16 rozdział

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Perspektywa Stacey*

Pisał do mnie jakiś nieznajomy chłopak, nie wiem z kąd miał mojego instagrama ani z kad mnie zna...
Czekaj, wróć.
Jestem Monet dużo ludzi mnie zna.

Odpisałam jedynie "cześć" po czym spojrzałam na Chłopaka siedzącego na drzewie.
- Derek muszę iść... chyba.
- Chyba?
- Nie chce iść... Ale jak teraz nie pójdę to rodzice zrobią jakieś poszukiwania i przy okazji powiadomią policję.
-Myślisz że tak zrobią?
- Tak.. Mam aż 2 nieodebrane połączenia od taty.
- Aż? To tylko dwa. Czyli się nie martwi.
- Nie derek. Nie rozumiesz. To jest aż dwa. Gdyby to było z 50 od Nathana to to nie jest aż ale dwa od taty to bardzo dużo.
- Dalej nie rozumiem ale niech będzie. Wracajmy. Choć. - zeskoczył z drzewa po czym lekko popchną mnie w strone drogi powrotnej.

Tak szczerze to nie chciałam z tąd iść. Ale bałam się że jak sama z tąd nie pójdę to przyjdzie po mnie policja razem z psami i wystraszonymi rodzicami. A wtedy miejsce Dereka już nie będzie tak tajemnicze jak było do tej pory.

Teraz wychodziliśmy z lasku, ja - z czerwonymi oczami od płaczu, z trochę rozczochranymi włosami i z zadużą bluzą chłopaka idącego za mną i on- o wiele wyższy odemnie idąc za mną prowadząc mnie w dobrą stronę w krótkim rękawku i głową w chmurach.

Nagle zauważyłam rodziców. Niestety, oni zauważyli też mnie. Mama do mnie szybko podbiegła i przytuliła.
- Stacey nie możesz tak uciekać.- ja na to nieodpowiedzialam nic. Za to zauważyłam że niedaleko idzie zdenerwowany tata a za nim obrażony Nathan. Nigdzie nie było jednak Blaisa, Arona czy Elvisa.
Zły tata równa się kłopoty.
Ostatni raz kiedy był na mnie tak zły to miałam karę cały miesiąc nie miałam dostępu do telefony i poza szkołą nie mogłam nigdzie wychodzić.

Mój oddech przyspierzył. Gdy on i Nathan byli bliżej zobaczyłam w oczach brata taką wściekłość jak jeszcze nigdy.
Widziałam już raz ją, ale nigdy jeszcze nie była skierowana do mnie...

Widząc co się dzieje pożałowałam że wyszłam z lasu...

Zaraz za chłopakami szła policja...

Głupia ja, głupia ja, głupia ja. Przecież wiedziałam że wezwą policję. Po co uciekałam teraz będę miała problemy.

Nawet niezauważyłam kiedy mój oddech tak przyspierzył że nie mogłam złapać normalnie powietrza.

-Stacey oddychaj kochanie.. Nic się nie dzieje. - zaczęła mówić do mnie mama i próbowała zrobić tak żebym na nią spojrzała.

Ale mój wzrok błądził raz na policję raz na Nathana raz na tatę a innym razem na las.

- Idźcie sobie stąd! - zaczą ktoś krzyczeć - nie widzicie że ją stresujecie?! Wynocha! Pan też niech sobie narazie pójdzie. I ty też Nathan. BO SIE PRZEZ WAS UDUSI!
Derek. To krzyczał on.
Mama mnie przytulała, ojciec patrzył na dereka mrożącym wzrokiem ale się zatrzymał a za nim zatrzymała się też policja. Niestety Nathan dalej szedł z mordem w oczach patrząc na mnie, złapałam z nim kontakt wzrokowy i wystraszyłam się jeszcze bardziej.
Dalej się nie zatrzymał. Szedł w moją stronę wkurzony jak nigdy. Wyglądał jakby chciał mnie nawet zabić.
Nie. To nie może być mój Nathan. On by nigdy się tak na mnie nie zezłościł.

-STACEY JESTES TAKA GŁUPIA! - Nat krzykną to tak głośno i tak złowrogo że się przestraszyłam jeszcze bardziej.

-Mamo... boję się go.. Mamo....chce... do domu... - nie mogłam złapać powietrza.
Prawie nie przeszło mi to przez usta.

Ja naprawdę boję się Nathana...
Nigdy tak nie było...
Boję się go...

Tata szarpną za ramie Nathana od tyłu, a Derek staną naprzeciwko jego coś chyba do niego mówiąc. Staną tak że nie widziałam Nathana.

- Już skarbie nie bój się nic ci nie grozi.. oddychaj... wdech i wydech... cii... - nawet niezauważylam kiedy zaczęły lecieć mi łzy.

*Perspektywa Hailie *

Pierwszy raz Stacey bała się swojego brata...
Pierwszy raz zobaczyłam jak Nathan wyglądał jakby chciał ją zabić a nie wspierać...
Pierwszy raz i nie ostatni Nathan stracił kontrolę nad złością.....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro