|S6| Kiedy on wyznaje ci miłość/ pyta o chodzenie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Hinata Shoyo
    Wyszłaś ostatnia z klasy. Twoja przyjaciółka kompletnie popsuła ci humor. Nie chciałaś do tego wracać. W ogóle się jakoś
zmieniła. Zaczęła się zadawać z ludźmi, z którymi nie powinna mieć w ogóle styczności... Szczerze to martwiłaś się o nią trochę. Pomimo, że przed chwilą wykrzyczała ci przed twarzą jaka jesteś samolubna, niemiła i nie czuła.
    Wszyscy śpieszyli się do swoich połówek, za które oddali by życie. Niedługo przecież walentynki... Nie lubiłaś tego obyczaju... albo wmawiałaś tak sobie, ponieważ nigdy z nikim nie byłaś.
    Westchnęłaś cicho. Podeszłaś do swojej szafki. Odruchowo zaczęłaś się ubierać. Zauważyłaś, ze twoja kurtka jest cała mokra.

- Dzięki [I/P] - wysyczałaś pod nosem.

    Całe szczęście, ze zaczynała się wiosna i mogłaś wrócić w samej bluzie. Wsunęłaś na nogi swoje trampki. Odłożyłaś zmienne buty po czym zamknęłaś szafkę. Przez otwór wypadła mała karteczka. Podniosłaś ją z ciekawością. Była to tak na prawdę mała koperta, na której długopisem było napisane twoje imię.
    Bez namysłu otworzyłaś ją. Zaczęłaś czytać:

      Trohe zbierałem sie aby to napisać. Niewiedziałem jak mam ci to powiedzieć... Jednak postanowiłem się odwarzyć. Wiesz, że niedługo są walentynki... a więc... chciałabyś zostać moją walentynkom? Ale na dłużej niż jeden dzień?

Shoyo

Ręce zaczęły ci się trząść.

- Jejku... Shoyo... tak - wyszeptałaś lekko się śmiejąc z błędów Hinaty po czym odwróciłaś się, aby wyjść ze szkoły.

    To co się stało... nie wiedziałaś jak to opisać. Kiedy się odwróciłaś od razu ktoś złączył wasze usta w pocałunku. To był... Shoyo! Jego pocałunek był lekki i szybki.

- Czyli tak? - zapytał lekko się uśmiechając.
- Tak ty mój głupku ortograficzny! - zaśmiałaś się ponownie całując siatkarza.

    Tym razem był on pewniejszy i głębszy. Byłaś w siódmym niebie.

Kageyama Tobio

   Usłyszałaś dzwonek do drzwi. Zdziwiłaś się, bo było dopiero po 8. Pół żywa i zniesmaczona faktem, że ktoś cię obudził zeszłaś na dół potykając się na schodach.

- Super - burknęłaś.

    Podeszłaś do drzwi i je otworzyłaś. Przymrużyłaś oczy, ponieważ słońce świeciło ci w twarz.

- Tobio? - zapytałaś niepewna.
- Nie? - odpowiedział ci męski głos.
- Poznam ten głos wszędzie - pomyślałaś.
- O co chodzi? - zapytałaś.
- No bo ja ten... - zaciął się.

   Dopiero teraz zwróciłaś uwagę, że w rękach trzyma bukiecik kwiatów. Zdziwiło cię to. Przecież Kageyama nikomu nie kupuje kwiatków.

- Tobio? Ej to ty? Nie podmienili cię? - zaśmiałaś się.
- Nie - wywrócił oczami. - No bo ja przyszedłem, żeby...

    Nadal nic nie rozumiałaś. Prawdopodobnie było to spowodowane wczesną godziną. Twój umysł jeszcze nie pracował na pełnych obrotach.

- Może powiem to tak - odkrztuśnął. - Oboje lubimy mleko tak?
- No tak - potwierdziłam.
- Zostaniesz moim mlekiem? - powiedział czerwieniąc się.
- No pewnie - odpowiedziałaś.

    Staliście w ciszy przez chwilę. Dopiero po chwili dotarło do ciebie co on ci chciał przekazać. Kageyama właśnie zapytał cię o chodzenie.

- Jeju Kageyama serio!? - krzyknęłaś. - Ja mam być twoim mlekiem!?
- Jak nie no to... - zaczął się odwracać, ale zatrzymałaś go łapiąc za rękę.
- Ooooo Tobio się zawstydził - prychnęłaś.
- Nie prawda - zirytował się.

   Zaśmiałaś się.

- Tak Kaguś, zgoda - uśmiechnęłaś się.
- Musiałaś to tak przeciągać wiesz jak ja... - nie dokończył, ponieważ złączyłaś jego usta z swoimi.
- Wiem wiem - popatrzałaś na niego.
- Ale idź się przebierz okej? Bo wyglądasz... - zatrzymał się.

   Zmroziłaś go swoim wzrokiem.

- Pięknie - podrapał się niezręcznie po głowie.

Kenma Kozume

- ... No już ideee - powiedziałaś do komórki.
- Czekam już pół godziny - odpowiedział Kenma, z którym gadałaś.

Prawda jest taka, że po prostu nie chciało ci się grać. Ostatnio w ogóle cię olewał. Byłaś przez to smutna, ale nie dawałaś tego po sobie poznać. Kiedy już w ogóle odechciało ci się grać on zadzwonił. Tylko dlatego, że bardzo go lubisz zgodziłaś się, jednak postanowiłaś, że sobie trochę na ciebie poczeka. Powiedziałaś mu, że robisz sobie kolacje, a w prawdzie rzeczy siedziałaś na kanapie i oglądałaś TV.

Po długich namowach chłopaka poszłaś do swojego pokoju, aby z nim zagrać. Rozłączyłaś się, usiadłaś na krześle i włączyłaś laptopa. Po chwili już grałaś z chłopakiem.

Co jakiś czas pisał do ciebie na chacie. Było bardzo nudno. Rozgrywka też się jakoś nie kleiła. Wyłączyłaś wiadomości. Nie chciało ci się z nim pisać. Po jednej rozgrywce napisałaś tylko, że idziesz spać. Nie czekając na odpowiedź zamknęłaś laptopa i położyłaś się. Szybko usnęłaś.

Następnego dnia po południu otworzyłaś laptopa. Chciałaś sobie sama pograć. Pierwsze co ci się rzuciło w oczy to nieprzeczytana wiadomość od Kenmy Otworzyłaś chat.

- Wiem, że powinienem się o to zapytać w realu, ale nie miałem odwagi. Kocham się w tobie od pierwszego spotkania. Każdy dzień przegramy z tobą był dla mnie wesoły. Mam nadzieję, że nie będziesz zła za to, że trochę się nie odzywałem się. Kocham cię [T/I]. Nie, to nie jest żart. Mam nadzieję, że spotkamy się jutro o 14 w parku.

Spojrzałaś na zegarek. Wskazywał 13:30.

- Chyba będę musiała biec. Po co wczoraj tak szybko zamknęłam tego laptopa - zezłościłaś się na siebie.

Wybiegłaś z domu. Do parku miałaś daleko. Autobusy dzisiaj nie jeździły. Po dwudziestu minutowym biegu udało ci się dobiec. Szczerze to sama nie wiedziałaś jak to zrobiłaś. Usiadłaś przy drzewie. Nie miałaś już siły i strasznie chciało ci się pić. Jak na zawołanie ktoś stanął przed tobą i dał ci butelkę wody. Szybko ją wzięłaś i opróżniłaś do pusta. Dopiero po chwili zauważyłaś, że to jest Kenma. Wstałaś i wpadłaś mu w ramiona. On cię przytulił. Staliście tak przez kilka minut.

- Też cię kocham - wyszeptałaś.

Tsukishima Kei

    Siedziałaś z Tsukishimą na kanapie, przykryta puchowym kocem w dinozaury. Dochodziła północ i film, który oglądaliście zaczynał działać na ciebie usypiająco. Twoje powieki zrobiły się dziwnie ciężkie. Oparłaś się o ramię siatkarza i zamknęłaś oczy, wdychając jego przyjemny zapach.
Chwilę później poczułaś, że chłopak delikatnie kładzie twoją głowę na swoich kolanach. Pogładził cię delikatnie po włosach najwidoczniej sądząc, że już zasnęłaś.
- Kocham cię, idiotko - szepnął, a ty uśmiechnęłaś się mimowolnie.
Chwilę później pogrążyłaś się we śnie.
* * *
Rano obudziłaś się na kanapie obok Tsukishimy. Okularnik wpatrywał się zamyślony w okno. Byłaś skołowana. Czy jego wyznanie tylko ci się przyśniło? Nie mogłaś sobie przypomnieć dokładnie wczorajszego wieczoru, co wprawiło cię w niemałe zirytowanie.
- Mówiłeś mi coś przed snem? - spytałaś, nie owijając w bawełnę.
- J-ja? - jego policzki pokrył uroczy rumieniec.
- Tak - przytaknęłaś. - Jestem prawie stuprocentowo pewna, że coś wtedy powiedziałeś.
- W-wydawało ci się - burknął. - Pewnie ci się przyśniło.

    Zawstydzony i zmieszany Tsukishima był widokiem niecodziennym. Postanowiłaś, że tak szybko mu nie odpuścisz.

- To dlaczego jesteś cały czerwony? - droczenie się z nim zaczynało cię bawić, chociaż z niecierpliwością wyczekiwałaś potwierdzenia swoich przypuszczeń.
- Bawi cię to? - jego brew niebezpiecznie drgnęła. - Tak, wyznałem ci miłość. Ale nie musisz mnie od razu wyśmiewać! Po prostu zapomnijmy o tym, dobrze? Byłem głupi. Nie wiem co mnie napadło, żeby mówić ci takie rzeczy.
Parsknęłaś śmiechem, słysząc ten monolog.

- Też cię kocham, debilu - przewróciłaś oczami i złączyłaś wasze usta.

Nishinoya Yuu

- Załóżmy się - powiedział libero, podczas któregoś z waszych wielu spotkań.
Siedzieliście właśnie na ławce i zakładaliście na nogi rolki. Planowaliście pojeździć sobie po parku i okolicy.
- O co? - uniosłaś podejrzliwie brwi, widząc jego nadmierny entuzjazm.
- Widzisz tą drogę? - wskazał na strome zbocze. - Przejadę przez nie.
- Nie dasz rady - pokręciłaś z rozbawieniem głową. - Przecież ta ścieżka jest niemal pionowa. Prędzej się zabijesz.
- Zakład? - zaproponował. - Jeśli przegram, przez tydzień będę nosił twój plecak po szkole.
- Kuszące - przyznałaś. - A co, jeżeli ci się uda?
- Dasz mi buziaka - odparł, wskazując na swój policzek.
- B-buziaka? - poczułaś, że się czerwienisz.
- To jak, wchodzisz w to? - spytał.
- Niech ci będzie - westchnęłaś. - Tylko się nie połam.

Nishinoya w odpowiedzi posłał ci szeroki uśmiech i z rozpędu wjechał na stromą trasę. Z początku szło mu całkiem dobrze i byłaś zdziwiona jak sprawnie radzi sobie na tak niebezpiecznym terenie. Miał dobry refleks, więc zgrabnie omijał drzewa i leżące na ścieżce gałęzie. Jednak pod koniec zagapił się i wpadł na potężnie zbudowany kasztanowiec.
- Żyjesz? - spytałaś zaniepokojona, gdy libero doczołgał się do końca drogi i podjechał do ciebie.
- Chyba wybiłem sobie palec - powiedział, pokazując na kciuk wygięty pod dziwnym kątem. - Ale udało mi się przejechać całą tą trasę!
- Powiedzmy - przewróciłaś oczami. - Trzeba to usztywnić i zabandażować.
- Ręka poczeka - prychnął. - Najpierw nagroda!
- N-o okej - wymamrotałaś zarumieniona.
    Przybliżyłaś się i już miałaś pocałować go w policzek, gdy chłopak nieoczekiwanie obrócił głowę sprawiając, że wasze usta się zetknęły. Nishinoya po chwili oderwał się od ciebie. Jego twarz pokryła się czerwienią.
- Zostaniesz m-moją dziewczyną? - spytał, a ty skinęłaś głową.
    Nigdy nie sądziłaś, że można aż tak bardzo cieszyć się z przegranego zakładu.

Nie mamy zielonego pojęcia dlaczego prawie cały ten post się usunął :// Przez to nie ma Bokuto, za co przepraszamy ;( Obiecujemy, że w następnym poście będzie :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro