Rozdział dwudziesty czwarty. Własne miejsca.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Dom można sobie wybrać.

Victoria Schwab ,,Gallant"


Czas zabiera wszystko

Ale wspomnienia

I marzenia tęsknią

Echo miłości

Wiąże lata

I trzyma cię blisko

Byliśmy przeznaczeni

Między kamieniami

Czas był rozdarty i zesłany

Krew i kość

Jesteś moją duszą

I jesteś moim domem

Karliene ,,Home"

(Tłumaczenie moje)

https://youtu.be/MlFDsauFz30


Helena powoli weszła do małej komnaty, w której Menelaos czasami przyjmował tajniejsze poselstwa lub zamykał się, by rozważyć sprawy państwowe. Szukała go w prawie całym pałacu, więc ostatecznie doszła do wniosku, że musi być tam. Mimo to widok męża ją zdziwił, bo myślała, że obecnie nie zajmuje się żadnymi ważnymi sprawami.

Menelaos siedział na leżance i wpatrywał się przez okno w przepływającą rzekę Euratos. Jego oczy były pełne melancholii i smutku. Na tle białych ścian przypominał posąg jakiegoś myśliciela.

— Coś się stało? — Helena zapytała cicho. — Mamy jakieś kłopoty?

— Nie, ja tylko... potrzebowałem pomyśleć w samotności — wyjaśnił cicho Menelaos. — Po ślubie Hermiony uświadomiłem sobie, jak wiele zmieniło się w Helladzie po wojnie... I jak wielkie miałem szczęście, że ze mną los obszedł się tak łaskawie.

— Ale to nie daje ci radości, prawda? — domyśliła się Helena. Usiadła obok niego i ujęła jego rękę.

— Nie. Raczej czuję wyrzuty sumienia. W końcu, w czym ja jestem od nich lepszy? — Mąż odwrócił do niej głowę. Jego oczy były poczerwienione. — A najbardziej żal mi Odyseusza. Gdyby nie on nie wygralibyśmy wojny, nie odzyskałbym ciebie — mówił, jakby się usprawiedliwiał, chociaż Helena wcale tego nie oczekiwała. Wiedziała, że ich przyjaźń sama w sobie była wystarczającym powodem rozpaczy.

— Mnie też go żal. Jego i Penelopy — powiedziała. — Nie widzieli się kilkanaście lat. Ale wiesz co? Mam wrażenie, nieodparte wrażenie, że on wróci. Nie wiem kiedy, ale wróci. Nie mówię tego, by cię pocieszać, ale naprawdę czuję to gdzieś w sobie.

Menelaos przygarnął ją do siebie i pogłaskał po włosach. Helena czuła, jak mocno bije jego serce. Chciałaby mu zaproponować, żeby wyjechali gdzieś i odcięli się od codziennych trudności, pojechali do wiejskiej posiadłości, spacerowali brzegiem plaży i pływali w morzu. Domyślała się jednak, że po weselu i spotkaniach politycznych nie jest to najlepszy pomysł, więc tylko objęła mocno męża i powtarzała:

— Jestem córką Zeusa. Może mam jakieś ukryte moce.

W tym samym czasie Hermiona spacerowała po plaży we Ftyi. Jej mąż zjadł z nią śniadanie, a potem poszedł przejrzeć nawarstwione podczas nieobecności sprawy państwowe. Chciała pójść z nim, ale Neoptolemos odparł, że nie musi się przemęczać. Była rozczarowana, bo liczyła, że podzielą zainteresowania polityczne i to zbliży ich do siebie, tymczasem on oczekiwał najwidoczniej, że jego żona pozostanie przede wszystkim panią domu. Pamiętała jego słowa o kobietach wypowiedziane podczas wesela i coraz mocniej obawiała się, że Neoptolemos jest kimś innym, niż oczekiwała.

,,Nie pozwolę się zamknąć w czterech ścianach" postanowiła sobie. ,,Udowodnię mu, że jesteśmy sobie równi. Miejmy nadzieję, że po prostu nie jest przyzwyczajony do bardziej śmiałych kobiet i wystarczy tylko nauczyć go pewnych rzeczy".

— Dzień dobry, księżniczko. — Usłyszała głos Helenosa.

— Dzień dobry, panie. Miło cię widzieć. — Skinęła mu głową na powitanie.

— Ciebie tym bardziej, pani. Mam wrażenie, że znam cię od dawna, bo twoja matka dużo mi o tobie opowiadała.

Hermiona nie odpowiedziała. Znała wszystkie plotki o matce i nawet jeśli Helena nie dawała powodów, by w nie wierzyć, skąd mogła mieć pewność, że to nie była sprytna gra? Co, jeśli ten mężczyzna także niegdyś był jej kochankiem?

— Chwaliła cię za odwagę. Kiedyś, gdy była zła na mego brata, powiedziała mu, że jej córka w wieku czterech lat była bardziej wojownicza.

Hermiona zaśmiała się, ale umilkła, gdy uświadomiła sobie, że chodzi o Parysa.

— Słyszałam o tym, że nie był najlepszym żołnierzem — rzekła wymijająco.

— Twoja matka nie była z niego zadowolona. Uważała, że przynosi jej hańbę — odparł Helenos i spojrzał na nią wymownie. — Nie wierz w te opowieści o ich wielkiej miłości.

— Nie wierzę. Wszystko za bardzo układa się w logiczną całość.

Nie miała powodu, by nie wierzyć w te słowa. Zachowanie Heleny, opowieści słyszane od świadków wydarzeń rzeczywiście zdawały potwierdzać wersję, że matka uległa Parysowi z powodów innych niż uczucie czy żądza. Nie musiała jednak mówić Helenosowi, że nie znaczy to, iż jej wybaczy.

— Za to... matka bardzo lubiła twą siostrę — powiedziała, aby zmienić temat. — Przykro mi z powodu jej śmierci.

— Dziękuję — odpowiedział Helenos. Wyglądał, jakby chciał jeszcze coś dodać, ale zrezygnował.

Spacerowali jeszcze przez chwilę, od czasu do czasu wymieniając proste uwagi. Po początkowej nieufności Hermiona ze zdziwieniem stwierdziła, że czuje się przy Helenosie całkiem swobodnie. Dodatkowo bliskość morza przypominała jej o czasach mykeńskich, chociaż zaraz się za tu upominała, bo nierozerwalnie wiązało się to z Orestesem.

Gdy wrócili do pałacu, sługa powiedział im, że książę Neoptolemos chce się spotkać z nimi obojgiem w swej komnacie. Była tam już Andromacha ze swoją dwójką dzieci. Ich widok wywołał w Hermionie dziwny strach.

— Przemyślałem pewne rzeczy — powiedział Neoptolemos na wstępie. — Helenosie, przepowiadałeś przyszłość moim synom. Wiem, że nie widzisz jej w całości, ale potrzebuję wiedzieć, czy jest szansa, że któryś z nich przejmie władzę we Ftyi.

Hermiona przyglądała się zgromadzonym osobom, nie wiedząc, co o tym wszystkim myśleć i czemu to ma służyć. W Sparcie była księżniczką, nawet w Mykenach na pewien sposób ją szanowano. Teraz miała wrażenie, że traci wszelką kontrolę i jest tylko dodatkiem do Neoptolemosa.

— Nie znam szczegółów, mój panie — odpowiedział cicho Helenos. — Ale nie sądzę. Twoi synowie... w przyszłości wypłyną daleko stąd i założą wielkie królestwo. Niestety, nie wiem, gdzie będzie się znajdywało.

— Może odkryją zachodnie krainy. — Uśmiechnął się z zadowoleniem Neoptolemos.

Helenos uniósł brew, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. W tym czasie jego pan podszedł do Hermiony i położył rękę na jej ramieniu.

— To znaczy, że nasze małżeństwo nie pozostanie bezpotomne. W takim razie nie mogę narażać praw do tronu naszych przyszłych dzieci. Lepiej będzie, jeśli Pergamos i Pielos wychowają się poza Ftyją i zrozumieją od najmłodszych lat, że to nie jest w pełni ich dziedzictwo, chociaż są moimi dziećmi i nigdy się ich nie wyrzeknę. Rozumiesz? — Zerknął znacząco na Andromachę.

— Rozumiem i niczego nie oczekuję — odparła sucho Trojanka.

,,Czy jest zazdrosna, że ją porzucił i wybrał mnie?" zastanawiała się Hermiona. ,,A może boi się, że moje dzieci zagrożą losowi jej?".

— W takim razie uważam, że będzie najlepiej, jeśli ty i chłopcy wyjedziecie do Epiru z Helenosem. Ogłoszę go ich wychowawcą.

— Och! — wykrzyknęła Andromacha i aż klasnęła w dłonie. Neoptolemos nie zauważył tego, bo już zwracał się do Helenosa:

— Zajmiesz się nimi?

— Jakby byli moją rodziną — odpowiedział cicho Helenos. Dopiero teraz Hermiona uświadomiła sobie, że Andromacha była wdową po jego bracie i zapewne w Pergamosie i Pielosie Trojanin widział potomstwo, które mógł spłodzić Hektor.

— Oczywiście, będę nadzorował, czy zachowujesz się odpowiednio. Możecie wyjść i przygotować się do podróży.

Hermiona coraz mniej rozumiała to wszystko. Jeszcze niedawno Neoptolemos rozpaczał nad rozstaniem z synami, a teraz tak łatwo się ich pozbywał. Chłód Andromachy nagle przechodzący w radość także ją niepokoił – spodziewała się, że branka powinna chcieć zostać przy księciu i walczyć o prawa własnych dzieci, a może i o jego uznanie. Przede wszystkim zaś bolało ją, że sama została pozbawiona prawa głosu.

— Jesteś pewien, że to dobra decyzja? — zapytała. — To przecież twoje dzieci. Mówiłeś mi, że bycie przy nich jest dla ciebie ważne.

— Przecież nie porzucam ich, jak moja czy twoja matka — stwierdził Neoptolemos. — Nie chcę, żeby Andromacha zagrażała twojej pozycji i wynosiła się z powodu dzieci, więc musiałem się jej pozbyć, a gdybym spróbował rozdzielić ją z synami, jeden Zeus wie, co by zrobiła. — Prychnął. — Chłopcy będą od czasu do czasu mnie odwiedzać, a ja będę jeździł do nich. A w międzyczasie musimy postarać się o własnego potomka — dodał, objął ją w talii i spróbował pocałował, ale Hermiona odsunęła się.

— Żałuję, że mi tego nie powiedziałeś wcześniej. Wolałabym być przygotowana i mieć wpływ na to, co dzieje się w moim domu.

Neoptolemos westchnął głęboko i oparł ręce na biodrach.

— Pozwól, że o losie mych synów będę decydował sam.

Penelopa spokojnym krokiem weszła do itackiego pałacu. Plaża znajdowała się tak niedaleko, że mogła przybyć na miejsce konno, bez rozgłaszania powrotu. Nie lubiła specjalnego zamieszania wobec swojej osoby.

— Mamo! — zawołał na jej widok zaskoczony Telemach. — Dlaczego nikogo nie powiadomiłaś, że przyjeżdżasz?

— Droga zajmuje kilkanaście minut, kogo miałam powiadomić? — odparła Penelopa i przytuliła go. — Jestem bardzo głodna. Będziesz tak dobry i zawołasz dziadka na obiad?

— Mogę to zrobić — odpowiedział chłopiec. — Ale mamo... Dziadek chce ci coś powiedzieć.

— Co takiego? Dostał jakieś wiadomości od twojego ojca?

Od dnia, gdy Odys wyruszył, na każdym kroku wspominała o nim Telemachowi i robiła wszystko, by nie zapomniał rodzica. Jej syn zachowywał się, jakby Odyseusz cały czas przy nim był i wyszedł tylko na chwilę.

Udali się do jadalni, gdzie służba podała im rybę z bazylią i fasolą. Telemach i jego matka jedli chętnie, ale król Leartes brał do ust małe i rzadkie gryzy. Penelopa zauważyła, że pod jej nieobecność zestarzał się i przygarbił.

— Droga synowo, muszę ci coś powiedzieć — zaczął po chwili. — Nie ma już dla mnie miejsca w tym pałacu. Za dużo tu wspomnień. Moja żona zmarła, nie wiem, czy syn kiedykolwiek wróci... Młodość twoja i mego wnuka za bardzo przypomina mi o tym, co utraciłem.

— Czy jakoś sprawiamy ci przykrość, ojcze? — spytała Penelopa. — Postaramy się poprawić.

— Nie w was jest kłopot, tylko we mnie. Potrzebuję wycofać się ze świata[1]. Zamieszkam w małej chacie pod lasem, będę żył w spokoju, łowił ryby, uprawiał ziemię. Życie dworskie nigdy mnie nie cieszyło. Oczywiście, będziecie mogli mnie odwiedzać — dodał Leartes i spróbował się uśmiechnąć.

— Ależ... Potrzebuję cię, ojcze! Twojej rady, doświadczenia... — wydusiła Penelopa zszokowana tym wszystkim. Oczywiście, wiedziała, że Leartes bez przykrości oddał władzę, że cieszy go spokój i cisza, ale nie spodziewała się, że całkowicie wycofałby się z dworu, i to zanim jego syn wróci.

— Dobrze sobie radzisz, dziecko. To raczej ja potrzebowałbym ciebie — odpowiedział Leartes. — Jutro opuszczę pałac. Czekałem tylko na ciebie.

Najwidoczniej nie miał zamiaru przyjmować żadnych argumentów, a Penelopa także nie chciała się kłócić przy swoim niepełnoletnim synu. Domyślała się, że Leartes poinformował najpierw Telemacha i poruszył sprawę przy nim, by dać sobie większe bezpieczeństwo. Lubiła i szanowała go, ale nie podobało jej się takie zrzucanie wszystkiego tylko na jej barki. Przez całe lata wszyscy nazywali ją silną i odważną, znoszącą wszystko. Osobą, która miała być podporą i wsparciem dla innych, chociaż jej samej nie miał, kto pomóc. Mimo tęsknoty za synem i Itaką pożałowała teraz, że nie została dłużej w Sparcie. Mogłaby zwierzać się Helenie i Iftime, wreszcie ktoś pozwoliłby jej odpocząć, przyznać się do słabości, zapłakać. W Itace musiała być niewzruszoną skałą.

Po posiłku zamknęła się w komnacie i zapłakała. Życie dotkliwie ją przytłoczyło. Została całkiem sama, z niedorosłym synem i królestwem, bez wsparcia teścia i rodziny, bez męża. Nie wiedziała, czy Odyseusz kiedykolwiek do niej wróci. Słowa Heleny, tak pewnej jego powrotu, na chwilę dodały jej nadzieję, ale teraz znów zwątpiła. Wszyscy jego towarzysze już od dawna byli w swych ojczyznach, a on przecież uchodził za najmądrzejszego z Greków. Już dawno powinien znaleźć drogę. A więc albo zginął, albo nie chciał do niej wracać. W końcu była zwykłą, niewyróżniającą się kobietą, nawet nie córką króla, a on uchodził za wybrańca bogini Ateny.

,,Nie widział mnie od czternastu lat. Wodzowie pod Troją mieli nałożnice, chociaż Odyseusz przekonywał mnie, że nie zdobyłby się na coś takiego" pomyślała. ,,Ale zawsze potrafił przekonywać. I od tamtego czasu minęły już ponad trzy lata. Może jest teraz przy innej kobiecie i cieszy się, że nie musi się męczyć z żoną?".

Zostawił ją, by dbała o jego królestwo, dom, syna i ojca, a o nią nie dbał nikt. Chwyciła stojącą na stole prostą białą wazę i rzuciła nią o podłogę. Rozpadła się na drobne kawałki. Głośny trzask przyniósł Penelopie pewną ulgę. Uklękła i zaczęła sprzątać.

Antenor i jego rodzina wrócili do Patavium wieczorem. Prawie od razu zasiedli do kolacji, ciesząc się odpoczynkiem po podróży. A przynajmniej Antenor i Helikaon, bo Kasja po przełknięciu kilku kawałków chleba powiedziała drżącym głosem:

— Mdli mnie. Pójdę do komnaty.

Helikaon odprowadził żonę zmartwionym wzrokiem, całkowicie nie zauważając wyrazu zadowolenia w oczach ojca.

— Najwyższa pora.

— Na co? Myślałem, że ją lubisz — bąknął książę.

— Co jedno ma do drugiego? — prychnął Antenor. — Chodzi mi o to, że najwyższa pora na dziedzica.

— Ale... Czy brzemienne kobiety nie wymiotują raczej z rana? — Helikaon zaczerwienił się. Nie chciał przyznawać się ojcu, że jeszcze nie skonsumował małżeństwa.

— Twoją matkę mdliło od świtu do zmierzchu. Może takie zostawiamy nasienie — odparł jego ojciec z miną znawcy.

Helikaon nie odpowiedział i resztę kolacji spożył w pośpiechu. Chciał jak najszybciej porozmawiać z żoną.

Gdy wszedł do komnaty, Kasja leżała w łóżku, a przy niej stała jedna ze starych służek. Na jego widok ukłoniła się i wyszła.

— Musiałam zjeść coś nieświeżego w którejś z gospód — powiedziała dziewczyna. — Przepraszam, jeśli zniszczyłam wam kolację.

— Nie przejmuj się, to ludzkie rzeczy — pocieszył ją mąż i usiadł przy jej nogach. — Ale... mój ojciec podejrzewa, że jesteś ciężarna.

— Co? — wykrzyknęła Kasja słabym głosem. — Przecież... nie zgodziłeś się mnie posiąść — przypomniała ze wstydem. — A ja nie oddałabym się komuś innemu, przysięgam!

Jej blada cera przybrała teraz odcień czerwieni, a w oczach pojawiły się łzy. Helikaon zastanawiał się, czy przestraszyła się podejrzeń o zdradę, czy jeszcze czegoś innego.

— Wiem, nie oskarżam cię — zapewnił. — Chodziło mi o co innego. Wszyscy oczekują, że będziemy mieć potomka. Niedługo zaczną się plotki. Dlatego, jeśli nie zmieniłaś zdania... uważam, że po tym, jak poczujesz się lepiej, powinniśmy skonsumować nasze małżeństwo.

Kasja zamrugała energicznie rzęsami, jakby nie dowierzała.

— Naprawdę?

— Oczywiście. O ile nie masz nic przeciwko, wtedy to uszanuję.

Kasja powoli wyciągnęła rękę w jego stronę i szepnęła:

— Nie mam. Jestem... wdzięczna, że mi to powiedziałeś.

Helikaon uścisnął jej dłoń, mając nadzieję, że żona nie wyczuje jego drżenia. Niczego się tak nie bał. Tak naprawdę wcale nie chciał dziecka, zadra po podwójnego stracie Munitosa wciąż tkwiła w jego sercu. Wątpił, by potrafił pokochać jakieś maleństwo równie mocno i być dla niego dobrym ojcem. Straszny był los w świecie, w którym potomstwo nie stanowiło sprawy dwójki ludzi, a całego narodu.

Podejrzewał też, że ostatecznie rozczaruje Kasję i pożałuje, że zgodziła się na obcowanie z nim. W końcu Laodike przez tyle lat unikała go i powtarzała, że jest beznadziejnym kochankiem i nie wie, czego potrzebuje kobieta. Wtedy irytował się i odpowiadał, że jeśli wolałaby męża chadzającego do domów publicznych, to powinna wyjść za własnego brata, ale teraz zastanawiał się, czy nie miała racji i naprawdę nie był prawdziwym mężczyzną.

Kolejne dni upłynęły Andromasze jak we śnie. Nie dowierzała temu, co się wydarzyło. Była wolna – oddalona od Neoptolemosa, sama z dziećmi i Helenosem, w miejscu, które miało zostać nową Troją. Ostatnie lata upłynęły jej na gorączkowej tęsknocie za śmiercią i błaganiu bogów, by skrócili jej cierpienia i zabrali do męża i syna. Teraz uświadomiła sobie, że nie chce na razie umierać. Chciała odkryć, co będzie dalej.

— Pojadę z wami — zadeklarował dzień przed wyjazdem król Peleus. — Chcę być przy moich prawnukach, póki jeszcze mogę. Neoptolemos i tak zajmie się całym królestwem.

Andromacha podejrzewała, że pycha chłopaka jeszcze przez to wzrośnie, ale cóż, nie była to już jej sprawa. Nawet lubiła króla Peleusa, co ją dziwiło, spłodził przecież mordercę Hektora. Los uczynił go pradziadem jej dzieci i może dobrze, aby miały przy sobie innego krewnego niż ją.

Pergamos przed rozstaniem nie chciał puścić szyi Bryzeidy i nie rozumiał czułych obietnic, że spotkają się za kilka tygodni. Na rodzonego ojca nawet nie zwrócił uwagi. Andromacha miała nadzieję, że Hermiona urodzi Neoptolemosowi pół tuzina dzieci i wtedy ojciec także przestanie myśleć o synach.

Przez całą drogę była tak podekscytowana, że nie przeszkadzały jej żadne trudy podróży, narzekania Pera ani to, że musiała karmić Pieliego na oczach jego pradziadka.

,,A co jeśli to miejsce nie jest tak piękne i podobne do Troi, jak to sobie wyobrażam?" myślała od czasu do czasu. ,,Co jeśli się zawiodę?".

Po kilku dniach podróży dotarli do celu. Przez małe okienko mogła zauważyć, że nie ma tu jeszcze tak wielkich i rozległych budynków jak w Troi czy nawet Ftyi. Miasto było dopiero w budowie.

— Mamo, gorąco! — wrzasnął Pergamos, prawie budząc młodszego brata.

— Już wysiadamy — obiecała Andromacha. Kilka kroków do powstającego pałacu ona i jej dzieci mogli przejść pieszo, gdy król Peleus będzie jechał wozem.

Wyskoczyła na ziemię z jednym dzieckiem w ramionach i drugim uczepionym jej spódnicy. Rozejrzała się wokół. Była jesień, ziemia robiła się brązowa, a trawa płowiała. Na horyzoncie dostrzegała pojedyncze drzewa, niektóre liściaste, a inne owocowe, oraz niewielkie, jasne domy. Z oddali wiał wiatr od morza, rześki i świeży. Mogła też usłyszeć, jak woda uderza o brzeg.

— Gdzie, mamo? — zapytał Per, ciągnąc ją za rękaw, ale teraz nie potrafiła mu odpowiedzieć.

To, co widziała, nie było idealne czy bogate, ale było jej. Odzyskała wolność. Formalnie mogła pozostać niewolnicą, ale jej duch był nieskrępowany. I nikt też już nie zniewoli jej ciała. Wzruszenie podeszło jej do gardła, odbierając oddech i mowę. Przysunęła rękę do ust i załkała.

— Mamo! — Per tupnął nogą. — Śmiej się!

— Śmieję, skarbie. — Andromacha spojrzała na niego. — Tylko mi się oczy pocą.

Po raz pierwszy od trzech lat była szczerze szczęśliwa.

— Dziękuję za wszystko — powiedziała Helenosowi, gdy chłopcy już zasnęli. — Nikt od dawna tyle dla mnie nie zrobił.

Mimo że w Epirze nie było jeszcze pałacu, a jedynie pojedyncze apartamenty, które miały potem przylegać do reszty budynku, jej komnata była ładna i obszerna. Jasną podłogę zdobiły kwiatowe ornamenty, obszerne łoże przykrywała wyszywana z delikatnej tkaniny pościel, znalazło się nawet kilka waz. Okazało się, że jedna z nich przedstawiała Hektora z małym Astianaksem na rękach. Ich żółte postacie odcinały się od czarnej gliny.

— Możesz ich mieć zawsze przy sobie. — Wskazał Helenos. — A kiedy Per i Pieli dorosną, opowiedzieć im, że mieli kiedyś brata.

Do oczu Andromachy napłynęły łzy, ale nie wywoływały w niej już takiego bólu i pustki. Były dowodem na to, że potrafiła kochać i zaznała miłości w życiu.

— Jeszcze raz dziękuję. Czy wolno mi prosić o coś jeszcze?

— Oczywiście, o wszystko — zapewnił Helenos.

Patrzył na nią ciepło i z czułością. Dopiero teraz zauważyła, ile jest uczucia w jego oczach. Zawsze wiedziała, że ją lubi, ale nie zastanawiała się, jak bardzo i z jakiegoś powodu wywołało w niej to zmieszanie. Postanowiła jednak wiele o tym nie myśleć.

— Mówiłeś Neoptolemosowi, że moi chłopcy nie przejmą władzy we Ftyi, tylko odpłyną gdzieś. Wcześniej o tym nie wspominałeś. Zmyśliłeś to?

— Nie. — Helenos pokręcił głową. — Uznałem, że to nie jest dobry czas, by ci o tym mówić. Mam nadzieję, że się nie gniewasz.

— Czego mi nie mówić? — zawołała Andromacha. — Co się z nimi stanie? — Serce biło jej tak gwałtownie, że aż przyprawiło ją o zawroty głowy.

— Spokojnie, bo ich obudzisz — poprosił Helenos. — To nic złego... chyba. — Utkwił wzrok w oknie wychodzącym na morze. Patrzył tak, jakby chciał już dostrzec drugi brzeg. — Kiedy urodził się Pergamos, Neoptolemos kazał mi wywróżyć jego przyszłość. Zobaczyłem... że chłopiec popłynął za morze. Do Azji Mniejszej. Nie powiedziałem mu tego, okłamałem go, że nie zauważyłem nic konkretnego. Rozumiesz?

Andromacha cofnęła się i uczepiła poręczy łóżka. Przed jej oczami stanął dzień, gdy urodziła Astianaksa, a kapłan Kalchas powiedział jej, że nawet gdyby Troja upadła, jej syn ją odbuduje.

— Zbuduje nową Troję? — szepnęła.

— Będzie jeszcze lepsza. — Helenos pokiwał głową i dotknął jej ramienia. — Kiedy urodził się Pielos, zobaczyłem, że popłynie z nim.

Oparła głowę o jego ramię i oddychała ciężko. Łzy spływały z jej oczu. Helenos objął ją jednym ramieniem i pogłaskał po plecach.

— Ja... przez tyle czasu nie chciałam, żeby Pergamos się urodził.

— Dlatego nic ci nie powiedziałem. Uznałem, że nie powinno to wpływać na twe uczucia.

— Rozumiem. Nie gniewam się — powiedziała Andromacha. Odsunęła się od niego i zaczęła chodzić po komnacie. — Musimy to ukryć przed Neoptolemosem. Zabił Astianaksa, żeby Troja nie została odbudowana. Nie wierzę, że nie byłby zdolny do tego wobec rodzonego syna.

Przez ostatni czas bała się, że Neoptolemos może odebrać jej dzieci i oddać Hermionie, ale teraz stanęła przed nią jeszcze gorsza wizja. Uważała go za potwora, któremu synowie byli potrzebni, aby podkreślać własną męskość. Nie kochał ich prawdziwie. Gdyby zobaczył w nich zagrożenie, potrafiłby ich skrzywdzić. Przez całe życie będzie musiała czuwać i dbać, by nie poznał prawdy.

— Ochronimy ich. Przysięgam ci. Nie musisz się tym martwić — zwrócił się do niej pocieszająco Helenos.

,,Będąc matką, nie da się nie martwić" pomyślała Andromacha, ale nie wypowiedziała tego na głos.

,,Czy to normalne, że dzieci tak mało zmartwiły się rozstaniem z własnym ojcem?" zastanawiała się Hermiona, chodząc po ftyjskiej plaży. Od początku założyła, że Neoptolemos bardzo kochał i dbał o synów i że powinna być dla niego wyrozumiała, skoro od teraz zawsze będzie rozdarty między nimi a żoną. Tymczasem Pergamos wydawał się mocniej poruszony rozłąką z Bryzeidą niż ojcem. To budziło w Hermionie pewien niepokój, zwłaszcza po tym, co opowiadał o opuszczeniu przez matkę. Również jego protekcjonalne, wyższościowe traktowanie jej sprawiało, że dopadały ją myśli, czy naprawdę podjęła dobrą decyzję.

,,Ja i Orestes znaliśmy się od dziecka, byliśmy dopasowani jak dwie połowy" myślała. ,,Nie mogę go całe życie idealizować. Powinnam przyzwyczaić się do Neoptolemosa i szukać w nim dobrych cech. Ale co jeśli zrobi coś, czego nie dam rady tolerować?".

Z zamyślenia wyrwało ją dostrzeżenie Bryzeidy. Macocha Neoptolemosa miała w sobie coś ciepłego i serdecznego, więc Hermiona postanowiła ruszyć w jej stronę.

— Dzień dobry, dziecko — przywitała ją Bryzeida. — Nie jesteś z Neoptolemosem?

— Ma jakąś radę po wyjeździe króla — odpowiedziała Hermiona. — I nie uważa, że powinnam w niej uczestniczyć. — Zacisnęła ręce. Nawet jej matka, która dobrowolnie zrzekła się prawdziwej władzy, nie była wykluczona z takich działań.

— Cóż, przyjmuje się, że to sprawy mężczyzn. Wolałabyś, aby było inaczej?

— Wychowano mnie w myśli, że będę królową i przywódczynią. Ojciec nie izolował mnie od wiadomości z życia politycznego. Uważam, że mam do tego prawo i to, co mam między nogami, nie jest powodem odbierania mi możliwości.

Zastanawiała się, czy Bryzeida ją zrozumie, czy skarci. Nie wstydziła się swojego zdania, ale zdawała sobie sprawę, że często utrudnia ono rozmowy z ludźmi.

— Myślę, że Neoptolemos przywykł do innego typu kobiet. Wiesz, kochana, że wychowali go sami mężczyźni. Musi się jeszcze nauczyć, że żona także ma prawo wymagać od męża — powiedziała nieśmiało jej rozmówczyni.

— Boję się, że nie zdoła, a tego bym nie zniosła — przyznała Hermiona. Z jakiegoś powodu ufała Bryzeidzie i wierzyła, że jest po jej stronie.

— Porozmawiam z nim i mu to wyjaśnię. — Druga kobieta poklepała ją po ramieniu. — Mnie posłucha.

Pieris spędziła dzieciństwo, wysłuchując, że świat dzieli się na panów i niewolników, a jej obowiązkiem jest służyć. Przyzwyczaiła się do tego i nawet nie uważała, że jej los jest taki zły, chociaż czasami nachodziły ją myśli, że chyba nie jest dużo brzydsza czy głupsza niż dobrze urodzone dziewczęta. Tymczasem jedyną drogą rozwoju było dla niej zostanie nałożnicą, a jej pan czy mężczyźni, którzy odwiedzali jego dom, nie należeli do ludzi, z którymi chciałaby mieć do czynienia dłużej niż to konieczne. Na szczęście, oni chyba też się nią nie interesowali i większość czasu mogła spędzać, pieląc ogródek lub obierając warzywa w kuchni.

Ale po dwóch dekadach jej życia dowiedziała się, że podziały panujące w świecie nie są stałe i wszystko może się zmienić. Jej pan stracił cały majątek, a ona nawet nie wiedziała, dlaczego, bo zawsze uważała, że to nie jej sprawa. Teraz żałowała, bo nawet nie miała pojęcia, co jest powodem jej losu. Część niewolników i sprzętu przejęli wierzyciele, reszta miała trafić pod opiekę króla i królowej. Przyjechał wysoki, barczysty mężczyzna, który oceniał stan ich wszystkich, a potem spojrzał na nią i zarządził:

— Brakuje nam młodych, zdrowych dziewczyn do służby w pałacu. Możesz pojechać.

Trochę się bała, ale myśl o wyrwaniu się z prowincji i zobaczenia prawdziwego miasta wydawała się ekscytująca. Przez większość dzieciństwa i młodości słuchała opowieści o tym, jak Parys z Troi uwiódł lub uprowadził (kobiety w kuchni uważały, że to dobra wymówka dla ocalenia opinii) królową Helenę, a jej mąż ruszył, by ją odbić, co spowodowało wiele cierpienia i śmierci. Teraz miała zobaczyć ich na własne oczy. Chciała wiedzieć, czy Helena jest naprawdę tak nieludzko piękna, a król Menelaos tak słaby i brzydki, że żona go opuściła.

Po niecałym dniu drogi znalazła się w pałacu i została zaprowadzona do małej kuchni, gdzie jakaś stara kobieta z dziwnym akcentem powiedziała, gdzie ma pracować i spać. Zajęła małe łóżko przy oknie, nieopodal dziewczyny, która przedstawiła się jako Leuke.

— Mogę ci powiedzieć, co i jak, pewnie po pierwszym razie nie zrozumiałaś wszystkiego, co mówiła Klimene, bo ona tak szybko gada, i w dodatku jest Trojanką — tłumaczyła Leuke, wypowiadając słowa z prędkością strzały.

— Ach, tak — wybąkała Pieris. — Królowa zabrała z Troi służbę.

— Tylko Klimene i Filomelę, rozpoznasz ją, bo jest ruda i ma mnóstwo piegów. Mówią, że spała z Parysem. Nie wiem, czemu królowa ją tu trzyma, ale to nie moja sprawa.

— A królowa? Naprawdę jest taka piękna? — dopytywała Pieris.

— Tak. Nie wiem po co temu Parysowi była jakaś ruda Filomela. Podobno spłodził też dziecko z jakąś kurtyzaną. To jeszcze rozumiem, bo pewnie była dobra w łóżku, ale Filomela? Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi — zakończyła swój monolog Leuke i wzruszyła ramionami, dając do zrozumienia, że nie będzie tychże odpowiedzi szukać. — Pójdziesz ze mną zbierać jabłka? Poprosiłabym jakiegoś chłopaka, ale oni są strasznie leniwi. Biedne kobiety muszą radzić sobie same.

— Och, oczywiście — zapewniła Pieris.

Po jakichś dwóch godzinach wracały z sadu, z koszami jabłek w rękach.

— Na wsi robiłam prawie to samo — stwierdziła Pieris. — Myślałam, że tu będzie... trochę ciekawiej.

— A co byś chciała robić? — Lauke uniosła brew. — Żeby pracować przy królowej, trzeba sobie zasłużyć. Zazwyczaj robią to dwie Trojanki. Zostaje wskoczenie do łóżka komuś z dworu, a to i tak cię nie ocali przed pracą. Próbowałam i to się wcale nie opłaca.

— Chyba że kogoś pokochasz — odparła Pieris. Wielkie przygody miłosne chyba istniały.

— Tak myślisz? — Lauke potrząsnęła głową. — To przejdźmy przy placu. Król miał ćwiczyć ze swoimi wojownikami. Może kogoś sobie znajdziesz.

,,Nie mówiłam, że teraz" chciała zaprotestować Pieris, ale Lauke już pobiegła w tamtą stronę i pozostało jej tylko pójść za nią, jeśli nie chciała się zgubić.

Rzeczywiście, znajdowało się tu mnóstwo mężczyzn, którzy w swoich zbrojach i z mieczami zlewali się jej w identyczną masę, jak krowy na pastwisku. Żaden nie miał w sobie nic ciekawego i nie wyglądał na kogoś, kto mógłby poruszyć jej serce. Chciała po prostu wrócić do pałacu i schować się w izbie. Nie wyglądało też na to, żeby ktokolwiek zauważył ją. Przynajmniej dopóki jeden z mężczyzn nie podszedł do nich i nie zwrócił się do Lauke:

— Dlaczego przechodzicie akurat tutaj? Ktoś was wezwał?

— Nie, panie. Po prostu tylko przy placu tak nie grzeje — skłamała gładko Lauke.

— Powiedzmy, że ci wierzę. To nowa dziewczyna? — Wskazał na Pieris. — Przyjechałaś z posiadłości Sozonta?

— Tak, panie — potwierdziła niewolnica.

Teraz mogła mu się dobrze przyjrzeć. Wyglądał znacznie przystojniej niż większość mężczyzn, jakich widywała u dawnego pana. Przewyższał ją o jakieś dwie głowy, miał jasne oczy i włosy w kolorze ciemnego złota, co Pieris uważała za niezwykle piękne i oryginalne, a zza krótkich rękawów zbroi wysuwały się szerokie, muskularne ramiona. Zadrżała.

— Idźcie już stąd i więcej nie przechodźcie tutaj, gdy jesteśmy zajęci — polecił mężczyzna i wrócił do druhów.

— Dobrze, królu — rzuciła mu Lauke na pożegnanie. Pieris spojrzała na nią rozszerzonymi oczami.

— To jest król? Ten, od którego uciekła żona?

— Nie, mówię tak dla zabawy — burknęła Lauke. — Oczywiście, że on.

— Ale przecież... To jak wyglądał Parys, skoro królowa zostawiła dla niego męża? — wykrzyknęła Pieris. Przez całe życie myślała, że Menelaos jest jakimś zasuszonym, nieprzyjemnym starcem.

— Nie wiem, byłam małym dzieckiem, kiedy tutaj przypłynął. Zapytaj Filomeli, może ci odpowie.

Wieczorem Pieris jadła placki miodowe w kuchni, gdy jakaś kobieta podeszła do niej i zapytała obojętnie:

— Możesz pójść do komnaty królewskiej i pościelić?

— Ja? — Pieris aż podskoczyła. W jej wcześniejszym domu takie słowa kierowane do służek, które pan wzywał, aby mu dogadzały.

— Do ciebie przecież mówię. Pójdziesz?

— Tak, tak — zapewniła Pieris i od razu wstała, nawet po sobie nie sprzątając.

Trochę się bała, zwłaszcza po tym, jak udało jej się uniknąć pozbawienia jej cnoty z rąk Sozonta, ale wiedziała, że mało która kobieta umiera jako dziewica i właściwie nawet ją to ciekawiło. A skoro taki wspaniały mężczyzna, który miał za żonę podobno najpiękniejszą kobietę świata, jej zapragnął, to chyba powinna się cieszyć.

,,Ale ja mam aż dwadzieścia lat i żadnych doświadczeń, poza kilkoma pocałunkami z niewolnikami" myślała. ,,Czy królowi to przeszkodzi?".

Uspokoiła się, że skoro jego żona zdradzała go przez tyle lat, to może chciałby u swego boku niewinnej i ceniącej dobrą opinię kobiety, która będzie tylko jego. Ta myśl ją pokrzepiła.

Szybko ułożyła pościel na łożu, usiadła i czekała. Żałowała, że gnana zaskoczeniem udała się tu tak szybko, bo może powinna wcześniej zadbać o swój wygląd. Nieśmiało zerknęła do zwierciadła. Szkoda, że przynajmniej nie poróżowiła policzków, ale ostatecznie uznała, że jest zupełnie ładna. Miała okrągłą buzię, mocne brązowe włosy, duże ciemne oczy, szczupłą sylwetkę i dobrze rozwinięte piersi. Chyba nie było się czego wstydzić.

Gdy usłyszała otwieranie drzwi, natychmiast się podniosła, ale ku swemu zdziwieniu w drzwiach nie ukazał jej się król, ale wysoka kobieta o długich jasnych włosach upiętych w warkocz.

— Wszystko zrobione? — zapytała. — Widzę, że tak. — Przyjrzała się Pieris. — Jesteś nową dziewczyną? Przyjechałaś z prowincji?

— T... tak... — wydusiła służąca, coraz mniej rozumiejąc całe zajście. — Mam na imię Pieris.

— Powinnam była przyjść i was powitać, ale cały dzień byłam zajęta. Wierzę, że Klimene zrobiła to za mnie.

Pieris przyglądała się kobiecie z coraz większą ciekawością. Mogłaby wierzyć, że była kimś w rodzaju zarządczyni, skoro chciała przywitać nową służbę, ale jej jasnofioletowa suknia i fryzura zdecydowanie nie przyozdobiłyby kogoś z niższych sfer. W dodatku jej obecność w komnacie króla...

— Rozmawiam z królową, tak? — wydusiła Pieris. Jasnowłosa pokiwała głową.

Pieris temu nie dowierzała. Nasłuchała się tyle, jak piękna jest Helena, że wygląda jak połączenie wszystkich bogiń, a tymczasem miała przed sobą kobietę z delikatnymi rysami i wspaniałymi włosami, ale... po prostu starą, po trzydziestce.

,,Ja mam o wiele więcej do zaoferowania" pocieszała się. ,,Tylko jak się jej pozbyć?".

— Możesz już iść — poleciła jej Helena. Wyglądało to, jakby czytała w myślach. — Mam osobistą służącą, która pomoże mi się przygotować do snu.

— Ach, czyli ty tu śpisz, pani... Ja myślałam... — zaczęła Pieris, ale szybko uświadomiła sobie, że nie powinna dokańczać.

Helena przyjrzała jej się uważnie, przechyliła głowę i spytała:

— Pewnie zrozumiałaś, że skoro ktoś każe ci iść do komnaty królewskiej, to jako nałożnicy, tak?

Pieris pokiwała głową ze wstydem. Czuła się jak obnażona.

— Jest to niestety powszechne... — westchnęła Helena. — Ale mogę cię zapewnić, że tu nic takiego ci nie grozi. Mój mąż jest bardzo honorowy, a ja bardzo zazdrosna i nie pozwoliłabym jakiejś innej kobiecie się tu kręcić — zażartowała i mrugnęła do niej. — Oczywiście, jeśli ktoś ci się spodoba, to nie mam zamiaru ci niczego zabraniać, ale nagabywać też nikt cię nie będzie.

Pieris miała ochotę ją uderzyć. Kobieta, która porzuciła męża dla innego, nie ma prawa opowiadać takich rzeczy, mówić o zazdrości i dawać jej zgody na romanse, nawet jeśli była królową, a ona tylko niewolnicą.

,,Może król Menelaos naprawdę po mnie posłał, ale ona nie dopuściłaby do tego, bo pilnuje swojej pozycji" uznała Pieris. Wiedziała jednak, że nie ma sensu zostawać tu dłużej. Wyszła, mając nadzieję, że Helena nie zauważy jej zaczerwienionych oczu.

1. ,, Potrzebuję wycofać się ze świata" – W mitologii Leartes po przekazaniu tronu synowi zamieszkał w wiejskiej chacie.


Witam w nowym rozdziale, pierwszym w roku 2023. Mam nadzieję, że miło spędziliście Święta i Sylwestra.

Chciałabym poświęcić trochę miejsca przywołanej tu niewolnicy Pieris. Jeśli czytaliście uważnie moje notki w pierwszym tomie, wiecie, że są wersje, w których Menelaos nie był wiernym mężem i miał syna o imieniu Megapentes ze służącą swojej żony. Oczywiście, te wersje są notorycznie przywoływane przez osoby, które uważają, że jedyną prawidłową interpretacją mitologii jest uznanie Heleny i Parysa za wielką miłość. Co ja o tym sądzę, napisałam w pierwszym tomie, natomiast tutaj chciałam poświęcić trochę miejsca samej Pieris.

Niewolnica, która urodziła Menelaosowi syna, według różnych autorów nazywała się Pieris albo Tereis, ja zdecydowałam się na to pierwsze imię, bo na Wattpadzie jest już historia, gdzie występuje Tereis, a ja staram się wypracować własny styl. Wiem, że dużo tu imion na ,,p", ale cóż, w ,,Makbecie" jest pełno imion na ,,m" ;) Większość bardziej współczesnych twórców nie porusza jej tematu i przyjmuje, że jednak Menelaos nie zdradził żony, wyjątkiem jest tu Amanda Elyot w książce ,,Pamiętniki Heleny Trojańskiej", gdzie podczas nieobecności pary królewskiej w Sparcie Pieris/Tereis i jej syn władają, a po ich powrocie zostają odprawieni, by zamieszkać na jakiejś prowincji (ale nie polecam tej książki, więc nie sugerujecie się nią XD).

Początkowo miałam myśl, czy rzeczywiście nie dopisać Menelaosowi romansu w czasie trwania wojny, z którego narodziłoby się dziecko, a Helena by je wychowała, ale ostatecznie zmieniłam zdanie z wielu względów. Być może kiedyś zrobię specjalny post o niewykorzystanych pomysłach :) Myśl o Pieris nie dawała mi jednak spokoju, więc postanowiłam ją wprowadzić na inny sposób, ale jaki nie zdradzę, mam nadzieję, że może uda się Was zaskoczyć :)

Niestety, wykorzystywanie seksualne niewolnic czy kobiet z niższych sfer było powszechnością przez lata, wręcz niektórzy uważali za obowiązek, żeby zapewnić np. gościowi kobietę do łóżka. Jest to bardzo smutne i powinniśmi pamiętać, że większość tych kobiet, nie miała wyboru, nie były żadnymi bezecnymi uwodzicielkami (ekhe, książka ,,Uciekinierka i ułan"). Ale też myślę, że świat nie jest czarno-biały i na pewno zdarzały się przypadki, gdy dana niewolnica czy służka dobrowolnie wdawała się w romans z kimś z wyższych sfer, aby zapewnić sobie lepszy byt (przecież do tej pory podobne sytuacje się zdarzają). Taka relacja była też jedynym sposobem na stworzenie jakiegoś związku dla ludzi, którzy szczerze się kochali, a różnice społeczne nie pozwoliłyby im na ślub. Mam nadzieję, że nie przedstawię tego w krzywdzący sposób.

Czekam na Wasze opinie i do następnego!




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro