23. Crying Lightning

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Louis zatrzymał się przy ulicy, na której mieszkała Kate. Kobieta czekała już na niego, ubrana była w spódniczkę i śliczną, letnią bluzkę w kwieciste wzory, jednak mężczyźnie w oczy rzucił się dość duży dekolt, co było u niej rzadkością, bo najczęściej nie uwydatniała tej części ciała. Nie chciał jednak wyjść na perwersa i postanowił w ogóle nie dać po sobie poznać, że zwrócił na to uwagę.

Dzisiaj mieli pojechać razem na wizytę kontrolną do ginekologa i mieli być tam sami, bo Harry był na sesji zdjęciowej i obiecał, że postara się dołączyć do nich później. Louis zaś, mimo że był nieco zdenerwowany z powodu przebywania w przychodni z kobietą sam na sam, starał się podejść do tego zwyczajnie i powtarzać sobie, że to tylko przyjacielska przysługa i nie musi się czuć jak przyszły ojciec.

– Wsiadaj, lalka – powiedział nonszalancko, otwierając okno, wystawiając łokieć za samochód i zsuwając okulary przeciwsłoneczne. Wedy dopiero Cat nie wytrzymała i parsknęła śmiechem, kręcąc głową.

– Lalka? – powtórzyła. Usiadła jednak obok niego, kładąc torebkę na tylne siedzenie i zapinając pasy, zanim odjechali. – Louis, nie jesteś amerykańskim południowcem z lat pięćdziesiątych.

– Nie zaprzątaj sobie swojej pięknej główki takimi zagwozdkami – polecił, sprawiając, że ta przewróciła oczami. – W każdym razie, czy jest coś, co powinienem wiedzieć na temat tej wizyty? Wiesz, nie chcę wyjść na jakiegoś żółtodzioba.

– Nie nazywaj mnie lalką publicznie – poradziła Cat, uśmiechając się złośliwie. – A tak serio, to raczej nie. Znaczy, skąd mam wiedzieć? To nie tak, że byłam już w ciąży, przypominam ci, że to mój pierwszy raz.

– Wow, naprawdę? – spytał sarkastycznie. – Chcesz powiedzieć, że wcześniej to była tylko nadwaga?

– Nienawidzę cię – uznała z rozbawieniem. – Zobaczymy, czy też będziesz sobie tak żartował, jak za parę miesięcy zobaczysz moje cycki.

– Będziesz nosiła jeszcze większe dekolty? – spytał, zanim przypomniał sobie, że miał udawać, że wcale tego nie zauważył.

– Miło, że zwróciłeś uwagę – uznała, zerkając na swoje piersi. – Jednak nie robię tego dla ciebie, jeśli chciałbys wiedzieć. W mojej przychodni jest jeden młody lekarz, akurat nie zajmuję się mną, ale mam nadzieję, że niedługo to się zmieni.

Puściła do niego oczko, a Louis właściwie nie wiedział, jak zareagować. W końcu w żaden sposób nie powinien wtrącać się w ten aspekt jej życia, ale jakoś nie potrafił przyjąć do siebie wiadomości, że Kate ktoś się podobał. Próbował sobie wytłumaczyć to Niallem, ale też nie chciał wspominać o mężczyźnie przy przyjaciółce, bojąc się reakcji.

– Przecież jesteś w ciąży – przypomniał jej, mając nadzieję, że to jakiś argument.

– Kobiety w ciąży też uprawiają seks, Louis – powiedziała do niego powoli, jak gdyby tłumaczyła coś małemu dziecku. – A ja nie szukam nowego tatusia dla dziecka, chcę się po prostu z nim przespać, bo jest gorący. No i dopóki jeszcze mogę, bo mój brzuch pozwala mi na różne pozycję.

Tomlinson parsknął śmiechem, a Kate spojrzała na niego pytająco.

– Wyobraziłem sobie, jakbyś miała uprawiać seks z takim wielkim brzuchem – powiadomił ją, wciąż się śmiejąc.

– Naprawdę cię nienawidzę – oznajmiła, jednak ton jej głosu mówił coś całkiem innego.

– Pani Hood? – spytała pielęgniarka, kilka minut po tym, jak weszli do poczekalni. Kate kiwnęła głową, a młoda kobieta wskazała dłonią drzwi naprzeciwko. – Doktor Hudson jest już wolna, zapraszam.

Oboje wstali, a pracownica wpuściła ich do pokoju, kompletnie nie zaskoczona obecnością Louisa w tym miejscu. Weszli razem do środka, zastając przy biurku starszą kobietę, ubraną w kitel lekarski, zajętą pisaniem czegoś. Przywitali się, a lekarka spojrzała na nich z uśmiechem.

– Dzień dobry! Muszę tylko dokończyć tutaj małą rzecz, ale pani niech już się położy i przygotuje – zlustrowała Louisa wzrokiem, wciąż z tym samym wyrazem twarzy. – Pan, jeśli chcę, może jej towarzyszyć.

– Dziękuję – odparł niepewnie i podszedł do Kate, która już ułożyła się na specjalnym łóżku w pozycji pół siedzącej, a on zaś zajął miejsce na krześle obok, jednak nie tym, przy którym znajdowała się różna aparatura, bo domyślił się, że to miejsce dla lekarza.

W środku panowała specyficzna atmosfera, która sprawiała, że Tomlinson był zestresowany. Połączenie idealnej sterylności, białych ścian i przejmującej ciszy tworzyła dziwne połączenie, do którego mężczyzna nie przywykł. Miał wrażenie, że słyszy bicie własnego serca, swój oddech, a może też i serca Kate, bo przyjaciółka wyglądała na równie zdenerwowaną jak on. Podniosła jednak kąciki ust, gdy zauważyła, że ten jej się przygląda.

– Przepraszam za zwłokę – usłyszeli nagle głos doktor Hudson, która właśnie usiadła na krześle po drugiej stronie, przeglądając kartotekę. – No tak, ostatnio był to czwarty tydzień, więc teraz będzie już szósty, prawda?

– Tak – powiedziała, a lekarka pokiwała głową, unosząc bluzkę Kate. Ta pomogła jej nieco, odkrywając cały brzuch, w który Louis wlepił wzrok. Chciał dokładnie go zapamiętać, żeby później móc obserwować, jak wraz z kolejnymi miesiącami rośnie, bo już teraz miał wrażenie, że był nieco bardzie wypukły. Tym bardziej, że nie wyglądało o na zwykłą tkankę tłuszczową, ale wiedział, że trudno mu to stwierdzić, ponieważ nie miał zbyt wielu okazji do przyglądania się tej części ciała kobiety.

Najpierw Pani Hudson zmierzyła Kate ciśnienie krwi, oznajmiając, że jest w normie, potem posmarowała specjalnym żelem skórę kobiety, po czym sięgnęła po sondę, przykładając ją do jej brzucha. Wszyscy spojrzeli na ekran, próbując zobaczyć tam zarodek.

– No to zobaczmy, jak się ma nasze dzieciątko – wymamrotała doktor, przenosząc sondę w różne miejsca, żeby znaleźć odpowiednie. – O proszę, mamy cię!

Wskazała placem, gdzie mają skupić swój wzrok, a Louisowi serce zabiło jeszcze mocniej, jak rzeczywiście zauważył specyficzny kształt. Złapał Kate za rękę, nawet nie zdając sobie z tego sprawy, dopóki ta nie ścisnęła jego dłoni. Uśmiechnął się, gdy zobaczył, że to samo robi Cat.

– Szczerze, to widzę tylko jakiejś plamy, ale wierzę pani, że to Fasolka – uznała blondynka ze śmiechem. Pani Hudson również w bardzo uroczy sposób zachichotała.

– Aktualnie, jak to nazwałaś, Fasolka, ma mniej niż dwa milimetry wielkości, a ta plama, którą widzisz to pęcherzyk ciążowy – powiadomiła ich. – Ma jakiś centymetr, ale spokojnie, rośnie nawet milimetr na dobę, więc niedługo zobaczycie go wyraźniej. No i na pewno biją mu już serduszka, ale dopiero za tydzień będziemy mogli to zaobserwować.

– Serduszka? – zdziwił się Louis, mając wrażenie, że musiał się przesłyszeć. Spojrzał gorączkowo na Kate, z nadzieją, że ta usłyszała coś innego.

– Pani Hudson wie – powiedziała jednak Cat. – Nie mogłam zataić przed nią takiej informacji, bo pomyśl sobie, jaki szok by przeżyła, jakby nagle zobaczyła dwa serca na usg.

– Och – wydusił tylko z siebie, nie widząc, co odpowiedzieć.

–  Byłoby całkiem zabawnie, pewnie myślałabym, że mam już jakieś zwidy i czas na emeryturę – uznała starsza kobieta, przygotowując zdjęcie do wydruku. – W każdym razie, przygotuj się na nudności i wymioty o każdej porze dnia, możliwe zaparcia i wyczulenie na zapach.

– Pocieszające – westchnęła Kate, wycierając brzuch i wstając na własne nogi.

– Spokojnie, potem będzie jeszcze gorzej – odparła lekarka. Nagle drzwi do pokoju się otworzyły i ktoś do nich wszedł. Nie zbliżył się jednak do nich, bo kroki ustały. – James, to ty?

– Tak, mamo, szukam... – zaczął, tym razem podchodząc w jej stronę, ale zatrzymał się, gdy zobaczył, że nie była ona sama. Mężczyzna wyglądał mniej więcej na wiek Louisa, miał przydługie ciemne włosy i biały kitel, co świadczyło, że też jest tutaj lekarzem. Tomlinson zerknął na Kate i szybko zrozumiał, że to o nim musiała mu wspominać, bo idealnie pasował do jej opisu, a poza tym, intensywnie się na siebie patrzyli. – Och, przepraszam , ja...

– Mówiłam ci już, żebyś nie wchodził bez pukania – powiedziała ze spokojem. Wzięła wydrukowane zdjęcie usg i wręczyła Tomlinsonowi. – Proszę, może się pan teraz chwalić dzidziusiem wśród kolegów. Na pewno będzie po was bardzo piękne.

– Dziękujemy – odezwał się Louis, biorąc Kate pod rękę.

– Na następną wizytę zapraszam państwa w przyszłym miesiącu – oznajmiła pani Hudson. – Ale wtedy zrobimy jeszcze cytologię, badanie palpacyjne piersi i jeszcze parę innych badań już stricte związane z płodem. A razie dziękuję i niech pani pamięta, że w razie jakichkolwiek pytań czy obiekcji jestem zawsze pod telefonem. Do widzenia!

Mieli już się pożegnać, ale nagle drugi lekarz ich zatrzymał, wciąż wzrokiem śledząc kartę Kate.

– Zaraz, zaraz – odezwał się. – Pani doktor, czy nie sądzi pani, że powinna pani zwiększyć częstotliwość wizyt? Pacjentka ma trzydzieści trzy lata, a to jej pierwsze dziecko.

– Ale jak możesz zobaczyć, jest w bardzo dobrej formie i ciąża nie jest zagrożona – powiedziała starsza kobieta, zaciskając jednak zęby ze zdenerwowania.

– Nie przeczę, sam nie dałbym jej więcej niż dwadzieścia parę lat, ale...

– Żadnych „ale"! – ucięła, po czym łagodnie zwróciła się do Louisa i Kate. – Do widzenia, moi drodzy!

Teraz dopiero się pożegnali, szybko wychodząc z pokoju, bo czuli, że jeszcze chwila i byliby świadkami kłótni, której raczej woleli nie słyszeć.

Wracali już do domu kobiety, rozmawiając na rzeczy mało związane z wizytą czy ogólnie ciążą. Wydawało się, że żaden z nich nie ma ochoty poruszać tego tematu, udając, że wcale nie wracają od ginekologa, a po prostu jadą razem samochodem. Przerwał im jedynie dźwięk telefonu Louisa, sygnalizujący, że ten dostał wiadomość.

– Sprawdzisz co to? – poprosił Kate, która sięgnął do przedniej kieszeni jego spodni.

– To Harry – powiadomiła go, po czym odczytała na głos. – „Przepraszam, ale utknąłem jeszcze na planie, wrócę raczej późno. Ucałuj ode mnie Kate i mam nadzieję, że wszystko mi później opowiecie".

– Bez emoji? – spytał.

– Wysłał dwa iksy – odparła. – Co powinnam odpisać?

– Jasne skarbie, powodzenia? – powiedział, ale brzmiało to bardziej jak pytanie. Kate kiwnęła głową, z dużą szybkością, stukając palcami po telefonie.

– Dodałam jeszcze buziaka – oznajmiła, wkładając mu telefon do kieszeni.

– Weź sobie jeszcze jednego od Harry'ego – zażartował, stukając palcem w swój policzek. Kate przewróciła oczami, ale cmoknęła go tam, od razy palcem czyszcząc ślad szminki, jaki tam zostawiła. – Co teraz robimy? Chcesz coś zjeść?

– Możemy wpaść do mnie i zjeść lody – zaproponowała.

– Oszalałaś, młoda damo – prychnął Tomlinson. – Musisz się dobrze odżywiać, jeść pełnowartościowe posiłki. Nie zapominaj, że jesteś w ciąży.

– Och, naprawdę? Całkiem wyleciało mi z głowy, nawet nie pamiętałam o tym, że chce mi się wymiotować – droczyła się. – Ale jakie masz pomysły?

– Pojedziemy do ciebie i stamtąd coś zamówimy.

– Brzmi jak plan – zgodziła się. – Wiesz na co mam ochotę?

– Na co? – zainteresował się. 

– Nie... w sumie już nie mam – zmieniła zdanie. – Ale pospiesz się, bo jestem już głodna.

Louis nie zwiększył jednak prędkości, ale już kilka minut później byli u Kate. Siedzieli na kanapie, próbują wybrać, co mogą zjeść. Kobieta jednak nie miała ochoty na nic, co powoli zaczynało denerwować Tomlinsona.

– To może jednak to chińskie? – zaproponował w końcu, bo wolał już, żeby przyjaciółka zjadła coś takiego niż ominęła posiłek.

– Wiesz co, jednak nie chcę mi się jeść – uznała. Szatyn spojrzał na nią uważnie, po czym bez słowa wstał i wszedł do jej kuchni. Zajrzał do lodówki, wyciągając z niej różne produkty, podczas gdy Kate podążyła za nim i ze zdziwieniem obserwowała jego poczynania. – Co ty robisz?

– Mam nadzieję, że masz ubezpieczenie, bo jestem fatalny w kuchni – podjął wątek. – Ale zrobię ci coś do jedzenia.

– Mogę wiedzieć co? – spytała podejrzliwie.

– Nie – zaprzeczył. – Siedź sobie spokojnie i patrz, jak pracuję mistrz.

– Mhm, tylko mi nie spal kuchni, mistrzu – poradziła, siadając na wysokim krześle barowym, podczas gdy Louis rozbił jajka do miski. – Czy to będzie jajecznica?

– I tu się mylisz– wymamrotał, zadowolony, że ta się niczego nie domyśla. Louis wprawdzie nie miał zbyt wiele popisowych dań, ale jedną z nielicznych rzeczy, jaką potrafił zrobić był omlet hiszpański. W końcu ugotowanie ziemniaków, podsmażenie ich później z cebulą i później usmażenie z nimi zwykłego omletu z jajek nie było czymś skomplikowanym, a jednocześnie dość smacznym. Wprawdzie wątpił, że jest to jakoś szczególnie zdrowy posiłek dla kobiety w ciąży, ale przynajmniej mógł pochwalić się, że nie jest aż taką ofiarą w kuchni. – Ta da!

Wykrzyknął to z kuchni i w dwójkę poszli w stronę salonu. Położył przed kobietą talerz, a ta przez chwilę oglądała uważnie posiłek z każdej ze stron, jak gdyby nie dowierzając, że Louis to zrobił. Powąchała ją nawet, po czym zmarszczyła brwi, zerkając na Tomlinsona i dopiero zjadła kawałek.

– Czemu to jest smaczne? – spytała. – Kim jesteś i co robiłeś z Louisem?

– Widzisz, nie wiesz o mnie jeszcze wielu rzeczy – powiedział z zadowoleniem, otwierając buzię, gdy Kate niemo nakazała mu spróbować dania, wsadzając widelec do ust. – Rzeczywiście dobre.

– Ty nie jesteś głodny? – zdziwiła się.

– Nie czuję się na siłach, żeby jeść, jestem zbyt zestresowany – wyznał, czując się po tym jeszcze bardziej zdenerwowany. Dzisiejszy dzień rzeczywiście go przytłoczył, sprawiając, że nie miał ochoty na jedzenie.

– Coś szczególnie cię zestresowało czy ogólnie pobyt w przychodni? – kontynuowała temat, wyraźnie zainteresowana.

– W sumie to najbardziej to, jak ten lekarz powiedział, że ciąża w twoim wieku jest niebezpieczna – przyznał szczerze. – Nie wiem, ale myśl, że...

– Wiesz, że on po prostu chciał jakoś się do mnie zbliżyć? – wtrąciła się kobieta. – W sensie, może i jestem dość stara, jak na pierwsze dziecko, ale wszystkie badania przeszły pomyślnie, więc nie ma się czym martwić.

– Może, ale i tak boję się, że coś się stanie – mówił dalej. – Martwię się, że będą jakieś komplikacje, jak nie teraz, to w czasie porodu i rany, ja naprawdę nie wiem, jak ja to zniosę.

– Och, Louis – westchnęła Kate, odsuwając od siebie talerz, żeby przytulić się do ramienia Louisa. – Dziękuję ci za to, ale naprawdę nie masz się czym martwić. Wszystko jest okej i na pewno to się nie zmieni. A ty nie musisz się tak denerwować, przecież to nie jest twoje dziecko, a dobrze wiesz, że ja sobie poradzę.

Louis kiwnął głową, nieco zasmucony tymi słowami. Wiedział przecież, że to nie on jest ojcem, to by było niemożliwe i właściwie nawet nie chciał dzieci, ale z drugiej strony coś go przytłaczało w tym wszystkim i naprawdę zaczynał czuć się jak przyszły rodzic.

– Przepraszam, że nie zaprzeczyłem na temat tego ojcostwa, ale spanikowałem – powiedział nagle. – Nie chciałem się też jakoś tłumaczyć, bo nie wiedziałem, co ta lekarka wiedziała, a czego nie i jeszcze postawiłbym cię w złej sytuacji.

– Jest okej, mi to przecież nie przeszkadza – odparła z uśmiechem. – W końcu gdybyś ty był ojcem, to na pewno byś o tym wiedział.

– Dlaczego? – zmarszczył brwi, nie za bardzo to rozumiejąc.

– Bo chciałabym, żebyś ty nim był – oznajmiła, a kąciki jej ust nieco opadły, jednak później utworzyły znów uśmiech, tym razem bardziej smutny. – W każdym razie, dziękuję, że mi pomagasz. W sumie to nie będę cię zatrzymywać, możesz już jechać, jeśli...

– Kate, o co chodzi? – przerwał jej. – Dlaczego chciałabyś, żebym to ja był ojcem? Przecież wiesz, że nigdy nie chciałem dzieci i prawdopodobnie byłbym okropny w tej roli.

– Nie zrozumiałeś, prawda? – zaśmiała się pod nosem, patrząc na niego. – Ale nieważne.

Problem był jednak taki, że Louis zrozumiał albo tak mu się przynajmniej wydawało. Nie chciał jednak przyjąć do wiadomości, że Kate coś do niego czuje, bo byli przyjaciółmi i tak powinno zostać. Może i mała część niego chciałaby to zrobić, ale wiedział, że by tego żałował. Był teraz po prostu bardzo blisko z kobietą, ale wiedział, że wcale nie kochał jej w ten romantyczny sposób. Wprawdzie czuł do niej pociąg, ale nie mógłby z nią być, głównie dlatego, że prawdziwą miłością darzył tylko Harry'ego. I tak jak powiedział Zayn, Louis chciał ją tylko z egoistycznych pobudek, żeby zabezpieczyć się na wyjazd Harry'ego. Jednocześnie wiedział, że nie może jej w żaden sposób zatrzymywać i trzymać na haku, jako drugą opcję. Nie był w stanie jednak nic z tym zrobić, bo wciąż udawał, że niczego się nie domyśla. Pozostało mu tylko teraz namawianie ja do innych relacji, żeby odsunąć ją od siebie. Nie był to idealny pomysł, ale najlepszy, jaki przychodził mu do głowy.

– W sumie, muszę cię o coś zapytać – podjął wątek, szybko zyskując jej uwagę. – Obiecuję, że nikomu nie powiem, ale kto jest ojcem?

– Nie zaczynaj, proszę – jęknęła. – Co was to wszystkich obchodzi?

– Rozmawiałem z Niallem i wiem, że...

– Skończ, błagam – prychnęła. – Nie interesuję mnie, co on do mnie czuję, bo tłumaczyłam ci już, dlaczego nie możemy być razem. Ja nie mogę być w związku, bo stanowię zbyt duże zagrożenie dla tej osoby, tym bardziej w obecnym czasie. Na ziemi jest tak naprawdę jedyny człowiek, z którym mogłabym się związać, bez strachu, że z mojej winy coś mu się stanie.

– Kto to?

– Wiem, że nie jesteś aż taki głupi, Louis – przewróciła oczami. – Przepraszam, ale chciałam się zakochać w kimś nieco bardziej inteligentnym, przystojniejszym i na pewno nie w związku. Ale przykro mi, wypadło na ciebie.

– Cat, ja... – wyjąkał, próbując się do niej zbliżyć, bał się jednak wykonać jakikolwiek ruch.

– Nie mów nic, proszę – odezwała się z obojętnością w głosie. – Przecież nie oczekuję, że to odwzajemniasz. Poza tym, znasz mnie. Pewnie mi przejdzie. Tym bardziej, że nie jestem przekonana czy cię kocham. Równie dobrze mogę po prostu chcieć cię zaliczyć, a to że jesteś mi bliski jako przyjaciel nieco zaburza postrzeganie moich uczuć. Więc nie bierz tego do siebie.

– A co z Niallem? – spytał, próbując złożyć wszystkie informacje w jedną całość. – Przecież wtedy mi mówiłaś, że go kochasz.

– Dobra, Louis, powiedzmy sobie szczerze – podjęła wątek. – Jestem niestabilna emocjonalnie nawet bez ciąży, a ten stan sprawia, że ja sama już kompletnie nie wiem, co czuje. Więc proszę, zostawmy to i niech będzie, jak dawniej, dobrze?

– Przed chwilą powiedziałaś mi, że mnie kochasz, nie mogę tak po prostu... Jesteś czasami taka chłodna, Cat – zaczął, ale nie skończył, bo Kate nagle go pocałowała.

Odpowiedział gorączkowo od razu, nie wiedząc nawet dlaczego tak się cieszy z tego, że ta to zrobiła. Podobało mu się to, że to w żaden sposób nie był namiętny pocałunek, bo nawet się nie dotknęli, ręce mając wciąż przy sobie. Przywodziło to raczej na myśl te dziecinne pocałunki, jakimi obdarzał w podstawówce pierwsze dziewczyny, nie czując nawet szczególnie pożądania. To było po prostu miłe, tak jak przytulanie się czy trzymanie za ręce, bez seksualnego wydźwięku. Jednocześnie wiedział, że to było czymś złym; w końcu zdradzał Harry'ego, nawet jeśli nie czuł się przy niej tak jak przy nim. I chociaż wyczuwał wyraźną różnicę w swoich odczuciach, to nie chciał przestać. Miał wrażenie, że jeśli to zrobi, to dotrze do niego, jak bardzo niepoprawnie postąpili. Dopóki ich usta były złączone, nie czuł wyrzutów sumienia.

To Kate się odsunęła jako pierwsza i spojrzała na niego z nerwowym uśmiechem, trzymając dłonie na kolanach. Louis miał otwarte usta, bo chciał coś powiedzieć, nie wiedział jednak co. Żadne słowa nie były odpowiednie, tym bardziej, że w tym momencie poczuł ściśnięcie w żołądku spowodowane tym, co właśnie zaszło.

– Louis, mylisz się, jeśli myślałeś, że nikt jeszcze nie nazwał mnie chłodną. I wiesz, co chyba jednak już mi przeszło – uznała Kate, ale to nie zabrzmiało jakoś bardzo szczerze. – Dobrze się całujesz, ale myślę, że powinnam zaliczyć tego lekarza.

– Dokładnie – zgodził się, będąc zadowolonym, że kobieta tak powiedziała. Nawet jeśli rzeczywiście myślała inaczej, to dobrze, że tego nie oznajmiła, bo nie wiedziałby, jak zareagować. Jeśli wyznałaby mu uczucie po raz kolejny nie był pewien, czy potrafiłby je odrzucić. Nie tylko dlatego, że nie chciałby jej zranić, ale po prostu nie byłby w stanie to zrobić. – W każdym razie, smakował ci omlet?

– Był fantastyczny, jednak nie zmieniaj tematu – odezwała się, wywołując szybsze bicie serca u Louisa. – Powiedz mi lepiej, jak poderwać pana doktora.

Odetchnął z ulgą, bo to zdecydowanie mógł zrobić.

– Cześć skarbie, wróciłem! – powiedział u progu Harry, gdy wchodził do ich domu. Louis w tym czasie siedział w salonie, czytając książkę i zastanawiając się, czy powinien zacząć temat.

Chodziło o to, że był już wieczór, czyli Styles spędził praktycznie cały dzień w studio. I Tomlinson wcale nie był zły z tego powodu, rozumiał że sesja i późniejsza praca z tym związana trwa bardzo długo, ale było mu źle z tego powodu, że dostał od niego jedynie krótką wiadomość, powiadamiającą go, że wróci późno. Miał wrażenie, że to było niezbyt miłe z jego strony, bo poczuł się jakby ten kompletnie go olał. Nie chciał jednak robić mu z tego powodu wyrzutów, ponieważ po pierwsze, widział jaki teraz jest szczęśliwy, a po drugie, on dzisiaj też nie zachował się całkowicie uczciwie wobec niego. Dlatego żeby nie być hipokrytą, nie poruszył temat, a zamiast tego odłożył jedynie książkę, uśmiechając się do chłopaka.

– Jak tam skarbie? – spytał, gdy ten nachylił się, żeby cmoknąć go w policzek. – Zrobiliście wszystko?

– Pokażę ci zdjęcie do albumu! – powiedział, siadając obok Louisa. Wziął laptopa, szukając czegoś, w międzyczasie wciąż rozmawiając z mężczyzną, żeby mu opowiedzieć jak przebiegł mu dzień.

Tomlinson szczerze uwielbiał ten moment, gdy po całym dniu od siebie wreszcie się spotykali  mógł słuchać, jak Harry mówi mu wszystko, co robił. Tym bardziej, że chłopak nigdy nie szczędził mu szczegółów, powiadamiając go nawet o tym, co jadł na lunch. Dla szatyna było to niemożliwie przyjemne, bo czuł, że chłopak za nim tęsknił i chciał jakoś zadośćuczynić mu ten czas rozłąki. Tym bardziej, że gdy zaczynał snuć swoje opowieści, zmieniała się cała jego fizjonomia, bo wciąż się uśmiechał i był szczerze podekscytowany, co wpływało również na Louisa.

Nagle zatrzymał się i obrócił laptopa w jego stronę, pokazując mu swoje zdjęcie. Był na nim nagi, ale tyłem do obiektywu, ukazując swoje nagie plecy. Na szyi miał zawieszony krzyżyk, jednak ozdoba była założona na odwrót, bo zatrzymała się na jego karku. Lekko pochylił się, w dłońmi zakrył twarz. To, co jednak przykuło uwagę szatyna to fakt, że Harry siedział w wodzie, które sprawiła, że nie tylko jego ciało, ale też włosy, były mokre. Dodatkowo woda ta była zabarwiona na róż, ale nie był to mocny kolor, a raczej pastelowy, dzięki czemu raczej przypominało to kąpanie się w mleku truskawkowym.

– Wow to – podjął wątek Tomlinson. – Naprawdę bardzo ładne.

– Lakonicznie, ale dziękuję – uznał, wzruszając ramionami. – Cieszę, że ci się podoba i mam nadzieję, że rozumiesz, o co chodzi.

– Jedyne, co mi przychodzi na myśl to motyw oczyszczenia – przyznał Louis, wywołując tym samym uśmiech na twarzy Harry'ego.

– Dokładnie – zgodził się z zadowoleniem. – Wiesz, czytałem trochę o antycznych tragediach i bardzo mi się spodobało właśnie katharsis. I pomyślałem, że w pewnym sensie odnosi się do całego albumu. Znaczy, dowiedziałem się, że katharsis oznacza zarówno oczyszczenie się poprzez negatywne uczucia, jak i też ujawnienie tłumionych emocji. Dla mnie cała płyta jest takim czymś, bo przez nią staram się wyzbyć się wszystkich emocji, jakie we mnie tkwiły przez te miesiące, a jednocześnie się z nich oczyścić.

– Czyli tytuł to też katharsis? – zastanowił się szatyn. – Pamiętam, że mówiłeś, że trzymasz go blisko serca.

– I tak i nie – powiedział tajemniczo. – W sensie, tak, trzymam go blisko serca, ale nie, to nie katharsis – zatrzymał się na chwilę. – Zresztą... Harry Styles.

– Louis Tomlinson.

– Nie, głupku – roześmiał się. – Tytuł to Harry Styles.

– To... nie wiem w sumie, co powiedzieć, bo tego się nie spodziewałem – przyznał niepewnie.

– Rany, nie myśl sobie, że jestem aż tak narcystyczny – przewrócił oczami. – Znaczy, trochę jestem. Ale chyba pamiętasz, kto mnie tak nazwał?

Louis zmarszczył brwi, żeby zaraz potem się uśmiechnąć. Oczywiście, że pamiętał, tamten obraz wciąż był żywy przed jego oczami. Z najdrobniejszymi szczegółem przypominał sobie, jak poznał Harry'ego i tak mu dał na imię ze względu na jego bujne włosy. Nie mógł zapomnieć, jak bardzo czuł się zdezorientowany, gdy chłopak najpierw zaprosił go do swojego statku, później zaczął tłumaczyć cel swojego przybycia, a na koniec uznał, że nie chce być już Ziggym. To wszystko wydarzyło się parę miesięcy temu, a on wciąż miał przed oczami każdą scenę. Pielęgnował we wspomnieniach każda sekundę, bo wiedział, że gdy Harry wyjdzie to będzie do nich wracał. Właściwie nie miał innego wyjścia; jedynie pamięć o chłopaku i pewność, że ten na zawsze będzie w jego sercu pozwalała mu jakoś funkcjonować.

I gdy tak patrzył na jego piękną twarz, która pomimo wyraźnych oznak zmęczenia, wciąż miała w sobie swego rodzaju żywiołowość, był szczęśliwy. Louis widział w swoim życiu wiele osób, ale szczerze mógł przyznać, że chyba nigdy czyiś charakter idealnie pasował do wyglądu. Mnóstwo ludzi jest atrakcyjnych, ale złych i na odwrót; ci mniej urokliwi cechują się ogromną dobrocią. I nagle pojawia się Harry, ktoś kto z altruistycznych pobudek wyrusza na inną planetę, żeby ratować inny gatunek, a do tego naraża własne życie, nie oczekując nic w zamian, bo działa w ukryciu. Do tego jego fizjonomia wydawała się niemożliwa, bo normalni ludzie nie mogą być tak idealnie. Na szczęście on nie był zwyczajnym człowiekiem i nie chodziło tutaj nawet o jego inne pochodzenie. Styles był po prostu dziwny, ale tego właśnie oczekiwał po swojej pierwszej miłości. Zayn też mu mówił, że jego ukochany będzie nie z tego świata, wprawdzie używał wtedy metafory, ale najwyraźniej los nie znał językowych środków stylistycznych i wziął to do serca, przysyłając mu kogoś z innej planety.

Może i Harry kompletnie wywrócił jego świat do góry nogami, ale Louis szczerze pragnął tego od dawna. Chciał szalonej miłości, ciągłego jeżdżenia po emocjonalnym rollercoastrze. Nie mógł uwierzyć, że jeszcze parę godzin wcześniej miał wątpliwości. Kate była wspaniała, piękna, inteligentna, jej drobne wady w ogóle mu nie przeszkadzały, a nawet sprawiały, że jeszcze bardziej go pociągała, a do tego tak jak Styles miała dwa serca. Jednak czegoś brakowało, nie miała tego samego błysku w oczach albo po prostu Louis go nie dostrzegał. Za to widział to ktoś inny, kobieta miała przy sobie osobę, dla której znaczyła wszystko, ale nie potrafiła nic z tym zrobić, wciąż błądząc.

– Kocham cię – wyznał Tomlinson, mając wrażenie, że zaraz się rozpłacze. – I nie kocham tylko Harry'ego. Kocham też Ziggy'ego, kocham bezimiennego przybysza, który mnie odwiedził, kocham Spocarianina, którego imienia nigdy nie poznam i kocham Ziemianina, który zasługuje na to miano, bo jest bardziej ludzki niż jakikolwiek inny człowiek urodzony tutaj. Kocham po prostu ciebie.

– Nawet nie wiem, co powiedzieć – wyszeptał, a Louis zauważył, że ma łzy w oczach. Poczekał aż jedna z nich zacznie spływać po jego policzku i wtedy wytarł ją kciukiem, uśmiechając się lekko. Harry odpowiedział tym samym, chociaż jego oczy wciąż były wilgotne. – Nie mogę powiedzieć, że kocham różne twoje odsłony, bo dla mnie to zawsze jesteś ty. Zawsze jesteś dla mnie tym samym Louisem Tomlinsonem, miłością mojego życia i szczerze kocham tylko ciebie. Nie potrafię wyobrazić sobie czegoś innego, po prostu zawsze będziesz w obu moich sercach.

– A czy w jednym z nich nie ma Harry'ego Stylesa? – zażartował, gdy przytulił już do siebie chłopaka, masując skórę jego głowy.

– Ty go stworzyłeś – odparł chłopak. – A więc jest twój na zawsze. Tak jak inne jego wcielenia.

Louis nachylił się, żeby delikatnie pocałować go w usta. Nie spieszył się w żaden sposób, a wręcz przeciwnie, specjalnie spowalniał cały ten moment, jak gdyby miałby być to ich ostatni pocałunek. Gdy tak smakował jego ust, czuł całkowity spokój. Miał wręcz wrażenie, że znajdowali się w jakiejś niesamowicie sielankowej scenerii, czymś w rodzaju łąki na wsi, gdzie nie dosięgnie ich niczyi wzrok, a oni składają sobie niewinne pocałunki, bojąc się wciąż, że ktoś ich przyłapie, a przynajmniej tak tłumaczył przyspieszone bicie ich serc.

Jednak pomimo tego idyllicznego obrazu, jaki Louis miał w swojej głowie, w rzeczywistości było trochę inaczej. Wprawdzie wciąż na tę chwilę byli odsunięci od swoich problemów, ale pocałunek wcale nie był taki niewinny, jak wszystko początkowo na to wskazywało. Nie wiedział nawet, kto zaczął robić coś więcej, ale nie miał nawet czasu jakoś szczególnie nad tym kontemplować, bo zorientował się, że Harry siedzi okrakiem na jego kolanach, on zaś ma dłonie pod jego koszulą, dotykając gładkiego ciała. Czuł, że obaj mają lekki wybrzuszenia w spodniach i cholera, tego się nie spodziewał. Tym bardziej słów Harry'ego, które wypowiedział, odsuwając się od niego na chwilę.

– Chyba czas skorzystać z twoich zakupów.

*****
Hejka kochani, ale was zostawiłam z cliffhangerem. No cóż, przepraszam, ale miałam akurat ochotę na coś takiego, żebyście nie zapomnieli o mnie na Święta!

Właśnie, Święta. Wprawdzie dla mnie to jedynie tradycja, ale wypadałoby złożyć wam życzenia! Na początek chciałabym wam życzyć, żebyście wszyscy odpoczęli, bo podejrzewam, że dlatego właśnie tak cieszycie się na przerwę. Serio, róbcie jak najmniej, spróbujcie się odstresować, a może tak wyłączyć na pewien czas? W sensie, wiecie, pewnie wielu z was spędzi czas  rodzina i wydaje mi się, że warto odpuścić sobie rożne social media i inne tego typu rzeczy.
Oprócz tego, zdrowia, szczęścia i oczywiście miłych prezentów! Mam nadzieję, że wrócicie pózniej do szkoły zadowoleni i wypoczęci!!

A co do rozdziału: chciałabym poczytać więcej teorii, więc mam pytanie. Jak myślicie, kto jest ojcem dziecka Kate? Piszcie tutaj albo na #hallospaceboyff na tt.

Miłego dnia i jeszcze raz Wesołych Świat!!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro