R4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

PRZESKOK CZASOWY
23.02.2043

Dostałam list z USA... Od Michaela...

"Droga Julie

Nadal po 23 latach uważam, że nikt inny nie był nigdy moim lepszym przyjacielem... domyślam się, że plotki o mojej chorobie dotarły już do ciebie... chcę cię ściągnąć do Stanów, więc wysyłam Ci dokumenty, które Ci to umożliwią... wybacz, że takie, ale nie miałem lepszego pomysłu

Twój Michael"

Sprawdziłam dokumenty, które mi przysłał. Akt ślubu do podpisania. Chciał się ze mną ożenić... podpisałam dokumenty i je odesłałam do Michaela

16.06.2043

7²⁰

Obudził mnie telefon...

J: Tak?
K: Dzień dobry. Pani Julie, jestem sekretarką pani znajomego ze szkoły
Od razu, słysząc jej perfekcyjny angielski, pomyślałam o Michaelu i akcie ślubu
J: Coś się stało?
K: Tak...em mogła by pani przyjechać do Los Angeles?
J: Sądzę, że tak. Tylko zwolnię się z pracy
K: Proszę dać znać, kiedy pani może przyjechać.
J: Dobrze.

Zmartwiłam się. Najpierw plotki w mediach o chorobie Michaela, później jego zniknięcie z mediów i ten akt ślubu, a teraz dzwoni do mnie jego sekretarka i prosi, żebym przyjechała...

Zadzwoniłam do szefa i powiedziałam, że potrzebuję natychmiast urlopu przez sprawy rodzinne...

Szef się zgodził

Zarezerwowałam lot i zadzwoniłam do sekretarki Michaela, żeby powiedzieć jej kiedy dolecę.

17.06.2043

Doleciałam. Na lotnisku podszedł do mnie czarnoskóry mężczyzna w garniturze i przedstawił się jako ochroniarz Michaela.

Zawiózł mnie do Neverland...

Nadal nie pojmowałam co się stało, że Mike dalej tkwił w tych czasach...

***

Michael nie czekał na mnie ani na wjeździe na posiadłość, ani w salonie

Podeszła do mnie jakaś kobieta

- Witam. Ja z panią rozmawiałam

- Tak...em... Gdzie Michael?

- Zaprowadzę panią. Proszę za mną

Kobieta zaprowadziła mnie do... sypialni Michaela. Leżał na łóżku, zawinięty w kołdrę i płakał...

- Od dwóch tygodni taki jest... ale lepiej niech sam pani powie, co się stało.

Podeszłam do Michaela

- Michael...

- Boże, jak się cieszę, że przyjechałaś...

- Minęły 23 lata, a Ty mnie poznałeś. Brawo.

- Nie miej do mnie pretensji... myślałem, że tak będzie lepiej... media, sława... chciałem Cię chronić.

- To trzeba było dać znak życia

- Ja już nie mam po co żyć...

- Co się stało?

- To! - odrzucił kołdrę...

Momentalnie zrozumiałam jego histerię... plotki o chorobie były prawdziwe... stracił nogę kawałek za kolanem

- Nie jest źle... ciągle występujesz w długich spodniach... nawet nikt nie zauważy

- Braku nogi?!

- A co za problem załatwić protezę?

- Nie mogę już tańczyć! Nierozumiesz?!

- Nie płacz. Nadal możesz występować.

- To bez sensu... To już nie będzie to samo... przecież tylko tak zarabiałem... Stracę wszystko!

- Jakim ty jesteś kretynem... - cmoknęłam go w usta - przecież ja cię nadal kocham...

- Co ty we mnie widzisz, co?!

- Jedyna wiem, że coś się stało z czasoprzestrzenią. Jako nastolatka się w tobie bujałam. Kocham cię

- Nie rozumiesz, że wyląduję na ulicy?!

- Trudno. Ja cię kocham. Zrozum to. Zostanę i się tobą zaopiekuję

- W zasadzie, to powinnaś sobie wyrobić nowe dokumenty na moje nazwisko.

- Wiem... jutro to załatwię... czemu nie powiedziałeś mi, że te plotki to prawda?

- Sam nie wiem... chyba się bałem

- Ty potrafisz nie być aż tak emocjonalny?

- Nie. Taki już jestem... jakoś kiedy czasoprzestrzeń była normalna, to Ci się to podabało...

- Wiem... ale wtedy byłeś odemnie starszy 47 lat

- W zasadzie nadal jestem... nadal pamiętam tamto wszystko...

- Ja też... przecież za 5 lat kończyłbyś 90...

- Jeślibym dożył, a dobrze wiesz, że nie.

- Dlaczego akurat akt ślubu?

- Miałem prawie ćwierć wieku na przemyślenie tego... nikt nie był tak wiernym i oddanym przyjacielem jak ty...

- To jeszcze nie powód, żeby przysyłać akt ślubu do podpiasania

- Po tej akcji z nogą wszyscy się odezwie odwrócili... ludzie których miałem za przyjaciół... a powód miałem. Kocham cię...

- I uświadomiłeś to sobie, gdy twoja kariera wisi na włosku?

- Mogę stracić wszystko... dopiero dotarło do mnie, że nikomu innemu tak nie ufam...

- Niepowiesz mi chyba, że...

- Tak powiem. Będziesz pierwsza.

- Żartujesz chyba...

- Nie. Miki nieistnieje w tej czasoprzestrzeni...

- Wiem... ale serio musiałeś czekać do teraz? Mamy po 38 lat

- No właśnie. Miałem niecałe 39 gdy urodził się Prince... żadna z moich partnerek z wtedy nie istnieje... ja cię potrzebuję, żeby ratować ciąg historyczny...

- To zabrzmiało hamsko. Równie dobrze mogłeś zapytać, czy pójdę z tobą do łóżka.

- ...? - spojrzał na mnie pytającym wzrokiem

- Tak Michael... Przecież wiesz, że cię kocham...

***

- Wiesz, że dalej rozumiem polski?

- Czyli mogę mówić po polsku?

- Tak

- Jeszcze pamiętasz jak się mówi? Brawo

- Nie jest idealnie, bo potrzebowałem sporo czasu na dojście do perfekcji, ale jak widzisz, nadal jej nie osiągnąłem.

- Po to masz mnie...

- Umówmy się, że oboje mówimy w swoich językach, bo i tak rozumiemy się, nie?

- Ja cię świetnie rozumiem bez słów

- Wiem...

- Możesz mi coś obiecać?

- Jasne, co?

- Nasze dzieci od początku będziemy uczyć obu języków.

- Zgoda...

- Dał byś radę ściągnąć do Stanów moją przyjaciółkę?

- Tak, sądzę, że tak... daj mi tylko jej dane, a ja to załatwię

- Zgoda

20.06.2043

Michaelowi udało się ściągnąć Karolinę do Stanów... To dobrze, bo niebyłam sama z jego depresją...

Popadł w kompletny dołek emocjonalny...

Stwierdził nawet, że...

- Już wolę się zabić niż nigdy więcej jie zatańczyć!

- Michael, uspokój się... będziesz tańczyć. Wszystko wróci do normy... tylko się uspokój i daj sobie pomóc...

‐ Łatwo ci mówić. To ja mogę stracić wszystko

- Wiem... ale dla nie liczy się to ile masz kasy.

- A niby wiesz jak to jest stracić wszystko?

- Na 23 lata straciłam ciebie. Przecież wiesz, że nic cenniejszego nie miałam.

- Większość mnie kocha, bo mam to wszystko... przecież ty mnie kochałaś wcześniej... Nim to miałem...

No sinusoida. Raz rozpiera go radość i energia, a zaraz później płacze i chce się zabić...

- Michael... pomyśl o tym w inny sposób. Znów możesz wykreować nowego siebie... kiedy już załatwimy Ci tą protezę, to może być charekterystyczny kolejny element twojego wyglądu... jak loczki czy fedora

- W sumie... w Moonwalkerze byłem robotem... ciekawa kontynuacja filmu

- Chodź. Pojedziemy załatwić sprawę protezy...

***

Pojechaliśmy do lekarza, który jeszcze tego samego dnia załatwił dopasowanie i montaż protezy

***

Teraz Michaela czekała nauka jej obsługi, z czym jak na kogoś, kto technologii lat 80 nie ogarniał, radził sobie bardzo dobrze.

17³⁰

Michael rzucił się na łóżko

- Może i masz rację... to nie jest tak trudne... ale na dzisiaj starczy. Noga już mnie od tego boli

- Musisz się kilka dni przemęczyć... później będzie dobrze... później już się przyzwyczaisz...

- Ale wiesz... bez was przecież bym ze sobą skończył...

- Wiem i dlatego zostałam.

***

Przytuliłam się do niego

- Robociku ty mój

Uśmiechnął się

- Dziękuję, że jesteś... dzięki wam obu znów uwierzyłem, że dam radę

- Tak sobie myślę... co jeśli o to chodziło? Że te 47 lat zniknęło, żebyś zrozumiał, że są jeszcze ludzie, dla których się liczysz?

- Nie wiem... może... ale najważniejsze, że mam ciebie... bez ciebie i Karoliny załamałbym się...

- Pewnie tak... mogę cię o coś zapytać? W sensie o jedną rzecz dotyczączą normalnej czasoprzestrzeni...

- Tak. O co chodzi?

- Czemu się rozstałeś z Lisą?

Zacisnął usta, a jego oczy się zeszkliły

- Starczy, jeśli powiem, że to było traumatyczne?

- Rozstanie?

- Nie. Jego powód

- Wiesz, że jeśli nie będziesz z tym sam, to będzie Ci lepiej?

- Lisa zaszła w ciążę, ale poroniła... jej matka wymusiła ten rozwód, twierdząc, że to poronienie, to moja wina

- Mieliście mieć dziecko? - zdziwiłam się

- Bliźniaczki. Dwie dziewczynki...

- Nie płacz... Wierzysz w reinkarnację?

- Tak

- Właśnie ja też... z Karoliną się dogadujemy w taki sposób, że umiemy przewidzieć, co druga zaraz powie albo napisze... dosłownie jakbyśmy były bliźniaczkami

- Chcesz powiedzieć, że...

‐ Że możemy nimi być. Jak inaczej wytłuczysz to, że obie cię kochamy?

- Niewiem... ale ja cię kocham...i to się liczy

- Przepraszam, że zapytałam... ale... sama w to wierzyłam...

- W sumie to by tłumaczyło, czemu czuję się za ciebie odpowiedzialny... Tak ci dziękuję... i za ten akt ślubu i za pomoc...

- Nie ma problemu... - cmoknęłam go w usta

Zasnęłam wtulona w jego tors

21.07.2043

Od czasu, gdy Michael zaczął nosić protezę minął miesiąc. Teraz już funkcjonował normalnie, jakby niestracił nogi, ale dalej szybciej się męczył.

A przecież był bardzo wytrzymały fizycznie.

Zbliżała się gala rozdania nagród muzycznych, na którą go zaproszono... bałam się, czy wytrzyma to fizycznie, przez tą protezę, ale mu zaufałam...

27.07.2043

Michael pojechał na galę, a my oglądałyśmy rozdanie w telewizji. Dostał 4 nagrody. Niemogłam się napatrzec na jego piękny uśmiech, nawet, jeśli był tylko w monitorze...

Wrócił zmęczony wywiadami i zdjęciami...

- Boże, umieram... - stwierdził siadając na kanapie - jak wypadłem?


- Lepiej niż w 84 - odparłam

Uśmiechnął się

- To dobrze... znaczy, że nadal jest dobrze

- Kocham cię...

- Ja ciebie też...

- Robocik - przytuliłam się do jego ramienia...

Karola usiadła po jego drugiej stronie

- No, robocik... - przytuliła się do drugiego ramienia Michaela

————————————
KONIEC

————————————

Heeej ludziki. Chciałam jakoś fajnie zakończyć to opowiadanie, więc... proszę. Co sądzicie?

Dziękuję Ci Vintageanimal za pomoc i bycie cudowną przyjaciółką. Tak więc:

Vintageanimal it's for you❤❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro