20. Someone To Stay

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Louis był jeszcze na granicy snu, gdy poczuł, że coś po nim chodzi. Nie miał jednak ochoty się budzić i otwierać oczu, bo trzymał w ramionach Harry'ego. Czuł ciepło jego nagiego ciała i przepiękny zapach, bo nos miał tuż przy szyi mężczyzny. Jedną ręką oplatał tułów, nie mogąc się nacieszyć, jak cudownie jest być tak przytulonym do Stylesa. Ten jednak poruszył się gwałtownie i próbował się przekręcić, mówiąc cicho jego imię.

– Leż jeszcze skarbie – poprosił Tomlinson, całując jego kark. Nie spali długo, była to raczej krótka drzemka, a szatyn zdecydowanie chciałby jeszcze trochę poleżeć.

– Louis – jęknął, jednak ułatwił mu dostęp, odgarniając włosy. – Naprawdę z chęcią możemy wrócić do rzeczy, ale powiesz mi najpierw, dlaczego chodzi po mnie kot?

– Och – westchnął Louis, wysysając malinkę na jego karku. – Wziąłem kota od sąsiadki Kate. To miała być niespodzianka, ale...

– O rany! – wykrzyknął zadowolony Harry, podnosząc się do pozycji siedzącej, żeby przyjrzeć się kotu z bliska. – Myślałem, że mam jakieś zwidy przez intensywność orgazmu, ale wow. Mamy kota.

– Mamy kota – potwierdził Louis, również siadając, żeby wziąć rozkojarzone zwierzątko na ręce. – Musimy go jeszcze jakoś nazwać.

Kotek zamiauczał, wyrywając się z uścisku Tomlinsona, żeby pochodzić z zaciekawieniem po pościeli. Mężczyzna jednak zerkał na Stylesa, nie mogąc się nacieszyć tym uroczym widokiem, kiedy to ten wpatrywał się w zwierzę, jakby nie dowierzając, że rzeczywiście było ono na jego łóżku. W końcu jednak odważył się na dotknięcie jego miękkiego futerka. Kot najpierw wygiął swój grzbiet w dół, odsuwając się do dotyku, ale następnie pozwolił Harry'emu się głaskać. Nawet położył się w jednym miejscu, żeby odwrócić się na plecy, wystawiając swój biały brzuch. Brunet uśmiechał się radośnie, w bardzo delikatny sposób dotykając go. Nagle spojrzał na Louisa, nie zdejmując dłoni ze zwierzęcia.

– Dlaczego mamy kota? – spytał głupkowato.

– Bo chciałeś kota – odparł Louis w podobnym stylu.

– Tak, ale – podjął niepewnie wątek. – Nic nie mówiłem o tym. A co ważniejsze, ty nie chciałeś kota.

– Skarbie – wtrącił się Tomlinson, uśmiechając się lekko. – Chciałem ci zrobić niespodziankę, bo wiem, że od zawsze chciałeś jakieś zwierzątko i nie musiałeś mi tego mówić. Po prostu pomyślałem, że...

Nie dokończył, bo Harry rzucił się mu na szyję, przytulając go mocno. On zaś złapał go w pasie, z lubością dotykając miękkiej skóry jego pleców. Brunet zaśmiał się mu do ucha ze szczęścia, przy okazji praktycznie się na nim kładąc. Louis przez chwilę próbował się utrzymać w pozycji siedzącej, ale w końcu zrezygnował i położył się. Styles jak gdyby tylko na to czekał, bo od razu na nim usiadł, całując go w usta z ogromnym entuzjazmem. Trwało to zaledwie kilkanaście sekund, zanim się odsunął, patrząc na niego z zadowoleniem. Tomlinson założył za ucho kosmyk włosów chłopaka, który opadał mu na twarz.

– Czyli się cieszysz? – upewnił się szatyn, a drugi mężczyzna pokiwał energicznie głową.

– Oczywiście, że tak – powiedział, ciesząc się jak małe dziecko. – Nawet nie wiem, jak ci podziękować.

– Harry, nie zachowuj się jakbym zrobił nie wiadomo co – upomniał go Louis żartobliwym tonem. – Ty tylko kot, poza tym, dobrze wiemy, że to w większości ty będziesz się nim zajmował, bo ja pewnie zapomnę go nakarmić.

– Nie rozumiesz, Lou – odezwał się. – Na Spocarii nie mamy zwierząt, dlatego ja zawsze chciałem mieć jakieś, bo to takie... ludzkie. Odkąd pamiętam podziwiałem was za to, że przyjmujecie do siebie jakieś małe stworzenia innego gatunku, tak naprawdę tylko po to, żeby im zapewnić dobry dom i w zamian czasami się z nimi pobawić. I teraz, kiedy mamy kogoś takiego w naszym domu – kontynuował, głową wskazując na kota. Louis jednak był bardziej zachwyconym zaimkiem, jakim posłużył się chłopak. Wyraz nasz był dla niego spełnieniem marze, tym bardziej, że określał tak dom. – Zaczynam czuć się praktycznie jak człowiek. Jakbym należał do Ziemi.

– Należysz – stwierdził pewnie, opuszkami palców dotykając dołu jego pleców. – I jesteś bardziej ludzki od większości ludzi, jakich znam. A do tego jesteś w tak cudowny sposób nie z naszego świata i to połączenie sprawia, że tak bardzo cieszę się, że żyjesz tutaj. Że żyjesz ze mną.

– Kocham cię – wyszeptał Harry, jak gdyby mówił jakąś tajemnicę. I zdecydowanie nie powiedział to w taki zwyczajny sposób, jakby to była najzwyklejsza rzecz w świecie. W uszach Louisa to brzmiało raczej jak jakaś mantra, bo to nie były zwykłe słowa. Powiedzieli je sobie wcześniej zaledwie raz i oboje traktowali to bardzo poważnie.

– Też cię kocham – odpowiedział z uśmiechem, którego nie mógł powstrzymać. Podniósł się, żeby pocałować chłopaka krótko w usta, po czym znów położył się na poduszki, obserwując, jak pięknie wyglądał tak na nim siedząc. Kochał każdy skrawek jego ciała, nie mógł się napatrzeć na wyraz jego twarzy czy sposób w jaki klatka piersiowa unosiła się i opadała pod wpływem szybkiego dość oddechu. – Naprawdę bardzo cię kocham.

– Nawet nie wiesz, jak się cieszę – przyznał, przekręcając się na bok, żeby się położyć. – I tak, jak uwielbiam z tobą tak leżeć, to myślę, że powinniśmy zrobić jakieś zakupy. Nasz kot nie może tak długo głodować.

– Rany, już czuję, jak go utuczysz – przewrócił oczami Tomlinson, rysując palcem po nagim ramieniu Harry'ego. – A poza tym, nie masz się, o co martwić. Zrobiłem wcześniej zakupy i kupiłem wszystkie niezbędne rzeczy.

– Masz słodkie ubranka dla kotków? – spytał z powagą.

– Niezbędne rzeczy – powtórzył.

– Uważasz, że ubranka dla kotków nie są niezbędne? – z teatralnym oburzeniem odezwał się Harry. – Jak mogłem zakochać się w kimś, o takich poglądach? Jestem sobą zażenowany. Nie wierzę, że...

Tym razem to on nie skończył zdania, bo Louis wpił się w jego usta, w ten sposób mu je zamykając. Ten zareagował od razu, poruszając swoimi pełnymi wargami naprzeciw jego. Leżeli na boku, więc pozycja była trochę niewygodna, dlatego Tomlinson przekręcił się tak, żeby górować nad mężczyzną. Teraz, kiedy nareszcie mogli sobie pozwolić na całowanie się wszędzie i o każdej porze, bez żadnego strachu, że któryś z nich to odrzuci, szatyn nie miał pojęcia, jak mógł bez tego żyć. Przecież pocałunki z Harrym to spełnienie marzeń, chciał do teraz codziennie rano budzić się w ten sposób i tak też kończyć swój dzień.

– Dobrze, kupimy ubranka dla kotka – zgodził się Louis, odrywając się o niego.

– Dla Ziggy'ego – poprawił go, a Tomlinson uśmiechnął się niepewnie. – Na cześć mojego pierwszego ziemskiego imienia.

– Ziggy Stardust – powtórzył, głaszcząc przy okazji kota, który przysypiał z boku ich łóżka. – Podoba mi się. To co, oprowadzimy Ziggy'ego po nowym domu?

– Ale najpierw drzemka – zdecydował Harry i nie czekając na żadną zgodę, położył się na piersi drugiego mężczyzny.

Po krótkiej drzemce, przez resztę dnia zajmowali się wspólnie Ziggym, oprowadzając go po każdym z pokojów, a później decydując, gdzie położyć jego rzeczy. Harry uznał, że muszą go nauczyć, żeby od początku spał w ich łóżku, więc nawet nie chciał nigdzie kłaść jego posłania. Louis nie miał zamiaru się kłócić, bo po prostu cieszył się, że mężczyzna jest tak bardzo szczęśliwy z powodu ich nowego domownika.

Kotek zaś praktycznie od razu się u nich zadomowił. Z zaciekawieniem zaglądał w różne kąty, próbował wskakiwać na szafki czy wspinać się po schodach, co sprawiało mu małą trudność, ponieważ był jeszcze naprawdę malutki i poszczególne stopnie były dla niego za wysokie. Louis był już gotowy mu pomóc, ale Harry kazał zostawić zwierzątku, uznając, że samo się nauczy. Tak rzeczywiście było, po pewnym czasie w końcu kotek poradził sobie i bez problemu mógł wchodzić na górę.

Cały dzień był jednak niesamowicie rodzinny. I nie chodziło tutaj nawet o ich nowego towarzysza, Ziggy być może dość mocno się do tego przyczynił, ale Louis zwracał większą uwagę na fakt, że Harry zaczął go inaczej traktować. Odniósł już takie wrażenie wczoraj po ich pocałunku, ale w tym momencie był pewien, że już nie ma między nimi żadnych murów. Jak gdyby wraz z tym dotykiem, z tą całą obietnicą, brunet otworzył się przed nim całkowicie. Tomlinson czuł się z tym faktem kompletnie swobodnie, dość szybo przestał był zestresowany, kiedy to Harry przytulał go czy cmokał w policzek, chociaż te charakterystyczne motylki w brzuchu podczas takich gestów prawdopodobnie zostaną z nim na zawsze. Odczuwał je nawet też, gdy leżeli wspólnie na kanapie, a Styles położył głowę na jego ramieniu, bawiąc się rąbkiem koszulki. On zaś oplótł go ramieniem, nie zastanawiając się już czy może lub czy to jest odpowiednie, bo po prostu przeszedł już ten etap niepewności. Teraz wiedział, że mógłby powiedzieć czy zrobić naprawdę dużo, a nie zostałby odepchnięty.

– Mamy jakieś plany na dzisiaj? – spytał Harry, unosząc nieco głowę w jego stronę. Louis odruchowo chciał powiedzieć, że nie, ale zaraz sobie przypomniał, że tka właściwie są już umówieni.

– Chyba Kate miała do nas przyjść – odparł. – Wiesz, teraz jak nie ma Nialla, to dużo siedzi sama i...

– Lou, nie musisz w żaden sposób mi tego tłumaczyć – przerwał mu. – Przecież Kate to nasza wspólna przyjaciółka, ja też chcę się z nią spotykać i jej pomagać.

– Wiem, po prostu myślałem, że może miałeś coś innego w planach – wzruszył ramionami.

– Coś w czym Kate by mi przeszkodziła? – zapytał, a jego ton głosy ze zwyczajnego szybko przemienił się w bardziej kokieteryjny. Louis nie miał innego wyjścia; podjął jego grę.

– No tak, może chciałbyś, żebym przygotował ci odprężającą kąpiel z bąbelkami i został, żeby czytać ci wiersze – mówił Tomlinson. – Albo może wolałbyś mieć chwilę dla siebie w naszym łóżku, bo w końcu byłeś bardzo grzeczny i należy ci się jakaś nagroda.

– Och tak, moglibyśmy to też robić razem – zaproponował Harry, a jego ręka powędrowała na klatkę piersiową Louisa. – Albo może myślałeś o wspólnej kąpieli?

– W jacuzzi czy wannie?

– Obojętnie – stwierdził, uśmiechając się lekko. Podniósł się, żeby znaleźć się teraz naprzeciwko drugiego mężczyzny. Postukał placami w ramię szatyna, w teatralny sposób, udając smutek. – Ale co z naszą przyjaciółką? Nie możemy jej zostawić samej.

– Ona nigdy nie jest sama – uznał Louis żartobliwie. – Gdy jest samotna, wraca do domu, do swojego kaktusa.

– Gdy jest samotna, wraca do domu, do kaktusa – powtórzył Harry, patrząc w przestrzeń, po czym gwałtownie zmierzył Tomlinsona wzorkiem. – Fajnie to brzmi.

Przez chwilę nic nie odpowiedział, nie rozumiejąc za bardzo, o czym tak myślał chłopak. Postanowił to jednak zostawić, bo pewnie i tak by go jakoś zbył.

– W każdym razie, tak jak bardzo chciałbym z tobą przeleżeć resztę dnia, to myślę, że warto się spotkać z Cat – odezwał się szatyn, a Harry pokiwał głową.

– A nie myślałeś, żeby zaprosić też resztę? – zaproponował. – Od tamtej imprezy nie widzieliśmy się w szóstkę.

– Nie wiemy nawet, czy są w LA, raczej nie damy rady na dzisiaj zebrać tutaj wszystkich – ocenił Louis, a Harry przewrócił oczami.

– Wiem, głupku. Chodziło mi tak ogólnie, może w tym tygodniu? – uznał. – Naprawdę dawno się nie widzieliśmy. Ja mógłbym ugotować coś dobrego, zjedlibyśmy razem, porozmawiali. Może Niall i Kate by się jakoś pogodzili?

– Wierzysz w to? – powątpiewał Louis.

– Oni wcale nie są jakoś mocno pokłóceni, jeśli mam być szczery – stwierdził Styles. – Po prostu nie wyjaśnili sobie wszystkiego i myślę, że jak trochę wypiją to włączy im się klejenie się do siebie, wtedy my pomożemy im się pogodzić i paczka znowu w komplecie. Poza tym, jestem pewien, że Niall bardzo ją kocha i wystarczy jej jedno słowo, a bez problemu do niej wróci, bo nie jest przywiązany do... – przerwał, zaraz zaczynajac kolejny temat. – Nie jestem pewien, jak z Kate, bo ona wydaje się być bardziej obojętna w tej kwestii.

– Gwarantuje ci, że też go kocha. Inaczej nie dzwoniłaby do mnie spłakana w środku nocy, bo zerwali – powiadomił go. – Teraz udaje, że wcale jej tak nie zależy. Jest taką aktorką.

– Jest taką aktorką – powtórzył Harry, znów spoglądając gdzieś przed siebie. Otrząsnął się jednak szybko i znów popatrzył na Louisa. – W każdym razie, zajmę się tym. Zaproszę wszystkich, a ty umów się z Kate na dzisiaj, dobrze?

– Już się robi – zgodził się.

Kate postanowiła przyjść do nich dużo wcześniej niż się spodziewali, ale na szczęście zdążyli zrobić coś do jedzenia. Harry uznał, że pójdą na łatwiznę i przygotują spaghetti, ale to w wykonaniu chłopaka nie było czymś zwyczajnym. Louisowi ta potrawa kojarzyła się z tym, jak tańczyli razem do piosenek Elvisa. Dlatego i tym razem nie omieszkał się włączyć muzykę. Wydawało mu się to odpowiednie, bo liczył, że Harry też jakoś zacznie wspominać tamtą sytuację.

I will spend my whole life through, loving you, loving you.

Styles był zajęty robieniem sosu, kiedy to usłyszał pierwsze dźwięki piosenki, którą parę miesięcy temu to on włączył. Odwrócił się jednak gwałtownie, spoglądając na szatyna, który tanecznym krokiem się do niego zbliżał. Uśmiechnął się, wystawiając dłonie, żeby Harry je chwycił, od razu rozumiejąc aluzję. Powoli poruszali się w rytm muzyki, jak gdyby to nie było czymś nadzwyczajnym.

Winter, summer, spring-time, too, loving you, loving you.

Louis parsknął śmiechem, bo nie spodziewał się, że ta piosenka aż tak będzie pasować do jego sytuacji. Rzeczywiście, jak na razie przeżył już zimę, wiosnę, a teraz lato, będąc zakochanym w brunecie. I nie wydawało się, że szybko się to zmieni; wręcz przeciwnie, podejrzewał, że będzie to trwało zdecydowanie więcej. Był przekonany, że nie odkocha się tak łatwo, nawet jeśli bardzo by chciał.

Makes no difference where I go or what I do.

You know that I'll always be loving you.

Obrócił Harry'ego tak, że chłopak był tyłem do niego. Dzięki temu miał ułatwiony dostęp do jego szyi, którą pocałował, delikatnie poruszając wargami. Ten wciąż poruszał się delikatnie w rytm muzyki, która jednak była zaledwie dodatkiem, bo bardziej liczyło się to, że są blisko siebie.

If I'm seen with someone new,
don't be blue, don't be blue.

I'll be faithful I'll be true;
always true, true to you.

Styles sam się odwrócił, żeby pocałować Louisa. Ten od razu odwzajemnił to, jednocześnie posuwając się do przodu, żeby brunet zrobił kilka kroków w tył, tym samym znajdując się przy blacie kuchennym. Tomlinson oparł go o niego, żeby zapewnić sobie pełną kontrolę nad jego ciałem i ruchami, napawając się tą chwilą. Wiedział, że nie będą całować się zbyt długo, bo muszą pilnować gotujących się potraw, ale te kilkadziesiąt sekund w zupełności mu wystarczyło. Wiedział, że to i tak pewnie nie będzie ich ostatni pocałunek dzisiaj.

There is only one for me, and you know who.

You know that I'll always be loving you.

– Przepraszam was chłopcy, że dzisiaj jestem taka nie do życia – odezwała się Kate, siedząc nad półmiskiem spaghetti, którego prawie nie ruszyła. Ziggy chodził między jej nogami, ale ona nie zwracała na niego szczególnej uwagi. Wydawało się, że wszystko było dla niej obojętne. – Źle się jakoś czuję.

– Wiesz, że nie musiałaś do nas na siłę przychodzić – zapewnił ją Louis. – Jak chcesz to możesz się położyć na górze.

– Nie mam nastroju na siedzenie samej w domu, a jednocześnie czuję, że nie jestem zbyt dobrą towarzyszką. I do tego nawet nie chcę mi się jakoś specjalnie pracować. Najchętniej przeleżałabym cały dzień w łóżku, jedząc niezdrowe rzeczy – wyjaśniła. – Naprawdę nie wiem, co mi jest.

– Brzmi jak chandra po rozstaniu – podpowiedział Harry. – Na szczęście mam świetny pomysł, jak sobie z tym poradzić...

– Harry, nie mam żadnej chandry z powodu rozstania, nie jestem dramatyzującą nastolatką – prychnęła, ale mężczyzna wstał już od stołu, zostawiając pozostałą dwójkę przy stole. – Świetnie. Zaraz wróci z jakimś artykułem z Cosmopolitanu.

– Rany, dostałaś ten okres, prawda? – zażartował Louis, a ta zmierzyła go zabójczym wzrokiem. – Przepraszam.

– Ale wy dzisiaj pogodni, idźcie się zabić – wycedziła, a przyjaciel uśmiechnął się do niej przyjaźnie. – Tak, pokazuj te śliczne ząbki, ciekawe czy tak ślicznie będą wyglądać na podłodze.

– Oj, skarbie, jak ja cię kocham – powiedział jej Tomlinson. – To naprawdę musi być miłość, skoro ty tak się zachowujesz wobec mnie, a ja i tak cię kocham i cieszę się, że jesteś tutaj z nami.

Wykrzywiła twarz w grymasie, jednak nic nie powiedziała. W tym czasie zdążył zbiec po schodach Harry, za zadowoleniem pokazując jej tubkę z maską do twarzy.
Zaprezentował ją, a gdy zobaczył, że Kate wcale się do niego nie uśmiechnęła, wyjaśnił:

– To maska do twarzy.

– Nie jestem ślepa, Styles – odparła. – Ale nie wiem, po co ci ona.

– Bo zrobimy sobie maseczki. Tak dla rozluźnienia – uznał pewnie.

– Mam na sobie makijaż – uświadomiła mu, wskazując na twarz. – Wiesz, nie mam tak cudownej cery naturalnie. I też akurat tak się złożyło, że nie urodziłam się z odbijającymi światło kościami jarzmowymi czy różowymi powiekami.

– Przecież możesz to zmyć, mam płyn do demakijażu – kontynuował Harry, po czym złapał przyjaciółkę za dłonie. Louis zdziwił się, bo nie spodziewał się, że chłopak ma coś takiej wsród swoich kosmetyków, bo widział go jedynie w delikatnej szmince. – No dalej, Cat. Zrobimy maseczki, zjemy razem coś niezdrowego, obejrzymy głupi program i do razu zrobi ci się lepiej.

Kate westchnęła, już prawie się zgadzając, po czym nagle zmarszczyła brwi, jakby na coś wpadła. Przechodziła wzorkiem z Harry'ego na Louisa, powtarzając to kilkukrotnie, po czym przewróciła oczami, po raz pierwszy tego wieczoru się uśmiechając.

– Wiedziałam, pieprzyliście się.

– Kate, dlaczego... – zaczął Tomlinson, próbując udawać oburzenie.

– Nom – równocześnie z nim odezwał się Harry, posyłając mu nieśmiały uśmiech.

– Mam pytać was o szczegóły teraz was obu równocześnie, bo jesteście moimi przyjaciółmi czy później wypytać osobno? – zagadała. – I od razu mówię, że wam nie odpuszczę. Moje życie seksualne nie żyje od prawie dwóch miesięcy.

– Nie weźmiesz nas na litość – uznał Louis.

– Śmieszne – prychnęła, po czym odwróciła się w stronę bruneta, biorąc od niego tubkę. – Harry, chodź ze mną do łazienki. Muszę zmyć makijaż.

– Przepraszam skarbie – wyszeptał Harry, kiedy Kate ciągnęła go za rękę po schodach.

Tomlinson jednak jedynie puścił mu oczko, po czym usiadł na kanapę, włączając telewizor, bo w oddali słyszał chichot kobiety, a wolał uniknąć podsłuchania szczegółów rozmowy. Nie miał jednak okazji zbyt długo posiedzieć tak w spokoju, bo zaraz zadzwonił telefon. Spojrzał na wyświetlacz, na którym, ku jego zdziwieniu, widniało imię Nialla. Przyjaciel dawno do niego nie dzwonił, rozmawiali zaledwie kilka razy, odkąd on i Harry wrócili z Nowego Jorku. Horan wyjaśnił, że ma zamiar jeszcze trochę pracować i nie było go w mieście, więc on nie nalegał. Jego relacja z nim zawsze wyglądała w podobny sposób; nie musieli się widzieć często, ale jak już się spotykali mówili sobie wszystko.

– Halo? – odezwał się Tomlinson.

– Cześć, jesteś zajęty? – zagadał Niall.

– Właściwie to nie – odparł. – Coś się stało?

– Nie, u mnie okej – powiedział szybko, jakby go zbywając. – Raczej chciałem się spytać czy u ciebie wszystko dobrze?

– Dlaczego miałoby nie być? – zdziwił się.

– Harry dzisiaj do mnie zadzwonił i zaprosił w piątek na kolację do was – wyjaśnił. – Nie chciał powiedzieć, czy to z jakiejś okazji, ale wiesz, to było dość dziwne.

– Dlaczego? – spytał Louis, nie rozumiejąc całej tej sytuacji. – W sensie, czemu zaproszenie na kolacje jest takie podejrzane?

– Powiem wprost – poddał się Niall. – Czy Harry jest z tobą w ciąży?

Tomlinson przez chwilę nie miał pojęcia, czy dobrze usłyszał przyjaciela. Nie było jednak wątpliwości, ten naprawdę obawiał się, że Harry zaszedł w ciążę. Dlatego właśnie szaty nie mógł się powstrzymać i parsknął śmiechem.

– Nialler, pragnę cię uświadomić, że Harry jest mężczyzną – powiedział po dłuższej przerwie, w czasie której się śmiał.

– Ale jest kosmitą!

– Wydaję mi się, że niezależnie od planety, mężczyźni nie zachodzą w ciążę – uznał, chociaż sam nie miał pojęcia, czy to prawda. – A nawet jeśli jakimś cudem byłoby inaczej, to na pewno trzeba do tego uprawiać seks. A z tego co wiem, to Harry, przynajmniej ze mną, takowych rzeczy nie robił.

– Szczerze, kamień spadł mi z serca. Nie wiem, czy jestem na to gotowy. Dzieci to jeszcze nie moja bajka – przyznał. – Czyli to będzie normalna kolacja?

– Spokojnie, obejdzie się bez ogłaszania ciąż – zapewnił go ze śmiechem.

– Całe szczęście – odetchnął z ulgą. – W takim razie, do zobaczenia!

– Cześć – pożegnał się, odkładając telefon akurat w momencie, w którym Harry i Kate weszli do salonu. Uśmiechnął się na widok ich czarnych od maseczek twarzy i włosów związanych w kucyki.

– Co cię tak śmieszy, Tomlinson? – prychnęła kobieta, jednak nie brzmiało już na jakoś szczególnie złą. – Zazdrosny, że będziemy piękni?

– Oczywiście – odparł sarkastycznie.

– Chcesz też maseczkę, skarbie? – spytał Harry, ale ten pokręcił głową. Czasami dawał się mu namówić na coś takiego, najczęściej jednak czuł się bardzo dziwnie i nie umiał wytrzymać kilku minut bez dotykania twarzy. Styles nie zamierzał go namawiać, podjął za to inny temat. – Rozmawiałeś z kimś?

– Tak, Niall zadzwonił – odpowiedział, patrząc się uważnie na Kate. Wydawało się, że kompletnie się tym nie przejęła, jednak nieco wzdrygnęła się na dźwięk jego imienia. Louis postanowił jednak kontynuować, żeby oswoić ją z myślą, że to wciąż jego przyjaciel, nieważne jakie relacje ma z nim kobieta. Kochał ją, ale nie chciał wybierać pomiędzy nimi dwoma, więc postanowił zostawić wszystko tak jak było i wciąż przyjaźnić się z obydwoma. Wolał jednak nie mówić prawdziwego powodu, dla którego zadzwonił, żeby najpierw jakoś wprowadzić Cat w temat. – Pytał się o tę kolację.

– Och, on też będzie? – spytała od niechcenia Kate, udając że nic ją to nie obchodzi.

– Nie przeszkadza ci to, prawda? – upewnił się Harry. – Wiem, że coś was łączyło, ale...

– Jestem dorosła, mój drogi – przerwała mu, uśmiechając się, chociaż wydawało się to dość wymuszone. – Nie będę histeryzować czy płakać. Było minęło, a ja wciąż jestem, jakby nie patrzeć, jego managerka.

– Nie możesz oceniać wszystkiego przez pryzmat pracy – wtrącił się Louis. – Tym bardziej, że jeśli byś mu powiedziała prawdę o sobie to wasza relacja wyglądałaby całkiem inaczej. Nie zapominaj, że to ty go tak naprawdę zraniłaś, a jednocześnie skrzywdziłaś też samą siebie.

– Wow, nie wiedziałam, że można zyskać czyjąś życiową mądrość przez penetracje tej osoby – powiedziała w typowym dla siebie stylu. – Ale jak widać, złączyliście nie tylko ciała, ale też umysły.

– Przecież mówiłem ci, że nie doszło do... – zaczął Harry, ale nie miał okazji skończyć.

– Wiem, droczę się tylko – oznajmiła Kate. – W każdym razie, zdaję sobie sprawę, że to moja wina, ale i tak obiecuję wam, że będę się zachowywać przyzwoicie. Miejcie lepiej nadzieję, że Niallowi nie zacznie odwalać. Wiecie, jaki się robi ckliwy, jak się upije.

– Teraz tak nie będzie, w końcu... – podjął wątek Styles, po czym nerwowo spojrzał się na Louisa, jak gdyby szukał ratunku. Ten jednak nie wiedział, o co chodzi, więc nie miał mu jak pomóc.

– W końcu? – pospieszyła go kobieta.

– Nie wiem, czy mogę to powiedzieć, ale pewnie i tak byś się dowiedziała – westchnął ze smutkiem. – Ale Niall spotkał się parę razy z Shelly. Wątpię, że to coś poważnego, zaledwie parę wyjść na drinka...

Kate parsknęła śmiechem, sprawiając że obaj mężczyźnie poczuli się niezręcznie i nie wiedzieli, co powiedzieć. Na szczęście ta zrobiła to za nich.

– Wow, na pewno nie był to mocny alkohol, bo ten nie miesza się za bardzo z jej intelektem, a raczej bardziej pokazuje jego brak – wycedziła, uśmiechając się złośliwie, chociaż na pewno była okropnie zła.

– Mocny alkohol zmieszany z odrobioną intelektu – wymruczał do siebie Harry.

– Bądź co bądź, mam nadzieję, że jest szczęśliwy – podsumowała Kate, ignorując wtrącenie Harry'ego. – Przecież o to właśnie mi chodziło, prawda?

Spoglądała na Louisa, a jej duże oczy wydawały się lekko wilgotne. Ten widok sprawiał, że jego serce się łamało, naprawdę nie chciał jej widzieć w takim stanie. Miał wrażenie, że zaraz on się rozpłacze, bo nie chciał, żeby jego przyjaciółka kiedykolwiek cierpiała. Nawet jeśli ona sama do tego prowadziła, to czuł się okropnie, że jakoś temu nie zaradził. Mógł się domyślić, że to się tak skończy i w razie czego jakoś w to zaingerować.

– Czy potrzebujesz przytulenia? – spytał Tomlinson, a kobieta kiwnęła głową.

– Mhm.

Wziął ją w swoje ramiona, praktycznie do razu przypominając sobie, jak robił to tamtej nocy, kiedy się pocałowali. Wtedy też ona była w podobnym stanie, może nawet nieco gorszym, ale za to u niego wszystko się ułożyło. I może dlatego tym razem, gdy dotykał jej talii i czuł delikatny kobiecy zapach, nie był obezwładniony tym magnetyzmem. Nie miał szczególnej ochoty się na nią rzucić czy zrobić cokolwiek, co przekroczyłoby granicę przyjaźni. W tej właśnie chwili zrozumiał, że z Kate łączyło go jedynie chwilowe pożądanie, słabość i tęsknota za prawdziwą miłością i bliskością drugiego człowieka, która przerodziła się w coś więcej.

Praktycznie zaraz przyłączył się do nich Harry, który też przytulił Kate, więc zmienili pozycję tak, że Louis jednocześnie oplatał ramionami obydwoje. Poczuł też, że na kanapę wskoczył kot, który otarł się o jego plecy, niespiesznie spacerując po całej sofie. To zaś wydawało się dziwnie rodzinne, ogarnęło go uczucie spokoju, jakiego nie zaznał już od bardzo dawna. Jak gdyby wszystko było dobrze i nic nie mogło ich skrzywdzić. Zapomniał na chwilę o wszelkich problemach, o misji, o wątpliwościach, o wyjeździe Stylesa. Liczyło się tylko bicie czterech serc naprzeciw jego jednego i wtedy wszystko wydawało się odpowiednie.

Louis obudził się w środku nocy, gdy poczuł, że nikogo nie przytula. Poszukał ręką ciała Harry'ego, ale natrafił tylko na pościel, która jednak była trochę jeszcze ciepła. Otworzył szybko oczy, nerwowo go szukając, a w głowie stworzył już różne, mało prawdopodobne scenariusze. Jednak zanim zaczął panikować, odwrócił się i dostrzegł, że chłopak siedzi przy biurku, z zapaloną jedynie lampką nocną. Pisał coś z przejęciem i nie oderwał się od zajęcia, nawet gdy Tomlinson westchnął. Ocucił się dopiero, gdy ten położył płasko dłonie na jego ramieniu.

– Skarbie, nie powinieneś iść spać? – spytał zatroskany, a brunet odwrócił głowę w jego stronę. – Co w ogóle robisz?

– Miałem wenę – powiadomił go. – I myślę, że jeśli skończę tę piosenkę to album będzie w całości gotowy.

– Jest aż tak dobra? – zdziwił się Louis, będąc pod dużym wrażeniem jego pewności siebie.

– Nie wiem, chodzi mi raczej o tematykę – wyjaśnił. – Bo wiesz, cały album jest jak na razie o jednej osobie, a chciałbym jakoś podziękować też Kate za to wszystko, co dla mnie zrobiła i pisze dla niej piosenkę. Albo raczej o niej.

– Wow – wydusił z siebie szatyn. – Pomóc ci jakoś?

– Już pomogłeś – uznał Harry, a drygi mężczyzna zmarszczył brwi. – Pewnie nie zdajesz sobie sprawy, ale sam mnie do tego zainspirowałeś.

– Ja? – przeraził się lekko, bo pomyślał, że chłopak w jakiś sposób dowiedział się, o jego wątpliwościach co do uczuć. Wydawało się to niemożliwe, ym bardziej, że przez cały czas się lekko uśmiechał, ale i tak wystraszył Louisa.  Jednak uspokoił się, gdy Styles podsunął mu swoje notatki. Tomlinson rozczulił się nieco, widząc to, bo dziennik idealnie pasował do mężczyzny; był w dość staroświeckim stylu, oprawiony w skórę, z kartkami o żółtawym odcieniu. Ładnym, chociaż wyraźnie pospiesznym pismem było tak napisane kilka zdań, nie złączonych jeszcze w logiczną całość, ale raczej przypominających coś w rodzaju luźnych przemyśleń, co musi się zawrzeć w  tej piosence.

– To dopiero pomysły – powiadomił go Harry. – I niektóre pochodzą od ciebie.

– Gdy jest samotna, wraca do domu, do kaktusa, w czarnej sukience, jest taką aktorką – odczytał Louis. – Utorowała sobie drogą tanią paczką papierosów, mocny alkohol zmieszany z odrobioną...

Intelektu – podpowiedział mu Styles. – Mam też pewien pomysł na refren, ale nie umiem jakoś połączyć tych fragmentów w jedną zwrotkę.

– Mogę? – spytał, wskazując na długopis. Brunet kiwnął głową i podał mu go, a mężczyzna od razy zaczął notować. Miał w głowie mnóstwo pomysłów na piosenkę o Kate, wydawało się, że idealnie wie, co chce przekazać Harry, chociaż może zrobił to w innej formie niż chłopak się tego spodziewał. Louis starał się nie przesadzić, więc troszeczkę zmienił to, co miał w głowie, żeby nie wydawało się, że łączy go coś szczególnego z kobietą. Szybko skończył, bo starał się być całkowicie spontaniczny. – Chcesz spróbować to zaśpiewać?

– Nie stworzyłem jeszcze rytmu, ale – podjął wątek, zatrzymując się, żeby przeczytać tekst. Uśmiechnął się, z zadowoleniem kiwając głową. – Podoba mi się. I chyba nawet mam pomysł.

Odchrząknął i jeszcze raz prześledził wzrokiem słowa, zanim zaczął śpiewać:

She worked her way through a cheap pack of cigarettes

Hard liquor mixed with a bit of intellect

And all the boys, they were saying they were into it

Such a pretty face, on a pretty neck

– Dobrze brzmi – pochwalił Louis, całując Stylesa w policzek. – Ale może dokończ resztę później, co? Nie chcę, żebyś się przemęczał.

– Nie mogę teraz przerwać, Lou, mam pomysł – wymamrotał, notując coś na kartce. – Ale idź spać. To będzie niespodzianka.

– Na pewno? – powątpiewał. Przesunął dłonie po jego plecach, masując je lekko. Harry wzdrygnął się, bo przez całe jego ciało przeszły ciarki, co wykorzystał Tomlinson, chcąc się z nim jeszcze bardziej podroczyć. Nachylił się, żeby złożyć na jego karku pocałunek i zauważył, że został tam jeszcze ślad malinki. Postanowił zrobić kolejną, zaraz obok, niezbyt przejmując się tym, że gdy tylko chłopak zwiąże włosy, wszyscy będą mogli to widzieć. – Jak chcesz to mogę zostać.

Wprawdzie był dość zmęczony i najchętniej położyłby się już do łóżka, ale chciał to zrobić z chłopakiem. Uwielbiał obok niego zasypiać, czuć ciepło jego ciała, móc go ciągle przytulać czy bawić siew jego włosami. Miał wrażenie, że zapewnia mu wtedy bezpieczeństwo, a tym samym to sprawiało, że o też czuł się bezpiecznie. Doskonale jednak rozumiał, że czasami wena przychodzi w dziwnych momentach i nie może myśleć o sobie, jeśli Harry ma w głowie coś szczególnego. Nie miał pojęcia, czy to, co dzisiaj napisze, nie stanie się ogromnym hitem. Bardziej jednak interesowała go reakcja Kate, gdy ta dowie się o kim jest ta piosenka. 

– Rozpraszać mnie? – spytał żartobliwym tonem. – Naprawdę chcę to dokończyć. A ty idź spać, obudzę cię, jak będę czegoś potrzebował.

– Wiesz, że to brzmi podtekstownie? – odezwał się Louis, poruszając sugestywnie brwiami.

– Miało tak brzmieć – uznał Harry. Uniósł jeszcze na chwilę głowę, żeby cmoknąć szatyna w usta. – Dobranoc, Lou.

– Dobranoc, mój kosmiczny chłopcze.

*****
Tak, dobrze myślicie, szykuje się drama, ale spokojnie, wszystko przed nami.

Miłego dnia!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro