16. Lady Stardust

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


– Czemu ona cały czas z nim rozmawia? – spytał oburzony Niall, widząc jak Kate i Drew Taggart stoją razem przy barze i piją już kolejnego drinka.

– Bo ludzi poznawać nowych ludzi, a The Chainsmokers są ostatnio bardzo popularni? – podpowiedział mu Zayn.

– Dobra, ale o czym ona niby z nim rozmawia? – prychnął. – I to jeszcze tak długo!

– Pewnie właśnie omawiają ich najnowszy album, a Kate stara się go przekonać, że powinni nagrać coś z kimś od niej – dodał rozbawiony Louis, bo zazdrość Nialla zawsze go lekko śmieszyła. Nie chodziło o to, że cieszył się z jego złego nastroju, po prostu wiedział, że bez sensowne; kobieta naprawdę go kochała i szczerze wątpił, że mogłaby zrobić cokolwiek z kimś innym. Nieważne, jak bardzo wydawało się, że niezobowiązujące znajomości są w jej stylu, wcale tak nie było. To zaledwie zwykła postawa, pokazanie jak bardzo jest bez uczuć i jej nie zależy, i chociaż Louis nie rozumiał, czemu tak robi, nie miał ochoty prawić jej żadnych morałów, bo zdawał sobie sprawę, że nie jest odpowiednią osobą do robienia tego.

– Idę do niej – postanowił Horan, wstając, ale Liam go powstrzymał ręką.

– Nie rób tego – bez większych emocji poradził Zayn. – Będziesz tego żałował.

– Spokojnie – powiedział Niall, dając dłonie do góry w geście obronnym i usiadł. – Nigdzie nie idę.

– Wiesz, co to okropne, że pomimo wszystko wciąż jej nie ufasz – odezwał się Louis.

– Jej ufam – poprawił go. – Nie ufam po prostu mężczyznom z jej otoczenia. I kobietom. I prawdopodobnie każdemu, kto zbliża się do niej na odległość bliższą niż pięć metrów. A szczególnie nie ufam przystojnym muzykom, którzy... czy on właśnie dotknął jej pleców?

Wszyscy spojrzeli w ich stronę, żeby przekonać się, że Drew rzeczywiście obejmował ją ramieniem, spod którego jednak Kate szybko się odsunęła, robiąc to w bardzo naturalny sposób i praktycznie nie przerywając rozmowy. Louis zaczynał jednak rozumieć, dlaczego Niall był zazdrosny; mężczyzna wydawał się dość jawnie przystawiać do niej, ale ona nie wyglądała na zbyt zainteresowaną, bo trzymała pewien dystans.

– Przesadzasz – uznał Tomlinson, przewracając oczami. – Spójrz na mnie; czy widzisz, żebym jakoś szczególnie obserwował Harry'ego?

– Nie, bo wyszedł z Edem – ocenił Niall.

No cóż, przyjaciel miał rację. Odkąd jakiś czas temu Ed przyszedł po chłopaka, oznajmiając, że chcę się z nim napić i lepiej się poznać, Louis nie miał zbytnio obiekcji. Wręcz przeciwnie, cieszył się, że ten ma okazję zaprzyjaźnić się z kimś i to bez jego szczególnej pomocy. Zależało mu na tym, żeby Harry poznał jak najwięcej ludzi i zaaklimatyzował się z w tym środowisku. Wmawiał sobie, że robi to tylko dla jego dobra, ale w głębi duszy wiedział, że postępuje też trochę egoistycznie. Wierzył, że jeśli Styles znajdzie na Ziemi dużo bliskich osób to trudniej mu będzie stąd wyjechać, a dzięki temu przedłuży swój pobyt na planecie. Ed zaś był idealną osobą; z pewnością nie zrobi krzywdy brunetowi, ani tym bardziej nie będzie się do niego przystawiał, więc czuł się bezpiecznie.

– Idę do łazienki – oznajmił nagle Liam, wstając. Zachwiał się lekko, gdy wychodził, ale spojrzał się jeszcze na Nialla. – I proszę cię, pilnuj się. Wy też go pilnujcie.

– Dobrze, szeryfie – odparł Zayn, uśmiechając się lekko. – Wiesz, że zawsze jestem grzeczny.

Payne zarumienił się lekko, odchodząc. Louis za to spojrzał na przyjaciela lekko zszokowany, nie rozumiejąc, co właśnie między nimi zaszło.

– Czy możesz mi powiedzieć, co się wam dzisiaj dzieje? – zdziwił się. – Najpierw przyjeżdżacie razem, cały czas siedzicie obok siebie i teraz jeszcze ten flirt?

– Nie udawaj, że nie wiesz – przewrócił oczami Malik. – Serio, to było zabawne na początku, ale Liam zaczyna się denerwować.

– Co niby było zabawne? – kontynuował Louis, rzeczywiście nie wiedząc, o co chodzi.

– Tommo, błagam – prychnął Zayn, kręcąc głową. Uśmiechnął się nieznacznie. – Jeśli robiłeś to tylko po to, żeby usłyszeć, że jesteś dobrym aktorem, to tak, jesteś całkiem niezły. Ale możemy już skończć tę szopkę.

– Jaką szopkę?

– Po prostu pogratuluj mi i Liamowi – odparł.

– Słucham? –wykrzyknął Tomlinson zszokowany.

– Wiesz, że mi na tym nie zależy, ale Liam naprawdę liczył, że pogratulujesz nam bycia razem i... – przerwał, gdy zobaczył, jak zdziwiony jest przyjaciel. – O nie, aż tak dobrym aktorem nie jesteś. Czy ty serio nie wiedziałeś?

– Ty i Liam jesteście razem? – upewnił się, a Zayn kiwnął głową. – Jak długo? Dlaczego mi nic nie powiedziałeś?

– Powiedziałem! – usprawiedliwił się. – Znaczy, nie dokładnie. Ale zostawiłem list.

– List do Liama, nie do mnie – poprawił go.

– Czekaj, czyli go nie przeczytałeś? – spytał się.

– Czemu miałbym to zrobić? – prychnął Louis. – Dobra, chciałem. Ale wiesz, Harry wykazał się tą swoją moralnością i powiedział, że nie powinniśmy tego zrobić, a ja się z nim zgodziłem.

– Domyślałem się, że tak będzie, dlatego włączyłem w to też Kate. Byłem pewien, że przeczytacie to, a ona potem schowa to do innej koperty, udając, że nic się nie stało – odparł Zayn. – Chyba mi nie powiesz, że ją też zdołał przekonać?

– Harry po prostu schował to przed nami. W swoich spodniach – dodał, gdy przyjaciel zmarszczył brwi.

– Wow, czyli chciałeś mu się dobrać do spodni podwójnie? – zażartował, jednak Louis jedynie przewrócił oczami, nie mając ochotę wchodzić w tę dyskusję. – Więc to wyjaśnia, czemu nic nie mówiliście. Myślałem, że to jakaś gra.

– W każdym razie – podjął wątek Louis. – Jak to się stało, że zaczęliście być razem? I chyba należą mi się wyjaśnienia dotyczące tego włamania do mieszkania Liama.

– To akurat nie było udawane – zaczął. – Tak jak fakt, że zostawiłem u niego list. Rzeczywiście zostawiłem go w książce, którą mu pożyczyłem, bo byłem przekonany, że Liam nic do mnie nie czuje, z tym, że książka była u niego w mieszkaniu, więc jedynie wciągnąłem ten list. Jak chciał się umówić, spanikowałem i powiedziałem o tej randce, jednak po tym, jak odwieźliście go do domu po tym szpitalu, on zadzwonił jeszcze raz i wtedy byłem już trochę spokojniejszy, więc przyjechał do mnie.

– I powiedziałeś mu wszystko? – dopytał się Louis.

– Prawie – poprawił go. – Znaczy, najpierw rozmawialiśmy jedynie o naszej relacji, o tym pocałunku i że naprawdę nam na sobie zależy i że chcemy utrzymywać kontakt. Liam powiedział, że jedyne, czego ode mnie oczekuje to całkowitej szczerości, bo czuł, że mam dużo tajemnic i to nas od siebie oddaliło. Więc dałem mu list i powiedziałem, że jeśli chce poznać prawdę to powinien go przeczytać. I zrobił to. Dodatkowo przy mnie, co było cholernie stresujące, ale, o dziwo, odwzajemnił moje uczucia.

– Więc dlaczego od razu mi nie powiedziałeś? – oburzył się.

– Bo chcieliśmy zrobić coś...innego. Coś, co bardziej by wam wyjaśniło, co działo się w naszych głowach przez cały ten czas – powiedział niepewnie. – Po prostu Liam też napisał wszelkie swoje uczucia do mnie, włożyliśmy jego list do tej samej koperty i chcieliśmy wam jakoś go dać, ale nie w tak oczywisty sposób.

– Liam nie chciał wszystkiego tak tłumaczyć nam i wolał, żebyśmy sami się dowiedzieli? – spytał retorycznie Louis. – Ogarniam, ale po co była ta cała akcja z barem?

– Chcieliśmy, żebyście jakoś dostali ten list, a ja piłem ze szczęścia. Wesley to miły dodatek – wytłumaczył. – Myśleliśmy, że przeczytaliście list, ale czekacie aż wam to powiemy sami. Wiesz, jaki Liam potrafi być uparty...

– Martwiliśmy się o was cały ten czas! – wykrzyknął Louis. – Powinniśmy teraz być obrażeni, prawda Niall?

Odwrócił się w stronę miejsca, przy którym siedział przyjaciel, ale go tam nie było. Obaj zaczęli gorączkowo rozglądać się po sali, żeby w końcu dostrzec, że był przy Kate, trzymając drinka w ręku. Louis miał nadzieję, że ten jeszcze nic nie zrobił, więc podbiegł do niego szybko, zostawiając Zayna przy stoliku, a mężczyzna ruszył od razu za nim. Gdy szatyn podszedł bliżej zrozumiał, że sporo się już spóźnił, bo mina kobiety zdradzała wszystko.

– Louiiiiiis! – wykrzyknął Horan, przedłużając samogłoskę w jego imieniu. – Co tam u ciebie? Ja właśnie rozmawiam sobie z moją cudowną...

– To może ja już pójdę – odezwał się nagle Drew, po czym odezwał się bezpośrednio do Kare. – Zgadamy się później, dobrze?

– Pewnie, masz moją wizytówkę – pomachała w jego stronę. – Weź go, proszę – syknęła Kate w stronę Louisa.

– Dlaczego skarbie? – spytał zadowolony Niall, obejmując ją ramieniem.

– Twoja dłoń jest na moim tyłku – powiedziała ze zdenerwowaniem.

– Ups, to przez przypadek – obronił się.

– Ona wciąż tam jest – kontynuowała, tym razem już wyraźnie podirytowana.

– To wciąż przypadek – odparł z uśmiechem i dopiero gwałtownie odtrącająca jego rękę Kate nieco go ocuciła. – No co? Chcę pokazać wszystkim, że jesteś moja.

– Kurwa, twoja? – prychnął, śmiejąc się gorzko. – Czy ciebie już do reszty popierdoliło?

– Kitty... – zaczął, nieco przestraszony, ale kobieta mu przerwała.

– Nie zachowuj się, jakbym była jakąś rzeczą – oskarżyła go. – Nie możesz najpierw odpierdalać jakichś scen przy moim nowym znajomym, a potem jeszcze przy wszystkich traktować mnie, jakbym była twoją własnością. Jeśli chcesz łapać laski za tyłek, to założę się, że znajdziesz mnóstwo, które ustawią się w kolejce i jeszcze ci pocałują dłoń w podziękowaniu, ale, cholera, ja w przeciwieństwie do nich mam klasę.

– Kitty, co się dzieję? – spytał zmartwiony. – Przepraszam, to miał być tylko żart, nie chciałem...

– Nie odzywaj się po prostu do mnie – ucięła.

– Chodź, Niall – polecił Zayn i próbując jakoś uratować sytuację, wziął go z powrotem do stolika. Przez chwilę pozostała dwójka stała sama, nie mówiąc nic do siebie. Wydawało się, że nikt nie zwraca na nich uwagi, bo towarzystwo było zbyt pijane i zajęte sobą nawzajem, żeby dostrzec, że jedna z osób była w kompletnie innym nastroju.

– Kate – odezwał się Louis, a ta zmierzyła go wzrokiem.

– Jeśli masz zamiar pytać się, co mi odbiło, to sobie daruj – odpowiedziała, trochę już spokojniej.

– Chciałem cię zaprosić do tańca – uściślił Tomlinson, wystawiając dłoń. – Leci coś wolniejszego.

Uśmiechnęli się do siebie, bo kobieta złapała go i dała się poprowadzić na parkiet. Było tam już kilka par, którzy chcieli skorzystać z bardziej romantycznego kawałka. Niezbyt jednak przejmował się innymi, ani nawet muzyką, która grała w tle. Ujął po prostu swoją przyjaciółkę w biodrach, podczas gdy ona położyła mu ręce na szyi. Wydawało się, że choć na chwilę się uspokoiła, jak gdyby ten lekki dotyk zabrał z niej cały stres.

Louis wiedział, że coś musiało się stać, odkąd od nich odeszła. Nie miał pojęcia co i nie chciał się dopytywać, ale czuł nagła zmiana nastroju nie jest przypadkowa lub spowodowana dziwną fanaberią kobiety. Widział, że próba poznania tej przyczyny będzie bezsensowna, a może nawet pogorszy wszystko. Zamiast tego po prostu kołysał się w rytm, od czasu do czasu obracając Kate.

– Dziękuję – odezwała się nagle, kładąc mu głowę na ramieniu. – Potrzebowałam tego.

– Wiem, że jestem wybitnym tancerzem – powiedział ze śmiechem, a ta uderzyła go lekko w ramię.

– W sumie, nie zostałam jeszcze zdeptana, więc może być – uznała. – A tak serio, cieszę się, że to zrobiłeś. Musiałam się uspokoić.

– Chcesz wyjść na papierosa? – spytał łagodnie, wkładając jej kosmyk włosów za ucho.

– Spadłeś mi z nieba, Tomlinson – poklepała go po policzku i chwyciła za dłoń, żeby wyprowadzić z pomieszczenia. Żadne z nich nie przejmowało się tym, że to wygląda podejrzanie. Wyszli szybko tylnymi drzwiami i oddalili się trochę, stojąc przy murze, żeby nie być tak na widoku. Louis po drodze zdjął swoją marynarkę, żeby zarzucić Kate na ramiona. Wyciągnął z kieszeni papierosy i zapalniczkę, podając jej jednego i od razu podpalając.

Kobieta oparła się o ścianę, lekko drżąc z zimna, gdy się zaciągała. Obserwował uważnie każdy jej ruch, sam zaczynając palić. Próbował prześledzić wszystko, jak gdyby liczył, że na podstawie sposoby, w jaki pali dowie się czegokolwiek. To jednak było niemożliwe, jedyne co dostrzegł to fakt, że Kate nie wyśmiała go, że są to mentolowe papierosy. Nie mówiła nic, dopóki nie skończyła, a niedopałek z impetem nie rzuciła na ziemię.

– Kurwa, czemu ja się tak denerwuję? – spytała retorycznie, przygniatając końcówkę obcasem. – Nie interesuję mnie to.

– Chcesz porozmawiać? – spytał Louis, patrząc na nią zmartwiony.

– Nie, raczej nie – zaprzeczyła. – Może później. Ale dziękuję za wszystko.

– Jeszcze jeden? – zaproponował, wyciągając znowu paczkę. Kobieta wyglądała na niepewną. – Na pół?

Kiwnęła głową, więc Tomlinson odpalił kolejnego papierosa, wpierw biorąc trzy buchy, zanim oddał go Kate.

– Albo zacznę – zmieniła zdanie i wcale nie zdziwiła tym szatyna. – Wiesz, co jest najbardziej denerwujące w byciu zakochaną w gwieździe pop? To, że wszystkim wydają się, że znają ją doskonale. Że lepiej niż ty wiedzą jaki jest, co lubi i, co najzabawniejsze, z kimś się umawia czy tam pieprzy.

– Czy Drew ci coś powiedział o Niallu? – zainteresował się.

– Gdyby tylko on – prychnęła. – Po prostu ludzie są tacy okropni. Jak gdyby nie mieli, co robić i musza interesować się życiem innych. Chcę tylko spokoju.

– Wiem, co ci poprawi humor – powiedział nagle Louis. – Dowiedziałem się dzisiaj ciekawej rzeczy o Liamie i Zaynie.

– Słucham uważnie.

– Nie, lepiej jak usłyszysz to od nich – poradził. – Jak wrócimy...

– Powiedz mi – jęknęła, ale ten pokręcił głową. – Dobrze, niech ci będzie. Czekaj na mnie, zaraz wrócę.

– Pójdę do łazienki jeszcze – powiadomił ją i razem weszli do środka, jednak poszli w dwóch różnych kierunkach.

Tomlinson załatwił szybko swoją potrzebę, jednak gdy mył ręce akurat otworzyły się drzwi do pomieszczenia. Spojrzał na wchodzących do środka ludzi i zauważył, że jest to jego znajomy – James Arthur. Uśmiechnęli się do siebie, mówiąc jakieś słowa przywitanie i Louis chciał już wyjść, bo czuł się lekko niezręcznie. Z muzykiem łączyła go wspólna przeszłość, bo to właśnie z nim zaczynał swoje pierwsze przygody z twardymi narkotykami. Nie utrzymywali jednak kontaktu odkąd najbliżsi się dowiedzieli o jego problemie i nie chcieli, żeby ktoś miał na niego zły wpływ. Sam James jednak wydawał się nie mieć oporów przed rozmową z Tomlinsonem.

– Co tam u ciebie, Tommo? – spytał, przytulając go. Zaczęli rozmawiać o swoim życiu, pracy i Louis nagle poczuł uczucie nostalgii, bo wszystkie dobre wspomnienia z dawnym przyjacielem powróciły. Nigdy tak naprawdę nie miał mu za złe o narkotyki; wiedział, że to była tak samo jego wina. James nigdy szczególnie nie musiał go do niczego namawiać i po prostu towarzyszyli sobie w swojej niebezpiecznej zabawie. – A jak tam życie miłosne?

– Em, zerwałem z Eleanor – powiedział dość lakonicznie, a James przekręcił oczami.

– O tym słyszałem – uświadomił go. – Pytałem raczej o rzeczy, o których nie mogę się dowiedzieć z artykułów. Masz kogoś tak naprawdę?

To była kolejna rzecz, która sprawiła, że poczuł ciepło na sercu, bo zrozumiał, że mężczyzna to naprawdę jedna z nielicznych osób, które wiedzą tyle o nim. James doskonale zdawał sobie sprawę, że wszelkie publiczne związki Louisa to ustawki, a sam często pomagał mu znaleźć kogoś, a potem to ukrywać. Nagle zaczęło mu się wydawać, że niepotrzebnie urwał z nim kontakt, gdyż stracił przyjaciela, któremu naprawdę mógł ufać. Wiedział, dlaczego to się stało, ale miał wrażenie, że mógł to załatwić inaczej.

– Jest ktoś – odparł tajemniczo Tomlinson.

– Dalej, Tommo, rozwiń trochę wypowiedź i opowiedz coś o nim.

– Ma na imię Harry i jest najpiękniejszą istotą, jaką widziała Ziemia – oznajmił dość literacko, jednak James uśmiechnął się zachęcająco. – Jest naprawdę wspaniały i też jest muzykiem.

– Czekaj, czy to ten wysoki brunet z długimi włosami? – upewnił się, a Louis kiwnął głową. – Och, poznaliśmy się przed chwilą, jak zagadywałem do Chrisa. Nie wiedziałem, że przyszliście tu razem, bo to wyglądało jakby oni...

James przerwał, a szatyn otworzył buzię, żeby coś powiedzieć, ale niezbyt wiedział co, bo zdziwiła go informacja o Chrisie. Nie miał pojęcia, że to z nim jest teraz Harry i nagle poczuł ogromny smutek pomieszany z zazdrością. Był przekonany, że chłopak przebywa z Edem, któremu kompletnie ufał, bo był jego przyjacielem, a nie z całkiem innym mężczyzną, którego na dodatek brunet podziwia i uważa za atrakcyjnego. Nie chciał jednak pokazywać po sobie, że ta informacja zrobiła na nim jakieś wrażenie. Harry tak naprawdę nigdy nic mu nie obiecywał i nie łączyło ich nic oficjalnego, więc nie powinien czuć, jak łzy napływają mu do oczu.

– To i tak nic poważnego – machnął ręką i się lekko uśmiechnął. – Po prostu parę razy się spotkaliśmy, ale nic nas właściwie nie łączy.

– Tommo, przecież widzę, że ci na nim zależy – westchnął. – I powtarzałem ci już wielokrotnie, że najbardziej zależy mi na twoim szczęściu.

– Dzięki stary – odpowiedział, jednak miał wrażenie, że musi się napić. Chciał już się pożegnać z przyjacielem albo zaprosić go na drinka, ale ten wyciągnął z kieszeni mały woreczek z białym proszkiem i pomachał mu nim przed oczami, uśmiechając się lekko.

– Naprawdę zależy mi na twoim szczęściu – powtórzył.

– Nie chcę, naprawdę – odmówił, ale nie włożył w tego jakiejś szczególnej siły, bo było mu już trochę wszystko jedno.

– Za stare dobre czasy i żebyś nie spędził reszty wieczoru smutny – kontynuował, a Louis zmarszczył brwi, bo czuł, że zaraz się podda, nie zaczynając jeszcze tak naprawdę żadnej walki. – Jedna kreska.

– Ale mała – powiedział, nie musząc dwa razy powtarzać, bo dawny przyjaciel szybko sięgnął po papier, żeby dla pewności wysuszyć szerszy brzeg umywalki. Wysypał tam trochę proszku i wyciągnął z portfela kartę kredytową, żeby ułożyć z niego dwie różnej wielkości kreski. Następnie podał Louisowi banknot, z którego szatyn umiejętnie zrobił rulon.

– Czyń honory – poradził James.

Tomlinson nachylił się nad mniejszą działką i zatykając jedną dziurkę, przytknął do drugiej banknot i mocno pociągnął, przesuwając się po całej długość proszku. W jednej chwili poczuł nagły przypływ adrenaliny, uczucie którego nie zaznał od dawna i było ono nieporównywalne do niczego innego. Naprawdę za nim tęsknił, chociaż nie zdawał sobie sprawy, że tego potrzebuje, bo od kilku miesięcy nie potrzebował tego. Wystarczał mu Harry, który teraz zabawiał się z kimś innym, ale Louis tym razem nie chciał się załamywać i postanowił radzić sobie sam. Nareszcie czuł się wspaniale, miał wrażenie, że ma mnóstwo energii i może zrobić teraz wszystko. Był szczęśliwy gdy obserwował, jak James powtarza tę samą czynność, po czym uśmiecha się do niego z zadowoleniem.

Spędzili trochę czasu w łazience, śmiejąc się i zachowując się kompletnie nie na miejscu, jak gdyby byli małymi dziećmi. Czuli jednak uczucie kompletnej beztroski, jak gdyby nikt i nic nie mógł popsuć ich stanu. Louis nie miał pojęcia, ile czasu byli w tym miejscu, bo kompletnie stracił jakąkolwiek świadomość, jeśli chodziło o otaczającą go rzeczywistość.

– Muszę zapalić – powiadomił Jamesa i razem skierowali się na zewnątrz. Przypomniał sobie, że miał się tam spotkać z Kate, ale nie był pewien kiedy, ani czy to na pewno było tutaj.

Otworzył drzwi i wszedł jako pierwszy, od razu zauważając dwie postacie przy murze, trochę dalej od wejścia. Wychylił się trochę, żeby zobaczyć, kto przyszedł i ku swojemu zdziwieniu, zauważył, że jest to Harry i Chris. Zdawał sobie sprawę, że powinien od razu podejść i się przywitać, ale zamiast tego stał wciąż w ukryciu, obserwując ich. Niezbyt słyszał ich głosy, ale mógł dokładnie ich obserwować.

Początkowo wszystko wydawało się zwyczajne. Trochę rozmawiali, widział, że Harry się śmieje. Jednak po pewnym czasie zauważył coś podejrzanego. Podejrzewał, że nie przejąłby się tym tak bardzo, ale był naćpany, bo zapewne zbyt nadinterpretował rzeczywistości. Ale sam fakt, że chłopak przebywał z innym mężczyzną doprowadzał go do szału, jednak nie wytrzymał, gdy obserwował, jak Chris podnosi swoją koszulę, a Styles dotknął nagiej skóry jego brzucha. Podbiegł do nich i niewiele myśląc po prostu uderzył starszego muzyka w twarz. Nie było to mocne, ale bardziej zadziałało zrobienie tego niespodziewanie. Chris spojrzał na niego ze zdziwieniem, chwytając się a policzek, a Louis był już gotowy do kolejnego ciosu. Powstrzymał go jednak krzyk Harry'ego:

– Co ty wyprawiasz?

– Lepiej ty mi powiedz, co wyprawiasz! – powiedział głośno, chcąc się zamachnąć, ale poczuł, jak z tyłu trzyma go James, mówiąc jakieś uspakajające słowa. – Mógłbyś przynajmniej zachować trochę przyzwoitości i nie szmacić się na tyłach, gdzie każdy, kurwa, może wejść.

– Louis – usłyszał upominający głos dawnego przyjaciela. Dalej wszystko działo się niewiarygodnie szybko, nie miał pojęcia, co krzyczał albo kto przypiera go do ściany, żeby jakoś uspokoić. Miał wrażenie, że przewinęła się tam Kate i Zayn, jednak równie dobrze mogło mu się to wszystko wydawać. Przez cały czas próbował się wyrwać, uderzał w ścianę pięściami i wiedział krew na swoich rękach, ale nie czuł żadnego bólu. Nagle jednak wszystko stało się zamazane, a potem przemieniło się w czerń.


– Louis, wszystko okej? – spytała się łagodnie Kate. Otworzył oczy i zrozumiał, że musiał zasnąć. Rozejrzał się dookoła, oceniając, gdzie jest; był wciąż przy tym samym stoliku, z tym że wokół niego było zdecydowanie mniej osób i siedział tylko z kobietą. Miał wrażenie, że wszystko mu się śniło, bo po prostu zezgonował po alkoholu. Poczuł nagłą ulgę, bo wszelkie urywki, jakie miał w głowie były okropne; widział, jak bierze amfetaminę z Jamesem, a potem jak pobił Chrisa, z którym zdradzał go Harry i musiał być od niego odciągany przez przyjaciół. Jednak spokój w głosie kobiety, która była jedną z bohaterek jego snu, upewnił go, że to nie stało się naprawdę. – Wychodzimy?

Kiwnął jedynie głową, a Cat wzięła swoją torebkę. Wyszli na zewnątrz, znowu w to samo miejsce, co kilka godzin wcześniej. Tym razem jednak nie było ciemno, a pierwsze promienie słońca przebijały się przez cienką warstwę chmur. Louis zrozumiał, że musiał dość długo spać, przegapiając końcową część imprezy. Teraz bolała go lekko głowa i czuł, że jest już prawie trzeźwy, a jedyne czego potrzebował to papieros. Na szczęście paczka wciąż znajdowała się w jego kieszeni, więc wyciągnął dwa, podając jednego Kate. Usiedli na krawężniku, nie przejmując się już niczym. Robiąc to, Louis już nie był pewien, co mu się śniło, a co było naprawdę.

– Co tak właściwie się dzisiaj stało, jak spałem? – spytał kobiety, która spojrzała na niego uważnie.

– Ja pokłóciłam się z Niallem, Zayn i Liam ukrywali swój związek – powiedziała obojętnie. – Zjadłam genialne ciasto czekoladowe, a ty naćpałeś się z Jamesem i pobiłeś Chrisa Martina.

– Och, czyli rzeczywiście to zrobiłem – odparł bez większych emocji, bo czuł się całkowicie z nich wypruty. Stan, w jakim teraz był nie towarzyszył mu już od dłuższego czasu, dlatego nie rozpoznał go najpierw. Był to zwyczajny zjazd, był niemożliwie osłabiony i był pewien, że będzie miał problemy ze wstaniem z tego krawężnika. Oprócz tego nawet bolała go szczęka, bo musiał ją pewnie mocno zaciskać w czasie speedu. Spojrzał jeszcze na swoje dłonie, dostrzegając, że ich wierzch jest pokryty ranami.

– Powiem ci, że spierdoliłeś – odezwała się nagle. – Całkowicie.

– Ja-a, wiem, przepraszam – zgodził się od razu, czując się jak kompletny wrak człowieka. – Byłem po prostu tak strasznie smutny, jak się dowiedziałem o Harrym i Chrisie, a James...

– Kurwa, Louis, nie chcę twoich przeprosin czy tłumaczeń, bo to nie do mnie powinieneś je kierować – przerwała mu. – Możesz mi jedynie podziękować, że udobruchałam Chrisa, żeby cię nigdzie nie zgłosił i okłamałam Liama, że nic się nie stało i jedynie przesadziłeś z alkoholem.

– Dziękuję – powiedział szczerze, patrząc na nią z żalem. Na jej twarzy nie malowała się złość, a jedynie ogromny smutek i Louis wiedział, że ją zawiódł. Ten widok był gorszy od tego, jak gdyby na niego nakrzyczała.

– Przepraszać to ty powinieneś Harry'ego – kontynuowała. – Pamiętasz w ogóle, co dokładnie zrobiłeś?

– Wiem, że zobaczyłem go z Chrisem, którego potem uderzyłem – przyznał. – Później chyba musiałem uderzać o ścianę, bo moje dłonie są całe zakrwawione.

– I oprócz tego wyzywałeś Harry'ego od szmat i kilkukrotnie zasugerowałeś, że będzie się puszczał z każdym, używając oczywiście bardziej dosadnych słów – odparła ze złośliwym uśmiechem. – Zachowałeś się jak totalny skurwiel.

– Słucham?

– No a jak inaczej nazwać to, że gdy jechał odwieść Chrisa do domu, życzyłeś im miłej zabawy? – prychnęła. – Serio, nie chcę ci prawić morałów, bo zdecydowanie nie jestem odpowiednią osobą, ale cholera, Tomlinson, on cię kocha. A ty stwierdziłeś, że mógłby wskoczyć do łóżka każdemu.

Louis zamknął oczy i próbował sobie przypomnieć ten moment. Z każdą sekundą było to coraz łatwiejsze, najpierw słyszał swój krzyk w stronę chłopaka, wyraźnie go obrażający. Nie był pewien, czy użył aż tak dosadnych słów, ale Kate miała rację, potraktował go okropnie, insynuując, że jedzie z mężczyzną do jego domu tylko po to, żeby uprawiać seks. Pamiętał smutny wzrok Harry'ego, to jaki był urażony, ale też zawiedziony i dokładnie przypomniał sobie to, jaki on sam był zły na niego i nic z tym nie zrobił. Teraz wydawało mu się to głupie, ale wtedy naprawdę był przekonany, jakie chłopak ma plany wobec Chrisa. Przecież nie wiedział nawet, dlaczego starszy mężczyzna się przed nim rozbierał i chociaż wydawało się to dość oczywiste, powinien najpierw porozmawiać, a potem dopiero zareagować.

– Powinienem go przeprosić – przyznał z żalem. – Nie wiem, co mi odbiło. Jak ich zobaczyłem razem byłem po prostu przekonany, że Harry zamierza mu obiągnąć i byłem tak cholernie zły.

– To nie jest wytłumaczenie – stwierdziła, a on musiał się z nią zgodzić. Nie miał nic na swoje usprawiedliwienie, był po prostu kompletnym idiotą i przez własną głupotę stracił jedną z najważniejszych osób z twojego życia. – I tak, powinieneś to zrobić. Ale poczekaj aż obaj trochę ochłoniecie. Jego i tak nie ma u was w domu, dałam mu klucze do mnie. Nie chcę, żebyś go stracił, Tomlinson – wyznała. – Naprawdę powinieneś się ogarnąć i w końcu powiedzieć mu co czujesz, bo zanim się obejrzysz jego już nie będzie, a ty zostaniesz sam na Ziemi z niedokończonymi sprawami.

– Pocieszające.

– Nie próbuję cię pocieszyć, chcę ci przemówić do rozsądku – poprawiła go. – Nie możesz czekać w nieskończoność.

– Kocham cię, wiesz? – powiedział, kładąc głowę na jej ramieniu. Ta zaśmiała się cicho, głaszcząc go po włosach w matczynym geście.

– Ja ciebie też, idioto.

– Co jeszcze takiego się stało? – spytał w końcu, a kobieta opowiedziała mu resztę wieczoru.

Był trochę zdziwiony, gdy usłyszał, ja bardzo agresywny był, bo Zayn i James musieli go powstrzymywać, żeby nie zrobił większej krzywdy Chrisowi. Kate jednak potem wyprosiła Jamesa, bo ten powiedział jej, co robili w łazience, usprawiedliwiając się, ze wcale nie wzięli aż tak dużo. Później, gdy trochę się uspokoił, prawie zemdlał, bo był wykończony całą tą walką, więc Zayn i Niall zajęli sięnim w środku, kłamiąc Liama na temat jego stanu, podczas gdy Kate pojechała odwieść Chrisa z Harrym, przez cały czas próbując go przebłagać, żeby nic nie zgłaszał. Ten oczywiście się zgodził, bo bardziej niż o siebie martwił się o stan Harry'ego, który naprawdę był załamany wszystkim i cichutko płakał przez całą drogę.

– I tak najgorsze było to, jak kładłam go spać do swojego łóżka, a on wciąż płakał – mówiła dalej, sprawiając, że Louis miał się za najgorszego człowieka na świecie. – Płakał, bo nie chciał spać bez ciebie i bez jakiegoś waszego pożegnania. Musiałam mu dać coś na uspokojenie i czekałam, aż w końcu zasnął i teraz pilnuje go Niall. Ale gwarantuje ci, że dla niego to musiała być jedna z najgorszych nocy w jego życiu i jedyne na co możesz liczyć, to fakt, że Harry'emu zależy na tobie tak mocno, że w końcu ci wybaczy.

– Mam nadzieję – przyznał szczerze, czując się sobą całkowicie obrzucony.


Kiedy Louis wreszcie położył się do łóżka, czuł się okropnie. Mimo długiego prysznica, który miał go jakoś orzeźwić, miał wrażenie, że jeszcze nigdy nie było tak źle. Wprawdzie rzeczywiście nie wziął dużo, jednak po takiej przerwie mogło to działać inaczej. Był jednak przekonany, że same narkotyki nie działają na niego tak, jak świadomość, co po nich zrobił. Brzydził się samym sobą i najchętniej od razu pojechałby przeprosić Harry'ego, ale zdawał sobie sprawę, że nie może z nim rozmawiać w takim stanie. Chciał załatwić to naprawdę porządnie, miał już pewien plan, żeby pokazać mu, jak bardzo mu na nim zależy.

Przytulił się do poduszki chłopaka, czując dokładnie zapach jego włosów. Dobijała go myśl, że nie śpią razem, ale jeszcze bardziej przerażało go, że to może nie być jednorazowa sytuacja, bo Harry może się na niego złościć znacznie dłużej. Louis nie był w stanie sobie wyobrazić takiej przyszłości, chciał go mieć cały czas przy sobie, gładzić jego piękne włosy, całować każdą część ciała, czuć ciepło i szeptać dobranoc. Nawet teraz nie mógł się powstrzymać i ze łzami w oczach wyszeptał do poduszki, mając nadzieję, że może gdzieś tam Harry to poczuje.

– Dobranoc, kosmiczny chłopcze.

*****
Cześć kochani! Przed wami długo oczekiwana drama! Dobra, może wcale jej nie chcieliście, ale hej, byłoby nudno!

Jak tam u was? Ja ostatnio mam mnóstwo rzeczy na głowie, ale nooom jakoś daję radę.

Kocham was mocno i dziękuję, że tutaj ze mną jesteście!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro