Pierwsze spotkanie pod gwieździstym niebem.
Powoli przesunąłem się do ściany, za którą ktoś właśnie siedział, jednak przypadkowo traciłem jeden z luźno leżących kamyków, który tocząc się wydał cichy dźwięk, jednak cisza jaka panowała dookoła sprawiła, że było go słychać na co najmniej 20 metrów.
-K-kto tam jest?! - usłyszałem głos jednak nie udało mi się go dopasować do żadnej ze znanych mi osób.
-Ink-
-K-kto tam jest?! - zapytałem lekko się jąkając, mój głos był nieco skrzekliwy i zachrypły bo zanim tu przyszedłem dość głośno krzyczałem, a wręcz wydzierałem się podczas dopingowania Blue na jego treningu, który muszę przyznać był bardzo ciekawy.
Zacząłem powoli się wspinać z jedną ręką na moim Broom-im w razie gdyby ktoś chciał mnie zaatakować, ale w tedy usłyszałem dobrze znany mi głos.
-P-pooCzekA-aj- głos zacinał się i zmieniał barwę, wszędzie rozpoznałbym go i jego właściciela. Error. Ciekawe co tutaj robi, pomyślałem i wedle życzenia zatrzymałem się w połowie drogi.
-T-tak?- zapytałem tym razem specjalnie nieco modyfikując głos. Byłem ciekaw czego chce, a wiedziałem że gdyby domyślił się, że to ja, od razu by sobie poszedł. Zauważyłem że ostatnio cały czas mnie unika, a mi się to wcale nie podoba, bo przez to niszczy więcej AU, a ja już nie wyrabiam z ich naprawianiem, czego dowodem jest to że w ciągu tego tygodnia udało mi się naprawić zaledwie 5 małych Uniwersów. Czy ja się starzeje, czy co, że mi tak kiepsko idzie?!
Ehh...
- M-moŻe pO-oroZma-MAwia-wiaMy prZe-ez tą-Ą ścIa-anę... -zaproponował jakby z lekką nadzieją w głosie, co mnie nieco zaskoczyło, a jednocześnie zainteresowało.
-W sumie to czemu nie. - odparłem entuzjastycznie jednak wciąż zachrypniętym głosem i zsunąłem się z powrotem po skalę, po czym usiadłem wygodnie opierając się o nią.
- M-mogĘ CiĘ-ę zapy-PYtaĆ o-O iMię?- usłyszałem jego głos po drugiej stronie skały .
- W-wolałbym pozostać anonimowy...- odpowiedziałem.
-S-spo-Oko... - ta odpowiedź nieco mnie zaskoczyła, Error zawsze był uparty i nie lubił odmowy, co nieco mnie w nim przerażało. . .
Co ja gadam, ja się go cholernie bałem! Starałem się mu tego nie pokazywać i jak zawsze utrzymywać swoją uśmiechnięta maskę, jednak przy nim było to strasznie trudne.
- S-koro ja nie znam twojego imienia, a ty mojego.. to może wymyślimy sobie ksywki. - zaproponowałem niepewnie, spodziewając się wyśmiania z jego strony. . .
- O-okE-ej. A-a wiĘc tY-y bę-ĘdzIesZ-Sz.. Kiki- o dziwo przy ostatnim słowie się nie za jąkał. Ksywka którą wymyślił nie była obraźliwa, a nawet ładna co nie uszło mojej uwadze i miło mnie zaskoczyło. Szeroki i szczery uśmiech zagościł na mojej twarzy odrzucając ten sztuczny, który był tam od dłuższego czasu i panoszył się niczym pasożyt wysysając ze mnie energie życiową.
- O-okej... A ty będziesz. . . - zamyśliłem się przez chwilę - Ruru! - mój głos był przepełniony entuzjazmem i ekscytacją, co dało się wyraźnie w nim usłyszeć mimo tej chroniącej moją tożsamościowy chrypki.
- H-he hE-e... C-ośT-ty ja-AraŁ, żE-e jeS-ste-Eś t-Ak Podja-Aran-Ny? - zapytał lekko rozbawiony, co miło mnie zaskoczyło, w odpowiedzi tylko zachichotałem . - Ruru, H-hę? . . . P-poDo-Oba M-Mi siĘ-ę.- odparł delikatnie nieobecnym tonem. Zza ściany usłyszałem szuranie, co mogło znaczyć, że mój rozmówca się poruszył,prawdopodobnie zmieniając swoją pozycję na leżącą.
- Cieszę się, że Ci się podoba. Mi moja też. . . - powiedziałem ciepłym tonem.
-P-po-Ołóż-Ż sIĘ-ę. - ton jego głosu był stanowczy i nie znoszący sprzeciwu, jednak ja wolałem najpierw dowiedzieć się o co chodzi i czy jest to aby bezpieczne, mimo wszystko to był Error, a on lubił czasem bawić się emocjami swoich ofiar.
-A-al..-
-P-oOprO-osTu-u To-o zRó-óB. - przerwał mi lekko zirytowanym głosem, a ja woląc go bardziej nie denerwować wykonałem posłusznie polecenie, jednak zrobiłem to ostrożnie rozglądając się uważnie, czy to aby na pewno bezpieczne.
Leżałem tak chwile jednak nic specjalnego się nie wydarzyło.
-I-i? - zapytałem oczekując kolejnych instrukcji ze strony Ruru.
-E-eh-h... I-i Nic-c b-Ałwan-Nie. Po-Opros-StU ja-K si-ię le-Eży-Y tO-o lep-Piej-EJ wiD-aĆ Gw-Wia-Azdy-Y. . .- oznajmił mi, a jego ton głosu ze zdenerwowanego przeszedł w rozmarzony, a mnie nieco zatkało. Musiałem przeanalizować sobie w głowie to co powiedział z jakieś 3 razy. Choć sens ich był dość oczywisty. . .- H-haLo-o ... Kiki? J-jes-Ste-eŚ T-aaM Je-Eszc-Ze? - jego głos wyrwał mnie z zamyślenia.
-T-tak..- powiedziałem i spojrzałem w niebo. Dziś nie było żadnej chmurki, ani odrobiny mgły, więc gwiazdy na nim rozmieszczone były świetnie widoczne i pobłyskiwały wesoło.
Przez parę chwil panowała cisza, jednak nie był ona niezręczna, a wręcz przeciwnie, była kojąca dla duszy i pozwalała przemyśleć parę spraw. Myślę, że Ruru odczuwał to samo, bo po drugiej stronie słyszałem jego równomierny oddech. Jednak nic co piękne nie trwa długo, a bezgłos został zakłócony przez mój telefon, na który ktoś usilnie próbował się dodzwonić.
-H-halo?- zapytałem odbierając irytujący w tamtej chwili przedmiot, a zza ściany usłyszałem lekki i niespokojny ruch.
-"Ink. Z tej strony Honey. Zapraszam Cię do nas na wieczór filmowy, za jakieś pół godziny, wyrobisz się?"- propozycja SwapPaps-a, była kusząca, a nawet nieco za bardzo. . .
- Spoko.- odpowiedziałem wesoło
-"To do zobaczenia, Ink-i"-
- Pa. - pożegnałem się i rozłączyłem. -W-wiesz Ruru, ja już będę spadał, ale co powiesz na to, że spotkamy się tu jutro o tej samej porze. . . - zaproponowałem nieśmiało. Sądziłem, że odmówi, jednak on po raz kolejny mnie dziś zaskoczył.
- O-okeJ. To-O Doo Ju-UtRa-a. - powiedział, a w jego głosie słyszałem coś czego w życiu bym się tam nie spodziewał; radość. Uśmiechnąłem się do siebie i rzucając szybkie "Cześć" otworzyłem portal i wskoczyłem prosto do UnderSwap.
........................
FunnHyde: Jupi! Drugi rozdzialik! Kto się cieszy tak jak ja, to rąsia w górę =D. Rozdział koło dwa razy dłuższy od poprzedniego, wiec mam nadzieję, że się cieszycie =D
Gwiazdki i komy = mile widziane
pa ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro