dane. Wiedz jednak, że zawsze o Tobie myślę i codziennie proszę bogów, by dali Ci szczęście i powodzenie.

Twoja córka Ifigenia


Pandarus wracał do domu z agory, gdzie dyskutował z przyjaciółmi. Cieszył się, że przynajmniej na tę chwilę nikt nie obwiniał go o postępek brata. Jako bogaty Trojanin był dość znaną postacią w mieście i zapewne większość ludzi wiedziała, że nie interesuje się polityką, zależy mu tylko na wygodnym życiu, więc nigdy nie zdradziłby swojego króla i nie zdecydował się na życie w namiocie pod grodem.

Gdy zbliżał się już do drzwi, zauważył nadchodzącego od strony pałacu młodzieńca. Obejrzał się i ujrzał przed sobą księcia Troilusa. Pandarus stwierdził z zadowoleniem, że jest on całkiem przystojnym mężczyzną, może nie tak jak niektórzy jego starsi bracia, ale chociaż nie był wysoki i nie wyróżniał się harmonijnymi rysami, jego muskularna sylwetka, gęste, czarne włosy i zielone oczy mogły się podobać.

— Witaj, panie — przywitał go uprzejmie. — Czy życzysz sobie czegoś ode mnie?

Książę wyraźnie się zafrasował, a jego śniada cera spłonęła rumieńcem. Pandarus uśmiechnął się pod nosem, domyślał się bowiem przyczyn takich uczuć u Troilusa.

— Chciałbym zapytać, czy... mógłbyś przekazać swej bratanicy, że chciałbym zaprosić ją jutro na spacer po ogrodach pałacowych — przyznał speszony młodzieniec.

— Wpadła ci w oko? — zaśmiał się wesoło Pandarus, a widząc potęgujące się zmieszanie chłopaka, dodał łagodniej. — Spokojnie. Też kiedyś byłem młody i chętnie pomogę każdemu, kto pała szczerym uczuciem. — Mrugnął zadziornie. — Przekażę Kressydzie i myślę, że pojawi się jutro po obiedzie. Zgadzasz się, książę?

— Będę zaszczycony — zapewnił prędko Troilus. — Jestem ci niezmiernie wdzięczny.

Pandarus uśmiechnął się, po czym pożegnał się z księciem i wszedł do domu. Kressyda siedziała na kanapie w pokoju dziennym i układała kwiaty w wazonie.

,,Będzie z nich ładna para" pomyślał z zadowoleniem Pandarus. ,,Co prawda, wyglądają trochę jak rodzeństwo, Kressyda też ma czarne włosy i śniadą cerę. Ale to nic."

— Rozmawiałem z księciem Troilusem — powiedział do bratanicy.

— Och, to największy dziwak, jakiego znam! — zawołała dziewczyna. — Za każdym razem, gdy jestem w pałacu, wpatruje się we mnie bez słowa, a gdy już się odezwie, to komentuje pogodę. — Skrzywiła się.

,,Będzie trudno" westchnął w duchu jej wuj. ,,Ale podobno niektóre kobiety cenią w mężczyznach nieśmiałość".

— Twój urok go onieśmiela! — krzyknął z entuzjazmem. — Jest w tobie zakochany po uszy.

Kressyda przewróciła oczami.

— To ci dzisiaj powiedział?

— Zapytałem się go, czy mu się podobasz. Nie zaprzeczył.

Kressyda odłożyła kwiatki i zwróciła wzrok w kierunku okna. Nie myślała do tej pory o Troilusie jako potencjalnym obiekcie uczuć, nie zainteresował jej ani swoim wyglądem, ani charakterem czy czynami wojennymi. Jednak myśl, że jest się kochaną, była przyjemna, zwłaszcza że nigdy wcześniej nikt w ten sposób nie zwrócił na nią uwagi.

— Nie wiem, czy on mi się podoba... — odpowiedziała w końcu.

— To się dowiesz. I jestem pewien, że gdy poznasz siłę jego miłości, nie będziesz w stanie się oprzeć. — Pandarus usiadł obok dziewczyny i ujął jej rękę. — Pamiętaj też, że twoja opinia jest... zagrożona. Gdybyś została żoną księcia, nikt nie ośmieliłby się oskarżyć cię, że sprzyjasz Grekom.

— Helena też jest żoną księcia, a jednak ludzie oskarżają ją o najgorsze — przypomniała mu naburmuszona Kressyda.

— Bo nie jest jego żoną, tylko nałożnicą, wzięła przecież ślub z Menelaosem — stwierdził Pandarus. — Ty byłabyś prawdziwą księżniczką, jak żona Hektora, którą każdy uwielbia.

Popatrzył znacząco na bratanicę. Miał nadzieję, że przemówi do jej próżności i przekona, że związek z Troilusem to najlepsze, co może ją spotkać. Sam czułby się bezpieczniej, gdyby Kressyda była zabezpieczona przez małżeństwo, a on stałby się powinowatym rodziny królewskiej.

Kressyda natomiast starała się odgonić od siebie myśli o pozycji społecznej i zapewnieniu sobie dobrego imienia, chociaż ta druga rzecz była szczególnie kusząca, teraz gdy została okrzyknięta córką zdrajcy. Skupiała się na tym, co wuj powiedział o uwielbieniu i miłości. Porównał ją do Andromachy, żony księcia Hektora, której przecież zazdrościła małżeństwa z kimś, kto ją kochał i był tak oddanym mężem i ojcem. Może wszyscy synowie króla Priama tacy są. W końcu i Parys potrafił poświęcić się dla Heleny...

— Ale co ja mam zrobić? — zapytała nieśmiało. — Przecież mu się nie oświadczę.

— Troilus zaprasza cię jutro na spacer po obiedzie. Chyba nie odmówisz komuś, kto usycha z miłości do ciebie? — zasugerował Pandarus.

Nie, Kressyda zdecydowanie tego nie chciała. Troilus wprawdzie do tej pory wydawał jej się dziwaczny i niepokojący, ale w ustach jej wujka urósł do roli romantycznego kochanka, który hołubiłby ją jak Perseusz swoją Andromedę czy Dionizos Ariadnę. Jak można wyrzekać się takiego mężczyzny?

— Nie, oczywiście, że nie — zapewniła. — Spotkam się z nim... jutro.


Nadszedł wieczór i gwiazdy zamigotały na niebie nad Troją. Światło księżycowe wpadało przez okno i oświetlało łóżko, gdzie Andromacha leżała oparta o poduszkę i śledziła ruchy swojego męża, który zdejmował z siebie dzienną tunikę.

Zazwyczaj w takich chwilach nie przestawał do niej mówić i opowiadać o całym dniu. Jednak wczoraj, po smutnych wydarzeniach związanych z atakiem Heleny, położyli się spać szybko, nie zamieniając ze sobą prawie żadnego słowa, i zdawało się, że dzisiaj sytuacja się powtórzy.

,,Mam dość tej wojny" pomyślała Andromacha, przymykając oczy. ,,Mam dość Parysa i jego kaprysów. I mam dość tej kobiety, która odbiera mi męża, chociaż go w sobie nie rozkochała".

— Mój ojciec wysłał dzisiaj ludzi na zwiady i okazało się, że król Menelaos jednak przeżył — odezwał się nagle Hektor.

Andromacha otworzyła oczy i uniosła głowę, aby lepiej widzieć wyraz jego twarzy.

— To źle czy dobrze? — spytała.

— Ojca to rozczarowało, bo stracił nadzieję na szybki koniec wojny. Ale ja od początku uważałem, że śmierć Menelaosa nic by nie zmieniła. Wiele słyszałem o królu Agamemnonie i uważam, że nie zrezygnowałby z możliwości zdobycia Troi, skoro czeka na to już sześć lat. Na swój sposób nawet cieszę się, że Menelaos przeżył. Zrobię wszystko, aby ocalić nasze królestwo i nie wpuścić tu Greków... Ale jednak jeśli pisane będzie nam upaść, niech przynajmniej wyniknie z tego coś dobrego i Helena wróci do męża. Na pewno poczuła się lepiej, gdy dowiedziała się, że nie zginął.

Po wypowiedzeniu tych słów książę podszedł do łoża i położył się obok żony. Andromacha obróciła się w jego stronę i szepnęła:

— Jesteś bardzo pewny jej uczucia do Menelaosa. Powiedziała ci o tym?

— Nie, myślę, że jest na to zbyt dumna. — Hektor pokręcił głową. — Ale widziałaś, jak zareagowała na wieść o zranieniu Menelaosa. Czy to nie jest dla ciebie dowód miłości? — zapytał ze smutkiem. Kochał nad życie swą żonę, ale bolało go, że jest surowa i nieprzejednana w kontaktach z Heleną.

— Wiem, co to miłość. Kocham ciebie — zapewniła Andromacha i pogłaskała go po twarzy. Nie chciała, żeby mąż źle o niej myślał. — Po prostu... nie mieści mi się to w głowie. Skoro Helena kocha swojego pierwszego męża, to dlaczego wyjechała z Parysem? I dlaczego przez sześć lat ani razu nie podjęła próby ucieczki, nie zwróciła się do nikogo z prośbą, by pomógł jej wrócić do Menelaosa? Nie potrafię tego pojąć.

— Po wczorajszej bitwie rozmawialiśmy z braćmi trochę o... sprawach sercowych. — Hektor nie wiedział, czy ma prawo wyznać komuś historię zauroczenia Troilusa. — Przyznał, że początkowo Helena nie chciała odpowiedzieć na jego afekt, ale nie dał za wygraną i w końcu ją zdobył. Nie powiedział jednak jak. Co, jeśli naprawdę ją porwał? — Spojrzał na ukochaną z rozpaczą.

— Gdyby mnie ktoś porwał od ciebie, zrobiłabym wszystko, aby powrócić. Obmyślałabym plany ucieczki, szukała pomocy u ludzi... Dlaczego Helena nie może poprosić ciebie, żebyś znalazł sposób na wydanie jej Menelaosowi, skoro wie, że byłeś przeciwny jej pozostaniu w Troi? — dopytywała Andromacha. — Nie rozumiem, jak kochająca kobieta może tak łatwo przystać na związek z innym mężczyzną.

— Wierzę, że zrobiłabyś to, najdroższa. — Hektor ujął jej dłoń. Ten dotyk i słowa dodały Andromasze otuchy. — Ale nie wszystkie kobiety są dzielne... albo świat nie pozwala im być takimi. Spartanki są podobno uczone większej samodzielności niż Trojanki czy inne Greczynki, ale nadal nie są równe mężczyznom. Może Helena nie wie, jak się zbuntować? Chociaż mam wrażenie, że już to zrobiła. Dzisiaj rano widziałem się z Parysem. Jest na nią bardzo rozzłoszczony, bo w żaden sposób nie okazała skruchy po tym, jak ,,za bardzo przejęła się byłym mężem". Zasugerował mi też, że odmawia mu tego, co on uważa za swoje prawa małżeńskie... Nie rozumie, dlaczego tak go traktuje, skoro zostali połączeni przez Afrodytę. Ostatecznie Deifobos namówił go, żeby pójść dziś w nocy do świątyni tej bogini i prosić ją, żeby zwróciła serce Heleny ku Parysowi. Może i Parys rzeczywiście będzie się modlił, ale mam wrażenie, że Deifob zajmie się całkiem czymś innym...

Andromacha pokiwała głową. Dobrze wiedziała, że niektóre kapłanki oddające cześć Afrodycie nie zajmują się tylko modlitwami i błogosławieństwami dla par, ale także prostytucją sakralną. Obcowanie z taką kobietą na pewno byłoby dla Deifobosa większym powodem do dumy niż z ladacznicą karczemną. Po raz kolejny podziękowała w myślach bogom, że spekulacje o jej ślubie z tym księciem się nie spełniły. Nie mogłaby znieść życia z takim człowiekiem, a małżeństwo z Hektorem było dla niej błogosławieństwem. Szkoda tylko, że ta okropna wojna oddalała ich od siebie.

— Przykro mi, a jednocześnie podziwiam cię, że tak się martwisz o braci, o rodziców, o samą Helenę... — Przytuliła się do jego ramienia. — Nie chcę tylko, żebyś się zadręczył... I chyba czasem chcę mieć cię tylko dla siebie... — przyznała ze wstydem.

Hektor dotknął delikatnie twarzy żony. Andromacha naprawdę wyglądała na zasmuconą i zmęczoną. Serce ścisnęło mu się z bólu, że to on stał się tego przyczyną.

— Gdy przyjęłaś moje oświadczyny, zaakceptowałaś to, że większość mojego życia będzie wypełniać ta wojna.

— Wiem i nie żałuję, że się zgodziłam. To egoistyczne i próżne, ale... czasami jestem o ciebie zazdrosna, chociaż nie wiem, czego się obawiam. Przepraszam. Nie chciałam cię zawieść.

Hektor odsunął rękę żony ze swojego ramienia, po czym objął jej plecy i przytulił kobietę do siebie. Ukrył twarz w jej ciemnych włosach i wyszeptał:

— To ja przepraszam. Nie chciałem cię zasmucić. Też chciałbym zapomnieć o tym wszystkim, o walce z Grekami, o małżeństwie Parysa i należeć tylko do ciebie... Ale nie mogę już nic zmienić. Chciałbym tylko móc cieszyć się byciem z tobą i czasem móc zapomnieć, że jestem kimś innym niż tylko twoim mężem.

Andromacha zadrżała z radości. Jeszcze minutę temu chciało jej się płakać. Miała wrażenie, że na zawsze zraziła Hektora swoją dziwaczną zazdrością, egoistycznym zmęczeniem wojną czy niechęcią do Heleny. Była gotowa znosić wszystkie jego zajęcia, jeśli tylko nadal miałaby go dla siebie, ale jednocześnie obawiała się, że oznacza to bycie ostatnią w hierarchii wartości męża. Teraz znów uwierzyła, że mimo tych wszystkich okrutnych, trudnych rzeczy, to ona zawsze będzie dla niego najważniejsza.

— Obiecuję, że ci w tym pomogę — powiedziała drżącym głosem, po czym uniosła głowę i pocałowała go.

Helena wyszła rankiem z Klimene do ogrodu. Czuła się znacznie lepiej niż wczoraj. Wróżba Kasandry dodała jej wiary, że pewnego dnia znów zobaczy męża, córkę i ojczyznę. Parys nie odzywał się do niej przez cały wczorajszy dzień, a gdy nadszedł wieczór, położyła się tak wcześnie, by zasnąć, zanim on w ogóle pomyśli o odwiedzeniu jej.

Jej pogodny nastrój zniknął jednak, gdy zobaczyła, że jej narzucony małżonek stoi oparty o jedno z drzewek pomarańczowych, a nad nim nachyl się tłumaczący coś bratu Deifobos.

— Ta dwójka razem to za wiele dla mnie — powiedziała Helena i złapała Klimene za ramię. — Chodźmy do mojej komnaty.

Na jej nieszczęście, Deifob zauważył ją i natychmiast zawołał:

— O, Helena! Przyszłaś przeprosić Parysa?

Helena przyjrzała się starszemu z książąt. Zauważyła, że na jej widok nagle zbladł, jakby się jej bał. Deifobos był jednak jak zwykle pewny siebie i bezczelny.

— Nie mam za co go przepraszać. — Spartanka uniosła głowę z dumą.

— A ja myślę, że jest za co. — Deifobos podszedł do niej wolno, a serce Heleny zaczęło bić z nerwów. Czy książę miał zamiar wyznać bratu, że przed laty próbowała uciec z Troi? — Urządziłaś awanturę po zranieniu Menelaosa, chociaż powinnaś życzyć mu śmierci jako człowiekowi, który pragnie zgubić twojego prawdziwego męża. Do tego według Parysa nie jesteś dla niego zbyt uprzejma, nazywasz go tchórzem i odmawiasz mu praw do tego ładnego ciała.

Spojrzał na nią wyzywająco, a Helenę ogarnęły mdłości. To było obrzydliwe i brudne. Chyba nawet Tezeusz, gdy porwał ją jako dziecko, nie mówił i nie patrzył na nią tak bez szacunku, jakby była przedmiotem.

— Nie jestem niewolnicą, aby być na każde jego skinienie — stwierdziła.

— Jesteś moją żoną! — wykrzyknął Parys i podbiegł do niej. — Zostaliśmy połączeni przez Afrodytę. Zdajesz sobie sprawę, że odtrącając mnie, obrażasz boginię?

— Spokojnie, Parysie, jej to chyba nie przekona — przerwał mu Deifobos, zanim Helena zdążyła wymyślić jakąś błyskotliwą odpowiedź. — Przecież już jej nie potrzebujesz. Wczoraj okazało się, że na świecie jest więcej niż jedna warta hołdów kobieta.

Na twarzy Parysa zmieszanie mieszało się z zadowoleniem, Deifobos uśmiechał się triumfalnie, a Helena przestawała rozumieć, o co właściwie im obu chodzi. Ścisnęła mocniej ramię Klimene, szukając u staruszki pomocy i zrozumienia.

— Postanowiłeś wrócić do swojej pierwszej żony? — spytała w końcu, bo nic innego nie przychodziło jej do zmęczonej głowy.

— O co mnie posądzasz? Myślisz, że zainteresowałbym się taką prostaczką? — odparł z pogardą Parys. Najwidoczniej całkowicie odciął się od dawnego życia i uważał powiązania z nim za obrazę. — Wczoraj byłem w świątyni Afrodyty. Posiadłem najwyższą kapłankę, na samym środku sali.

Po tym wyznaniu jego speszenie nagle ustąpiło. Teraz patrzył pewnie i śmiało jak oblubieniec bogini.

Przez Helenę przeszła fala złości. Nie kochała tego człowieka, gardziła nim, a zbliżenia z nim uznawała za najbardziej przykry z obowiązków. Jednak myśl o tym, że nazywał się jej mężem i posiadł inną kobietę, wzbudziła w niej gniew. Była królową, o jej rękę ubiegało się niegdyś pół Grecji. Zdrada stanowiła dla niej upokorzenie i oznajmienie światu, że zawiodła jako kobieta. Wiedziała, że jeśli wyjdzie to na jaw, stanie się obiektem kpin w całej Troi.

— Rzeczywiście, masz się czym chwalić. — Powściągnęła oburzenie i odezwała się sarkastycznie. — To wielki powód do dumy, że kobieta nie wchodzi dobrowolnie do twojego łoża.

Parys zacisnął ręce, a jego nozdrza rozszerzyły się ze złości. Helena odsunęła się, bojąc się, że ją uderzy.

— Ona przynajmniej okazała mi zainteresowanie i cokolwiek robiła, a nie leżała sztywna jak kłoda, tak jak ty! — zawołał.

Klimene ściągnęła brwi ze zgorszenia, za to Deifobos roześmiał się wesoło.

— Musisz to opowiedzieć Grekom. Może wtedy nasza Helena przestanie być obiektem pożądania i ta wojna się skończy.

Helena odnosiła wrażenie, że wzburzenie rozdziera ją od środka. Parys odebrał jej dom i rodzinę, potraktował jak rzecz, którą można sobie wziąć, a teraz w dodatku publicznie tak ją poniżył. Nie łudziła się, że ta wieść nie rozniesie się po mieście. Patrząc na księcia, wstydziła się, że była tak głupia i mu uległa. Lepiej byłoby jej zginąć albo zostać niewolnicą. Teraz tkwiła uwiązana do człowieka, który był tchórzem i pyszałkiem, chociaż nie prezentował sobą żadnej wartości, ale uważał się za równego bogom, bo był księciem i uchodził za urodziwego.

Zrobiła krok w stronę Parysa, uniosła rękę i uderzyła go w sam środek policzka.

— Auć! — zawył z bólu Aleksander. — Jak śmiałaś to zrobić? Jestem twoim mężem.

— Nie — odparła Helena. — Trudno mi cię nazwać nawet mężczyzną. Moja córka w wieku czterech lat miała więcej siły i charakteru niż ty. — Jej niebieskie oczy błysnęły nienawiścią. — I jeszcze jedno. Możesz zostać sobie ze swoją kapłanką, bo prędzej przebiję się mieczem, niż pozwolę ci znowu mnie dotknąć.



1. ,,(...) morderstwo trzech synków Tiestesa" – Po tym jak Tiestes próbował odebrać mu władzę i uwiódł jego żonę, Atreus zaplanował zemstę. Udał, że chce zgody z bratem i zaprosił go na ucztę podczas której podał mu pieczeń z trzech jego zabitych synów.



I tak za nami kolejny rozdział :) Mam nadzieję, że się podobał, a Helena pokazuje więcej charakteru i nie jest już taką mameją ;)

Co do informacji mitologicznych:

- Pandarus rzeczywiście miał pomagać Troilusowi w zdobyciu Kressydy, do tego stopnia, że jego imię podobno stało się synonimem rajfurstwa... czyli według bohaterów swatania, a obecnie sutenerstwa.

- Wiem, że wątek ze zdradą Parysa może nieco zszokować, ponieważ wiele osób przyjmuje, że był wiernym mężem, w przeciwieństwie do Menelaosa, który w niektórych wersjach miał nieślubne dzieci. Jednak długo nad nim myślałam i uznałam, że jest uzasadniony. Jak wspominałam w jednym z pierwszych rozdziałów, są wersje mitu, które sugerują relację romantyczną między Parysem i Afrodytą. W jednym z dramatów bogini obnaża się przed nim podczas sądu i kusi go swoją urodą, a Helenę proponuje jako namiastkę - Parys nie może być z boginią, ale może z kobietą, która pod pewnymi względami ją przypomina. Jest nawet zasugerowane, że kiedy książę będzie współżył z Heleną, wyobrazi sobie na jej miejscu Afrodytę. Z kolei w polskim tekście, opowiadaniu Anny Świrszczyńskiej ,,Piękna Helena", Parysowi i Helenie w drodze do Troi towarzyszą rozkoszki - towarzyszki Afrodyty, które również wabią go swoim pięknem i zmysłowością. Czytając o tym, odniosłam wrażenie, że w tym kontekście Helena nie miała dla Parysa wartości sama w sobie, ale jako symbol piękna i pożądania, którego pragnął, a którym mogła być równie dobrze inna kobieta. Kolokwialnie mówiąc po prostu była dla niego ,,podnietą", a nie konkretną osobą.

Uznałam, że ,,mój" Parys ma taki charakter i podejście do siebie, że zbyt długo nie znosiłby tego, że kobieta odmawia zaspokajania go i poszukałby tego gdzie indziej. Jego romans z Afrodytą do mnie nie przemawia (zresztą bogini chyba już go nie lubi), ale zaintrygował mnie ten motyw, że Helena jest jednym z uosobień piękna, które rozpala Parysa, więc uznałam, że zastąpienie bogini kapłanką i połączenie tego z prostytucją sakralną całkiem pasuje do naszego księcia i jego przekonania, że jest wybrańcem bogów.

Planuję w następnym rozdziale dać też perspektywę Parysa, żeby to uzasadnić, ale obawiam się, że nie wrzucę go w przyszły weekend. Powoli szykuję się do zaliczeń i mogę zwyczajnie nie dać rady. Natomiast, ponieważ jest już czerwiec, myślę, że zrezygnuję z publikacji tylko w weekendy i po prostu będę publikować rozdziały, gdy je wstawię, więc może pojawi się jakoś we wtorek czy środę?

Mam też dla Was pytanie. Jakiś czas temu robiłam Q&A ze mną i bohaterami. Ponieważ od tamtej pory przybyło mi trochę czytelników, a i bohaterowie się zmienili lub pojawili się nowi, zastanawiam się, czy chcielibyście drugą edycję? Mogłabym ją wrzucić, jeśli nie wyrobiłabym się z rozdziałem. Dajcie znać i za kilka dni może wrzucę listę bohaterów do pytań ;)

Rozdział z dedykacją dla   , w podziękowaniu za nadrobienie.

Trzymajcie się ciepło i do zobaczenia!




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro