Drugie spotkanie pod gwieździstym niebem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Ink-

   Poruszyłem się nieco i zauważyłem, że nie znajduje się na zimnej podłodze, a dałbym sobie rękę uciąć, że właśnie tam zasnąłem. Rozejrzałem się jeszcze lekko zaspany. Jak się okazało leżałem właśnie w hamaku zrobionym z niebieskich linek, przykryty kocem z tego samego materiału. Tylko jedna osoba, a dokładniej jeden szkielet mógł to stworzyć. Error... Ale dlaczego? Na samą myśl, że czarny szkielet zrobił to dla mnie, moje kości policzkowe oblał tęczowy rumieniec. Pokręciłem głową i od razu skarciłem się w myślach za takie głupie myśli; przecież on mnie nienawidzi, stwierdziłem smutno..

   Chwile jeszcze siedziałem w bezruchu przyglądając się niebieskiemu kocykowi, który był wykonany bardzo starannie. Wtuliłem się w niego;był bardzo miękki i przyjemny w dotyku, jakby nie był z linek, a jedwabiu..

   Ciekawe co teraz robi Error, pomyślałem i nagle cały się spiąłem. Przecież miałem się dziś z nim spotkać ! Szybko wyskoczyłem z hamaka i sprawdziłem godzinę. Zamarłem. Byłem już spóźniony jakieś dwie godziny. Przecież on mnie zabije!

   Szybko otworzyłem portal za pomocą mojego Broom-iego i wskoczyłem do Outertale-a . Biegiem udałem się w to samo co ostatnio, miejsce.

- R-ruru? - zapytałem zdyszanym głosem, nie zapominając nieco go zmodyfikować.

- O-o n-NareSzC-cie Je-esTeś-Ś, Kiki. J-juŻ my-Yśla-Ałem-em, że-E mnie wysTA-taWiłe-eś. - odparł z niekrytą ulgą w głosie.

- P-przepraszam... - wyjąkałem speszony i rozżalony, będąc na granicy płaczu.

- E-ej, spo-Okojnie-ie Kiki. N-nie je-Este-eM zł-Ły..- powiedział dziwnie ciepłym tonem, o który bym go w życiu nie podejrzewał. Czym mnie jeszcze zaskoczysz, Ruru? . . 

- I tak przepraszam... - dodałem kładąc się na ziemi i patrząc w gwiazdy.



- M-mooż-że O-OpowiEs-sz M-mi co-OŚ o-O sooB-ie-E, Kiki. - zaproponował jakby od niechcenia, a ja uświadomiłem sobie, że on za każdym razem gdy mówi "Kiki" nie zacina się, ani jego głos nie skacze z oktawy na oktawę. Ciekawe...

- A co chciałbyś wiedzieć? - zapytałem wyszukując wzrokiem jakiegoś ciekawego gwiazdozbioru. 

- S-sam nie-E-wie-Em... Czy-Ym si-iĘ intE-e resu-uJesZ? - zamyśliłem się na chwile.

- Lubię tworzyć.. - odpowiedziałem w końcu nie mogąc wymyślić lepszej odpowiedzi. - A ty? - dodałem po chwili ciszy, choć wiedziałem co powie ; "niszczyć", przynajmniej takiej odpowiedzi się spodziewałem..

- H-hm... Lu-UbiĘ Tea-Atrzy-Yki lAlko-Owe.. . -odpowiedział spokojnym tonem.

- O-o! - muszę przyznać Error; nic o tobie nie wiem.. - A-a mógłbyś mi jakiś przedstawić.. - zapytałem nieśmiało.

- W-wie-Esz, ja-A.. Osta-Atnioo wy-YmyśliŁem ta-Aki jeEd-den Spe-eKta-Akl.. - zaczął jakby zmieszanym tonem

- T-to może mi go przedstawisz... - zaproponowałem zachęcająco przerywając jego dość jękliwą wypowiedź.

- J-ja cHci-iAłem-Em go-O na-AjpierW prze-eDstAwi-iĆ pew-Wnej O-oSobiE.. o-Ona jE-esT dl-La mNie-e bArd-dzO waż-Żna i-I.. - zaciął się na chwile - A-ale wąt-Tpie, żE-e si-ię mU-u spo-OdoBa.. - dodał już smutniej.

- Na pewno! Skoro ta osoba jest dla Ciebie tak ważna, a ty pokażesz to w tym spektaklu; doceni to. - pocieszyłem go ciepło, ale w środku poczułem dziwne zimne ukłucie.. Czyżby Error się zakochał?

- N-no ni-iE wie-Em , O-on mNie-e nienawidzi, a-A prze-edstaWieni-ie nIe-e je-EsT jaki-iEś ge-eniAl-lnE... - jego głos był pełen smutku i bólu. Zrobiło mi się go okropnie żal. 

- To może pokarzesz ten spektakl najpierw mi, a ja go ocenię w skali od jednego do dziesięciu.

Na parę chwil zapanował bezgłos. Zdenerwowałem go? Mam nadzieję, że nie. . .

- S-spo-Oko.. - uspokoiłem się gdy w jego głosie nie odnalazłem ani odrobiny złości, czy irytacji - A-ale bęDziE-esz mUsi-iał ch-Hwilę-ę poCZe-ekaĆ, bO-o mUszę-ę sko-Oczy-Yć pO-o sPrzę-ęT dO-o si-IebiE..- dodał, a ja usłyszałem jak otwiera portal i znika za nim.

   Moją głowę wypełniała teraz masa myśli takich jak: "Kto jest tym szczęściarzem, który zyskał coś tak cennego, niespotykanego i niesamowitego jak miłość Errora?"; "Czemu to nie mogę być ja?"; " O czym będzie ten spektakl?"; " Czy nie zostawiłem załączonego żelazka?! . . Chwila, my nie mamy żelazka. . . I co mają znaczyć drugie pytanie?!Co jest ze mną nie tak?! Ja nie mogłem się zakochać w nim, przecież i tak przed chwilą wyznał, że ma już osobę na której mu zależy... AGHGHGHGHH!! . . . Mój umysł jest zjebany..."- i to tak z grubsza.

-Error-

   Teleportowałem się do Anti-Void-u i od razu skierowałem się w stronę mojej kolekcji. Otworzyłem pudełko, które zrobiłem jakiś czas temu ze swoich linek i wyjąłem stamtąd kukiełki. To nie były te którymi "bawiłem" się jak dotąd, te były specjalne. Zrobiłem je specjalnie dla niego, specjalnie do tego spektaklu. One nie były jak reszta, zrobione z martwych potworów; te kukiełki sam uszyłem(bo przecież on nienawidzi gdy zabijam i niszczę.. Nie chcę by te kukiełki podczas spektaklu mu o tym przypominały..).

   Teleportowałem się z nimi z powrotem do mojego.. Przyjaciela?.. Mogę go tak chyba nazwać.. Prawda? W końcu rozmawiamy i  zwierzyłem mu się, a tak robią przyjaciele. Ciekawe co sobie o mnie myśli? Zapytam go o to kiedyś.. Taa; kiedyś...

- Ju-Uż je-EsTem-Em - zakomunikowałem po przekroczeniu portalu i położyłem pudło na ziemi.

...................

FuunHyde: POLSAT!!!! XD Mam nadzieje, że rozdział się podobał  =D

Gwiazdki i komy- mile widziane

pa ;)

Co prawda rozdział nie był za długi ale jeszcze dziś zabieram się za pisanie następnego ^^

A teraz mama mnie wygania na pole ;)

Pa =*




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro