18. Medicine

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Louis jeszcze nie spał, gdy usłyszał dźwięk telefonu. Zerwał się szybko, zerkając jedynie na zegarek, żeby upewnić się, co do czasu. Była druga w nocy, co oznaczało, że już kilka godzin leżał sam w łóżku, czekając aż w końcu będzie poranek, a Harry do niego zadzwoni. Teraz jednak poczuł iskierkę nadziei z powodu tego, że może zrobił to już teraz. Oczywiście nie uważał tego za zbyt dobry pomysł, bo po drugiej w nocy nie mogło stać się nic dobrego, dlatego też zawahał się, zanim sięgnął po komórkę. Jednak gdy w końcu zerknął na wyświetlacz, ku jego zdziwieniu, nie widniało tam imię chłopaka, bo to Kate do niego dzwoniła.

– Słucham?

– Cześć – jej głos brzmiał niepewnie, jak gdyby sama wcześniej wahała się czy zadzwonić. – Czy mógłbyś do mnie przyjechać?

– Co się stało? – spytał zdziwiony Louis. Oboje dobrze wiedzieli, żeby nie wychodzić z domu po drugiej w nocy, bo na przestrzeni lat nigdy nie przynosiło to nic dobrego. Był jednak pewien, że musiało się stać coś poważnego skoro zdecydowała się na taki krok.

Przez dłuższą chwilę po drugiej stronie panowało milczenie, które zostało przerwane cichym westchnięciem Kate.

– Niall wrócił.

– To źle? – zastanowił się. – Nie pogodziliście się czy...

– Powiedziałam mu wszystko – przerwała mu, po czym pociągnęła nosem, jak gdyby powstrzymywała się od płaczu. – Powiedziałam mu o mnie, a on...

Zatrzymała się, jak gdyby nie była w stanie dokończyć zdania. Louis zaś już w trakcie tego sięgnął po spodnie, szykując się szybko. Zerknął jeszcze nerwowo na zegarek – druga trzynaście nie brzmiała zbyt zachęcająco i coś mu poopowiadało, że powinien odłożyć ubrania, położyć się do łóżka i porozmawiać z Kate co najwyżej przez telefon. Nie mógł jednak tego zrobić, zdawał sobie sprawę, że to by było nieodpowiednie. To jego przyjaciółka, która potrzebuje pomocy, a tak poza tym, co złego może się stać?

– Już wychodzę, zaraz u ciebie będę – powiedział, schodząc po schodach.

Gdy Louis dotarł do przyjaciółki, nie minęło nawet piętnaście minut. Był pewien, że złamał mnóstwo przepisów drogowych, ale jakoś nie potrafił się tym przejmować. Tym bardziej, że Kate nie odezwała się, gdy dzwonił na domofon i nawet otwierając mu drzwi nie wydusiła z siebie słowa. Wystarczyło jednak jedno spojrzenie na nią, żeby się upewnić, że była w złym stanie psychicznym. Kobieta miała na sobie krótkie spodenki i za dużą bluzę, która z pewnością należała do Nialla. Włosy spięła w luźny kucyk, jednak najbardziej poruszył Tomlinsona fakt, że miała mocno zaczerwienione oczy, oczywiście nie rozmazując swojego wodoopornego tuszu, więc musiał się jej dokładnie przyjrzeć. Dodatkowo w dłoni trzymała w połowie pełną butelkę wina.

– Jest aż tak źle? – spytał zmartwiony, a ta jedynie wydała z siebie potwierdzający to pomruk, niemo prowadząc go do salonu, który wyglądał jak typowy pokój rzuconej dziewczyny, bo to wrażenie zostało sprawione przez pustą butelkę wina, czekoladę i pozostałości po lodach. Kate weszła od razu pod kocyk, czekając aż Louis usiądzie obok niej. – Chcesz porozmawiać czy niezbyt?

– Zaraz – westchnęła, kładąc się na jego kolanach. Mężczyzna ze smutkiem wtopił palce w jej włosy, głaszcząc po głowie. – Dziękuję, że przyjechałeś. I przepraszam, że tak cię wyciągnęłam, ale aktualnie jesteś jedyną osobą, której na tyle ufam i...

– Hej, spokojnie – poprosił, siląc się na uśmiech. – Wiesz, że zawsze do ciebie przyjadę. Tym bardziej, że i tak leżałem w łóżku nic nie robiąc.

– Ty na szczęście masz trudną rozmowę z ukochanym przed sobą. Proszę, nie odjebcie niczego – zaśmiała się, patrząc uważnie na mężczyznę, który od razu posmutniał. – Czekaj, rozmawiałeś już z Harrym?

– Przyszedł dzisiaj do mnie – powiadomił ją. – Ale miałaś mi chyba opowiedzieć o Niallu.

– Czekaj, chcę najpierw usłyszeć twoją historię, żeby przekonać się, czy moja jest aż tak tragiczna – uznała, siadając po turecku.

– Jesteś okropna – ocenił Louis, ale opowiedział jej wszystko od początku, nie oszczędzając szczegółów. Wiedział, że Kate i tak chciała znać całość, poza tym uważnie go słuchała, od czasu do czasu popijając wino.

– Wow, nie wiem, czy jeszcze mi gorzej, bo nie wiem, co się z wami odwaliło czy lepiej, bo nie tylko moje życie to żart – podsumowała. – Myślę, że powinieneś się napić.

– Przyjechałem samochodem.

– Chyba nie zamierzasz i tak wracać do domu? – spytała retorycznie, a on wzruszył ramionami, biorąc kilka łyków trunku prosto z butelki. – Okej, od razu lepiej. Czułabym się źle, pijąc sama. To już podchodzi pod alkoholizm.

– Cat, nie chcę cię poganiać, ale naprawdę jestem ciekawy, co się stało z Niallem – odezwał się Louis, a przyjaciółka przewróciła oczami.

– Zaciekawienie czyimś nieszczęściem, jesteś potworem. Najgorsze jest to, że to ja cię stworzyłam – dodała z teatralnym westchnięciem. Tomlinson uśmiechnął się, bo zauważył, że powoli zaczyna jej się poprawiać humor.

– Dobrze, doktorze Frankenstein, kontynuuj, bo jeszcze skończy ci się wino.

– Skarbie, u mnie w domu dwie rzeczy są nieskończone; wino i niechęć do życia – powiadomiła go, zerując butelkę i od razu wstając do braku po następną. Podała Louisowi wraz z korkociągiem, po czym zaczęła mówić. – W każdym razie, Niall dzisiaj wrócił i przyjechał do mnie, żeby wyjaśnić wszystko, co się stało.

– Gdzie tak właściwie był? – zainteresował się.

– Słuchaj, bo to hit. Był Nowym Jorku, gdzie nagrywał piosenki na swoją płytę – powiedziała z lekkim przekąsem, a Tomlinson otworzył szerzej oczy ze zdziwienia. – To nie wszystko, bo był tam z Harrym.

– Co?

– Taka była dokładnie moja reakcja – kontynuowała. – Jak się okazało, Harry powoli kończy swoją płytę, Niall też i żaden z nich nie zamierzał nas o tym powiadomić. Ale nieważne, przyjechał do mnie, żeby rozmawiać o nas, nie o pracy, więc powiedziałam mu, co o tym wszystkim myślę. W sensie, powiedziałam mu całą prawdę.

– Powiedziałaś mu, że bardzo go kochasz i odrzucasz go dlatego, że nie pochodzisz z Ziemi i boisz się o waszą wspólną przyszłość, ale jednocześnie jesteś zazdrosna o niego i chciałabyś mieć go tylko dla siebie, bo jest dla ciebie wszystkim?

– Nie do końca – powiedziała nieco niepewnie.

– Nie do końca czyli, co powiedziałaś? – spytał podejrzliwie.

– Napij się jeszcze – poprosiła i dopiero, gdy ubyło sporo trunku. – Powiedziałam mu, że ze względu na mnie nasz związek nie ma przyszłości i nie ma liczyć na to, że będziemy razem do końca życia, bo oczekujemy całkiem innych rzeczy.

– A potem powiedziałaś mu prawdę o swoim pochodzeniu i tak dalej? – spytał, a ta pokręciła głową przecząco. – Nie załamuj mnie, Cat.

– Nie mogę mu o tym powiedzieć – uznała, a w jej oczach zbierały się łzy. – Jeśli się o tym dowie będzie w poważnym niebezpieczeństwie. Nie chcę, żeby coś mu się stało, bo za bardzo go kocham. Wolę, żeby teraz trochę pocierpiał, ale przecież prędzej czy później znajdzie sobie kogoś lepszego, a ja przynajmniej nie będę się martwiła, że coś mu się może stać przeze mnie. Nie potrafię nawet myśleć, co Pająki mogłyby mu zrobić i...

– Kate – przerwał jej łagodnie Louis, kładąc dłoń na policzku i wycierając spadającą łzę. – Nie możesz aż tak ranić siebie. Przecież za niedługo będzie już po wszystkim, Ziemia będzie bezpieczna, a wtedy będziesz żałować, że tak go potraktowałaś. Musisz mu powiedzieć wszystko, bo szczerość jest podstawą każdej relacji.

– Dlatego właśnie okłamałeś Harry'ego, że go nie kochasz? – prychnęła, jednak nie było to aż tak wredne, bo wciąż cicho płakała.

– To co innego, wy z Niallem oboje się kochacie i przez różne niezależne od was rzeczy nie możecie być do końca razem – podjął wątek. – Mnie Harry nie kocha. Wreszcie powiedział, że nie powinniśmy być razem, a ja niepotrzebnie chcę z nim rozmawiać jeszcze raz. To bezsensu, przecież...

Nagle poczuł lekkie uderzenie w twarz. Nie zabolało go to, a raczej był w szoku, bo Kate przez cały czas wydawała się wyjątkowo potulna jak na siebie i takie zachowanie go zaskoczyło.

– Przepraszam, ale nie mogę znieść już twojego pierdolenia – oceniła. – Całowaliście się.

– Czy to coś znaczy? – powątpiewał. – Harry pewnie pocałował mnóstwo osób w swoim życiu, ja podobnie, to nie tak, że ten pocałunek musiał dla niego znaczyć więcej niż jakikolwiek inny.

– Nie dowiesz się dopóki z nim o tym nie porozmawiasz – zapewniła go kobieta, uśmiechając się smutno. Tym razem to ona położyła mu dłoń na policzku i delikatnie pogłaskała. – Jesteście jak dzieci, Tomlinson.

– Przyjechałem do ciebie specjalnie po drugiej w nocy, a ty mnie obrażasz – westchnął żartobliwie. – Okropne.

– Dobrze wiesz, że cię kocham – odparła, klepiąc go lekko po policzku. –I dziękuję ci za to wszystko. Jesteś ostatnio naprawdę jedyną osobą, na której szczerze mogę polegać.

– Wiesz, że czuję to samo? – odezwał się, po krótkim zastanowieniu, bo rzeczywiście Kate stała się dla niego najbliższą przyjaciółką. Od zawsze mieli dobre relacje, ale jednak ta cała misja i to jak ich życie się pokomplikowało sprawiało, że nawiązali specyficzną więź. – I wiesz, co ci powiem? Może i to wydaję się bezsensowne, ale myślę, że Niall będzie na ciebie czekał. Bo proszę cię, gdzie znajdzie taką drugą dziewczynę jak ty?

– Właśnie o to chodzi, nigdzie – wtrąciła się. – Jestem totalnie popierdolona i pochodzę z innej planety. Miejmy nadzieję, że znajdzie kogoś normalnego.

– Oczywiście, że jesteś popierdolona i pochodzisz z innej planety – zgodził się Louis, wkładając kosmyk włosów za jej ucho. – Ale i tak jesteś jedną z najwspanialszych osób, jakie znam. Jesteś inteligentna, masz mocny charakter, potrafisz zrozumieć innych, dbasz o najbliższych, może czasami jesteś zbyt emocjonalna, ale to często wychodzi na dobre. Nie mówiąc już o tym, że jesteś prześliczna.

– Jesteś pijany, Tomlinson – prychnęła zawstydzona, unikając jego wzroku. Uniósł jej brodę, żeby na niego spojrzała.

– Jesteś prześliczna – powtórzył jeszcze raz. – Powinnaś wreszcie to zrozumieć i pokochać samą siebie, zanim pozwolisz zrobić to komuś innemu. Cholera, Kate, wyglądasz nawet cudownie, gdy płaczesz.

– To przez tusz wodoodporny – wtrąciła, uśmiechając się przez łzy. Louis otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale ona odezwała się jako pierwsza. – Och, bądź już cicho.

Nie zdążył się odgryźć, bo nagle poczuł, że Kate go pocałowała. Właściwie nie był do końca pewien czy może to tak nazwać, bo kobieta raczej przyłożyła swoje usta do niego, jak gdyby czekając aż ten się odsunie. On jednak tego nie zrobił, wręcz przeciwnie, wsunął dłonie pod jej bluzę, objął ją w pasie, mocno do siebie przyciskając. Było w tym coś dziwnie magnetyzującego, to nie tak, że jakoś wcześniej myślał o Kate w ten sposób; wręcz przeciwnie, zawsze ich znajomość wydawała mu się platoniczna. Teraz jednak czuł, że jego ciało pragnęło kobiety, na szczęście jednak mózg wciąż wygrywał tę walkę i oboje odsunęli się od siebie.

– Przesada – podsumowała przyjaciółka, kręcąc głową. – Ale całkiem nieźle. Oprócz tego, że mnie ugryzłeś.

– Harry lubi jak go gryzę – przypomniał sobie z bólem serca, zauważając, jak okropne jest myślenie o chłopaku w takiej chwili. Powinien był zastanowić się nad nim tym zanim się w ogóle zaczęli całować. – Przepraszam.

– To ja przepraszam, w końcu to moja wina – uznała, uśmiechając się lekko, sięgając po wino. – Poza tym, jest po drugiej w nocy. Oboje powinniśmy już spać, a nie robić takie rzeczy.

– Idziemy spać? – spytał, a ta jednie spojrzała na wino.

– Musimy to skończyć, mój drogi – powiadomiła go, a gdy Louis pokręcił z niechęcią głową, usiadła mu na kolanach, podsuwając butelkę do ust. – Ostatni łyk i idziemy.

– Niech ci będzie – zgodził się, niechętnie biorąc od niej trunek. Nagle jednak zorientował się, że Kate musiała coś poczuć, zważywszy na jej minę. – Jeszcze raz przepraszam.

– Przesada – powtórzyła po raz kolejny, śmiejąc się.

– Po prostu nie uprawiałem seksu od... – zastanowił się. – Rany. Bardzo dawna.

– Już chciałam to wziąć za komplement – poklepała go po policzku, wstając. – Dobra, lecę spać. Idziesz ze mną?

– Dopiję wino – zdecydował, a Kate jeszcze pocałowała go w czoło na dobranoc.

Louis zaś gdy tylko wyszła, wziął koc i przykrywszy się nim, podszedł do okna. Miał ochotę zapalić i popatrzeć chwilkę w gwiazdy, myśląc nad tym wszystkim, co się zdarzyło. Podczas, gdy inne dni bez Harry'ego wydawały się identyczne i tak samo monotonne, ten stanowił ich kompletne przeciwieństwo. Nie mógł uwierzyć, że tego samego pokłócił się z Harrym, a potem pocałował się z Kate. Nie powinien dopuścić do żadnej z tych rzeczy, ale teraz nie był pewien, jakie są jego odczucia. Wprawdzie miał świadomość, że to co się stało między nim a przyjaciółką prawdopodobnie nic między nimi nie zmieni. Po prostu spędzili ze sobą ostatnio dużo czasu, oboje byli nieszczęśliwi i musieli w ten sposób odreagować. Poza tym, Louis czuł, że ten pocałunek był czymś innym niż każdy pocałunek z Harrym. Oczywiście, wciąż było to bardziej emocjonalne niż taka bliskość z przypadkową osobą, bo to jednak Kate, jego przyjaciółka, które niesamowicie dużo dla niego znaczy. Nie mógł jednak w żaden sposób powiedzieć, że równało się to z uczuciem, jakie towarzyszyło mu przy Harrym. Przy chłopaku miał wrażenie, że zaraz eksploduje, czuł, że cały świat był w płomieniach, a Styles jeszcze ich dokładał z każdym swoim oddechem, jednocześnie ratując go przed ogniem. Dotykanie jego ciała nie było jedynie przyjemne ani nawet magnetyzujące; bardziej przypominało uzależnienie lub coś, co po prostu musiał robić i nie mógł bez tego żyć. Harry zdecydowanie zniszczył go dla wszystkich innych ludzi, a teraz nawet jak się okazało dla każdej istoty we wszechświecie, skoro nie potrafił poczuć czegoś podobnego przy Kate. Najwyraźniej jego dwa serca, oprócz podwójnego pompowania krwi, miały jeszcze jedną umiejętność; potrafiły sprawić, że Louis postradał zmysły. Jednak taka była prawda, uczucie, jakim Tomlinson darzył bruneta było wprost transcendentne, wątpił, że ktokolwiek mógłby je pojąć.

Dopalił papierosa, rzucając niedopałek za okno. Dopiero teraz zwrócił uwagę, że nawet nie zauważył, jak go palił, kompletnie skupiony na swoich myślach. Przez chwilę rozważał zapalenie jeszcze jednego, ale zrezygnował z tego pomysłu, bo uznał, że położenie się spać jest lepszą opcją. Miał zamiar wstać dość wcześnie, jak tylko będzie w stanie prowadzić. Wziął jeszcze butelkę wody, żeby położyć Kate przy łóżku, a sam wrócił na kanapę. Nie chodziło o to, że nie chciał lub może bardzo bał się spać z kobietą; wiedział, że nie zrobi nic odpowiedniego, ale raczej przejmował się tym, że trudno mu się będzie wymknąć rano, nie budząc jej.

Jednak gdy w końcu leżał już na kanapie, pomimo wygody, czuł się dziwnie nieswojo i nie umiał zasnąć. Miał wrażenie, że jego myśli zmieniają się z sekundy na sekundę, ale i tak większością z nich był Harry. Chciał wiedzieć, co teraz robi, czy już śpi, a może tak jak on męczy się z zaśnięciem. Był ciekawy, jak wygląda łóżko w jego hotelu i co ma na sobie. Czy na pewno jest mu ciepło, bo w końcu był okropnym zmarzluchem, a raczej nie miał ciała obok siebie do ogrzania.

Myśli o Harrym w takiej zwykłej sytuacji wprawiały go w nieco lepszy nastrój, który jedynie od czasy do czasu zamieniał się w smutek. W końcu z jednej strony liczył, że nie wszystko skończone, a z drugiej bał się, że znowu usłyszy to samo.

– Dobranoc, kosmiczny chłopcze – powiedział na głos, patrząc się w okno.

Nie wiedział, że zaledwie kilka kilometrów od niego, jego kosmiczny chłopiec odtwarzał w głowie te trzy słowa, żeby zasnąć w łóżku, które zazwyczaj dzielił z Louisem.

Gdy Louis wrócił do domu, był wczesny ranek, więc położył się jeszcze spać. Nie wziął nawet prysznica, a jedynie zdjął spodnie, pozostając w bokserkach i koszulce, i wszedł do łóżka. Był naprawdę zmęczony i od razu zasnął, jednak wcześniej upewnił się czy nie ma wyciszonego telefonu, na wypadek gdyby Harry miał zadzwonić.

Obudził się kilka godzin później, czując zapach dochodzący z kuchni. Przez chwilę leżał jeszcze z zamkniętymi oczami, próbując go rozpoznać. Nie potrafił jednak powiedzieć, co to, wiedział jedynie, że miał już z tym styczność oraz że zapach jest niesamowicie przyjemny. W końcu zdecydował się na wyjście z łóżka, bo ku jego zdziwieniu, nie czuł się jakoś szczególnie źle.

Schodząc po schodach czuł wyraźniej zapach i stwierdził, że pewnie Kate przyjechała do niego i postanowiła mu coś upiec. Podziękował w duchu sobie za to, że to jednak on dopił to wino i dzięki temu jego przyjaciółka nie była umierająca, a wręcz dała radę go odwiedzić i zrobić mu śniadanie.

– Jednak masz mocniejszą głowę niż myślałem – krzyknął, gdy był już na dole. – Co to takie...

Uciął, zauważywszy że w kuchni wcale nie ma Kate. Stał tam Harry, ubrany w fartuch, ze związanymi włosami. Spoglądał na Louisa niepewnie, jak gdyby nie wiedział, co ma powiedzieć i czekał na niego. Problem był taki, że Tomlinson również nie potrafił wykrztusić z siebie słowa. Wszystkie zdania, jakie mu przychodziły do głowy były nieodpowiednie. Co jeśli Harry zrozumiałby pytanie  „co tutaj robisz" za oskarżenie czy niechęć, ale zwykłe „cześć" też nie pasowało.

– Harry – odezwał się chłopak, uśmiechając się, jednak Louis widział, że zrobił to tylko po to, żeby powstrzymać łzy. – Jakbyś zapomniał.

– Harry – powtórzył szatyn, który nie mógł już wytrzymać i po prostu go przytulił. Nie wiedział dlaczego, ale raczej czuł się, jak gdyby witał swojego męża po powrocie z wojny. Był po prostu szczęśliwy, że może go zobaczyć i w tym momencie nie liczyło się nic więcej niż to, że miał go w swoich ramionach. Nie interesowało go nawet to, że chłopak pokazał swoją bipolarność, bo w końcu wczoraj zachowywał się całkiem inaczej. Chciał jedynie móc spędzić tak resztę swojego życia, czując jego delikatny zapach, móc napawać się każdym dotykiem i po prostu jego obecnością.

W końcu oderwali się od siebie, uśmiechając się lekko. I tak jednak stali bardzo blisko siebie, a Louis miał wrażenie, że to dlatego, że bali się, że któryś z nich znowu odejdzie.

– Powinieneś się spytać, co tu robię – podpowiedział mu po raz kolejny Harry.

– Mieszkasz tutaj – odparł Tomlinson, jednak zajrzał za mężczyznę, żeby przyjrzeć się, co jest w piekarniku. Z łatwością to rozpoznał i rozpromienił się jeszcze bardziej. – I robisz chleb bananowy.

– Tak, ale Louis, nie możesz tego tak zrobić – podjął wątek. – Nie możemy udawać, że wszystko jest dobrze, bo obaj wiemy, że tak nie jest. Po prostu trochę się uspokoiłem, nie spałem prawie całą noc, żeby to wszystko przemyśleć i nie chciałem, żebyśmy rozmawiali z nieprzyjemnej atmosferze albo od razu się pokłócili. Chciałem zjeść z tobą spokojnie śniadanie, wypić kawę i podyskutować, co dalej. No i oczywiście przepraszam, że tak niezapowiedzianie przyszedłem, ale chciałem ci zrobić niespodziankę, a wiedziałem, że lubisz długo spać.

Louis w tej chwili zrozumiał, że Harry nic nie wie o tym, gdzie mężczyzna spędził noc. Nagle poczuł ogromne wyrzuty sumienia, bo podczas gdy Styles zastanawiał się nad ich przyszłością, on prawie ją przekreślił, całując się z Kate, z tyłu głowy mając myśl, że w każdej chwili mogłoby dojść do czegoś więcej. Tomlinson był pewien, że tak naprawdę dzielił ich krok od znacznie poważniejszych rzeczy, a to już nie mogłoby być tak zbagatelizowane. Poza tym, szatyn całował się już z Zaynem po tym, jak poznał Harry'ego i zaczęli już trochę ze sobą kręcić, ale tamto wydawało się całkowicie inne. Mimo że wcześniej uprawiał seks z przyjacielem, to ich ostatni pocałunek było nieco niezręczny i Louis nie czuł niczego szczególnego. Zaś przy Kate miał wrażenie, że się rozpływa, chciał ją dotknąć i po prostu napawać się jej obecnością.

Teraz jednak czuł się jak kompletny dupek, bo z każdym oddechem Harry'ego zapominał o tej fascynacji kobietą. Dziękował w duchu, że nic się nie stało między nimi, bo teraz musiałby odkręcać z nią to wszystko. Przebywając z nią, nie chodziło konkretnie o samą Kate. W tamtym momencie była jedyną osobą na świecie, która go rozumiała, oboje byli zranieni i potrzebowali tego drugiego człowieka. Poza tym, przekonali się o tym, jak noc działa na każdego; ludzie otwierają przed sobą dusze i umysły, a ciało wydaje im się dobrym podsumowaniem. Jednak o tym, czy rozwiązanie było pozytywne czy nie, przekonujemy się dopiero rano, jak gdyby w świetle dnia nasze demony uciekały i dopiero wtedy jesteśmy w stanie coś obiektywnie ocenić. I Louis właśnie teraz dokonał takiej oceny. Gdy patrzył na Harry'ego wiedział, że to jest właśnie to, czego pragnie to końca życia. Poranki z mężczyzną, zapach chleba bananowego i parzonej kawy, które teraz uznawał za zwyczajną definicję szczęścia.

– Pomóc ci w czymś? – upewnił się Tomlinson, ale brunet tylko zaprzeczył ruchem głowy, więc ten postanowił zająć się jednak talerzami, po czym usiadł przy stole. Niedługo później doszedł do niego Harry, kładąc przed nimi świeżo upieczony chleb bananowy, z którego przez to jak był gorący, leciała cienka stróżka pary. – Powinienem zacząć?

– Jeśli chcesz.

– Dobrze. Więc – podjął niepewnie wątek. – Chciałbym ci na początku wyjaśnić, dlaczego zaatakowałem Chrisa. Szczerze mówiąc, teraz to do mnie nie dociera, w ogóle fakt, że mogłem tak pochopnie postąpić i uwierzyć w... ale od początku.

Louis opowiedział Harry'emu całe kilka dni ze swojej perspektywy, począwszy od imprezy, kończąc na tym poranku. Oczywiście ominął różne fakty, głównie tych o Kate, żeby nie tworzyć pewnych niepewności. Nie można jednak powiedzieć, że go okłamał; po prostu uprościł parę rzeczy, nie rozdrabniając się na to, kto go odwiedzał czy kompletnie nie wspominając, gdzie spędził ten noc. Czuł, że to nieodpowiednie, bo powinien był mówić wszystko, ale za bardzo się bał, że zostanie to źle odebrane.

– Dlatego właśnie chciałem cię przeprosić za to wszystko, co odwaliłem – kończył monolog Louis. – I to nie tylko za imprezę. Przepraszam cię też za to, jak traktowałem cię przez ten cały czas. Powinienem był powiedzieć ci to już dawno, ja...

– Czekaj chwilę – przerwał mu Styles, kładąc jego dłoń na swoją. – Zanim przejdziemy do wyznań chciałbym, żebyś znał jeszcze moją historię.

– Myślisz, że ona coś zmieni?

– Nie wiem – przyznał. – Ale i tak musisz ją poznać. Przejdziemy na huśtawkę?

Louis zgodził się i zostawiwszy talerze, wstali do stołu. Wzięli jednak swoje kubki z kawą i usiedli razem w ogrodzie. Tomlinson nagle poczuł się przypływ nostalgii, bo w tym samym miejscu siedzieli, kiedy to Harry kazał mu dotknąć swojej klatkipiersiowej, żeby mógł wyczuć dwa serca. Cały ten ogród był przepełniony wspomnieniami, pierwsze ich spotkanie, pierwsze wyjawienie sekretów, pierwszy pocałunek. Zrozumiał, dlaczego brunet go tutaj wziął; to miejsce wywoływało u nich uczucia, które nawet trudno było wyjaśnić, ale obaj wiedzieli, że właśnie tu powinni porozmawiać i zastanowić się, co dalej. Tym bardziej, że ogród był tak przyjemnie cichy i spokojny, delikatne słoneczne światło padało na trawę, chociaż sama ławka znajdowała się w cieniu, dzięki czemu nie było im za gorąco.

– Zamieniam się w słuch, Styles – powiedział, poruszając lekko brwiami, co wywołało lekki rumieniec u chłopaka. Louis doszedł do wniosku, że naprawdę mocno za tym tęsknił.

– Nie wiem w sumie, co ci mogę powiedzieć o imprezie, bo chyba już wiesz, że wszystko źle odebrałeś – zaczął, spoglądając na swoje palce. – Mnie i Chrisa nie łączyło nic w takim sensie jak myślałeś. Po prostu zaczęliśmy rozmawiać o obrazie i...

– Chris też jest... – wtrącił się Louis, bo to wydawałoby się całkiem logiczne. Harry jednak pokręcił głową.

– Nie, jest człowiekiem. Sprawdzałem jego serce i właśnie na tym nas przyłapałeś – uściślił brunet. – Ale ma pewien związek z całą sprawą, bo jego była żona, Gwyneth Paltrow, jest w połowie Spocarianką. Dlatego Chris chciał kupić ten obraz, raczej ze względu na sentyment, bo pamiętał, jak kiedyś mu o tym opowiadała.

– Czekaj, ty mu powiedziałeś o sobie? – zdziwił się.

– Nie, w żadnym wypadku – zaprzeczył szybko. – Nie jestem głupi. Sam to zauważył, bo...

– Bo co? – dopytał się Tomlinson, chcąc zabrzmieć łagodnie i jak najbardziej obniżyć oskarżycielski ton. Harry jednak milczał jeszcze kilka sekund.

– Bo moje serca bardzo mocno przy tobie biją i trudno to przeoczyć, jeśli wie się o tej cesze – odparł nieco zawstydzony, ale Louis uśmiechnął się tylko z zadowoleniem. – W każdym razie, zgodził mi się pomóc i będzie obserwował swoją żonę. Nie zdradziłem mu oczywiście wszystkiego, ale wspomniałem, że Ziemia jest w niebezpieczeństwie i kto jej zagraża.

– I od tak ci uwierzył?

– Dlaczego miałoby być inaczej? – nie rozumiał Styles. – Żył z Gwyneth dwanaście lat i wiedział naprawdę dużo o Spocarianinach, poza tym znał nawet historię Davida. Nie wie oczywiście, kim jest Ziggy, ale to nie zmienia faktu, że zdaje sobie sprawę, czego można się po nich spodziewać.

Louis kiwnął głową, ale bardziej skupił się na tym, że Chris i Gwyneth to kolejna para, pochodząca z innych planet, która się rozstała. Tak jak powiedziała im kiedyś Kate, takie związki rzadko przetrwają do końca i teraz dostał kolejny dowód. Miał wrażenie, że Harry domyślał się, o czym ten myśli, bo uśmiechnął się krzepiąco.

–Kontynuuj, skarbie – poprosił Tomlinson.

– Chyba mogę ominąć to, co się działo później, bo wiem, że Kate ci to opowiedziała...

– Tak – potwierdził. – Ale nie powiedziała mi, gdzie byłeś przez te dwa tygodnie.

– Nie mogła tego zrobić, bo sama nie wiedziała – powiadomił go Harry. – Jednie wiedział Niall, ale to dlatego, ze był ze mną.

– Pojechałeś z nim do Nowego Jorku? Przecież on tam... – zaczął, ale zaraz sobie coś przypomniał. – Ty też nagrywałeś, prawda?

– Jedną piosenkę jedynie – oznajmił. – Ale pisałem naprawdę dużo i skończyłem album. Muszę jeszcze dogadać kilka rzeczy z Kate i możemy zacząć promocje.

– Żartujesz! – wykrzyknął Louis i nie starając się już trzymać w ryzach swoich emocji, podszedł do niego, żeby go przytulić. Harry zachichotał cicho na ten gest. – Jestem taki dumny! Masz już pomysł na tytuł?

– Mam, ale nie chcę na razie mówić – uznał, gdy obaj już usiedli na miejsce. – Podpowiem tylko, że trzyma go blisko serca. Albo i serc.

– Niech ci będzie, Panie Tajemniczy – mruknął Tomlinson, biorąc łyk kawy, o której dopiero teraz sobie przypomniał.

– Wracając do tematu, od czasu pobytu w Nowym Jorku uświadomiłem sobie dużo rzeczy – podsumował Harry. – Nie chcę się teraz rozwodzić nad tym wszystkim, ale po prostu zrozumiałem, że jedyne czego chce w życiu to ty. I okropnie mnie bolało, że nie mogę cię mieć, dlatego zdecydowałem, że powinienem się do ciebie odciąć, bo tak byłoby łatwiej. Ale cholernie nie potrafię, bo i tak gdziekolwiek jestem to ty prowadzisz mnie do domu.

– Harry – westchnął Louis, biorąc jego dłoń, żeby pocałować jej wierzch. – Nie chcę, żebyś się ode mnie odcinał. Twój dom jest tutaj i nawet jak wyjedziesz to ja zawsze będę tutaj na ciebie czekał. Dlatego, że cię kocham.

To był moment, który zmienił wszystko. Tomlinson nawet nie miał pojęcia, że właśnie teraz to powie. Prawdę mówiąc, nie przemyślał tego i był chyba nawet bardziej zdziwiony od Harry'ego gdy to do niego dotarło. Zastanawiał się, czy aby nie lepiej by było, gdyby dodał coś, co sprawi, że wyznanie będzie bardziej platoniczne. Jednak nie chciał tego robić, nie chciał tworzyć żadnych nieścisłości między nimi, nawet jeśli Harry teraz miałby mu powiedzieć, że wcale nie czuje tego samego to wolał być szczery.

– Nie kocham cię – odezwał się brunet, sprawiając, że serce Louisa zostało połamane na tysiące kawałeczków. Nie spodziewał się, że to aż tak zaboli. Wiele razy słyszał od różnych znajomych o rozpadach ich związków, byciu zakochanym w kimś, kto tego nie odwzajemnia, ale nie miał pojęcia, że to może być aż tak okropne.

– Nie potrzebnie to... – zaczął Tomlinson, chcąc jakoś załagodzić sytuacje, żeby nie sprawić, że będzie między nimi niezręcznie.

– Tyle że cię kocham – dodał Harry, kompletnie nie zwracając uwagi na wtrącenie Louisa. Ujął jego dłonie w swoje i głęboko spojrzał mu w oczy.  – Uwięziony między kochaniem i niekochaniem. I czekam na ciebie i nie czekam, z sercem z lodu w płomieniach.

Dopiero teraz tak naprawdę zrozumiał, że Styles recytuje poemat i zaśmiał się cicho, nie mogąc uwierzyć, że ten tak z nim pogrywał. Nie mógł jednak być zły, bo w końcu nareszcie wyznali swoje uczucia i do tego wszystko poszło po jego myśli. Dlatego nie mógł już dłużej wytrzymać i zbliżył się do Harry'ego, żeby go pocałować. Zrobił to delikatnie, po poruszali swoimi ustami naprzeciw siebie, jak gdyby robili to każdego poranka, leniwie dotykając swoich ciał. I oczywiście, Louis najchętniej by się teraz na niego rzucił, ale jednocześnie chciał po prostu jak najdłużej mieć go przy sobie. Niemożliwie tęsknił za tym wszystkim, za smakiem jego ust, dotykiem, zapachem, po prostu jego obecnością i taki zwykły pocałunek w zupełności wystarczył mu do szczęścia.

Obaj doskonale wiedzieli, że nie potrafią bez siebie żyć i musieli się pogodzić, ale jednocześnie wydawało się, że potrzebowali tej przerwy. W końcu od kilku miesięcy przebywają ze sobą cały czas, może i myśleli, że są już dla siebie pewnikami, a ta kłótnia, chociaż pokazała im, że tak nie jest jeszcze bardziej ich do siebie zbliżyła. Louis jednak miał nadzieję, że od teraz naprawdę będą mogli spędzać tak każdy poranek, całując się o poranku, a wszelkie niedopowiedziane rzeczy nigdy nie wyjdą na jaw.

*****
Hejka kochani! W tym rozdziale przywitały was rożne niespodzianki, zarówno dobre jak i zle, ale heeej, H&L znów ze sobą!

Co tam u was? Ja mam dzisiaj mnóstwo rzeczy do zrobienia, jak zawsze wlasciwie, ale licze ze wy wypoczniecie!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro