Sarmacka melancholia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Raz chciałam polecieć jak Ikar w przestworza
Nie mnie była dana taka łaska Boża

Pokłosie zwątpienia znużenia niemocy
Zakradło się cicho dopadło mnie w nocy

Ambicje marzenia czcze mary na jawie
Przegnało spłoszyło ukryło w obawie

I chęci już nie mam by unieść swe kości
Z łoża marazmu z niebytu nicości

Nie wzlecę nie umiem poprostu nie mogę
Unoszę z wysiłkiem to rękę to nogę

Te palce przegrały z rozterką pisarza
Słowami strumieniem umysł nie obdarza

Znów jestem małym ulotnym człowiekiem
Co w pył się rozpada jak wiek długi wiekiem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro