7. Hourglass

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Cześć dupku, czemu się nie odzywałeś? – powiedział Zayn, odbierając telefon od Louisa. – Widzę, że przyjaciele się już dla ciebie nie liczą. Świetnie, baw się dobrze z Harrym. Koniec przyjaźni. Koniec znajomość. Możesz...

– Byłeś w Nowym Jorku z Gigi, idioto, nie chciałem ci przeszkadzać – odparł szczerze. – I to ja powinienem zerwać przyjaźń, bo o tym, że wróciłeś dowiedziałem się od Liama. Co masz na swoje usprawiedliwienie?

– Zrobiłem to – odparł i to rzeczywiście było dobre usprawiedliwienie.

Nie rozmawiali ze sobą, odkąd mężczyzna wyjechał i Louis myślał, że zapomniał o ich umowie. On sam na drugi dzień był trochę mniej pewny, czy chce to zrobić, bo domyślał się, że to wiąże się z wieloma konsekwencjami. Tym bardziej, że jego umowa jeszcze nie była skończona i na papierze wciąż został w związku. Bał się też trochę, jak źle się będzie czuł, gdy będzie widział, że Harry jest szczęśliwy w związku, a on został sam. Trochę jednak nie wyobrażał sobie teraz chłopaka z Kate, bo ostatnio ani razu nie widział się z nią sam na sam, a przy Louisie zachowywali się zwyczajnie, a nawet kobieta robiła mnóstwo nawiązań do tego, że to Harry mógłby coś czuć do niego. Traktował to jednak jako zmyłkę, tak samo jak fakt, że Styles trzymał na nim swoje nogi, gdy oglądali film i co jakiś czas jego stopa przechodziła po całym udzie Louisa, muskając je lekko.

Minęło już dość dużo czasu, odkąd Styles wprowadził się do niego, więc stali się sobie bardzo bliscy i spędzali ze sobą całe dnie. W tym czasie Harry zdążył nagrać już parę coverów, które dość szybko zyskały popularność, dzięki temu, że wybrane przez niego piosenki były dość popularne. Oczywiście, nie można powiedzieć, że stał się znany; po prostu został doceniony przez sporną, jak na fakt, że dopiero co zaczął, grupę ludzi. Kate uznała, że zyskuje wyświetlenia i obserwujących w bardzo dobrym tempie, więc namawiała go do tweetowania i wstawiania zdjęć, co robił dość niechętnie, jednak zgadzał się na to, gdy Louis go namawiał. W końcu to szatyn kupił mu telefon, głównie po to, żeby chłopak mógł poczuć się samodzielny. Nie był jednak do tego zbytnio przekonany, ale później przyzwyczaił się do tego sprzętu i wypróbowywał go, robiąc Louisowi mnóstwo zdjęć, gdziekolwiek przebywali. Tych niestety nie mógł nigdzie umieszczać, więc to Tomlinson musiał właśnie jakieś zrobić. Najczęściej stawiał na takie, gdy ten nawet nie zdawał sobie sprawy z bycia fotografowanym, chociażby podczas gotowania i wstawiali na profil bruneta.

Dla Tomlinsona jedną z najlepszych rozrywek było czytanie komentarzy nastolatek, które wydawały się być tak napalone na Harry'ego lub zauroczone nim na tyle, że marzyły, żeby gotował dla nich. Z trudem powstrzymywał się, żeby nie pokazać całemu światu, że ten robi to wszystko dla niego. Nie wiedział nawet dlaczego, tak bardzo podoba mu się tak fakt; nigdy nie należał do jakoś szczególnie zazdrosnych osób, a teraz nie potrafił sobie wyobrazić, że Styles mógłby zamieszkać z kimkolwiek innym. Wiedział, że prędzej czy później to nastąpi, bo jeśli kariera mężczyzny będzie się rozwijała dalej w takim tempie to za parę miesięcy naprawdę będzie popularny i być może zacznie tworzyć muzykę na poważnie, a tym samym nie będzie miał możliwości lub nawet ochoty na życie z Louisem. Szatyn powtarzał sobie, że po prostu przyzwyczaił się do mieszkania z kimś, rozmawianiem cały czas, wspólnym gotowaniem, jedzeniem i spaniem. Właśnie to ostatnie najczęściej pomijał, gdy opowiadał przyjaciołom, dlaczego tak lubi to, że Harry się do niego wprowadził, gdy Kate zaproponowała, że może mu znaleźć jakieś mieszkanie. Oboje tego nie chcieli, tłumacząc się, że robią dużo rzeczy razem i nie chcą być samotni, ale wtedy Styles prawie się wygadał, że nie wyobraża sobie spania samemu. Wprawdzie dla niego była to tak platoniczna rzecz, ale Louis naprawdę rzadko robił coś takiego, bo to mu się wydawało tak intymne. W końcu w czasie snu jest się całkowicie zdanym na drugą osobę i bezbronnym. Oczywiście do tego wszystkiego jest niesamowicie przyjemne i odprężające, bo jak się komuś ufa to czuje się bezpiecznie i można zapewnić to też tej drugiej osobie. Tomlinson nie chciał z tego zrezygnować, bo za bardzo lubił to, że ostatnim co widział przed snem był Harry i był on też pierwszym, co widział po przebudzeniu.

Przez te dni szatyn oprócz wprowadzania mężczyzny w świat muzyki, chciał mu pokazać ogólnie całą kulturę, postawił również na kinematografię, chociaż chłopak miał na uczelni zajęcia z niej, tak samo jak z ziemskiej literatury i sztuki. Zauważył, że ten miał dość specyficzny gust, bo uwielbiał klimatyczne ujęcia i ogólne piękno filmów, bardziej niż fabułę. Louis jednak to w nim uwielbiał, bo czuł się wtedy spełniony pod względem artystycznym. Prawdę mówiąc, miał takie odczucia cały czas przy Harrym. Mieszkanie razem i to, że chłopak nie mógł jeszcze pokazywać się z nim publicznie sprawiało, że spędzali ze sobą całe dnie. Tomlinson zrezygnował kompletnie z wyjść do klubów czy barów, a najbliższych przyjaciół zapraszał do siebie lub przyjeżdżał do nich z Harrym.

Nie siedzieli jednak z Harrym cały czas w środku, oglądając telewizję. Oprócz tych wyjazdów do znajomych, Louis lubił wychodzić z nim do ogrodu, gdzie najczęściej leżeli na leżakach, z zimnymi drinkami albo pływali w basenie. Największą przyjemnością dla niego były jedna te wszystkie noce, kiedy nawet po całym dniu spędzonym razem, mogli posiedzieć na tarasie, patrząc się w niebo. Czasami rozmawiali, czasami milczeli, ale zawsze było im dobrze w swoim towarzystwie. Do tego Harry był dla Louisa idealną osobą do wszelkich dyskusji, ponieważ tak jak on nienawidził pogadanek. On nie chciał tylko wiedzieć, jak leci, chciał słuchać długich historii, mówić o życiu i śmierci, dyskutować na temat literatury, sztuki i muzyki, przypominać sobie o dzieciństwie i przeszłości, zwierzać się z największych lęków i marzeń. I Tomlinson był szczęśliwy, mogąc to z nim robić, bo sam od zawsze pragnął mieć przy sobie kogoś takiego.

Patrząc i żyjąc z Harrym, miał wrażenie, że znał go całe lata i że mogą być każdym równocześnie; najlepszymi przyjaciółmi, towarzyszami podróży i kochankami równocześnie. I to prawdopodobnie jest definicja bratnich dusz, ale tym właśnie się stali. Pomimo tego, że nie znali się długo bardzo sobie ufali. Louis starał się wytłumaczyć to tym, że są w pewnym sensie wspólnikami; musisz ufać osobie, z którą masz ratować świat. Dlatego mimo faktu, że Styles był przybyszem z obcej planety, który pewnej nocy wylądował w jego ogrodzie, był też jedną z najważniejszych osób jego życia. Nie rozumiał jeszcze, że ich misja to tylko dodatek do relacji, bo stworzyliby taką samą, nawet gdyby Harry był człowiekiem, którego Louis poznał z kawiarni i zaprosił na randkę.

– Odpuść mu, jest zakochany – wymamrotał Harry, który nie słyszał o czym rozmawiali, a jedynie wiedział z kim i zapewne myślał, że to długo milczenie Louisa jest spowodowane tłumaczeniami Zayna, a nie oświadczeniem, wobec Liama. 

– Czy Harry coś mówił? – spytał Zayn. – Słyszałem jakieś mamrotanie.

– Nic, nic – zbył go Louis, łaskocząc stopę Harry'ego w formie kary za przerywanie. Mężczyzna jedynie zachichotał. – W każdym razie, spotkamy się dzisiaj, tak? Ja też muszę to zrobić.

Tomlinson miał szczerą nadzieję, że przyjaciel zrozumie jego grę. Nie chciał mówić Harry'emu, że spotyka się z Eleanor, bo ten pewnie byłby smutny. Zawsze, gdy widział się ze swoją dziewczyną Styles miał zły humor, bo zapewne martwił się, że Louisowi jest źle. Teraz jednak wyjście do niej byłoby podejrzane, a jednocześnie uważał, że lepiej nie powiadamiać chłopaka o powodzie spotkania, bo jeśli, hipotetycznie, coś poszłoby źle, to miałby wyrzuty sumienia. Nie wiedział nawet dlaczego, bo to przecież nie tak, że Harry był zazdrosny o jego dziewczynę. Chłopak zapewne cieszyłby się z każdego jego szczęśliwego związki, bo wcale nie był nim w jakikolwiek sposób zauroczony.
Przynajmniej tak wydawało się Louisowi.

Tomlinson rozmawiał jeszcze chwilkę z Zaynem, po czym pożegnali się. Spojrzał na Harry'ego, który leżał na jego sofie, podnosząc się lekko, opierając się o łokcie, żeby też na niego popatrzeć. Nagle Louis poczuł się źle z tym, że go zostawia. Wiedział jednak, że robi to w dobrej sprawie.

– Poradzisz sobie? – upewnił się, ponieważ naprawdę się bał go zostawić. Nie chciał tego, dużo bardziej wolałby przesiedzieć z nim wieczór na kanapie niż być z Eleanor.

– I tak spotkać z Kate, pojadę do niej – uznał, a do Louisa nagle powróciło to znajome uczucie zazdrości. Był bardzo zły, że zostanie on z jego przyjaciółką sam, bo przecież wtedy mogłoby się wydarzyć wszystko. Oczywiście, Harry był wolnym i dojrzałym mężczyzną, mógł spotykać się  z każdym i robić, co chciał, ale Louis nie mógł myśleć o tym, że ta dwójka być może będzie uprawiać seks albo robić cokolwiek tego typu. Prawdę mówiąc, nie chciał, żeby Harry kogoś dotykał i był przez niego dotykany, ale wolał wmawiać sobie, że chodzi o Kate i Nialla. W końcu Niall jest w niej zakochany i to na pewno by go to zraniło. Takie usprawiedliwienie na złość było dużo lepsze niż przeznaczenie się przed sobą, że to on ogromnie pragnął chłopaka.

Szatyn posłał mu delikatny uśmiech, nie chcąc się w żaden sposób zdradzać, a brunet odpowiedział tym samym, po czym znów się położył, patrząc się na niego uważnie. Tomlinson nie mógł też odwrócić swojego wzroku, bo chłopak wyglądał tak uroczo w takiej pozycji.

Louis oparł się o framugę drzwi do łazienki, spoglądając na szykującego się do wyjścia Harry'ego. Miał na sobie dżinsy i koszulę w hawajskie wzory, co tworzyło dość urocze połączenie. Poprawiał włosy, próbując je jakoś ułożyć, ale szybko z tego zrezygnował, pozostawiając niesforne loki w nieładzie.

– Jesteś pewien, co do tego wyjścia? – upewnił się, a chłopak przewrócił oczami w łazienkowym lustrze.

– Jestem dużym chłopcem, chyba mogę wyjść do przyjaciółki – odparł, co w mniemaniu Tomlinsona zabrzmiało kokieteryjnie. Uśmiechnął się do niego i razem zeszli na dół. – Nie musimy przecież spędzać ze sobą każdej chwili, prawda?

To zabolało, chociaż nie powinno, bo szatyn miał w pełni rację. Nie muszą, a nawet nie powinni być tak od siebie uzależnieni, w końcu nawet nie są razem i to dziwne, że tak się zżyli. To normalne, że spotkają się z innymi znajomymi, a nawet wyjdzie im to na lepsze, bo będą mieli sobie trochę do opowiedzenia. Mimo że racjonalizm podpowiadał mu, że uczucie smutku jest nieuzasadnione, to Louis jakoś nie potrafił się go pozbyć. Miał wrażenie, że stanie się coś złego, gdy Harry'ego nie będzie przy nim, bo przecież jego obowiązkiem jest dopilnowanie jego bezpieczeństwa.

– Po prostu zadzwoń, jak dojedziesz na miejsce, okej? – poprosił Louis, gdy przez okno zobaczył, że przed domem czeka już samochód. Harry kiwnął głową, uśmiechając się lekko, gdy dawał mu całusa w policzek. – Uważaj na siebie.

– Bawcie się dobrze! – krzyknął, gdy Tomlinson obserwował, jak idzie przez ogród. Jego biodra kręciły się lekko, a włosy przy tym podskakiwały, co wydawało mu się tak urocze. Właściwie wszystko, co robił Harry takie było, włącznie z odwróceniem się jeszcze, żeby mu pomachać zanim wsiadł do samochodu i dopiero wtedy Louis wrócił do środka, żeby jakoś się ogarnąć.

Umówił się, że to on przyjedzie do dziewczyny, bo chciał to załatwić dość szybko, a ona mogłaby chcieć trochę u niego posiedzieć. Bał się też zaprosić ją w miejsce publiczne z powodu na łzy czy inne emocje, które lepiej niech nie zostaną uchwycone przez fanów lub paparazzi. Jednak przez to, że nie powiedział jej, czemu mają się spotkać, ta pewnie myślała, że Louis chce od niej jakiejś fizyczności. Domyślał się, że już od progu zostanie tym zaatakowany, bo Eleanor po prostu już taka była i najczęściej wcale mu to nie przeszkadzało, teraz jednak wiedział, że będzie potrzebował dużo siły, żeby się oprzeć. Nie chodziło o to, że coś czuł albo że był jak zwierzę, które nie potrafi się pohamować, ale raczej przez to, że myślał o Harrym i Kate. Bolało go to i po prostu bał się, że pójdzie z Eleanor tylko po to, żeby przez chwilę poczuć się lepiej.

Jedyną osobą, która wiedziała o jego planach był Zayn i to mu w dostateczności wystarczyło. Był jego jedyną, ale też największą motywacją, bo skoro on dał radę to zrobić, to czemu u niego miałoby być inaczej?

– Żartujesz sobie, prawda? – było pierwszą reakcją Eleanor, gdy Louis powiedział jej, że ich relacja powinna pozostać całkowicie platoniczna i powinni zastanowić się, jak zerwą ze sobą publicznie.

Oczywiście to nie było tak, że od razu przeszli do rozmowy. Najpierw dziewczyna próbowała od razu go pocałować, zdejmując jego bluzę u progu drzwi, ale ją powstrzymał, chwytając za nadgarstki i odpychając od siebie. Gdy siadali razem na kanapie, musiała się już domyślać, do czego zmierza mężczyzna, a mimo to niezbyt mu dowierzała.

– Tak będzie najlepiej dla nas oboje – zapewnił ją. – Ja nie mam czasu na kontynuowanie tego, chcę zająć się swoją muzyką, a do tego...

– Do tego co? – pogoniła go, gdy przerwał swoją wypowiedź, nie chcąc mówić jej nic o Harrym. Chociaż ufał dziewczynie, to nie uważał, że odpowiedzialne byłoby wyznanie czegoś takiego. Ta jednak musiała coś podejrzewać. – Jest ktoś inny, prawda?

– Nie, El, posłuchaj...

– Ty mnie posłuchaj – zatrzymała go, wskazując na niego palcem. – Sam mnie poprosiłeś o bycie z tobą i myślałam, że nareszcie zrozumiałeś, że powinniśmy być razem. Pasujemy do siebie, jak nikt inny i spędziliśmy tyle czasu ze sobą...

– Przypomnij mi, kiedy ostatnim razem ze sobą rozmawialiśmy – poprosił, w pamięci mając wszystkie te dyskusje z Harrym, które odbywają praktycznie codziennie. Nie chciał w żaden sposób urażać inteligencji kobiety, ale ona raczej nie należała do osób, z którymi można porozmawiać na jakieś głębsze tematy. Była po prostu bardzo przyziemnym człowiekiem i trudno jej było nadążyć za rozumowaniem Louisa. Harry nigdy nie miał z tym problemu, wręcz obaj nawzajem się dościgali, nigdy nie prowadząc żadnych pogawędek tylko prawdziwe szczere i rozwijające rozmowy.

– Cały czas rozmawiamy – upierała się.

– To nie są rozmowy, to zwykłe wymienienie kilku zdań, które do niczego nie prowadzą – przewrócił oczami. – My nigdy nie rozmawiamy normalnie. Ty nie wiesz nic o moich lękach, marzeniach, opiniach, tak samo jak ja o twoich. Stworzyliśmy pozornie piękną parę, ale w środku jesteśmy puści. Prawdopodobnie w jakimś teleturnieju odpadlibyśmy na pytaniu o ulubiony kolor.

Milczała. Louis był pewien, że Eleanor rozumiała, że to wszystko jest prawdą. Nie byli razem naprawdę szczęśliwi i nie mogli być nigdy, bo nie rozmawiali i mimo tylu lat nic o sobie nie wiedzieli. Harry po tych kilku tygodniach miał większą wiedzę na jego temat, niż ona przez ostatnie kilka lat.

– Zastanów się, Louis, ile w swoim życiu poznałeś osób, które kochają cię za to, jaki jesteś, nie za Louisa Tomlinsona z One Direction? – wypaliła nagle, gdy wstawał z kanapy. – Ja jestem jedną z nich, Louis. Jestem jedną z nielicznych osób, którą nie interesuje twój zespół.

Był na nią zły, ponieważ to od zawsze był jeden z jego największych lęków i akurat o tym Eleanor wiedziała. Od zawsze bał się, że nie ma prawdziwych przyjaciół i wszyscy rozpłyną się, gdy będzie miał prawdziwie kłopoty albo stanie się coś, że nie będzie już tak znany. Mimo to kobieta tym pytaniem postawiła się w jeszcze bardziej niekorzystnej sytuacji. Po pierwsze, za dużo razy użyła jego imienia, co było jej denerwującym nawykiem. Zawsze jak wdawała się z kimś w jakąś dyskusję powtarzała jego imię, jak gdyby to miał stworzyć między nimi jakąś więź, na Louisa akurat działało negatywnie. Drugą sprawą było to, że wątpił, że to ona należy do tych bezinteresownych osób. Nie wierzył, że rzeczywiście mogła się w nim zakochać, bo przecież go nie znała i zachowywała się, jak każda fanka, która stworzyła sobie jakąś kreację jego osoby na podstawie wszelkich wywiadów czy artykułów i w niej się zakochała. Na świecie rzeczywiście jednak była mała ilość osób, które go znały naprawdę. Jedną z nich był Harry, ale on go przecież nie kocha. Pierwsza osobą, która przyszła Louisowi na myśl po pytaniu jego byłej dziewczyny był właśnie Styles i jakie to ironiczne, że akurat on, spośród tych wszystkich ludzi, nie jest w żaden sposób nim zauroczony.

– Dobrze wiesz, że to rozstanie to dobra decyzja.

– Może – wzruszyła ramionami, po czym smutno się uśmiechnęła. – Po prostu miałam nadzieję, że tym razem nam wyjdzie. Wiesz, że skoro trafiliśmy na siebie po raz drugi to jakiś znak?

– To na pewno znak – zgodził się Louis. – Ale raczej nie znak na związek, tylko na to, że powinniśmy po prostu się wspierać. Spędziliśmy ze sobą naprawdę dużo czasu i nic dziwnego, że mogłaś pomyśleć, że mnie kochasz, ale to nie jest miłość tylko zwykłe przyzwyczajenie. Wmówiłaś sobie trochę, że to miłość i kurczowo się mnie trzymałaś, jakbyś bała się, że nie znajdziesz nikogo innego.

– A co jeśli nie znajdę? – spytała, patrząc w dół. – Co jeśli nikt inny już się mną nie zainteresuje? W końcu byłam sama po naszym pierwszy zerwaniu dopóki nie zadzwoniłeś.

Louis prychnął na głos, kręcąc głową.

– Spójrz na mnie – poprosił, a dziewczyna wykonała polecenie, spoglądając na niego załzawionymi oczami. Zrozumiał, że starała się to przed nim ukryć, ale on chciał się poczuć w pełni winny i po raz pierwszy w życiu nie uciekać od odpowiedzialności. – Jesteś piękną, inteligentną i naprawdę cudowną dziewczyną. Jestem pewien, że jest tam ktoś, kogo nie dość, że ty uszczęśliwisz, to co ważniejsze uszczęśliwi ciebie. I myślę, że nie musisz nawet szukać daleko, wystarczy, że się rozejrzysz.

– Co masz na myśli? – zdziwiła się, marszcząc brwi.

– Dobrze wiesz, po prostu się zastanów. Kto był z tobą przez cały ten czas po zerowaniu, pomagał ci, wspierał cię, zarówno prywatnie jak i bardziej zawodowo? – spytał Louis, a Eleanor otworzyła buzię, jakby chciała coś powiedzieć, ale zaraz ją zamknęła. – No dalej.

– Chodzi ci o Maxa? – odparła w końcu niepewnie, a on uderzył lekko palcem wskazującym w jej nos.

– Bingo, Calder – puścił oczko.

– To mój przyjaciel – stwierdziła pewnie.

– Spotkaliśmy się zaledwie kilka razy i odkładając na bok fakt, że mnie nienawidzi, to naprawdę świetny koleś – powiedział Louis, klepiąc dziewczynę po ramieniu. – I zdecydowanie nie patrzy się na ciebie jak przyjaciel. Więc macie moje pełne błogosławieństwo i życzę wam szczęścia.

– Próbujesz mnie teraz pocieszać, żeby nie wyjść na kompletnego dupka, który zostawia dziewczynę, więc wmawiasz sobie i mnie, żeby mój najlepszy przyjaciel jest we mnie zakochany? – oskarżyła go, jednak nie wydawało się to złośliwie, bo szczerze się przy tym uśmiechała. – Czy może to twój sposób, żeby się mnie całkiem pozbyć? Masz nadzieję, że jak będę kogoś miała to nie będę ci zawracać głowy?

– Rany, proszę cię – przewrócił oczami. – Chcę się z tobą przyjaźnić, bo jesteś dla mnie ważna i wspierałaś mnie przez te lata. W najbliższym czasie będę cię potrzebował szczególnie i nie wyobrażam sobie już bez ciebie życia. Po prostu chciałbym, żebyś była szczęśliwa, wiesz?

– Powiedz mi jeszcze jedno – zaczęła, patrząc na niego wymownie. – Kim jest ten szczęściarz?

– El – westchnął, kręcąc głową, jednak nie mógł powstrzymać się od uśmiechu na myśl o Harrym.

– No dalej – uderzyła go lekko w ramię. – Skoro mamy być przyjaciółmi to chyba powinieneś mi mówić o takich rzeczach.

– Powinnaś uderzyć mnie w twarz po tym wszystkim, a nie dopytywać się o niego – odparł.

– Och, czyli jednak ktoś jest – zaśmiała się. – Nie, Louis, nie mogę być na ciebie zła, bo od początku wiedziałam, że to między nami nic nie znaczy.

– Trzymaj się – powiedział jej, cmokając ją w czoło, gdy wstawał.

– To raczej ja powinnam ci życzyć powodzenia – uznała smutno, spoglądając na niego od dołu. – Pamiętaj, że jesteś wart więcej niż plotki, okej?

Kiwnął tylko głową, zanim wyszedł z jej mieszkania.

– Gotowe – oznajmił Louis, jak tylko Zayn odebrał telefon. Siedział w kuchni, mieszając herbatę i czując się okropnie dziwnie w tej ciszy. Brakowało mu obecności drugiej osoby, bo zdążył się już do tego przyzwyczaić. Wcześniej było wręcz przeciwnie, kochał ten spokój, ale teraz wiedział, że nie mógłby już dłużej żyć sam. – Jestem wolny jak ptak.

– Tylko nie wypuszczaj od razu swojego ptaka do klubu, bo zaraz będziesz miał kolejną ustawkę – odparł przyjaciel, a on przewrócił oczami.

– Idziemy do uczcić? – zaproponował, idąc w stronę kredensu w salonie, zaglądając do jednej z szafek, żeby upewnić się, czy na pewno jest tam mały woreczek. – Zostało mi jeszcze trochę zioła...

– Och – westchnął z żalem. – Naprawdę bym chciał, ale jestem już umówiony z Liamem. Ma mnie pocieszać po rozstaniu. A Harry'ego nie ma w domu?

– Jest u Kate – powiedział szybko. – Ale nieważne, mam nadzieję, że Liam dobrze cię pocieszy...

Powiedział to z oczywistym podtekstem i był pewien, że Zayn musiał przewrócić oczami z uśmiechem.

– Uwierz, też mam taką nadzieję – westchnął. – Ale jeśli nie chcesz spędzić sam wieczoru, to zadzwoń do Nialla. On dzisiaj też chciał się ze mną spotkać.

– Nie chcę grać w golfa – jęknął Louis.

– O tej porze pola golfowe są zamknięte – powiadomił go Malik. – A poza tym, hej, tkwicie w podobnym położeniu. Wasze zauroczenia postanowiły spędzać czas razem, więc zróbcie podobnie.

– Chyba masz rację – zgodził się. – Życzę ci miłego wieczoru, mam nadzieję, że jutro nie będziesz mógł siedzieć.

– Nie wychodźmy tak daleko, wystarczy mi jak nie będę mógł nic przełknąć – zaśmiał się Zayn. – Ale widzimy się jutro, tak?

– Pewnie.

Pożegnali się ze sobą i Louis wysłał sms do Nialla z pytaniem, czy wyjdą gdzieś na piwo. Ten praktycznie od razu się odpisał ze zgodą, proponując przy tym bar. Tomlinson właściwie miał nadzieję, że nie będzie musiał wychodzić już z domu, ale nie zamierzał psuć planów przyjaciela, więc po prosty przystał na to, umawiając się na konkretną godzinę. Cieszył się, że aktualnie wszyscy byli w Los Angeles, bo to nie zdarzało się aż tak często i naprawdę doszedł do wniosku, że nie wtrzymałby, gdyby musiał teraz siedzieć sam, czekając na powrót Harry'ego.

Gdy kilkadziesiąt minut później, siedział już przy stoliku w barze, był pewien, że jest w tym miejscy bezpieczny od wszelkich paparazzi. Niall był mistrzem w ukrywaniu się, dlatego wiedział, gdzie można chodzić a czego lepiej unikać. Wprawdzie najczęściej i tak wszelkie zdjęcia Louisa od paparazzi były ustawione, bo po prostu jego managment załatwiał paru fotografów w odpowiednich miejscach. Zdarzał się jednak pewne punkty, w których praktycznie niemożliwie było pojawienie się bez całej sesji zdjęciowej. Ten bar jednak zdecydowanie nie należał do takich, Louis wątpił nawet, że spotkają tutaj jakichś fanów.

Zobaczył Nialla już od razu przy wejściu, ubranego w zwykłą koszulkę i jeasny, jednak zauważył, że jego włosy są już praktycznie całkiem brązowe i nic nie zostało z blond pasemek. Wyglądał dużo dojrzalej, chociaż dla Louisa i tak na zawsze zostanie kimś w rodzaj młodszego brata. Od początku Tomlinson czuł potrzebę opiekowania się całym zespołem, jako najstarszy z nich, jednak w miarę jak dorastali wszystko się zmieniało. Liam stał się tym najbardziej odpowiedzialnym, który nie robił głupot, Zayn zaś wciąż był dość problematyczny i buntowniczy, na co nie zawsze mu pozwalano, a Niall to po prostu Niall, ze swoim byciem niesamowicie uroczym, zadowolonym z życia człowiekiem. Louis uwielbiał jego pozytywne nastawienie do wszystkiego i domyślał się, że ten cierpi na związku Kate i Harry'ego. Nie wyglądał jednak na szczególnie smutnego, gdy siadał naprzeciwko Tomlinsona. Ten pomyślał, że pewnie nawet nie wiedział, co teraz robiła jego ukochana.

Zamówili piwo i zaczęli rozmawiać. Rozmowy z Niallem zawsze były łatwe, bo chłopak był mistrzem w znajdywaniu tematów. Do tego potrafił dostosować się do rozmówcy, bo chociaż najczęściej dużo mówił, umiał też słuchać. Louis jednak dzisiaj nie miał zbytniego nastroju na opowiadanie mu czegoś szczególnego, więc po prostu skupił się na nim. Z zainteresowaniem dowiadywał się, co tam u niego nowego, jak prace nad muzyką i po prostu, jak życie. Przyjemne było samo słuchanie go, bo mężczyzna cały czas był uśmiechnięty i wydawało się, że niczym się nie przejmuje. Tomlinson uznał, że to tylko taka maska, dlatego że jest zbyt smutny  powodu Kate i nie chce zdradzać swoich uczuć.

– A co tam u ciebie? – spytał Horan, szczerze zaciekawiony. – Nie odzywasz się cały wieczór.

– Zerwałem z Eleanor – powiadomił go, bez żadnych emocji.

– Gratuluję! – wypalił. – To znaczy, przykro mi. Czekaj, dlatego jesteś taki markotny?

– Nie, to akurat dobra rzecz – stwierdził, a Niall zmarszczył brwi. – W ogóle nie powinienem tego zaczynać, narobiłem tylko niepotrzebnego zamieszania.

– Ale nie przejmuj się, Kate pewnie szybko wymyśli, jak możecie publicznie zerwać – zapewnił go. – Już ma jakiś pomysł na Zayna i Gigi. Ach, ogólnie słyszałeś o tym...

– Rozmawiałem z nim – przerwał mu, a przyjaciel pokiwał głową. – I naprawdę, nie przejmuję się w żaden sposób Eleanor. Wiem, że to złe, ale nie potrafię.

– Wiesz, myślę, że ona prędzej czy później zrozumie, że wasz związek nie ma sensu – uznał Niall. – W końcu jak naiwnym trzeba być, żeby wierzyć, że gej może być szczęśliwy z dziewczyną.

– Nie jestem gejem – prychnął Louis. – Lubię obie płcie.

– Tak, ale jakoś bardziej interesujesz się mężczyznami – podjął łagodnie wątek, po czym wypił swoje piwo do końca i mocno odłożył kufel. – Okej, nie mam siły na gierki. Kitty i tak doprowadza mnie do szału i milczy na ten temat. Nawet szantaż seksualny nie działa, a ja muszę wiedzieć... – spojrzał na niego z powagą. – Czy ty i Harry jesteś w związku?

– Słucham? – zdziwił się, prawie się krztusząc. – Skąd ci to przyszło do głowy?

– Mieszkacie razem, spędzacie ze sobą mnóstwo czasu i wiem z pewnych źródeł, że nawet śpicie razem – wymieniał Niall. – I nie chcę ci wchodzić w żaden sposób do łóżka, ale czy wy...

– Nie. Niall, jesteśmy tylko przyjaciółmi – zapewnił go. – Po prostu stamtąd skąd pochodzi Harry wszelkie relacje wyglądają trochę inaczej i dla niego taka bliskość to coś normalnego.

– Dobrze, ale czy ty chciałbyś, żeby między wami było coś więcej? – wciąż naciskał mężczyzna, a Louis przewrócił oczami.

– Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy? – oburzył się lekko, bo nie czuł się na siłach, żeby rozmawiać o tym, tym bardziej w zaistniałej sytuacji, kiedy wiedział, że Harry był jeszcze u Kate. Przecież nawet jeśli przyznałby się, że jakoś mu zależy, chociaż sam nie był pewien swoich uczuć, to nic by nie zmieniło.

– Widziałem waszą dwójkę wystarczająco dużo razem, żeby zauważyć, że tak nie patrzą się na siebie przyjaciele – stwierdził. – I chodzi mi też o ten wzrok, który dajecie sobie nawzajem, jak myślicie, że ten drugi nie patrzy. Poezja. Można napisać o tym tysiące piosenek. Właśnie, napisałeś już coś o Harrym? A może on o tobie? Cholera, bylibyście idealną parą; dwójka zakochanych w sobie muzyków, pisząca o sobie nawzajem. A później...

– Niall, proszę – próbował go zatrzymać, ale nadaremno, bo ten wciąż mówił.

– ... fani zaczęliby pisać fanfiction o Larrym.

– Wymyśliłeś nam nazwę shipu? – zdziwił się Louis.

– Oczywiście – prychnął. – Rozmawiałem o tym z Cat. Na początku chciałem Houis, ale ona uznała, że drugim członem powinno być imię pasywa.

– To trochę hipokryzja ze strony Kate, że rozmawia z tobą o takich rzeczach, a jednocześnie spotyka się z Harrym – wymamrotał Tomlinson, czując złość wobec kobiety. Dotychczas, mimo smutku, był neutralnie nastawiony do wszystkiego, ale teraz był zdenerwowany, ponieważ nie lubił takiej dwulicowości.

– Co ma do tego fakt, że się spotykają? – spytał zdezorientowany Niall. – Przecież znasz Kitty, ona tak zawsze się zachowuje wobec przyjaciół.

– Niall, naprawdę tego nie widzisz? – westchnął Louis. – Kate i Harry'ego coś łączy. Nie mówię, że są razem, ale naprawdę silnie ich do siebie ciągnie.  Nie zdziwiłbym się nawet, gdyby właśnie w tym momencie uprawiali seks.

Przez chwilę panowała między nimi cisza, którą Tomlinson bał się przerwać. Wiedział, że to wyznanie musiało poruszyć przyjaciela, ale jednocześnie myślał, że dobrze zrobił, mówiąc mu to. Mimo że będzie zraniony, lepiej niż miałby być okłamywany.

Niall jednak nagle roześmiał się głośno.

– Ta powaga w twoim głosie – mówił, wciąż się śmiejąc. – Serio, prawie się nabrałem, ale mogłeś wymyślić kogoś innego niż Harry'ego. Już Zayn byłby bardziej prawdopodobny.

– Ale to prawda! – upierał się. – Chciałem cię po prostu ostrzec, żebyś nie był potem zdziwiony, jak Kate ci o tym powie.

– Jesteś przewrażliwiony, Tommo – oskarżył go. – Oni tylko się przyjaźnią, naprawdę nie ma nic między nimi. Kitty traktuje go raczej jak swoje dziecko niż obiekt seksualny. Skąd w ogóle przyszło ci to głowy?

– To po prostu widać – uznał pewnie, a Niall parsknął śmiechem.– Skoro mi nie wierzysz, spytaj się Kate.

– Spytam, ponieważ naprawdę nie wierzę, że mogłaby po raz kolejny tego dnia uprawiać z kimś seks – puścił oczko w stronę Tomlinsona, który się skrzywił. – No i nas okłamywać, rzecz jasna. Ty też powinieneś spytać Harry'ego o to wprost, zanim zrobiłeś te dziwne podchody.

– Niech ci będzie – zgodził się Louis. – To co, jeszcze jedno piwo?

Niall przez pewien czas nic nie mówić, patrząc tępo w przed siebie ze zmarszczonymi brwiami. Szatyn patrzył na niego zdezorientowany.

– Cholera, to dlaczego ludzie nazywają nas Kiall? Nie jestem w żaden sposób pasywny!

Louis zdecydowanie zasiedział się w barze i zanim się obejrzał było już naprawdę późno. Postanowili wracać do domu, tym bardziej, że Tomlinson miał jeden nieodebrany telefon od Harry'ego. Uznał jednak, że nie będzie oddzwaniał, tylko po prostu wyjaśni mu wszystko rano. Pożegnał się z Niallem i weszli do innych taksówek.

Na szczęście już kilkanaście minut później otwierał cicho drzwi do domu. Miał nadzieję, że nie obudzi Harry'ego, ale zdziwił się, gdy zobaczył, że chłopak wcale nie śpi, a siedzi na kanapie z kubkiem i książką. Gdy tylko zobaczył Louisa, uśmiechnął się lekko.

– Heej, czemu jeszcze nie śpisz? – spytał Tomlinson, podchodząc do niego.

– Martwiłem się, bo nie odbierałeś telefonu – stwierdził. – Nie mogę spać, gdy nie mam pojęcia, gdzie w ogóle jesteś.

Louis nie mógł powstrzymać się przed pocałowaniem w czoło chłopaka, jednocześnie trzymając go za policzki. Zrozumiał, że musiał być bardziej pijany niż myślał, bo naprawdę nie krępował się żadnym gestem. Harry jednak również nie wydawał się zawstydzony, uśmiechał się jedynie.

– W takim razie, możesz już spokojnie iść do łóżka – powiedział. – Ja tylko wezmę prysznic i zaraz do ciebie wracam.

Styles pokiwał głową i poszedł na górę wraz z Tomlinsonem, ale rozdzielili się na korytarzu. Szatyn wszedł do łazienki i chciał z siebie zmyć cały ten zapach baru i wszelkie złe emocje  tego dnia. Gdy tak ciepła woda spływała na jego plecy zastanowił się, czy może rzeczywiście mylił się w sprawie Kate. Naprawdę powinien spytać o to Harry'ego od razu, ale na pewno nie teraz, bo był przekonany, że chłopak już zasnął.

Owinął się ręcznikiem i poszedł do pokoju, żeby wyciągnąć z garderoby ubrania. Starał się być bardzo cicho i nawet nie zapalał światło, bo widział dobrze przez to, że na dworze nie było całkiem ciemno, a powoli wstawał świt. W garderobie jednak musiał po omacku znaleźć jakieś bokserki, nie mając nawet siły, żeby założyć koszulkę, po czym chciał je już założyć poza nią. Zsunął z siebie ręcznik, szybko się ubrał i poszedł do łóżka. Dopiero teraz jednak zauważył, że Harry nie spał, a patrzył na niego.

– Widziałeś coś? – upewnił się, kładąc się.

– Może – odparł chłopak z kokieteryjnym uśmieszkiem.

– Nieładnie tak podglądać – wymamrotał, nachylając się do twarzy Harry'ego. Tak naprawdę był zbyt pijany i zmęczony, żeby naprawdę przejąć się tym, że Styles widział go nago. Tym bardziej, że ten zachichotał, gdy Louis mówił tak blisko niego. – Przepraszam bardzo, czy moje ciało cię śmieszy?

– Och, zdecydowanie mnie nie śmieszy – stwierdził, oblizując się. Louis żartobliwie polizał go w nos, powodując kolejny chichot. – Bardzo się upiłeś, prawda?

– Miałem dobry powód do opijania – powiadomił go, kładąc się na boku. Harry również to zrobił, w taki sposób, że patrzyli się na siebie.

– Zerwanie Zayna to ten powód? – zapytał, a Tomlinson zmarszczył brwi. – Kate mi powiedziała.

– Można się było spodziewać – wzruszył ramionami. – Ale nie to. Nie widziałem się nawet z Zaynem.

– To co w takim razie robiłeś? – Harry wydawał się być skonfundowany i niezbyt rozumiał, do czego zmierza Louisa.

– Zerwałem z nią – powiedział, nie używając nawet jej imienia. To wystarczyło, żeby chłopak uśmiechnął się lekko, co widocznie było powstrzymywane, bo był naprawdę szczęśliwy, ale z grzeczności nie chciał dać tego po sobie poznać. – A potem piłem z Niallem. Przepraszam, że nie odebrałem, ale...

Louis nie dokończył, bo nagle poczuł, jak Harry gwałtownie się do niego przytula, praktycznie przewracając go na plecy. Podczas gdy chłopak ułożył ręce na jego karku, Tomlinson mocno otulił jego plecy. Mimo że ten miał na sobie koszulkę, czuł gorąco jego ciała na swojej nagiej skórze i chyba jeszcze nigdy nie czuł się tak dobrze. Styles po prostu został w takiej stagnacji, więc szatyn również się nie poruszał, po prostu napawając się tą bliskością. Wiedział, że nie powinien o tym tak myśleć, ale naprawdę zaczynał wyobrażać sobie jak to by było całować się w takiej pozycji z Harrym, chociaż szybko doszedł do wniosku, że to on wolałby być na górze. Mimo to wszelkie takie myśli przechodziły przez jego głowę, jednak starał się odganiać te bardziej erotyczne, ponieważ był pewien, że brunet poczułby jego penisa, a nie chciał w żaden sposób niszczyć piękna tej chwili.

Louis bał się jakkolwiek poruszyć, ponieważ Harry wydawał się tak niedościgniony, jak gdyby w każdej chwili mógł mu uciec z rąk. Wątpił, że tak by się stało, ale tutaj nie chodziło o dosłowne znaczenie. Po prostu Tomlinson zdawał sobie sprawę, że chłopak nie będzie tutaj na zawsze. Kilka miesięcy, może do roku, ale gdy tylko wykona swoją misję znów odleci w stronę gwiazd, ponieważ tam właśnie należy. Wiedział, że nawet jeśli tutaj na Ziemi będzie gwiazdą i będzie u szczytu władzy to nie zmieni tego, że pewnego razu wyjedzie, żeby wrócić do domu. To oczywiście było zrozumiałe, w końcu wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej, tylko że dla Louisa jego własny dom wcale się nim nie wydawał, gdy nie było w nim Harry'ego.

Tomlinson nawet nie czuł ciężaru chłopaka, bo wydawał się on niemożliwie lekki, co jeszcze bardziej przypominało mu o tym, że w każdej chwili może mu się wyślizgnąć. Jednak było mu po prostu dobrze, gdy czuł jak ich klatki piersiowe się poruszają i jak serca Harry'ego głośno biją. Wciąż nie mógł się nadziwić, że leży właśnie z kosmitą w swojej sypialni, wąchając jego włosy i jednocześnie zastanawiając się nad układem anatomicznym. Nie miał pojęcia, czemu miał dwa serca, bo Harry nigdy mu tego nie wyjaśnił. Nie wydawało się to jednak powodować znaczącą różnicę.

Czuł, jak oddech i serca chłopaka są coraz spokojniejsze, aż w końcu zorientował się, że ten zasnął. Przez chwilę zastanawiał się, czy powinien go z siebie zrzucić, ale nie miał na to ochoty. Po prostu poszedł sam spać, ale wcześniej, jak zawsze, wyszeptał:

– Dobranoc, kosmiczny chłopcze.

*****
Cześć kochani! Wakacje już się prawie kończą, ja jestem trochę do tylu z rozdziałami, ale chyba damy radę. Mam nadzieję.

Liczę również, że rozdział wam się podobał!

Jak spędziliście wakacje?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro