14. Bridge Over Troubled Water

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


– Cholera jasna, Tomlinson! – wykrzyknęła Kate, gdy weszła do szpitala wraz z Niallem. Od razu podeszła do Louisa i zaczęła z uwagą przyglądać się jego twarzy, poklepując policzki lub patrząc się na źrenicę. – Całe szczęście! – ucałowała go w czoło, po czym zwróciła się do Liama. – Kochanie, wiem że zaczyna ci obijać, ale na przyszłość pomyśl dwa razy zanim postanowisz robić dramę.

– Jeszcze nie mamy wyników, więc nic nie wiadomo – odparł, a kobieta usiadła ciężko na krześle obok Zayna. Teraz cała szóstka była w poczekalni w szpitalu, czekając na wyniki testów na narkotyki. 

Louis rozumiał, że Liam mógł go posądzać o to, że znowu zaczął brać twarde używki, więc nie miał mu za złe, że przywiózł go tutaj. Wręcz przeciwnie, cieszył się, że przyjaciel tak o niego dba. Gdy dwa czy trzy lata temu borykał się z tym problemem wyglądało to całkiem inaczej; ukrywał to, że bierze, a gdy został przyłapany wciąż kłamał. Teraz zdawał sobie sprawę, że uciekanie do narkotyków to złe rozwiązanie, ale wtedy wydawało się jedynym. Był zmęczony tym wszystkim, miał dość sławy, wiecznego ukrywania się, a ćpanie na imprezach ze znajomymi pomagało. Może i chwilowo, ale czuł ulgę. Gdy reszta zespołu i Kate się o tym dowiedzieli szybko zainterweniowali i w pewnym sensie przemówili mu do rozsądku.  Nie był jeszcze mocno uzależniony, więc dość szybko sobie z tym poradził, ale wtedy też wszyscy zrozumieli, że naprawdę potrzebują przerwy, bo sława źle wpływa na każdego z nich. Odreagowują w inny sposób, nie tak niebezpieczny jak Louis, ale jednak są zmęczeni i zestresowani.

Liam bardzo przeżył nałóg Louisa, bo był zły, że nic nie zauważył. Reszta po pewnym czasie zrozumiała, że czasami łatwo jest ukryć takie rzeczy, bo nigdy nie robił tego przy nich, ale Payne miał wyrzuty sumienia. Obiecał mu wtedy, że będzie go bardziej pilnował i jeśli to się powtórzy to będzie chciał go wyleczyć, nie zważając na ocenę opinii publicznej. Rzeczywiście przez pewien czas go kontrolował, ale to nie trwało wiecznie, bo w czasie przerwy ich drogi trochę się rozeszły. Pewnie dlatego zareagował tak gwałtownie, bo miał wrażenie, że nie udało mu się dotrzymać obietnicy.

Louis zaś bardziej martwił się o Harry'ego i o to, że będzie mu musiał o tym powiedzieć. Wcześniej starał się ukrywać ten temat i wychodziło mu to nawet dobrze, bo chłopak wydawał się nic nie podejrzewać. Teraz jednak wiedział, że nie ma wyjścia. Trochę źle mu było z tym, że Styles dowie się wszystkiego przy kolacji, która miała być uczczeniem jego sukcesu. Tomlinson był jednak pewien, że Harry nie będzie go oceniał za przeszłość. Tym bardziej, że już teraz wiedział, po co są w szpitalu, ale nie był zawiedziony, a jedynie zmartwiony. Louis pogładził kciukiem jego udo w niewidoczny sposób, dodając mu otuchy, a ten uśmiechnął się lekko.

Zerknął na Zayna, który nawet nie podniósł wzroku na Liama, zaś ten wydawał się być równie obrażony. Louis najchętniej teraz wykrzyczałby im całą prawdę, ale najpierw chciał się dowiedzieć, czemu Malik włamał się do jego mieszkania i co robił tam tyle czasu. Miał nadzieję, że istniał na to jakiś sensowny powód, bo gdyby nie to, to on pewnie właśnie gotowałby ze Stylesem ich kolację, Niall i Kate byli w domu, a oni zaś wyjaśniliby sobie swoje uczucia. Zamiast tego cała szóstka czekała zdenerwowana na wyniki.

– Panie Tomlinson – odezwała się nagle pielęgniarka. – Doktor prosi pana do gabinetu.

– Czy mogę wejść z nim? – poprosił Liam, gdy Louis wstawał już i szedł w stronę kobiety.

– A jest pan kimś z rodziny? – spytała ze sztucznym uśmiechem, a on pokręcił głową. – W takim razie, przykro mi, ale nie.

Louis posłał tylko uśmiech w stronę Harry'ego, po czym poszedł za pielęgniarką.

– Dwa razy BicMac, cztery porcje dużych frytek, cheeseburger i shake waniliowy – wymienił Louis, zwracając się do Liama, po czym zerknął jeszcze na Harry'ego. – I Happy Meal.

– Z shakem czekoladowym – dodał Styles, uśmiechając się lekko.

– Właśnie – zgodził się Tomlinson. – Najlepiej jutro o trzeciej.

– Czy zwykłe „przepraszam, że cię osądziłem, ale po prostu się martwię" nie wystarczy? – spytał Liam, a szatyn pokręcił głową. Mężczyzna westchnął, wychodząc z samochodu. – Niech wam będzie. Przywiozę wam to jutro.

– Kochamy cię! – krzyknął za nim Harry, a ten jedynie im odmachał i dwójka odjechała spod jego domu, kierując się do siebie.

Louis dostał wyniki badań i tak jak się spodziewał; był w zupełności czysty. Wszyscy odetchnęli z ulgą, a Liam zaczął go przepraszać o to, że go podejrzewał.  Tomlinson jednak nie był zły, wręcz przeciwnie, cieszył się, że ma koło siebie tyle osób, które o niego dbają. Oczywiście, czuł że zmarnował trochę czasu w nerwowej atmosferze w szpitalu, a mógłby już przygotowywać kolację dla siebie i Harry'ego.

Teraz jechali w milczeniu, a Louis czuł wokół to dobrze znane mu napięcie, które świadczyło o zbliżającej się poważnej rozmowie. Nie chciał jej zaczynać tutaj w samochodzie, bo wydawało się to nieodpowiednie. Może i on nie miałby problemu z opowiedzeniem wszystkiego chłopakowi, ale czuł, że lepiej to zrobić w spokojnym miejscu, gdy będzie troszkę pijany.

Gdy w końcu dojechali, Louis wziął z bagażnika kilka produktów spożywczych, które kupił wcześniej. Cieszył się, że nie było to nic, co mogłoby się zepsuć przez te kilka godzin. Obaj byli już prawie w środku, kiedy Harry powiedział, że sprawdzi jeszcze pocztę, bo czekali na zaproszenia. Tomlinson w tym czasie wszedł do domu i odkładał wszystko do lodówki, od niechcenia nucąc piosenkę. Obejrzał szybko, czy aby na pewno ma wszystko do przygotowania dania dla Harry'ego i nagle poczuł stres. Bał się, a raczej był pewien, że to kompletnie nie wyjdzie, bo w końcu nigdy wcześniej nic nie ugotował. Teraz jednak bardzo chciał to zrobić, bo myśl, że może tak postarać się dla chłopaka sprawiała, że robiło mu się cieplej na piersi.

– Jest już – usłyszał głos Harry'ego i odwrócił się w jego stronę. Położył na komodę kopertę, po czym z zainteresowaniem przejrzał się szatynowi. – Jesteś głodny?

– Nie, ale mam nadzieję, że ty jesteś – odparł Tomlinson, uśmiechając się lekko.

– Czy to podtekstowne? – zaśmiał się chłopak, podchodząc bliżej, a Louis przewrócił oczami.

– Nie – westchnął, nie mogąc jednak powstrzymać się od położenia dłoni na biodrach bruneta, który teraz stał zaraz przed nim. – Chciałem jakoś uczcić twoje nagrania i z chęcią zaprosiłbym cię na kolację przy świecach do jakiejś restauracji, ale nie mogę jeszcze tego zrobić, więc uznałem, że spróbuję ci coś ugotować. Znaczy, domyślam się, że prawdopodobnie to wyjdzie tragicznie i będziemy musieli zamówić pizzę, ale przynajmniej zjemy ją przy świecach.

– Naprawdę chcesz mi coś ugotować? – powątpiewał Harry. – Przecież wiesz, że dla mnie wystarczającym uczczeniem tego byłoby wino i przytulanie się z tobą na kanapie, oglądając jakiś film.

– Masz szczęście, że wino wlicza się w kolację – uznał Louis. – A jak będziesz grzecznie czekał zanim to zrobię, to może nawet zasłużysz na przytulanie się na kanapie.

– Idę się więc przygotować – stwierdził, po czym na widok zdziwienia szatyna, dodał: – Hej, chcę się poczuć jak w dobrej restauracji. Muszę wyglądać cudownie.

– Zawsze wyglądasz cudownie – odparł, niezbyt wysilając się z tym komplementem, więc zaśmiał się z własnego bycia oczywistym. – No i jesteśmy tutaj sami. Możesz przyjść nawet nago, jeśli ci wygodnie.

– Chciałbyś tego, prawda? – podroczył się Harry, a Louis oblizał wargi.

– Nie wsadzaj mi w usta słów, których nie powiedziałem – poprosił, powstrzymując uśmiech, ze względu na podtekst.

– Zawsze ty mi możesz włożyć coś w usta – uznał. – Na przykład twoje przepyszne danie.

– Złośliwiec – wycedził żartobliwie, gdy chłopak już odchodził. Ten rzucił mu jeszcze krótkie spojrzenie zza ramienia, po czym wszedł po schodach.

Louis wziął przepis i zaczął wyciągać składniki. Był przerażony tym wszystkim, bo wydawało mu się, że już przy pierwszym zadaniu zrobi coś źle. W końcu ukrojenie do połowy kawałka piersi z kurczaka było trudne. Jak pomyślał, że będzie musiał to nadziać mozzarellą i owinąć w szynkę parmeńską, a potem jeszcze zrobić puree z ziemniaków, to miał ochotę uciec do jakiejś restauracji, żeby zrobili to za niego. Poważnie zaczął się nad tym zastanawiać, jednak postanowił dać sobie jeszcze szanse i w końcu to ukroił. Miał wrażenie, że wyszło dość znośnie, więc płynnie przechodził do następnych poleceń.

Nagle jednak usłyszał za sobą chrząknięcie i odwrócił się, żeby ujrzeć pięknie ubranego Harry'ego. Miał na sobie ciemne obcisłe spodnie, a koszula, którą założył była w nieco orientalne wzory. Mimo tego, jak cudownie wyglądało jego ciało, uwagę Louisa zwróciło coś innego. Usta chłopaka w specyficzny sposób odbijały światło, jak gdyby były mokre. Przyjrzał się uważnie i zauważył, że to na pewno nie jest wilgoć, bo nawet kolor wydaje się nieco bardziej różowy.

– I jak? – spytał się niepewnie Styles.

– Obróć się – powiedział Louis, rozkazującym tonem, ale jednak Harry wykonał polecenie. Mężczyzna zawiesił oko niego dłużej na jego pośladkach w tych spodniach, jednak postanowił się opamiętać, bo nie chciał się tak w niego wgapiać. – Ślicznie.

– Dziękuję – odparł zadowolony, podchodząc bliżej, żeby zobaczyć, co robi Tomlinson. Szatyn spojrzał na jego profil uważnie.

– Czy ty masz na sobie szminkę? – spytał nagle, a na twarzy Harry'ego malowało się zażenowanie. – Znaczy, wyglądasz świetnie. Naprawdę.

– To błyszczyk – poprawił go, wyraźnie zadowolony. Louis już nic nie powiedział, bo właściwie nie miał słów. Cieszył się, że Styles zachowuje się, tak jak chce i w ogóle nie przeszkadzał mu fakt, że się pomalował. Wręcz przeciwnie, było w tym coś podniecającego, wyobrażał sobie, że miałby na swoim ciele różowe odciski ust i aż musiał się skupić na piersi kurczaka przed sobą, żeby nie wybuchnąć. – Co to będzie, szefie kuchni?

– Kurczak nadziewany mozzarellą, owinięty w szynkę parmeńską z puree z ziemniaków.

– Żartujesz? – zdziwił się Harry, a on pokręcił głową. – Może ci pomogę...

– Harold – zaczął poważnie. – Wyjdź z kuchni i usiądź sobie w salonie, wyglądając pięknie.

– Chcę ci pomóc – stwierdził kategorycznie chłopak, ubierając fartuch. Louis spojrzał na niego, ale ten właśnie zerknął na przepis. – Mogę się zająć kurczakiem. To jedyne piersi jakie lubię.

– Nie wierzę w ciebie – zaśmiał się Louis.

Razem o wiele szybciej uporali się z całością, a chłopak w międzyczasie zrobił nawet Tomlinsonowi zdjęcie, jak gotował, żeby wysłać je na grupową konwersację. Zdążyli wypić już jedną butelkę wina, a dopiero drugą zostawili do obiadu. Następnie Louis poszedł się jeszcze szybko przebrać i poprawił włosy, podczas gdy Harry musiał czekać na niego w salonie. Wrócił po niego i wspólnie poszli do stołu w kuchni, gdzie szaty najpierw odsunął mu krzesło, zapalił świece i dopiero podał im potrawę, sam siadając.

– Jest przepyszne – stwierdził chłopak, uśmiechając się.

– Po raz pierwszy coś gotowałem – wyznał.

– Naprawdę? – zdziwił się Harry. – W takim razie twój talent się marnuje, ale czuję się zaszczycony, że pokazałeś go akurat mnie.

– Hej, to wyjątkowa okazja – uznał. – Dla ciebie mogę pokazać, jak genialnym kucharzem jestem. Ziemia nie jest gotowa na mój kunszt. Pomyśl sobie, jak musiałby poczuć się Gordon Ramsey, gdyby się dowiedział, że jestem lepszy w kuchni od niego?

– Nie mam pojęcia, o kim mówisz, ale na pewno by się załamał – zgodził się chłopak.

– A tak serio, jest znośne? – spytał poważnie Louis, a Harry ze śmiechem się zaśmiał.

– Tak, naprawdę mi smakuje – potwierdził, popijając posiłek winem.

– Czy teraz, odkąd wiesz, że wcale nie gotuje aż tak źle, będziesz mnie wykorzystywał? – poruszył brwiami Tomlinson.

– Lou, uwierz, naprawdę z miłą chęcią bym cię wykorzystał, ale niekoniecznie w kuchni – odparł, jakby od niechcenia, robiąc po tym przerwę na przeżucie jedzenia i dopiero po tym spojrzał na mężczyznę. – Jest wiele innych pomieszczeń, ale jeśli tak bardzo zależy ci na kuchni...

– Mam po prostu bardzo ładny blat kuchenny, który ma idealną wysokość – uśmiechnął się dwuznacznie Louis.

– Wiem, sprawdzałem – powiedział, oblizując usta. – Twoja kuchnia jest naprawdę wielofunkcyjna. Można w niej gotować, jeść...

– I co jeszcze? – zaciekawił się Louis, patrząc na niego uważnie.

– Ty mi powiedz, to w końcu twoja kuchnia – wzruszył ramionami. – Pewnie zdążyłeś już wszystko przetestować.

– Szczerze, nie miałem okazji – przyznał Tomlinson, czując jak stopa chłopaka wciąż o dotyka po nodze.

– Och, czyli jeszcze dużo przed nami – uznał Harry, ale roześmiał się zaraz, bo to zabrzmiało zbyt poważnie. – W każdym razie, dzisiejszy dzień to żart.  Nie wierzę, że ze studia, trafiłem do szpitala, żeby w końcu znaleźć się na kolacji ugotowanej przez ciebie. I to ostatnie zdecydowanie jest najbardziej niespodziewane.

– Właśnie, co do szpitala...

– Nie musisz nic mówić, jeśli nie chcesz – przerwał mu chłopak. – Zrozumiem, jeśli chcesz, żeby to był twój sekret, okej?

– Chcę – oznajmił pewnie. – Nie mówiłem ci tego, bo nie miałem okazji. Początkowo nie uważałem tego za konieczne, bo nie spodziewałem się, że nasza relacja będzie tak... intensywna. A później nie wiedziałem, jak i kiedy to zrobić. Miałem przy wspólnym śniadaniu nagle wypalić: „Hej, jakieś trzy lata temu zacząłem brać twarde narkotyki i trochę przesadziłem, przy okazji, świetne naleśniki".

Louis opowiedział mu w skrócie całą historię, a chłopak jedynie przytakiwał lub intensywnie na niego patrzył. W jego wzroku nie było jednak obrzydzenia czy oceny, a raczej współczucie. Tomlinson jednak czuł się dziwnie i było to dal niego trudne, bo nie opowiadał jeszcze o tym nikomu, a wiedziały jedynie osoby, które były wtedy przy nim. Wstydził się, co nawet przyznał brunetowi na końcu opowieści.

– Lou... – przełknął głośno ślinę i położył dłoń na jego, bo zauważył, że mężczyzna dość mocno to przeżywa. – Nie masz się czego wstydzić przede mną. Ja rozumiem, że przechodziłeś tyle stresu, że być może nie widziałeś innego rozwiązania. To okej, bo każdy ma lepsze lub gorsze momenty w życiu, ważne żeby wyjść z tych dołków. I bardzo nie chciałbym, żebyś do tego wrócił.

– Nie mam powodów – wyznał, uśmiechając się, gdy ściskał jego dłoń. – Jestem obecnie niemożliwie szczęśliwy.

– Ja również – zgodził się chłopak, rumieniąc się.

– Przepraszam, że zepsułem atmosferę tym tematem – odezwał się Louis, a Harry przewrócił oczami, zaznaczając, że wcale tak nie myśli. – Mam nadzieję, że podobało ci się nasze... spotkanie.

– Randka – poprawił go nagle brunet. – Zgodnie z tym, czego uczyłem się na studiach nasze spotkanie zalicza się do ziemskiej randki. Spełniamy większość kryteriów.

– A jakie to są kryteria? – zainteresował się Louis, a jego serce biło mocniej.

– Romantyczna atmosfera, intymność, flirt, odpowiednia muzyka w tle – zaczął wymieniać. – Do tego dochodzi mowa ciała; praktycznie cały czas dotykaliśmy się stopami, a ty wciąż patrzysz na moje usta.

– Masz na nich błyszczyk, rzucają się oczy – usprawiedliwił się Tomlinson, uśmiechając się lekko. – Czy ty próbujesz zasugerować, że chciałbym cię pocałować?

– Jakbym śmiał? – spytał ironicznie. – Przecież jesteśmy tylko dwójką przyjaciół na platonicznej kolacji przy świecach.

– No więc, platoniczny przyjacielu czy chciałbyś – podjął wątek Louis, ale w tym samym momencie zadzwonił telefon, który jednak postanowił zignorować.

– Odbierz – polecił Harry. – To może być coś ważnego.

– To Zayn – zerknął, patrząc na wyświetlacz i dopiero teraz zaczął się niepokoić. Mężczyzna wiedział o jego dzisiejszych planach, więc nie dzwoniłby bez powodu. Z lekkim strachem odebrał, włączając tryb głośnomówiący i odzywając się niepewnie: – Wszystko okej?

– Nie wiem – odezwał się po drugiej stronie. – Ale czy poszedłbyś ze mną teraz do baru, bo muszę się nawalić?

– Jestem na randce – odparł Louis, a Harry uśmiechnął się lekko. – Powiesz mi może co się stało?

– Och, daj mi to – usłyszał z oddali kobiecy głos, który z pewnością należał do Kate. – Tomlinson, wiem, że właśnie zastanawiasz się z jakiej pozycji pieprzyć Harry'ego, podpowiem, że od tyłu to dobry pomysł, ale mamy tutaj...

– Harry wszystko słyszy – powiadomił ją szatyn, czując że Kate jest za bardzo otwarta.

– Super, podziękuje mi później za tę radę – odparła. – W każdym razie akcja jest nagła, bo Zayn jest pieprzonym idiotą.

– Gdzie mamy być? – wtrącił się Harry, wstając od stołu.

– Przed domem za jakieś pięć – zaczęła kobieta – cztery, trzy, dwa i....

Usłyszeli głośny klakson na zewnątrz, który sprawił, że Louis przewrócił oczami. Jak gdyby ten dzień nie mógł się chociaż normalnie skończyć.


Gdy wsiedli do samochodu, oprócz Kate i Zayna był tam też Calum, czyli młodszy przyrodni brat kobiety. Ich ojciec po przyjeździe na Ziemię związał się z Ziemianką, więc chłopak był w pełni człowiekiem, jednak zdawał sobie sprawę z pochodzenia siostry. Louis miał okazję go już poznać, ale Harry po raz pierwszy zobaczył nastolatka. Kate miała zawieść Caluma na urodziny kolegi, a później miał teoretycznie u niej nocować, żeby mieć przykrywkę dlaczego nie wraca do domu na noc.

– Czy możecie nam już wszystko wyjaśnić? – westchnął Louis, gdy jechali już, a Kate prowadziła zdecydowanie zbyt szybko. – Zaraz nas zabijesz.

– Marzenia nie spełniają się tak łatwo – wymamrotał Zayn, a Kate uderzyła go ręką w udo. – Jak gdyby życie dostatecznie mnie nie dobijało.

– Sam się dobiłeś – przewróciła oczami kobieta.

– Wciąż nie wiemy, o co chodzi – odezwał się Tomlinson, a Harry upomniał go wzorkiem. – No co? Skoro nam przerwano to przynajmniej chcę wiedzieć, czemu Zayn chce się zabić, a Kate jest zła. Po prostu...

Nie skończył, bo Harry przyciągnął Louisa do siebie zaciskając dłoń na materiale koszulki i przytknął swoje usta do jego. Szatyn nie wiedział jak zareagować, jednak szybko wtopił palce we włosy chłopaka, zanim ten się odsunął

– Lepiej? – spytał brunet, uśmiechając się lekko.

– Ja-a – wyjąkał.

– Całkiem nieźle, H, zapamiętam – powiedziała uśmiechnięta Kate. – Dobra, a wracając do twojego pytania; Zayn włamał się do mieszkania Liama.

– Wiem – oznajmił Louis. – To cię aż tak zdenerwowało? Przecież to nie pierwszy raz.

– Nie chodzi o to – przewróciła oczami.

– Kate, jakim cudem tata poświęca mnie twojej opiece, skoro ty i twoi znajomi jesteście niezrównoważeni? – spytał żartobliwie Calum.

– Jeszcze jedno słowo a... – zaczęła, ale zaraz przerwała. – Nie, stop, nie chcę zachowywać się jak matka.

– Nie wiem czy współczuć czy zazdrościć twojemu dziecku – wymamrotał Zayn.

– Ja już współczuje tobie, jak Liam się dowie, że włamałeś się do jego mieszkania – wycedziła. – Gdybyś jeszcze miał zamiar przeszukiwać jego rzeczy czy masturbować się z jego bluzą na głowie...

– Co w końcu zrobiłeś? – spytał zirytowany Louis.

– Szukałem książki, którą mu pożyczyłem wcześniej – wyjaśnił zażenowany, a Tomlinson zmarszczył brwi.

– To dlatego musieliśmy przeżyć całą akcję ze szpitalem? Bo chciałeś odzyskać książkę?

– Nie samą książkę, a raczej coś w niej – podjął wątek. – Dokładnie list. Napisałem kiedyś list do Liama, gdzie opisuję wszystkie moje uczucia do niego. Oczywiście nigdy nie zamierzałem mu go dać, raczej chciałem to z siebie wylać. Jednocześnie nie wyobrażałem sobie go wyrzucić czy zniszczyć, bo była tam cząstka mnie, więc żeby też nikt go nie znalazł włożyłem go do książki, której nigdy nie czytałem i wątpiłem, żeby ktokolwiek chciał to zrobić.

– A Liam oczywiście chciał – westchnął Louis, domyślając się dalszej części historii. – Więc mu ją pożyczyłeś i przypomniałeś sobie, że właśnie tam włożyłeś list i chciałeś ją odzyskać.

– Dokładnie – zgodził się Malik.

– Okej, czyli sprawa załatwiona – wzruszył ramionami szatyn. – Czemu więc jedziemy się nawalić?

– To nie jest nasz główny cel – zaprzeczyła Kate. – Jedziemy do baru, żeby odebrać książkę.

– Skąd wiecie, że akurat tam ją zostawił? – zdziwił się Louis.

– Na lodówce miał karteczkę, przypominającą o odebraniu jakiejś książki, więc raczej to będzie ta – zdecydował Zayn. – A po tym jak już wezmę list, mam zamiar zostać w tym barze i pić, a że Kate przyjechała samochodem i opiekuje się bratem to zostałeś mi tylko ty.

Louis chciał już jakoś powiedzieć przyjacielowi, że jest niemożliwie samolubny i że  nie może tak przekładać swojego dobra ponad wszystko, ale wiedział, że sam zrobił to już wielokrotnie, a Zayn zawsze był przy nim. Tak właśnie wygladała ich relacja, starali się zawsze poświęcać się dla siebie i Tomlinson wiedział, że ten teraz potrzebuje go jak mało kiedy. Spojrzał jedynie na Harry'ego, który uśmiechał się lekko, niezbyt zdenerwowany całą sytuacją.

– Jaka to była książka? – spytał brunet, a Zayn spojrzał na niego zdziwiony, nie spodziewając się takiego pytania.

Cierpienia młodego Wertera – odparł, a Tomlinson zaśmiał się cicho. – Co z tym nie tak?

– Cóż, miejmy nadzieje, że nie skończysz jak Werter – uznał chłopak, a Louis i Kate parsknęli śmiechem.

– Jak skończył? – zainteresował się Zayn i Calum chciał mu już powiedzieć, ale kobieta gestem kazała mu milczeć.

– Jak przeczytasz to się dowiesz – ucięła.

Gdy już odwieźli Caluma, po czym dojechali do baru, wszyscy oprócz Kate zamówili piwo. Harry wziął te z sokiem, bo nie przepadał za smakiem zwykłego i teraz pili je przez słomkę, podczas gdy Zayn nerwowo rozglądał się dookoła w poszukiwaniu książki.

– Nie widzę jej – wyszeptał do nich.

– Czy nie możesz się po prostu jak człowiek spytać? – westchnęła Kate, po czym zwróciła się do nastoletniego barmana. – Przepraszam, nie widziałeś może gdzieś tutaj Cierpienia Młodego Wertera?

– Em, mamy Cierpienia Mocnego Wertera, to nasz drink – podjął wątek, biorąc karteczkę z rozpisanymi napojami. – To jest wódka, sok...

– Nie, nie – zaprzeczyła szybko, bo ten był już gotowy jej go nalać. – Mój przyjaciel zostawił tutaj parę dni temu książkę. Jej tytuł to właśnie Cierpienia Młodego Wertera.

– Ach, książka – pokiwał głową, po czym przez chwilę się zastanawiał. – Jest jakaś na zapleczu. My tutaj raczej nie mamy książek, więc to pewnie ta. Przynieść?

– Jakbyś był tak miły – powiedziała z fałszywym uśmiechem, po czym przewróciła oczami, gdy tylko tamten wyszedł. – Boże.

– Całkiem słodki, prawda? – zapytał Zayn. Louis niezbyt mógł odpowiedzieć na to pytanie, bo nie zwrócił uwagi na wygląd chłopaka, będąc zbyt zajęty Harrym. W czasie całej tej rozmowy Kate z barmanem, on dotykał uda chłopaka, jak gdyby od niechcenia. Czuł jednak dokładnie, jak tamten zaczyna się nieco spinać, po czym zaraz się rozluźnia pod wpływem dotyku. Byli w miejscu publicznym, ale było już dość późno, a do tego nie było tutaj zbyt wielu świadków, więc nie chciał się krępować. Postanowił, że poprowadzi ten wieczór tak samo, jak gdyby wcale nie wyszli z domu i pozwolił toczyć się sprawą naturalnym tempem.

– Zayn, on miał ledwo co osiemnaście lat – uświadomiła go.

– Widziałaś te mięśnie? To jedyne, co będę miał w swojej obronie, jak złapie mnie prokuratura.

– Ty chyba nie... – zaczęła Kate. – Oszalałeś. Nie możesz do niego podbijać!

– A ty co o tym sądzisz, Harry? – spytał nagle Zayn, tym samym sprawiając, że chłopak nieco się ocknął. Wcześniej był w pełni skupiony na ruchach Louisa i zdawało się, że nawet nie wie, o czym rozmawiali.

– Na pewno nie porozmawiasz z nim o Cierpieniach Młodego Wertera – uznał, podgryzając lekko wargę, bo Tomlinson dotarł do wyższej partii uda. Robił to jakby od niechcenia i wcale po jego wyrazie twarzy nie było widać, co robi, a jedynie poruszająca się ręka mogła coś zdradzać.

– To chyba to, prawda? – przyszedł barman, pokazując książkę z dość prostą okładką. Zayn kiwnął głową i sięgnął po nią, przy okazji zdecydowanie zbyt długo trzymając dłoń na dłoni chłopaka.

– Dziękuję ci bardzo – odpadł Malik, uśmiechając się lekko. – Jak masz na imię?

– Wesley.

– Dziękuję ci bardzo, Wesley – odpowiedział Zayn, mocno akcentując jego imię, jednocześnie puszczając oczko. Barman nerwowo się uśmiechnął, podczas gdy Kate westchnęła teatralnie.

– Pieprzyć to – stwierdziła nagle. – Wesley, daj mi tego Wertera. I niech będzie naprawdę mocny.

          

Było już po północy, a czwórka przyjaciół jako jedni z nielicznych zostali w barze. Wcześniej napotykali różne osoby, z częścią z nich nawet pili, ale to miejsce miało dzisiaj być zamykane właśnie o drugiej. Zasady panujące tutaj jednak nakazywały, że jeśli klienci jeszcze piją to pracownik musi zostać dłużej, jednak jeśli nikogo przez dłuższy czas nie ma, może wyjść wcześniej. Teraz jednak wcale się na to nie zapowiadało, bo wciąż jeszcze kilka pijanych osób siedziała gdzieś w głębi sali.

Harry i Louis już od dłuższego czasu byli zajęci sobą; Styles nieco przesadził i leżał oparty o szatyna, który obserwował z zaciekawieniem Kate. Kobieta nagle całkowicie zrezygnowała z jakichkolwiek barier czy instynktu samozachowawczego i po prostu piła z każdym, kto chciał z nią pić, a przez dłuższy czas chętnych nie brakowało. Aktualnie była sama, sącząc jakiegoś drinka przy barze i kołysząc się przy tym na boki. W tym czasie Zayn próbował przystawiać się do Wesleya, który prawdopodobnie nie rozumiał jego intencji. Tomlinson nie miał pojęcia, o czym jego przyjaciel mógł rozmawiać z chłopakiem tak długo, ale najwyraźniej Malik był bardzo zdesperowany. Barman zaś już nerwowo się kręcił, zerkając na zegarek i na tamtych ludzi.

Louis nawet nie zwrócił uwagi, kiedy w pewnym momencie zamknęły mu się oczy i zdrzemnął się na kilka chwil. Nie mogło to być długie, bo miał wrażenie, że wciąż był choć trochę świadomy; słyszał głosy ludzi i prawdopodobnie też krzyk Kate, ale nie miał pewności, czy to stało się naprawdę. Został obudzony dopiero przez Zayna, który pochylał się nad nim, klepiąc go po policzku. Tomlinson zerwał się gwałtownie, patrząc na niego ze zdziwieniem. Harry również wstał, odsuwając się od jego ramienia.  Szybko rozejrzał się po pomieszczeniu i doszedł do wniosku, że są tutaj tylko w trójkę; Wesley, Kate i pozostali goście musieli już wyjść.

– Popilnujecie Kate, jak ja wyjdę z Wesleyem na papierosa? – poprosił przyjaciel.

– Gdzie ona jest? – spytał zdezorientowany Tomlinson.

– Śpi przy barze – odparł Zayn, wzruszając ramionami. Mężczyźni spojrzeli się na niego, nic nie rozumiejąc. – Och, wyjaśnię wam później. A teraz przepraszam, ale ktoś na mnie czeka.

Louis jedynie pokiwał głową, przecierając oczy.

– Rany – westchnął Harry. – Naprawdę dużo nas ominęło.

Szatyn zaśmiał się cicho, po czym obaj wstali, żeby spojrzeć, co się dzieje z Kate. Rzeczywiście spała przy barze, na jakiejś kanapie, najwyraźniej czując się tam w miarę dobrze. Tomlinson nie miał zamiaru jej budzić, bo teraz i tak nie mógłby nic od niej wyciągnąć. Był jeszcze trochę zaspany i liczył, że jutro rano Zayn mu wszystko streści.

Znaleźli się za barem, gdzie Harry oparł się delikatnie o ladę, podczas gdy do Tomlinsona dotarł fakt, że jest tutaj okropnie cicho. Gdy zasypiał był gwar i głośna muzyka, a teraz brak jakichkolwiek dźwięków tworzył nieco nieprzyjemną atmosferę. Podszedł do laptopa, żeby coś włączyć, kiedy wpadł na lepszy pomysł:

– Chciałbyś ze mną zatańczyć? – zaproponował Louis, a Harry zdziwił się, jak gdyby sens tych słów do niego nie dotarł.

– Serio?

– Będę trzymał ręce przy sobie – obiecał żartobliwym tonem, unosząc obie dłonie do góry.

– Och, to dobrze, bo mam klasę i nie pozwolę ci się nieodpowiednio dotknąć przed trzecią randką – zażartował brunet, gdy oboje wstali, a Tomlinson poszukał odpowiedniej piosenki. Włączył ją i podszedł do chłopaka, kładąc mu dłonie na biodrach, podczas gdy ten splótł swoje na jego szyi. Muzyka zaczęła grać, ale Harry nie zmarszczył brwi, najwyraźniej nie rozpoznając jej po dźwiękach. – Co to?

Bridge Over Troubled Water – wymamrotał cicho Louis, bo właśnie słychać było pierwsze słowa. Styles uśmiechnął się lekko, słysząc je.

When you're weary, feelin' small

When tears are in your eyes I will dry them all

I'm on your side, oh, when times get rough

And friends just can't be found

Harry położył głowę na ramieniu Louisa, przytulając się do niego. Mężczyzna wsparł ręce na jego plecach, pocierając lekko i jednocześnie śpiewając do ucha.

Like a bridge over troubled water

I will lay me down

Like a bridge over troubled water

I will lay me down

Brunet płakał, co nie uszło uwadze Tomlinsona, ale nie dlatego, że był specjalnie głośny. Wręcz przeciwnie, nie słychać było żadnych śladów szlochania, a jedynie mokre ślady pozostawione na koszulce mogły cokolwiek zdradzić. Louis jednak wiedział, że to nie są łzy smutku, bo Harry teraz nie miał całkowicie do nich powodów. To raczej płacz, który stworzył się z nadmiaru emocji, a szatyn czuł dokładnie to samo. Tego wszystkiego było po prostu za dużo, za dużo zdarzeń i za dużo uczuć. Mężczyzna miał wrażenie, że zaraz i on wybuchnie, bo wydawało się, że kocha Harry'ego tak bardzo, że to aż bolało. Nie wiedział, że można tak kochać drugą osobę, ale teraz nie wyobrażał sobie czuć cokolwiek innego niż bezgraniczną miłość, gdy tak trzymał go w ramionach.

When you're down and out, when you're on the street

When evening falls so hard, I will comfort you

I'll take your part, oh, when darkness comes

And pain is all around

Żeby jakoś sprawić, że atmosfera nie była taka ciężka, Louis odsunął na chwilę od siebie chłopaka, żeby poprawić go do obrotu. Ten zachichotał, jednak to zrobił, na końcu lądując tak, że teraz Tomlinson przytulał go od tylu. Wprawdzie Harry był nieco wyższy, ale żadnemu z nich to nie przeszkadzało, bo i tak wydawał się taki mały w jego ramionach. Może nie dosłownie, ale szatyn miał wrażenie, że przez całą bezbronność, jaką Styles teraz przed nim pokazywał, nie był wysokim mężczyzną, a raczej małym chłopcem, którego musiał chronić.

Like a bridge over troubled water

I will lay me down

Like a bridge over troubled water

I will lay me down

Sail on silver boy, sail on by

Your time has come to shine

And all your dreams will run their way

See how they shine, oh, if you need a friend

I'm sailing right behind

Harry nie zauważył, że Louis, śpiewając mu do ucha, zmienił nieco tekst, używając męskiego rzeczownika. Jednak serce Tomlinsona wydawało się wyskoczyć mu z piersi, bo silver boy tak bardzo do niego pasowało. On był jego srebrnym chłopcem, jego kosmicznym chłopcem, po prostu jego chłopcem. A Louis był jego człowiekiem i to wydawały się niepodważalne prawdy wszechświata. Tylko przez przypadek wylądowali na dwóch innych planetach, na których jednak nie byli szczęśliwi, bo nie ich serca należały do siebie nawzajem. Tak to już jest z bratnimi duszami, że zawsze się odnajdą, nieważne czy to inny kraj czy planeta; muszą być ze sobą, a wtedy cały świat podejmuje takie decyzje, żeby w końcu się spotkali. I on wiedział, że fakt, że teraz tańczą nie jest zwyczajnym przypadkiem, bo prowadziło do tego mnóstwo rzeczy, wszelkie zdarzenia i postanowiła całego świata prowadziły do tego, żeby Harry i Louis tańczyli w tym momencie do Bridge Over Troubled Water w zamkniętym barze.

Like a bridge over troubled water

I will ease your mind

Like a bridge over troubled water

I will ease your mind

Harry obrócił się przodem do Tomlinsona, przytulając się do niego i nie mogąc powstrzymać śmiechu, podczas gdy muzyka wciąż grała. Louis przesunął swoje palce lekko po jego plecach.

– Zawsze chciałem z kimś tańczyć w pustym barze – stwierdził nagle brunet, szepcząc mu to do ucha.

– Nie jest pusty, zapomniałeś o pani Kathleen – zaśmiał się i poczuł jak chłopak na jego ramieniu kręci głową. – Ale cieszę się, że spełniłem twoje marzenie.

– Mam jeszcze jedno – stwierdził, patrząc na Louisa, który spojrzał na niego pytająco. – Zawsze chciałem, żeby ktoś mnie całował na ladzie barowej.

– Masz naprawdę dziwne marzenia – stwierdził i w ułamku sekundy Harry posmutniał. Nie trwało to jednak długo, bo Tomlinson płynnym ruchem go podniósł i położył na ladę. – I szczęście, że lubię spełniać twoje dziwne marzenia.

Styles nie miał nawet czasu odpowiedzieć, bo Louis wpił się w jego usta, całując go. Nie zaczynał w żaden sposób delikatnie, tylko od razu namiętnie poruszał wargami naprzeciw jego. Pozwolił sobie nieco mocniej wystawić język, ssąc jednocześnie ten od Harry'ego, tym samym sprawiając, że chłopak oplótł nogi wokół jego talii. Wtopił palce w jego włosy, przybliżając głowę do siebie, jak gdyby chciał znaleźć się jeszcze bliżej bruneta. Tomlinson miał wrażenie, że zaraz eksploduje, bo to wydawało się niemożliwie gorące.

– Pociągnij mnie – podjął wątek Harry, odsuwając się na chwilę od ust Louisa, żeby zaraz do nich powrócić i znowu się odsunąć. – Za włosy.

Mężczyzna nie zamierzał w żaden sposób się opierać i po prostu wykonał prośbę. Zdziwił się, gdy Styles dosłownie jęknął mu w usta. Wcześnie wprawdzie zdarzało mu się go delikatnie ciągnąc za kosmyki, ale teraz miał w pięści garść włosów  było to dość intensywne. Harry jednak wydawał się z tego tak zadowolony, że Louis nie mógł się oprzeć i odsunął go od swojej twarzy, eksponując szyję, w którą po prostu się wpił. Nie zwracał uwagi na to, że miejsce, które teraz całował, ssał i podgryzał będzie miało jutro widoczne czerwone ślady. Harry też go nie zatrzymał tylko pozwolił to robić.

Żaden z nich nie miał pojęcia, ile im to zajęło i jak długo nawzajem robili sobie malinki czy się całowali. Ocucił ich jedynie głos Zayna:

– Jezu, oni tak długo?

– Przechodzę tutaj trzeci raz, a oni wciąż są w tej samej pozycji – odparł drugi głos. Louisowi wydawało się, że był to Niall, ale nie przypominał sobie, żeby mężczyzna z nimi był. Postanowił to olać i wciąż całować Harry'ego, jednak usłyszał: – Nie chcę być niegrzeczny, ale możemy już jechać? Dokończycie w moim samochodzie.

Odsunęli się od siebie i rzeczywiście przed nimi stał Niall z Zaynem, jednak po szybkich oględzinach stwierdzili, że na kanapie nie ma już Kate.

– Gdzie jest Cat? – spytał Harry, wciąż będąc w pozycji półleżącej na barze. Louis zerknął na niego podziwiając przepięknie spuchnięte usta i czerwone ślady na całej jego szyi.

– Zaniosłem ją już do samochodu – odparł Niall.

– Czekamy tylko na was, więc chodźcie – poradził Zayn, a oni posłusznie za nimipodążyli. Po drodze pożegnali się jeszcze z Wesleyem. Louis złapał Harry'ego za rękę, a drugim łokciem szturchnął Malika, wskazując na barmana, jednak przyjaciel pokręcił głową. – Wyjaśnię wam wszystko.

*****
Hejka kochani!! Przed wami już 14 rozdział i nie wierzę, jak szybko mija czas. Liczę, że wam się podobał!

Co tam u was? Jakieś szczególne plany na weekend?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro