Rozdział czterdziesty drugi. Czas konfrontacji.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


(...) nie ma żadnych morałów czy lekcji absolutnych. Są tylko perspektywy. Ta, która dla jednego faceta jest suką, dla innej kobiety jest bohaterką.

Taylor Jenkins Read ,,Carrie Soto powraca"


Skradł naszą młodość i obiecał niebo
Mężczyźni zaczynają wojny, ale to Heleny nienawidzi Troja

Maisie Peters ,,History of Man"

https://youtu.be/pw_2Fc3oqbI




— Nadal się dąsasz? — Chrysotemis spojrzała na siostrę. — Chyba jest za późno, żeby nad czymś ubolewać.

Jej siostra spoczywała na szkarłatnej leżance i wpatrywała się ponuro w ścianę. Wyglądała, jakby liczyła wymalowane na niej rośliny, ale Chrysotemis wiedziała, że Elektra znowu rozmyśla o mrocznych i groźnych rzeczach. Wolała nie wyobrażać sobie, co dzieje się w jej głowie.

Nie rozumiała, dlaczego Elke tak uporczywie trwa w gniewie. Przecież była mądra i piękna, mogła ułożyć sobie życie. Chrysotemis czasem przyłapywała się na tym, że jej zazdrości. Ona sama uchodziła za przeciętną i niewyróżniającą się, mimo jasnych włosów i oczu, które miały potwierdzać jej pochodzenie od Zeusa i Heliosa. Z Elektrą było inaczej. Jej rysy były szlachetne i subtelne, a blada cera, czarne włosy i zielone tęczówki tworzyły fascynującą mieszankę. W niebieskiej sukni z wyszywanymi złotymi kwiatami na dekolcie wyglądała jak bogini. Czego jeszcze oczekiwała? Mogła wyjść za Janisa, który wprawdzie był prostym wieśniakiem, ale dałby jej rodzinę. Chrysotemis oddałaby wszystko, żeby móc kiedyś przytulić do piersi własne dziecko. Niestety, była zbyt mało urodziwa, aby ktoś naprawdę ją pokochał, a jej szanse na aranżowane małżeństwo umarło razem z Agamemnonem.

— Nie mam zamiaru udawać, że w tym domu nie łamie się praw ludzkich i boskich — odparła burkliwie siostra. — Musi tu zostać chociaż jedna osoba z poczuciem sprawiedliwości.

— Jakich praw? — zdziwiła się Chrysotemis. — Król może ogłosić swoim następcą kogo mu się podoba. Poddani nie muszą się z tym zgadzać. Tak działa świat.

— Poddani? — Elektra odwróciła głowę w jej stronę. Jej oczy błyszczały z gniewu. — Nie jestem poddaną Ajgistosa, jestem księżniczką, potomkinią władców Myken! On za to jest podłym uzurpatorem i bękartem chowającym się za kobietą.

,,Ależ ona moralizuje, czy nasłuchała się za dużo pieśni o Antygonie?" pomyślała z niesmakiem Chrysotemis. ,,Przecież ojciec też miał bękarty z tą wieszczką z Troi".

— Nie chcę, żebyś wpadała w kolejne kłopoty — poprosiła. — Bardzo się o ciebie martwię.

— Nie musisz — stwierdziła chłodno Elektra. — Sama sobie poradzę.

,,Dlaczego ona wciąż mnie odpycha?" myślała Chrysotemis, w nerwach pocierając ręce. ,,Jesteśmy rodzonymi siostrami, zostałyśmy tu same, bez Orestesa i Ifigenii. Powinnyśmy być sobie bliskie. A ja czuję się lepiej z Erigone niż z nią".

— Dziewczynki! — Za drzwiami rozległ się dźwięczny głos Kleoniki. — Wasza mama prosi, żebyście się dobrze ubrały i przyszły do sali tronowej.

— Matka ,,rozkazuje" — prychnęła Elektra.

Kleonika zmarszczyła czoło.

— Wasz wuj Menelaos i ciotka Helena przyjechali ze Sparty. Z tego co zrozumiałam, chcą porozmawiać o ogłoszeniu następstwa Aletesa. Radzę wam się przygotować na kolejne kłótnie w rodzinie.

,,Och, nie" Chrysotemis z trudem powstrzymała się, żeby nie wykrzyknąć tego na głos. Dlaczego ludzie nie umieli żyć w pokoju i akceptować tego, czego nie da się zmienić? Wuj i ciotka mieli tron w Sparcie, powinni cieszyć się swoim królestwem. Oni tymczasem prowokowali kolejny konflikt z matką i Ajgistosem. Czy to ona pozostawała jedyną osobą w tej rodzinie, która nie chciała kłótni i potrafiła się poświęcić, aby utrzymać spokój?

Helena myślała, że pozbyła się lęków i wahań, ale na widok siedzącego na tronie szwagra zadrżała. Ajgistos ubrany w czarną szatę obszytą złoconą nicią i koronie Myken na głowie wydawał się jakimś stróżem Erynii. Przypomniał jej Agamemnona za czasów, gdy spotkała go po raz pierwszy jako dorastająca dziewczynka. Zerknęła ukradkiem na stojącą przy mężu siostrę i zaczęła się zastanawiać, jak Klitajmestra przyjęłaby to porównanie.

— Czemu zawdzięczamy tę nagłą wizytę? — zapytał Ajgist, chociaż zapewne dobrze znał odpowiedź.

— Dowiedzieliśmy się, że ogłosiliście Aletesa królem i nawet nie zaprosiliście nas na uroczystość. Nie jesteś głupi, kuzynie, i wiesz, jak wygląda to z drugiej strony — powiedział spokojnie Menelaos.

Helena cieszyła się, że ma go u boku. Nie wiedziałaby, co robić i jak się zachować, gdyby na przykład musiałaby rozmawiać sama z siostrą. Dostrzegła jednak, że król i królowa Myken postanowili nadać temu spotkaniu jak największą surowość. Nie przyjęli ich w pokojach dziennych jak rodzinę, ale w sali tronowej jak posłańców. Zgromadzili przy sobie wszystkie dzieci, jakby chcieli pokazać, że są jednością i stawią czoło każdemu przeciwnikowi.

— Król ma prawo wybrać swojego następcę. Dobrze znacie prawo — odparł Ajgistos. — To chyba nic dziwnego, że nie czekaliśmy na niczyje przybycie, aby zapewnić naszemu dziecku tron. Ciebie, droga szwagierko, też król Tyndareos uczynił dziedziczką, chociaż nie byłaś najstarsza. — Zerknął kpiąco na Helenę.

,,Czy ten nikczemnik twierdzi, że mógłby zażądać tronu Sparty?" pomyślała z niechęcią Helena.

— To prawda — przytaknęła Klitajmestra. — I nikt się przeciwko temu nie buntuje.

Helena odetchnęła z ulgą, bo brzmiało to łagodnie i wyrozumiale. Za nic nie chciałaby konfliktu z siostrą. Przecież tylko ona pozostała jej z najbliższej rodziny.

— Dobrze wiecie, jak to wygląda — powtórzył twardo Menelaos. — Jestem bratem poprzedniego króla. Cała Grecja patrzy na nas i zastanawia się, czy zachowamy pokój, czy stanę po stronie pamięci Agamemnona. Przeprowadzając uroczystości bez naszej obecności, daliście powód do plotek. I pokazaliście, że nie liczycie się z naszą opinią.

— Ech, daj spokój, wuju! — odezwał się gromkim głosem Aletes. — Przecież ojciec i matka wcześniej was zapytali, a ja nie miałem zamiaru czekać, aż wrócicie z jakiegoś głupiego wesela. Urodziłem się, żeby władać Mykenami, i będę nimi władać.

— Nikt temu nie zaprzecza — stwierdził Menelaos. — Chodzi jedynie o okazanie szacunku krewnym. Tylko tyle.

— Czasu nie cofniemy — odpowiedziała Klitajmestra. — Ale wasza wizyta na pewno sprawi, że wszyscy zobaczą w was naszych sojuszników. Nie kłóćmy się już. Służba zaraz poda obiad.

Menelaos skinął głową, ale wszyscy wciąż patrzyli na siebie srogo. Coraz lepiej rozumieli, że ich dobre stosunki są tylko na pokaz.

Helena w końcu odważyła się spojrzeć na Elektrę. Spodziewała się, że siostrzenica wtrąci się do rozmowy, będzie krzyczeć i stawać w obronie swojego ojca. Ona tymczasem stała sztywno i patrzyła w przestrzeń obojętnie, jak posąg. Biła z niej gorycz i mrok. Helena bardzo chciała jej współczuć, ale postawa dziewczyny budziła w niej coraz większy lęk. Podobnie zresztą było w przypadku jej brata.

— Rozejdźmy się — zasugerował Ajgistos. Wtedy Erigone, która dotąd stała za rodzicami, podbiegła na środek sali i rzuciła się w ramion Heleny.

— Ciociu, ciociu — powiedziała radośnie. — Już dawno nie miałam ataku, wiesz?

— Jak widać, mamy ich w garści. — Wieczorem Ajgistos z zadowoleniem obracał w ręce kielich z winem. — Nie podoba im się nasz wybór, ale wiedzą, że nie zrobią już nic, aby się sprzeciwić. Chyba jednak zależy im na naszej sympatii.

— Ja też nie chciałabym stracić mojej siostry — przyznała ostrożnie Klitajmestra. — Zwłaszcza że te jej pomysły naprawdę pomagają Erigone.

Siedzieli w swojej komnacie razem z dziećmi i jedli kolację. Elektra ostatnio żyła jak we śnie, toteż szybko schowała się u siebie. Chrysotemis pewnie kręciła się po pałacu razem ze swoją ulubioną służącą. Menelaos i Helena poszli odwiedzić groby Kasandry i Agamemnona.

— Ciocia jest taka miła i mądra! — potwierdziła prędko Erigone. — Nie wiem, czemu wszyscy mówią o niej takie niedobre rzeczy.

Klitajmestra ucieszyła się, że córka powiedziała to pierwsza. Wiedziała, że Ajgistos nie lubił jej siostry i nie ufał niczemu związanemu z nią. Nigdy jednak nie zraniłby własnego dziecka.

— Omówmy ważniejsze rzeczy — zasugerował. — Aletesie, ogłoszenie cię następcą to dopiero pierwszy krok. Musimy zadbać, aby nikt nie podważył twoich praw. Dlatego najlepiej będzie, jak najszybciej znaleźć ci żonę z godnego rodu.

Aletes prawie wypluł wino, które właśnie miał w ustach. Erigone wypuściła na stół trzymane w dłoni migdały.

— Co, dlaczego? — wykrzyknął książę. — Mam dopiero piętnaście lat.

— Skoro jesteś na tyle dorosły, by biegać po burdelach, jesteś też gotowy na żonę — odrzekł jego ojciec. — Potrzebujemy sojuszu z jakąś potężną dynastią, która będzie nas wspierała i miała swój interes w twoim panowaniu w Mykenach. Narzeczona nie musi ci się podobać. Nikt nie zabroni ci zabawiania się z innymi kobietami.

Klitajmestra chrząknęła. Wiedziała o przygodach synach i starała się je akceptować, ale myśl o tym, że miałby zdradzać swoją żonę, przypomniała jej o dawnych czasach. Ona rozumiała, jak to jest, gdy mąż stawia kochankę ponad prawowitą małżonkę i jakie to upokorzenie.

— Czy masz już jakąś kandydatkę? — zapytała męża. Starała się zachować spokój i godność, chociaż ręce drżały jej na wspomnienie dawnych czasów.

— Nie — odpowiedział Ajgistos. — Niestety, wielu Greków nadal nie rozumie, kto jest prawowitym dziedzicem Myken. — Potrząsnął głową. — Na bogów. Może źle zrobiliśmy, ignorując mojego kuzyneczka i twoją siostrę. Menelaos z jakiegoś powodu cieszy się szacunkiem na Peloponezie i jego wpływy mogłyby nastawić do nas przyjaźnie inne polis.

— Mnie to nie obchodzi — zapowiedział Aletes. — Nie mam zamiaru go przepraszać.

— Boś głupi — stwierdził jego ojciec, po czym dodał z niezadowoleniem. — Wygląda na to, że ja będę musiał to zrobić.

,,Zawsze myślałam, że jesteś tym mądrym i sprytnym, że ogrywasz wszystkich" pomyślała mimowolnie Klitajmestra. ,,A tymczasem chcesz przepraszać tego podłego Menelaosa".

Ale nie mogła nic z tym zrobić. Przeczuwała, że Orestes nie zapomniał o swoim dziedzictwie i że Elektra popadła tylko w chwilową apatię. Wystarczająco dobrze znała te istoty, które miała nieszczęście urodzić. Bała się, że pewnego dnia znajdą sposób, by sięgnąć po władzę i zaszkodzić jej nowej, prawdziwej rodzinie.

— Szkoda, że Menelaos wydał swoją córkę za syna Achillesa — kontynuował jej małżonek. — Wtedy połączylibyśmy dwie gałęzie i byłby spokój. Wprawdzie nienawidzę Atrydów, ale korony nie zdobywa się bez ofiar.

— Dlaczego, tato? — spytała Erigone i spojrzała na ojca swoimi ogromnymi błękitnymi oczami. — Ciocia i wujek są bardzo mili i uprzejmi.

— Kiedy dorośniesz, to zrozumiesz — uciszyła ją matka. — Ale akurat małżeństwo z Hermioną to słaby pomysł. Ona i Neoptolemos żyją ze sobą już kilka lat i nadal nie mają dzieci, a tego nam potrzeba. Gdyby Aletes miał dziedzica, zapewniłby królestwu bezpieczeństwo i stałby wyżej niż Orestes.

— Nie wystarczy, jeśli zrobię dzieciaka jakiejś niewolnicy? — skrzywił się Aletes i upił kolejny łyk wina.

— Obawiam się, że nie, synu — odparła Klitaja. — I wyrażaj się w bardziej elegancki sposób. Od teraz wszystkie oczy w Mykenach będą skierowane na ciebie.

— Zgadzam się — poparła ją Erigone. — Mówisz obrzydliwie.

— Nie wtrącaj się, młoda! — krzyknął Aletes i aż wstał od stołu. — Ciebie nikt nie chce wydać za mąż! Zresztą, pewnie zostaniesz starą panną jak Elke i Chrysotemis. Kto chciałby mieć żonę, która dostanie w łóżku jakiegoś ataku i będzie leciała jej piana z ust?

Klitajmestra już otwierała usta, żeby upomnieć syna. Kochała oboje dzieci ponad życie, ale córka zawsze budziła w niej pokłady czułości i tkliwości, o których już zapominała. Opiekując się nią i dbając o jej zdrowie, w pewien sposób chciała odpokutować to, że lata temu nie zdołała uratować Agatosa. Nie rozumiała, dlaczego nie udało się jej wychować Aletesa, by myślał o siostrze tak samo.

Jednak zanim zdążyła zrobić cokolwiek, Eri zerwała się z miejsca, podbiegła do brata i zaczęła okładać go pięściami po torsie i twarzy.

— Nienawidzę cię, nienawidzę! — wrzeszczała, uderzając. Klitajmestra była zszokowana. Jej delikatna, szczuplutka, trzymana pod kloszem córka biła silnego chłopaka, który spędzał codziennie kilka godzin na ćwiczeniach. Nie spodziewała się, że jest w niej tyle gniewu i złości.

,,Po mnie Agamemnon też pewnie nie spodziewał się, że jestem zdolna do morderstwa" pomyślała. ,,To moja krew".

— Dlaczego nic nie robisz? To ty jesteś matką. — Głos męża wyrwał ją z zamyślenia. — Uspokójcie się, na bogów! — Złapał Erigone za ramiona i odsunął od brata. — Nie możesz dawać się prowokować. Masz być prawdziwą księżniczką. — Przyjrzał się córce surowo, ale po chwili cmoknął ją w czoło. — I wiesz, że ta twoja szalona cioteczka uważa, że gwałtowne emocje mogą ci zaszkodzić. A ty... — zwrócił się do syna. — Też powinieneś nauczyć się zasad. Zachowujesz się jak dzikus, a nie następca tronu. Przynosisz wstyd rodzinie.

— Widzę, że dzisiaj jest dzień pastwienia się nade mną — burknął Aletes. — Idę do siebie. Może przed snem postaram się o jakiegoś bękarta.

Odwrócił się, zanim rodzice zdążyli go powstrzymać. Wychodząc, trzasnął drzwiami. Klitajmestra patrzyła na miejsce, które zostawił. Nie rozumiała, jak doszło do tego. Elektra i Orestes byli gniewni i oskarżali ją, że to przez jej nieczułość. Ale Aletesa kochała, rozpieszczała, od dziecka powtarzała, że jest wyjątkowy i przeznaczony do rządzenia innymi. Gdzie popełniła błąd?

— Dobrze się czujesz, córeczko? — Podeszła do Erigone i pogłaskała ją po plecach.

— Głowa mnie boli i mi słabo — wyznała niepewnie dziewczyna.

— Moje kochane biedactwo — szepnęła jej matka. — Musisz iść się położyć, a ja poślę Kleonikę po te zioła od Heleny.

— Nie zgadniesz, co się stało — powiedział Menelaos do żony, gdy następnego dnia mknęli w stronę Sparty.

— Nie, ale na pewno zaraz mi powiesz — odpowiedziała Helena. Wyglądała przez okno, oczekując, aż ukażą się jej proste bramy rodzinnego miasta. Ostatnio po każdej wizycie w Mykenach czuła się chora. Nawet spotkania z siostrą ją przygnębiały. Nie mogła się doczekać, aż zobaczy Filomelę, która musiała zostać w Sparcie, ponieważ jej córeczka zachorowała. Ona wydawała jej się teraz dużo bliższa niż Klitajmestra.

— Z samego rana znalazł mnie Ajgistos i odezwał się do mnie w zupełnie innym tonie niż zawsze. Zaczął mnie przepraszać, że nie uszanował mojej roli przywódcy rodu i pozycji w Achai. Przyznał się do błędu i obiecał, że zawsze będzie się liczył z moim zdaniem w sprawach państwowych.

— Och! — wykrzyknęła Helena. — Rzeczywiście bym nie zgadła. Przecież on się nie kryje z niechęcią do ciebie. Wczoraj triumfował z powodu tego, że udało mu się wywieść nas w pole. Ale... — Uśmiechnęła się i pogłaskała męża po ramieniu. — Wie, że jesteś potężniejszy od niego. Bez twojego wsparcia nic nie osiągnie. Zająłeś miejsce Agamemnona. Nazywają cię przywódcą ludów.

— Nie pochlebiaj mi już tak — poprosił Menelaos. — To chyba nie pasuje po ponad dwudziestu latach małżeństwa.

— Z czego dziesięć nie mogliśmy się widywać — przypomniała mu Helena. — Musimy je nadrobić.

Ścisnęła mocno rękę męża. Od zakończenia wojny minęło siedem lat. W połączeniu z pierwszymi latami po ślubie spędzili razem więcej lat niż osobno. Nauczyła się być za to wdzięczna, ale obecna radość szybko zniknęła. Przypomniała sobie o Hermionie.

— Od razu pojedziemy do Ftyi?

— Sprawdzę tylko najważniejsze sprawy w Sparcie. Obawiam się, że nasza córka już jest na nas wściekła.

Helena pokiwała głową. Nadal trzymała dłoń męża, co napełniało ją otuchą, ale nie mogło powstrzymać strachu. Dlaczego bogowie rozerwali jej więź z Hermioną? Dlaczego nie potrafiła na nowo zdobyć jej zaufania i dowiedzieć się pierwsza, że coś jest nie tak? Gdy urodziła córeczkę, wierzyła, że będą najlepszymi przyjaciółkami i ich miłość przekroczy wszelkie granice. Tymczasem każdy dzień utrwalał ją w przekonaniu, że relacje między rodzicami a dziećmi nie mogą być proste.

Odyseusz obudził się pewnego ranka i uświadomił sobie, że nie wie, gdzie jest. Rozejrzał się dookoła i próbował sobie przypomnieć, jakim cudem znalazł się w łóżku w jasnej sypialni w siedzibie Kalipso. Przecież już dawno zakończył tę relację i uznał, że woli koczować na plaży. Jakim cudem trafił tu nago?

,,Niech to szlag!" zaklął w myślach. Przypomniał sobie, że w ostatnich dniach spędzał dużo czasu z Kalipso i z przerażeniem uświadomił sobie, że spędzał go na adorowaniu jej. Jak do tego doszło, skoro jej nienawidził, gardził nią i tęsknił tylko za Penelopą?

Zerwał się z łożnicy, szybko włożył na siebie ciemnoniebieską tunikę i pobiegł szukać nimfy. Dość szybko usłyszał jej głos zza jednych drzwi.

— Dlaczego nie mogę wyhodować owoców lotosu? — pytała z goryczą Kalipso. — Za jakiś czas czary przestaną działać i Odys przypomni sobie o tej przebrzydłej śmiertelniczce.

— Nie wiem, pani. Staramy się je podlewać i nawozić — przysięgała jedna z jej towarzyszek. Wówczas Odyseusz uznał, że nie ma na co czekać i żwawym krokiem wszedł do komnaty.

— Co ja słyszę? — zapytał z ironią, splatając dłonie. — Czyżby ktoś mnie ostatnio odurzał?

Kalipso odwróciła się do niego. Jej blada twarz wyrażała niewysłowiony strach. Ten widok przyprawił Odysa o ból serca, ale nie z powodu litości. Wszystko w Kalipso kontrastowało z Penelopą. Może i nimfa była nieśmiertelna i wiecznie młoda, ale jej jasne włosy i niebieskie oczy wydawały mu się teraz pospolite. Od Penelopy zawsze biła duma.

— To... usłyszałeś słowa wyrwane z kontekstu! — broniła się córka Atlasa.

— Tak, nie mówiłyśmy o tobie, panie! — zapewniła druga nimfa.

— Nie jestem głupi, zwiedziłem połowę świata. — Odys oparł ręce na biodrach. — Wiem, do czego służą owoce lotosu. I wiem, że spędziłem wczorajszą noc z kobietą, którą gardzę ponad wszystko.

Kalipso aż podskoczyła. Nie wiedział, czy nimfom może być słabo, czy to rodzaj gry, ale jej służka musiała nawet ją podtrzymać.

— Kocham cię! — krzyknęła. — Miłość usprawiedliwia wszystko.

— Nie. — Odyseusz pokręcił głową. — Jeśli kogoś kochasz, nie chcesz odbierać mu wolności i szacunku do siebie. Gdybyś była mężczyzną, nie różniłbym się niczym od niewolnicy.

— I tak nie opuścisz tej wyspy! Gdziekolwiek się udasz, zniszczy cię Posejdon! — przypomniała mu Kalipso. — Dlaczego nie chcesz przyjąć miłości od kobiety, która dałaby ci wszystko?

— Bo nie jestem dziwką! — prychnął Odys.

Nie mógł już tu stać i na nią patrzeć. Jej błaganie o miłość, wręcz żebranie, wydawało mu się żałosne. Nie potrafił jej współczuć, nawet jeśli rozumiał, że żywi do niego jakieś uczucia. Tylko że były to uczucia, których nie chciał i które były sprzeczne ze wszystkim, czego pragnął od życia.

Wybiegł z domostwa i udał się na plażę. Widok morza uderzającego o brzeg, jego gwałtowność i potęga, w pewien sposób go koiły. Wszystko i wszyscy byli poddani żywiołom, naturze, mocom – czemuś potężniejszemu od nich samych. Niektórzy poddawali się temu, wierzyli w los i płynęli z prądem. On jednak zawsze próbował walczyć i coś zmieniać. Nie chciał uwierzyć, że jest kimś mniejszym, bo gdzieś tam czeka go śmierć.

— Znajdę sposób, żeby stąd uciec — powiedział do siebie. — Choćby miało mi to zająć dwadzieścia lat, żadna wariatka nie będzie mną rządzić.

SerceAndromachy zabiło mocniej na widok zmierzającego ku pałacowi orszaku z godłemSparty. Odruchowo upiła łyk wody, żeby się uspokoić. Podejrzewała, żerzeczywiście znów zaszła w ciążę, a gdyby ją straciła, Neoptolemos od razu by ją obwinił i ukarał.

Nie chciała na razie mówić nikomu o swoich podejrzeniach. Miała już swoje lata i wiedziała, że nieregularne krwawienia nie są niczym dziwnym. Chciała uniknąć złości Neoptolemosa i własnego rozczarowania. Na swój sposób pragnęła tej ciąży, bo tylko ona mogła dać jej wolność. Wiedziała, że to okropne i że żadne dziecko nie zasługuje, by rodzice planowali jego narodziny dla własnych celów. Czuła się samolubną, egoistyczną kobietą, nawet jeśli rozumiała, że pewne okoliczności po prosu utrudniają bycie dobrym.

,,Proszę was, moi kochani" pomyślała, przywołując przed siebie twarze Hektora i Astianaksa. Tu nawet nie miała ich larów. ,,Obiecaliście mi, że w końcu będę szczęśliwa. Ile jeszcze mam na to czekać?".

— Widzę, że moja lojalna żona wszystko wypaplała swoim rodzicom — powiedział Neoptolemos, gdy teść wszedł do jego komnaty.

— Nic mi nie ,,wypaplała" — odparł Menelaos. — Prawie się nam nie zwierza — westchnął.

Neoptolemos nie poczuł żadnego współczucia. Patrzył na drugiego mężczyznę i odczuwał jedynie pogardę i nienawiść. Król Sparty stał naprzeciwko niego, silny i dumny w obszywanej złotą nicią tunice, podczas gdy jego ojciec od lat leżał w grobie gdzieś w Azji Mniejszej. Achilles wyruszył na wojnę, żeby walczyć o honor Menelaosa i jego żonę ladacznicę. Tacy ludzie nie mieli prawa wymagać od niego wierności wobec kogokolwiek.

— Zawarliśmy sojusz — przypomniał Menelaos i usiadł na krześle. — Sojusze opierają się na zaufaniu. Jeśli zdradziłeś moją córkę, naruszyłeś też moją wiarę w ciebie.

— Prawo nic o tym nie mówi. — Neoptolemos uniósł brew. — Mężczyzna może mieć kobiet, ile zechce, o ile nie tyka cudzych żon. Hermiona wciąż nie dała mi dziecka, a muszę mieć dziedzica. Powinna się cieszyć, że w ogóle jej nie odprawiłem.

— Zrobiłbyś to? — zapytał cynicznie Menelaos. — Albo pozwolił jej wystawić list rozwodowy?

Neoptolemos zmarszczył czoło. Absolutnie nie chciał rozwodu. Tylko Hermiona mogła zapewnić mu tron Sparty, a po całej Helladzie krążyły już opowieści, jak to królestwo wzbogaciło się i nabrało wpływów po powrocie pary królewskiej z Troi. Byłby głupcem, gdyby odrzucił to wszystko dla zemsty na jakiejś niewolnicy.

Ale żeby być prawdziwym królem, musiał pokazać przewagę, a nie zdobędzie jej, ulegając żonie i teściowi. Jeśli spłodzi z Andromachą kolejne dziecko, pokaże Hermionie, że jest tylko kobietą i nie może nic od niego wymagać.

— Nie — przyznał w końcu. — Chcę po prostu żyć w małżeństwie zgodnym z naszą tradycją. Gdzie to mężczyzna ma głos, a kobieta zachowuje się z pokorą.

— Żona to nie niewolnica — stwierdził Menelaos. — Ma takie same prawa jak mąż.

— Z jakiegoś powodu prawo sądzi inaczej — przypomniał mu Neoptolemos. Dziwił się, że tak dojrzały człowiek jak król Sparty ma tak naiwne poglądy.

— Toteż ojcowie i bracia mają obowiązek stawać w obronie córek i sióstr, które nie mają tylu możliwości. Ja mam zamiar to zrobić. Jeśli Hermiona zechce od ciebie odejść, przyjmiemy ją do siebie. Ale jeśli zechce tu zostać... nasze wsparcie i pomoc dla Ftyi będą zależne od twojej lojalności, Neoptolemosie.

— Ciekawe, jak się o tym dowiecie, skoro córka wam nie ufa — zadrwił syn Achillesa. Postanowił udawać pewnego siebie, ale w środku cały się trząsł. Hermiona była nieprzewidywalna. Nie miał pojęcia, czy w imię dumy z nim zostanie, czy jednak ucieknie do Sparty. — Ale pamiętaj, panie, że wystąpienie przeciwko naszemu małżeństwu narazi twoją reputację. W końcu sam przez dziesięć lat wojowałeś w imię praw męża. Wielu ludzi umarło w imię tego. W tym mój ojciec.

Hermiona nie wyszła na powitanie swoich rodziców. Domyślała się, z jakiego powodu przyjechali i czego się dowiedzieli. Bała się tej konfrontacji. Nie wiedziała, jak odniosą się do tego wszystkiego, w końcu prawie z nimi nie rozmawiała. Czy oburzą się, że ktoś narusza honor ich córki i każą jej wracać do Sparty? A może uznają, że nie wypełniła dobrze swojej roli i zasłużyła sobie na niewierność? Nie potrafiłaby odpowiedzieć, która wersja bardziej ją przerażała.

Siedziała w swojej komnacie i przyglądała się glinie, na której wymalowano Medeę wręczającą księżniczce Kreuzie zatrutą suknię. Wiedziała, że patrzy na okrutny czyn, na zbrodnię, ale w tej chwili zazdrościła swojej przodkini odwagi i bezwzględności w rozwiązywaniu problemów. O ileż byłoby łatwiej, gdyby ona zdołała się zdobyć na zwyczajne zabójstwo Andromachy. Albo gdyby jej matka wyróżniała się taką siłą i dzielnością jak czarodziejka z Kolchidy.

Usłyszała pukanie do drzwi. Domyślała się, że to któreś z jej rodziców. Nie chciała z nimi rozmawiać i ukazywać swojego upokorzenia, ale ukrywanie się nic nie da, więc zawoła: ,,Proszę".

Ukazała jej się Helena. Jasne włosy matki były związane w warkocza i opadały na ramię. Miała na sobie prostą białą suknię z falbankami na ramionach i przy dekolcie. Hermionę na ten widok zabolało serce, bo przypomniał się jej dzień, gdy matka wróciła z Troi. Pierwsze, co przyszło jej wtedy do głowy, to że naprawdę jest najpiękniejsza. A ona jej nie poznała.

— Dzień dobry, córeczko — powiedziała cicho Helena. — Mogę usiąść?

— Skoro musisz — westchnęła Hermiona.

Wiedziała, że zraniła tym matkę i właściwie nie rozumiała, czemu to zrobiła. W końcu sama zgodziła się na ten ślub, Helena była mu przeciwna. Powinna bardziej winić ojca niż ją. Ale nieustannie dręczyło ją poczucie, że gdyby matka w Troi wybrała inaczej, jej los wyglądałby lepiej.

— Dlaczego nie napisałaś nam, co się stało? Ktoś kontroluje twoje listy? — spytała królowa.

— Nie — zaprzeczyła Hermiona, ale przeszła ją gęsia skórka. Przypomniała sobie czasy, gdy Klitajmestra w taki sposób ukrywała prawdę o swoim romansie i traktowaniu dzieci. — Ale co by to dało? Jestem żoną Neoptolemosa. Nie zmienię tego.

— Bardzo mi przykro, że tak się stało — zapewniła Helena. Jej niebieskie oczy wypełniły się łzami. — Czułam, że z tego małżeństwa nie wyjdzie nic dobrego. To moja wina.

Hermiona mimowolnie zaczęła współczuć matce, chociaż przecież to nie ona na tym ucierpiała. Pogłaskała ją po ramieniu.

— Sama podjęłam decyzję. Czasu nie cofniemy.

— Ojciec ma wpływy, spróbuje namówić Neoptolemosa, by odprawił Andromachę — zapewniła Helena. — Ale... ja uważam, że jeśli jesteś bardzo nieszczęśliwa, masz prawo odejść od męża. Możesz wystawić list rozwodowy, ja i ojciec cię poprzemy i przyjmiemy do Sparty. Nadal jesteś następczynią tronu.

Hermiona nie odpowiadała. Nie znosiła Neoptolemosa i byłaby szczęśliwa, gdyby nagle zginął, ale wizja rozstania się ją przerażała. Nie straciła rozumu, zdawała sobie sprawę, że ta sytuacja ją pogrąży. W oczach świata zostanie kobietą, która nie wypełniła swojej roli, nie dała mężowi dziedzica. Mogła mieć koronę, ale trudno będzie jej znaleźć męża. A bez małżonka i dziecka każdy mógłby zakwestionować jej miejsce jako przyszłej królowej.

— Dobrze wiesz, że to okryje hańbą mnie i was. I wszyscy będą opowiadać, jak to ojciec wywołał wojnę w imię nierozerwalności małżeństwa, a potem przyjął córkę, która uciekła od męża.

— To była inna sprawa! — zawołała Helena. — Ja nie uciekłam, naprawdę. Każda kobieta powinna mieć prawo do wyboru swojej drogi.

Hermiona podniosła na matkę oczy. Nie spodziewała się po niej takich słów, w końcu Helena całe życie była uległa, może poza kłótniami o zielarstwo. Ale teraz bił z niej jakiś ogień i siła. Może mama po części była w stanie ją zrozumieć i jej pomóc?

Ale nie potrafiłaby zmienić ludzkiej mentalności. A ona nie chciała, żeby ktoś podważał jej prawa do tronu i brał na języki. Całe życie uważała się za dziarską i niedbającą o opinię, ale teraz odkryła, że boi się plotek o tym, jak zawiodła w roli żony. I w ostateczności czekałoby ją kolejne małżeństwo z rozsądku z kimś, kto pragnąłby korony Sparty.

Ale był jeden mężczyzna, który naprawdę ją kochał i ożeniłby się z nią, niezależnie od tego, co by się wydarzyło. Orestes. Znajdował się daleko, na łasce krewnych, ale i tak wolała go od wszystkich królów i książąt tego świata.

— Odeszłabym od Neoptolemosa. Ale tylko pod jednym warunkiem — powiedziała, bardziej do siebie niż do matki.

— Jakim, córeczko? — spytała z ciekawością Helena.

— Że moim następnym mężem zostanie wyłącznie Orestes.

Matka zacisnęła ręce. Troskę i uczucie na jej twarzy zajęło zamyślenie i niepokój. Wodziła wzrokiem po całym pokoju, jakby bardzo bała się dalsze części rozmowy.

— Dlaczego nic nie mówisz? — popędziła ją Hermiona.

— Przepraszam, dziecko, ale ja bym tego nie poparła. Rozmawiałam z Orestesem. On nie jest lepszym wyborem niż Neoptolemos. Może jako młodziutki chłopak był wrażliwy i łagodny, ale teraz dyszy jedynie żądzą zemsty na mojej siostrze. Bałabym się, że przeciągnie to na swoją żonę.

Hermiona uderzyła ręką w poręcz krzesła, na którym siedziała. A więc matka się nie zmieniła. Chciała jej pomagać tylko wtedy, gdy było jej to wygodne.

— Nie znasz go i bronisz Klitajmestry za wszelką cenę! Robisz tylko to, co najlepsze dla ciebie!

— Nieprawda, dziecko! — broniła się Helena. — Nie podobają mi się działania Klitajmestry i nie wiesz, ile razy moja relacja z nią wisiała przez to na włosku. Ale jedno zło nie usprawiedliwia drugiego. Twój ojciec ma na ten temat takie samo zdanie.

— To mój ojciec doprowadził do tego sytuacji! — przypomniała jej ze złością Hermiona. — Nie ma prawa nikogo pouczać!

Patrząc w zachmurzone oczy matki, zdała sobie jednak sprawę, że długo nie dojdą do porozumienia. Każda z nich miała swoją wizję przyszłości i dobrego losu. Najwidoczniej za bardzo się one różniły.

Elektra próbowała zasnąć, ale była tak zdenerwowana, że z półsnu wybudzały ją nawet dźwięki wiatru zza okna. Od kilku dni żyła w nieustannym oczekiwaniu i pobudzeniu, nie mogła się uspokoić i odprężyć, bo czuła, że za chwilę zaraz wydarzy się coś straszliwego.

Nie mogła już dłużej znosić tego wszystkiego. Szczerze wierzyła, że Orestes w końcu nabierze sił i wróci, ale on tkwił w Fokidzie i nie dostawała od niego żadnych wiadomości. Nadal go kochała i w pełni rozumiała jego strach, ale chwilami czuła irytację na jego skrupuły, które musiały powstrzymywać go przed przybyciem do Myken i pomszczeniem ojca. On od początku bardziej szukał w Klitajmestrze dobra i liczył na jej uczucia.

Teraz Aletes był oficjalnym następcą tronu. Nawet gdyby Ajgistos i Klitajmestra zniknęli, on by ich reprezentował. Stali za nim możni Myken oraz, w teorii, bogowie. Oczywiście, para królewska wznosiła modły, aby Zeus i Hera chronili ich syna, ale Elektra wiedziała, że Olimpijczycy są kapryśni i każdy z nich ma swoich ulubieńców.

Nigdy nie była specjalnie pobożna i nie spodziewała się wiele po boskiej opiece. Mówiło się, że to bogowie wywołali wojnę w Troi, aby zdziesiątkować herosów. Na pewno nie ocalili jej ojca przed plugawą śmiercią z ręki własnej żony. Niczego im nie zawdzięczała. Jednak w tej chwili poczuła, że jedynie siły wyższe potrafią jej pomóc. Dlatego wstała, narzuciła na ramiona płaszcz i ruszyła do pałacowej kaplicy.

Przebiegała wzrokiem po ołtarzach, zastanawiając się, którego boga wybrać na powiernika swoich trosk. Hera była patronką małżeństwa i powinna nienawidzić Klitajmestry za zdradę, ale Elektra wiedziała, że jej własny ojciec też nie dochował przysięgi. Ares był podobno ich przodkiem, ale nie wiedziała, czy zechce wysłuchać księżniczki. Właściwie każde bóstwo zrobiło coś, przez co należałoby się zastanowić nad powierzeniem się w jego opiekę.

Jej oczy w końcu spoczęły na ołtarzu Apolla. Miała wrażenie, że bóg woła do niej: ,,Zaufaj mi, nie pożałujesz". Na co dzień była podejrzliwa i nie wierzyła nikomu, ale teraz jakaś siła zmusiła ją do podejścia do ołtarza. Nie miała przy sobie niczego, co mogłaby złożyć w ofierze, i nie chciała przykuć uwagi strażników rozpaleniem ognia, więc położyła tylko dłonie na ołtarzu i spuściła głowę, tak że jej włosy opadały na kamienną płytę.

— ,, Apollinie, z dala rażący Boże, co uśmierciłeś swymi strzałami dzikie dziecię Ziemi

dzierżący wieszczy trójnóg, coś otrzymał i zrozumiał nieśmiertelne myśli Zeusa

Co z piękną lirą przybywasz między poetów w towarzystwie białoramiennych Bogiń

Którego wzywamy jako Uzdrowiciela nas wszystkich żyjących od wieków

Synu Latony pozwól mi się cieszyć zdrowiem i nietkniętą władzą umysłu" — mówiła i z każdym słowem czuła jakiś dziwny płomień w swojej duszy. Ogień rozpychał się w jej ciele, przejmował ją gniewem i żądzą zemsty.

,,Powiedz, czego chcesz. Co Orestes ma usłyszeć" usłyszała jakiś głos w głowie.

Rozejrzała się. Tkwiła już w takim transie, że nie zastanawiała się, kto do niej mówi, ale zdawała sobie sprawę, że ludzie Ajgistosa mogą pilnować pałacu, a nie chciała, by ktoś usłyszał, co ma zamiar powiedzieć.

— Przybądź do Myken — poprosiła szeptem i wyobraziła sobie przed sobą twarz brata. — Wróć po swój tron. Ukarz zabójców naszego ojca. Wyrwij mnie z tego koszmaru. Błagam — zakończyła, a z jej oczu popłynęły łzy.

Jak przez mgłę zobaczyła przed sobą bladą twarz młodzieńca o złotych włosach. Nie był to Orestes, jej brat nawet w wieku piętnastu lat wyglądał ,,twardziej" i bardziej męsko. To musiał być Apollo, bóg-łucznik, który podobno przyczynił się do śmierci samego Achillesa.

,,Zrobię wszystko, żeby ci pomóc. Jeśli twój brat ma trochę rozumu, posłucha cię. W końcu taka urocza z ciebie dziewczyna".

Cześć, kochani :) Witam w kolejnym rozdziale. Chciałabym poprosić Was o przeczytanie notatki.

Być może nie wiecie, ale Wattpad po cichu zmienił regulamin, udostępniając go jedynie dla anglo-i hiszpańskojęzycznej części platformy. Obecna wersja jest mocno restrykcyjna - nie można nawet wspominać o stosunkach między osobami poniżej osiemnastego roku życia, a wszelkie trudne tematy są zakazane, nawet jeśli nie gloryfikują danego zjawiska i są poparte researchem. Do moderacji zostało włączone AI, które nie wyłapuje kontekstu, więc nie da się od tego odwołać i przekonać, że nie promuje się niczego złego. Do tego lista ,,zakazanych" tematów nie jest pełna i administracja ogłosiła, że bez możliwości odwołania usunie wszystko, co wyda się jej ,,niepokojące". Niestety, nie jest to tylko straszenie, moja praca ,,Wyroki Gwiazd" już została usunięta.

Napisałam na Wattpadzie ponad sto rozdziałów dwóch tomów ,,Greków". Dlatego nie chcę uciekać z tej platformy i sama rezygnować z owoców mojej pracy. AI wyłapuje losowo, więc jest szansa, że mimo że mitologia obfituje w różne dziwne sytuacje, moje kolejne prace będą bezpieczne, przynajmniej do zakończenia. Jednak dostałam nauczkę, że trzeba być ostrożnym i zabezpieczyć swoje prace. Nie chciałabym stracić z Wami kontaktu, dlatego proszę, napiszcie mi, czy jeśli ,,Grecy" zniknęliby z Watt, gdzie pasowałoby Wam poznawać dalsze losy bohaterów. Aktualnie wysłałam prośbę o dołączenie do AO3 i mam zamiar powoli wrzucać swoje prace też tam, ale jest też opcja swoistego ,,newslettera" - jeśli nie byłoby innej opcji, mogłabym wysyłać Wam na maila, Instagrama lub discorda kolejne rozdziały w pliku. Oczywiście byłaby to luźna opcja, bez konieczności jakiegoś betowania czy recenzowania mi każdego rozdziału, ale będzie mi miło, jeśli nadal zostawialibyście komentarze i pisali mi swoje odczucia na priv lub odsyłali plik, ale bez spiny ;) Dajcie też znać, jakie inne opcje dzielenia się twórczością, by Wam pasowały. I zabezpieczcie Wasze prace. Nie chcę Was straszyć i mam nadzieję, że to usuwanie będzie pojedynczymi przypadkami, ale wszyscy poświęcamy na pisanie dużo czasu i szkoda byłoby stracić owoce często lat pracy.

Cóż, liczę też, że rozdział się Wam spodobał i będę wdzięczna za każdą opinię :) Mam nadzieję, że wkrótce spotkamy się znowu na Wattpadzie. I miłych wakacji :)



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro