Łuk ★3★

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-STAR WSTAWAJ W KOŃCU!!! -ktoś wydarł się mi prosto nad uchem.

-ŁAA! co się dzieje!?- Zaczęłam się rozglądać, zastanawiając się nad tym jak zabić osobę, która mnie wystraszyła.

-Nareszcie chodź na śniadanie i przy okazji trzeba ci załatwić szkołę , podręczniki i ubrania i...

-Co to szkoła?- zapytałam i przy okazji zbiłam z tropu Ash.

-Hmmm jak najlepiej to przedstawić, szkoła to emm budynek w którym musisz się uczyć na oceny i musisz się uczyć.

-... A to jak treningi z mentorami, uczysz się tam polować?

-Pffff hahaha nie, nie uczę się tam polować, bardziej jak przejść do następnej klasy by w ogóle zdać to coś zwane szkołą.

-oh rozumiem, chyba...

-No dalej bo jedzonko stygnie, zrobiłam tosty z szynką i serem.- usiadłyśmy przy stole a na talerzu wylądowały dwie gorące kromki chleba.

★time skip★- (nie chce mi się opisywać jak jedzą)

Ash postanowiła mnie wziąć na zakupy jak ona to powiedziała i będziemy się szwędać po sklepach. Teraz wchodzimy do 5 sklepu z ciuchami a ja mam już dosyć przebierania się w to inne rzeczy.

-Ash możemy iść już do domu, mam dosyć...-Zaptyałam z nadzieją że tym razem odpowie tak.

-Nie...-no i moja nadzieja runęła w gruzach.
-Musimy kupić dla ciebie jakieś normalne ubrania, przecież nie będziesz chodzić w sukience przez całą zimę, ah i jeszcze buty, a później do papierniczego po zeszyty... No dalej ruszaj się.

-Uhhh czemu jaaa.- stęknęłam i powlokłam się za Ash. Kolejny sklep a ludzie bardzo dziwnie się mi przyglądają, schowałam się za moją przewodniczką chcąc ukryć się przed ich wzrokiem.

-Ash czemu oni się mi tak przyglądają, to dziwne...

-Nie przejmuj się mała, to możliwe że przez twój kolor włosów, mało kiedy można zobaczyć tak białe włosy.- Położyła dłoń na moją głowę i poczochrała mi włosy. Zachichotałam cicho i poszłyśmy dalej.

-Jejku zobacz na tą bluzę jest cudna. Chodź tu musisz ją przymierzyć.- złapała w ręce miętową bluzę z kapturem, który ma wokół biały puszek.

-Dobrze, dobrze już ją zakładam... Chyba jest troszeczkę za duża.- Miała troszkę dłuższe rękawy, ale mimo wszystko była bardzo cieplutka.

-Oooo chyba mam cukrzycę, jejku jaka ty jesteś słodziutka, kupujemy tą bluzę.- Powiedziała a ja pomału zaczęłam ją zdejmować.- Dobra teraz idziemy po zeszyty- Ruszyła w kierunku kas, zapłaciła za bluzę i kilka innych rzeczy. W końcu wyszłyśmy z sklepu, odetchnęłam z ulgą że nie będę musiała już przymierzać ciuchów.

(★kolejny time skip★)

Weszłam do domu z pełnymi rękoma, w których mam torby z zeszytami i książkami a Ash z ciuchami i jedzeniem dla nas, cóż kupiła coś co naprawdę ładnie pachnie a nawet nie dała mi spojrzeć. ((╥﹏╥))

-Star zanieś to do pokoju, ja rozpakuje jedzenie i zrobię coś na obiad.

-Mogę ci pomóc?- jest mała szansa że będę mogła spróbować to coś co tak pachnie.

-Dobrze przy okazji się czegoś nauczysz- szybko zaniosłam torby w odpowiednie miejsce i poszłam do kuchni, gdzie było już słychać stukot metalu.

-Jestem!

-Świetnie pomożesz mi kroić warzywa na sałatkę- podała mi nóż i miskę z warzywami.

Zaczęłam wszystko kroić tak jak kierowała Ash, mimo moich starań skaleczyłam się w palec. Skrzywiłam się gdy krew zaczęła kąpać na deskę do krojenia.

-Daj, zaraz sprawdzę czy są jakieś plastry.- Podskoczyłam wystraszona na dźwięk głosu, który wyrwał mnie z zamyślenia. Podałam dłoń Ash a ta przylepiła mi plaster na ranę.

-Dziękuję ^-^ -Powiedziałam i wróciłam do krojenia resztki, które mi pozostały.- Koniec, co teraz?- zapytałam.

-Hmmm już wszystko jest skończone tylko wyjmę kurczaka z piekarnika i obiad gotowy- Cóż nie czułam głodu ale z chęcią spróbuję tego co będzie podane.

-Super, ja idę potrenować moc.- Wzięłam szklankę i nalałam do niej wody, zadowolona poszłam do pokoju i położyłam szklankę na stolik.

Standardowo moje oczy pokryła magia w postaci turkusowo-niebieskiego dymu, nie minęła chwila a ja już panowałam nad wodą, formując ją w najróżniejsze krztałty.

-OBIAD!!!- Krzyk przerwał moją koncentrację a woda rozlała się prosto na mnie, westchnęłam cicho i wstałam, cała koszulka była mokra. No cóż chyba powinno się udać.

Skupiłam się na mojej przemokniętej koszulce by cała woda, która na niej wylądowała wyparowała. Uf udało się... W podskokach udałam się za całkiem przyjemnym zapachem.

-I jak tam udało ci się coś wykombinować z tą wodą?

-Tak całkiem nieźle mi idzie. Ale jeszcze nie odkryłam na tyle bym dostała własny znak, niestety.

-Oj nie przejmuj się, na pewno ci się uda. A teraz zamiast się zamartwiać bierz się do jedzenia.- Zjadłam dosłownie wszystko, nawet nie spodziewałam się że byłam tak głodna.

-Mniam dobre było- Oblizałam się ze smakiem.

-Hah wiem, może uda mi się ciebie nauczyć kilka potraw.

-Tak proszę naucz mnie też chcę tak umieć- poprosiłam ją z błagalnym wzrokiem.

-Dobra, dobra już się tak nie patrz na mnie, jutro pokażę ci jak zrobić ciasto czekoladowe.

-Jej!- Uradowana podskoczyłam i prawie że wylądowałam na podłodze. Chwila...-Co to ciasto?

-Zobaczysz jak upieczemy.- Uśmiechnęła się tajemniczo.- No a teraz pora bym sprawdziła czy umiesz strzelać z broni, nigdy nie wiadomo kiedy może się to przydać. Kierunek strzelnica- złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą.

Dotarłyśmy na miejsce dosyć szybko, był to czarno szary budynek. Weszłyśmy a w powietrzu było słychać głośne strzały.

-No to jesteśmy, musimy ci wybrać broń.

-Strasznie tu głośno- kolejny strzał a ja pisnęłam ze strachu, czemu ja muszę się wszystkiego tak bać przecież jeśli mam być Alfą muszę być nieustraszona tak jak... Potrzęsnełam głową, nie jeśli tak dalej pójdzie to zwarjuję muszę znaleźć Mate i wrócić do mojej sfory... Ale najpierw znaleźć z tąd wyjście, albo portal. Przecież tak się tu dostałam to w ten sposób się wydostanę.

Ash wsadziła mi w dłonie czarne urządzenie, przekrzywiłam głowę nie bardzo rozumiejąc do czego to służy.

-To pistolet, ehh tym się strzela. Ah bym zapomniała musisz mieć słuchawki tak na wszelki wypadek- Założyła mi je na uszy. I złapała jeden z tych pistoletów, wyprostowała ręce i po sali rozniósł się huk strzału, skrzywiłam się na ten dźwięk, mimo że był zagłuszony, niestety było go nadal strasznie słychać.

-Teraz twoja kolej.

-Mogę coś innego... Cichszego
~jestem jak najbardziej za... Może spróbuj miecza, sztyletów albo łuku.~
Dobry pomysł.-Ash masz może coś takiego jak miecz, sztylety albo łuk?- zerknęła na mnie i chyba zrozumiała co mam na myśli.

-Jasne zawsze się coś znajdzie ale nie będziesz mogła z takim łukiem czy mieczem paradować po ulicach, no sztylety się przydadzą i są na tyle małe by je schować. Chodź za mną.

-Oki- Przeszłyśmy przez kolejne drzwi i kilka kroków przed nami stała naprawdę ogromna ściana z przeróżnymi rzeczami.
Stałam w miejscu i przyglądałam się wszystkiemu podczas gdy Ashley wybierając mamrotała pod nosem.

-MAM!- Krzyknęła zwracając na siebie moją uwagę, w dłoni trzymała łuk z strzałami i dwa sztylety.- Czekaj zaraz znajdę w miarę lekki miecz ale na razie spróbuj tego.- Podała mi wszystko i sama ruszyła na poszukiwania.

Po kilku dłuższych chwilach wróciła niestety z niczym.

-Cóż nie znalazłam niczego odpowiedniego dla ciebie wybacz, ale mogę nauczyć cię strzelać z łuku i obsługi sztyletów, to jak gotowa?

-Tak- Powiedziałam z entuzjazmem.

-Świetnie- Podeszła do mnie i poczochrała mnie po głowie, uhh czemu ona jest taka wysoka...

(★Time skip★-na terenie treningowym)

-...Tak więc w ten sposób musisz trzymać łuk by wycelować a tak strzałę- Kiedy w końcu udało mi się odpowiednio ustawić pozę, ręce i ogólnie cały łuk, naciągnęłam cięciwę i wraz z strzałem pojawiła się moja magia, uśmiechnęłam się pod nosem, mogąc znów poczuć łaskoczące iskierki na mojej skórze.

Wypuściłam strzałę a ta przecięła powietrze ze świstem, zostawiając za sobą migoczące się gwiazdki, trafiła prosto w środek tarczy. Szczerze byłam zdziwiona i chyba nie tylko ja bo Ash obserwując całe zdarzenie miała otwarte usta i szeroko otworzone oczy.

-łał aż brak mi słów... Czy ty na pewno nigdy wcześniej nie miałaś w rękach łuku bo coś nie dowieżam.- Spojrzała na mnie- Eh nie chcę nic mówić ale masz uszy i ogon i skrzydła...-Oh to dlatego czułam magię, prędko schowałam moje wilcze atuty ale łuk nadal emanował moją mocną dodatkowo te ogniki na końcach wyglądały niesamowicie. Czyli to będzie moją bronią w ludzkiej postaci?
~Dokładnie~
W sumie nawet mi się to podoba, jest cichy i lekki dzięki czemu spokojnie będę mogła z nim biegać, a jeśli moja moc postanowiła związać się co również mogę uznać że od teraz ten łuk jest mój. Jak ja się cieszę że mam moc mroku.

-Cóż chyba nie potrzebnie się martwiłam że łucznictwo nie będzie dla ciebie. W ogóle skąd wzięły się te... Yyyy...

-Ogniki?- zapytałam chcąc zgadnąć słowo.

-Tak skąd je wytrzasnełaś, pojawiły się dosłownie z nikąd. W sumie jak twoje wilcze uszy i ogon.

-Emm... Magia?

-*facepalm*zapomniałam, hehehe... No cóż łuk możesz sobie zostawić będziesz tu trenować a sztylety weź ze sobą mogą się przydać.- Tak się zastanawiam jeśli moja magia postanowiła się związać z moją bronią to może będę mogła ją sterować tak jak mapą od Ambrozji (jeśli ktoś nie wie o co chodzi polecam przeczytać pierwszą książkę tam dowiecie się co się działo)
I tak jak myślałam mogę spokojnie odwołać moc dzięki czemu łuk zniknął- Albo możesz sobie go po prostu zniknąć, bo czemu by nie... Ile jeszcze masz tych mocy, bo coraz bardziej mnie zadziwiasz i zaczynam się ciebie bać.

-Jestem Alfą już to mówiłam ta ranga jest naprawdę silna i utrzymuje całą watahę gdyby przywódca byłby słaby to sfora nie dałaby radę przetrwać walki o tereny z innymi sforami.- Wytłumaczyłam -Rozumiesz las jest wielki ale zwierzyny czasami może zabraknąć dlatego ważne jest aby mieć jak najwięcej terenu i mocną watahę, co wiąże z walkami pomiędzy wilkami. Gdyby sfora nie miałaby przywódcy... O nie, nie, nie-złapałam się za głowę.

-Co się stało?- Położyła dłoń na moim ramieniu, martwi się o mnie.

-Miałam zostać przywódcą sfory bo obecna Alfa: Indiana nie miała potomka, który mógłby być następcą a że moi rodzice byli Alfami to i ja również, przez to Indiana wybrała mnie na kolejną która miała prowadzić watahę ale teraz gdy ja jestem tu w tym świecie, nie ma tam silnej przywódcy i cała wataha jest zagrożona na ataki, a to wszystko przeze mnie.- W moich oczach zbierały się łzy, jak mogłam zostawić swoją sforę teraz przeze mnie ona (wataha) może zostać rozwiązana i to moja wina. Muszę znaleźć sposób na wrócenie choćby nie wiem co.

-Napewno będzie dobrze zobaczysz, to nie jest twoja wina.- Przytuliła mnie.

-Ja... dziękuję.- odsunęłam się od niej i wytarłam łzy, które zlatywały jeszcze z moich oczu.- Tylko muszę znaleźć sposób by wywołać ten portal, ehh to nie będzie łatwe. Mam do ciebie prośbę jeśli mi się to uda nie będę mogła się pożegnać z tobą i możliwe że już nigdy się nie zobaczymy, proszę nie martw się o mnie, gdy nie będę wracać.- Widziałam smutek w jej oczach ale mimo wszystko uśmiechnęła się i zgodziła.

-Ale skąd mam wiedzieć że rzeczywiście przeszłaś przez portal.

-Poczujesz to, pewnie zaświecą ci się oczy a na nadgarstku dostaniesz coś w stylu tatuażu przypominającego gwiazdy z wilkiem w środku, taki mały podarunek ode mnie, jeśli nie będziesz chciała go mieć po prostu się nie pokarze więc nie musisz się martwić.- spojrzałam na Ashley, mimo że minęło dopiero kilka dni ja jestem już do niej przywiązana i traktuję ją jak przyjaciółkę. Wiem że na pewno gdy odejdę ona o mnie nie zapomni a ja o niej.

-Jestem pewna że dasz sobie radę, w końcu jesteś tą Alfą czy coś tam. A jeśli coś pójdzie nie tak to ja tobie pomogę, możesz być tego pewna.-Szczerze zaskoczona tymi słowami przytuliłam się do niej. Dobrze wiedzieć że będzie mnie wspierać.

-Dziękuję tak bardzo, nawet nie wiesz jak teraz mi pomagasz.

-No to, co ty na to by już wracać do domu, ciemno się robi- dała mi lekkiego kuksańca w ramie a ja się zaśmiałam

-Taa chodźmy już.

Droga powrotna była przyjemna, co chwilę żartowałyśmy i śmiałyśmy się, aż w końcu dotarłyśmy do mieszkania. Wyczułam że coś było nie tak, widziałam jedną aurę w środku, to może tylko oznaczać jedno.

-Ktoś jest w domu...- Szepnęłam cicho ale tak by Ashley usłyszała. Ta kiwnęła głową i wyciągnęła pistolet z kieszeni swojej bluzy, ja natomiast złapałam swój sztylet, jeśli dojdzie do walki przywołam łuk.

Dziewczyna otworzyła drzwi i cicho weszła do środka a ja zaraz za nią. Sprawdziłam jeszcze raz położenie osoby.

-W kuchni- skierowałyśmy się tam, ogólnie wszędzie było ciemno choć księżyc lekko oświetlał pomieszczenia, dzięki czemu było widać czy idzie się na ścianę czy drzwi. Nagle głośny dźwięk tłuczonego szkła i zapach alkoholu rozniósł się, po chwili ciszy ochrypły głos odezwał się, już wiedziałyśmy do kogo należy.

-KU*WŁAAA *hic* znłoowu ty małaa gównialo *hic*...- Ashley wyprostowała się i zapaliła światło, w międzyczasie schowała broń do kieszeni bluzy. Przewróciła oczami widząc swoją matkę w takim stanie, która aktualnie leżała na stole trzymając w dłoni butelkę z trunkiem. Schowałam sztylet do ukrytej kieszonki przymocowanej do buta.

-Spokojnie możesz iść się umyć i położyć się spać, ja tu chociaż trochę posprzątam by tak nie śmierdziało.- Założyła rękawiczki i zaczęła zbierać szkło rozbite na podłodze. Postanowiłam jej pomóc, usiadłam na ziemi i skupiłam się na kałuży rozlanej pod stołem. Po chwili cała ciecz była uformowana w przezroczystą kulę.

-Gdzie to wylać?- spytałam spoglądając na dziewczynę.

-Do zlewu- Powiedziała po chwili zastanowienia. Pokierowałam kulę we wskazane miejsce i tam ją spuściłam. Wstałam i podeszłam do zlewu, przekręciłem kurek a woda zmyła resztkę alkoholu, który został. Ash właśnie wyrzucała ostatnie kawałki szkła do worka wraz z rękawiczkami. Uśmiechnęłam się by dodać przyjaciółce trochę otuchy.

-Chodźmy już spa~ać- Ziewnełam i wyciągnęłam ręce do góry by się trochę wyprostować a przy okazji usłyszeć jak moje kości strzelają.

-Racja

Zaraz po wejściu do pokoju rzuciłam się na posłanie, nie minęła chwila a ja smacznie spałam.

****************★*.✧.*★*****************
2260-słów

Cóż czuję się beznadziejnie, pisałam ten rozdział serio długo, jakby moja wyobraźnia postanowiła odebrać mi słowa które chciałam użyć, a o szkole nic nie będę nawet wspominać bo to po prostu jest dramat ;-;. Tak więc liczę że się rozdział spodobał jeśli tak to się ogromnie cieszę (≧▽≦) tak więc dziękuję 💙 za przeczytanie moich marnych wypocin

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro