Świąteczny Jarmark

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Koniec listopada i początek grudnia, minęły tak jak poprzednie, opisywane tu dni. Zbiliżały się święta Bożego Narodzenia, a przez to na rynku naszego miasta, pojawiały się jarmarki, gdzie można było kupić ozboby świąteczne, prezenty oraz wypieki. Pewnego dnia napisał do mnie Felix

- Hej Nicoll, miałabyś ochotę wybrać się ze mną na świąteczny jarmark, dzisiaj? - napisał z zapytaniem Felix
- Z wielką chęcią - odpisałam
- O której godzinie Ci pasuje? - Zapytał
- może być o 20?  - podpytałam
- Tak, mi pasuje - odpisał
- Dobrze, to paa - napisałam
- do zobaczenia - porzegnał się Felix
                              
Napisał to do mnie, w chwili, gdy wychodziłam ze szkoły. Miałam udać się teraz do pracy. Ze szkoły miałam tam dosłownie chwilę spacerkiem, więc nie pojechałam autem, ani autobusem. Zdecydowałam pójść na pieszo, aby się przewietrzyć. Dotarłam do miejsca mojej pracy i weszłam za ładę. Standardowo czekały na mnie dziewczyny. Widać było, że one też już poczuły klimat Świąt. Ja czułam go od kilku poprzednich dni. Praca poszła mi sprawnie i dość szybko, zresztą jak każdego dnia. Gdy wyszłam przed lokal, zauważyłam Felixa, czekającego na mnie. Był ubrany w ciemno niebieską kurtkę z wystającym z tyłu kapturem. W kurtce miał dwie kieszenie, w których na spokojnie zmieściłby się telefon. Na sobie miał również szare, pewnie wygodne dresy. Jego bląd włosy, były starannie wyczesane i układały się w niewielkie loki. Mimo, że było dosyć zimno, nie założył na głowę czapki. Po chwili rozmyślania, zastanawiałam się z kąd on wie gdzie pracuje.

- Hej - przywitał się
- Cześć - odpowiedziałam
- Mam coś dla Ciebie - powiedział, po czym odwrócił się i wyjąć z torby kwiatek, a była to pomarańczowa, potocznie nazywana herbacianą róża. Wręczył mi ją, a ja zaskoczona powiedziałam:
- dziękuję, jest piękna
- domyślałem się, że Ci się spodoba - odpowiedział
- idealnie trafiłeś, to moja ulubiona - powiedziałam
- no widzisz, tak jakoś wyszło - odparł
- może, już pójdziemy, co? - zapytałam
- okej, to chodź - powiedział, przy czym wskazał, abym szła pierwsza.

Rynek był oddalony od nas o 15 minut drogi na pieszo. Felix wybrał trasę przy, której widzieliśmy nasz miejski zalew, w którym pięknie odbijał się księżyc, wraz z gwiazdami.

- Patrz na zalew - powiedziałam
- No piękny jest - odparł Felix
- Te gwiazdy oraz księżyc, tak się mieni w tej błękitnej wodzie. Przepiękny widok, nie trafia się go często - powiedziałam
- racja - potwierdził moje słowa Felix - już niedaleko, niedługo będziemy na miejscu - dodał

Tak jak powiedział Felix, chwilę później naszym oczom ukazał się duży, zatłoczony przez stoiska rynek. Były tam przeróżne przedmioty od słodyczy po nawet miękkie, duże koce. Weszliśmy w główną alejkę, a Felix poprowadził mnie w stronę ozdób świątecznych. Pociągnął mnie za rękę i pokazał jedną z ozdób. Była to szklana bombka, z narysowanym pięknym bałwabkiem oraz popruszona sztucznym śniegiem.

- Podoba Ci się? - zapytał Felix
- Tak, jest cudowna - odpowiedziałam
- Dzień dobry, chciałbym prosić o tą bombkę? - zapytał pani, która stała po drugiej stronie stoiska - poproszę dwie sztuki - dodał

Pani zwinny ruchem zapakowała bombki w folię bombelkową i włożyła do papierowego pudełka.

- Potrzebna będzie torebka? - spytała uprzejmie
- Tak, poproszę - odparł Felix
- Dobrze - powiedziała kobieta, po czym spakowała dwa pudełka do niewielkiej plastikowej torebki - proszę, do zapłaty będzie 11,50 £.

Po chwili Felix wręczył pani banknot o nominale 10£ oraz monetę 2£. Pani wydała Felix'owi resztę, po czym on schował monetę do kieszeni, rzucił do sprzedawczyni szybkie ,,do widzenia" i ruszył w stronę innych stoisk. Zrobiła to samo co Felix i ruszyłam za nim. Następnym stoiskiem przy jakim się zatrzymaliśmy, było stoisko z wypiekami. Ja wraz z Felixem, kupiliśmy sobie po paczce dekorowanych pierników do domu. Planowałam podarować je mojej mamie. Gdy Felix przeglądał jakieś własnoręcznie robione wyroby, poszłam kupić gorącą czekoladę dla naszej dwójki. W momencie, gdy wracałam do Felixa, zobaczyłam go zakłopotanego, rozglądającego się na wszystkie strony. W momencie, gdy mnie ujrzał, uśmiechnął się rozpromieniony, zapewne na mój widok.

- Gdzie ty poszłaś? - zapytał
- Po gorącą czekoladę - mówiąc to podałam mu kubeczek
- Martwiłem się, myślałem, że się zgubiłaś w tym tłumie. - powiedział

W tej chwili zrozumiałam, że Felixowi na mnie zależy. Martwił się o mnie, gdy poszłam na chwilkę po gorącą czekoladę. Mógłby nie zauważyć mojej nieobecności, tymczasem on mnie szukał.
                                
- Nie musiałaś, dla mnie kupować - powiedział, po czym wskazał na kubeczek
- Wiem, ale chciałam - odpowiedziałam
- Dzięki - odparł
- Spoczko, to tylko drobnostka - powiedziałam
- Chodźmy usiąść - zaproponował Felix
- Ciekawe gdzie znajdziesz wolne miejsce - powiedziałam - Wracając, widziałam masę zajętych stolików - dodałam
- Może coś się znajdzie - powiedział, nie tracąc nadzieji.
- Dobrze, to prowadź - Odrzekłam
- Panie przodem - rzekł Felix, nie zapominając o dobrych manierach.

Udaliśmy się na poszukiwania wolnego stolika. Wyglądało to trochę jak polowanie. Trzeba było mieć oczy dookoła głowy. Oglądać czy czasem ni umyka nam wolny stolik lub ten, z którego ktoś odchodzi. Wiem dziwne porównanie, lecz ja często mówię na sytuację podobne ,,polowanie“. Nagle Felix zadowolony pokazał ręką na zadziwiająco wolny stolik.

- Znaleziony, Oto on - powiedział jakby szukał jakiegoś idealnego.
- Wreszcie - mruknęłam
- Oj nie marudź - odparł
- Nie gadaj tyle, tylko chodź - odpowiedziałam - zaraz go nie będzie, bo ktoś nam usiądzie - powiedziałam, pociągając zaskoczonego Felixa za sobą. Nie musiałam długo czekać, chwilę później na twarzy Felixa pojawił się zadziorny uśmieszek.
- Co ty taka spięta, dzisiaj? - zapytała aby mnie podenerwować
- Wcale nie - zaprzeczyłam
- Jak nie, jak tak - przedrzeźnił mnie
- No nie - odmówiłam
- Dobrze, już dobrze - powiedział
- To może opowiesz mi go lubisz robić? - zapytałam - jakoś tak wyszło, że mało o Tobie wiem. - powiedziałam

- Lubię grać w piłkę nożną, ale to zapewne już wiesz, bo często chodzę na treningi.
- No wiem - przerwałam mu
- Nie przerywaj - pouczył mnie Felix - lubię spacery, które robię dosyć często, gram w gry planszowe i na playstation, czasem zdarzy mi się coś naszkicować oraz namalować.

- Ooo to bardzo interesujące zajęcie - powiedziałam zaskoczona, że Felix lubi robić takie rzeczy. - może mi kiedyś pokarzesz - dodałam
- Z wielką chęcią, gdy nadarzy się okazja - obiecał - lubię też spędzać czas z rodziną i znajomymi, może teraz ty opowiesz coś o sobie? - spytał

- No jasne. Uwielbiam grać w siatkówkę, też lubię gry planszowe, często oglądam filmy oraz spędzam czas z Amy np. Rozmawiając przez telefon lub spotykając się, u którejś w domu. Uwielbiam koty czy też psy. Lubię robić takie własnoręczne i pomysłowe wyroby. Czasem ulepię coś z gliny. A ostatnio spróbowałam swoich sił w robieniu świec sojowych. 
                           
- To też jest ciekawe - orzekł Felix - spodobało Ci się? - zapytał
- Zapewne masz na myśli robienie świec? - spytałam, bo nie byłam pewna.
- Tak - potwierdził
- No to tak, spodobało mi się - odpowiedziałam - gdy zarobię, planuję sobie kupić słoiczki, formy, barwniki i zapachy. Podstawowe przedmioty już posiadam.
- To dobrze - powiedział

Dopiliśmy swoje czekolady i ruszyliśmy na dalsze przeglądanie jarmarku. Były tu różne perełki, nie tylko związane z Bożym Narodzeniem. Widziałam stoisko z biżuterią, gdzie sprzedawała mama z córką. Dziewczynka sprzedawała zrobioną przez siebie biżuterię z koralików lub małych kolorowych gumeczek. Miała ich jeszcze sporo, więc podejrzewałam, że nie sprzedała owych dużo. Postanowiłam kupić dwie bransoletki, dla mnie i Amy, chciałam sprawić dziewczynce przyjemność. - Ile kosztują te bransoletki? - skierowałam pytanie do dziewczynki i wskazałam na dwie podobne, różniące się jedynie kolorami.

- Jedna kosztuję 2,5£. - uprzejmie odpowiedziała.
- W takim razie, poproszę obie. - powiedziałam, po czym wręczyłam dziewczynce monetę.
- Dziękuję, do widzenia. - odpowiedziała i dała mi bransoletki.

Natychmiast spakowałam bransoletki do torebki. Kątem oka zauważyłam radość malującą się na drobnej twarzy dziewczynki. Zadowolona zapewne ze sprzedaży, mówiła coś do swojej mamy. Uśmiechnęłam się z radości tej małej istotki. Lubiłam sprawiać komuś przyjemność, gdy tylko  nadarzyła się ku temu okazja. Felix szedł nadal obok mnie. Cały czas trzymałam w ręku różę, podarowaną mi przez Felixa. Po drodze zachaczyliśmy jeszcze kilka stoisk, a do domów wybraliśmy drogę na pieszo. Mój dom znajdował się bliżej niż Felixa, więc do niego doszliśmy pierwści. Felx przed pożegnaniem podarował mi tą szklaną bombkę z bałwankiem, która mi się podobała. Powiedział, że specjalnie wziął dwie, z myślą o mnie i swojej mamie. Bez chwili namysłu zacisnęłam go w swoich objęciach. Nie musiał kupować dla mnie tyłu prezentów, ja podarowałam mu tylko skromny kubeczek gorącej czekolady. Po chwili trwania w moich objęciach, Felix odkleił mnie od siebie. Porzegnała się ze mną, a ja zadowolona z tego dnia, poszłam do domu. Zanim zamknęłam za sobą drzwi pomachałam mu na pożegnanie, co Felix odwzajemnił. Zamykając drzwi, zauważyłam czekającego na mnie jednego z braci, a mianowicie Fredy'ego. Stwierdziłam, że o cokolwiek zapyta na temat Felixa powiem mu to. Oczywiście nie miałam zamiaru tylko powiedzieć o tym, że możliwe, iż jestem zauroczona w Felix'ie. Nie musiałam długo czekać, aż się odezwie.

- O której godzinie to się wraca do domu? - zapytał, czasem potrafił być aż za bardzo opiekuńczy. Przez tak miło spędzony czas zapomniałam o sprawdzaniu godziny i gdy spojrzałam na zegar wiszący na ścianie, dowiedziałam się, że jest grubo po 21, co było dość późną porą.
- Sorki, nie patrzyłam na telefon. - odpowiedziałam.
- A z kim ty tam byłaś? - powiedział Fredie, zapewne widząc moją różę, którą odłożyłam na szawkę przy drzwiach.
- Z takim kolegą. - odparłam.
- Jak ma na imię? - zapytał dociekliwie.
- Felix, ale to tylko przyjaciel, przysięgam. - zapewniłam go.
- Okej, wierzę Ci. - powiedział. - ale masz mi opowiedzieć gdzie byliście i co robiliście. - dodał.
- Jasne, jak usiądziemy na kanapie to Ci opowiem. - powiedziałam.
- Dobrze. - zgodził się na moją propozycję.

Usiedliśmy na kanapie i wtedy zaczęłam swoją opowieść.

- Felix czekał na mnie przed domem, a wtedy podarował mi tą różę, potem poszliśmy na rynek na świąteczny jarmark, gdzie oglądaliśmy stoiska, wypiliśmy po kubeczku gorącej czekolady i wróciliśmy do dalszego oglądania stoisk. Kupiliśmy kilka świątecznych ozdób i wyrobów. Następnie Felix odprowadził mnie do naszego domu. Resztę wydarzeń już znasz.
- Okej. - odpowiedział zadowolony, że mu to opowiedziałam. - A co sobie kupiłaś? - zapytał, znając go był zainteresowany czy mam coś dla niego.
- Pierniczki dla mamy, ale nie przejmuj się mam też dla was, kupiłam jeszcze stroik na drzwi oraz ozdoby do mojego pokoju. - powiedziałam.
- Pierniczki są dla mnie? - spytał.
- Tak, wiem że je uwielbiasz. - odrzekłam.
- Cieszę się, że o mnie pamiętałaś. - odparł zadowolony.
- Gdzie jest Max i mama? - zapytałam.
- Max gra na komputerze w naszym pokoju, a mama jeszcze nie wróciła z pracy. - powiedział.
- Powinna być już w domu, napisze do niej. - zaproponowałam.

Wyjęłam swój telefon z kieszeni i wybrałam numer mojej mamy w wiadomościach. Napisała do niej:

- Hej, kiedy wrócisz do domu?
- Cześć. Niedługo będę. Wstąpiłam do sklepu po zakupy, a teraz czekam w kolejce do kasy. - odpisała mi.

- Mama niedługo będzie. - zwróciłam się do Fredy'ego.
- To dobrze. - odparł. - Idziemy do Maxa? - zaproponował.
- Dobry pomysł, może zagramy z nim na playstation? - rzuciłam.
- Okej. - odpowiedział.
                                
Przeszliśmy z salonu na korytarz idąc do Maxa zauważyłam uchylone drzwi do mojego pokoju. Było to dziwne, ponieważ zostawiłam je zamknięte. Otworzyłam szerzej drzwi, przy czym ujrzałam kilka porozrzucanych przedmiotów u mnie na łóżku. W drzwiach ukazał się Fredie z malującym się znakiem zapytania na twarzy.

- Wiesz kto to zrobił? - zapytałam zaskoczona.
- Nie mam zielonego pojęcia. - odparł. - Sprawdź czy nic cennego Ci nie zginęło. - dodał. Zapewne miał na myśli złodzieji.

Przepatrzyłem przedmioty na łóżku. Nie było tu nic ważnego, jakiś zeszyt, gumki do włosów, pusta kosmetyczka, figurka kota, zdjęcie oraz sztuczny bluszcz. Prawie wszystkie rzeczy leżały u mnie w szafce. Nie zauważyłam niczego, co mogłoby zginąć. Kolczyki stale miałam w szkatułce, a pieniądze w skarbonce. Wszystko z tych cenniejszych przedmiotów nadal leżało, w tym miejscu co zostawiłam je przez wyjazdem.
No nic, spróbuję wyjaśnić tę sprawę, gdy przyjedzie moja mama. W tamtej chwili nie zauważyłam jednej ważnej rzeczy. W szkatułce brakowało złotego naszyjnika. Spostrzegłem to dopiero następnego ranka, lecz to zostawiam wam na później. Machnęłam na to ręką i wyszłam z pokoju. Fredie kilka minut wcześniej mnie opuścił i poszedł do Maxa. Gdy wchodziłam do pokoju, zastałam ich rozmawiających. Początkowo mnie nie zobaczyli. W pewnym momencie Max odwrócił się słysząc jakiś szmer wydany przez moją nogę, szurającą po podłodze.

- O czym rozmawiacie? - zapytałam.
- Nie ważne. - odrzekł Fredie.
- No dobrze. - odparłam. - Gramy? - zapytałam. przerywając ciszę, która zrobiła się pomiędzy nami.
- Okej, chodźcie. - powiedział Max. - w co chcecie zagrać?
- Nie mam pojęcia, może niech Nicoll coś zaproponuje. - powiedział Fredie.
- Może w Fortnite. - Rzuciłam propozycją.
- Spoko. - Odparł Max.
- Dobrze, Max zmień płytę. - polecił Fredie

Posłusznie wypełnił polecenie najstarszego z nas wszystkich obecnych w tej chwili w naszym domu. Tak, to prawda, Fredie jest o kilka minut starszy od swojego bliźniaka Maxa. Dokładnie to pomiędzy nimi jest 5 minut różnicy. Wspominając już jednak o moich braciach, do tej pory nie opisałam wam ich wyglądu. Chłopcy byli dosyć wysocy, sięgali do ok. 185 cm wzrostu, przy czym Fredie mimo, iż był starszy, był niższy od Maxa o kilka centymetrów. Obydwaj posiadali dosyć ciemne włosy. Max miał je w kolorze ciemnego brązu, zaś włosy Freddiego były o kolorze bardzo ciemnego brązu, wręcz wpadały w czerń. Z opowiadań słyszałam, że masz tata miał właśnie czarne włosy. Max miał bardziej zbliżony kolor włosów do naszej mamy, która posiada je w kolorze ciemnego blądu. Wracając do braci najczęściej ich włosy były starannie wyczesane, lecz często odstawały od nich pojedyńcze, niesfone loczki. Jak przystało na bliźniaków byli do siebie podobnie, lecz nie aż tak bym nie potrafiła ich rozróżnić. Było kilka szczegółów którymi się różnili np. Kolor włosów, wzrost, charakter oraz kolor oczów. Było jeszcze więcej różnic, ale nie chciałam wam tak dużo tego opisywać. Max miał oczy w kolorze oliwkowym, zaś Fredie miał je w kolorze zielonym. Ja odziedziczyłam po mojej mamie kolor piwny. Wracając do wydarzeń, które aktualnie się działy, Max włożył płytę do playstation, po czym poszedł aby usiąść na kanapie, trzymając kontrolery, czyli tak zwane pady. Jednego podał mi, następnego dał Frediemu, a ostatniego zostawił dla siebie. Na ekranie telewizora ujrzałam czołówkę dosyć popularnej wśród nastolatków gry, jak już wspomniałam była to gra fortnite. Grałam w nią już kilka razy, więc można było powiedzieć, że mam wprawę. Moi bracia spędzali więcej czasu przy tego typu grach, to znaczy, że ma pewno są lepsi ode mnie. Mi to nie przeszkadzało, nawet jak przegram dobrze będę się bawiła razem z moimi braćmi. W fortnite była opcja zagrania w drużynie, więc mogliśmy zagrać wszyscy razem, a nie pojedyńczo. Był to dla mnie plus, ponieważ nie przegram tylko ja, lecz wraz ze mną i chłopacy. Wybrałam swoją postać, Max i Fredie zrobili tak samo. Chwilę później wciągneliśmy się w niesamowicie ekscytującą rozgrywkę. Dla tych co nie wiedzą gra Fortnite polega na tym, aby eliminować innych graczy lub ich unikanie, do momentu w którym na serwerze zostanie jeden gracz lub jedna drużyna Wygranych. Wygraliśmy tylko raz, lecz często zajmowaliśmy, któreś z miejsc na podium. W Fortnite graliśmy ponad godzinę. Na sam koniec zagraliśmy jeszcze w inną grę, której nazwy nie zapamiętałam. Na pewno była to dla mnie nowość, ponieważ nigdzie jej nie widziałam, ani nie słyszałam o niej. Po graniu wróciłam do swojego pokoju, gdzie czekały na mnie moje koty Carmel i Mili. Położyłam się na łóżku, aby je pogłaskać. Mili posłusznie posunęła się abym miała więcej miejsca do leżenia. Gdy już leżałam, głaskałam moje kotki, najczęściej za uchem, bo tam uwielbiał głaskanie. Pomyślałam, że nikt nie dał im na wieczór jedzenia, tak samo jak mojemu psu Alexowi. Poszłam do kuchni i wsypałam do kocich miseczek suchą karmę, to samo zrobiłam z pojedyńczą miseczką mojego psa. Gdy tylko koty usłyszały dźwięk wsypywanej karmy, od razu przybiegły do kuchni zgłodniałem. Alex w kuchni pojawił się trochę później. Moje zwierzaki, które były już najedzone, postanowiły odpocząć i uciąć sobie drzemkę. Wypadło na mój pokój, chyba dlatego, że sama chętnie bym je do siebie zaprosiła na odpoczynek. Poszłam do łazienki ogarnąć się przed snem, gdy do moich uszu doszedł dźwięk mruczenia w moim pokoju. Wiedziałam, że to moje koty. Wracając do pokoju przebrana w piżamie na łóżku zobaczyłam siedzącego Maxa. Właśnie głaskał Carmela, stąd dochodziło mruczenie.

- Planujemy wyjechać w przerwę świąteczną. - powiedział wesołym tonem.
- Ooo to super. - odparłam, lecz trochę się zasmuciłam, że chcieli jechać beze mnie. Max chyba zauważył lekki smutek w moich piwnych oczach, bo po chwili przemówił:
- Chcemy zabrać Cię ze sobą. Co ty na to? - zapytał
- Taaaak. - krzyknęłam uradowana. - Oczywiście, a cóż będzie z mamą? - spytałam po chwili zamyślenia.
- Zostanie w domu. - powiedział, po czym dodał. - Już z nią o tym rozmawialiśmy i zgodziła się pilnować domu i zwierzaków. Planujemy wyruszyć od razu po świętach. Masz wtedy chyba tydzień wolnego, prawda? - upewnił się
- Tak - odpowiedziałam zadowolona
- W takim razie świetnie, że się zgodziłaś - odrzekł - Pora na mnie. A ty już idź spać - powiedział po czym się uśmiechnął - Dobranoc
- Dobranoc - porzegnałam się

Nie wypędzałam moich zwierzaków z mojego pokoju. W jego rogu stało posłanie dla Alexa, na którym się wygodnie ułożył, zaś moje koty nadal spały na moim łóżku. Położyłam się i zaczęłam je głaskać, ich mruczenie działało na mnie tak kojąco i uspokajająco, że nie minęło 5 minut a ja już smacznie sobie spałam. Przed zaśnięciem słyszałam tylko kroki, które słyszałam z pokoju chłopaków.

2730 słów
Dziękuję wam wszystkim za przeczytanie właśnie tego rozdziału, dziękuję też moim przyjaciółką, które zawsze czytają moją opowieść. Miłego dnia lub nocy!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro